CODZIENNE REFLEKSJE
NIEZBĘDNE OCZYSZCZANIE
…wiemy, że ból nałogu musiał poprzedzać trzeźwość; a później chaos emocjonalny poprzedzał pogodę ducha.
12 Kroków 12 Tradycji, str. 93
Uwielbiam spędzać czas w ogrodzie, nawożąc i przycinając moje rośliny. Pewnego dnia, gdy zapamiętale obcinałem jakieś gałązki, przystanęła obok mnie sąsiadka. “Pańskie róże są takie piękne!- powiedziała -Cóż za szkoda, że trzeba je tak kaleczyć”. “Wiem, co Pani czuje – odparłem. Ale trzeba usunąć zbyteczny nadmiar, żeby mogło rosnąć, silne i zdrowe.” Później pomyślałem, że być może rośliny odczuwają ból – ale i Bóg, i ja wiemy, że jest on nieodłączną częścią planu i że potrafi przynosić dobre owoce. Od razu przypomniał mi się bezcenny Program AA, oparty na założeniu, że ból jest warunkiem wzrostu i rozwoju. Proszę Boga, by w odpowiednim czasie usunął ze mnie wszystko, co niepotrzebne, i oczyszczając mnie, umożliwił mi dalsze dojrzewanie.
JAK TO WIDZI BILL– s 276
Siła Wyższa dla ateistów
Mam liczne – i przeważnie dobre – doświadczenia z ateistami. W AA każdy ma prawo do swojego zdania. Znacznie lepiej jest zachować otwartą i tolerancyjną wspólnotę niż tłumić małe niepokoje, jakie wywołuje czasem różnica zdań. Prawdę mówiąc, nie znam nikogo, kto odszedłby od AA i umarł wskutek alkoholizmu z powodu opinii, jaką mają na temat wszechświata ateiści.
Zawsze jednak usilnie proszę ich, aby odwołali się do Siły Wyższej – czyli konkretnie, ich własnej grupy. Gdy trafiają do AA, większość członków grupy jest trzeźwa – oni zaś są pijani. Dlatego też dla nich grupa stanowi Siłę Wyższą. Na początek to wystarczy, a z czasem większość z nich i tak dokonuje postępów na tym polu. Wiem, co oni czują, bo kiedyś sam taki byłem.
List, 1962
DZIEŃ PO DNIU
Próba ucieczki
Próbując wydostać się z pudełka, w którym się znaleźliśmy, wielu z nas próbowało ucieczki geograficznej. Przenosiliśmy się z miejsca na miejsce. Niezmiennie, znajdowaliśmy się w tej samej, jeśli nie gorszej sytuacji.
Wiedzieliśmy, że mamy prawdziwe problemy emocjonalne i praktyczne, ale nie zdawaliśmy sobie sprawy, że zażywanie substancji powodowało większość naszego cierpienia. Substancje wywoływały stan umysłu, który prowadził do wzorców zachowań, które nie miałyby miejsca, gdybyśmy nie „postradali zmysłów”.
Czy przestałem próbować uciec?
Siło Wyższa, pomóż mi wiedzieć, że to nie moja lokalizacja robi różnicę w moim życiu, ale to, z czym pracuję w środku.
Dzisiaj, zamiast szukać ucieczki, postaram się poprawić swoją sytuację poprzez …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Zasługiwanie na sukces – osiągnięcia
Mówi się, że alkoholicy czasami wyrywają porażkę ze szczęk zwycięstwa.
Niektórzy z nas w głębi duszy uważają, że nie zasługują na sukces. Być może zniechęca nas poczucie winy lub niska samoocena, a może nie chcemy stać się celem zazdrości lub ataków konkurencji. Musimy ćwiczyć akceptację naszej obecnej sytuacji, zawsze wierząc, że mamy prawo do osiągnięć, które odpowiadają naszym talentom i doświadczeniu, a takie osiągnięcia mogą być możliwe tylko teraz, gdy jesteśmy trzeźwi i myślimy właściwie.
Niektórzy uważają, że nasz zawód i nasz program to odrębne sprawy.
