Refleksje na dzień 1 października
CODZIENNE REFLEKSJE
STRZEŻ SIĘ SAMOZADOWOLENIA
Jakże… łatwo zaniechać duchowego programu nowego życia! Jak łatwo jest spocząć na laurach! Jeśli tak postąpimy, wpadniemy w nowe kłopoty. Alkohol to wyrafinowany wróg.
Anonimowi Alkoholicy, str. 73
Gdy coś mnie boli, łatwo mi pozostawać z przyjaciółmi ze Wspólnoty. Ulgę w bólu przynoszą rozwiązania zawarte w Dwunastu Krokach. Ale gdy czuje się dobrze i wszystko świetnie się układa, łatwo popaść w samozadowolenie. Mówiąc najprościej: staję się leniwy i zaczynam skupiać się na problemach zamiast na rozwiązaniach. Powinienem wtedy podjąć działanie i zrobić sobie bilans: gdzie jestem i dokąd zmierzam? Z codziennego obrachunku dowiem się, co muszę zmienić, żeby odzyskać równowagę duchową. Przyznanie się do tego, co znajdę w głębi siebie – przed Bogiem i przed drugim człowiekiem – pozwoli mi zachować uczciwość i pokorę.
JAK TO WIDZI BILL– s 273
Szczera miłość
Życie wspólnoty i każdej grupy AA opiera się na Dwunastu Krokach i Dwunastu Tradycjach. Wiemy, że „karą” za rażące oddalenie się od tych zasad jest śmierć jednostki i rozpad grupy Jednak siłą jeszcze mocniej spajającą AA i gwarantującą jego jedność jest szczera miłość, jaką darzymy siebie nawzajem i nasze zasady
Można by sądzić, że ludzie w nowojorskiej centrali AA mają pewien osobisty autorytet. Jednak już dawno temu, zarówno powiernicy jak i pracownicy doszli do wniosku, że nie powinni robić niczego poza wysuwaniem sugestii i to też bardzo umiarkowanych do grup AA.
Wymyślili oni nawet zdanie, które po dziś dzień znajduje się w co najmniej połowie pisanych przez nich listów: „Oczywiście masz całkowite prawo zrobić, co tylko zechcesz, jednakże większość dotychczasowych doświadczeń AA wydaje się sugerować, że…”
Światowa centrala AA nie jest do wydawania rozkazów. W istocie przekazuje ona doświadczenie AA.
1. Twelve Concepts, org. strona 8
2. Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji, strona 173
DZIEŃ PO DNIU
Pomaganie innym
Możemy uzbroić się w fakty na temat substancji zmieniających świadomość, aby dzielić się nimi z uzależnionymi, ale samo wysłuchanie informacji niekoniecznie przekona kogokolwiek o jego uzależnieniu. Nie możemy chodzić i diagnozować ludzi, ale możemy zasugerować, by sami się zdiagnozowali.
Możemy zaproponować test „kontrolowanego używania przez trzydzieści dni” lub jeden z kilku pisemnych autotestów. Jeśli zdadzą te testy, to prawdopodobnie ich problem nie jest podobny do naszego. Nie jesteśmy lekarzami ani półbogami, ale możemy nieść to przesłanie. Kiedy nasza Siła Wyższa uzna to za stosowne, znajdą się tacy, którym możemy pomóc.
Czy staram się pomagać innym w diagnozowaniu samych siebie?
Siło Wyższa, niech Twoja miłość i światło rozbłysną przeze mnie, ale niech nie dzieje się tak, bym próbował wykonywać Twoją pracę.
Dzisiaj zaniosę wiadomość do …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Myślenie o winie – inwentura moralna.
Co jest gorsze: obwinianie siebie czy innych za rzeczy, które idą źle?
Lepszym pytaniem byłoby: Czy ktokolwiek jest winny?
