CODZIENNE REFLEKSJE
PROCES ODNOWY I ODBUDOWY
Niewątpliwie, każdy z nas, alkoholików, musi przejść proces odnowy wewnętrznej.
Anonimowi Alkoholicy, str. 71
Odbudowa mojego życia jest podstawowym celem zdrowienia – dlatego dzień po dniu nie sięgam po pierwszy kieliszek. Zadanie to można wykonać z powodzeniem za pomocą Dwunastu Kroków. Zycie duchowe to nie teoria; przynosi efekty, jeśli naprawdę się nim żyje. Krok Drugi wyprawił mnie w podróż mającą rozwinąć moje życie duchowe; Krok Dziewiąty pozwala mi wkroczyć w ostatnia fazę kroków początkowych, które nauczyły mnie, jak żyć życiem duchowym. Bez przewodnictwa i mocy Siły Wyższej niemożliwe byłoby przemierzanie kolejnych etapów odbudowy. Rozumiem, że Bóg działa dla mnie i poprzez mnie. Dowodem tego jest moja świadomość, że Bóg uczynił dla mnie to, czego ja sam nie umiałbym uczynić, a mianowicie – uwolnił mnie od zżerającej mnie obsesji picia. Co dzień muszę nadal poszukiwać przewodnictwa Boga. Co dzień okazuje On mi łaskę ”odroczenia wykonania wyroku” i z pewnością użyczy mi mocy potrzebnej do odbudowy mego życia i odnowy wewnętrznej.
JAK TO WIDZI BILL – s 246
Instynkt życia
Rujnowanie własnego organizmu alkoholem jest bez wątpienie aktem przeciwnym naturze. Ludzie nadmiernie pijący, gwałcąc instynkt samozachowawczy, wydają się być skazani na stopniową zagładę. Działają wbrew swoim najgłębszym instynktom.
Ale gdy powtarzające się ciosy, jakich nie szczędzi im nałóg, rzucą ich na kolana, może w nich wstąpić łaska Boża i uwolnić ich od obsesji. Teraz przemożny instynkt życia może współdziałać z pragnieniem Stwórcy, by obdarzyć ich nowym życiem.
Podstawową cechą charakterystyczną doświadczenia duchowego jest to, że dostarcza ono doznającemu go człowiekowi nowej i lepszej motywacji – takiej, jakiej nie wywołałby żaden proces narzuconej sobie dyscypliny, przekonań czy wiary.
Doświadczenia duchowe nie mogą nas uzdrowić natychmiast i w całości; są one raczej darem ponownych narodzin, możliwością skorzystania ze świeżej i pewnej szansy.
1.Dwanaście na Dwanaście, str. 65
2.List, 1965
DZIEŃ PO DNIU
Radzenie sobie z lękiem
Po wytrzeźwieniu możemy nagle stać się bardzo bojaźliwi. Sytuacje, które nigdy nie przeszkadzały nam w czasach, gdy spożywaliśmy alkohol lub inne używki, zaczynają nas przerażać. Niektórzy z nas czują przerażenie podczas jazdy z nieostrożnym kierowcą. Niektórzy z nas odczuwają panikę na myśl o włamywaczu. Niektórzy z nas obawiają się utraty pracy bez ważnego powodu.
Gdy odzyskamy zdrowy rozsądek, możemy poczuć, że nasze życie staje się niezwykle cenne. To dobrze, ale pomoże nam to, jeśli będziemy praktykować zaufanie do naszej Siły Wyższej i wspólnoty.
Z czasem nasze obawy osłabną. Czy uczę się radzić sobie ze strachem?
Siło Wyższa, pomóż mi uwierzyć, że mój proces zdrowienia jest normalny i że nie jestem sam.
Dzisiaj poradzę sobie z moim lękiem poprzez …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Na co zasługujemy? Właściwe oczekiwania.
Słyszymy o ludziach, którzy wyrywają porażkę ze szczęk zwycięstwa. Niektórzy z nas robią to nawet w trzeźwości, doświadczając porażki, gdy sukces wydaje się nieuchronny.
