CODZIENNE REFLEKSJE
..WOLNOŚĆ BYCIA SOBĄ
Jeśli ten etap naszego rozwoju przychodzi nam z wielkim trudem, to już w połowie drogi zadziwią nas osiągnięte rezultaty. Poznamy nową wolność i nowe szczęście.
ANONIMOWI ALKOHOLICY, STR.72
Moja pierwsza prawdziwa wolność polega na tym, że nie muszę dziś pić alkoholu. Jeśli naprawdę będę tego chciał, to zajmę się pracą nad Dwunastoma Krokami – i dzięki temu spływać będzie na mnie szczęście wolności, niekiedy od razu, kiedy indziej nieco wolniej. Z czasem zaznam wielu różnych odmian wolności, i uświadomienie ich sobie znów przyniesie mi nowe szczęście. Dziś akurat zaznałem wolności bycia sobą. Dysponuję wolnością bycia lepszym sobą niż kiedykolwiek przedtem.
JAK TO WIDZI BILL– s 138
Dwie drogi dla weterana
Założyciele wielu grup będą należeć do jednej z dwóch kategorii, określanych w żargonie AA jako „czcigodni mężowie zaufania” i „krwawiący diakoni”.
„Mąż zaufania” uznaje mądrość zbiorowej decyzji grupy i nie żywi urazy z powodu utraty statusu założyciela. Jego opinie, oparte na sporym doświadczeniu, są głębokie i mądre, a jednocześnie potrafi on trzymać się na uboczu spokojnie czekając na to co czas przyniesie.
„Krwawiący diakon” jest natomiast nadal przekonany, że grupa nie może się obejść bez niego. Nieustannie użalając się nad sobą, zabiega o ponowny wybór. W mniejszym lub większym stopniu przeżywa to niemal każdy starszy stażem uczestnik naszej wspólnoty. Na szczęście większość potrafi to przetrwać, zostając w końcu „mężami zaufania”.
I właśnie oni stają się rzeczywistymi i trwałymi liderami, przewodnikami AA.
Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji, str. 135
DZIEŃ PO DNIU
Radzenie sobie ze stresem
Czasami odczuwamy stres – niepokój, rozdrażnienie, ból. Nie możemy myśleć jasno. Martwimy się i zastanawiamy, co jest nie tak. Pomyśl o geologii ziemi: zanim powstały góry, w ziemi panowało napięcie, ciśnienie wewnętrzne; coś musiało się zmienić. Tak samo jest z nami. Zanim nastąpi w nas zmiana, odczuwamy stres. Ale jeśli będziemy kontynuować pracę nad Krokami, pracować z innymi i uczestniczyć w spotkaniach, pewnego dnia odkryjemy, że zmieniliśmy się na lepsze.
Czy uczę się radzić sobie ze stresem?
Siło Wyższa, pomóż mi pamiętać o tym, kim chcę się stać; pomóż mi pozostać wiernym w chwilach stresu.
Zmienię dziś sposób, w jaki radzę sobie ze stresem, poprzez …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Siła Wyższa nie ma ograniczeń – droga duchowa
Jedno ze starożytnych powiedzeń głosi, że „z Bogiem wszystko jest możliwe”. To całkiem niezłe stwierdzenie, w które możemy twierdzić, że wierzymy, ale nie żyjemy tak, jakbyśmy wierzyli.
Tak naprawdę chodzi o to, że Bóg istnieje poza warunkami i ograniczeniami, które sprawiają, że nasze życie jest tak ograniczone. Im bardziej możemy wejść w świadomy kontakt z Bogiem, tym więcej wolności i mocy doświadczymy.
Można powiedzieć, że cały prawdziwy ludzki postęp ma ten sam porządek. Każdy postęp w nauce naprawdę ujawnia więcej informacji o Bogu i wszechświecie. Zawsze odkrywamy nowe możliwości dla ludzkości, gdy poszerzamy granice wiedzy.