Ale ostatnią ideą 12 Kroków jest praktykowanie naszych zasad „we wszystkich naszych poczynaniach”.
Jeśli przyjmiemy pogląd, że każda pożyteczna praca jest formą służby, znajdziemy okazje, by przynosić korzyści wszystkim. Z takim nastawieniem zdamy sobie również sprawę, że zasługujemy na sukces.
Dziś wiem, że mam prawo do osiągania dobrych wyników w każdej legalnej działalności, do której mam kwalifikacje.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Twoimi trzema najlepszymi lekarzami są wiara, czas i cierpliwość. – Z ciasteczka z wróżbą
Jeszcze niedawno byliśmy bardzo chorzy. Trzeźwienie sprawiło, że poczuliśmy się o wiele lepiej. Na początku, kiedy przestaliśmy pić i brać inne używki, myśleliśmy, że jesteśmy zdrowi. Potem zaczęliśmy dostrzegać, że wcale nie jest z nami tak dobrze. Żaden lekarz nas nie wyleczy. Aby wyzdrowieć, musimy nadal żyć według zasad Dwunastu Kroków i haseł naszego programu. Musimy nadal ufać, że nasza Siła Wyższa nas uzdrowi. Dzień po dniu, dzień po dniu, stajemy się silniejsi i szczęśliwsi. I to nigdy nie musi się skończyć. Każdego dnia poznajemy siebie trochę lepiej.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, Ty jesteś moim najlepszym lekarzem. Pomóż mi o tym pamiętać.
Działanie na dziś: Dzisiaj zrobię to, co sugeruje „lekarz”. Porozmawiam dziś z moim sponsorem o Kroku Dziesiątym.
JĘZYK WYZWOLENIA
Wiara i pieniądze
Czasami nie wystarcza pieniędzy na podstawowe potrzeby, nie mówiąc już o luksusach.
Śmiech nas ogarnia, kiedy ludzie mówią nam, żebyśmy zaczęli kontrolować nasz budżet. Koszty utrzymania przewyższają nasze dochody.
Przyglądamy się tej sytuacji, kręcimy głowami i mówimy: „Tak nie może być”.
Wielu z nas doświadczyło tego wielokrotnie na własnej skórze. Nie czas na panikę ani rozpacz.
Panika i rozpacz prowadzą do niewłaściwej oceny sytuacji i desperackich kroków. To czas, w którym musimy zamienić rozpacz na ufność. To czas, w którym musimy zaufać Bogu, że zaspokoi nasze potrzeby.
Bierz życie dzień po dniu, potrzeba po potrzebie. Wykorzystaj swoje umiejętności przetrwania w pozytywny sposób. Pamiętaj, że twoje możliwości nie są ograniczone przez przeszłe czy obecne okoliczności.
Przyjrzyj się ewentualnym przeszkodom, które blokują przepływ pieniędzy w twoim życiu. Czy to kwestia nastawienia, które musisz zmienić, problemu, który musisz rozwiązać, czy wniosków, które musisz wyciągnąć?
Być może lekcja, której musisz się nauczyć, to kwestia wiary. W Biblii jest powiedziane, że Jezus Chrystus chodzi po wodzie. Jest też powiedziane, że Jego wyznawcy również mogli to robić, lecz z chwilą, kiedy zaczynali się bać, tonęli.
Podczas kryzysów finansowych możemy nauczyć się „chodzić po wodzie”, jeżeli chodzi o pieniądze. Jeżeli planujesz budżet i okazuje się, że nie ma pieniędzy na przeżycie i zapłacenie rachunków, rób, co do ciebie należy i odpuść resztę. Ufaj, że Siła Wyższa zaspokoi twoje potrzeby. Jeżeli pojawia się sytuacja kryzysowa i w portfelu brak gotówki, spojrzyj poza portfel. Zajrzyj do Źródła. Skorzystaj z Boskich zasobów, z niewyczerpanych zasobów, aby zaspokoić swoje wszystkie potrzeby.
Rób swoje. Dąż do finansowej odpowiedzialności w myślach i uczynkach. Poproś o mądrość pochodzącą od Boga.