Czasami możemy po prostu cierpieć z powodu złej sytuacji, która jest wokół nas. Ale jeśli wydaje nam się, że przeżywamy jedną złą chwilę za drugą, powinniśmy uważniej poszukać przyczyn w sobie. Być może karzemy samych siebie lub odsuwamy od siebie dobro tylko dlatego, że nie czujemy się tego warci.
Jeśli odkryjemy, że proces ten działa w naszym życiu, musimy natychmiast zacząć zmieniać te fałszywe wzorce. Po przebaczeniu sobie i innym oraz zadośćuczynieniu nie potrzebujemy już żadnej kary. Będziemy pracować, aby odnieść sukces we wszystkich naszych działaniach, z rozsądnym oczekiwaniem sukcesu przez większość czasu. Będziemy oczekiwać i zasługiwać na to, co najlepsze.
Dziś będę nosić w sobie przekonanie, że zasługuję na sukces i podejmę wszelkie niezbędne działania, aby na niego zasłużyć.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Moim zdaniem, my z tego świata jesteśmy uczniami w wielkiej szkole życia. – Bill W.
Nasze uzależnienie wiele nas nauczyło. Nauczyło nas, jak daleko możemy odejść od samych siebie, naszej Siły Wyższej i tych, którzy nas kochają. Mam nadzieję, że nauczyliśmy się, że nie możemy poradzić sobie sami. Czy pozwalam sobie wyciągać wnioski ze złych rzeczy, które się wydarzyły?
Powrót do zdrowia również może nas wiele nauczyć. Musimy być studentami życia. Musimy być otwarci na naukę. Nasz duch może wzrastać, jeśli jesteśmy gotowi zrobić trzy rzeczy: Po pierwsze, słuchać. Po drugie, myśleć o tym, czego się nauczyliśmy. Po trzecie, zamieniać to, czego się nauczyliśmy, w działanie. Słuchanie, połączone z myśleniem i działaniem, pomoże nam nauczyć się naszych najlepszych życiowych lekcji.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, wystawiasz mnie na próbę, abym mógł się czegoś nauczyć. Pomóż mi zaakceptować zadania, które mi dajesz. I pomóż mi się z nich uczyć.
Działanie na dziś: Potraktuję dzisiejszy dzień jako lekcję. Będę robił trzy rzeczy – słuchał, myślał, działał.
JĘZYK WYZWOLENIA
Odnalezienie kierunku
Spędziłam tyle czasu, reagując na innych ludzi, że moje własne życie straciło kierunek. Życie, problemy i pragnienia innych wyznaczały mój azymut. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, że mam prawo, aby myśleć o sobie i określać własne dążenia, zaczęły przydarzać mi się niezwykłe rzeczy. – Anonim
Każdy z nas ma życie do przeżycia, które ma swój cel i znaczenie. Możemy pomóc naszej Sile Wyższej wyznaczyć sens i kierunek naszego życia poprzez określenie celów.
Cele możemy wyznaczać co rok, co miesiąc lub codziennie w momentach kryzysowych. Cele wyznaczają kierunek i tempo, pomagają zapanować nad życiem, które toczy się obranym przez nas torem.
Możemy pomóc nadać kierunek naszemu życiu poprzez określenie celów.
Dzisiaj skupię się na wyznaczeniu kierunku dla mojego życia, zamiast pozwalać innym je kontrolować.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
KROK DZIEWIĄTY
„Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych”
ZDROWY rozsądek, umiejętność wyczucia chwili, odwaga i ostrożność – oto zalety, które będą nam potrzebne w Dziewiątym Kroku.
Po zrobieniu listy osób przez nas skrzywdzonych, po rozważnym przemyśleniu każdego przypadku i po wyrobieniu w sobie właściwego podejścia do czekających nas działań – dostrzegamy, że ludzi, którym powinniśmy zadośćuczynić, można podzielić na kilka kategorii. Są wśród nich tacy, do których powinniśmy zwrócić się bez zwłoki, gdy tylko poczujemy się pewni, że nie zagrozi to naszej trzeźwości. Znajdą się tacy, wobec których będziemy mogli tylko częściowo naprawić popełnione winy, ponieważ całkowite odkrycie przed nimi naszych tajemnic mogłoby sprawić im więcej szkody niż pożytku. W niektórych przypadkach lepiej będzie odłożyć działanie na później, a w innych – z przyczyn od nas niezależnych – nigdy nie będziemy mogli stanąć twarzą w twarz z pokrzywdzonym.
