Refleksje na dzień 29 lutego

MODLITWA O POGODĘ DUCHA

Boże użycz mi pogody ducha abym godził się z tym czego nie mogę zmienić, odwagi abym zmieniał to co mogę zmienić i mądrości abym odróżniał jedno od drugiego.
Pozwól mi, cały ten dzień przeżyć w świadomości upływającego czasu.
Pozwól mi rozkoszować się chwilą w świadomości jej ograniczenia.
Pozwól mi zaakceptować konieczność jako drogę do wewnętrznego pokoju.
Pozwól mi przyjąć ten świat, jakim jest, a nie, jakim chciałbym, aby był.
Pozwól mi Tobie zaufać, że wszystko zrobisz dobrze, jeśli zdam się na Ciebie i Twoją wolę.
Niech się dzieje Twoja wola, a nie moja Panie.


MODLITWA Antoine de Saint-Exupéry

Panie, nie modlę się o cuda ani o wizje, proszę tylko o siłę na moje dni. Naucz mnie sztuki małych kroków. Uczyń mnie bystrym i zaradnym, abym potrafił dokonywać ważnych odkryć i nabywać doświadczeń wśród różnorodności każdego dnia. Pomóż mi lepiej wykorzystywać mój czas. Obdarz mnie zmysłem odróżniania tego co ważne od tego, co nieistotne. Modlę się o siłę dyscypliny i umiaru, nie tylko aby przejść przez życie, ale i po to by przeżywać swoje dni pożytecznie, i dostrzegać niespodziewane przyjemności i wzloty. Uchroń mnie przed naiwną wiarą, że wszystko w życiu musi iść gładko. Daj mi trzeźwe rozpoznanie, że trudności, porażki, wpadki, niepowodzenia są nam dane przez samo życie, byśmy mogli wzrastać i dojrzewać. Ześlij mi właściwą osobę we właściwym czasie, która będzie miała dość odwagi i miłości, aby mówić prawdę! Wiem że wiele problemów rozwiązuje się bez mojej pomocy, więc proszę, naucz mnie cierpliwości. Wiesz jak bardzo potrzebujemy przyjaźni. Uczyń mnie godnym tego najpiękniejszego, najtrudniejszego, najbardziej ryzykownego i kruchego daru życia. Daj mi tyle wyobraźni, abym mógł dzielić się z innymi odrobiną ciepła, we właściwym miejscu, o właściwym czasie, poprzez słowa czy w milczeniu. Oszczędź mi strachu przed przegapieniem czegoś w życiu. Nie dawaj mi tego co wydaje mi się że pragnę, lecz to czego naprawdę potrzebuję. Naucz mnie sztuki małych kroków!


WIELKA KSIĘGA str 577 – 578 (IV wyd.)

Określenia „doświadczenie duchowe” i „przebudzenie duchowe” są wielokrotnie używane w tej książce. Po jej dokładnym przeczytaniu widać, że przemiana osobowości, wystarczająca do wyzdrowienia z alkoholizmu, objawia się pośród nas w wielu różnych formach.
Prawdą jest jednakowoż, iż pierwsze wydanie tej książki zrodziło u wielu czytelników poczucie, że taka przemiana lub doświadczenia religijne muszą być ze swej natury nagłymi i widowiskowymi wstrząsami. Na szczęście dla każdego z nas wniosek ten jest błędny.
W pierwszych rozdziałach opisanych jest kilka niespodziewanych, rewolucyjnych przemian. Wielu alkoholików doszło więc do wniosku – chociaż nie było naszym zamiarem sprawienie takiego wrażenia – że aby wyzdrowieć muszą zdobyć natychmiastową i wszechogarniającą „świadomość Boga”, po której nastąpi od razu duża przemiana uczuciowa i światopoglądowa.
Wśród gwałtownie rosnącej liczby należących do nas tysięcy alkoholików takie transformacje, chociaż częste, nie są w żadnym przypadku regułą. Większość z naszych doświadczeń jest tym, co psycholog William James nazywa „odmianą edukacyjną”, ponieważ rozwijają się one powoli i przez dłuższy czas. Przyjaciele nowicjusza dość często są świadomi jego przeobrażenia na długo przed nim samym. Wreszcie i on zdaje sobie sprawę, że przeszedł głęboką przemianę w swoich reakcjach wobec życia – i że takiej przemiany nie mógłby dokonać sam. To, co zazwyczaj wydarza się w przeciągu kilku miesięcy, rzadko można osiągnąć dzięki wieloletniej samodyscyplinie. Poza niewieloma wyjątkami nasi członkowie stwierdzają, że zaczerpnęli z wewnętrznych zasobów, których istnienia nie podejrzewali i które obecnie identyfikują ze swoim własnym pojęciem Siły większej od nich samych.
Większość z nas uważa, że ta świadomość Siły większej od nas samych jest sednem doświadczenia duchowego. Nasi bardziej religijni członkowie nazywają je „świadomością Boga”. Z całym naciskiem chcemy powiedzieć, że w świetle naszych doświadczeń każdy alkoholik, który jest zdolny do uczciwego stawienia czoła swoim problemom, może wyzdrowieć, o ile nie zamknie swego umysłu na wszelkie pojęcia duchowe. Może go pokonać tylko postawa nietolerancji i wojowniczej negacji.
Stwierdzamy, że duchowość programu nie musi być dla nikogo trudna. Gotowość, uczciwość i otwartość umysłu są koniecznymi warunkami powrotu do zdrowia. Nie można ich niczym zastąpić.