Następnie uwolnij się od lęku i potrzeby kontrolowania wszystkiego.
Wiemy, że pieniądze są nieodzowną częścią ludzkiej egzystencji; wie to również nasza Siła Wyższa.
Boże, wydobądź moje wewnętrzne blokady i bariery dotyczącą pieniędzy na światło dzienne. Pomóż mi zadbać o siebie od strony finansowej. Jeżeli brakuje mi pieniędzy, odrzucę strach i nauczę się „chodzić po wodzie” w kwestiach finansowych. Nie wykorzystam takiej postawy, aby uzasadnić brak odpowiedzialności. Odrobię swoją część, a co za tym idzie, uwolnię się od strachu i zaufam Ci, że dokonasz reszty.
Komplet dzisiejszych refleksji w wersji audio
KROK DZIESIĄTY
„Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnianych błędów”.
PRZEPRACOWUJĄC nasze pierwsze Dziewięć Kroków, przygotowujemy się do nowego życia. Przy Dziesiątym Kroku zaczynamy stosować sposób życia AA w praktyce, dzień po dniu, w pogodnych i burzliwych chwilach. Nadchodzi pora surowego egzaminu: czy potrafimy zachować trzeźwość, równowagę uczuciową i godziwie żyć w każdej sytuacji?
Ciągły wgląd we własne zalety i wady oraz pragnienie, by dzięki temu stale uczyć się i rozwijać są dla nas koniecznością. My, alkoholicy przekonujemy się o tym dopiero wtedy, gdy przeszliśmy przez piekło. Oczywiście, ludzie o dużym doświadczeniu zawsze i wszędzie praktykowali bezlitosną samoanalizę i samokrytycyzm. Bo mędrcy zawsze wiedzieli, jak niewiele można osiągnąć w życiu bez nawyku badania samego siebie, uznawania wykrytych w sobie braków a następnie cierpliwej i nieprzerwanej pracy, by naprawić to, co złe.
Pijak, który ma straszliwego kaca po wczorajszej libacji nie może dziś cieszyć się życiem. Istnieje jednak jeszcze inny kac, dobrze znany z doświadczenia wszystkim, czy ktoś pije czy nie. Jest to kac uczuciowy, bezpośredni rezultat zbierających się od wczoraj lub dzisiaj w nadmiarze negatywnych emocji: złości, strachu, zazdrości itp. Jeśli chcemy zachować dziś i jutro pogodę ducha, koniecznie musimy zlikwidować takie kace. Nie wymaga to ponurego grzebania się w przeszłości, a jedynie przyznawania się do błędów popełnianych teraz i naprawiania ich. Dokonany już obrachunek moralny umożliwia nam pogodzenie się z przeszłością. Po zrobieniu Czwartego Kroku to co było, mamy już za sobą. Kiedy zrobiliśmy rzetelny rachunek moralny i pogodziliśmy się z sobą, uwierzyliśmy, że możemy stawiać czoło kolejnym wyzwaniom, jakie przy niesie jutro.
Choć wszystkie rachunki sumienia są w zasadzie do siebie podobne, mogą one obejmować różne okresy życia. Istnieje rachunek natychmiastowy, podejmowany o każdej porze dnia i nocy, gdy tylko jesteśmy uwikłani w jakiś problem. Inny rachunek robimy pod koniec każdego dnia, kiedy rozważamy wydarzenia ubiegłych godzin. Sporządzamy swego rodzaju bilans, uznając swoje zasługi i przyznając się do braków. Są wreszcie okazje, kiedy samodzielnie lub razem ze sponsorem albo doradcą duchowym, robimy dokładny przegląd postępów od poprzedniej rozmowy. Wielu Anonimowych Alkoholików robi tego rodzaju porządki ze sobą raz do roku lub co pół roku. Niektórzy z nas lubią co jakiś czas spędzić dobę czy kilka dni w odosobnieniu od codziennego świata i ludzi, by w całkowitym spokoju oddać się medytacji i gruntownej autorefleksji.
