Refleksje na dzień 2 marca

CODZIENNE REFLEKSJE

NADZIEJA

Nie upadajcie na duchu!
Anonimowi Alkoholicy, str. 50

Niewiele doświadczeń ma dla mnie mniejszą wartość niż szybko osiągnięta trzeźwość. Zbyt wiele razy doznałem zniechęcenia na skutek nierealnych oczekiwań, nie wspominając już o użalaniu się nad sobą i zmęczeniu, które odczuwałem, pragnąc zmienić cały świat z dnia na dzień. Zniechęcenie to sygnał ostrzegawczy, że być może mieszam szyki Bogu. Tajemnica spełnienia mojego potencjału polega na uznaniu moich ograniczeń i uwierzeniu, że czas nie stanowi zagrożenia, tylko dar.
Nadzieja jest kluczem, który otwiera drzwi zniechęcenia. Program obiecuje, że jeśli nie sięgnę dziś po alkohol, to zawsze będę mógł żywić nadzieję. Uwierzywszy, że zachowuję to, czym się dzielę, wiem, że ilekroć dodaję komuś odwagi, to sam ją otrzymuję. Wraz z innymi kroczę Drogą Szczęśliwego Przeznaczenia, dzięki łasce Boga i Wspólnocie AA.
Obym zawsze pamiętał, że kryjąca się we mnie moc jest znacznie większa niż jakikolwiek lęk, w obliczu którego staję.
Obym zawsze umiał zdobyć się na cierpliwość, z pewnością bowiem idę właściwą drogą.


JAK TO WIDZI BILL – str 61

Kwestia lęku

Strach w jakiś sposób wiąże się z każdym aspektem naszego życia. To złe, zardzewiałe ogniwo, które spajało całą naszą egzystencję. Rozpoczynał on cały łańcuch zdarzeń, które ściągały na nas niezasłużone nieszczęścia. Czy jednak my sami nie byliśmy często główną ich przyczyną?

Kwestia uporania się z lękiem ma dwa aspekty. Po pierwsze, musimy próbować uwolnić się od lęku w takim zakresie, w jakim tylko jest to możliwe. Po drugie, musimy okazać klasę i wykrzesać w sobie odwagę, aby konstruktywnie radzić sobie z tymi przejawami lęku, jakie jeszcze pozostały.

1.Anonimowi Alkoholicy, str. 58
2.Grapevine, styczeń 1962


DZIEŃ PO DNIU

Ufając mojej Sile Wyższej
Wiemy, że inni ludzie, praca i nowe miejsca nie mogą uwolnić nas od nałogu. Gdzie więc leży nasza nadzieja?
Bóg naszego zrozumienia może dać nam wolność od uzależnienia, jeśli tylko przyznamy się do naszych problemów i przyjmiemy pomoc.

Czy ufam mojej Sile Wyższej?

Siło Wyższa, niech nic z przeszłości nie powstrzyma mnie przed zaufaniem Tobie.
Dziś pogłębię zaufanie do mojej Siły Wyższej poprzez . . .