Naszym najpoważniejszym opóźnieniem jest nauka rozumienia samych siebie i siebie nawzajem. Z pokorą uświadamiamy sobie, że idee, których używamy w programie Dwunastu Kroków, istnieją od wieków. W obliczu niemożnosci do rozwiązania problemów musimy pamiętać, że Bóg może je rozwiązać, jeśli tylko o to poprosimy.
Podążę dziś za starą ideą pracy tak, jakby wszystko zależało ode mnie i wiary tak, jakby wszystko zależało od Boga.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Nie można planować przyszłości na podstawie przeszłości. – Edmund Burke
Wypróbowaliśmy to, jak żyliśmy. Uczciwie spojrzeliśmy na nasze życie. Zobaczyliśmy, że alkohol i inne narkotyki kontrolowały nasze życie. Spotkaliśmy innych, którzy nas rozumieli. Uwierzyliśmy, że Siła większa od nas samych może nam pomóc. Oddaliśmy naszą wolę i nasze życie w ręce tej Siły. W ten sposób nauczyliśmy się, że życie nie toczy się w przeszłości ani w przyszłości. Znajdujemy nasz program w teraźniejszości.
Modlitwa na dziś: Modlę się, abym zostawił przeszłość w przeszłości. Modlę się, abym wchodził w każdą chwilę z moją Siłą Wyższą.
Działanie na dziś: Do przeszłości wracamy tylko wtedy, gdy opowiadamy swoją historię. Dzisiaj opowiem komuś swoją historię. Powiem, co naprawdę się wydarzyło. Powiem, jak teraz wygląda moje życie.
JĘZYK WYZWOLENIA
Nie uciekaj od życia.
Jakże często wraz z pojawieniem się jakiegoś problemu pojawia się myśl, że odkładając życie na później przyczynimy się w pozytywny sposób do jego rozwiązania. Gdy nie układa się w naszym związku, gdy stoimy przed podjęciem ważnej decyzji, gdy jesteśmy w depresji, może zdarzyć się, że przestajemy zajmować się życiem, a zaczynamy zadręczać się obsesyjnymi myślami.
Zaniechanie życia lub codziennych obowiązków dokłada do problemu i opóźnia znalezienie przez nas rozwiązania.
Często rozwiązanie przychodzi wtedy, kiedy odpuszczamy sobie dany problem na tyle, żeby zająć się naszym życiem, powrócić do codziennych zadań i przestać obsesyjnie koncentrować się na danym problemie. Nawet jeżeli czasami nie czujemy, że odpuściliśmy lub że możemy odpuścić sobie dany problem, możemy zachować się „jak gdyby”, a to pomoże nam osiągnąć stan pożądanego „oderwania się”.
Nic musisz inwestować całej swojej siły w problemy. Możesz przenieść punkt ciężkości z problemów, koncentrując się na życiu i ufając, że w ten sposób zbliżysz się do rozwiązania.
Dzisiaj będę dalej żył swoim życiem i przestrzegał ustalonego porządku. Będę decydował tak często, jak to konieczne, o porzuceniu obsesyjnego myślenia odnośnie problematycznych kwestii. Jeżeli nie mam ochoty, żeby sobie odpuścić daną sprawę, będę zachowywał się „jak gdybym” to właśnie zrobił dopóty, dopóki moje uczucia nie zaczną pokrywać się z moim zachowaniem.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Tradycja Piąta
„Każda grupa ma jeden główny cel: nieść posłanie alkoholikowi, który wciąż jeszcze cierpi”.
„JEŚLIŚ Szewcem został, wytrwaj w szewstwie”. Lepiej robić jedną rzecz znakomicie, niż wiele rzeczy kiepsko. Oto istota Piątej Tradycji. Na niej opiera się jedność naszej wspólnoty. Samo istnienie wspólnoty zależy od przestrzegania tej zasady.
