Refleksje na dzień 7 maja

CODZIENNE REFLEKSJE

SZACUNEK DLA INNYCH

.. najtajniejsze zakątki naszej duszy odsłaniamy przed kimś, kto zrozumie ,ale nie poczuje się dotknięty. Zasadą jest być surowym wobec siebie, a zawsze delikatnym i rozważnym wobec innych.
Anonimowi Alkoholicy, str. 64

Z powyższego fragmentu czerpię lekcję o potrzebie szacunku dla innych. Muszę być gotów uczynić wszystko, żeby się wyzwolić, jeśli chcę znaleźć taki spokój ducha i umysłu, jakiego zawsze poszukiwałem. Niczego jednak nie wolno mi robić kosztem innych ludzi. W aowskiej drodze życia nie ma miejsca na egoizm.
Lepiej będzie, jeśli przystępując do Kroku Piątego wybiorę kogoś, z kim dzielę wspólne cele – istnieje bowiem ryzyko, że jeśli osoba, do której się zwrócę mnie nie zrozumie, to opóźni to mój postęp duchowy i może przyczynić się do nawrotu i zapicia. Dlatego też zanim dokonam wyboru osoby, której chcę zaufać, proszę Boga o przewodnictwo i wskazówki.


JAK TO WIDZI BILL– str. 127

Wytrwałość w modlitwie

Często lekceważymy poważną medytację i modlitwę, jako coś, co w gruncie rzeczy nie jest konieczne. Owszem, przyznajemy, że w krytycznych sytuacjach modlitwa może nam pomóc, ale z początku wielu z nas uznaje ją za dość tajemniczą praktykę osób duchownych, która dla nas może mieć co najwyżej drugorzędne znaczenie.

W AA przekonaliśmy się, że pożytki modlitwy nie mogą budzić wątpliwości. Pożytki te obejmują zarówno wiedzę jak i doświadczenie. Ci, którzy wytrwali w modlitwie zdobyli silę znacznie przewyższającą ich własną, oraz mądrość ponad miarę ich naturalnych zdolności. A także coraz większy spokój umysłu pozwalający zdecydowanie stawić czoło najtrudniejszym problemom.

Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji
1.str. 96
2.str. 103-104


DZIEŃ PO DNIU

Powrót do zdrowia psychicznego
Dla większości z nas bycie prostym było zawsze bardzo trudne i bardzo poważne. Niektórym z nas uświadomienie sobie tego zajęło więcej czasu. Punktem kulminacyjnym naszego szaleństwa była próba udowodnienia, że w jakiś sposób jesteśmy inni, w jakiś sposób możemy wymigać się od wymaganej pracy, w jakiś sposób możemy znaleźć łatwiejsze, łagodniejsze wyjście niż program Dwunastu Kroków.
Wszystkie te próby i błędy z narażeniem życia. Nasze „szaleństwo” jest czasami ekstremalne i nie jest niczym innym jak pobudką duchową. Wskazówki od naszej Siły Wyższej mogą przywrócić nam rozsądek.

Czy moje szaleństwo jest już za mną?

Siło Wyższa, pomóż mi nauczyć się, jak powrócić do zdrowia psychicznego. Naucz mnie żyć w świecie wolnym od narkotyków.
Zrealizuję dziś mój program przez . . .


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Czy miałem dysfunkcyjną rodzinę? Uzdrawianie przeszłości.
Wiele słyszymy o długoterminowych skutkach dorastania w dysfunkcyjnej rodzinie. W rzeczywistości wielu alkoholików ma gorzkie wspomnienia związane z piciem ich własnych rodziców i może czuć, że spowodowało to niepotrzebną deprywację i nieszczęście.
Niezależnie od tego, czy nasze rodziny były dysfunkcyjne, czy nie, musimy zgodzić się, że większość naszych rodziców robiła wszystko, co w ich mocy. Nie możemy przywrócić przeszłości – ani oni nie mogą – i najlepiej jest ją uwolnić, wybaczyć i zapomnieć. Naszą najmądrzejszą drogą jest wykorzystanie narzędzi programu do osiągnięcia dojrzałości i dobrego samopoczucia, które przyniosą szczęście w naszym własnym życiu. Nie stanie się tak jednak, jeśli będziemy wierzyć, że dorastanie w dysfunkcyjnym domu trwale nas upośledziło.
W naszej wspólnocie możemy znaleźć niezliczone przykłady osób, które wykorzystały Dwanaście Kroków do przezwyciężenia wszelkiego rodzaju emocjonalnych i fizycznych ułomności. Kiedy zaczynamy myśleć, że coś w naszej przeszłości jest trwałym upośledzeniem, spotykamy innych ludzi, którzy przeżyli te same gorzkie doświadczenia i żyją pełnią życia. Usunęli wraki swojej przeszłości, aby mądrze budować przyszłość.
Będę dziś pamiętać, że nie jestem związany ani ograniczony niczym, co kiedykolwiek mi zrobiono lub powiedziano. Zmierzę się z tym dniem z pewnością siebie i poczuciem oczekiwania, wiedząc, że jestem naprawdę szczęśliwą osobą z wieloma powodami do wdzięczności.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Tak żyj, abyś nie wstydził się sprzedać rodzinnej papugi miejskim plotkom. – Will Rogers

Sekrety pomagają nam chorować. W czasach, gdy piliśmy i zażywaliśmy, robiliśmy rzeczy, z których nie byliśmy dumni. Żyliśmy w sekretnym świecie, którego się wstydziliśmy. To część siły uzależnienia. Nasze zachowanie i nasze sekrety trzymały nas w pułapce. Zdrowienie oferuje nam wyjście z tego sekretnego świata. W naszych grupach dzielimy się naszymi sekretami i tracą one nad nami władzę. Mogą istnieć rzeczy, o których wstydzimy się mówić w grupie. Kiedy dzielimy się tymi rzeczami w naszym Piątym Kroku, tracą one nad nami władzę.
Mamy nowe życie, o którym nie wstydzimy się mówić. Kiedy odchodzi wstyd, w naszych sercach pojawia się duma. Wiemy, że jesteśmy dobrymi ludźmi!

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi prowadzić dobre życie.

Działanie na dziś: Czy mam jakieś sekrety, które mi przeszkadzają? Czy muszę zrobić Piąty Krok? Jeśli tak, wybiorę datę – dzisiaj.


JĘZYK WYZWOLENIA

Wyzbycie się strachu
Strach jest podstawą współuzależnienia. Może skłaniać nas do kontrolowania sytuacji albo zaniedbywania siebie samych. Wielu z nas odczuwa strach od tak dawna, że nawet nie utożsamia swoich odczuć ze strachem. Jesteśmy przyzwyczajeni do uczucia zdenerwowania i niepokoju. Wydaje się to czymś normalnym.
Spokój i wyciszenie się są niepokojące.
Może kiedyś strach był czymś adekwatnym i użytecznym.
Być może uciekaliśmy się do strachu, aby ochronić samych siebie, w taki sam sposób, w jaki żołnierze podczas wojny wykorzystują strach, aby przetrwać. Jednakże obecnie, podczas zdrowienia, funkcjonujemy inaczej.
Nadszedł czas, aby podziękować naszym starym strachom za to, że pomogły nam przetrwać. Pomachajmy im na poże- gnanie. Powitajmy spokój, zaufanie, akceptację i bezpieczeństwo. Nie potrzebujemy więcej tyle strachu. Możemy udzielić głosu zdrowym obawom i pozbyć się całej reszty.
Teraz możemy stworzyć dla siebie poczucie bezpieczeństwa. Jesteśmy teraz bezpieczni. Podjęliśmy się zobowiąza- nia, aby zatroszczyć się o siebie. Możemy zaufać i pokochać siebie.
Boże, pomóż mi uwolnić się od potrzeby trwania w strachu. Zamień to na potrzebę spokoju. Pomóż mi usłuchać zdrowych obaw i zrezygnować z reszty.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Krok Piąty

„Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów”
KAŻDY z Dwunastu Kroków zaleca przeciwstawienie się władzy naturalnych popędów, każdy ściąga nasze wybujałe JA bliżej ziemi. Dla broniącej się przed ukróceniem miłości własnej Piąty Krok jest jednym z najtrudniej szych. Ale najprawdopodobniej żaden inny Krok nie jest równie ważny dla utrzymania długofalowej trzeźwości i spokoju umysłu.

Doświadczenie AA nauczyło nas, że nie możemy żyć samotnie z gnębiącymi nas problemami i skazami charakteru, które powodują lub zaostrzają te problemy. Kiedy dzięki Czwartemu Krokowi udaje się nam rzucić światło na całą naszą przeszłość i wszystkie jej zakamarki, dostrzegając z ulgą sprawy, o których chcieliśmy zapomnieć, kiedy już uświadomiliśmy sobie, w jaki sposób chore myślenie i złe uczynki wyrządzały krzywdę nam samym i innym ludziom odczuwamy tym większą potrzebę, by zerwać z życiem w izolacji, z dręczącymi nas samotnie zmorami przeszłości. O nich właśnie musimy z kimś porozmawiać.

Jednakże lęk i opór przed zrobieniem tego wyznania są tak intensywne, że wielu członków AA zrazu próbuje ominąć Piąty Krok. Szukamy łatwiejszej drogi, ograniczając się zazwyczaj do ogólnikowego i względnie bezbolesnego przyznania, że w pijackich okresach byliśmy na ogół kiepskimi aktorami. Żeby nie być gołosłowni, dodajemy kilka dramatycznych opowieści o tych wyczynach z pijackiej przeszłości, które nasi słuchacze i tak prawdopodobnie dobrze znają.

Nie wspominamy natomiast w ogóle o tych sprawach, które naprawdę nas gnębią i nurtują. Mówimy sobie, że nie należy wynosić własnych brudów, że najbardziej bolesne i upokarzające przeżycia powinny pozostać naszą tajemnicą. Niech nikt się o niech nie dowie. Niech pójdą z nami do grobu.

I tu także doświadczenie AA uczy nas, że tego rodzaju skrytość jest nie tylko nierozsądna, ale także bardzo niebezpieczna. Cena, jaką płacimy za ominięcie Piątego Kroku bywa znacznie wyższa niż koszty naszych innych pokręconych poglądów i postaw. Bez Piątego Kroku niektórzy w ogóle nie potrafią utrzymać trzeźwości; inni ulegają co jakiś czas nawrotom nałogu, dopóki nie uwolnią sumienia od wszystkich ciężarów. Zdarza się, że nawet weterani AA, po wielu latach trzeźwości drogo płacą za zlekceważenie Piątego Kroku. Później opowiadają, jak usiłowali samotnie dźwigać ciężar przeszłości, ile to ich kosztowało niepokoju, rozdrażnienia, wyrzutów sumienia i depresji. Jak nieraz, podświadomie szukając ulgi, zarzucali najbliższym przyjaciołom te właśnie wady, które sami próbowali ukryć. I jak w końcu dokonali odkrycia, że spowiedź z cudzych grzechów nigdy nie przynosi ulgi. Każdy musi wyspowiadać się ze swoich własnych.

Praktyka wyznawania drugiemu człowiekowi własnych wad jest oczywiście znana od wieków. Jej znaczenie znajdowało potwierdzenie w każdej epoce; zawsze była ona szczególnie ważnym składnikiem życia ludzi religijnych, dla których istotne są wartości duchowe. Dziś jednak nie tylko religia zaleca stosowanie tej zbawczej praktyki. Współcześni psychiatrzy i psychologowie wskazują na istnienie w każdym człowieku głębokiej potrzeby rozpoznania wad własnej osobowości, a także potrzeby podzielenia się tymi obserwacjami w rozmowie z kimś godnym zaufania i wyrozumiałym. Jeśli chodzi o alkoholików, AA idzie jeszcze dalej niż psychologia i psychiatria. Większość z nas uważa, że bez nieulękłego wyznania swoich wad drugiemu człowiekowi, nie będziemy zdolni utrzymać się w trzeźwości. Wydaje się nam oczywiste, że łaska Boża nie pomoże nam w uwolnieniu się od zgubnych obsesji, dopóki sami nie okażemy gotowości, by się od nich uwolnić.

Czego możemy oczekiwać po realizacji Piątego Kroku? Po pierwsze, pozbycia się tego straszliwego poczucia izolacji, które nas nigdy nie odstępowało. Alkoholicy, niemal bez wyjątku, znają aż nadto dobrze udrękę osamotnienia. Jeszcze zanim zaczęliśmy się upijać i narażać ludziom, niemal każdego z nas męczyło uczucie, że tak naprawdę z nikim nic nas nie łączy. Albo byliśmy nieśmiali i nie mieliśmy odwagi zbliżyć się do innych, albo też graliśmy hałaśliwie rolę równych kumpli, żeby zwrócić na siebie uwagę i pozyskać towarzystwo, co jednak nigdy nam się nie udawało, a w każdym razie nie tak, jak to sobie wyobrażaliśmy. Zawsze dzieliła nas od innych tajemnicza bariera, której nie mogliśmy ani przeskoczyć, ani zrozumieć. Czuliśmy się jak aktorzy, którzy po wyjściu na scenę nagle uświadamiają sobie, że nie znają ani jednej linijki swojej roli. Była to jedna z przyczyn, dla której aż za bardzo pokochaliśmy alkohol – po wódce potrafiliśmy bez trudu improwizować. Ale nawet Bachus uderzył w nas rykoszetem, ostatecznie zwalając nas z nóg i pozostawiając w przeraźliwej samotności.

Kiedy trafiliśmy do AA i po raz pierwszy w życiu znaleźliśmy się wśród ludzi, którzy zdawali się nas rozumieć, ogarnęło nas nadzwyczaj ekscytujące poczucie przynależności. Sądziliśmy, że problem samotności został rozwiązany. Wkrótce jednak zorientowaliśmy się, że choć przestaliśmy być osamotnieni w sensie towarzyskim, nadal dotkliwie odczuwaliśmy dawny stan niepełnej przynależności, stania z boku. Dopóki nie zdobyliśmy się na wypowiedzenie, z pełną szczerością, nurtujących nas konfliktów i dopóki nie wysłuchaliśmy podobnego wyznania kogoś innego wciąż nie mieliśmy poczucia przynależności. Dopiero Piąty Krok położył temu kres. Stał się początkiem prawdziwej wspólnoty i z ludźmi i z Bogiem.

Ten zasadniczy Krok pomógł nam także uzyskać wiarę, że będą nam wybaczone wszystkie, nawet najgorsze myśli i uczynki. Bardzo często właśnie w trakcie realizacji tego Kroku z naszym sponsorem lub z innym powiernikiem duchowym, po raz pierwszy w życiu czuliśmy się zdolni wybaczyć innym, bez względu na to, jak bardzo byliśmy przeświadczeni, że wyrządzili nam krzywdę. Już poprzednio, w rezultacie obrachunku moralnego, zdaliśmy sobie sprawę z potrzeby wzajemnych wybaczeń, ale dopiero po śmiałej przeprawie przez

Piąty Krok uzyskaliśmy wewnętrzną pewność, że jesteśmy gotowi przyjąć przebaczenie i przebaczyć innym.
Jeszcze jedną cenną nagrodą za odwagę w wyznaniu naszych błędów drugiemu człowiekowi jest pokora – słowo bardzo często opacznie pojmowane. Dla tych, którzy zrobili pewien postęp w AA, oznacza ono wyraźne rozeznanie, kim i jacy naprawdę jesteśmy, a następnie szczery zamiar stania się takimi, jakimi możemy być. Toteż rozpoznanie własnych niedociągnięć jest pierwszym praktycznym posunięciem w kierunku uzyskania pokory. Aby naprawić błąd, trzeba dostrzec, na czym on polega. My jednak nie możemy na tym poprzestać. Osiągnięty w Czwartym Kroku obiektywny obraz samego siebie jest przecież tylko obrazem. Wszyscy dostrzegliśmy na przykład, że brak nam było tolerancji i szczerości, że ulegaliśmy przypływom litości nad sobą lub manii wielkości. Ale nawet jeśli uświadomienie sobie tego było upokarzającym przeżyciem, nie oznaczało to wcale, że automatycznie wstępowała w nas łaska pokory. Chociaż teraz nasze wady były już rozpoznane, nadal przecież istniały. Po diagnozie trzeba było coś z nimi zrobić. Wkrótce przekonaliśmy się jednak, że sami ani nie mogliśmy, ani nie bardzo chcieliśmy je usunąć.

Pod wpływem Piątego Kroku zyskujemy bardziej reali styczny, a zatem bardziej uczciwy stosunek do siebie. Już podczas obrachunku moralnego zaczęliśmy przekonywać się jak wiele kłopotów przysparzało nam samooszukiwanie się. Wywołało to niepokojącą refleksję. Jeśli bowiem w mniejszym lub większym stopniu oszukiwaliśmy się przez całe życie, jaką teraz możemy mieć pewność, że nadal nie tkwimy w samoułudzie? Czy możemy mieć pewność, że sporządziliśmy prawdziwy katalog wad i błędów, że przyznaliśmy się do wszystkiego, nie ukrywając niczego przed sobą? Jest wielce prawdopodobne, że w ogóle nie mogliśmy bezstronnie ocenić samych siebie, bo przecież nadal tkwiły w nas lęk, litość nad sobą i zranione uczucia. Zbyt wielkie poczucie winy i wyrzuty sumienia mogły przyczynić się do wyolbrzymienia naszych wad. Gniew natomiast i urażona ambicja mogły być zasłoną dymną, za którą ukrywaliśmy własne błędy, obciążając winą za nie innych ludzi. Bardzo też możliwe, że niektórych, zarówno drobnych, jak i większych wad po prostu nie byliśmy jeszcze zdolni dostrzec.

Było więc oczywiste, że dokonana samotnie ocena samego siebie i własnych wad nie wystarcza. Po to, by poznać i przyjąć całą prawdę o sobie, potrzebna była pomoc z zewnątrz – pomoc od Boga i drugiego człowieka. Jedynie przez odważną rozmowę o sobie, bez niedomówień i z gotowością przyjęcia wskazówek oraz rad, mogliśmy wejść na drogę prostolinijnego myślenia, trwałej uczciwości i prawdziwej pokory.
Mimo to wielu z nas wciąż się ociągało. Mówiliśmy: „Dlaczego Bóg, taki, jakim Go pojmujemy, nie może nam sam powiedzieć, na czym polegały nasze błędy? Jest naszym Stwórcą, musi więc dokładnie wiedzieć, co złego zrobiliśmy, czemu więc nie możemy wyznać Jemu bezpośrednio naszych błędów? Czy musimy wciągać w to kogokolwiek innego?

Na tym etapie istnieją przynajmniej dwa powody, dla których próby bezpośredniego porozumiewania się z Bogiem są niebezpieczne. Choć zrazu możemy być oszołomieni świadomością, że Bóg wie o nas wszystko, bardzo szybko oswajamy się z tą myślą. Sam na sam z Bogiem wydaje się w jakiś sposób mniej krępujące niż obnażanie swego wnętrza przed drugim człowiekiem. Dopóki więc nie usiądziemy do rozmowy i nie usłyszymy własnego głosu mówiącego głośno i wyraźnie o sprawach długo ukrywanych, nasza gotowość do oczyszczenia własnego podwórka pozostanie teorią. Dopiero szczerość wobec drugiego człowieka jest dowodem szczerości wobec siebie i wobec Boga.

Drugi powód, to niebezpieczeństwo, że w samotnych rozmyślaniach możemy ulec tendencji do samousprawiedliwień i pobożnych życzeń. Rozmowa z drugim człowiekiem ma tę zaletę, że możemy usłyszeć bezpośrednio od niego uwagi na temat naszej sytuacji i rady, co powinniśmy zrobić, nie mając żadnych wątpliwości co do treści tych rad. Samotne natomiast działanie w sprawach duchowych bywa niebezpieczne. Ileż to razy słyszeliśmy ludzi powołujących się w dobrej wierze na przewodnictwo Boże, podczas gdy w rzeczywistości było oczywiste, że są oni w błędzie. Lekceważąc fakty i pokorę ducha, uporczywie trzymali się złudzeń i usprawiedliwiali największe nonsensy rzekomym głosem usłyszanym z niebios. Warto podkreślić, że ludzie o wysokim stopniu rozwoju duchowego zawsze szukają potwierdzenia swoich intuicji i tego, co wydaje im się głosem Boga, u przyjaciół lub duchowych powierników. Tym bardziej więc, nowicjusz nie powinien się narażać na tego rodzaju nierozsądny, a czasem nawet tragiczny w skutkach, błąd w tej dziedzinie. Choć opinie i rady innych ludzi mogą nie zawsze być w stu procentach słuszne, zazwyczaj będą bardziej konkretne niż nasza własna interpretacja głosu Siły Wyższej, w początkowym okresie dość jeszcze nieporadnych prób nawiązania z Nią kontaktu.

