CODZIENNE REFLEKSJE
BUDOWA NOWEGO ŻYCIA
…sądzimy, że człowiek, który uważa, iż tylko wystarczy nie pić, nie przemyślał wszystkiego.
Anonimowi Alkoholicy, str. 71
Zastanawiając się nad Krokiem Dziewiątym, dochodzę do wniosku, że trzeźwość fizyczna musi mi wystarczyć. Muszę pamiętać stan beznadziei, w jakim się znajdowałem, zanim znalazłem trzeźwość w AA, i jak byłem gotów dać z siebie wszystko, by ją osiągnąć. Jednakże sama trzeźwość fizyczna nie wystarczy tym, którzy mnie otaczają – rozumiem bowiem, że tego daru od Boga mam używać do budowy nowego życia dla mojej rodziny i wszystkich, których kocham. Równie ważne jest, abym był dostępny dla tych, którzy pragną aowskiej drogi życia. Proszę Boga, aby pomógł mi dzielić się darem trzeźwości, tak by płynące z niej pożytki i korzyści były widoczne dla tych, których znam i kocham.
JAK TO WIDZI BILL – s 245
Samotne zmagania
Tylko bardzo nielicznym udało się odeprzeć tyrana, którym jest alkohol, w samotnej walce. Statystyki dowodzą, że alkoholicy prawie nigdy nie wracają do zdrowia o własnych siłach.
Niedaleko Point Barrow na Alasce dwóch alkoholików zaopatrzonych w skrzynkę szkockiej whisky zainstalowało się w domku turystycznym. Temperatura spadła do -45C, a oni tak się upili, że pozwolili, by ogień wygasł. Ledwo uniknąwszy śmierci, przez zamarznięcie, jeden z nich obudził się jeszcze w porę, by wzniecić znów ogień. Szukając paliwa wokół domku zajrzał do pustego bębna olejowego wypełnionego zamarzniętą wodą. W bryle lodu dostrzegł coś czerwono-żółtego, co po rozmrożeniu okazało się być księgą AA. Jeden z tej dwójki przeczytał książkę i wytrzeźwiał. Wieść niesie, że stał się on założycielem jednej z najbardziej wysuniętych na północ grup.
DZIEŃ PO DNIU
Twarda miłość
Musimy wspierać tych, którzy wciąż cierpią, ale litowanie się nad nimi nie pomaga. To niesprawiedliwe.
Aby wyzdrowieć, muszą dokładnie wiedzieć, z czym mają do czynienia i co muszą zrobić. Potrzebują całej historii o uzależnieniu i nadziei na wyzdrowienie.
Czy potrafię być jednocześnie szczery i troskliwy?
Siło wyższa, pomóż mi zobaczyć, jak mogę najlepiej pomóc tym, którzy wciąż cierpią.
Dzisiaj będę ćwiczyć bycie szczerym i bezpośrednim poprzez…
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Co jest możliwe? Siła ducha.
Stare powiedzenie mówi, że z Bogiem wszystko jest możliwe. Jednak większość z nas nie widziała żadnych dowodów na to, że dokonuje rzeczy niemożliwych.
Ale dzięki naszemu programowi naprawdę osiągnęliśmy rzeczy, które kiedyś uważaliśmy za prawie niemożliwe. Żadna ludzka siła nie mogłaby uwolnić nas od alkoholizmu, czytamy w Wielkiej Księdze AA. Ile jeszcze trudności jesteśmy w stanie zaakceptować, ponieważ żadna ludzka siła ….. a zwłaszcza nasza… nie jest w stanie ich rozwiązać?
W miarę jak wzrastamy w trzeźwości, powinniśmy nieustannie umacniać się w przekonaniu, że Bóg żyje i działa w naszym życiu. Niemożliwe do rozwiązania problemy, nad którymi będziemy musieli pracować, będą miały korzenie w naszych własnych nawykach i uczuciach, ale nawet jeśli któryś z tych głęboko zakorzenionych problemów trwa od lat, nie musimy rozpaczać, że nie znajdziemy odpowiedzi.
Jeśli wytrwamy w modlitwie i zwrócimy się z problemem do naszej Siły Wyższej, odpowiedź z pewnością nadejdzie. Nigdy nie jest za późno na zmiany, których potrzebujemy i na które zasługujemy.
