CODZIENNE REFLEKSJE
TO DZIAŁA
Ten program działa – naprawdę działa.
Anonimowi Alkoholicy, str. 76
Gdy przetrzeźwiałem, to na początku wierzyłem tylko w program AA. Zachowywałem abstynencję z rozpaczy i lęku (i może pomógł mi w tym też troskliwy i/lub surowy sponsor! Wiara w siłę Wyższą nadeszła dużo później. Zrazu przychodziła do mnie powoli, głównie dzięki temu, że słuchałem, jak inni dzielą się na mitingach swoimi doświadczeniami – doświadczeniami, z którymi ja sam nigdy nie zmierzyłem się na trzeźwo, a którym oni stawiali czoło dzięki mocy uzyskanej od Siły Wyższej. Ich wypowiedzi tchnęły we mnie nadzieję, że ja także mogę zostać – i zostanę – „obdarzony” Jakąś Siłą Wyższa. Z czasem przekonałem się, że Siła Wyższa – czyli wiara sprawdzająca się w każdych okolicznościach – jest czymś możliwym i istniejącym. Dziś ta właśnie wiara, połączona z uczciwością, otwartością umysłu i gotowością do pracy nad Krokami, zapewnia mi pogodę ducha, której szukam. Ten program działa – naprawdę działa.
JAK TO WIDZI BILL – str. 60
Tylko siła intelektu?
Ludziom samowystarczalnym intelektualnie wielu Anonimowych Alkoholików może powiedzieć: „Nie różniliśmy się od was niczym. Też byliśmy o wiele za mądrzy, niż potrzeba dla własnego dobra. Byliśmy zachwyceni, kiedy ludzie nazywali nas cudownymi dziećmi. Nadymaliśmy się naszym wykształceniem jak balony, udając wobec innych skromność. Ale w głębi duszy wierzyliśmy, że dzięki wybitnej inteligencji górujemy nad szarą masą.
Postęp naukowy przekonywał nas, że człowiek może wszystko. Wierzyliśmy we wszechpotęgę wiedzy. W ujarzmienie natury przez intelekt. Ponieważ w naszym przeświadczeniu byliśmy o wiele inteligentniejsi od innych, ufaliśmy, że nam przypadną w nagrodę owoce zwycięstwa. Bożek intelektu zastąpił nam Boga naszych przodków.
Ale i tym razem alkohol był innego zdania. My, którym zwycięstwa przychodziły bez wysiłku, zaczęliśmy stale przegrywać. Zrozumieliśmy, że musimy wybrać między zmianą sposobu myślenia a śmiercią.”
Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji, str.. 31-32
DZIEŃ PO DNIU
Stawanie się bezbronnym
Kiedy decydujemy się nie uciekać przed pierwszym drinkiem, narkotykiem lub pigułką, odmawiamy wyboru śmierci. Ufamy, że życie może być interesujące, życie może być wartościowe, życie może być czymś więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Gdybyśmy nie mieli na to nadziei, nigdy nie przestalibyśmy brać.
W pewnym sensie byliśmy przegrani. Aby w końcu uczciwie spróbować życia, musimy stać się bezbronni. (Czy naprawdę istnieje Siła Wyższa, która się o mnie troszczy?).
I chociaż wiemy, że program działa, nie jesteśmy pewni, czy jesteśmy gotowi zaryzykować jego działanie. Ale tylko podejmując to ryzyko i stając się bezbronnym, nasze życie kiedykolwiek się „otworzy”.
Czy odważę się być bezbronny?
Siło Wyższa, obdarz mnie odwagą, bym uczciwie spróbował życia.
Dzisiaj zaryzykuję bycie bezbronnym poprzez . . .
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Niebezpieczeństwo ekscytacji – zmiany nastroju
Pokusa podniecenia jest trudna do zrozumienia. Chociaż możemy uważać się za rozsądnych, praktycznych ludzi, trudna prawda jest taka, że wielu alkoholików ma silną potrzebę odczuwania podniecenia. To podniecenie może przybierać różne formy, a niektóre z nich są niebezpieczne.
Jedną z nich jest impulsywna potrzeba zmiany. Niektórzy z nas mają dziwne nawyki nagłego porzucania pracy i wyrywania się z domu bez żadnego innego powodu niż nuda. Jeszcze bardziej destrukcyjną atrakcją jest przekonanie, że nowy romans może przywrócić nam zapał do życia i przynieść nową radość i szczęście.
