CODZIENNE REFLEKSJE
POZNAJ BOGA, A ZAZNASZ SPOKOJU
To oczywiste ze życie z głęboką uraza i złością prowadzi nieuchronnie do poczucia pustki wewnętrznej i nieszczęścia… Szczególnie dla alkoholika, którego nadzieja tkwi w rozwijania i pogłębianiu życia duchowego, zachowanie uraz i złości jest zazwyczaj fatalne.
Anonimowi Alkoholicy str. 57
Poznając Boga, zaznajesz spokoju. Bez Boga – nie ma spokoju.
JAK TO WIDZI BILL– s 135
W klęsce nasze zwycięstwo
Przekonany, że nigdy nie mógłbym zajmować drugorzędnej pozycji – i przysięgając sobie, że nigdy się na nią nie zgodzę – uważałem, że muszę dominować we wszystkim, czego się tknę – czy to w pracy, czy w zabawie. Kiedy ta pociągająca recepta na dobre życie zaczęła się sprawdzać – zgodnie z moim ówczesnym rozumieniem sukcesu -wprost upajałem się szczęściem.
Gdy jednak niektóre moje przedsięwzięcia kończyły się niepowodzeniem, to ogarniała mnie uraza i wpadałem w depresję – i stany te uleczyć mógł jedynie następny triumf. Tak więc bardzo wcześnie nauczyłem się oceniać wszystko w kategoriach zwycięstwa lub klęski – innymi słowy: „wszystko albo nic”. Przyjemność i satysfakcję sprawiało mi tylko wygrywanie.
Tylko bezwarunkowa kapitulacja umożliwia nam podjęcie pierwszych kroków w kierunku wyzwolenia i odzyskania siły Przyznanie się do bezsilności okazuje się w rezultacie solidnym fundamentem, na którym można budować szczęśliwe i wartościowe życie.
1.Grapevine, styczeń 1962
2.Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji, str. 23
DZIEŃ PO DNIU
Oddając to każdego dnia
Talent, bohaterstwo i atrakcyjność fizyczna. Chociaż społeczeństwo podziwia takie cechy, nie liczą się one zbytnio, jeśli chodzi o naszą najważniejszą pracę w ramach Dwunastego Kroku. Praca ta czerpie ze wszystkich naszych talentów i mocy, ale w sposób subtelny, ciepły i osobisty.
Z pomocą naszej Siły Wyższej rozwijamy moc łagodzenia, sugerowania, znoszenia i kochania. Spotkania w ramach Kroku Dwunastego, które mają miejsce każdego dnia, są ważniejsze niż praca męża stanu czy bohatera. Nasz program istnieje i rozwija się poprzez dawanie Dwunastego Kroku.
Czy rozdaję go każdego dnia?
Siło Wyższa, pomóż mi dostrzec radość bycia kochającym i ofiarnym.
Dzisiaj będę praktykował dawanie poprzez …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Zaufanie do innych – relacje osobiste
Niektórzy ludzie ufają innym zbyt mocno, podczas gdy inni zdają się nie ufać im wcale. Każda z tych postaw jest błędna i prowadzi do pewnego rodzaju kłopotów.
W miarę jak rozwijamy się w naszym programie Dwunastu Kroków, poznajemy prawdę o zaufaniu. Możemy ufać innym, jeśli nasze oczekiwania nie są zbyt wysokie. Musimy jednak pamiętać, że jako istoty ludzkie mogą nas zawieść. Jednak nierealistyczne jest również bycie podejrzliwym wobec wszystkich. Prawda jest taka, że większość ludzi nie chce nas dopaść ani skrzywdzić. Realizują swoje własne interesy, tak jak my musimy to robić.
W miarę rozwoju emocjonalnego dostrzegamy, że mamy mniej trudności z ufaniem innym. Nie stawiamy im już wygórowanych wymagań i nie nadwyrężamy ich cierpliwości do granic możliwości. Zdajemy sobie również sprawę, że wiele razy możemy współpracować, mając na uwadze interesy wszystkich.
