Codzienne Refleksje
..KROK PIERWSZY
(My) “Przyznaliśmy…” (pierwsze słowo Pierwszego Kroku)
DWANAŚCIE KROKÓW I DWANAŚCIE TRADYCJI, STR. 23
Kiedy piłem, myślałem tylko: “ja” i “ja” albo “mnie”, “mną”, “o mnie”. Ta bolesna obsesja na punkcie siebie samego, ta choroba duszy i egoizm duchowy – skazały mnie na uciekanie się do pomocy butelki przez ponad połowę mojego życia.
Moje dążenie do Boga i do wypełnienia Jego woli dzień po dniu stało się możliwe dzięki temu, że Krok Pierwszy rozpoczyna się od czasownika w pierwszej osobie liczby mnogiej: “Przyznaliśmy”… Czułem że wielość ma w sobie siłę i moc i gwarantuje bezpieczeństwo- i że takiemu alkoholikowi jak ja może uratować życie. Gdybym sam próbował zdrowieć, zapewne byłbym umarł. Dzięki obecności Boga i innych alkoholików w moim życiu nabrało ono wyższego celu – stałem się nośnikiem uzdrawiającej miłości Bożej.
JAK TO WIDZI BILL– s 142
Instynkty dane od Boga
Wszystkie instynkty, z którymi przychodzimy na świat są nam dane celowo. Bez nich człowiek nie byłby w pełni człowiekiem. Gdyby ludzie nie zabiegali o swoje bezpieczeństwo, nie troszczyli się o pożywienie i dach nad głową nie utrzymaliby się przy życiu. Gdyby nie rozmnażali się Ziemia stałaby się bezludna. Bez instynktu towarzyskiego, bez potrzeby współżycia z innymi ludźmi nie byłoby społeczeństwa. Czasem jednak te niezbędne dla naszej egzystencji instynkty ulegają wynaturzeniu. Z wielką siłą, ślepo, nieraz bardzo podstępnie kierują nami, odbierają nam panowanie nad sobą, uparcie domagają się władzy nad naszym życiem.
Staraliśmy się wypracować zdrowy i rozsądny model naszego przyszłego intymnego życia. Poddaliśmy ocenie nasze intymne związki, pytając czy były one kiedyś przejawem naszego egoizmu. Prosiliśmy Boga, aby pomógł nam w ukształtowaniu naszego ideału w tej sferze. Starajmy się pamiętać o tym, że nasz pociąg seksualny jest również darem Boskim, więc nie należy go traktować ani lekkomyślnie i egoistycznie, ani też z pogardą i wstrętem.
1.Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji, str. 43
2.Anonimowi Alkoholicy, str. 59-60
DZIEŃ PO DNIU
Akceptacja tragedii
Nawet będąc czystym i trzeźwym, możemy mieć w życiu tragiczne doświadczenia. Czasami po prostu nie ma dla nich logicznego wytłumaczenia. Niewyjaśnione nieszczęście wydaje się okrutne i zastanawiamy się, jak taka niesprawiedliwość jest możliwa. Nie znamy odpowiedzi.
Wiemy, że wiele z naszych problemów jest naszym własnym dziełem. Ale co zrobić z tymi pozornie przypadkowymi tragediami? Mówi się, że nasze największe ciężary mogą być również naszymi największymi darami i że najbardziej tragiczne doświadczenia mogą pomóc nam nauczyć się służyć i być w jedności z naszym Stwórcą.
Czy jestem w stanie zaakceptować to co mnie spotyka?
Ja nie mogę, ale moja Siła Wyższa może – i zrobi to – jeśli na to pozwolę.
Będę dziś ćwiczyć akceptację poprzez …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Trzeźwość emocjonalna może być nieuchwytna – spokój wewnętrzny
Łatwo jest wiedzieć, kiedy zachowuje się trzeźwość, jeśli chodzi o alkohol. Trzeźwość emocjonalna jest trudniejsza do zmierzenia, ponieważ zazwyczaj mierzy się ją naszym zachowaniem i uczuciami w odpowiedzi na ludzi i sytuacje.
Jeśli brakuje nam trzeźwości emocjonalnej, prawdopodobnie skończymy jako „suchy pijak”. Oznacza to, że tracimy kontrolę emocjonalną pod presją lub w sytuacji zagrożenia. Może nam się wydawać, że mamy tę kontrolę, a jednak rozpadamy się, gdy pojawiają się pozornie drobne problemy.