W 12 Krokach naprawdę lepiej jest zacząć całkowicie porzucać ideę obwiniania się za nasze myślenie. Nawet jeśli czyjaś odpowiedzialność za błąd lub zło jest w pełni oczywista, nigdzie nie dojdziemy, wskazując palcem na tę osobę. W rzeczywistości często zdarza się, że dana osoba staje się defensywna… tak jak my…. I wycofuje się w zaprzeczenie lub złość. Innym problemem jest to, że obwinianie szybko staje się lepkim zajęciem polegającym na osądzaniu drugiej osoby. Zostawmy takie sprawy sądom i prokuraturom, a zamiast tego skupmy się na rozwiązywaniu naszych własnych problemów.
Nie będę dziś tracił czasu na zastanawianie się, kto jest winny. Skupię się na tym, co mogę zrobić dla ogólnej poprawy.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Kontynuacja osobistej inwentury. Pierwsza połowa Kroku Dziesiątego
Krok Dziesiąty każe nam przyglądać się temu, kim jesteśmy. Zadajemy sobie pytanie: „Czy to, co robię, jest w porządku?”.
Jeśli tak, jesteśmy dumni z tego, jak postępujemy. Jeśli nie, zmieniamy nasze zachowanie. Krok Dziesiąty utrzymuje nas we właściwym kierunku. Przez cały czas mądre osoby mówiły nam, abyśmy poznali samych siebie. Krok Dziesiąty pomaga nam to zrobić. Stajemy się swoim najlepszym przyjacielem. Prawdziwy przyjaciel mówi nam, kiedy postępujemy właściwie, a kiedy popełniamy błędy. Krok Dziesiąty jest naszym nauczycielem. Nawet gdy chcemy udawać, że nie odróżniamy dobra od zła, Krok Dziesiąty przypomina nam, że to wiemy. Krok Dziesiąty jest naszym codziennym przypomnieniem, że teraz mamy wartości – dobre wartości.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, Krok Dziesiąty to dużo pracy. Pomóż mi pracować. Pomóż mi wyrobić w sobie nawyk. Niech ten nawyk nazywa się „Krok Dziesiąty”.
Działanie na dziś: Dzisiaj będę kontynuować osobistą inwenturę. Wypiszę, co jest we mnie dobre, a co mi się nie podoba.
JĘZYK WYZWOLENIA
Bądź tym, kim jesteś
Podczas zdrowienia uczymy się nowego zachowania. Nazywa się ono – bądź tym, kim jesteś.
Dla niektórych z nas taka perspektywa może wydać się niepokojąca. Co stałoby się, gdybyśmy pozwolili sobie czuć to, co naprawdę czujemy; mówili to, co mamy na myśli; bronili własnych przekonań i cenili własne potrzeby? Co stałoby się, gdybyśmy przestali stosować adaptacyjny kamuflaż? Co stałoby się, gdybyśmy wykorzystali naszą siłę wewnętrzną, aby być takimi, jakimi naprawdę jesteśmy? Czy ludzie dalej lubiliby nas? Czy odsunęliby się od nas? Obraziliby się na nas?
Nadchodzi taki moment, kiedy jesteśmy gotowi podjąć to ryzyko. Aby rozwijać się i móc żyć w zgodzie z sobą, musimy się wyzwolić. Nadchodzi taki moment, kiedy nie można dłużej pozwalać, by kontrolowali nas inni ludzie i ich oczekiwania – należy pozostać wiernym sobie, bez względu na ich reakcje.
Nie trzeba wiele czasu, aby zrozumieć, że niektórzy ludzie odejdą, ale te relacje i tak skończyłyby się prędzej, czy później. Inni ludzie zostaną i będą kochali i szanowali nas jeszcze bardziej za odwagę bycia takimi, jakimi jesteśmy. Zaczynamy budować bliskość i relacje, które się sprawdzają. Odkrywamy, że to, jacy jesteśmy zawsze było wystarczająco dobre. Stworzono nas, abyśmy byli właśnie tacy.
