Refleksje na dzień 28 lipca
CODZIENNE REFLEKSJE
CI, KTÓRZY WCIĄŻ JESZCZE CIERPIĄ
Dajmy opór dumnemu założeniu, że skoro Bóg umożliwił nam sukces w jednej dziedzinie, naszym przeznaczeniem jest stać się pośrednikami dla każdego.
Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość, str. 302
Grupy AA istnieją po to, żeby pomóc alkoholikom osiągnąć trzeźwość. Duże czy małe; świeżo powstałe czy o długiej tradycji; na których odbywają się mitingi spikerskie albo „problemowe”, albo takie, na których studiuje się fragmenty literatury AA – wszystkie one mają jedną rację bytu: nieść posłanie alkoholikowi, który wciąż jeszcze cierpi. Grupa istnieje po to, żeby alkoholik mógł znaleźć nowy sposób życia, życie pełne szczęścia, radości i wolności.
Aby zdrowieć większość alkoholików potrzebuje wsparcia grupy innych alkoholików, którzy dzielą się nawzajem swoim doświadczeniem, siłą i nadzieją. A zatem moja trzeźwość – i przetrwanie całego Programu – zależy od mojej determinacji czynienia najpierw rzeczy najważniejszych.
JAK TO WIDZI BILL – s 208
Rozum jako pomost do wiary
Stanęliśmy twarzą w twarz z kwestią wiary. Nie mogliśmy dłużej unikać tego zagadnienia. Niektórzy z nas zaszli dość daleko na „Drodze Rozsądku” prowadzącej do przystani wiary, gdzie przyjazne ręce wyciągnęły się do nas w serdecznym geście powitania. Czuliśmy wdzięczność, że Rozum zaprowadził nas tak daleko, ale jakoś nie potrafiliśmy zejść na twardą ziemię. Może zbyt silnie, przemierzając ten ostatni dystans, opieraliśmy się na naszym rozumie i po prostu nie chcieliśmy utracić naszej podpory.
Jednak czyż wbrew naszej świadomości nie zostaliśmy doprowadzeni przez pewien rodzaj wiary do miejsca, w którym się właśnie dziś znajdujemy? Czyż nie wierzyliśmy w potęgę naszych umysłów? Czyż nie mieliśmy zaufania do naszego własnego sposobu myślenia? Czy nie można zatem nazwać tego pewnego rodzaju wiarą? Tak, byliśmy wierni! Niewolniczo wierni wobec Boga Intelektu. Tak, czy inaczej, odkryliśmy, że wiara była stale w nas obecna.
Anonimowi Alkoholicy str. 45
DZIEŃ PO DNIU
Testowanie wspólnoty
Na wczesnym etapie zdrowienia możemy testować wspólnotę, aby sprawdzić, jak zareagują na nas inni ludzie. Możemy reagować pod wpływem strachu, niepokoju, samotności lub frustracji. Nasza wspólnota jest tak wspaniała, że zniesie powtarzające się napady dziwnych zachowań i wygórowane oczekiwania.
Gdy członkowie wspólnoty będą mieli dość, mogą się sprzeciwić. Możemy poczuć się zranieni. Jeśli przesadzimy i odrzucimy wspólnotę, przegramy. Tak samo jak wspólnota. Musimy dowiedzieć się, jakie mamy problemy związane z uzależnieniem i jak sobie z nimi radzić. Wspólnota potrzebuje troski i szacunku, jakimi darzymy każdy związek.
Czy dobrze traktuję wspólnotę i siebie?
Siło Wyższa, pomóż mi zrozumieć moje indywidualne problemy i uzyskać pomoc w ich rozwiązaniu.
Dzisiaj okażę szacunek członkom wspólnoty poprzez . . .
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Prawdziwe bezpieczeństwo
Możemy czuć się niepewnie z wielu powodów, ale podstawowym powodem jest to, że nie mamy mocnego zakotwiczenia w naszej Sile Wyższej. To zakotwiczenie powinno być naszym prawdziwym bezpieczeństwem i jest to jedyna forma, która może przetrwać każdy atak.
Niezależnie od tego, kim jesteśmy, możemy wiedzieć i czuć, że nasza Siła Wyższa prowadzi nas i kieruje nami przez cały czas. Jeśli czujemy się zagrożeni przez jakąś osobę lub sytuację, możemy sobie z tym poradzić, wiedząc, że nasza Siła Wyższa jest odpowiedzialna za wszystkie wyniki. Jeśli komuś zazdrościmy, musimy powrócić do uznania Boga za źródło wszystkiego.