„Jest zasada, która jest barierą dla wszelkich informacji, która jest odporna na wszelkie argumenty i która niechybnie zatrzyma człowieka w stanie wiecznej niewiedzy — tą zasadą jest wzgarda poprzedzająca dociekanie”. – HERBERT SPENCER


ANONONIMOWI ALKOHOLICY, str 422 (IV wyd.)

… Akceptacja jest odpowiedzią na wszystkie moje obecne kłopoty. Gdy jestem wzburzony, to dzieje się tak dlatego, że nie akceptuję jakiejś osoby, rzeczy lub sytuacji, jakiegoś miejsca lub faktu z mojego życia, i nie zaznam spokoju, dopóki nie zaakceptuję tego, że ta osoba, to miejsce, ta rzecz lub ta sytuacja są dokładnie takie, jakie powinny być w danym momencie. Nic, absolutnie nic nie dzieje się w Bożym świecie przez pomyłkę. Dopóki nie zaakceptowałem mojego alkoholizmu, nie mogłem utrzymać trzeźwości. Jeśli całkowicie nie zaakceptuję życia, i to na jego warunkach, nie będę szczęśliwy.
Muszę bardziej skoncentrować się na tym, co ma zmienić się we mnie i w moim nastawieniu, niż na tym, co musi zmienić się w świecie. …


TYLKO NA DZISIAJ

Tylko dzisiaj – chcę spróbować przeżyć ten jeden dzień dobrze i nie od razu załatwić w nim wszystkie problemy.
Spróbuję przeżyć go tak, jak nie miałbym jeszcze odwagi żyć przez resztę mojego życia.
Tylko dzisiaj – spróbuję być szczęśliwym, niezależnie od tego, co się wokół mnie dzieje. Warunkiem szczęścia jest życie w zgodzie ze samym sobą.
Tylko dzisiaj – spróbuję w moim działaniu nastawić się na to, co jest – nie naginać rzeczywistości do tego, co chciałbym wymusić. Pragnę moją rodzinę, moich przyjaciół, moją pracę, wszystkie życiowe sprawy przyjmować takimi, jakimi są.
Tylko dzisiaj – będę poświęcał więcej uwagi swemu zdrowiu, będę pracował nad rozwojem swojej umysłowej sprawności, będę sięgał po lektury, które będą mnie rozwijały.
Tylko dzisiaj – będę chciał uczynić komuś coś dobrego, unikając ujawnienia siebie. Zechcę uczynić coś, czego nie czynię chętnie. A moim bliskim zechcę uczynić coś z miłości do nich.
Tylko dzisiaj – będę się starał być życzliwym i uprzejmym wobec wszystkich spotkanych ludzi. Będę dbał o swój zewnętrzny wygląd; będę mówił cicho i zachowywał się przyzwoicie. Będę unikał krytykanctwa, szukania podstaw do negowania i ganienia wszystkiego.
Tylko dzisiaj – opracuję dla siebie plan na ten dzień. Spróbuję go zrealizować, nawet jeśli nie będzie w pełni kompletny. Przed dwiema wadami pragnę się szczególnie ratować – przed pośpiechem i niezdecydowaniem.
Tylko dzisiaj – postanawiam już nie mówić: „gdybym tylko miał czas…” Nie będę „znajdował czasu”, jeśli będzie potrzebny, po prostu będę go miał.
Tylko dzisiaj – będę skupiony. Poświęcę moje zamyślenie Bogu, skupię się w ciszy nad sobą i bliskimi. Pragnę odprężyć się i szukać prawdy.
Tylko dzisiaj – postanawiam się nie bać. Przede wszystkim nie będę się lękał dążyć do szczęścia, będę szukał radości w tym co dobre, piękne, godne kochania.
Tylko dzisiaj – chcę zaakceptować siebie i żyć godnie.
Tylko dzisiaj – pragnę wierzyć, że potrafię według tego programu żyć.
Wybór należy do mnie!


