Refleksje na dzień 2 października

CODZIENNE REFLEKSJE

SUROWY EGZAMIN

Przepracowując nasze pierwsze Dziesięć Kroków przygotowujemy się do nowego życia. Przy Dziesiątym Kroku zaczynamy stosować sposób życia w AA w praktyce, dzień po dniu, w pogodnych i burzliwych chwilach. Nadchodzi pora surowego egzaminu: czy potrafimy zachować trzeźwość, równowagę uczuciową i godziwie żyć w każdej sytuacji?
12 Kroków i 12 Tradycji, str. 88

Wiem, że Obietnice Programu spełniają się w moim życiu, ale chcę je utrzymać i rozwijać przez codzienne stosowanie Dziesiątego Kroku. Dzięki niemu dowiedziałem się, że jeśli czuję się rozbity z powodu czegoś lub kogoś, to znaczy, że coś we mnie jest nie tak. Druga strona może nie być bez winy, ale ja jestem w stanie uporać się jedynie z własnymi uczuciami. Kiedy czuję się zraniony lub zdenerwowany, to przyczyn tego powinienem zawsze szukać w sobie – a następnie przyznawać się do błędów i naprawiać je. To niełatwe, ale dopóki wiem, że czynię postępy duchowe, dopóty wiem też, że mój wysiłek jest dobrze wykonaną robotą. Przekonałem się, że ból potrafi być przyjacielem; “ZAWIADAMIA” mnie, że coś jest nie w porządku z moimi emocjami – tak jak ból fizyczny sygnalizuje mi, że niedomaga moje ciało. Gdy dzięki Dwunastu Krokom podejmuję właściwe działanie, ból z wolna ustępuje.


JAK TO WIDZI BILL– s 274

Samotne działanie

Samotne działanie w sprawach duchowych bywa niebezpieczne. Ileż to razy słyszeliśmy ludzi powołujących się w dobrej wierze na przewodnictwo Boże, gdy było oczywiste, że są oni w błędzie. Lekceważąc i fakty i pokorę, uporczywie trzymali się złudzeń i usprawiedliwiali największe nonsensy rzekomym głosem usłyszanym z niebios.

Ludzie o wysokim stopniu rozwoju duchowego zawsze szukają potwierdzenia swojej intuicji i tego, co wydaje im się głosem Boga, u przyjaciół lub duchowych powierników. Tym bardziej nowicjusz nie powinien się narażać na tego rodzaju nierozsądny, a czasem nawet tragiczny w skutkach błąd. Choć opinie i rady innych ludzi nie zawsze mogą być w stu procentach słuszne, zazwyczaj będą bardziej konkretne, niż nasza własna interpretacja głosu Siły Wyższej, w początkowym okresie, dość jeszcze nieporadnych prób, nawiązania z Nią kontaktu.

Dwanaście na Dwanaście, strona 61-62


DZIEŃ PO DNIU

Nauka o miłości

W procesie zdrowienia odkrywamy radość miłości. Tak jak nasze stare poglądy na życie musiały się zmienić, tak nasze stare poglądy na miłość też muszą się zmienić. Miłość nie zawsze może być mierzona samopoświęceniem lub hojnością. Możliwe jest poświęcenie się aż do męczeństwa; czasami możemy być hojni z zamiarem kierowania lub zarządzania życiem innych.
Miłość nie zastrzega ani nie ogranicza. Czy nasza Siła Wyższa nas ogranicza? Kocha nas tak bardzo, że pozwala nam przekraczać granice – do punktu, w którym niszczymy samych siebie. Niewielu z nas wie wiele o prawdziwej naturze miłości, ale kiedy jesteśmy gotowi, nasza Siła Wyższa objawia się nam i pokazuje nam miłość.

Czy dowiedziałem się wszystkiego o miłości?