Dzisiaj utrzymam swoją silę, aby być tym, kim jestem.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
KROK DZIESIĄTY
„Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnianych błędów”.
PRZEPRACOWUJĄC nasze pierwsze Dziewięć Kroków, przygotowujemy się do nowego życia. Przy Dziesiątym Kroku zaczynamy stosować sposób życia AA w praktyce, dzień po dniu, w pogodnych i burzliwych chwilach. Nadchodzi pora surowego egzaminu: czy potrafimy zachować trzeźwość, równowagę uczuciową i godziwie żyć w każdej sytuacji?
Ciągły wgląd we własne zalety i wady oraz pragnienie, by dzięki temu stale uczyć się i rozwijać są dla nas koniecznością. My, alkoholicy przekonujemy się o tym dopiero wtedy, gdy przeszliśmy przez piekło. Oczywiście, ludzie o dużym doświadczeniu zawsze i wszędzie praktykowali bezlitosną samoanalizę i samokrytycyzm. Bo mędrcy zawsze wiedzieli, jak niewiele można osiągnąć w życiu bez nawyku badania samego siebie, uznawania wykrytych w sobie braków a następnie cierpliwej i nieprzerwanej pracy, by naprawić to, co złe.
Pijak, który ma straszliwego kaca po wczorajszej libacji nie może dziś cieszyć się życiem. Istnieje jednak jeszcze inny kac, dobrze znany z doświadczenia wszystkim, czy ktoś pije czy nie. Jest to kac uczuciowy, bezpośredni rezultat zbierających się od wczoraj lub dzisiaj w nadmiarze negatywnych emocji: złości, strachu, zazdrości itp. Jeśli chcemy zachować dziś i jutro pogodę ducha, koniecznie musimy zlikwidować takie kace. Nie wymaga to ponurego grzebania się w przeszłości, a jedynie przyznawania się do błędów popełnianych teraz i naprawiania ich. Dokonany już obrachunek moralny umożliwia nam pogodzenie się z przeszłością. Po zrobieniu Czwartego Kroku to co było, mamy już za sobą. Kiedy zrobiliśmy rzetelny rachunek moralny i pogodziliśmy się z sobą, uwierzyliśmy, że możemy stawiać czoło kolejnym wyzwaniom, jakie przy niesie jutro.
Choć wszystkie rachunki sumienia są w zasadzie do siebie podobne, mogą one obejmować różne okresy życia. Istnieje rachunek natychmiastowy, podejmowany o każdej porze dnia i nocy, gdy tylko jesteśmy uwikłani w jakiś problem. Inny rachunek robimy pod koniec każdego dnia, kiedy rozważamy wydarzenia ubiegłych godzin. Sporządzamy swego rodzaju bilans, uznając swoje zasługi i przyznając się do braków. Są wreszcie okazje, kiedy samodzielnie lub razem ze sponsorem albo doradcą duchowym, robimy dokładny przegląd postępów od poprzedniej rozmowy. Wielu Anonimowych Alkoholików robi tego rodzaju porządki ze sobą raz do roku lub co pół roku. Niektórzy z nas lubią co jakiś czas spędzić dobę czy kilka dni w odosobnieniu od codziennego świata i ludzi, by w całkowitym spokoju oddać się medytacji i gruntownej autorefleksji.
Czy jednak praktyki te nie psują nam radości życia, nie potrzebnie zabierając czas? Czy każdy AA musi spędzać większość świadomego życia smętnie wałkując swoje grzechy i zaniedbania? W żadnym razie. Kładziemy tak wielki nacisk na potrzebę obrachunku ze sobą tylko dlatego, że większości z nas nawyk obiektywnej samooceny był zupełnie nie znany. Kiedy jednak wdrożymy się w ten zdrowy zwyczaj, okaże się on tak interesujący i pożyteczny, że nie będziemy żałować poświęconego mu czasu. Bo przecież minuty, a czasem godziny poświęcane pogłębianiu wiedzy o sobie z natury rzeczy uczynią resztę dnia lepszą i bardziej szczęśliwą. A na dłuższą metę obrachunek stanie się po prostu częścią codziennego trybu życia i przestanie być czymś wyjątkowym.