Czy jednak praktyki te nie psują nam radości życia, nie potrzebnie zabierając czas? Czy każdy AA musi spędzać większość świadomego życia smętnie wałkując swoje grzechy i zaniedbania? W żadnym razie. Kładziemy tak wielki nacisk na potrzebę obrachunku ze sobą tylko dlatego, że większości z nas nawyk obiektywnej samooceny był zupełnie nie znany. Kiedy jednak wdrożymy się w ten zdrowy zwyczaj, okaże się on tak interesujący i pożyteczny, że nie będziemy żałować poświęconego mu czasu. Bo przecież minuty, a czasem godziny poświęcane pogłębianiu wiedzy o sobie z natury rzeczy uczynią resztę dnia lepszą i bardziej szczęśliwą. A na dłuższą metę obrachunek stanie się po prostu częścią codziennego trybu życia i przestanie być czymś wyjątkowym.
Zanim przejdziemy do szczegółów natychmiastowego obrachunku, czyli sprawdzianu sytuacji, zastanówmy się, w jakich sytuacjach tego rodzaju obrachunek może być przydatny.
Jedną z prawd życia duchowego jest ta, że ilekroć ulega my wzburzeniu, to niezależnie od powodów tego wzburzenia, coś złego dzieje się z nami. Kiedy ktoś nas dotknie i czujemy się tym zranieni, to przecież także z nami coś nie jest w porządku. Czy jednak nie ma wyjątków od tej reguły? Na przykład „usprawiedliwiony” gniew? Jeśli ktoś nas oszukuje, czy nie mamy prawa być wściekli na drania? Albo słusznie oburzeni na zarozumialców? Dla nas, Anonimowych Alkoholików, takie wyjątki są niebezpieczne. Przekonaliśmy się już nieraz, że usprawiedliwiony gniew powinniśmy zostawić ludziom, którzy potrafią lepiej nad nim panować.
Pretensje do innych to uczucie prześladujące alkoholików szczególnie często i dotkliwie. I bez znaczenia jest tu fakt, czy te pretensje są uzasadnione, czy nie. Jeden wybuch złości nieraz potrafił zepsuć nam cały dzień, a skwapliwie pielęgnowana uraza obracała nas w niezdolnych do życia nieszczęśników. Gniew, ten sporadyczny luksus ludzi zrównoważonych, dla nas był emocjonalnym potrzaskiem, w którym mogliśmy tkwić bez końca. Te emocjonalne „ekscesy” często prowadziły prosto do butelki. Tak samo inne negatywne emocje: zawiść, zazdrość, litowanie się nad sobą lub zraniona duma.
Natychmiastowy obrachunek, czyli sprawdzian sytuacji zrobiony podczas takiego ataku wewnętrznego wzburzenia, może bardzo pomóc w poskromieniu rozhuśtanych emocji. Sprawdzian taki powinien ograniczyć się do bieżącej sytuacji, teraz, w tej chwili. Analizę długofalowych trudności lepiej odłożyć na czas specjalnie temu celowi poświęcony. Natychmiastowy sprawdzian obejmuje natomiast nasze bieżące wzloty i upadki, szczególnie wtedy, kiedy ludzie lub nieoczekiwane wydarzenia wytrącają nas z równowagi i prowokują do błędów.
W takich przypadkach zawsze potrzebne jest nam panowanie nad sobą, uczciwa analiza sytuacji, gotowość przyznania się do winy i taka sama gotowość do wybaczania, jeśli ktoś inny jest winny. Nie powinniśmy się zniechęcać, jeśli zdarzy się nam któryś z dawnych błędów – nasze zmagania nie są łatwe. Naszym celem jest postęp, a nie doskonałość.
Zacznijmy od nauki panowania nad sobą. Jest to umiejętność o pierwszoplanowym znaczeniu. Kiedy nie potrafimy pohamować języka, rozsądek i tolerancja natychmiast się ulatniają. Jedna złośliwa wypowiedź, jeden ostry, nieprzemyślany osąd mogą na cały dzień, a czasem nawet na cały rok, popsuć stosunki z drugą osobą. Nic tak nie popłaca jak powściągliwość języka i pióra. Musimy unikać niepohamowanego krytycyzmu i zapalczywych kłótni, w których chodzi nam o postawienie na swoim. To samo dotyczy dąsania się po kątach i milczącej pogardy. Są to emocjonalne pułapki, a przynętą jest w nich duma oraz mściwość. Naszym pierwszym zadaniem jest ominięcie pułapki. Ilekroć kusi nas przynęta, powinniśmy ćwiczyć w tył zwrot i trzeźwe myślenie. Nie będziemy bowiem zdolni godziwie myśleć i działać, dopóki nie posiądziemy automatycznego nawyku panowania nad sobą.