Trzeźwa prawda jest taka, że nikt nie może żyć rozsądnie i zdrowo, szukając ciągłej ekscytacji i stymulacji. Lepiej radzimy sobie ze stałym rozwojem we wzorcach, które znamy najlepiej, niż w poszukiwaniu ekscytacji, która ostatecznie prowadzi do zniszczenia.
Jednocześnie nie powinniśmy umniejszać przyjemności i radości, jakie czerpiemy ze zwykłego życia. Jeśli zapracujemy na nie poprzez odpowiedzialne działania, dadzą nam one znacznie więcej szczęścia niż chwilowe uczucie ekscytacji.
W spokoju i pewności siebie jest nasza siła. Dziś nie muszę być w żaden sposób podekscytowany. Jestem bardziej skuteczny i mam większą kontrolę, gdy nie kieruję się gorączkowymi emocjami, które zniekształcają mój osąd.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Podjęcie decyzji o oddaniu naszej woli i życia Bogu tak, jak Go rozumiemy – Krok trzeci
Troska. To jest właśnie przekazanie naszej woli i życia pod opiekę naszej Siły Wyższej. Co za spokój! Widzimy naszego Boga jako opiekuńczego, jako kochającego. Przekazujemy wszystko tej Sile Wyższej, która może zadbać o nas lepiej niż my sami. Opieka może nas prowadzić. Jeśli chcemy coś zrobić, możemy zadać sobie pytanie: „Czy moja Siła Wyższa postrzegałaby to jako akt troski?”. Jeśli odpowiedź brzmi „tak”, to działamy. Jeśli odpowiedź brzmi „nie”, nie robimy tego. Jeśli nie mamy pewności, czekamy i rozmawiamy o tym z naszymi przyjaciółmi i sponsorem. Czekamy, aż będziemy wiedzieć, czy będzie to akt troski, czy nie. Cóż za wspaniałe wskazówki!
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, oddaję Ci moją wolę. Oddaję Ci moje życie. Z radością wskakuję w Twoje kochające ramiona.
Działanie na dziś: Dziś zatroszczę się o innych. Znajdę tylu, ilu zdołam, by się o nich zatroszczyć.
JĘZYK WYZWOLENIA
Uwolnienie się od złości
W procesie zdrowienia często rozmawiamy o złości w sposób abstrakcyjny. Tak, postanawiamy sobie, to uczucie, którego jesteśmy skłonni doświadczyć. Tak, celem terapii jest uwolnienie się od urazy i złości. Tak, w porządku jest odczuwać złość, wtórujemy sobie zgodnie. Cóż, być może…
Złość jest potężną, lecz niekiedy przerażającą emocją. Bywa pomocna, jeżeli nie pozwolimy okrzepnąć jej w urazę, ani nie używamy jej jako kija wymierzającego karę lub służącego do pastwienia się nad innymi.
Złość jest sygnałem ostrzegawczym. Czasami wskazuje na istniejące problemy, które musimy rozwiązać; czasami na granice, które musimy wyznaczyć; kiedy indziej jest ostatnim wybuchem energii przed ostatecznym uwolnieniem się od niej i akceptacją.
Czasami złość jest po prostu złością. Nie musi być uzasadniana. Zazwyczaj nie da się jej spacyfikować i ograniczyć do zgrabnego pakieciku.
Nie musimy czuć się winni za każdym razem, kiedy odczuwamy złość. W ogóle nie musimy czuć się winni.
Weźmy głęboki oddech. Możemy bez poczucia wstydu odczuwać wszystkie nasze emocje, także złość, nie rezygnując z odpowiedzialności za własne zachowania.
Dzisiaj doznam tkwiącego we mnie uczucia złości i uwolnię się od niej. Mogę uczynić to w sposób właściwy i bezpieczny.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Krok Trzeci
„Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy”
STOSOWANIE Kroku Trzeciego można porównać do otwarcia drzwi, które wciąż jeszcze wydają nam się mocno zaryglowane. Potrzebny jest tylko klucz. No i decyzja, żeby wreszcie te drzwi otworzyć. Istnieje tylko jeden klucz: jest nim nasza gotowość. Odryglowane dzięki naszej dobrej chęci drzwi otwierają się same, ukazując ścieżkę i stojący przy niej drogowskaz: „Tędy droga do wiary, która skutku je”. Pierwsze Dwa Kroki ograniczają się do naszego myślenia. Dostrzegliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, a także uświadomiliśmy sobie, że wiara, jeśli nawet byłaby to tylko wiara w samo AA, jest dostępna dla każdego. Wnioski te trzeba było przyjąć do wiadomości, a nie wymagały one od nas działania.