Większość z nas zaczyna naprawiać niektóre szkody natychmiast od chwili przyłączenia się do Anonimowych Alkoholików. Proces zadośćuczynienia zaczyna się już w chwili, gdy oświadczamy rodzinie, że mamy rzetelny zamiar spróbowania programu AA. W tym momencie nie myślimy ani o wybraniu odpowiedniej chwili ani o zachowaniu ostrożności przy naprawianiu krzywd. Chcemy wejść do domu, głośno wykrzykując radosną nowinę. Po powrocie z pierwszego spotkania AA albo po przeczytaniu książki „Anonimowi Alkoholicy” chcemy zazwyczaj usiąść z którymś z członków rodziny i ochoczo przyznać się do szkód spowodowanych naszym piciem. Niemal z reguły, chcemy posunąć się jeszcze dalej i przyznać się do innych wad, które utrudniały współżycie z nami. Ta pierwsza rozmowa będzie niezwykłym zdarzeniem, przeciwieństwem dawnych poranków na kacu, kiedy na zmianę obwinialiśmy siebie albo rodzinę (i wszystkich innych) za każde nasze nieszczęście. Podczas tej pierwszej rozmowy wystarczy ogólne stwierdzenie, że zdajemy sobie sprawę ze swoich wad. Rozdrapywanie bolesnych ran nie byłoby rozsądne; lepiej to odłożyć na jakiś czas. Nawet jeśli czujemy się absolutnie gotowi, aby ujawnić wszystko co najgorsze, nie powinniśmy kupować własnego spokoju ducha za cenę spokoju innych ludzi.
Bardzo podobnie powinniśmy postąpić w biurze czy fabryce. Od razu pomyślimy o ludziach, którzy dobrze wiedzą o naszym piciu i którzy byli przez nas najbardziej poszkodowani. Ale nawet w tych przypadkach słuszne będzie zachowanie większej ostrożności niż wobec rodziny i odłożenie pierwszych rozmów na kilka tygodni lub dłużej. Najpierw musimy poczuć, że dość pewnie stoimy na gruncie AA. Wtedy jesteśmy gotowi zwrócić się do tych osób, by powiedzieć im czym jest AA i do czego zmierzamy. Po takim wyjaśnieniu możemy swobodnie przyznać się do win i przeprosić za nie. Możemy spłacić – albo obiecać ich spłacenie – wszelkie długi finansowe i inne, jakie możemy wobec nich mieć. Przychylna reakcja większości ludzi wobec takiej spokojnej szczerości często nas zaskakuje. Nawet najsurowsi i najbardziej usprawiedliwieni w tej surowości krytycy bardzo często już przy pierwszej próbie wyjdą nam naprzeciw.
Ta atmosfera uznania i podziwu często bywa tak ekscytująca, że wytrąca nas z równowagi, rodząc nienasycone pragnienie podobnych przeżyć. W odosobnionych przypadkach, kiedy spotykamy się z chłodnym i sceptycznym przy jęciem, możemy popaść w drugą skrajność. Ogarnia nas wtedy ochota, by sprzeczać się i narzucać innym własne zdanie. Możemy też popaść w zniechęcenie i pesymizm. Jeśli jednak dobrze przygotujemy się zawczasu, nawet najbardziej nieprzychylne reakcje nie odwiodą nas od stanowczo i jednoznacznie nakreślonego celu.