DESIDERATA

Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu – pamiętaj jaki pokój może być w ciszy.
Tak dalece jak to możliwe, nie wyrzekając się siebie bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi.
Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchaj też tego co mówią inni, nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swoją opowieść.
Unikaj ludzi hałaśliwych i agresywnych, gdyż tacy są udręką dla ducha. Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.
Ciesz się zarówno swoimi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakkolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu.
Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach – świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty, wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest heroizmu.
Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć: nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa.
Przyjmuj pogodnie to co niosą lata, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości.
Rozwijaj siłę ducha by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.
Obok zdrowej dyscypliny bądź łagodny dla siebie. Jesteś dzieckiem wszechświata, nie mniej niż gwiazdy i drzewa, masz prawo być tutaj i czy to jest dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien.
Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia: w zgiełku ulicznym, zamęcie życia zachowaj pokój ze swą duszą.
Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny.
Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Życie w trzeźwości

„Żyj i daj żyć”

Stare powiedzenie „Żyj i daj żyć” wydaje się tak banalne, że łatwo można nie dostrzec jego wartości. Ale właśnie dlatego ciągle powtarzano je przez lata, że okazało się dobroczynne pod wieloma względami.

My, w AA wykorzystujemy je w szczególny sposób szukając w nim pomocy w niepiciu. W szczególności pozwala nam współżyć z ludźmi działającymi nam na nerwy.

Spoglądając raz jeszcze wstecz na dzieje naszego picia wielu z nas dostrzega, jak bardzo często nasze problemy alkoholowe wydawały się w jakiś sposób powiązane z innymi ludźmi. Eksperymentowanie z winem czy piwem we wczesnych latach młodości wydawało się rzeczą naturalną, skoro robiło to tylu innych, a nam zależało na ich aprobacie. A potem zaczęły się śluby, wypady do barów, chrzty, urlopy, mecze piłkarskie, przyjęcia i załatwianie interesów w restauracjach… listę możemy długo ciągnąć. Przy wszystkich tych okazjach piliśmy, przynajmniej częściowo, także dlatego, że pili wszyscy inni i wydawało się, że tego samego oczekują od nas.

Ci z nas, którzy zaczęli pić bez towarzystwa, czy ukradkiem wypijać kieliszek od czasu do czasu, robili to tak, aby inni nie zorientowali się, ile i jak często piliśmy. Rzadko kto lubił słuchać, jak się mówiło o jego piciu, a gdy już do tego dochodziło, to często podawaliśmy „powody”, dla których pijemy, jakby chcąc zasłonić się przed krytyką czy skargami.

Niektórzy z nas po wypiciu alkoholu stawali się kłótliwi a nawet wojowniczy wobec innych. Lecz byli i tacy, którzy uważali, że naprawdę łatwiej nam porozumieć się z ludźmi po kieliszku czy dwóch – na przyjęciach towarzyskich, przy załatwianiu trudnych interesów, w rozmowie w sprawie nowej pracy czy nawet w stosunkach miłosnych. Picie skłoniło wielu z nas do wybierania przyjaciół w zależności od tego, ile piją. Zmienialiśmy ich nawet, gdy dochodziliśmy do wniosku, że wyrośliśmy z ich sposobu picia. Woleliśmy takich, co piją „naprawdę” od ludzi wychylających kieliszek czy dwa. I staraliśmy się unikać abstynentów.

Wielu z nas miało poczucie winy, ale równocześnie gniewał nas sposób, w jaki rodzina reagowała na nasze picie. Niektórzy utracili pracę, gdyż szef albo kolega miał obiekcje do naszego picia. Chcieliśmy, żeby ludzie pilnowali swoich spraw, a nas zostawili w spokoju!

Często odczuwaliśmy złość i obawę wobec tych, którzy nas krytykowali. Poczucie winy czyniło nas przewrażliwionymi wobec otoczenia, toteż zaczęliśmy żywić urazy w stosunku do ludzi. Czasem zmienialiśmy bary, miejsce pracy czy zamieszkania tylko dlatego, żeby nie być w pobliżu pewnych osób.

Tak więc nie tylko my sami, ale i wielu innych ludzi było w jakiś sposób, w takim czy innym stopniu, wplątanych w nasze picie.

Gdy tylko przestaliśmy pić, z wielką ulgą stwierdziliśmy, że ci których poznaliśmy w AA – alkoholicy są jakby zupełnie innymi ludźmi. Odnosili się do nas nie krytycznie i podejrzliwie, lecz ze zrozumieniem i troską.