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Czy potrzebujemy trochę strachu? Odwaga
Łatwo jest wdać się w spór na temat roli strachu w naszym życiu. Niektórzy twierdzą, że potrzebujemy strachu…. Pomaga nam on zejść z drogi nadjeżdżającej ciężarówce.
Czy to rzeczywiście prawda? Jeśli tak, to nadal nie jest to strach, który towarzyszył alkoholizmowi. Ten strach powodował raczej, że zastygaliśmy w bezruchu i traciliśmy wszelką siłę do działania w obliczu zagrożenia. Był to rodzaj strachu, który nas paraliżuje, sprawiając, że nie jesteśmy w stanie zejść z drogi, gdy ciężarówka na nas najeżdża.
Strach jest jeszcze bardziej destrukcyjny, gdy powstrzymuje nas przed robieniem prostych rzeczy, których potrzebujemy do funkcjonowania w naszym życiu. Strach z pewnością nie może być pomocny, gdy sprawia, że nie jesteśmy w stanie stawić czoła nowemu klientowi lub polecieć samolotem w niezbędną podróż służbową. Niektórzy ludzie odkładają nawet badania lekarskie tylko dlatego, że obawiają się złych wiadomości… a tym samym opóźniają leczenie, przez co ich stan się pogarsza.
Być może nie musimy pozbywać się całego strachu, ale musimy pozbyć się tego niezdrowego, który powstrzymuje nas przed niezbędnymi działaniami we własnym imieniu.
Naprawdę silne poczucie programu może pomóc mi dziś poradzić sobie ze strachem. Jednym z dobrych pomysłów na radzenie sobie ze strachem jest pamiętanie, że jeśli Bóg jest z nami, to nikt nie może być przeciwko nam. Pamiętanie o tej myśli może pomóc ustabilizować nasze uczucia w obliczu niebezpiecznych sytuacji.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Miłość zwycięża wszystko; poddajmy się miłości. – Wergiliusz
W Kroku Trzecim oddajemy nasze życie Bożej opiece, Bożej miłości. Jeśli oddamy nasze życie kochającemu Bogu, możemy pokonać wszystko. Jeśli potrzebujesz dowodu, rozejrzyj się na następnym mitingu. Sala będzie pełna ludzi, którzy wiedzą, że miłość pokonuje uzależnienie. Podobnie jak oni, poddaliśmy się miłości. Kiedy już to zrobimy, nie będziemy mogli więcej używać alkoholu. Dla nas używanie alkoholu lub innych używek jest aktem nienawiści, a nie miłości. Aby stawić czoła trudnym rzeczom w życiu,
będziemy potrzebować dużo miłości. Znajdziemy miłość w naszej Sile Wyższej, grupach i przyjaciołach. Wszyscy pracujemy nad tym, by oddać nasze życie miłości.

Modlitwa na dziś: Był czas, że miłość mnie przerażała. Czasami nadal tak jest. Siło Wyższa, pomóż mi zobaczyć, że Ty jesteś miłością i muszę podążać tam, gdzie miłość mnie prowadzi.


JĘZYK WYZWOLENIA

Emocje w miejscu pracy
Sytuacja w pracy doprowadza mnie do furii. Ktoś inny dostał awans, który mi się należał. Jestem tak wściekły, że mam ochotę złożyć wymówienie. A moja żona mówi, że powinienem zwrócić uwagę na swoje uczucia. Co to da? Nie zmieni to faktu, że to on dostał ten awans, a nie ja. – Anonim

Emocje w miejscu pracy są równe ważne, jak emocje w każdej innej sferze życia. Emocje są emocjami. Za każdym razem, kiedy mamy z nimi do czynienia, stawianie im czoła pomaga iść do przodu i umożliwia dalszy rozwój. Odżegnywanie się od własnych emocji blokuje nas i jest częstą przyczyną dolegliwości, takich jak ból brzucha, głowy czy zgaga. To prawda, że emocje w miejscu pracy mogą być nie lada wyzwaniem. Czasami sprawy wyglądają zupełnie beznadziejnie. Jednym z naszych wybiegów, mających na celu odwrócenie uwagi od emocji jest stwierdzenie, że nic się nie da zrobić.
Musimy się spokojnie zastanowić, jak radzić sobie z emocjami w miejscu pracy. Być może właściwym działaniem byłoby zwrócenie się do kogoś z zewnątrz z prośbą o pomoc w bezpiecznym ich rozładowaniu.
Kiedy osłabimy intensywność tych emocji, będzie nam łatwiej zdecydować, co możemy zrobić, żeby zatroszczyć się o siebie w sytuacjach zawodowych. Tutaj uczucia również muszą być doświadczane i akceptowane, jak w każdej innej sferze życia. Niekiedy wskazują na problem, jaki tkwi w nas samych; kiedy indziej na problem wypływający z relacji z innymi ludźmi. Czasami uczucia te pomagają nam obrać właściwy kierunek. Kiedy indziej wskazują na żywione przez nas przekonanie lub obawę: „Nigdy nie odniosę sukcesu… Nigdy nie zdobędę tego, czego pragnę… Nie jestem wystarczająco dobry…”.
Niekiedy duchowe nastawienie jest najlepszym rozwiązaniem.
Pamiętajmy, że kiedy stosujemy duchowe podejście do życia, wychodzimy na tym z korzyścią. Nie dowiemy się, na czym polega nasza lekcja, zanim nie zbierzemy się na odwagę, aby wyciszyć się i zająć się własnymi uczuciami.