Będę dziś myśleć realistycznie o innych, uważając, by nie oczekiwać od nich zbyt wiele lub zbyt mało. Z pewnością nie będę oczekiwał od nich więcej, niż mógłbym oczekiwać od siebie.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
To, że wszystko jest inne, nie oznacza, że nic się nie zmieniło. – Irene Peter
Nasze życie bardzo się zmieniło, kiedy przestaliśmy pić i brać inne używki. Ale to dopiero początek. Musimy pójść dalej.
Nasze stare postawy mogą nas zabić, nawet jeśli już nie pijemy ani nie bierzemy narkotyków. Nazywa się to „suchym piciem”. Jeśli jesteśmy w stanie „suchego picia”, zmieniliśmy sposób, w jaki działamy, nie zmieniając sposobu, w jaki myślimy.
Nasz program pokazuje nam, jak zmienić sposób myślenia. Zmieniamy też sposób, w jaki traktujemy siebie i innych. Uczymy się żyć nowym życiem opartym na miłości i trosce.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi strzec się moich starych postaw. Pomóż mi się zmieniać.
Działanie na dziś: Wymienię cztery sposoby, w jakie się zmieniłem, ponieważ jestem trzeźwy. Wymienię cztery sposoby, w jakie jeszcze się nie zmieniłem.
JĘZYK WYZWOLENIA
Podejmij ryzyko. Nie przegap szansy.
Nie znaczy to, że powinniśmy pozwalać sobie na ewidentnie ryzykowne i brawurowe przedsięwzięcia, które obrócą się przeciwko nam. W zdrowieniu możemy pozwolić sobie na podejmowanie konstruktywnego ryzyka. Nie stać nas na to, by trwać w stanie paraliżu.
Nie musimy tkwić w martwym punkcie ze strachu przed popełnieniem błędu lub poniesieniem porażki. To normalne, że od czasu do czasu będziemy popełniali błędy i ponosili porażki. To część bycia człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Gwarancje sukcesu nie istnieją. Jeżeli czekamy na gwarancję powodzenia naszych przedsięwzięć, możemy spędzić większość życia na czekaniu.
Nie musimy wstydzić się ani pozwalać się zawstydzać innym za popełnianie błędów, nawet jeżeli są to osoby uczestniczące w procesie zdrowienia. Celem zdrowienia nie jest życie doskonałe. Celem zdrowienia jest życie, uczenie się na błędach i rozwój.
Podejmij ryzyko. Nie czekaj na gwarancje. Nie musimy słuchać sakramentalnego: „A nie mówiłem?”. Otrząśnij się po porażce i podążaj dalej w kierunku sukcesu.
Boże, pomóż mi podjąć zdrowe ryzyko. Pomóż mi uwolnić się od strachu przed porażką, jak i przed sukcesem. Pomóż mi uwolnić się od strachu przed życiem w całej pełni i zacząć doświadczać wszystkich aspektów tej wędrówki.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Tradycja Piąta
„Każda grupa ma jeden główny cel: nieść posłanie alkoholikowi, który wciąż jeszcze
cierpi”.
„JEŚLIŚ Szewcem został, wytrwaj w szewstwie”. Lepiej robić jedną rzecz znakomicie, niż wiele rzeczy kiepsko. Oto istota Piątej Tradycji. Na niej opiera się jedność naszej wspólnoty. Samo istnienie wspólnoty zależy od przestrzegania tej zasady.
Anonimowych Alkoholików można porównać do zespołu naukowców pracujących nad lekarstwem na raka. Od ich zgodnej współpracy zależy los cierpiących na tę chorobę. To prawda, że każdy lekarz w takiej grupie ma swoje własne ambicje i zainteresowania naukowe. Każdy z nich nie kiedy chciałby się poświęcić swojej wybranej dziedzinie zamiast pracować tylko dla zespołu. Gdyby jednak wpadli na trop prowadzący do lekarstwa i gdyby stało się dla nich oczywiste, że tylko dzięki wspólnym wysiłkom mogą je wynaleźć wówczas każdy z nich czułby się zobowiązany poświęcić się całkowicie walce z rakiem. Wobec perspektywy tak wspaniałego odkrycia każdy uczony odsunąłby na bok inne ambicje i to bez względu na ogrom osobistych wyrzeczeń.