Nawet jeśli nie udało mi się rozwiązać wszystkich moich problemów, dziś przyjmę postawę, że właściwe rozwiązania istnieją w umyśle Boga. Będę otwarty na znaki, że nadchodzą zmiany.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Nie będziesz żałował przeszłości ani nie będziesz chciał zamknąć przed nią drzwi… – Anonimowi Alkoholicy
Kiedy pracujemy nad Krokami, naprawiamy nasze zepsute życie. Wiele rzeczy w naszym życiu było bolesnych. Nasze uzależnienie od alkoholu lub narkotyków pogorszyło wszystko. Ale gdyby sprawy nie potoczyły się tak źle, być może nie weszlibyśmy na drogę zdrowienia.
Zmieniliśmy się tak bardzo! Nauczyliśmy się tak wiele o życiu, naszej Sile Wyższej i nas samych, aby naprawić nasze życie. Nie możemy zachowywać się tak, jakby przeszłość nie miała znaczenia. Ma znaczenie, ponieważ doprowadziła nas do nowego życia. I teraz jest już lepiej!
Modlitwa na dziś: Siło wyższa, pomóż mi zmierzyć się z moją przeszłością i uleczyć rany – moje i innych.
Działanie na dziś: Wymienię dziś trzy rzeczy, których się wstydzę. Jak mogę je naprawić podczas pracy nad Krokiem Dziewiątym? Zadzwonię do mojego sponsora, jeśli będę potrzebować pomocy.
JĘZYK WYZWOLENIA
Potęga słów
Wiem, że usiłuję kontrolować sytuację, ale to samo robi mój mąż. Może nawet bardziej niż ja. Za każdym razem, kiedy podejmowałam decyzję o rozstaniu; za każdym razem, kiedy zbierałam się do przekroczenia progu, on doskonałe wiedział, co powiedzieć, żeby mnie zatrzymać. I wiedział, jak na to zareaguję. Wiedział dokładnie, jakie czułe punkty musi nacisnąć, żeby trzymać mnie w szachu. Wiedział, co robi i wiedział, jak się zachowam. Nie mam co do tego wątpliwości, ponieważ sam się przyznał po rozpoczęciu leczenia. – Anonim
Niektórzy z nas są bardzo bezbronni wobec słów, takich jak „kocham cię” lub „przepraszam”, które padają w odpowiednio dobranym momencie. Czasami jest to wymówka wypowiedziana odpowiednim tonem głosu. Pogłaskanie po głowie. Bukiet róż. Pocałunek. Karteczka. Kilka słów obiecujących miłość, którą jeszcze tylko trzeba wprowadzić w życie – to wszystko może wpędzić prosto w pułapkę zaprzeczenia. Czasami może pogłębić nasz opór przed przyznaniem się do faktu, że jesteśmy okłamywani, poniewierani i wykorzystywani.
Są tacy, którzy umyślnie starają się wywierać na nas presję, kontrolować i manipulować nas pustą retoryką. Znają naszą bezbronność wobec dobrze dobranych słów. Nie bądźmy tacy naiwni. Oni wiedzą, co robią. Rozumieją skutek, jaki mają na nas ich słowa.
Nie musimy udzielać słowom takiej mocy, nawet jeżeli słowa są tym, co chcemy usłyszeć; nawet jeżeli brzmią kojąco i zdają się tłumić ból.
Prędzej czy później uświadomimy sobie, że jeżeli słowa nie pokrywają się z czynami, godzimy się na kontrolowanie, manipulację i nieuczciwość. Prędzej czy później dojdziemy do wniosku, że słowa nic nie znaczą, jeżeli zachowanie danej osoby nie pokrywa się z nimi.
Możemy żądać spójności w słowach i czynach od osób z naszego otoczenia. Możemy nauczyć się nie ulegać czyimś pustym słowom.
Nie możemy kontrolować tego, co robią inni, lecz możemy wybrać własne zachowania i kierunek działania. Nie musimy pozwalać, by pusta retoryka w dobrze dobranym momencie miała nad nami kontrolę – nawet jeżeli słowa, jakie słyszymy, są dokładnie tym, co chcemy usłyszeć, aby złagodzić ból.
Dzisiaj skończę ze swoją bezbronnością wobec słów. Boże, pomóż mi zaufać sobie w poznaniu prawdy nawet wtedy, kiedy jestem oszukiwany. Pozwól mi cieszyć się tymi relacjami, które cechuje spójność. Pomóż mi uwierzyć, że zasługuję na spójność i prawdę w zachowaniu i słowach osób, na których mi zależy.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
KROK DZIEWIĄTY
„Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych”
ZDROWY rozsądek, umiejętność wyczucia chwili, odwaga i ostrożność – oto zalety, które będą nam potrzebne w Dziewiątym Kroku.