Anonimowych Alkoholików można porównać do zespołu naukowców pracujących nad lekarstwem na raka. Od ich zgodnej współpracy zależy los cierpiących na tę chorobę. To prawda, że każdy lekarz w takiej grupie ma swoje własne ambicje i zainteresowania naukowe. Każdy z nich nie kiedy chciałby się poświęcić swojej wybranej dziedzinie zamiast pracować tylko dla zespołu. Gdyby jednak wpadli na trop prowadzący do lekarstwa i gdyby stało się dla nich oczywiste, że tylko dzięki wspólnym wysiłkom mogą je wynaleźć wówczas każdy z nich czułby się zobowiązany poświęcić się całkowicie walce z rakiem. Wobec perspektywy tak wspaniałego odkrycia każdy uczony odsunąłby na bok inne ambicje i to bez względu na ogrom osobistych wyrzeczeń.
Dokładnie takie samo zobowiązanie mają członkowie AA, którzy przecież dowiedli, że potrafią pomóc ludziom nadmiernie pijącym skuteczniej niż ktokolwiek inny. Wyjątkowa umiejętność identyfikowania się z nowicjuszem oraz pomaganie mu w zdrowieniu w żadnej mierze nie zależy od wykształcenia Anonimowego Alkoholika, jego elokwencji czy też innych specjalnych uzdolnień.
Liczy się jedynie to, że jest on alkoholikiem, który znalazł klucz do trzeźwości. Alkoholicy z łatwością przekazują sobie wzajemnie doświadczenia związane z chorobą i zdrowieniem. Jest to dar Boży dla nas, a przekazywanie go innym, nam podobnym, jest tym właśnie celem, który ożywia Anonimowych Alkoholików na całym świecie.
Istnieje jeszcze jeden powód, dla którego AA ma tylko jeden cel. Wspaniały paradoks AA polega na tym, iż zdaje my sobie sprawę, że nie zdołamy utrzymać na dłużej cennego daru trzeźwości, jeżeli nie będziemy przekazywać go dalej. Gdyby zespół lekarzy wpadł na trop leku antyrakowego, ale w rezultacie indywidualizmu i egoizmu zaprzepaściłby tę szansę, każdy z członków zespołu mógłby mieć wyrzuty sumienia. Lecz niepowodzenie to nie zagrażałoby życiu i zdrowiu każdego z nich. Nam zaś, jeśli tylko zaniedbamy ludzi, którzy wciąż jeszcze cierpią, grozi nieustające niebezpieczeństwo utraty życia oraz zdrowia fizycznego i psychicznego. Tak więc wobec przymusu ocalenia samych siebie, poczucia obowiązku i miłości nasza wspólnota doszła do wniosku, że ma tylko jedno i wyłącznie jedno szczytne zadanie: nieść posłanie AA tym wszystkim, którzy nie wiedzą, że mają wyjście.
Słuszność ograniczenia się przez AA do jednego tylko celu dobrze ilustruje opowieść jednego z członków wspólnoty:
„Pewnego dnia, czując jakiś nieokreślony niepokój, po myślałem, że dobrze byłoby zrobić coś w ramach Dwunastego Kroku. Może powinienem jakoś się zabezpieczyć przed pijacką wpadką. Najpierw trzeba było znaleźć jakiegoś pijaka, z którym mógłbym popracować.
Pojechałem więc metrem do szpitala miejskiego, gdzie spytałem doktora Silkwortha, czy ma kogoś odpowiednie go. «W zasadzie nie ma nic obiecującego – odpowiedział doktor – jest tylko jeden facet na trzecim piętrze, z którym
można by spróbować. Ale to wściekle twardy Irlandczyk. Nigdy nie spotkałem nikogo równie zawziętego. Wykrzykuje, że gdyby wspólnik lepiej go traktował, a żona przestała się go czepiać szybko sam by się uporał z piciem. Właśnie przeszedł ciężkie delirium tremens, jest jeszcze trochę zamroczony i bardzo podejrzliwy wobec każdego. Nie wygląda to najlepiej, prawda? Ale rozmowa z nim może tobie samemu pomóc, więc spróbuj, a zobaczysz co to da».