Obym wiedział całym sercem, że moja Siła Wyższa jest miłością.
Dziś przygotuję się na poznanie miłości poprzez …


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Żyć czy czekać? – Mądre wykorzystanie czasu

Jaki jest prawdziwy sekret życia 24 godziny na dobę? Czy nie chodzi o to, by czuć się w pełni komfortowo w teraźniejszości, zamiast wierzyć, że szczęście zależy od czegoś w przyszłości?
Bez względu na naszą obecną sytuację, jest to coś, co musimy przeżyć i skutecznie sobie z tym poradzić. Możemy przeoczyć wiele wspaniałych rzeczy w naszym obecnym życiu tylko dlatego, że wierzymy, że potrzebujemy ekscytujących doświadczeń, które mogą nadejść dopiero później. Możemy również przeoczyć obecne możliwości, ponieważ spędzamy zbyt dużo czasu w przeszłości. Przeszłość, niezależnie od tego, czy była dobra, czy zła, jest poza naszą kontrolą. Naszą misją jest żyć efektywnie i szczęśliwie dzisiaj. Możemy to zrobić najlepiej, gdy zdamy sobie sprawę, że wczoraj i jutro tak naprawdę nie istnieją… dziś jest wszystkim, czego możemy być pewni.
Będę żył dniem dzisiejszym w teraźniejszości, radząc sobie z każdym problemem najlepiej jak potrafię i ciesząc się każdym doświadczeniem, które mnie spotyka.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

… a kiedy się myliliśmy, natychmiast się do tego przyznawaliśmy. – Druga połowa kroku dziesiątego

Jesteśmy ludźmi. Popełniamy błędy. To połowa radości z bycia człowiekiem.
Krok Dziesiąty wyraźnie mówi nam, co robić, gdy się mylimy: przyznać się do błędu. Dzięki temu jesteśmy uczciwi. To powstrzymuje nas przed ukrywaniem sekretów, które mogłyby sprawić, że ponownie sięgniemy po alkohol lub inne używki. Zaufaj darowi, który otrzymujemy od Kroku Dziesiątego. Kiedy przyznajemy się do błędów, ludzie zaczynają nam ponownie ufać. Czujemy się dobrze, a ludzie czują się dobrze w naszym towarzystwie. Nawet jeśli nie podoba im się to, jak się zachowujemy, mogą nam zaufać, że pokierujemy swoim życiem. Nikt nigdy nie będzie doskonały. Najbliżej tego jesteśmy, gdy przyznajemy się do błędu. I to jest najlepsze, co możemy zrobić.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi przyznać się do błędów. Pomóż mi zdobyć zaufanie innych poprzez szczere przyznawanie się do błędów.

Działanie na dziś: Wymienię wszystkie krzywdy, które dziś popełniłem. W ten sposób zacznę jutro świeżo i bez żadnych obciążeń z dnia dzisiejszego.


JĘZYK WYZWOLENIA

Radzenie sobie z rodziną

Istnieje wiele sposobów radzenia sobie z rodziną. Niektórzy decydują się na zerwanie stosunków z najbliższymi na jakiś czas. Inni decydują się na utrzymywanie tych stosunków i wypracowanie innych zachowań. Jeszcze inni zrywają stosunki rodzinne na jakiś czas, aby powoli je odbudowywać na innych zasadach.
Nie ma doskonałego sposobu radzenia sobie z rodziną podczas zdrowienia. Od nas zależy wybranie takiej ścieżki, jaka najbardziej odpowiada naszym potrzebom w danym momencie.
Nową rzeczą w zdrowieniu jest możliwość wyboru. Możemy wyznaczać nasze granice. Możemy wybrać podejście, które nam najbardziej odpowiada bez poczucia winy czy obowiązku, bez niepotrzebnego nacisku z żadnej strony, włączając w to terapeutów.
Naszym celem jest oddzielenie się w miłości od członków naszych rodzin. Naszym celem jest stworzenie warunków do zadbania o siebie, otoczenia siebie miłością i prowadzenia normalnego życia bez względu na to, co robią lub nie robią członkowie naszych rodzin. To my decydujemy, jakie granice i decyzje są niezbędne, aby to sobie zapewnić.
Nie ma nic złego w powiedzeniu „nie” najbliższym, jeżeli to jest to, czego chcemy. Możemy też powiedzieć „tak”, jeżeli mamy na to ochotę. W porządku jest zejść z boiska i po przerwie wrócić już jako inna osoba.