Dzisiaj potraktuję swoje uczucia w miejscu pracy na równi z uczuciami w domu, czy gdziekolwiek indziej. Znajdę właściwy sposób, aby sobie z nimi poradzić.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Krok Trzeci

„Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy”

STOSOWANIE Kroku Trzeciego można porównać do otwarcia drzwi, które wciąż jeszcze wydają nam się mocno zaryglowane. Potrzebny jest tylko klucz. No i decyzja, żeby wreszcie te drzwi otworzyć. Istnieje tylko jeden klucz: jest nim nasza gotowość. Odryglowane dzięki naszej dobrej chęci drzwi otwierają się same, ukazując ścieżkę i stojący przy niej drogowskaz: „Tędy droga do wiary, która skutku je”. Pierwsze Dwa Kroki ograniczają się do naszego myślenia. Dostrzegliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, a także uświadomiliśmy sobie, że wiara, jeśli nawet byłaby to tylko wiara w samo AA, jest dostępna dla każdego. Wnioski te trzeba było przyjąć do wiadomości, a nie wymagały one od nas działania.

Natomiast Krok Trzeci, jak wszystkie pozostałe, wzywa nas do konkretnego działania, ponieważ tylko w działaniu możemy ukrócić samowolę uniemożliwiającą Bogu – lub jeśli ktoś woli, Sile Wyższej – dostęp do naszego życia. Wiara z pewnością jest konieczna, ale sama wiara nic nie zdziała. Możemy wierzyć i jednocześnie być bardzo daleko od Boga. Toteż musimy teraz zastanowić się, w jaki sposób możemy umożliwić Mu przyjście do nas. Trzeci Krok jest pierwszą próbą na tej drodze. Skuteczność całego programu AA zależy od tego, czy rzeczywiście rzetelnie i szczerze „postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy”.

Podjęcie tego Kroku wydaje się trudne, a nawet niemożliwe, każdemu nowocześnie i praktycznie myślącemu nowicjuszowi w AA. Bez względu na to, jak bardzo tego pragnie, nowicjusz nie potrafi sobie wyobrazić, w jaki sposób może powierzyć swoją wolę i życie opiece jakiegokolwiek Boga, którego istnienie przyjmuje do wiadomości. Na szczęście my, którzy z podobnymi obawami przeszliśmy już tę próbę, możemy zaświadczyć, że każdy, absolutnie każdy może ją podjąć. Możemy też dodać, że potrzebny do tego jest tylko początek, nawet najmniejszy początek. Z chwilą, kiedy włożyliśmy klucz dobrych chęci do zamka i uchyliliśmy choć trochę drzwi, przekonaliśmy się, że zawsze można je otworzyć jeszcze szerzej. I choć często się zdarza, że nasza samowola znów je zatrzaskuje, zawsze otwierają się one z powrotem, gdy tylko bierzemy do ręki klucz dobrych chęci.