Zanim przejdziemy do szczegółów natychmiastowego obrachunku, czyli sprawdzianu sytuacji, zastanówmy się, w jakich sytuacjach tego rodzaju obrachunek może być przydatny.
Jedną z prawd życia duchowego jest ta, że ilekroć ulega my wzburzeniu, to niezależnie od powodów tego wzburzenia, coś złego dzieje się z nami. Kiedy ktoś nas dotknie i czujemy się tym zranieni, to przecież także z nami coś nie jest w porządku. Czy jednak nie ma wyjątków od tej reguły? Na przykład „usprawiedliwiony” gniew? Jeśli ktoś nas oszukuje, czy nie mamy prawa być wściekli na drania? Albo słusznie oburzeni na zarozumialców? Dla nas, Anonimowych Alkoholików, takie wyjątki są niebezpieczne. Przekonaliśmy się już nieraz, że usprawiedliwiony gniew powinniśmy zostawić ludziom, którzy potrafią lepiej nad nim panować.
Pretensje do innych to uczucie prześladujące alkoholików szczególnie często i dotkliwie. I bez znaczenia jest tu fakt, czy te pretensje są uzasadnione, czy nie. Jeden wybuch złości nieraz potrafił zepsuć nam cały dzień, a skwapliwie pielęgnowana uraza obracała nas w niezdolnych do życia nieszczęśników. Gniew, ten sporadyczny luksus ludzi zrównoważonych, dla nas był emocjonalnym potrzaskiem, w którym mogliśmy tkwić bez końca. Te emocjonalne „ekscesy” często prowadziły prosto do butelki. Tak samo inne negatywne emocje: zawiść, zazdrość, litowanie się nad sobą lub zraniona duma.
Natychmiastowy obrachunek, czyli sprawdzian sytuacji zrobiony podczas takiego ataku wewnętrznego wzburzenia, może bardzo pomóc w poskromieniu rozhuśtanych emocji. Sprawdzian taki powinien ograniczyć się do bieżącej sytuacji, teraz, w tej chwili. Analizę długofalowych trudności lepiej odłożyć na czas specjalnie temu celowi poświęcony. Natychmiastowy sprawdzian obejmuje natomiast nasze bieżące wzloty i upadki, szczególnie wtedy, kiedy ludzie lub nieoczekiwane wydarzenia wytrącają nas z równowagi i prowokują do błędów.
W takich przypadkach zawsze potrzebne jest nam panowanie nad sobą, uczciwa analiza sytuacji, gotowość przyznania się do winy i taka sama gotowość do wybaczania, jeśli ktoś inny jest winny. Nie powinniśmy się zniechęcać, jeśli zdarzy się nam któryś z dawnych błędów – nasze zmagania nie są łatwe. Naszym celem jest postęp, a nie doskonałość.
Zacznijmy od nauki panowania nad sobą. Jest to umiejętność o pierwszoplanowym znaczeniu. Kiedy nie potrafimy pohamować języka, rozsądek i tolerancja natychmiast się ulatniają. Jedna złośliwa wypowiedź, jeden ostry, nieprzemyślany osąd mogą na cały dzień, a czasem nawet na cały rok, popsuć stosunki z drugą osobą. Nic tak nie popłaca jak powściągliwość języka i pióra. Musimy unikać niepohamowanego krytycyzmu i zapalczywych kłótni, w których chodzi nam o postawienie na swoim. To samo dotyczy dąsania się po kątach i milczącej pogardy. Są to emocjonalne pułapki, a przynętą jest w nich duma oraz mściwość. Naszym pierwszym zadaniem jest ominięcie pułapki. Ilekroć kusi nas przynęta, powinniśmy ćwiczyć w tył zwrot i trzeźwe myślenie. Nie będziemy bowiem zdolni godziwie myśleć i działać, dopóki nie posiądziemy automatycznego nawyku panowania nad sobą.