Natomiast Krok Trzeci, jak wszystkie pozostałe, wzywa nas do konkretnego działania, ponieważ tylko w działaniu możemy ukrócić samowolę uniemożliwiającą Bogu – lub jeśli ktoś woli, Sile Wyższej – dostęp do naszego życia. Wiara z pewnością jest konieczna, ale sama wiara nic nie zdziała. Możemy wierzyć i jednocześnie być bardzo daleko od Boga. Toteż musimy teraz zastanowić się, w jaki sposób możemy umożliwić Mu przyjście do nas. Trzeci Krok jest pierwszą próbą na tej drodze. Skuteczność całego programu AA zależy od tego, czy rzeczywiście rzetelnie i szczerze „postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy”.
Podjęcie tego Kroku wydaje się trudne, a nawet niemożliwe, każdemu nowocześnie i praktycznie myślącemu nowicjuszowi w AA. Bez względu na to, jak bardzo tego pragnie, nowicjusz nie potrafi sobie wyobrazić, w jaki sposób może powierzyć swoją wolę i życie opiece jakiegokolwiek Boga, którego istnienie przyjmuje do wiadomości. Na szczęście my, którzy z podobnymi obawami przeszliśmy już tę próbę, możemy zaświadczyć, że każdy, absolutnie każdy może ją podjąć. Możemy też dodać, że potrzebny do tego jest tylko początek, nawet najmniejszy początek. Z chwilą, kiedy włożyliśmy klucz dobrych chęci do zamka i uchyliliśmy choć trochę drzwi, przekonaliśmy się, że zawsze można je otworzyć jeszcze szerzej. I choć często się zdarza, że nasza samowola znów je zatrzaskuje, zawsze otwierają się one z powrotem, gdy tylko bierzemy do ręki klucz dobrych chęci.
Być może wszystko to brzmi tak tajemniczo i odlegle, jak teoria względności Einsteina lub jakieś twierdzenie fizyki jądrowej. Zaraz się przekonamy, że w gruncie rzeczy jest to bardzo praktyczne. Przecież każdy, kto przyszedł do AA i ma zamiar tu pozostać, bezwiednie już zrobił początek Trzeciego Kroku. Czyż nie jest bowiem prawdą, że w odniesieniu do wszystkich spraw mających związek z alkoholem każdy z nowicjuszy postanowił powierzyć swoje życie opiece, ochronie i przewodnictwu Anonimowych Alkoholików? A więc każdy już okazał gotowość wyrzeczenia się samowoli oraz własnych wyobrażeń na temat problemu alkoholowego i przyjęcia poglądów sugerowanych przez AA. Każdy nowicjusz z dobrymi chęciami czuje się w AA jak skołatana łódka w bezpiecznej przystani. Czymże to jest, jeśli nie powierzeniem własnej woli i własnego życia opiece nowo odnalezionej Opatrzności?
Przypuśćmy jednak, że nasz instynkt nadal protestuje, co wcale nie będzie niespodzianką. „W porządku. Gdy w grę wchodzi alkohol, muszę podporządkować się AA, ale we wszystkich innych sprawach chcę zachować niezależność. W żadnym przypadku nie pozwolę zredukować się do zera. Jeśli nieustannie będę oddawał swoje życie i wolę opiece Czegoś lub Kogoś, co stanie się ze mną? Będę wyglądać jak dziura w całym. Oczywiście, jest to rozumowanie, w którym instynkt i logika zawsze wzmacniają samouwielbienie, utrudniają rozwój duchowy. Rzecz w tym, że tego rodzaju rozumowanie nie bierze pod uwagę oczywistych faktów. Faktem bowiem jest to, że im bar dziej jesteśmy gotowi podporządkować się Sile Wyższej, tym bardziej stajemy się niezależni. Toteż taka zależność, jaka istnieje w AA, w rzeczywistości jest środkiem do osiągnięcia prawdziwej niezależności ducha.
Przyjrzyjmy się nieco uważniej, jak ta sprawa zależności wygląda w naszym codziennym życiu. Będziemy zdumieni, jak bardzo zależni, a jednocześnie jak nieświadomi tej zależności jesteśmy na każdym kroku. Każdy nowoczesny dom jest wyposażony w przewody elektryczne doprowadzające energię elektryczną. Z tej zależności jesteśmy bardzo zadowoleni i mamy nadzieję, że nikt nas nigdy nie odetnie od źródła prądu. W pełni akceptując zależność od tego cudownego wynalazku, czujemy się dzięki niemu bardziej niezależni osobiście. Zresztą elektryczność zapewnia nam nie tylko większą niezależność, ale także wygodę i bezpieczeństwo. Siła prądu wykonuje to wszystko, czego od niej potrzebujemy. Elektryczność, ta dziwna energia, niezrozumiała dla większości ludzi, bezgłośnie i niezawodnie zaspokaja zarówno nasze najprostsze codzienne potrzeby, jak i takie, od których zależy ludzkie życie. Spytajmy chorego – każdy podłączony do sztucznego płuca chory opowie o tym, z jak bezgraniczną ufnością akceptuje zależność od maszyny, która podtrzymuje jego oddech i życie.