Być może musimy zaakceptować fakt, że nigdy nie będziemy mieć takiej kontroli emocjonalnej, jaką podziwiamy u innych. Ta wrażliwość emocjonalna może być nawet częścią naszego alkoholizmu. Co najważniejsze, musimy upewnić się, że napady emocjonalne nie staną się napadami z prawdziwym alkoholem.
Nie powinniśmy też osądzać siebie zbyt surowo, gdy przechodzimy kolejny kryzys emocjonalny lub „pijemy na sucho”. Takie osądzające postawy, nawet wobec samych siebie, mogą być formą fałszywej dumy.
Dzisiaj poszukam spokoju, jaki tylko jestem w stanie znaleźć. Jeśli chwilowo stracę panowanie nad sobą, zaakceptuję to jako część mojego ogólnego problemu i wrócę do uporządkowanego myślenia tak szybko, jak to możliwe.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Obecność to 80 procent życia – Woody Allen
Życie jest pełne rzeczy, których nie chcemy robić. Jednak kiedy wszystkie części nas (umysł, ciało, duch) są obecne, wszystko idzie dobrze. Będąc w tym, co robimy, możemy dowiedzieć się czegoś o sobie i pomóc innym.
Obecność oznacza, że zależy nam na naszym programie. Oznacza to, że zabieramy głos na mitingach. Oznacza, że troszczymy się o naszą rodzinę, przyjaciół, otoczenie. Oznacza, że słuchamy, gdy przyjaciel ma zły dzień. Oznacza to, że widzimy siebie w innych. Oznacza, że rozmawiamy z kimś, kto nas niepokoi. Pokazywanie się oznacza, że śmiejemy się, gdy coś wydaje się zabawne. Oznacza, że płaczemy, gdy czujemy się smutni. Jesteśmy ważni i musimy zabrać ze sobą nasz umysł, ciało i ducha – gdziekolwiek się udamy. Czy nauczyłem się być obecnym całym sobą?
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi być obecnym w moim życiu. Pomóż mi dziś być świadomym, bym wykonał swoją część Twojego planu.
Działanie na dziś: Przechodząc przez mój dzień, pomyślę o tym, jak jestem obecny w moim życiu. Będę z siebie dumny, że wykonuję swoją część planu.
JĘZYK WYZWOLENIA
Czas na zmianę skryptu
Nie proś o miłość, jeśli nie jesteś gotów być uzdrowionym przez dawanie i przyjmowanie miłości.
Nie proś o radość, jeśli nie jesteś gotów odczuć bólu, który blokuje twoją zdolność przeżywania radości i uwolnić się od niego.
Nie proś o sukces, jeśli nie jesteś gotów zwalczyć zachowań, które stoją na przeszkodzie do osiągnięcia sukcesu.
Czyż nie byłoby cudownie, gdybyśmy mogli wyobrazić sobie siebie stających się takimi, jakimi chcemy być, albo wchodzących w posiadanie tego, czego pragniemy? Czyż nie byłoby cudownie, gdyby to natychmiast mogło się spełnić?
Możemy mieć wspaniałe rzeczy i stać się wspaniałymi ludźmi, jakimi chcemy zostać. Możemy prosić o wszystkie cudowne rzeczy. Lecz najpierw musimy odrobić pracę domową – przygotować grunt.
Ogrodnik nie zasiałby nasion, gdyby ziemia nie była należycie użyźniona i wzbogacona o składniki mineralne. Zasiew okazałby się jałowym wysiłkiem. Jałowym wysiłkiem byłoby dostać coś, czego pragniemy, zanim jesteśmy gotowi na przyjęcie tego.
Pierwszą rzeczą jest uświadomienie sobie swoich potrzeb i pragnień. To nie zawsze jest łatwe! Wielu z nas przywykło zagłuszać swój wewnętrzny głos. Czasami życie musi się cięż- ko napracować, żeby zwrócić na siebie naszą uwagę.
Następnie należy uwolnić się od starego „skryptu” – od zachowań i przekonań, które nie idą w parze z byciem dobrym dla siebie i wzmacnianiem tego, co dobre. Wielu z nas ma mocno zakodowany destrukcyjny skrypt przyswojony w dzieciństwie, którego należy się pozbyć. Możemy popróbować zachowań „jak gdyby”, zanim nie ugruntuje się w nas przekonanie, że zasługujemy na wszystko, co najlepsze.