Być może wszystko to brzmi tak tajemniczo i odlegle, jak teoria względności Einsteina lub jakieś twierdzenie fizyki jądrowej. Zaraz się przekonamy, że w gruncie rzeczy jest to bardzo praktyczne. Przecież każdy, kto przyszedł do AA i ma zamiar tu pozostać, bezwiednie już zrobił początek Trzeciego Kroku. Czyż nie jest bowiem prawdą, że w odniesieniu do wszystkich spraw mających związek z alkoholem każdy z nowicjuszy postanowił powierzyć swoje życie opiece, ochronie i przewodnictwu Anonimowych Alkoholików? A więc każdy już okazał gotowość wyrzeczenia się samowoli oraz własnych wyobrażeń na temat problemu alkoholowego i przyjęcia poglądów sugerowanych przez AA. Każdy nowicjusz z dobrymi chęciami czuje się w AA jak skołatana łódka w bezpiecznej przystani. Czymże to jest, jeśli nie powierzeniem własnej woli i własnego życia opiece nowo odnalezionej Opatrzności?

Przypuśćmy jednak, że nasz instynkt nadal protestuje, co wcale nie będzie niespodzianką. „W porządku. Gdy w grę wchodzi alkohol, muszę podporządkować się AA, ale we wszystkich innych sprawach chcę zachować niezależność. W żadnym przypadku nie pozwolę zredukować się do zera. Jeśli nieustannie będę oddawał swoje życie i wolę opiece Czegoś lub Kogoś, co stanie się ze mną? Będę wyglądać jak dziura w całym. Oczywiście, jest to rozumowanie, w którym instynkt i logika zawsze wzmacniają samouwielbienie, utrudniają rozwój duchowy. Rzecz w tym, że tego rodzaju rozumowanie nie bierze pod uwagę oczywistych faktów. Faktem bowiem jest to, że im bar dziej jesteśmy gotowi podporządkować się Sile Wyższej, tym bardziej stajemy się niezależni. Toteż taka zależność, jaka istnieje w AA, w rzeczywistości jest środkiem do osiągnięcia prawdziwej niezależności ducha.

Przyjrzyjmy się nieco uważniej, jak ta sprawa zależności wygląda w naszym codziennym życiu. Będziemy zdumieni, jak bardzo zależni, a jednocześnie jak nieświadomi tej zależności jesteśmy na każdym kroku. Każdy nowoczesny dom jest wyposażony w przewody elektryczne doprowadzające energię elektryczną. Z tej zależności jesteśmy bardzo zadowoleni i mamy nadzieję, że nikt nas nigdy nie odetnie od źródła prądu. W pełni akceptując zależność od tego cudownego wynalazku, czujemy się dzięki niemu bardziej niezależni osobiście. Zresztą elektryczność zapewnia nam nie tylko większą niezależność, ale także wygodę i bezpieczeństwo. Siła prądu wykonuje to wszystko, czego od niej potrzebujemy. Elektryczność, ta dziwna energia, niezrozumiała dla większości ludzi, bezgłośnie i niezawodnie zaspokaja zarówno nasze najprostsze codzienne potrzeby, jak i takie, od których zależy ludzkie życie. Spytajmy chorego – każdy podłączony do sztucznego płuca chory opowie o tym, z jak bezgraniczną ufnością akceptuje zależność od maszyny, która podtrzymuje jego oddech i życie.

Lecz w chwili, gdy ktoś ośmiela się postawić pod znakiem zapytania naszą niezależność umysłową i uczuciową zachowujemy się zupełnie inaczej. Z jakim uporem rości my sobie prawo do wyłącznej decyzji, gdy w grę wchodzą nasze poglądy i postępowanie. Ależ oczywiście, zawsze rozważymy wszystkie argumenty za i przeciw. Uprzejmie wysłuchamy dobrych rad, ale w końcu sami podejmiemy decyzję. Nie pozwolimy nikomu naruszyć naszej osobistej niezależności. A poza tym to przecież – jak nam się wydaje – do nikogo nie możemy mieć pełnego zaufania. Jesteśmy pewni, że nasza inteligencja wsparta siłą woli, zapewnia nam kontrolę nad własnym samopoczuciem oraz gwarantuje sukcesy w otaczającym nas świecie. Ta śmiała filozofia, w myśl, której każdy jest własnym Bogiem, może imponować w słowach, ale czy zdaje ona surowy egzamin skuteczności życiowej? Jedno uważne spojrzenie w lustro powinno wystarczyć za odpowiedź każdemu alkoholikowi.

