Refleksje na dzień 31 stycznia

CODZIENNE REFLEKSJE

NASZE WSPÓLNE DOBRO JEST NAJWAŻNIEJSZE.

Jedność Anonimowych Alkoholików jest najcenniejszą wartością naszej Wspólnoty… Jeśli nie będziemy trzymać się razem, Wspólnota AA umrze.
12 Kroków i 12 Tradycji str. 129

Nasze Tradycje są kluczowym elementem w procesie ukrócania ego, który jest konieczny do osiągnięcia i zachowania trzeźwości w AA. Tradycja Pierwsza przypomina mi, że moje zdrowienie nie jest moim dziełem ani zasługą i że to nie ja nim kieruję. Umieszczenie na pierwszym miejscu naszego wspólnego dobra przypomina mi, że w zetknięciu z Programem nie powinienem wcielać się w rolę lekarza – nadal jestem tylko jednym z pacjentów. Oddział zbudowali skromni i nie szukający rozgłosu pierwsi założyciele. Gdyby nie ich wysiłek, prawdopodobnie bym już nie żył. Niewielu alkoholikom udałoby się wyzdrowieć bez pomocy grupy. Aktywne uczestnictwo we wciąż ponawianym akcie kapitulacji woli pozwala mi odejść od potrzeby dominacji i pragnienia uznania – a obydwie te skłonności odgrywały istotną rolę w moim piciu. Podporządkowanie moich indywidualnych potrzeb i pragnień większemu dobru, jakim jest wzrost i rozwój grupy, przyczynia się do umocnienie jedności Wspólnoty. Pomaga mi to pamiętać, że całość to coś więcej niż li tylko suma poszczególnych elementów.


JAK TO WIDZI BILL – str. 31

Boża kalkulacja

Bóg kalkuluje tak, że nic nie idzie na marne. Nawet porażka jest dla nas lekcją pokory – bolesną, lecz zapewne potrzebną.

Nie zawsze osiągaliśmy mądrość za sprawą naszych cnót; nasze lepsze rozumienie często ma swe źródło w bólu, jaki niosły za sobą popełniane przez nas kiedyś akty szaleństwa. Jako że ból jest sednem naszego indywidualnego doświadczenia, jest on również sednem doświadczenia wspólnoty jako całości.

1 List, 1942
2 Grapeyine, listopad 1961


DZIEŃ PO DNIU

Nowe życie
Jeśli każdego dnia będziemy dziękować naszej Sile Wyższej za problemy w naszym życiu, przekonamy się, że możemy z nimi żyć i radzić sobie z nimi. A jeśli taka jest wola naszej Siły Wyższej, nasze problemy zostaną przekształcone w sposób, którego nie potrafiliśmy sobie wcześniej wyobrazić.
Jeśli pozwolimy naszej Sile Wyższej poradzić sobie z każdą sytuacją na swój sposób, zobaczymy, że żyjemy w nowy sposób. Doświadczymy wolności i radości, których nie moglibyśmy zrozumieć w naszych starych sposobach myślenia i bycia.
Nie możemy myśleć o sobie w kategoriach lepszego życia; musimy każdego dnia żyć w kategoriach lepszego myślenia.

Czy żyję nowym życiem?

Siło Wyższa, jestem wdzięczny za problemy w moim życiu; pomagają mi one zmienić się w nową istotę.
Dzisiaj będę żyć z nowym sposobem myślenia o …


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Otwartość oznacza rozwój – stawianie czoła zmianom
Chociaż otwartość umysłu jest rzekomo cnotą, wielu z nas ma z nią trudności. Podczas picia nadal cierpieliśmy, ponieważ nie chcieliśmy wierzyć, że cokolwiek może uwolnić nas od naszego stanu. Obawialiśmy się również, że zmiana nas osłabi.
Nasze wielkie wyzwolenie przyszło wraz z otwarciem naszych umysłów na nowe idee. Ten sam proces może być potrzebny do trzeźwego życia. Być może inwestujemy w stare postawy i idee, które powstrzymują nas przed konstruktywnym rozwojem. Bez natychmiastowego porzucania naszych postaw, możemy przynajmniej poddać nowe idee wnikliwej analizie i studiowaniu.
Prawdziwa otwartość umysłu nie oznacza pustego umysłu. Nadal możemy mieć silne przekonania, spójne wartości i określone opinie. Ale w duchu otwartości powinniśmy stale analizować nasze poglądy i przyjmować nowe pomysły w celu poprawy i rozwoju.
Otwartość umysłu pomogła nam osiągnąć trzeźwość. Może również otworzyć drzwi do innych błogosławieństw, które przyniosą wzbogacenie i szczęście.
Dziś będę otwarty i ciekawy. Nowe pomysły mogą przynieść mi wspaniałe korzyści, jeśli tylko zechcę je rozważyć.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Nie ścinaj drzewa, które daje ci cień. – przysłowie arabskie