Po zrobieniu listy osób przez nas skrzywdzonych, po rozważnym przemyśleniu każdego przypadku i po wyrobieniu w sobie właściwego podejścia do czekających nas działań – dostrzegamy, że ludzi, którym powinniśmy zadośćuczynić, można podzielić na kilka kategorii. Są wśród nich tacy, do których powinniśmy zwrócić się bez zwłoki, gdy tylko poczujemy się pewni, że nie zagrozi to naszej trzeźwości. Znajdą się tacy, wobec których będziemy mogli tylko częściowo naprawić popełnione winy, ponieważ całkowite odkrycie przed nimi naszych tajemnic mogłoby sprawić im więcej szkody niż pożytku. W niektórych przypadkach lepiej będzie odłożyć działanie na później, a w innych – z przyczyn od nas niezależnych – nigdy nie będziemy mogli stanąć twarzą w twarz z pokrzywdzonym.
Większość z nas zaczyna naprawiać niektóre szkody natychmiast od chwili przyłączenia się do Anonimowych Alkoholików. Proces zadośćuczynienia zaczyna się już w chwili, gdy oświadczamy rodzinie, że mamy rzetelny zamiar spróbowania programu AA. W tym momencie nie myślimy ani o wybraniu odpowiedniej chwili ani o zachowaniu ostrożności przy naprawianiu krzywd. Chcemy wejść do domu, głośno wykrzykując radosną nowinę. Po powrocie z pierwszego spotkania AA albo po przeczytaniu książki „Anonimowi Alkoholicy” chcemy zazwyczaj usiąść z którymś z członków rodziny i ochoczo przyznać się do szkód spowodowanych naszym piciem. Niemal z reguły, chcemy posunąć się jeszcze dalej i przyznać się do innych wad, które utrudniały współżycie z nami. Ta pierwsza rozmowa będzie niezwykłym zdarzeniem, przeciwieństwem dawnych poranków na kacu, kiedy na zmianę obwinialiśmy siebie albo rodzinę (i wszystkich innych) za każde nasze nieszczęście. Podczas tej pierwszej rozmowy wystarczy ogólne stwierdzenie, że zdajemy sobie sprawę ze swoich wad. Rozdrapywanie bolesnych ran nie byłoby rozsądne; lepiej to odłożyć na jakiś czas. Nawet jeśli czujemy się absolutnie gotowi, aby ujawnić wszystko co najgorsze, nie powinniśmy kupować własnego spokoju ducha za cenę spokoju innych ludzi.
Bardzo podobnie powinniśmy postąpić w biurze czy fabryce. Od razu pomyślimy o ludziach, którzy dobrze wiedzą o naszym piciu i którzy byli przez nas najbardziej poszkodowani. Ale nawet w tych przypadkach słuszne będzie zachowanie większej ostrożności niż wobec rodziny i odłożenie pierwszych rozmów na kilka tygodni lub dłużej. Najpierw musimy poczuć, że dość pewnie stoimy na gruncie AA. Wtedy jesteśmy gotowi zwrócić się do tych osób, by powiedzieć im czym jest AA i do czego zmierzamy. Po takim wyjaśnieniu możemy swobodnie przyznać się do win i przeprosić za nie. Możemy spłacić – albo obiecać ich spłacenie – wszelkie długi finansowe i inne, jakie możemy wobec nich mieć. Przychylna reakcja większości ludzi wobec takiej spokojnej szczerości często nas zaskakuje. Nawet najsurowsi i najbardziej usprawiedliwieni w tej surowości krytycy bardzo często już przy pierwszej próbie wyjdą nam naprzeciw.
Ta atmosfera uznania i podziwu często bywa tak ekscytująca, że wytrąca nas z równowagi, rodząc nienasycone pragnienie podobnych przeżyć. W odosobnionych przypadkach, kiedy spotykamy się z chłodnym i sceptycznym przy jęciem, możemy popaść w drugą skrajność. Ogarnia nas wtedy ochota, by sprzeczać się i narzucać innym własne zdanie. Możemy też popaść w zniechęcenie i pesymizm. Jeśli jednak dobrze przygotujemy się zawczasu, nawet najbardziej nieprzychylne reakcje nie odwiodą nas od stanowczo i jednoznacznie nakreślonego celu.