Jeśli to lustrzane odbicie okaże się zbyt nieprzyjemne (a takie zazwyczaj jest), można najpierw spróbować przyjrzeć się rezultatom samowystarczalności ludzi normalnych, nie dotkniętych chorobą alkoholową. Wszędzie wokół nas widzimy ludzi pełnych złości i lęku, społeczeństwo podzielone na wojujące ze sobą grupy i grupki. Każda z tych grup mówi innym: „To my, a nie wy, mamy rację”. Każda z tych grup nacisku, jeśli tylko jest dostatecznie silna, arogancko narzuca swoją wolę pozostałym. Tak samo dzieje się w stosunkach między pojedynczymi ludźmi. Sumą tych wszystkich zawziętych zmagań jest coraz mniej pokoju i braterstwa na świecie. Filozofia samowystarczalności nie daje pożytku. Jest jak niszczycielski moloch, którego zwycięstwo oznacza powszechną ruinę.

Dlatego też my, alkoholicy możemy czuć się prawdziwie uprzywilejowani. Każdy z nas przeszedł przez własne, nie omal śmiertelne starcie z molochem samowoli i każdy wycierpiał pod jego razami wystarczająco wiele, by zapragnąć czegoś lepszego. Tak więc raczej wskutek okoliczności niż własnej zasługi trafiliśmy do AA, przyznaliśmy się do porażki, wznieciliśmy w sobie pierwsze iskry wiary, a teraz pragniemy powierzyć naszą wolę i życie Sile Wyższej.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że słowo „zależność” brzmi równie odstręczająco dla wielu psychiatrów i psychologów, jak i dla alkoholików. Podobnie jak nasi koledzy z dyplomami, jesteśmy świadomi istnienia szkodliwych form zależności. Doświadczaliśmy wielu z nich. Ludzie dorośli, na przykład, nie powinni pozostawać w nadmiernej zależności uczuciowej od rodziców. Jeśli nie wyszli w sensie emocjonalnym spod skrzydeł rodzicielskich w odpowiednim czasie, powinni przebudzić się i zrobić to teraz. Ten właśnie rodzaj niewłaściwej zależności doprowadził wielu buntowniczo nastawionych alkoholików do wniosku, że wszelka zależność musi być nieznośnie szkodliwa. Ale zależność od grupy AA lub od Siły Wyższej nikomu jeszcze nie zaszkodziła.

Pierwszą wielką próbą skuteczności tej zasady duchowej była druga wojna światowa. Anonimowi Alkoholicy wstępowali do wojska i zostali rozrzuceni po całym świecie. Nikt nie wiedział czy będą zdolni poddać się dyscyplinie, czy nie załamią się pod obstrzałem, czy zniosą monotonię i koszmar wojny. Czy ten rodzaj zależności, jakiego nauczy li się w AA pomoże im przetrwać? Pomógł. Zdarzało się im mniej wpadek alkoholowych i załamań emocjonalnych niż tym AA, którzy bezpiecznie pozostali w domu. W wytrwałości i męstwie nie ustępowali innym żołnierzom. Czy to na Alasce, czy na przyczółkach Salerno, ich zależność od Siły Wyższej zdawała egzamin. I nie tylko nie była ona słabością; zależność ta była głównym źródłem ich siły.