Musimy także mieć się na baczności, aby uczucie ulgi po kilku wstępnych próbach zadośćuczynienia nie podsunęło nam wniosku, że zadanie zostało zakończone i teraz może my spocząć na laurach. Pokusa, aby darować sobie bardziej upokarzające i budzące lęk konfrontacje, które nadal stoją przed nami, może być bardzo silna. Będą nam przychodziły do głowy sensowne na pozór wymówki, by w ogóle uniknąć tych gorzkich pigułek. Albo będziemy po prostu zwlekać, mówiąc sobie, że nie nadeszła jeszcze właściwa pora, podczas, gdy w rzeczywistości straciliśmy już wiele doskonałych okazji do naprawienia zła. Niech słowo ostrożność nie maskuje tchórzostwa.
Kiedy zaczynamy nabierać pewności na naszej nowej drodze życia, a przez zachowanie i przykład zaczynamy przekonywać innych, że rzeczywiście zmieniamy się na lepsze – zazwyczaj możemy już całkiem bezpiecznie rozmawiać z absolutną szczerością z poszkodowanymi osoba mi, nawet z tymi, którzy zaledwie domyślają się lub w ogóle nie wiedzą o tym, że wyrządziliśmy im krzywdę. Jedynym wyjątkiem będą przypadki, kiedy nasze wyznania mogłyby kogoś zranić. Rozmowę mającą na celu zadość uczynienie za krzywdy najlepiej rozpocząć w jakiejś naturalnej, nie zaaranżowanej sytuacji. Ale jeśli taka okazja się nie nadarzy, w pewnym momencie powinniśmy zdobyć się na odwagę, udać się do tego z kim mamy porozmawiać i powiedzieć o co nam chodzi. Nie musimy nurzać się w przesadnym poczuciu winy wobec tych, których skrzywdziliśmy, ale nasze przeprosiny zawsze powinny być szczere i pokrzepiające na duchu.
Tylko w jednym przypadku powinniśmy ograniczyć potrzebę całkowitego ujawnienia wyrządzonych krzywd. Dzieje się tak w nielicznych przypadkach, gdy nasze wyznania mogłyby wyrządzić krzywdę ludziom przepraszanym lub – co równie ważne – innym. Nie możemy na przykład ujawniać w szczegółach naszych stosunków pozamałżeńskich niczego nie podejrzewającej żonie lub mężowi. A kiedy rozmowa na takie tematy okaże się konieczna, musimy za wszelką cenę uniknąć sprawiania bólu osobom trzecim, kimkolwiek by one były. Bezlitosne przysparzanie zmartwień innym nie zmniejszy przecież ciężaru naszych przewin.
Ta sama zasada stosuje się do wszelkich trudnych decyzji we wszystkich sprawach. Przypuśćmy na przykład, że prze piliśmy sporą sumę pieniędzy należących do przedsiębiorstwa – albo w charakterze „pożyczek” albo z funduszów reprezentacyjnych. Przypuśćmy, że nie wyjdzie to na jaw, jeśli nic nie powiemy. Czy powinniśmy natychmiast przyznać się do tego, wiedząc na pewno, że zostaniemy zwolnieni z pracy i trudno będzie nam znaleźć nową? Czy dla zaspokojenia potrzeby zadośćuczynienia innym podporządkujemy tej sztywnej zasadzie troskę o dobro rodziny? Czy nie lepiej najpierw poradzić się tych, którzy mogą zostać bezpośrednio dotknięci? Czy nie lepiej przedstawić problem sponsorowi w AA lub duchowemu doradcy i szczerze zwrócić się do Boga o pomoc i przewodnictwo – obiecując sobie podjęcie działania wówczas, gdy będziemy pewni, że jest ono słuszne, niezależnie od ceny, jaką przyjdzie nam zapłacić? Oczywiście nie ma jednoznacznej recepty na wszystkie tego rodzaju dylematy. Ale wszystkie wymagają pełnej gotowości do zadośćuczynienia – tak szybko i rzetelnie, jak tylko jest to możliwe w każdym konkretnym przypadku.
Zawsze jednak powinniśmy mieć całkowitą pewność, że przyczyną zwłoki nie jest tchórzostwo. Wszak gotowość przyjęcia odpowiedzialności za popełnione w przeszłości uczynki – przy jednoczesnym zachowaniu poczucia odpowiedzialności za dobro innych – stanowi duchową istotę Dziewiątego Kroku.