Nie tylko nieprzyjemne i nieoczekiwane problemy wymagają opanowania. Musimy być równie ostrożni, kiedy zaczynamy odnosić sukcesy. Nikt bowiem nie kocha osobistego powodzenia bardziej od nas; upijaliśmy się sukcesem niczym winem, aż do stanu najwyższego podniecenia.
W okresach, kiedy sprzyjało nam szczęście, ponosiły nas fantazje o jeszcze wspanialszych tryumfach nad okolicznościami i ludźmi. Zaślepieni dufną pewnością siebie udawaliśmy wielkie szyszki. Nic dziwnego, że ludzie, znudzeni albo urażeni, odwracali się od nas.
Dzisiaj, kiedy jesteśmy trzeźwi w AA, kiedy odzyskuje my szacunek przyjaciół i współpracowników, przekonuje my się, że nadal musimy zachować szczególną czujność. Najlepszym zabezpieczeniem przed wygórowanym mniemaniem o sobie jest stała świadomość, że dzisiejszą trzeźwość zawdzięczamy jedynie Bożej łasce i że obecne sukcesy są bardziej Jego niż naszą zasługą.
Aż w końcu, kiedy zaczynamy rozumieć, że wszyscy ludzie, łącznie z nami, są do pewnego stopnia chorzy emocjonalnie i często omylni, niepostrzeżenie zaczynamy być łagodniejsi w ocenach, bardziej tolerancyjni. Zaczynamy rozumieć, co to znaczy naprawdę kochać innych. Stopniowo i z coraz większym przekonaniem dochodzimy do wniosku, że nie ma sensu złościć się i obrażać na ludzi, którzy podobnie jak my sami cierpią ból dojrzewania.
Tak radykalna zmiana stosunku do życia wymaga czasu, może nawet długiego czasu. Mało jest ludzi, którzy naprawdę kochają wszystkich. Większość z nas musi przyznać, że kochaliśmy zaledwie kilka osób, wobec większości byliśmy obojętni, o ile tylko nie wchodzili nam w drogę, a do pozo stałych – powiedzmy to sobie – odczuwaliśmy niechęć albo wręcz nienawiść. I chociaż tego rodzaju postawy są nader powszechne, nam Anonimowym Alkoholikom do zachowania równowagi potrzeba czegoś lepszego. Uczucie głębokiej nienawiści na pewno nas z niej wytrąci. Nie możemy nadal obdarzać zaborczą miłością kilku osób, nie możemy ignorować większości i nie możemy bać się lub nienawidzić nikogo. Musimy więc zmienić stosunek do ludzi, nawet jeśli zmiana ta będzie bardzo powolna.
Możemy zacząć od starań, by nie obarczać tych, których kochamy, nieuzasadnionymi wymaganiami. Możemy okazywać uprzejmość ludziom, którym jej nie okazywaliśmy. A tym, których nie lubimy, możemy próbować oddawać sprawiedliwość i grzecznie ich traktować, być może nawet podejmując wysiłek, by ich zrozumieć i pomóc im.
Ilekroć postąpimy niewłaściwie w stosunku do kogokolwiek – powinniśmy zaraz się do tego przyznać – zawsze przed sobą, a także przed nimi, jeśli takie przyznanie będzie pomocne. Uprzejmość, dobroć, sprawiedliwość i miłość to zasady, dzięki którym można żyć w harmonii praktycznie z każdym człowiekiem. W chwilach wątpliwości, zawsze możemy przypomnieć sobie słowa: „Bądź wola Twoja, nie moja”. Zawsze też możemy zadawać sobie pyta nie: „Czy nie robię dziś drugiemu tego, co mnie niemiłe??
