Refleksje na każdy dzień – pozwalają lepiej zrozumieć siebie, swoje uczucia i myśli,
dostarczają motywacji i pomagają w samodoskonaleniu, są formą medytacji.
- Refleksje na dzień 22 stycznia
CODZIENNE REFLEKSJE
NIE KOMPLIKUJ
Kilka godzin później opuszczałem doktora Boba…Ten wspaniały, dobrze znany, szeroki uśmiech zajaśniał mi na jego twarzy, gdy powiedział niemal żartobliwie:
„Pamiętaj, Bill, nie spaskudźmy tego. Zachowajmy to w prostocie!” Odwróciłem się, nie mogąc wykrztusić ani słowa. Wtedy widziałem go po raz ostatni.
Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość, str. 278Po wielu latach zachowywania trzeźwości, od czasu do czasu stawiam sobie pytanie: „Czy to na prawdę może być aż takie proste?” A potem, na mitingach, spotykam niegdysiejszych cyników i sceptyków, którzy dzięki AA wyrwali się z piekła nałogu – uporządkowali swoje życie, nauczyli się znosić siebie i świat bez pomocy alkoholu, podzielili swój czas na dwudziestoczterogodzinne odcinki i żyjąc w teraźniejszości, stosują kilka zasad Programu najlepiej jak potrafią. Gdy widzę to wszystko, po raz kolejny uzmysławiam sobie, że chociaż nie zawsze jest łatwo, to Program działa – o ile tylko niczego zbytnio nie komplikuję.
JAK TO WIDZI BILL – str. 22
Lęk jako odskocznia do czegoś lepszego
Głównym motorem naszych wad był samolubny lęk, że możemy utracić coś co już posiadamy, albo że nie uda nam się zdobyć czegoś, czego pragniemy. Żyjąc pod presją wiecznie nie zaspokojonych wymagań, pozostawaliśmy w stanie chronicznego rozdrażnienia i rozczarowań. Nie mogliśmy więc zaznać spokoju, dopóki nie udało się nam ukrócić tych wymagań.
Przekonaliśmy się, że lęk — mimo swego zwykle destrukcyjnego charakteru – może też być punktem wyjścia do jakichś zmian na lepsze. Może być odskocznią do rozwagi, przyzwoitości i szacunku dla innych. Może wytyczyć przed nami drogę do sprawiedliwości, ale też i do nienawiści. Im więcej będzie w nas szacunku i sprawiedliwości, tym bardziej zacznie nas przepełniać miłość – taka, która wiele umie znieść, a przy tym jest bezinteresowna i szczodrze rozdawana. Dlatego też lęk nie zawsze musi być siłą niszczycielską – bo jako czynnik powstrzymujący przed niegodziwością, uczy nas czegoś i kieruje ku pozytywnym wartościom.
1 Dwanaście na Dwanaście, str. 76-77
2 Grapevine, styczeń 1962
DZIEŃ PO DNIU
Akceptacja przeszłości
Psychiatra Carl Jung powiedział kiedyś: „Jeśli ktoś jest w stanie zaakceptować swój grzech, może z nim żyć. Jeśli nie potrafi go zaakceptować, musi ponieść jego nieuniknione konsekwencje”. Musimy zaakceptować nasze przeszłe czyny, zanim przestaną sprawiać nam ból.
Wszystkie Kroki pomagają nam to zrobić, ale szczególnie pomocne są Czwarty i Piąty (Kroki Inwentaryzacji) oraz Ósmy i Dziewiąty (Kroki Naprawy). Jeśli właściwie wykonamy te Kroki, nie będziemy już żałować przeszłości ani nie będziemy chcieli zamykać za nią drzwi.Czy zaczynam akceptować siebie?
Siło Wyższa, pomóż mi zaakceptować sposoby, w jakie zachowywałem się w przeszłości – i sposoby, w jakie zachowuję się w teraźniejszości – a które sprawiają mi ból, tak abym w swoim czasie mógł zostać uwolniony.
Będę dziś pracować nad samoakceptacją poprzez …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Brak upokorzenia w pokorze – Samozrozumienie.
Poza nielicznymi wyjątkami, każdego alkoholika w końcu spotyka upokorzenie i porażka. Jest to szczególnie bolesne w świecie, w którym dużą wagę przywiązuje się do wygrywania, aprobaty i podziwu innych. Czujemy się poniżeni przez te porażki. Nikt nie lubi być poniżany, nie lubi być postrzegany jako gorszy od innych.
Jednak te upokorzenia czasem służą konstruktywnemu celowi, jeśli prowadzą nas do poszukiwania pokory. Prawdziwie pokorni ludzie nie mogą być naprawdę upokorzeni, ponieważ nie polegają już na fałszywym fundamencie pochwał i aprobaty ze strony ludzi. Rozwijamy pokorę, gdy wycofujemy się z polegania na własnej sile i osobowości i zdajemy sobie sprawę, że sami nic nie możemy zrobić; to nasza Siła Wyższa wykonuje pracę.