Nie tylko nieprzyjemne i nieoczekiwane problemy wymagają opanowania. Musimy być równie ostrożni, kiedy zaczynamy odnosić sukcesy. Nikt bowiem nie kocha osobistego powodzenia bardziej od nas; upijaliśmy się sukcesem niczym winem, aż do stanu najwyższego podniecenia.
W okresach, kiedy sprzyjało nam szczęście, ponosiły nas fantazje o jeszcze wspanialszych tryumfach nad okolicznościami i ludźmi. Zaślepieni dufną pewnością siebie udawaliśmy wielkie szyszki. Nic dziwnego, że ludzie, znudzeni albo urażeni, odwracali się od nas.
Dzisiaj, kiedy jesteśmy trzeźwi w AA, kiedy odzyskuje my szacunek przyjaciół i współpracowników, przekonuje my się, że nadal musimy zachować szczególną czujność. Najlepszym zabezpieczeniem przed wygórowanym mniemaniem o sobie jest stała świadomość, że dzisiejszą trzeźwość zawdzięczamy jedynie Bożej łasce i że obecne sukcesy są bardziej Jego niż naszą zasługą.
Aż w końcu, kiedy zaczynamy rozumieć, że wszyscy ludzie, łącznie z nami, są do pewnego stopnia chorzy emocjonalnie i często omylni, niepostrzeżenie zaczynamy być łagodniejsi w ocenach, bardziej tolerancyjni. Zaczynamy rozumieć, co to znaczy naprawdę kochać innych. Stopniowo i z coraz większym przekonaniem dochodzimy do wniosku, że nie ma sensu złościć się i obrażać na ludzi, którzy podobnie jak my sami cierpią ból dojrzewania.
Tak radykalna zmiana stosunku do życia wymaga czasu, może nawet długiego czasu. Mało jest ludzi, którzy naprawdę kochają wszystkich. Większość z nas musi przyznać, że kochaliśmy zaledwie kilka osób, wobec większości byliśmy obojętni, o ile tylko nie wchodzili nam w drogę, a do pozo stałych – powiedzmy to sobie – odczuwaliśmy niechęć albo wręcz nienawiść. I chociaż tego rodzaju postawy są nader powszechne, nam Anonimowym Alkoholikom do zachowania równowagi potrzeba czegoś lepszego. Uczucie głębokiej nienawiści na pewno nas z niej wytrąci. Nie możemy nadal obdarzać zaborczą miłością kilku osób, nie możemy ignorować większości i nie możemy bać się lub nienawidzić nikogo. Musimy więc zmienić stosunek do ludzi, nawet jeśli zmiana ta będzie bardzo powolna.
Możemy zacząć od starań, by nie obarczać tych, których kochamy, nieuzasadnionymi wymaganiami. Możemy okazywać uprzejmość ludziom, którym jej nie okazywaliśmy. A tym, których nie lubimy, możemy próbować oddawać sprawiedliwość i grzecznie ich traktować, być może nawet podejmując wysiłek, by ich zrozumieć i pomóc im.
Ilekroć postąpimy niewłaściwie w stosunku do kogokolwiek – powinniśmy zaraz się do tego przyznać – zawsze przed sobą, a także przed nimi, jeśli takie przyznanie będzie pomocne. Uprzejmość, dobroć, sprawiedliwość i miłość to zasady, dzięki którym można żyć w harmonii praktycznie z każdym człowiekiem. W chwilach wątpliwości, zawsze możemy przypomnieć sobie słowa: „Bądź wola Twoja, nie moja”. Zawsze też możemy zadawać sobie pyta nie: „Czy nie robię dziś drugiemu tego, co mnie niemiłe??