Wkrótce siedziałem przy łóżku, na którym leżał mocno zbudowany mężczyzna. Zdecydowanie nieprzyjazny wpatrywał się we mnie oczyma przypominającymi ledwie widoczne szczeliny w czerwonej i zapuchniętej twarzy. Doktor miał rację; rzeczywiście nie wyglądał najlepiej. Jednak opowiedziałem mu własną historię. Wyjaśniłem mu, jak wspaniałą mamy wspólnotę i jak dobrze się rozumiemy między sobą. Położyłem szczególny nacisk na beznadziejność pijackiego stanu. Upierałem się przy tym, że tylko nieliczni pijacy mogą wydobrzeć na własną rękę, ale w naszych grupach możemy razem zdziałać znacznie więcej niż ktokolwiek z nas z osobna. Przerwał mi drwiąc z tego i zapewnił, że sam poradzi sobie ze swoją żoną, ze swoim wspólnikiem i ze swoim alkoholizmem. Po czym z sarkazmem w głosie zapytał: Ciekawe ile te twoje machinacje kosztują?
Ucieszyłem się, że mogłem odpowiedzieć: »Nic, wszystko jest darmo.«
Wtedy zapytał: »A co ty z tego masz?«
Oczywiście moja odpowiedź brzmiała: »Własną trzeźwość i bardzo szczęśliwe życie.«
Wciąż wątpiąc zapytał: »Czy naprawdę chcesz powiedzieć, że jesteś tu tylko i wyłącznie po to, by spróbować pomóc mnie pomagając równocześnie samemu sobie?«
»Tak – odpowiedziałem. – Jest dokładnie tak. Nic się za tym nie kryje.«
Następnie z pewnym wahaniem, zacząłem mówić o duchowej stronie naszego programu. Jakże zmroził mnie ten pijus! Gdy tylko wymieniłem słowo »duchowy«, natychmiast na mnie skoczył: »No tak! Teraz rozumiem. Nawracasz na wiarę jakiejś przeklętej sekty. Wyszło szydło z worka. A mówiłeś, że nic się za tym nie kryje. Należę do wielkiego Kościoła, który znaczy dla mnie wszystko. A ty masz czelność przychodzić tu i mówić mi o religii.«
Dzięki Bogu, przyszła mi do głowy odpowiedź, która przemówiła do niego. Opierała się ona całkowicie na zasadzie jedynego celu AA. »Jesteś wierzący – powiedziałem. – Być może twoja wiara jest dużo głębsza niż moja. Na pewno jesteś bardziej ode mnie kompetentny w sprawach religijnych. Dlatego też na temat religii nic nie mogę ci powiedzieć. Nie chcę nawet próbować. Założę się również, że potrafiłbyś przytoczyć mi doskonałą definicję pokory. Jednakże na podstawie tego, co sam powiedziałeś mi o sobie, o swoich problemach, oraz o tym, jak je zamierzasz rozwiązać – widzę, jak sądzę, w czym rzecz.«
»W porządku – odpowiedział. – Wal prosto z mostu.«
»Otóż jak mi się wydaje – rzekłem – jesteś zarozumiałym Irlandczykiem, który sądzi, że może wszystkim i wszystkimi dyrygować.«
To nim naprawdę wstrząsnęło. Gdy się nieco uspokoił, zaczął słuchać moich wyjaśnień o tym, że pokora jest najważniejszym kluczem do trzeźwości. W końcu zrozumiał, że nie próbuję zmienić jego przekonań religijnych, a raczej pomóc mu znaleźć w jego własnej religii łaskę potrzebną do wyzdrowienia. Odtąd zapanowało między nami zrozumienie.
A teraz – konkluduje opowiadający tę historię – wyobraźcie sobie, że musiałbym prowadzić tę rozmowę na gruncie jakiegoś konkretnego wyznania. Albo musiałbym powiedzieć, że AA potrzebuje dużo pieniędzy. Albo że jesteśmy zaangażowani w działalność szkoleniową, leczniczą i rehabilitacyjną. Przypuśćmy, że obiecałbym mu pomóc w sprawach rodzinnych i zawodowych. Czym by się to skończyło? Oczywiście niczym”.
Po latach ten twardy Irlandczyk lubił mawiać: „Mój sponsor sprzedał mi tylko jeden pomysł: był to pomysł na trzeźwość. W owym czasie nie kupiłbym nic innego”.