W pokorze tkwi jednak pewien paradoks. Osoba, która przyznaje, że nie może nic zrobić, w trakcie tego procesu wykorzysta zasoby, które nigdy nie były dostępne w poprzednim stanie umysłu. Tak naprawdę pokora nigdy nie jest upokorzeniem czy słabością, choć mogą one do niej prowadzić. Pokora jest tak naprawdę drogą do siły, którą tylko Bóg może nam dać.
Będę dziś uważać na siebie, by nie robić szalonych rzeczy, które narażają mnie na upokorzenie. Nie będę dziś próbował zaimponować innym ani zdobyć ich podziwu.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Często chodź do domu przyjaciela, bo chwasty szybko zagłuszają nieużywaną ścieżkę – przysłowie skandynawskie
Nasz program składa się z dwóch części: Kroków i wspólnoty. Obie utrzymują nas w trzeźwości. Nie możemy pozostać trzeźwi, jeśli robimy to sami. Musimy pracować według Kroków. Potrzebujemy także ludzi – codziennej pomocy naszych przyjaciół
W zdrowieniu chodzi o relacje. Zdobywamy nowych przyjaciół. Angażujemy się. Dajemy. Otrzymujemy. W potrzebie możemy nie chcieć prosić naszych nowych przyjaciół o pomoc. Może nie chcemy ich „obciążać”. „Może boimy się prosić o pomoc”…. Cóż, śmiało! Wykonaj ten telefon. Poproś nowego przyjaciela, aby spędził z tobą czas. Zasługujesz na to i potrzebujesz tego. On też na to zasługuje i tego potrzebuje.Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi uzyskać pomoc od moich przyjaciół tak, jakby od tego zależało moje życie.
Działanie na dziś: Dzisiaj zadzwonię do dwóch przyjaciół z programu i dam im znać, jak sobie radzę.
JĘZYK WYZWOLENIA
Docenianie własnej przeszłości
Negatywna ocena przeszłych błędów i nieszczęść przychodzi z łatwością. Jednakże znacznie lepiej i zdrowiej jest spojrzeć na siebie i swoją przeszłość w kategoriach doświadczenia, akceptacji i dojrzewania. Nasza przeszłość stanowi szereg lekcji, dzięki którym przesuwamy się na kolejne, wyższe płaszczyzny życia i miłości.
Związki, w które wchodziliśmy, w których trwaliśmy i które kończyliśmy, nauczyły nas czegoś ważnego. Niektórzy z nas wychodzili z najbardziej bolesnych sytuacji z głębszą wiedzą o tym, kim są i czego pragną.
Nasze błędy? Były konieczne. Nasze frustracje, porażki, czasami niezdarne próby rozwoju i dojrzewania? Również były koniecznie.
Każdy kolejny krok był nauką. Przeżyliśmy dokładnie te doświadczenia, które były nam potrzebne, aby stać się tymi, kim jesteśmy dzisiaj.
Każdy kolejny krok rozwijał, był krokiem do przodu.
Czy nasza przeszłość jest błędem? Nie. Jedynym błędem, jaki możemy popełnić, jest branie błędu za prawdę.Dzisiaj, Boże, pomóż mi uwolnić się od negatywnych myśli, które pielęgnuję w sobie z powodu przeszłych sytuacji i związków. Jestem w stanie zaakceptować z wdzięcznością wszystko, co przywiodło mnie tu, gdzie jestem dzisiaj.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
ŻYCIE W TRZEŹWOŚCI
Jak powstrzymać się od pierwszego kieliszka
Powiedzenie często słyszane w AA to: „Jeśli nie wypijesz tego pierwszego kieliszka, to nie będziesz mógł się upić” oraz „Jeden kieliszek to za dużo, a dwadzieścia nie wystarczy”. Wielu z nas, zaczynając pić nie chciało ani nie wypijało więcej niż jeden kieliszek albo dwa. Lecz z czasem ich liczba rosła. W miarę upływu lat okazało się, że pijemy coraz więcej, a niektórzy z nas upijają się i pozostają w stanie ciężkiego upicia. Zdarzało się, że naszego stanu nie zdradzały ani wymowa, ani chód, lecz w owym okresie nigdy nie byliśmy trzeźwi. Gdy zaczynaliśmy się tym bardzo dręczyć, zmniejszaliśmy liczbę kieliszków, staraliśmy się ograniczyć do jednego czy dwóch albo przerzucać się z mocnych alkoholi na piwo czy wino.
Staraliśmy się przynajmniej ograniczać ilość, żeby za bardzo nie upijać się lub ukrywaliśmy, ile wypiliśmy.