Pod koniec dnia, często przed samym zaśnięciem, wielu z nas sporządza bilans dnia. Warto wtedy pamiętać, że obrachunek ze sobą nie jest tylko wykazem błędów i niedostatków. Dzień, w którym nie zrobiliśmy czegoś dobrego, istotnie byłby złym dniem. Ale przecież w rzeczywistości większość świadomego życia spędzamy konstruktywnie Nie lekceważymy swoich dobrych intencji, myśli i uczynków. Nawet jeśli nie udało się nam coś, w co włożyliśmy wiele wysiłku, należy nam się za to właśnie, kto wie czy nie najwyższa ocena. A wtedy ból niepowodzenia może przekształcić się w cenną wartość, staje się bodźcem potrzebnym do tego, by iść naprzód. Ból jest kamieniem probierczym rozwoju duchowego, powiedział kiedyś ktoś, kto dobrze wiedział, o czym mówi. My, w AA, którzy wiemy, że ból nałogu musiał poprzedzać trzeźwość, a później chaos emocjonalny poprzedzał pogodę ducha – całym sercem podpisujemy się pod tym stwierdzeniem.
Przyglądając się rubryce strat w naszym bilansie dnia, powinniśmy uważnie zbadać motywy tych myśli lub uczynków, które wydają nam się niewłaściwe. W większości przypadków bez trudu dostrzeżemy i zrozumiemy te motywy. Uniesieni dumą, gniewem, zazdrością, niepokojem lub lękiem, działaliśmy pod dyktando tych uczuć. Teraz trzeba więc uświadomić sobie te złe myśli i uczynki, pomyśleć o tym, jak można było postąpić i postanowić, że postaramy się z Bożą pomocą wykorzystać to doświadczenie w przyszłości. No i oczywiście musimy pamiętać o naprawieniu tego wszystkiego, co do tej pory jeszcze zaniedbaliśmy naprawić.
Zdarzają się jednak przypadki, gdy jedynie bardzo wnikliwa analiza może wydobyć na jaw nasze rzeczywiste motywy. Zdarza się tak wówczas, gdy w grę wchodzi nasz odwieczny wróg: racjonalizacja czyli samousprawiedliwienie, które wybiela nasze ciemne postępki. Ulegamy wtedy pokusie uwierzenia, że postąpiliśmy w imię słusznych racji i motywów, chociaż wcale tak nie było.
Skrytykowaliśmy, na przykład „konstruktywnie” kogoś, kto rzekomo na to zasługiwał, gdy tymczasem rzeczywistym motywem było pragnienie wygrania nieistotnego sporu. Albo obgadaliśmy kogoś za plecami w przeświadczeniu, że pomagamy innym lepiej go zrozumieć, gdy w głębi duszy zależało nam na wywyższeniu siebie i pod ważeniu opinii o nim. Czasem raniliśmy naszych najbliższych, pozornie w celach „wychowawczych”, żeby dać im nauczkę, podczas gdy naprawdę chcieliśmy ich ukarać. Popadaliśmy w depresję i narzekaliśmy na zdrowie, pod czas gdy w istocie chcieliśmy pozyskać współczucie i uwagę innych. Ta przedziwna skłonność umysłu i uczuć przewija się w stosunkach międzyludzkich jak okiem sięgnąć. Często nieuchwytne i subtelne przekonanie o własnej słuszności może nadawać ton nawet najmniej znaczącym uczynkom i myślom. Codzienna nauka dostrzegania tych skaz, przyznawania się do nich i ich naprawiania jest istotą pracy nad charakterem i budowaniem godziwego życia. Szczery żal za wyrządzone krzywdy, głęboka wdzięczność za uzyskane dary i gotowość do dalszej poprawy to zalety, do których powinniśmy wytrwale zmierzać.
Tak rozpatrzywszy miniony dzień, nie pomijając dobrych uczynków i bezstronnie zbadawszy stan duszy, możemy szczerze podziękować Bogu za otrzymane błogosławieństwa i ze spokojnym sumieniem zasnąć.