Lecz w chwili, gdy ktoś ośmiela się postawić pod znakiem zapytania naszą niezależność umysłową i uczuciową zachowujemy się zupełnie inaczej. Z jakim uporem rości my sobie prawo do wyłącznej decyzji, gdy w grę wchodzą nasze poglądy i postępowanie. Ależ oczywiście, zawsze rozważymy wszystkie argumenty za i przeciw. Uprzejmie wysłuchamy dobrych rad, ale w końcu sami podejmiemy decyzję. Nie pozwolimy nikomu naruszyć naszej osobistej niezależności. A poza tym to przecież – jak nam się wydaje – do nikogo nie możemy mieć pełnego zaufania. Jesteśmy pewni, że nasza inteligencja wsparta siłą woli, zapewnia nam kontrolę nad własnym samopoczuciem oraz gwarantuje sukcesy w otaczającym nas świecie. Ta śmiała filozofia, w myśl, której każdy jest własnym Bogiem, może imponować w słowach, ale czy zdaje ona surowy egzamin skuteczności życiowej? Jedno uważne spojrzenie w lustro powinno wystarczyć za odpowiedź każdemu alkoholikowi.
Jeśli to lustrzane odbicie okaże się zbyt nieprzyjemne (a takie zazwyczaj jest), można najpierw spróbować przyjrzeć się rezultatom samowystarczalności ludzi normalnych, nie dotkniętych chorobą alkoholową. Wszędzie wokół nas widzimy ludzi pełnych złości i lęku, społeczeństwo podzielone na wojujące ze sobą grupy i grupki. Każda z tych grup mówi innym: „To my, a nie wy, mamy rację”. Każda z tych grup nacisku, jeśli tylko jest dostatecznie silna, arogancko narzuca swoją wolę pozostałym. Tak samo dzieje się w stosunkach między pojedynczymi ludźmi. Sumą tych wszystkich zawziętych zmagań jest coraz mniej pokoju i braterstwa na świecie. Filozofia samowystarczalności nie daje pożytku. Jest jak niszczycielski moloch, którego zwycięstwo oznacza powszechną ruinę.
Dlatego też my, alkoholicy możemy czuć się prawdziwie uprzywilejowani. Każdy z nas przeszedł przez własne, nie omal śmiertelne starcie z molochem samowoli i każdy wycierpiał pod jego razami wystarczająco wiele, by zapragnąć czegoś lepszego. Tak więc raczej wskutek okoliczności niż własnej zasługi trafiliśmy do AA, przyznaliśmy się do porażki, wznieciliśmy w sobie pierwsze iskry wiary, a teraz pragniemy powierzyć naszą wolę i życie Sile Wyższej.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że słowo „zależność” brzmi równie odstręczająco dla wielu psychiatrów i psychologów, jak i dla alkoholików. Podobnie jak nasi koledzy z dyplomami, jesteśmy świadomi istnienia szkodliwych form zależności. Doświadczaliśmy wielu z nich. Ludzie dorośli, na przykład, nie powinni pozostawać w nadmiernej zależności uczuciowej od rodziców. Jeśli nie wyszli w sensie emocjonalnym spod skrzydeł rodzicielskich w odpowiednim czasie, powinni przebudzić się i zrobić to teraz. Ten właśnie rodzaj niewłaściwej zależności doprowadził wielu buntowniczo nastawionych alkoholików do wniosku, że wszelka zależność musi być nieznośnie szkodliwa. Ale zależność od grupy AA lub od Siły Wyższej nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
Pierwszą wielką próbą skuteczności tej zasady duchowej była druga wojna światowa. Anonimowi Alkoholicy wstępowali do wojska i zostali rozrzuceni po całym świecie. Nikt nie wiedział czy będą zdolni poddać się dyscyplinie, czy nie załamią się pod obstrzałem, czy zniosą monotonię i koszmar wojny. Czy ten rodzaj zależności, jakiego nauczy li się w AA pomoże im przetrwać? Pomógł. Zdarzało się im mniej wpadek alkoholowych i załamań emocjonalnych niż tym AA, którzy bezpiecznie pozostali w domu. W wytrwałości i męstwie nie ustępowali innym żołnierzom. Czy to na Alasce, czy na przyczółkach Salerno, ich zależność od Siły Wyższej zdawała egzamin. I nie tylko nie była ona słabością; zależność ta była głównym źródłem ich siły.