Pod koniec dnia, często przed samym zaśnięciem, wielu z nas sporządza bilans dnia. Warto wtedy pamiętać, że obrachunek ze sobą nie jest tylko wykazem błędów i niedostatków. Dzień, w którym nie zrobiliśmy czegoś dobrego, istotnie byłby złym dniem. Ale przecież w rzeczywistości większość świadomego życia spędzamy konstruktywnie Nie lekceważymy swoich dobrych intencji, myśli i uczynków. Nawet jeśli nie udało się nam coś, w co włożyliśmy wiele wysiłku, należy nam się za to właśnie, kto wie czy nie najwyższa ocena. A wtedy ból niepowodzenia może przekształcić się w cenną wartość, staje się bodźcem potrzebnym do tego, by iść naprzód. Ból jest kamieniem probierczym rozwoju duchowego, powiedział kiedyś ktoś, kto dobrze wiedział, o czym mówi. My, w AA, którzy wiemy, że ból nałogu musiał poprzedzać trzeźwość, a później chaos emocjonalny poprzedzał pogodę ducha – całym sercem podpisujemy się pod tym stwierdzeniem.
Przyglądając się rubryce strat w naszym bilansie dnia, powinniśmy uważnie zbadać motywy tych myśli lub uczynków, które wydają nam się niewłaściwe. W większości przypadków bez trudu dostrzeżemy i zrozumiemy te motywy. Uniesieni dumą, gniewem, zazdrością, niepokojem lub lękiem, działaliśmy pod dyktando tych uczuć. Teraz trzeba więc uświadomić sobie te złe myśli i uczynki, pomyśleć o tym, jak można było postąpić i postanowić, że postaramy się z Bożą pomocą wykorzystać to doświadczenie w przyszłości. No i oczywiście musimy pamiętać o naprawieniu tego wszystkiego, co do tej pory jeszcze zaniedbaliśmy naprawić.
Zdarzają się jednak przypadki, gdy jedynie bardzo wnikliwa analiza może wydobyć na jaw nasze rzeczywiste motywy. Zdarza się tak wówczas, gdy w grę wchodzi nasz odwieczny wróg: racjonalizacja czyli samousprawiedliwienie, które wybiela nasze ciemne postępki. Ulegamy wtedy pokusie uwierzenia, że postąpiliśmy w imię słusznych racji i motywów, chociaż wcale tak nie było.
Skrytykowaliśmy, na przykład „konstruktywnie” kogoś, kto rzekomo na to zasługiwał, gdy tymczasem rzeczywistym motywem było pragnienie wygrania nieistotnego sporu. Albo obgadaliśmy kogoś za plecami w przeświadczeniu, że pomagamy innym lepiej go zrozumieć, gdy w głębi duszy zależało nam na wywyższeniu siebie i pod ważeniu opinii o nim. Czasem raniliśmy naszych najbliższych, pozornie w celach „wychowawczych”, żeby dać im nauczkę, podczas gdy naprawdę chcieliśmy ich ukarać. Popadaliśmy w depresję i narzekaliśmy na zdrowie, pod czas gdy w istocie chcieliśmy pozyskać współczucie i uwagę innych. Ta przedziwna skłonność umysłu i uczuć przewija się w stosunkach międzyludzkich jak okiem sięgnąć. Często nieuchwytne i subtelne przekonanie o własnej słuszności może nadawać ton nawet najmniej znaczącym uczynkom i myślom. Codzienna nauka dostrzegania tych skaz, przyznawania się do nich i ich naprawiania jest istotą pracy nad charakterem i budowaniem godziwego życia. Szczery żal za wyrządzone krzywdy, głęboka wdzięczność za uzyskane dary i gotowość do dalszej poprawy to zalety, do których powinniśmy wytrwale zmierzać.
Tak rozpatrzywszy miniony dzień, nie pomijając dobrych uczynków i bezstronnie zbadawszy stan duszy, możemy szczerze podziękować Bogu za otrzymane błogosławieństwa i ze spokojnym sumieniem zasnąć.