Boże, pomóż mi wybrać ścieżkę, która jest dla mnie odpowiednia w relacjach z rodziną. Pomóż mi zrozumieć, że nie ma tu miejsca na złe czy dobre decyzje. Pomóż mi dążyć do wybaczenia i oderwania się w duchu miłości, kiedy to tylko możliwe. Zdaję sobie sprawę, że nie oznacza to, iż powinienem kiedykolwiek rezygnować z dbania o siebie i swoje zdrowie.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


KROK DZIESIĄTY

„Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny, z miejsca przyznając się do popełnianych błędów”.

PRZEPRACOWUJĄC nasze pierwsze Dziewięć Kroków, przygotowujemy się do nowego życia. Przy Dziesiątym Kroku zaczynamy stosować sposób życia AA w praktyce, dzień po dniu, w pogodnych i burzliwych chwilach. Nadchodzi pora surowego egzaminu: czy potrafimy zachować trzeźwość, równowagę uczuciową i godziwie żyć w każdej sytuacji?
Ciągły wgląd we własne zalety i wady oraz pragnienie, by dzięki temu stale uczyć się i rozwijać są dla nas koniecznością. My, alkoholicy przekonujemy się o tym dopiero wtedy, gdy przeszliśmy przez piekło. Oczywiście, ludzie o dużym doświadczeniu zawsze i wszędzie praktykowali bezlitosną samoanalizę i samokrytycyzm. Bo mędrcy zawsze wiedzieli, jak niewiele można osiągnąć w życiu bez nawyku badania samego siebie, uznawania wykrytych w sobie braków a następnie cierpliwej i nieprzerwanej pracy, by naprawić to, co złe.
Pijak, który ma straszliwego kaca po wczorajszej libacji nie może dziś cieszyć się życiem. Istnieje jednak jeszcze inny kac, dobrze znany z doświadczenia wszystkim, czy ktoś pije czy nie. Jest to kac uczuciowy, bezpośredni rezultat zbierających się od wczoraj lub dzisiaj w nadmiarze negatywnych emocji: złości, strachu, zazdrości itp. Jeśli chcemy zachować dziś i jutro pogodę ducha, koniecznie musimy zlikwidować takie kace. Nie wymaga to ponurego grzebania się w przeszłości, a jedynie przyznawania się do błędów popełnianych teraz i naprawiania ich. Dokonany już obrachunek moralny umożliwia nam pogodzenie się z przeszłością. Po zrobieniu Czwartego Kroku to co było, mamy już za sobą. Kiedy zrobiliśmy rzetelny rachunek moralny i pogodziliśmy się z sobą, uwierzyliśmy, że możemy stawiać czoło kolejnym wyzwaniom, jakie przy niesie jutro.
Choć wszystkie rachunki sumienia są w zasadzie do siebie podobne, mogą one obejmować różne okresy życia. Istnieje rachunek natychmiastowy, podejmowany o każdej porze dnia i nocy, gdy tylko jesteśmy uwikłani w jakiś problem. Inny rachunek robimy pod koniec każdego dnia, kiedy rozważamy wydarzenia ubiegłych godzin. Sporządzamy swego rodzaju bilans, uznając swoje zasługi i przyznając się do braków. Są wreszcie okazje, kiedy samodzielnie lub razem ze sponsorem albo doradcą duchowym, robimy dokładny przegląd postępów od poprzedniej rozmowy. Wielu Anonimowych Alkoholików robi tego rodzaju porządki ze sobą raz do roku lub co pół roku. Niektórzy z nas lubią co jakiś czas spędzić dobę czy kilka dni w odosobnieniu od codziennego świata i ludzi, by w całkowitym spokoju oddać się medytacji i gruntownej autorefleksji.