Musimy pamiętać, co nas uzdrowiło. Dwanaście Kroków nas uzdrawia. Uzdrawiają nas mitingi, w których uczestniczymy.
Czytanie i słuchanie materiałów z naszego programu nas leczy. Rozmowy z naszymi sponsorami nas leczą. Czas spędzony z przyjaciółmi z programu nas leczy. Czasami brakuje nam czasu. W rezultacie musimy dokonywać wyborów dotyczących tego, jak wykorzystać nasz czas. Może nam się wydawać, że wiemy już wystarczająco dużo o programie. Możemy mieć ochotę ograniczyć ilość mitingów. To są niebezpieczne sygnały. Wiemy tylko, jak pozostać trzeźwym jeden dzień na raz: pracując nad Krokami. Nie zapominajmy o nich, gdy rozwijamy się w tym programie. Może się wydawać, że zdrowiejemy od dawna, ale wszyscy jesteśmy początkujący.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, odnalazłem Cię w tym programie. Pomóż mi znaleźć sposób na pozostanie „początkującym” w programie.

Działanie na dziś: Dzisiaj poświęcę czas na przeczytanie Dwunastu Kroków. Pomyślę o tym, jak wiele te Kroki mi dały .


JĘZYK WYZWOLENIA

Prośmy o to, czego potrzebujemy

„Pewnego wieczoru byłam samotna, znużona i wykończona. Był to dla mnie czas intensywnego podróżowania, z dala od przyjaciół i rodziny. Przyleciałam do domu wieczorem, lecz nikt nie zdawał się tego zauważyć. Ludzie byli przyzwyczajeni do mojej nieobecności”.
Późną nocą podjęłam kłótnię z Panem Bogiem.
„Pracuję jak wół. Czuję się opuszczona przez wszystkich. Muszę wiedzieć, że komuś na mnie zależy. Mówiłeś mi, Boże, że mam wyrażać swoje potrzeby, a dzisiaj szczególnie potrzebuję obecności mężczyzny. Potrzebuję przyjaciela, kogoś, komu mogę ufać, kto zatroszczy się o mnie w sposób serdeczny, bez seksualnych podtekstów. Chcę, aby ktoś mnie przytulił. Gdzie jesteś, kiedy Cię potrzebuję?”.
Położyłam się na kanapie i zamknęłam oczy. Byłam zbyt zmęczona, żeby cokolwiek zrobić. Pozostawało mi tylko dać sobie spokój.
Parę minut później zadzwonił telefon. Był to mój były współpracownik, z którym się później zaprzyjaźniłam. – Cześć, mała – powiedział. – Coś czuję, że jesteś zmęczona i markotna. Nie ruszaj się z miejsca. Będę u ciebie za parę minut i rozmasuję ci stopy. Wydaje mi się, że tego właśnie ci trzeba.
Pół godziny później zapukał do drzwi. Przyniósł małą buteleczkę olejku do masażu i delikatnie rozmasował mi stopy, uściskał mnie, powiedział, jak bardzo mu na mnie zależy, i poszedł.
Uśmiechnęłam się. Dostałam dokładnie to, o co w myślach poprosiłam.
Bogu można spokojnie zaufać.

Dzisiaj będę pamiętał, że Bóg troszczy się o moje potrzeby, szczególnie wtedy, kiedy i ja się o nie troszczę.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