W jaki więc konkretnie sposób ktoś pełen dobrych chęci może wytrwale powierzać swoją wolę i życie Sile Wyższej? Jak wspominaliśmy, początek zrobił już wtedy, gdy zdał się na pomoc AA przy rozwiązywaniu swego problemu alkoholowego. Później jednak najprawdopodobniej przekonał się, że alkohol nie był jego jedynym problemem oraz że na wiele spośród dręczących go komplikacji życiowych nie pomagają nawet największa determinacja i odwaga, na jakie go stać. Po prostu kłopoty te nie ustępują, męczą go i zagrażają jego nowo odnalezionej trzeźwości. Nadal pogrąża się w goryczy, gdy myśli o ludziach, którym wciąż jeszcze czegoś zazdrości, lub których nienawidzi. Zamartwia się kłopotami pieniężnymi i popada w panikę na myśl o wszystkich bezpiecznych mostach, które alkohol za nim spalił. Czy kiedykolwiek uda mu się wydostać z tego strasznego rumowiska, na którym znalazł się rozstając się z rodziną i tracąc jej miłość? Samotna odwaga i nie wsparta czyjąś pomocą wola, nic tu nie zdziałają. Z całą pewnością musi teraz oprzeć się o Coś lub o Kogoś innego.

Początkowo tym „kimś” będzie najprawdopodobniej naj bliższy przyjaciel w AA. Nowicjusz będzie polegać na jego zapewnieniu, że liczne problemy, jeszcze bardziej dotkliwe obecnie, po odstawieniu uśmierzającego ból kieliszka dadzą się jednak rozwiązać. Oczywiście opiekun zwróci mu także uwagę na to, że mimo trzeźwości zdolność nowicjusza do kierowania własnym życiem jest bardzo ograniczona, wszak jest on zaledwie początkującym adeptem programu AA. Trzeźwość umocniona w rezultacie uznania swojego alko holizmu i uczestnictwa w kilku spotkaniach AA jest wprawdzie niezwykle ważna, ale do trwałej trzeźwości i pogodne go, pożytecznego życia, droga jeszcze daleka. Właśnie teraz trzeba podjąć pozostałe Kroki programu AA. Jedynie systematyczne stosowanie tych Kroków jako nowy sposób życia, może przynieść tak bardzo pożądane rezultaty.

Po to jednak, by skutecznie stosować kolejne Kroki AA, najpierw musimy z całą determinacją i wytrwałością spróbować Trzeciego Kroku. Stwierdzenie to może zaskoczyć nowicjuszy, którzy dopiero co się przekonali o swojej bez silności i zaczęli stopniowo nabierać przekonania, że wola jednostki jest nic nie warta. Zostali przekonani, i słusznie, że w samotnych zapasach z wieloma innymi problemami nie związanymi bezpośrednio z piciem, także nie dadzą sobie rady. A teraz okazuje się, że są pewne rzeczy, których człowiek może dokonać tylko sam. Sam jeden, stosownie do swojej własnej sytuacji, musi rozwinąć w sobie postawę gotowości. A kiedy już uzyska taką gotowość, tylko on sam może zdecydować się na podjęcie wysiłku. Taka próba jest aktem własnej woli. Cały program Dwunastu Kroków wymaga stałego i osobistego wysiłku w stosowaniu się do jego zasad i – jak ufamy – do woli Bożej.

Dopiero bowiem wtedy, kiedy próbujemy pogodzić naszą wolę z wolą Boga, zaczynamy używać jej właściwie Było to dla nas wszystkich prawdziwie cudownym objawieniem.

Cały nasz problem polegał na niewłaściwym korzystaniu z siły woli. Uderzaliśmy nią jak głową w mur naszych problemów, zamiast starać się pogodzić naszą wolę z Bożymi zamiarami wobec nas.

Stopniowe dążenie do tego jest celem Dwunastu Kroków AA, a Trzeci Krok wprowadza nas na tę drogę.

Gdy tylko uznamy tę prawdę, podjęcie Trzeciego Kroku okaże się całkiem łatwe. We wszelkich chwilach wzburzenia emocjonalnego czy niezdecydowania, spróbujmy się skupić, pomodlić o spokój i w ciszy powiedzieć po prostu:

Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Niech się dzieje wola Twoja, nie moja.