Czy jednak praktyki te nie psują nam radości życia, nie potrzebnie zabierając czas? Czy każdy AA musi spędzać większość świadomego życia smętnie wałkując swoje grzechy i zaniedbania? W żadnym razie. Kładziemy tak wielki nacisk na potrzebę obrachunku ze sobą tylko dlatego, że większości z nas nawyk obiektywnej samooceny był zupełnie nie znany. Kiedy jednak wdrożymy się w ten zdrowy zwyczaj, okaże się on tak interesujący i pożyteczny, że nie będziemy żałować poświęconego mu czasu. Bo przecież minuty, a czasem godziny poświęcane pogłębianiu wiedzy o sobie z natury rzeczy uczynią resztę dnia lepszą i bardziej szczęśliwą. A na dłuższą metę obrachunek stanie się po prostu częścią codziennego trybu życia i przestanie być czymś wyjątkowym.
Zanim przejdziemy do szczegółów natychmiastowego obrachunku, czyli sprawdzianu sytuacji, zastanówmy się, w jakich sytuacjach tego rodzaju obrachunek może być przydatny.
Jedną z prawd życia duchowego jest ta, że ilekroć ulega my wzburzeniu, to niezależnie od powodów tego wzburzenia, coś złego dzieje się z nami. Kiedy ktoś nas dotknie i czujemy się tym zranieni, to przecież także z nami coś nie jest w porządku. Czy jednak nie ma wyjątków od tej reguły? Na przykład „usprawiedliwiony” gniew? Jeśli ktoś nas oszukuje, czy nie mamy prawa być wściekli na drania? Albo słusznie oburzeni na zarozumialców? Dla nas, Anonimowych Alkoholików, takie wyjątki są niebezpieczne. Przekonaliśmy się już nieraz, że usprawiedliwiony gniew powinniśmy zostawić ludziom, którzy potrafią lepiej nad nim panować.
Pretensje do innych to uczucie prześladujące alkoholików szczególnie często i dotkliwie. I bez znaczenia jest tu fakt, czy te pretensje są uzasadnione, czy nie. Jeden wybuch złości nieraz potrafił zepsuć nam cały dzień, a skwapliwie pielęgnowana uraza obracała nas w niezdolnych do życia nieszczęśników. Gniew, ten sporadyczny luksus ludzi zrównoważonych, dla nas był emocjonalnym potrzaskiem, w którym mogliśmy tkwić bez końca. Te emocjonalne „ekscesy” często prowadziły prosto do butelki. Tak samo inne negatywne emocje: zawiść, zazdrość, litowanie się nad sobą lub zraniona duma.
Natychmiastowy obrachunek, czyli sprawdzian sytuacji zrobiony podczas takiego ataku wewnętrznego wzburzenia, może bardzo pomóc w poskromieniu rozhuśtanych emocji. Sprawdzian taki powinien ograniczyć się do bieżącej sytuacji, teraz, w tej chwili. Analizę długofalowych trudności lepiej odłożyć na czas specjalnie temu celowi poświęcony. Natychmiastowy sprawdzian obejmuje natomiast nasze bieżące wzloty i upadki, szczególnie wtedy, kiedy ludzie lub nieoczekiwane wydarzenia wytrącają nas z równowagi i prowokują do błędów.
W takich przypadkach zawsze potrzebne jest nam panowanie nad sobą, uczciwa analiza sytuacji, gotowość przyznania się do winy i taka sama gotowość do wybaczania, jeśli ktoś inny jest winny. Nie powinniśmy się zniechęcać, jeśli zdarzy się nam któryś z dawnych błędów – nasze zmagania nie są łatwe. Naszym celem jest postęp, a nie doskonałość.
Zacznijmy od nauki panowania nad sobą. Jest to umiejętność o pierwszoplanowym znaczeniu. Kiedy nie potrafimy pohamować języka, rozsądek i tolerancja natychmiast się ulatniają. Jedna złośliwa wypowiedź, jeden ostry, nieprzemyślany osąd mogą na cały dzień, a czasem nawet na cały rok, popsuć stosunki z drugą osobą. Nic tak nie popłaca jak powściągliwość języka i pióra. Musimy unikać niepohamowanego krytycyzmu i zapalczywych kłótni, w których chodzi nam o postawienie na swoim. To samo dotyczy dąsania się po kątach i milczącej pogardy. Są to emocjonalne pułapki, a przynętą jest w nich duma oraz mściwość. Naszym pierwszym zadaniem jest ominięcie pułapki. Ilekroć kusi nas przynęta, powinniśmy ćwiczyć w tył zwrot i trzeźwe myślenie. Nie będziemy bowiem zdolni godziwie myśleć i działać, dopóki nie posiądziemy automatycznego nawyku panowania nad sobą.