Kolejnym problemem jest znalezienie osoby, której mamy się zwierzyć. Powinniśmy to zrobić bardzo rozważnie, pamiętając, że ostrożność jest wspaniałą cnotą. Być może będziemy się musieli podzielić z tą osobą takimi faktami z naszej przeszłości, o których nikt inny nie powinien się dowiedzieć. Będziemy chcieli porozmawiać z kimś doświadczonym, kto nie tylko nie pije, ale także ma za sobą wiele własnych przezwyciężonych trudności. Trudności, być może, podobnych do naszych. Osobą tą może – ale nie musi – okazać się nasz sponsor w AA. Taki wybór będzie trafny, jeśli obok pełnego zaufania mamy także podobne usposobienie i przeżycia. To, że sponsor i tak wie już o nas niemało, jest dodatkowym pożytkiem.
Być może z jakichś względów jesteśmy gotowi odsłonić przed sponsorem tylko część naszego życia. Jeśli tak, to trzeba to koniecznie zrobić nie zwlekając, bo warto jak najszybciej mieć za sobą dobry początek. Może okazać się jednak, że wybierzemy kogoś innego, komu będziemy mogli powierzyć swoje najgłębsze i najbardziej drażliwe tajemnice. Może to być ktoś zupełnie spoza AA, na przykład lekarz lub duchowny. Dla niektórych z nas najlepszym powiernikiem może być ktoś zupełnie obcy.

Najważniejszym kryterium wyboru powinna być twoja własna chęć zwierzenia się i pełne zaufanie do człowieka, z którym zamierzasz podzielić swój pierwszy obrachunek. Nawet po znalezieniu odpowiedniego powiernika, zwrócenie się do niego lub do niej z prośbą, by nas wysłuchali wymaga wielkiej odwagi. Jeśli ktokolwiek sądzi, że w programie AA nie ma miejsca na silną wolę, to tu właśnie stajemy wobec jednej z sytuacji, które wymagają tak silnej woli, na jaką tylko nas stać. Na szczęście czeka nas przyjemna niespodzianka. Gdy tylko dokładnie wyjaśnisz swój cel, a osoba obdarzona twoim zaufaniem zorientuje się, jak bardzo może ci pomóc, rozmowa potoczy się bez trudu i bardzo szybko nabierze impetu. Po chwili twój słuchacz także zapewne wtrąci jakiś przykład z własnego życia, co jeszcze bardziej pomoże ci się rozluźnić. Jeśli tylko niczego nie będziesz taić, twoje uczucie ulgi będzie rosło z minuty na minutę. Tamowane przez wiele lat emocje wyrwą się z ciemnych zakamarków i raz ujawnione znikną, jak pod działaniem cudownego zaklęcia. Miejsce ustępującego bólu zajmie kojący spokój. A jednocześnie połączenie pokory z pogodą ducha często prowadzi do jeszcze innego doświadczenia o niezwykłej wartości i wadze. Wielu członków AA, byłych agnostyków lub ateistów, wspomina, że to właśnie pod koniec Piątego Kroku po raz pierwszy w życiu poczuli realną obecność Boga. Także ludzie wierzący pod czas tego Kroku często doznawali uczucia większej niż kiedykolwiek bliskości Boga.

To uczucie jedności z Bogiem i z człowiekiem, wyjście z izolacji dzięki otwartemu i uczciwemu ujawnieniu dręczącego nas brzemienia winy, prowadzi nas w spokojne miejsce, w którym możemy przygotować się do kolejnych Kroków, zmierzających w kierunku pełnej i wartościowej trzeźwości.