ŻYCIE W TRZEŹWOŚCI

Jak powstrzymać się od pierwszego kieliszka

Powiedzenie często słyszane w AA to: „Jeśli nie wypijesz tego pierwszego kieliszka, to nie będziesz mógł się upić” oraz „Jeden kieliszek to za dużo, a dwadzieścia nie wystarczy”. Wielu z nas, zaczynając pić nie chciało ani nie wypijało więcej niż jeden kieliszek albo dwa. Lecz z czasem ich liczba rosła. W miarę upływu lat okazało się, że pijemy coraz więcej, a niektórzy z nas upijają się i pozostają w stanie ciężkiego upicia. Zdarzało się, że naszego stanu nie zdradzały ani wymowa, ani chód, lecz w owym okresie nigdy nie byliśmy trzeźwi. Gdy zaczynaliśmy się tym bardzo dręczyć, zmniejszaliśmy liczbę kieliszków, staraliśmy się ograniczyć do jednego czy dwóch albo przerzucać się z mocnych alkoholi na piwo czy wino.
Staraliśmy się przynajmniej ograniczać ilość, żeby za bardzo nie upijać się lub ukrywaliśmy, ile wypiliśmy.
Lecz to wszystko stało się coraz trudniejsze. Zdarzało się nawet, że stawaliśmy się na krótko abstynentami i w ogóle nie piliśmy.
W końcu jednak znów wracaliśmy do picia – tylko kieliszek. A ponieważ nie było widać, żeby nam poważnie szkodził, uważaliśmy, że możemy spokojnie wypić następny. Jeśli to było wszystko, co wypijaliśmy za jednym razem, odczuwaliśmy wielką ulgę, że potrafimy wypić jeden kieliszek czy dwa, a potem przestać. Niektórzy z nas dokonywali tego kilkakrotnie.
Okazywało się to jednak pułapką. Przekonywało nas, że możemy pić bezpiecznie. A potem przychodziła okazja (jakaś specjalna uroczystość, jakaś strata osobista albo nawet bez jakiegoś specjalnego powodu), gdy po dwóch czy trzech kieliszkach poczuliśmy się na tyle dobrze, że jeden czy dwa więcej nie zaszkodzą. I zupełnie bez takiego zamiaru, znów wypijaliśmy za dużo. I znów wracaliśmy do naszego stanu – nadmiernego picia, chociaż wcale nie chcieliśmy tego.
Powtarzalność takich przeżyć zmusiła nas do wyciągnięcia logicznego wniosku – nieuniknionego, jeśli nie wypijemy pierwszego kieliszka, nigdy nie upijemy się. Toteż zamiast postanowień nieupijania się nigdy więcej, prób ograniczenia liczby wypijanych kieliszków czy ilości wypijanego alkoholu, nauczyliśmy się koncentrować wysiłki na tym, żeby nie wypić tylko jednego kieliszka — tego pierwszego. Dzięki temu zamiast martwić się, jakby tu skończyć hulankę na mniejszej liczbie kieliszków, unikamy po prostu tego pierwszego kieliszka, od którego wszystko się zaczyna.
To, co powiedzieliśmy brzmi aż śmiesznie prosto, nieprawdaż? Wielu z nas wprost nie może teraz uwierzyć, że nie pomyślało o tym przed zgłoszeniem się do AA. (Co prawda, nie zamierzaliśmy nigdy porzucać picia, zanim nie dowiedzieliśmy się, czym jest alkoholizm). Najważniejsze jednak jest to. że teraz wiemy, że właśnie takie postępowanie daje rezultat.
Zamiast próbować ustalać, na ile kieliszków możemy sobie pozwolić – cztery? – sześć? – dwanaście? – pamiętajmy tylko jedno: nie wolno mi wypić pierwszego! O ileż to prostsze! Przywyknięcie do tego sposobu myślenia pomogło setkom tysięcy spośród nas w zachowywaniu trzeźwości przez lata.
Lekarze specjalizujący się w zagadnieniach alkoholizmu też stwierdzają, że unikanie pierwszego kieliszka jest głęboko uzasadnione z medycznego punktu widzenia. To właśnie ten pierwszy kieliszek – wcześniej czy później – wyzwala w nas przymus picia przemawiający coraz silniejszym głosem, ponownie wpędzając nas w kłopoty związane z piciem.
Wielu z nas uwierzyło, że nasz alkoholizm to nic innego, jak uzależnienie się od „leku” alkoholowego; jak wszyscy narkomani pragnący uwolnić się od nałogu musimy się powstrzymać od pierwszej dawki narkotyku, od którego staliśmy się uzależnieni.
Nasze doświadczenie potwierdza takie odczucie, o czym możecie przeczytać w książce „Anonimowi Alkoholicy” i w naszym czasopiśmie „Zdrój”, a także usłyszeć na każdym spotkaniu, gdzie członkowie AA dzielą się swymi doświadczeniami.