Lecz to wszystko stało się coraz trudniejsze. Zdarzało się nawet, że stawaliśmy się na krótko abstynentami i w ogóle nie piliśmy.
W końcu jednak znów wracaliśmy do picia – tylko kieliszek. A ponieważ nie było widać, żeby nam poważnie szkodził, uważaliśmy, że możemy spokojnie wypić następny. Jeśli to było wszystko, co wypijaliśmy za jednym razem, odczuwaliśmy wielką ulgę, że potrafimy wypić jeden kieliszek czy dwa, a potem przestać. Niektórzy z nas dokonywali tego kilkakrotnie.
Okazywało się to jednak pułapką. Przekonywało nas, że możemy pić bezpiecznie. A potem przychodziła okazja (jakaś specjalna uroczystość, jakaś strata osobista albo nawet bez jakiegoś specjalnego powodu), gdy po dwóch czy trzech kieliszkach poczuliśmy się na tyle dobrze, że jeden czy dwa więcej nie zaszkodzą. I zupełnie bez takiego zamiaru, znów wypijaliśmy za dużo. I znów wracaliśmy do naszego stanu – nadmiernego picia, chociaż wcale nie chcieliśmy tego.
Powtarzalność takich przeżyć zmusiła nas do wyciągnięcia logicznego wniosku – nieuniknionego, jeśli nie wypijemy pierwszego kieliszka, nigdy nie upijemy się. Toteż zamiast postanowień nieupijania się nigdy więcej, prób ograniczenia liczby wypijanych kieliszków czy ilości wypijanego alkoholu, nauczyliśmy się koncentrować wysiłki na tym, żeby nie wypić tylko jednego kieliszka — tego pierwszego. Dzięki temu zamiast martwić się, jakby tu skończyć hulankę na mniejszej liczbie kieliszków, unikamy po prostu tego pierwszego kieliszka, od którego wszystko się zaczyna.
To, co powiedzieliśmy brzmi aż śmiesznie prosto, nieprawdaż? Wielu z nas wprost nie może teraz uwierzyć, że nie pomyślało o tym przed zgłoszeniem się do AA. (Co prawda, nie zamierzaliśmy nigdy porzucać picia, zanim nie dowiedzieliśmy się, czym jest alkoholizm). Najważniejsze jednak jest to. że teraz wiemy, że właśnie takie postępowanie daje rezultat.
Zamiast próbować ustalać, na ile kieliszków możemy sobie pozwolić – cztery? – sześć? – dwanaście? – pamiętajmy tylko jedno: nie wolno mi wypić pierwszego! O ileż to prostsze! Przywyknięcie do tego sposobu myślenia pomogło setkom tysięcy spośród nas w zachowywaniu trzeźwości przez lata.
Lekarze specjalizujący się w zagadnieniach alkoholizmu też stwierdzają, że unikanie pierwszego kieliszka jest głęboko uzasadnione z medycznego punktu widzenia. To właśnie ten pierwszy kieliszek – wcześniej czy później – wyzwala w nas przymus picia przemawiający coraz silniejszym głosem, ponownie wpędzając nas w kłopoty związane z piciem.
Wielu z nas uwierzyło, że nasz alkoholizm to nic innego, jak uzależnienie się od „leku” alkoholowego; jak wszyscy narkomani pragnący uwolnić się od nałogu musimy się powstrzymać od pierwszej dawki narkotyku, od którego staliśmy się uzależnieni.
Nasze doświadczenie potwierdza takie odczucie, o czym możecie przeczytać w książce „Anonimowi Alkoholicy” i w naszym czasopiśmie „Zdrój”, a także usłyszeć na każdym spotkaniu, gdzie członkowie AA dzielą się swymi doświadczeniami.Jak planować 24 godziny
W czasie, gdy piliśmy miewaliśmy tak okropne okresy, że przysięgaliśmy: „nigdy więcej”.
Przysięgaliśmy nie pić rok, albo obiecywaliśmy komuś, że nie tkniemy alkoholu przez trzy tygodnie czy trzy miesiące. I oczywiście, nawet bez przyrzeczeń próbowaliśmy zachować abstynencję przez jakiś czas. Składając przez zaciśnięte zęby te obietnice byliśmy zupełni szczerzy. Z całego serca pragnęliśmy już nigdy nie znaleźć się w stanie upicia. Byliśmy zdecydowani. Przysięgaliśmy w ogóle zerwać z pijaństwem zamierzając nie brać alkoholu do ust aż do jakiego określonego czasu w przyszłości.
Jednakże, mimo naszych intencji, wynik był prawie zawsze te sam. Z czasem pamięć o przysięgach i cierpieniu, które sprawiło, że składaliśmy je zblakła. Piliśmy znowu i znów popadaliśmy w kłopoty. Nasza abstynencja „na zawsze” nie trwała zbyt długo.