Jest jednak rzeczą całkowicie naturalną, że nadal spotykamy ludzi działających nam na nerwy i to zarówno w AA, jak i poza obrębem naszej wspólnoty. Może okazać się, że nasi bliscy spoza AA, współpracownicy czy rodzina, wciąż będą nas traktowali jak pijaków… (mogą potrzebować pewnego czasu, aby uwierzyć, że naprawdę przestaliśmy pić. Ostatecznie tyle razy w przeszłości byli świadkami, jak zrywaliśmy z piciem i znowu do niego wracaliśmy).

Aby zacząć realizować zasadę „żyj i daj żyć” musimy pogodzić się z następującym faktem: zarówno w AA, jak i gdzie indziej zawsze są ludzie mówiący rzeczy, z którymi my się nie zgadzamy lub zachowujący się w sposób, jaki nam się nie podoba. Dla naszego własnego spokoju trzeba koniecznie nauczyć się współżycia z nimi. Właśnie w takich przypadkach bardzo przydatne okazuje się hasło i powiedzenie sobie: „Och, żyjmy i dajmy żyć innym”.

Właśnie w AA kładziemy duży nacisk na naukę tolerancji – tolerowanie zachowań innych ludzi. Jeśli postępowanie ich budzi w nas odrazę, to na pewno nie jest powód, żeby pić. Zbyt ważny jest nasz powrót do zdrowia. Pamiętajmy, że alkohol potrafi zabijać i zabija.

Nauczyliśmy się, że warto podjąć bardzo duży wysiłek, aby spróbować zrozumieć innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy nas drażnią. Dla naszego zdrowienia znacznie ważniejsze jest zrozumieć niż być zrozumiany. Nie przyjdzie nam to zbyt trudno, jeśli sobie uświadomimy, że i inni członkowie Wspólnoty AA podobnie jak my, starają się zrozumieć.

Skoro już o tym mowa, to zarówno w AA jak i gdzie indziej, będziemy spotykać ludzi, którym z kolei my nie będziemy się zbyt podobać. Dlatego też wszyscy staramy się respektować prawo innych do postępowania tak jak chcą (albo muszą). Możemy wówczas oczekiwać, że i oni odwzajemnią się nam tym samym. W AA tak się zazwyczaj dzieje.

W miarę upływu czasu przestajemy się bać po prostu odejść od tych, którzy nas drażnią, zamiast skrywać irytację albo próbować ustawiać ich tak, żeby oni nam bardziej odpowiadali.

Nikt z nas nie przypomina sobie, aby został zmuszony do picia alkoholu. Nikogo z nas nigdy nie związano po to, aby siłą wlać nam coś mocnego do gardła. Tak jak nikt nas nie zmuszał do picia fizycznie, teraz staramy się, aby nie doprowadzono nas do tego również psychicznie.

Bardzo łatwo jest wykorzystać postępowanie innych jako alibi do picia. Umieliśmy to robić doskonale. Lecz wróciwszy do trzeźwości nauczyliśmy się nowej metody: nie dopuszczamy w ogóle, aby żywić do kogokolwiek tak wielką urazę, żeby fakt ten dawał tej osobie możliwość wpływania na nasze życie zwłaszcza na to, że zaczniemy znowu pić. Stwierdziliśmy, że nie mamy chęci, aby ktokolwiek panował nad naszym życiem albo je rujnował.

Stare powiedzenie mówi, żeby nie krytykować nikogo, dopóki nie przejdzie się mili w jego butach. Pamiętając o tej radzie możemy zacząć odczuwać większe współczucie dla innych, a stosując je w praktyce będziemy mieli dużo lepsze samopoczucie niż na „kacu”.

„Daj żyć” – w porządku. Ale dla niektórych ważna jest pierwsza część tego hasła: „Żyj!”

Wypracowawszy sobie sposoby cieszenia się tym, że sami żyjemy pełnym życiem, chętnie pozwalamy innym żyć w ich własny sposób. Jeśli nasze własne życie jest ciekawe i efektywne, naprawdę nie mamy powodów i chęci, żeby doszukiwać się win w innych albo martwić się ich postępowaniem. Czy teraz, w tej chwili, możesz przypomnieć sobie kogoś, kto cię naprawdę dręczy? Jeśli tak, to spróbuj czegoś takiego. Odłóż myślenie o tej osobie i o tym, co cię u niej drażni. Jeśli zechcesz, później będziesz mógł powściekać się w duszy na tę osobę. Ale czemu by nie odsunąć od siebie myśli o tym właśnie w tej chwili, gdy będziesz czytać następne zdania z tego rozdziału?

Żyj! Zajmuj się własnym życiem. Naszym zdaniem trzeźwość otwiera drogę do życia w szczęściu. Warto dla tego celu poświecić jakąś urazę czy kłótnię. Nawet, jeśli nie potrafisz całkiem oderwać się myślą od tamtej osoby. Zobaczmy więc, czy nie pomoże ci to, co powiemy dalej.