Nie tylko nieprzyjemne i nieoczekiwane problemy wymagają opanowania. Musimy być równie ostrożni, kiedy zaczynamy odnosić sukcesy. Nikt bowiem nie kocha osobistego powodzenia bardziej od nas; upijaliśmy się sukcesem niczym winem, aż do stanu najwyższego podniecenia.
W okresach, kiedy sprzyjało nam szczęście, ponosiły nas fantazje o jeszcze wspanialszych tryumfach nad okolicznościami i ludźmi. Zaślepieni dufną pewnością siebie udawaliśmy wielkie szyszki. Nic dziwnego, że ludzie, znudzeni albo urażeni, odwracali się od nas.
Dzisiaj, kiedy jesteśmy trzeźwi w AA, kiedy odzyskuje my szacunek przyjaciół i współpracowników, przekonuje my się, że nadal musimy zachować szczególną czujność. Najlepszym zabezpieczeniem przed wygórowanym mniemaniem o sobie jest stała świadomość, że dzisiejszą trzeźwość zawdzięczamy jedynie Bożej łasce i że obecne sukcesy są bardziej Jego niż naszą zasługą.
Aż w końcu, kiedy zaczynamy rozumieć, że wszyscy ludzie, łącznie z nami, są do pewnego stopnia chorzy emocjonalnie i często omylni, niepostrzeżenie zaczynamy być łagodniejsi w ocenach, bardziej tolerancyjni. Zaczynamy rozumieć, co to znaczy naprawdę kochać innych. Stopniowo i z coraz większym przekonaniem dochodzimy do wniosku, że nie ma sensu złościć się i obrażać na ludzi, którzy podobnie jak my sami cierpią ból dojrzewania.
Tak radykalna zmiana stosunku do życia wymaga czasu, może nawet długiego czasu. Mało jest ludzi, którzy naprawdę kochają wszystkich. Większość z nas musi przyznać, że kochaliśmy zaledwie kilka osób, wobec większości byliśmy obojętni, o ile tylko nie wchodzili nam w drogę, a do pozo stałych – powiedzmy to sobie – odczuwaliśmy niechęć albo wręcz nienawiść. I chociaż tego rodzaju postawy są nader powszechne, nam Anonimowym Alkoholikom do zachowania równowagi potrzeba czegoś lepszego. Uczucie głębokiej nienawiści na pewno nas z niej wytrąci. Nie możemy nadal obdarzać zaborczą miłością kilku osób, nie możemy ignorować większości i nie możemy bać się lub nienawidzić nikogo. Musimy więc zmienić stosunek do ludzi, nawet jeśli zmiana ta będzie bardzo powolna.
Możemy zacząć od starań, by nie obarczać tych, których kochamy, nieuzasadnionymi wymaganiami. Możemy okazywać uprzejmość ludziom, którym jej nie okazywaliśmy. A tym, których nie lubimy, możemy próbować oddawać sprawiedliwość i grzecznie ich traktować, być może nawet podejmując wysiłek, by ich zrozumieć i pomóc im.
Ilekroć postąpimy niewłaściwie w stosunku do kogokolwiek – powinniśmy zaraz się do tego przyznać – zawsze przed sobą, a także przed nimi, jeśli takie przyznanie będzie pomocne. Uprzejmość, dobroć, sprawiedliwość i miłość to zasady, dzięki którym można żyć w harmonii praktycznie z każdym człowiekiem. W chwilach wątpliwości, zawsze możemy przypomnieć sobie słowa: „Bądź wola Twoja, nie moja”. Zawsze też możemy zadawać sobie pyta nie: „Czy nie robię dziś drugiemu tego, co mnie niemiłe??
Pod koniec dnia, często przed samym zaśnięciem, wielu z nas sporządza bilans dnia. Warto wtedy pamiętać, że obrachunek ze sobą nie jest tylko wykazem błędów i niedostatków. Dzień, w którym nie zrobiliśmy czegoś dobrego, istotnie byłby złym dniem. Ale przecież w rzeczywistości większość świadomego życia spędzamy konstruktywnie Nie lekceważymy swoich dobrych intencji, myśli i uczynków. Nawet jeśli nie udało się nam coś, w co włożyliśmy wiele wysiłku, należy nam się za to właśnie, kto wie czy nie najwyższa ocena. A wtedy ból niepowodzenia może przekształcić się w cenną wartość, staje się bodźcem potrzebnym do tego, by iść naprzód. Ból jest kamieniem probierczym rozwoju duchowego, powiedział kiedyś ktoś, kto dobrze wiedział, o czym mówi. My, w AA, którzy wiemy, że ból nałogu musiał poprzedzać trzeźwość, a później chaos emocjonalny poprzedzał pogodę ducha – całym sercem podpisujemy się pod tym stwierdzeniem.
Przyglądając się rubryce strat w naszym bilansie dnia, powinniśmy uważnie zbadać motywy tych myśli lub uczynków, które wydają nam się niewłaściwe. W większości przypadków bez trudu dostrzeżemy i zrozumiemy te motywy. Uniesieni dumą, gniewem, zazdrością, niepokojem lub lękiem, działaliśmy pod dyktando tych uczuć. Teraz trzeba więc uświadomić sobie te złe myśli i uczynki, pomyśleć o tym, jak można było postąpić i postanowić, że postaramy się z Bożą pomocą wykorzystać to doświadczenie w przyszłości. No i oczywiście musimy pamiętać o naprawieniu tego wszystkiego, co do tej pory jeszcze zaniedbaliśmy naprawić.
Zdarzają się jednak przypadki, gdy jedynie bardzo wnikliwa analiza może wydobyć na jaw nasze rzeczywiste motywy. Zdarza się tak wówczas, gdy w grę wchodzi nasz odwieczny wróg: racjonalizacja czyli samousprawiedliwienie, które wybiela nasze ciemne postępki. Ulegamy wtedy pokusie uwierzenia, że postąpiliśmy w imię słusznych racji i motywów, chociaż wcale tak nie było.
Skrytykowaliśmy, na przykład „konstruktywnie” kogoś, kto rzekomo na to zasługiwał, gdy tymczasem rzeczywistym motywem było pragnienie wygrania nieistotnego sporu. Albo obgadaliśmy kogoś za plecami w przeświadczeniu, że pomagamy innym lepiej go zrozumieć, gdy w głębi duszy zależało nam na wywyższeniu siebie i pod ważeniu opinii o nim. Czasem raniliśmy naszych najbliższych, pozornie w celach „wychowawczych”, żeby dać im nauczkę, podczas gdy naprawdę chcieliśmy ich ukarać. Popadaliśmy w depresję i narzekaliśmy na zdrowie, pod czas gdy w istocie chcieliśmy pozyskać współczucie i uwagę innych. Ta przedziwna skłonność umysłu i uczuć przewija się w stosunkach międzyludzkich jak okiem sięgnąć. Często nieuchwytne i subtelne przekonanie o własnej słuszności może nadawać ton nawet najmniej znaczącym uczynkom i myślom. Codzienna nauka dostrzegania tych skaz, przyznawania się do nich i ich naprawiania jest istotą pracy nad charakterem i budowaniem godziwego życia. Szczery żal za wyrządzone krzywdy, głęboka wdzięczność za uzyskane dary i gotowość do dalszej poprawy to zalety, do których powinniśmy wytrwale zmierzać.
Tak rozpatrzywszy miniony dzień, nie pomijając dobrych uczynków i bezstronnie zbadawszy stan duszy, możemy szczerze podziękować Bogu za otrzymane błogosławieństwa i ze spokojnym sumieniem zasnąć.