Łącząc zachowania „jak gdyby” z uwalnianiem się od balastu przeszłości pozwalamy, by w tym samym czasie zachodziły w nas głębokie przemiany.
Procesie ten przebiega w sposób naturalny, lecz może być on również bardzo intensywny. Na wszystko trzeba czasu.
Dobre rzeczy są w naszym zasięgu, pod warunkiem że jest w nas wola, by wziąć udział w pracy nad własnym rozwojem. Pracujmy i czekajmy.
Dzisiaj, Boże, daj mi odwagę uświadomić sobie dobro, jakiego pragnę w moim życiu, i odwagę, by o nie poprosić. Daj mi również wiarę i silę, jakiej potrzebuję, żeby poradzić sobie z zadaniem, które muszę wykonać w pierwszej kolejności.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Życie w Trzeźwości
Zaczynajmy od spraw najważniejszych
„Najpierw sprawy najważniejsze” – to stare powiedzenie ma dla nas szczególne znaczenie. Niezależnie od wszystkiego musimy pamiętać, że najważniejsze dla nas to, by nie pić.
Niepicie to dla nas kwestia życia i śmierci. Wiemy już, że alkoholizm to choroba, która zabija, doprowadzając człowieka do śmierci przeróżnymi drogami. Nie ryzykujmy nasilenia choroby przez picie.
W naszym stanie, jak stwierdza Amerykańskie Towarzystwo Lekarskie, leczenie to „przede wszystkim niepicie”. Nasze doświadczenie mówi nam to samo.
W praktyce życia codziennego oznacza to, że musimy robić wszystko co możliwe, niezależnie od kłopotów z tym związanych, żeby nie pić.
Niektórzy pytają: „Czy to oznacza, że stawiacie trzeźwość przed rodziną, pracą i opinią przyjaciół?”
Gdy patrzymy na alkoholizm jako kwestię życia lub śmierci – bo tak przecież jest – odpowiedź jest prosta. Jeśli nie uratujemy zdrowia i życia to oczywiście nie będziemy mieli ani rodziny, ani pracy, ani przyjaciół. Musimy najpierw zachować zdrowie i życie, żeby móc się tym wszystkim cieszyć. „Najpierw sprawy najważniejsze” – to powiedzenie ma także wiele innych znaczeń, które mogą być ważne w utrzymaniu naszej trzeźwości. Na przykład wielu z nas stwierdziło, że zaraz po zaprzestaniu picia podejmowanie decyzji trwało dłużej niż byśmy chcieli. Decyzje przychodziły nam z trudem, odkładaliśmy je na później i jeszcze później. Ta trudność w podejmowaniu decyzji nie ogranicza się tylko do kręgu porzucających picie alkoholików, chociaż – jak się wydaje – my właśnie martwimy się tym bardziej niż inni.
Pani domu, która właśnie zerwała z piciem, nie wie od czego zacząć porządki domowe. Urzędnik nie może się zdecydować, czy najpierw odpowiedzieć na telefony czy raczej załatwić korespondencję. Często chcielibyśmy załatwić od razu wszystko, co w każdej dziedzinie życia zaniedbaliśmy, ale rzecz jasna, nie jest to możliwe. Z pomocą znów przychodzi maksyma: „Najpierw sprawy najważniejsze”. Jeśli mamy wybierać: pić czy nie pić? to decyzja w tej sprawie będzie najważniejsza. Jeśli nie będziemy trwać w trzeźwości to nie zrobimy żadnych porządków, nie załatwimy telefonów ani nie odpiszemy na listy.
Następnie wykorzystując tę maksymę wprowadziliśmy pewien ład do naszego życia w trzeźwości. Staraliśmy się zaplanować codzienne czynności, ułożyć zadania w porządku ich ważności i unikać zbyt dokładnego planowania wielu rzeczy naraz. Cały czas mieliśmy w pamięci inną najważniejszą sprawę, czyli nasze zdrowie w ogóle, bo wiedzieliśmy, że przepracowanie i nieregularne odżywianie się może być dla nas niebezpieczne.
W okresie aktywnego alkoholizmu życie wielu z nas było kompletnie zdezorganizowane, a to z kolei często sprawiało, że byliśmy zdenerwowani i źli. Odzwyczajanie się od picia jest – jakstwierdziliśmy – łatwiejsze, jeśli wprowadzimy jakiś ład w naszym codziennym życiu – z tym. że ład ten trzeba planować realistycznie i elastycznie. Narzucony sobie ład życia uspokaja nas, a maksyma, według której należy ten ład organizować to właśnie: „Najpierw sprawy najważniejsze”.