Jeśli czujemy się źle w towarzystwie ludzi, którzy wydają się być niezwykle pewni siebie i opanowani, nie powinniśmy próbować naśladować ich sposobu bycia i zachowania. Powinniśmy raczej po prostu zaufać naszej własnej Sile Wyższej, a nasze poczucie prawdziwego bezpieczeństwa wyrazi się we właściwy sposób.
Wszystkie rzeczy, które dziś postrzegamy jako bezpieczne, są prawdopodobnie tylko tymczasowe. Nasze prawdziwe bezpieczeństwo może pochodzić tylko od Boga.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Najlepszymi liderami są ci, którzy wiedzą, jak podążać za innymi.
Jestem liderem czy naśladowcą? Faktem jest, że jestem odpowiedzialny za to, gdzie skończę. Jeśli zdecyduję się być naśladowcą, lepiej podążać za liderami, którzy wiedzą, dokąd zmierzają. I lepiej, żebym ja wiedział, dokąd oni zmierzają.
Jeśli zdecyduję się być liderem, lepiej, żebym wiedział, że to ja jestem odpowiedzialny za to, by znaleźć się na właściwej ścieżce. Muszę też być uczciwy wobec moich naśladowców, aby mogli dokonywać dobrych wyborów. Nie jestem odpowiedzialny za wybory moich naśladowców, ale muszę przekazać im prawdę. Bycie liderem nie zawsze oznacza, że wiem, gdzie skończę. Ale może oznaczać, że wiem, że jestem na właściwej ścieżce, podążając za wskazówkami mojej Siły Wyższej – krok po kroku.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, daj mi wiarę i odwagę, by wybierać dobrych przywódców, za którymi podążam. Kiedy taka jest Twoja wola, pomóż mi być dobrym przywódcą.
Działanie na dziś: Dzisiaj wymienię moich liderów. Może to być Siła Wyższa, sponsor lub przyjaciel. Zastanowię się, dlaczego zdecydowałem się podążać za tymi liderami.
JĘZYK WYZWOLENIA
Strach
Pewnego dnia postanowiłam spróbować czegoś nowego. Wzięłam swojego 10-letniego syna na przejażdżkę Waverunnerem po rzece Świętego Krzyża. Waverunner to coś w rodzaju skutera wodnego. Przywdzialiśmy kamizelki ratunkowe i wyruszyliśmy na spotkanie doświadczenia, które okazało się jednocześnie ekscytujące i przerażające. Ekscytujące, kiedy pozwalałam sobie cieszyć się nim; przerażające, kiedy za dużo myślałam o tym, co robię i co złego może mi się przytrafić.
W połowie przejażdżki sprawdziły się moje najgorsze obawy. Nasz pojazd przekoziołkował. Szarpaliśmy się z nim na 10-metrowej głębinie.
Waverunner podskakiwał przede mną na falach, jak mechaniczny żółw przewrócony na grzbiet.
– Nie wpadaj w panikę – powiedział spokojnie mój syn. – A jeśli utoniemy? – sprzeciwiłam się.
– Nie możemy – odparł. – Mamy na sobie kamizelki. Patrz, przecież nie idziemy na dno.
– Pojazd przewrócił się – powiedziałam. – Jak go postawimy?”.
– Tak, jak poinstruował nas ten facet – odpowiedział mój syn. – Strzałka pokazuje kierunek.
Jednym ruchem obróciliśmy machinę na właściwą stronę.
– A co, jeśli nie będziemy mogli wdrapać się z powrotem na pokład? – zapytałam.
– Będziemy – odpowiedział mój syn. – Waverunnery są tak zrobione, żeby łatwo było wdrapywać się na nie z wody.
Uspokoiłam się i kiedy odpłynęliśmy, zaczęłam zastanawiać się, dlaczego tak bardzo się bałam. Przyszło mi do głowy, że powodem strachu mógł być fakt, iż nie ufałam swojej zdolności rozwiązywania problemów. Mogłam się również bać, ponieważ kiedyś niemalże utonęłam, nie mając na sobie kamizelki ratunkowej.
Lecz nawet wtedy nie utonęłaś, zapewnił mnie mój słaby wewnętrzny głos. Przeżyłaś.
Nie wpadaj w panikę.
Problemy są po to, aby je rozwiązywać. Życie jest po to, aby je przeżyć. Jakkolwiek czasami coś nas przerasta i może się zdarzyć, że zejdziemy pod powierzchnię i zachłyśniemy się paroma haustami wody, nie utoniemy. Mamy na sobie, i zawsze mieliśmy, kamizelkę ratunkową.
Ta kamizelka ratunkowa to Bóg.
Dzisiaj będę pamiętał, żeby o siebie zadbać. Kiedy coś mnie przerasta, Bóg jest po to, by udzielić mi wsparcia – nawet wtedy, kiedy moje własne łęki sprawiają, że o tym zapominam.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio