CODZIENNE REFLEKSJE
OCZYŚCIĆ NASZE PODWÓRKO
Chcemy oczyścić nasze podwórko ze świadomością, iż jest to podstawa na której budujemy nowe wartości. Osobie, do której chcemy się zbliżyć, nie dajemy rad sugerujących jak ma postępować. Zajmujemy się wyłącznie naszymi własnymi problemami.
Anonimowi Alkoholicy, str. 67
Zadośćuczyniłem ojcu niedługo po tym, jak przestałem pić. Pozostał głuchy na moje słowa, ponieważ zawsze obwiniałem go za moje kłopoty. Kilka miesięcy później ponownie postanowiłem mu zadośćuczynić. Tym razem napisałem list, w którym nie obarczałem go winą, ani nie wytykałem mu jego wad. Zadziałało – i w końcu zrozumiałem! Ponoszę odpowiedzialność tylko za oczyszczenie swojego podwórka i – dzięki Bogu i AA – jest ono dziś czyste.
JAK TO WIDZI BILL – s 249
Dary Boga
Widzimy, że dla Wspólnoty AA słońce nigdy nie zachodzi; że ponad trzysta pięćdziesiąt tysięcy osób ozdrawiało z alkoholizmu; że wszędzie, gdzie działamy, zdołaliśmy wznieść się ponad podziały rasowe, wyznaniowe i narodowościowe. Głęboką radością i satysfakcją przepełnia nas miła świadomość, że w naszym targanym problemami świecie tak wielu z nas było w stanie sprostać zadaniu trzeźwości, rozwoju i skuteczności.
Jednak – jako ludzie, którzy zawsze uczyli się w bólu i na błędach – nie sobie przypiszemy te zasługi. W naszych zaletach i osiągnięciach ujrzymy raczej dary Boga, które trafiły na podatny grunt naszej rosnącej gotowości do odczytywania i wypełniania Jego woli wobec nas.
Grapevine, lipiec 1965
DZIEŃ PO DNIU
Znalezienie wspólnej więzi
Jesteśmy jednymi z tak wielu i możemy czuć się „śmiertelnie wyjątkowi”. Potrzebujemy pomocy; potrzebujemy siebie nawzajem.
Jeśli zobaczymy, że wszyscy jedziemy na tym samym wózku, że jesteśmy bardziej podobni niż różni, możemy zmniejszyć to, co wydaje się nas dzielić. Wtedy możemy zaoferować sobie nawzajem nasze doświadczenie, siłę i nadzieję.
Czy potrafię szukać wspólnej więzi?
Siło wyższa, pomóż mi znaleźć to, co dzielę z innymi podróżnikami.
Aby nawiązać dziś więź z jedną osobą, zrobię…
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Nowe podejście do wolności. Zachowanie trzeźwości.
Większość z nas odkrywa, że mieliśmy mylne wyobrażenia na temat natury wolności.
Prawdziwa wolność nie polega na robieniu dokładnie tego, co nam się podoba; właściwym określeniem byłyby tu przywileje. I choć wolność polityczna jest pożądana, nie może dać nam tego, czego naprawdę szukamy.
Powinniśmy podchodzić do wolności uznając, że tak naprawdę szukamy uwolnienia z niewoli samego siebie. Troska o siebie może być jedną z najgorszych tyranii, z jakimi borykają się ludzie. Gdy uwalniamy się z niewoli własnego ja, uczymy się, że nasza możliwość dokonywania wyborów zaczyna się zwielokrotniać, otwierając przed nami niedostępne dotychczas możliwości. Podejmujemy mądre decyzje, zamiast kierować się przymusem określonych działań.
Jesteśmy naprawdę wolni.
Dziś będę cieszyć się wolnością, która jest dostępna dla każdego, kto szuka jej z całego serca. Poznam ją jako wolność, którą może zaoferować tylko Bóg.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Kłamca potrzebuje dobrej pamięci. – Kwintylian
Wielu z nas zmarnowało mnóstwo energii, próbując śledzić, komu co powiedzieliśmy. Na przykład, opowiadaliśmy naszemu szefowi jedną historię, a naszej rodzinie inną. Następnie ciężko pracowaliśmy, aby upewnić się, że nigdy się nie spotkają. Jak cudownie jest skończyć z takim stylem życia! Mamy teraz życie oparte na uczciwości. Możemy być sobą, gdziekolwiek się udamy.
Nasz program mówi nam, że aby osiągnąć trzeźwość, musimy żyć w całkowitej uczciwości. Uczciwość jest naszą zasadą, która pozwala nam osiągnąć i utrzymać trzeźwość. W ten sposób życie jest o wiele prostsze. Możemy się zrelaksować i myśleć o radosnych szczegółach życia.
Modlitwa na dziś: Siło wyższa, pomóż mi żyć uczciwie. Uczciwość zbliża mnie do Ciebie. Pomóż mi być bliżej Ciebie.
Działanie na dziś: Dzisiaj przeczytam trzy pierwsze strony rozdziału piątego Anonimowych Alkoholików (wydanie trzecie). Dowiem się z niego, dlaczego szczerość jest tak ważna dla mojego zdrowienia.
JĘZYK WYZWOLENIA
Bezsilność wobec innych ludzi
Przestańmy szukać wymówek dla innych ludzi. Przestańmy szukać wymówek dla samych siebie. Chociaż z jednej strony naszym celem jest rozwinięcie w sobie współczucia i osiągnięcie wybaczenia, akceptacji i miłości, z drugiej strony dążymy do zaakceptowania rzeczywistości. Mamy również prawo oczekiwać, że inni ludzie wezmą odpowiedzialność za swoje zachowanie. Od siebie też powinniśmy oczekiwać odpowiedzialności, jednocześnie obdarzając się współczuciem i zrozumieniem. Przyznanie się do bezsilności nie zwalnia nas od odpowiedzialności. Nie mamy mocy, by kontrolować innych – tego, co robią, co zrobili lub co mogą zrobić. Oświadczamy, że jesteśmy gotowi, by położyć kres nieudanemu życiu, opartemu na sile woli i kontrolowaniu. Rozpoczynamy duchową, umysłową i emocjonalną podróż, podczas której bierzemy za siebie odpowiedzialność. Nie jesteśmy ofiarami. Nie jesteśmy bezradni. Akceptowanie bezsilności, kiedy jest to właściwe, umożliwia nam utrzymać siłę, aby zatroszczyć się o siebie.
Dzisiaj będę unikał robienia wymówek dla swoich i cudzych zachowań. Pozwolę, by każdy ponosił konsekwencje i odpowiedzialność w takim stopniu, w jakim na to zasłużył.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
KROK DZIEWIĄTY
„Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych”
ZDROWY rozsądek, umiejętność wyczucia chwili, odwaga i ostrożność – oto zalety, które będą nam potrzebne w Dziewiątym Kroku.
Po zrobieniu listy osób przez nas skrzywdzonych, po rozważnym przemyśleniu każdego przypadku i po wyrobieniu w sobie właściwego podejścia do czekających nas działań – dostrzegamy, że ludzi, którym powinniśmy zadośćuczynić, można podzielić na kilka kategorii. Są wśród nich tacy, do których powinniśmy zwrócić się bez zwłoki, gdy tylko poczujemy się pewni, że nie zagrozi to naszej trzeźwości. Znajdą się tacy, wobec których będziemy mogli tylko częściowo naprawić popełnione winy, ponieważ całkowite odkrycie przed nimi naszych tajemnic mogłoby sprawić im więcej szkody niż pożytku. W niektórych przypadkach lepiej będzie odłożyć działanie na później, a w innych – z przyczyn od nas niezależnych – nigdy nie będziemy mogli stanąć twarzą w twarz z pokrzywdzonym.
Większość z nas zaczyna naprawiać niektóre szkody natychmiast od chwili przyłączenia się do Anonimowych Alkoholików. Proces zadośćuczynienia zaczyna się już w chwili, gdy oświadczamy rodzinie, że mamy rzetelny zamiar spróbowania programu AA. W tym momencie nie myślimy ani o wybraniu odpowiedniej chwili ani o zachowaniu ostrożności przy naprawianiu krzywd. Chcemy wejść do domu, głośno wykrzykując radosną nowinę. Po powrocie z pierwszego spotkania AA albo po przeczytaniu książki „Anonimowi Alkoholicy” chcemy zazwyczaj usiąść z którymś z członków rodziny i ochoczo przyznać się do szkód spowodowanych naszym piciem. Niemal z reguły, chcemy posunąć się jeszcze dalej i przyznać się do innych wad, które utrudniały współżycie z nami. Ta pierwsza rozmowa będzie niezwykłym zdarzeniem, przeciwieństwem dawnych poranków na kacu, kiedy na zmianę obwinialiśmy siebie albo rodzinę (i wszystkich innych) za każde nasze nieszczęście. Podczas tej pierwszej rozmowy wystarczy ogólne stwierdzenie, że zdajemy sobie sprawę ze swoich wad. Rozdrapywanie bolesnych ran nie byłoby rozsądne; lepiej to odłożyć na jakiś czas. Nawet jeśli czujemy się absolutnie gotowi, aby ujawnić wszystko co najgorsze, nie powinniśmy kupować własnego spokoju ducha za cenę spokoju innych ludzi.
Bardzo podobnie powinniśmy postąpić w biurze czy fabryce. Od razu pomyślimy o ludziach, którzy dobrze wiedzą o naszym piciu i którzy byli przez nas najbardziej poszkodowani. Ale nawet w tych przypadkach słuszne będzie zachowanie większej ostrożności niż wobec rodziny i odłożenie pierwszych rozmów na kilka tygodni lub dłużej. Najpierw musimy poczuć, że dość pewnie stoimy na gruncie AA. Wtedy jesteśmy gotowi zwrócić się do tych osób, by powiedzieć im czym jest AA i do czego zmierzamy. Po takim wyjaśnieniu możemy swobodnie przyznać się do win i przeprosić za nie. Możemy spłacić – albo obiecać ich spłacenie – wszelkie długi finansowe i inne, jakie możemy wobec nich mieć. Przychylna reakcja większości ludzi wobec takiej spokojnej szczerości często nas zaskakuje. Nawet najsurowsi i najbardziej usprawiedliwieni w tej surowości krytycy bardzo często już przy pierwszej próbie wyjdą nam naprzeciw.
Ta atmosfera uznania i podziwu często bywa tak ekscytująca, że wytrąca nas z równowagi, rodząc nienasycone pragnienie podobnych przeżyć. W odosobnionych przypadkach, kiedy spotykamy się z chłodnym i sceptycznym przy jęciem, możemy popaść w drugą skrajność. Ogarnia nas wtedy ochota, by sprzeczać się i narzucać innym własne zdanie. Możemy też popaść w zniechęcenie i pesymizm. Jeśli jednak dobrze przygotujemy się zawczasu, nawet najbardziej nieprzychylne reakcje nie odwiodą nas od stanowczo i jednoznacznie nakreślonego celu.
Musimy także mieć się na baczności, aby uczucie ulgi po kilku wstępnych próbach zadośćuczynienia nie podsunęło nam wniosku, że zadanie zostało zakończone i teraz może my spocząć na laurach. Pokusa, aby darować sobie bardziej upokarzające i budzące lęk konfrontacje, które nadal stoją przed nami, może być bardzo silna. Będą nam przychodziły do głowy sensowne na pozór wymówki, by w ogóle uniknąć tych gorzkich pigułek. Albo będziemy po prostu zwlekać, mówiąc sobie, że nie nadeszła jeszcze właściwa pora, podczas, gdy w rzeczywistości straciliśmy już wiele doskonałych okazji do naprawienia zła. Niech słowo ostrożność nie maskuje tchórzostwa.
Kiedy zaczynamy nabierać pewności na naszej nowej drodze życia, a przez zachowanie i przykład zaczynamy przekonywać innych, że rzeczywiście zmieniamy się na lepsze – zazwyczaj możemy już całkiem bezpiecznie rozmawiać z absolutną szczerością z poszkodowanymi osoba mi, nawet z tymi, którzy zaledwie domyślają się lub w ogóle nie wiedzą o tym, że wyrządziliśmy im krzywdę. Jedynym wyjątkiem będą przypadki, kiedy nasze wyznania mogłyby kogoś zranić. Rozmowę mającą na celu zadość uczynienie za krzywdy najlepiej rozpocząć w jakiejś naturalnej, nie zaaranżowanej sytuacji. Ale jeśli taka okazja się nie nadarzy, w pewnym momencie powinniśmy zdobyć się na odwagę, udać się do tego z kim mamy porozmawiać i powiedzieć o co nam chodzi. Nie musimy nurzać się w przesadnym poczuciu winy wobec tych, których skrzywdziliśmy, ale nasze przeprosiny zawsze powinny być szczere i pokrzepiające na duchu.
Tylko w jednym przypadku powinniśmy ograniczyć potrzebę całkowitego ujawnienia wyrządzonych krzywd. Dzieje się tak w nielicznych przypadkach, gdy nasze wyznania mogłyby wyrządzić krzywdę ludziom przepraszanym lub – co równie ważne – innym. Nie możemy na przykład ujawniać w szczegółach naszych stosunków pozamałżeńskich niczego nie podejrzewającej żonie lub mężowi. A kiedy rozmowa na takie tematy okaże się konieczna, musimy za wszelką cenę uniknąć sprawiania bólu osobom trzecim, kimkolwiek by one były. Bezlitosne przysparzanie zmartwień innym nie zmniejszy przecież ciężaru naszych przewin.
Ta sama zasada stosuje się do wszelkich trudnych decyzji we wszystkich sprawach. Przypuśćmy na przykład, że prze piliśmy sporą sumę pieniędzy należących do przedsiębiorstwa – albo w charakterze „pożyczek” albo z funduszów reprezentacyjnych. Przypuśćmy, że nie wyjdzie to na jaw, jeśli nic nie powiemy. Czy powinniśmy natychmiast przyznać się do tego, wiedząc na pewno, że zostaniemy zwolnieni z pracy i trudno będzie nam znaleźć nową? Czy dla zaspokojenia potrzeby zadośćuczynienia innym podporządkujemy tej sztywnej zasadzie troskę o dobro rodziny? Czy nie lepiej najpierw poradzić się tych, którzy mogą zostać bezpośrednio dotknięci? Czy nie lepiej przedstawić problem sponsorowi w AA lub duchowemu doradcy i szczerze zwrócić się do Boga o pomoc i przewodnictwo – obiecując sobie podjęcie działania wówczas, gdy będziemy pewni, że jest ono słuszne, niezależnie od ceny, jaką przyjdzie nam zapłacić? Oczywiście nie ma jednoznacznej recepty na wszystkie tego rodzaju dylematy. Ale wszystkie wymagają pełnej gotowości do zadośćuczynienia – tak szybko i rzetelnie, jak tylko jest to możliwe w każdym konkretnym przypadku.
Zawsze jednak powinniśmy mieć całkowitą pewność, że przyczyną zwłoki nie jest tchórzostwo. Wszak gotowość przyjęcia odpowiedzialności za popełnione w przeszłości uczynki – przy jednoczesnym zachowaniu poczucia odpowiedzialności za dobro innych – stanowi duchową istotę Dziewiątego Kroku.