Jak bronić się przed samotnością
O alkoholizmie mówi się, że to „choroba samotności” i niemal wszyscy niepijący alkoholicy też tak twierdzą. Tysiące alkoholików, którzy wrócili do trzeźwości stosując program AA (ocenia się, że w 1999 roku na całym świecie było około dwóch milionów członków AA), wracając myślami do ostatnich lat czy miesięcy picia, przypomina sobie jak wyizolowani czuli się nawet wśród grupy rozradowanych, świętujących jakąś uroczystość ludzi. Nawet wówczas, gdy na pozór zachowywaliśmy się w towarzystwie wesoło i swobodnie, często miewaliśmy uczucie obcości, braku przynależności do grupy, w której byliśmy.
Wielu z nas utrzymuje, że zaczęliśmy pić po to, by „należeć do jakiejś grupy”. Sądziliśmy, że musimy pić żeby stać się „swoim” i poczuć, że pasujemy do reszty rodzaju ludzkiego. Oczywiście, łatwo zauważyć, że piliśmy alkohol przede wszystkim z własnego powodu – przecież wlewaliśmy go do naszych własnych żołądków, aby uzyskać określoną reakcję własnego organizmu. Niekiedy chwilowo ułatwiało to nam przebywanie w towarzystwie lub łagodziło uczucie samotności.
Gdy jednak działanie alkoholu ustawało, zostawaliśmy z poczuciem jeszcze większego odtrącenia, oddzielenia od innych, z głębszym uczuciem „inności” i smutku.
Poczucie winy z powodu pijaństwa czy naszego zachowania się w trakcie picia pogłębiało nasze przekonanie, że jesteśmy wyrzutkami społeczeństwa. Czasem zaczynaliśmy się nawet po cichu bać czy naprawdę wierzyć, że zasługujemy na ostracyzm z powodu naszego postępowania. „Może myślało wielu z nas – naprawdę jestem poza społeczeństwem”. (Być może przypominacie sobie to uczucie z czasów ostatniego ciężkiego „kaca” czy wielkiego pijaństwa).
Samotna droga przed nami wydawała się posępna, ciemna i nie mająca końca; zbyt bolesna, by o niej mówić, toteż wkrótce znowu zaczynaliśmy pić po to, by o niej nie myśleć.
Chociaż niektórzy z nas zwykle pili w samotności nie można powiedzieć, że w okresie naszego czynnego alkoholizmu brakowało nam zupełnie towarzystwa. Wokół nas byli ludzie, widzieliśmy ich, słyszeliśmy i dotykaliśmy. Lecz naprawdę ważne rozmowy toczyliśmy przeważnie w duchu, z samym sobą. Sądziliśmy bowiem, że nikt nie potrafi nas zrozumieć. Poza tym, biorąc pod uwagę naszą opinię o sobie, wcale nie byliśmy pewni, czy chcemy, by ktokolwiek nas zrozumiał.
Nic więc dziwnego, że jesteśmy tak zaskoczeni, gdy po raz pierwszy słyszymy, jak szczerze i swobodnie mówią o sobie niepijący alkoholu w AA. Ich opowieści o pijackich eskapadach, o tajonych obawach i samotności wstrząsają nami jak grom z jasnego nieba.
Zrazu, nie wierząc własnym uszom, dochodzimy do wniosku. że nie jesteśmy sami. Że w końcu nie jesteśmy tak całkiem odmienni od wszystkich innych ludzi.
Krucha skorupa ochronnego i lękliwego egocentryzmu, w której przebywaliśmy pęka pod wpływem szczerości innych niepijących alkoholików. Jeszcze nie potrafimy tego wyrazić słowami, ale już czujemy poczucie przynależności i samotność zaczyna się szybko rozpraszać.
Ulga to zbyt słabe słowo na określenie tego pierwszego uczucia zmieszanego ze zdumieniem, a nawet z przerażeniem. Czy to możliwe? Czy tak będzie? Ci z nas, którzy trwają w trzeźwości w AA już od kilku lat mogą zapewnić każdego „nowego”, obecnego na spotkaniu AA, że to możliwe, że tak jest rzeczywiście. I że to będzie trwało. Nie jest to jeszcze jeden z wielu błędnych startów, jakie zdarzały się nam aż nazbyt często. Nie jest to jeszcze jeden wybuch radości, po którym przychodzi bolesne rozczarowanie.