Musimy także mieć się na baczności, aby uczucie ulgi po kilku wstępnych próbach zadośćuczynienia nie podsunęło nam wniosku, że zadanie zostało zakończone i teraz może my spocząć na laurach. Pokusa, aby darować sobie bardziej upokarzające i budzące lęk konfrontacje, które nadal stoją przed nami, może być bardzo silna. Będą nam przychodziły do głowy sensowne na pozór wymówki, by w ogóle uniknąć tych gorzkich pigułek. Albo będziemy po prostu zwlekać, mówiąc sobie, że nie nadeszła jeszcze właściwa pora, podczas, gdy w rzeczywistości straciliśmy już wiele doskonałych okazji do naprawienia zła. Niech słowo ostrożność nie maskuje tchórzostwa.
Kiedy zaczynamy nabierać pewności na naszej nowej drodze życia, a przez zachowanie i przykład zaczynamy przekonywać innych, że rzeczywiście zmieniamy się na lepsze – zazwyczaj możemy już całkiem bezpiecznie rozmawiać z absolutną szczerością z poszkodowanymi osoba mi, nawet z tymi, którzy zaledwie domyślają się lub w ogóle nie wiedzą o tym, że wyrządziliśmy im krzywdę. Jedynym wyjątkiem będą przypadki, kiedy nasze wyznania mogłyby kogoś zranić. Rozmowę mającą na celu zadość uczynienie za krzywdy najlepiej rozpocząć w jakiejś naturalnej, nie zaaranżowanej sytuacji. Ale jeśli taka okazja się nie nadarzy, w pewnym momencie powinniśmy zdobyć się na odwagę, udać się do tego z kim mamy porozmawiać i powiedzieć o co nam chodzi. Nie musimy nurzać się w przesadnym poczuciu winy wobec tych, których skrzywdziliśmy, ale nasze przeprosiny zawsze powinny być szczere i pokrzepiające na duchu.
Tylko w jednym przypadku powinniśmy ograniczyć potrzebę całkowitego ujawnienia wyrządzonych krzywd. Dzieje się tak w nielicznych przypadkach, gdy nasze wyznania mogłyby wyrządzić krzywdę ludziom przepraszanym lub – co równie ważne – innym. Nie możemy na przykład ujawniać w szczegółach naszych stosunków pozamałżeńskich niczego nie podejrzewającej żonie lub mężowi. A kiedy rozmowa na takie tematy okaże się konieczna, musimy za wszelką cenę uniknąć sprawiania bólu osobom trzecim, kimkolwiek by one były. Bezlitosne przysparzanie zmartwień innym nie zmniejszy przecież ciężaru naszych przewin.
Ta sama zasada stosuje się do wszelkich trudnych decyzji we wszystkich sprawach. Przypuśćmy na przykład, że prze piliśmy sporą sumę pieniędzy należących do przedsiębiorstwa – albo w charakterze „pożyczek” albo z funduszów reprezentacyjnych. Przypuśćmy, że nie wyjdzie to na jaw, jeśli nic nie powiemy. Czy powinniśmy natychmiast przyznać się do tego, wiedząc na pewno, że zostaniemy zwolnieni z pracy i trudno będzie nam znaleźć nową? Czy dla zaspokojenia potrzeby zadośćuczynienia innym podporządkujemy tej sztywnej zasadzie troskę o dobro rodziny? Czy nie lepiej najpierw poradzić się tych, którzy mogą zostać bezpośrednio dotknięci? Czy nie lepiej przedstawić problem sponsorowi w AA lub duchowemu doradcy i szczerze zwrócić się do Boga o pomoc i przewodnictwo – obiecując sobie podjęcie działania wówczas, gdy będziemy pewni, że jest ono słuszne, niezależnie od ceny, jaką przyjdzie nam zapłacić? Oczywiście nie ma jednoznacznej recepty na wszystkie tego rodzaju dylematy. Ale wszystkie wymagają pełnej gotowości do zadośćuczynienia – tak szybko i rzetelnie, jak tylko jest to możliwe w każdym konkretnym przypadku.
Zawsze jednak powinniśmy mieć całkowitą pewność, że przyczyną zwłoki nie jest tchórzostwo. Wszak gotowość przyjęcia odpowiedzialności za popełnione w przeszłości uczynki – przy jednoczesnym zachowaniu poczucia odpowiedzialności za dobro innych – stanowi duchową istotę Dziewiątego Kroku.