Dokładnie takie samo zobowiązanie mają członkowie AA, którzy przecież dowiedli, że potrafią pomóc ludziom nadmiernie pijącym skuteczniej niż ktokolwiek inny. Wyjątkowa umiejętność identyfikowania się z nowicjuszem oraz pomaganie mu w zdrowieniu w żadnej mierze nie zależy od wykształcenia Anonimowego Alkoholika, jego elokwencji czy też innych specjalnych uzdolnień.
Liczy się jedynie to, że jest on alkoholikiem, który znalazł klucz do trzeźwości. Alkoholicy z łatwością przekazują sobie wzajemnie doświadczenia związane z chorobą i zdrowieniem. Jest to dar Boży dla nas, a przekazywanie go innym, nam podobnym, jest tym właśnie celem, który ożywia Anonimowych Alkoholików na całym świecie.
Istnieje jeszcze jeden powód, dla którego AA ma tylko jeden cel. Wspaniały paradoks AA polega na tym, iż zdaje my sobie sprawę, że nie zdołamy utrzymać na dłużej cennego daru trzeźwości, jeżeli nie będziemy przekazywać go dalej. Gdyby zespół lekarzy wpadł na trop leku antyrakowego, ale w rezultacie indywidualizmu i egoizmu zaprzepaściłby tę szansę, każdy z członków zespołu mógłby mieć wyrzuty sumienia. Lecz niepowodzenie to nie zagrażałoby życiu i zdrowiu każdego z nich. Nam zaś, jeśli tylko zaniedbamy ludzi, którzy wciąż jeszcze cierpią, grozi nieustające niebezpieczeństwo utraty życia oraz zdrowia fizycznego i psychicznego. Tak więc wobec przymusu ocalenia samych siebie, poczucia obowiązku i miłości nasza wspólnota doszła do wniosku, że ma tylko jedno i wyłącznie jedno szczytne zadanie: nieść posłanie AA tym wszystkim, którzy nie wiedzą, że mają wyjście.
Słuszność ograniczenia się przez AA do jednego tylko celu dobrze ilustruje opowieść jednego z członków wspólnoty:
„Pewnego dnia, czując jakiś nieokreślony niepokój, po myślałem, że dobrze byłoby zrobić coś w ramach Dwunastego Kroku. Może powinienem jakoś się zabezpieczyć przed pijacką wpadką. Najpierw trzeba było znaleźć jakiegoś pijaka, z którym mógłbym popracować.
Pojechałem więc metrem do szpitala miejskiego, gdzie spytałem doktora Silkwortha, czy ma kogoś odpowiednie go. «W zasadzie nie ma nic obiecującego – odpowiedział doktor – jest tylko jeden facet na trzecim piętrze, z którym
można by spróbować. Ale to wściekle twardy Irlandczyk. Nigdy nie spotkałem nikogo równie zawziętego. Wykrzykuje, że gdyby wspólnik lepiej go traktował, a żona przestała się go czepiać szybko sam by się uporał z piciem. Właśnie przeszedł ciężkie delirium tremens, jest jeszcze trochę zamroczony i bardzo podejrzliwy wobec każdego. Nie wygląda to najlepiej, prawda? Ale rozmowa z nim może tobie samemu pomóc, więc spróbuj, a zobaczysz co to da».