W rzeczywistości, w miarę przybywania co roku ludzi, którzy wrócili do trzeźwości dzięki AA, mamy coraz bardziej przekonujący, naoczny dowód, że można naprawdę na trwale wyrwać się z samotności alkoholizmu.
Niemniej przezwyciężenie długoletniej, mocno w nas tkwiącej podejrzliwości i innych mechanizmów obronnych nie może być kwestią jednego dnia. Za bardzo jesteśmy przyzwyczajeni czuć się i postępować tak, jakbyśmy byli nierozumiani i niekochani – chociaż naprawdę wcale tak nie musiało być. Przecież przywykliśmy zachowywać się tak jak samotnicy. Toteż gdy po raz pierwszy przestajemy pić, niektórzy z nas potrzebują trochę czasu i praktyki, aby przełamać samotność, która stała się naszą drugą naturą. Chociaż zaczynamy wierzyć, że już nie jesteśmy sami, czasem czujemy się i postępujemy jak dawniej.
Nie wiemy, jak sięgać po przyjaźń, a także jak ją przyjmować, gdy jest nam ofiarowana. Nie jesteśmy pewni, jak się to robi i czy nam się to uda. W dodatku wciąż może wlec się za nami zgromadzony, przytłaczający ciężar lat pełnych obaw. Toteż, gdy zaczynamy się czuć samotni – a do tego nie musimy być samotni w dosłownym, fizycznym tego słowa znaczeniu — łatwo możemy ulec starym nawykom i mirażowi ukojenia w kieliszku.
Czasami, niektórzy z nas odczuwają pokusę, żeby się poddać i wrócić do dawnego trybu życia, do dawnej niedoli. Tamto życie i tamtą niedolę przynajmniej znamy i nie musielibyśmy zbytnio się trudzić, by wrócić do doświadczeń z czasów, kiedy piliśmy.
Ktoś komuś opowiedział w grupie AA, że od wieku nastolatka do czterdziestki picie wypełniało mu cały czas, toteż nie miał okazji nauczyć się rzeczy,jakich zazwyczaj uczy się mężczyzna dorastając.
Teraz ma czterdzieści lat i przestał pić. O ile jednak doskonale potrafił pić i „rozrabiać”, to nigdy nie nauczył się żadnego zawodu i nie miał pojęcia o wielu sprawach z życia towarzyskiego. „To okropne – mówił – ale nie wiedziałem, jak poprosić dziewczynę o spotkanie, czy jak się zachować na randce! Stwierdziłem też, że nie ma żadnych kursów na temat: «Co się robi na randce» dla czterdziestoletnich kawalerów, którzy wcześniej się tego nie nauczyli”.
Tego wieczoru spotkanie AA rozbrzmiewało wyjątkowo serdecznym śmiechem – wielu z obecnych potrafiło wczuć się w jego sytuację, bo sami doświadczyli przeżyć tego rodzaju. Gdy w wieku lat czterdziestu (a dziś nawet dwudziestu) odczuwamy takie niestosowne skrępowanie, moglibyśmy pomyśleć, że jesteśmy patetyczni a nawet groteskowi -gdyby nie te pokoje spotkań AA wypełnione członkami bractwa pełnymi zrozumienia dla nas. Bo przecież sami odczuwali takie obawy, a teraz mogą nawet pomóc nam spojrzeć na sprawę z poczuciem humoru. Możemy więc uśmiechnąć się i znowu próbować, aż nam się uda. Nie musimy już rezygnować, ukrywając wstyd przed innymi ani wracać do dawnych, beznadziejnych prób szukania pewności siebie w towarzystwie pijąc, co w rezultacie przynosiło nam samotność. Podaliśmy tu krańcowy przykład tego uczucia, kiedy nie wiemy jak się zachować, gdy weźmiemy kurs na trzeźwość. Przykład ten pokazuje jak niebezpiecznie zagubieni moglibyśmy się czuć, gdybyśmy płynęli sami – mielibyśmy jedną szansę na milion, że podróż zakończy się pomyślnie.
Ale teraz wiemy, że nie musimy płynąć samotnie. Rozsądniej, bezpieczniej i pewniej jest odbyć tę podróż w towarzystwie całej radosnej floty zmierzającej w tym samym kierunku. Nie ma się czego wstydzić, że korzystamy z pomocy, bo wszyscy pomagamy sobie wzajemnie.