Niektórzy z nas, podejmując takie zobowiązanie czynili sobie po cichu zastrzeżenie, że przyrzeczenie niepicia dotyczy mocnych napojów, a nie piwa czy wina. W ten sposób przekonywaliśmy się, jeśli już nie było nam to wiadome, że potrafimy upić się także winem czy piwem – po prostu musimy wypić więcej, aby skutki były taki same jak po produktach spirytusowych. Upijaliśmy się tak samo winem albo piwem jak przedtem mocnymi trunkami.
Tak, to prawda, że niektórzy spośród nas całkowicie rzucali alkohol i dotrzymywali swoich przyrzeczeń do czasu… Potem kończył się okres „posuchy” i znów wracaliśmy do picia, znowu popadliśmy w kłopoty, dźwigając dodatkowy ciężar nowego poczucia winy i wyrzutów sumienia.
Mając tego rodzaju przeżycia za sobą, tu w AA staramy się unikać takich wyrażeń, jak „okresowa trzeźwość” czy „podejmowanie zobowiązań”, gdyż przypominają one o naszych niepowodzeniach.
Chociaż zdajemy sobie sprawę, że alkoholizm jest stanem stałym i nieodwracalnym, doświadczenie nauczyło nas nie składać długoterminowych przyrzeczeń zachowania trzeźwości.
Stwierdziliśmy, iż rzeczą znacznie bardziej realną i dającą większe szanse powodzenia – jest powiedzieć: „nie wypiję kieliszka właśnie dzisiaj”. Nawet, jeśli piliśmy wczoraj, możemy postanowić nie pić dziś. Jutro może będziemy pili – kto wie, czy w ogóle jutro będziemy żyć – lecz przez te 24 godziny decydujemy się nie pić. Niezależnie od pokus czy zachęt jesteśmy zdecydowani na wszystko, aby tylko dziś nie wziąć alkoholu do ust.
Nasi przyjaciele i rodzina mają już na pewno dość słuchania kolejnych obietnic, że: „tym razem to już naprawdę”, patrząc jak znów wracamy pijani do domu. Nie przyrzekamy więc ani im, ani sobie nawzajem w AA, że nie będziemy pili. Przyrzekamy tylko sobie samym. Ostatecznie chodzi przecież o nasze zdrowie i życie. To my, a nie rodzina czy przyjaciele, musimy podjąć kroki niezbędne do zachowania zdrowia.
Jeśli pragnienie napicia się jest naprawdę bardzo silne, to często dzielimy te 24 godziny na mniejsze odcinki czasu. Postanawiamy nie pić, powiedzmy, przez co najmniej godzinę. Przejściową przykrość odczuwaną z powodu niepicia możemy wytrzymać jeszcze przez godzinę; potem jeszcze jedną i tak dalej.
Wielu z nas właśnie w taki sposób rozpoczęło proces wracania do trzeźwości. Prawdę mówiąc, każde zdrowienie z alkoholizmu zaczynało się od jednej godziny trzeźwości. Można tego dokonać po prostu przez postanowienie nie wypicia teraz następnego kieliszka. (No i co? Czy nadal popijasz wodę sodową? Czy rzeczywiście odłożyłeś na potem ten kieliszek, o którym mówiliśmy na początku? Jeśli tak, może to być początek twego powrotu do zdrowia).
Później można wypić, ale teraz odkładamy wypicie przynajmniej do końca dnia, czy krótszej jednostki czasu. (Na przykład do końca tej stronicy).
Plan 24-godzinny jest bardzo elastyczny. W każdej chwili możemy rozpocząć go od nowa, obojętnie gdzie byśmy się znajdowali. W domu, w pracy, w barze czy na sali szpitalnej, o czwartej po południu czy o trzeciej rano możemy postanowić, że nie weźmiemy alkoholu do ust przez następne 24 godziny czy też przez następne pięć minut.
Stale stosowany dwudziestoczterogodzinny plan nie ma takich wad jak „okresowa trzeźwość” czy podejmowanie zobowiązań niepicia. Zarówno okres abstynencji czy też czas, w jakim przyrzekliśmy nie pić kończą się z planem i wówczas czujemy się w prawie znowu zacząć pić. Lecz dzień dzisiejszy istnieje zawsze. Życie to jest codzienność; dziś – to wszystko co mamy, a każdy może wytrzymać bez picia jeden dzień.
Przede wszystkim próbujemy żyć daną chwilą, właśnie żeby zachować trzeźwość i to nam się udaje. Gdy myśl ta raz zakorzeni się w naszym umyśle, stwierdzimy, że życie 24-godzinnymi odcinkami jest skutecznym i dającym satysfakcję, efektywnym sposobem radzenia sobie także z wieloma innymi sprawami.