Jak planować 24 godziny

W czasie, gdy piliśmy miewaliśmy tak okropne okresy, że przysięgaliśmy: „nigdy więcej”.
Przysięgaliśmy nie pić rok, albo obiecywaliśmy komuś, że nie tkniemy alkoholu przez trzy tygodnie czy trzy miesiące. I oczywiście, nawet bez przyrzeczeń próbowaliśmy zachować abstynencję przez jakiś czas. Składając przez zaciśnięte zęby te obietnice byliśmy zupełni szczerzy. Z całego serca pragnęliśmy już nigdy nie znaleźć się w stanie upicia. Byliśmy zdecydowani. Przysięgaliśmy w ogóle zerwać z pijaństwem zamierzając nie brać alkoholu do ust aż do jakiego określonego czasu w przyszłości.
Jednakże, mimo naszych intencji, wynik był prawie zawsze te sam. Z czasem pamięć o przysięgach i cierpieniu, które sprawiło, że składaliśmy je zblakła. Piliśmy znowu i znów popadaliśmy w kłopoty. Nasza abstynencja „na zawsze” nie trwała zbyt długo.
Niektórzy z nas, podejmując takie zobowiązanie czynili sobie po cichu zastrzeżenie, że przyrzeczenie niepicia dotyczy mocnych napojów, a nie piwa czy wina. W ten sposób przekonywaliśmy się, jeśli już nie było nam to wiadome, że potrafimy upić się także winem czy piwem – po prostu musimy wypić więcej, aby skutki były taki same jak po produktach spirytusowych. Upijaliśmy się tak samo winem albo piwem jak przedtem mocnymi trunkami.
Tak, to prawda, że niektórzy spośród nas całkowicie rzucali alkohol i dotrzymywali swoich przyrzeczeń do czasu… Potem kończył się okres „posuchy” i znów wracaliśmy do picia, znowu popadliśmy w kłopoty, dźwigając dodatkowy ciężar nowego poczucia winy i wyrzutów sumienia.
Mając tego rodzaju przeżycia za sobą, tu w AA staramy się unikać takich wyrażeń, jak „okresowa trzeźwość” czy „podejmowanie zobowiązań”, gdyż przypominają one o naszych niepowodzeniach.
Chociaż zdajemy sobie sprawę, że alkoholizm jest stanem stałym i nieodwracalnym, doświadczenie nauczyło nas nie składać długoterminowych przyrzeczeń zachowania trzeźwości.
Stwierdziliśmy, iż rzeczą znacznie bardziej realną i dającą większe szanse powodzenia – jest powiedzieć: „nie wypiję kieliszka właśnie dzisiaj”. Nawet, jeśli piliśmy wczoraj, możemy postanowić nie pić dziś. Jutro może będziemy pili – kto wie, czy w ogóle jutro będziemy żyć – lecz przez te 24 godziny decydujemy się nie pić. Niezależnie od pokus czy zachęt jesteśmy zdecydowani na wszystko, aby tylko dziś nie wziąć alkoholu do ust.
Nasi przyjaciele i rodzina mają już na pewno dość słuchania kolejnych obietnic, że: „tym razem to już naprawdę”, patrząc jak znów wracamy pijani do domu. Nie przyrzekamy więc ani im, ani sobie nawzajem w AA, że nie będziemy pili. Przyrzekamy tylko sobie samym. Ostatecznie chodzi przecież o nasze zdrowie i życie. To my, a nie rodzina czy przyjaciele, musimy podjąć kroki niezbędne do zachowania zdrowia.
Jeśli pragnienie napicia się jest naprawdę bardzo silne, to często dzielimy te 24 godziny na mniejsze odcinki czasu. Postanawiamy nie pić, powiedzmy, przez co najmniej godzinę. Przejściową przykrość odczuwaną z powodu niepicia możemy wytrzymać jeszcze przez godzinę; potem jeszcze jedną i tak dalej.
Wielu z nas właśnie w taki sposób rozpoczęło proces wracania do trzeźwości. Prawdę mówiąc, każde zdrowienie z alkoholizmu zaczynało się od jednej godziny trzeźwości. Można tego dokonać po prostu przez postanowienie nie wypicia teraz następnego kieliszka. (No i co? Czy nadal popijasz wodę sodową? Czy rzeczywiście odłożyłeś na potem ten kieliszek, o którym mówiliśmy na początku? Jeśli tak, może to być początek twego powrotu do zdrowia).
Później można wypić, ale teraz odkładamy wypicie przynajmniej do końca dnia, czy krótszej jednostki czasu. (Na przykład do końca tej stronicy).
Plan 24-godzinny jest bardzo elastyczny. W każdej chwili możemy rozpocząć go od nowa, obojętnie gdzie byśmy się znajdowali. W domu, w pracy, w barze czy na sali szpitalnej, o czwartej po południu czy o trzeciej rano możemy postanowić, że nie weźmiemy alkoholu do ust przez następne 24 godziny czy też przez następne pięć minut.
Stale stosowany dwudziestoczterogodzinny plan nie ma takich wad jak „okresowa trzeźwość” czy podejmowanie zobowiązań niepicia. Zarówno okres abstynencji czy też czas, w jakim przyrzekliśmy nie pić kończą się z planem i wówczas czujemy się w prawie znowu zacząć pić. Lecz dzień dzisiejszy istnieje zawsze. Życie to jest codzienność; dziś – to wszystko co mamy, a każdy może wytrzymać bez picia jeden dzień.
Przede wszystkim próbujemy żyć daną chwilą, właśnie żeby zachować trzeźwość i to nam się udaje. Gdy myśl ta raz zakorzeni się w naszym umyśle, stwierdzimy, że życie 24-godzinnymi odcinkami jest skutecznym i dającym satysfakcję, efektywnym sposobem radzenia sobie także z wieloma innymi sprawami.