Nie jest tchórzostwem korzystać z pomocy przy wydobywaniu się z alkoholizmu, tak samo, jak nie jest tchórzostwem posługiwanie się kulą, gdy ma się złamaną nogę. Dla ludzi, którzy jej potrzebują i widzą jej przydatność, kula jest wspaniałym wynalazkiem.
Czy rzeczywiście można się doszukać heroizmu w ślepcu, który potyka się i szuka drogi wyciągniętymi rękami – tylko dlatego, że odmawia on pomocy, którą mógłby łatwo otrzymać?
Niemądre ryzykanctwo – nawet wtedy, gdy jest zupełnie niepotrzebne – niekiedy zyskuje niezasłużony poklask. Chwalić i podziwiać należy raczej wzajemną pomoc ponieważ zawsze daje ona lepsze rezultaty.
Nasze własne doświadczenie w zachowaniu trzeźwości w przemożny sposób potwierdza mądrość wykorzystywania wszelkiej pomocy w wychodzeniu z nałogu picia. Mimo silnego pragnienia i potrzeby nikomu z nas nie udało się tego dokonać na własną rękę. Rzecz jasna, że gdyby to było możliwe nie mielibyśmy potrzeby zwracania się o pomoc do AA, psychiatry czy gdzie indziej. Ponieważ nikt nie może być absolutnie sam, ponieważ wszyscy w większym lub mniejszym stopniu przynajmniej w zakresie pewnych dóbr i usług – jesteśmy zależni od innych stwierdziliśmy, iż rzeczą rozsądną będzie przyjąć istniejący stan rzeczy i działać w jego ramach zdążając do realizacji tak ważnego przedsięwzięcia, jakim jest przezwyciężenie własnego czynnego alkoholizmu.
Jak się wydaje, myśli o alkoholu łatwiej i bardziej podstępnie wpełzają nam do mózgu, gdy jesteśmy sami. Gdy w samotności poczujemy ochotę wypicia czegoś, pragnienie to jest bardzo silne i pojawia się bardzo szybko.
Tego rodzaju myśli i pragnienia występują znacznie rzadziej, gdy jesteśmy w towarzystwie innych ludzi, zwłaszcza niepijących. A jeśli już występują, to w znacznie słabszym stopniu, pozwalającym je łatwiej odsunąć od siebie, gdy znajdujemy się pośród innych członków AA.
Nie zapominamy, że niemal każdy potrzebuje od czasu do czasu trochę samotności,czasu dla siebie,żeby zebrać myśli, uporządkować sprawy, coś zrobić, rozwiązać swe prywatne problemy, czy też wytchnąć od napięć dnia. Stwierdziliśmy jednak, jak niebezpiecznie jest zbytnio ulegać chęci pozostawania w samotności.
Rzecz jasna, że chęć wypicia kieliszka może przyjść nawet na spotkaniu AA, tak jak można poczuć się samotnym w tłumie. Lecz znacznie łatwiej będzie nam odeprzeć to pragnienie, gdy jesteśmy w towarzystwie innych członków AA, niż gdy siedzimy sami w pokoju czy ustronnym kącie spokojnego, pustego baru.
Gdy za towarzysza rozmowy mamy tylko siebie, wówczas zaczynamy mówić jakby w kółko to samo. Nie ma nikogo, kto wniósłby do rozmowy element rozsądku. Usiłowanie odwiedzenia siebie od chęci wypicia kieliszka przypomina próbę autohipnozy. Często jest równie bezskuteczne jak próba wyperswadowania klaczy, żeby nie urodziła źrebięcia, gdy nadejdzie czas porodu.
Dlatego też, radząc unikać uczucia zmęczenia i głodu,często przypominamy jeszcze o innym niebezpieczeństwie, łącząc trzy przestrogi: „Nie dopuszczaj do zbytniego zmęczenia, głodu i samotności”.
Sprawdźcie tę radę!
Gdy tylko przyjdzie chętka wypicia, zastanów się przez chwilę. Najprawdopodobniej właśnie stwierdzisz, że jesteś w jednej z trzech wysoce ryzykownych sytuacji: przemęczenia, głodu i samotności.
A wówczas natychmiast odezwij się do kogoś. W ten sposób przestaniesz przynajmniej czuć się samotnie.