W jaki więc konkretnie sposób ktoś pełen dobrych chęci może wytrwale powierzać swoją wolę i życie Sile Wyższej? Jak wspominaliśmy, początek zrobił już wtedy, gdy zdał się na pomoc AA przy rozwiązywaniu swego problemu alkoholowego. Później jednak najprawdopodobniej przekonał się, że alkohol nie był jego jedynym problemem oraz że na wiele spośród dręczących go komplikacji życiowych nie pomagają nawet największa determinacja i odwaga, na jakie go stać. Po prostu kłopoty te nie ustępują, męczą go i zagrażają jego nowo odnalezionej trzeźwości. Nadal pogrąża się w goryczy, gdy myśli o ludziach, którym wciąż jeszcze czegoś zazdrości, lub których nienawidzi. Zamartwia się kłopotami pieniężnymi i popada w panikę na myśl o wszystkich bezpiecznych mostach, które alkohol za nim spalił. Czy kiedykolwiek uda mu się wydostać z tego strasznego rumowiska, na którym znalazł się rozstając się z rodziną i tracąc jej miłość? Samotna odwaga i nie wsparta czyjąś pomocą wola, nic tu nie zdziałają. Z całą pewnością musi teraz oprzeć się o Coś lub o Kogoś innego.
Początkowo tym „kimś” będzie najprawdopodobniej naj bliższy przyjaciel w AA. Nowicjusz będzie polegać na jego zapewnieniu, że liczne problemy, jeszcze bardziej dotkliwe obecnie, po odstawieniu uśmierzającego ból kieliszka dadzą się jednak rozwiązać. Oczywiście opiekun zwróci mu także uwagę na to, że mimo trzeźwości zdolność nowicjusza do kierowania własnym życiem jest bardzo ograniczona, wszak jest on zaledwie początkującym adeptem programu AA. Trzeźwość umocniona w rezultacie uznania swojego alko holizmu i uczestnictwa w kilku spotkaniach AA jest wprawdzie niezwykle ważna, ale do trwałej trzeźwości i pogodne go, pożytecznego życia, droga jeszcze daleka. Właśnie teraz trzeba podjąć pozostałe Kroki programu AA. Jedynie systematyczne stosowanie tych Kroków jako nowy sposób życia, może przynieść tak bardzo pożądane rezultaty.
Po to jednak, by skutecznie stosować kolejne Kroki AA, najpierw musimy z całą determinacją i wytrwałością spróbować Trzeciego Kroku. Stwierdzenie to może zaskoczyć nowicjuszy, którzy dopiero co się przekonali o swojej bez silności i zaczęli stopniowo nabierać przekonania, że wola jednostki jest nic nie warta. Zostali przekonani, i słusznie, że w samotnych zapasach z wieloma innymi problemami nie związanymi bezpośrednio z piciem, także nie dadzą sobie rady. A teraz okazuje się, że są pewne rzeczy, których człowiek może dokonać tylko sam. Sam jeden, stosownie do swojej własnej sytuacji, musi rozwinąć w sobie postawę gotowości. A kiedy już uzyska taką gotowość, tylko on sam może zdecydować się na podjęcie wysiłku. Taka próba jest aktem własnej woli. Cały program Dwunastu Kroków wymaga stałego i osobistego wysiłku w stosowaniu się do jego zasad i – jak ufamy – do woli Bożej.
Dopiero bowiem wtedy, kiedy próbujemy pogodzić naszą wolę z wolą Boga, zaczynamy używać jej właściwie Było to dla nas wszystkich prawdziwie cudownym objawieniem.
Cały nasz problem polegał na niewłaściwym korzystaniu z siły woli. Uderzaliśmy nią jak głową w mur naszych problemów, zamiast starać się pogodzić naszą wolę z Bożymi zamiarami wobec nas.
Stopniowe dążenie do tego jest celem Dwunastu Kroków AA, a Trzeci Krok wprowadza nas na tę drogę.
Gdy tylko uznamy tę prawdę, podjęcie Trzeciego Kroku okaże się całkiem łatwe. We wszelkich chwilach wzburzenia emocjonalnego czy niezdecydowania, spróbujmy się skupić, pomodlić o spokój i w ciszy powiedzieć po prostu:
Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Niech się dzieje wola Twoja, nie moja.