Wkrótce siedziałem przy łóżku, na którym leżał mocno zbudowany mężczyzna. Zdecydowanie nieprzyjazny wpatrywał się we mnie oczyma przypominającymi ledwie widoczne szczeliny w czerwonej i zapuchniętej twarzy. Doktor miał rację; rzeczywiście nie wyglądał najlepiej. Jednak opowiedziałem mu własną historię. Wyjaśniłem mu, jak wspaniałą mamy wspólnotę i jak dobrze się rozumiemy między sobą. Położyłem szczególny nacisk na beznadziejność pijackiego stanu. Upierałem się przy tym, że tylko nieliczni pijacy mogą wydobrzeć na własną rękę, ale w naszych grupach możemy razem zdziałać znacznie więcej niż ktokolwiek z nas z osobna. Przerwał mi drwiąc z tego i zapewnił, że sam poradzi sobie ze swoją żoną, ze swoim wspólnikiem i ze swoim alkoholizmem. Po czym z sarkazmem w głosie zapytał: Ciekawe ile te twoje machinacje kosztują?
Ucieszyłem się, że mogłem odpowiedzieć: »Nic, wszystko jest darmo.«
Wtedy zapytał: »A co ty z tego masz?«
Oczywiście moja odpowiedź brzmiała: »Własną trzeźwość i bardzo szczęśliwe życie.«
Wciąż wątpiąc zapytał: »Czy naprawdę chcesz powiedzieć, że jesteś tu tylko i wyłącznie po to, by spróbować pomóc mnie pomagając równocześnie samemu sobie?«
»Tak – odpowiedziałem. – Jest dokładnie tak. Nic się za tym nie kryje.«
Następnie z pewnym wahaniem, zacząłem mówić o duchowej stronie naszego programu. Jakże zmroził mnie ten pijus! Gdy tylko wymieniłem słowo »duchowy«, natychmiast na mnie skoczył: »No tak! Teraz rozumiem. Nawracasz na wiarę jakiejś przeklętej sekty. Wyszło szydło z worka. A mówiłeś, że nic się za tym nie kryje. Należę do wielkiego Kościoła, który znaczy dla mnie wszystko. A ty masz czelność przychodzić tu i mówić mi o religii.«
Dzięki Bogu, przyszła mi do głowy odpowiedź, która przemówiła do niego. Opierała się ona całkowicie na zasadzie jedynego celu AA. »Jesteś wierzący – powiedziałem. – Być może twoja wiara jest dużo głębsza niż moja. Na pewno jesteś bardziej ode mnie kompetentny w sprawach religijnych. Dlatego też na temat religii nic nie mogę ci powiedzieć. Nie chcę nawet próbować. Założę się również, że potrafiłbyś przytoczyć mi doskonałą definicję pokory. Jednakże na podstawie tego, co sam powiedziałeś mi o sobie, o swoich problemach, oraz o tym, jak je zamierzasz rozwiązać – widzę, jak sądzę, w czym rzecz.«
»W porządku – odpowiedział. – Wal prosto z mostu.«
»Otóż jak mi się wydaje – rzekłem – jesteś zarozumiałym Irlandczykiem, który sądzi, że może wszystkim i wszystkimi dyrygować.«
To nim naprawdę wstrząsnęło. Gdy się nieco uspokoił, zaczął słuchać moich wyjaśnień o tym, że pokora jest najważniejszym kluczem do trzeźwości. W końcu zrozumiał, że nie próbuję zmienić jego przekonań religijnych, a raczej pomóc mu znaleźć w jego własnej religii łaskę potrzebną do wyzdrowienia. Odtąd zapanowało między nami zrozumienie.
A teraz – konkluduje opowiadający tę historię – wyobraźcie sobie, że musiałbym prowadzić tę rozmowę na gruncie jakiegoś konkretnego wyznania. Albo musiałbym powiedzieć, że AA potrzebuje dużo pieniędzy. Albo że jesteśmy zaangażowani w działalność szkoleniową, leczniczą i rehabilitacyjną. Przypuśćmy, że obiecałbym mu pomóc w sprawach rodzinnych i zawodowych. Czym by się to skończyło? Oczywiście niczym”.
Po latach ten twardy Irlandczyk lubił mawiać: „Mój sponsor sprzedał mi tylko jeden pomysł: był to pomysł na trzeźwość. W owym czasie nie kupiłbym nic innego”.