Refleksje na dzień 29 czerwca

CODZIENNE REFLEKSJE

JAK KRĘGI NA WODZIE

Nauczywszy się szczęśliwego życia, chcieliśmy przekazywać innym naszą receptę na szczęście… Tak, marzyły nam się w AA takie rzeczy. Było to zupełnie naturalne, zważywszy, że większość alkoholików to zbankrutowani idealiści.. Dlaczegóż więc nie mielibyśmy podzielić się naszym sposobem życia ze wszystkimi ludźmi?
12 Kroków i 12 Tradycji, str. 156

Wspaniałe odkrycie, jakim jest trzeźwość, sprawiło, że zapragnąłem zanieść “dobrą wiadomość” całemu otaczającemu mnie światu. W mojej głowie znów zalęgły się pełne pychy myśli o wielkości, typowe dla czasów, w których piłem. Później dowiedziałem się, że skupienie się na własnym zdrowieniu wymaga zaangażowania przez okrągłą dobę. Gdy stałem się trzeźwym obywatelem świata, zauważyłem, że – bez żadnego świadomego wysiłku z mojej strony – moja trzeźwość promieniuje na innych niczym rozchodzące się kręgi na wodzie; a zarazem wcale nie odrywało mnie to od mojego głównego celu – czyli utrzymania trzeźwości – ani od pomagania innym


„JAK TO WIDZI BILL– s 179

Radzenie sobie z gniewem

Pretensje do innych to uczucie prześladujące alkoholików szczególnie często i dotkliwie. Jeden wybuch złości nieraz potrafił nam zepsuć cały dzień, a skwapliwie pielęgnowana uraza obracała nas w niezdolnych do życia nieszczęśników. Gniew, ten sporadyczny luksus ludzi zrównoważonych, dla nas był emocjonalnym potrzaskiem, w którym mogliśmy tkwić bez końca. Te emocjonalne „ekscesy” często prowadziły prosto do butelki.

Nic tak nie popłaca jak powściągliwość języka i pióra. Musimy unikać niepohamowanego krytycyzmu i zapalczywych kłótni, w których chodzi nam o postawienie na swoim, dąsania się po kątach i milczącej pogardy. Są to emocjonalne pułapki, a przynętą jest w nich duma oraz mściwość. Ilekroć kusi nas przynęta, powinniśmy ćwiczyć w tył zwrot i trzeźwe myślenie. Nie będziemy bowiem zdolni godziwie myśleć i działać, dopóki nie posiądziemy automatycznego nawyku panowania nad sobą.

Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji .str. 90 i .str. 91


DZIEŃ PO DNIU

Podejście „tylko dzisiaj”.
Od samego początku musimy zrozumieć, że w programie uczymy się żyć z dnia na dzień. Uczymy się, na przykład, nie brać pierwszego drinka, pigułki czy działki „tylko dzisiaj”. Jest to dla nas łatwiejsze niż myślenie o abstynencji przez lata lub całe życie.
Wielu z nas nie zauważa jednak, że podejście „tylko dzisiaj” można zastosować do wszystkich obszarów naszego życia, nie tylko do abstynencji. Stosowanie tej zasady pomaga nam radzić sobie również z takimi kwestiami jak miłość, seks, śmierć, uczciwość czy urazy, jeden dzień na raz. Bóg nie oczekuje od nas niczego więcej niż robienia tego, co możemy zrobić dzisiaj.

Czy dzisiaj żyję „dniem dzisiejszym”?

Boże, pomóż mi żyć zgodnie z podejściem „tylko dzisiaj” we wszystkich obszarach mojego życia.
Dzisiaj zastosuję podejście „tylko dzisiaj” do…


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Chęć jest kluczem. Silne pragnienie.
Chociaż sama siła woli nie działa w przezwyciężaniu alkoholizmu, istnieje miejsce dla woli lub chęci w poszukiwaniu szczęśliwej trzeźwości. Rzeczy mogą się wydarzyć, jeśli tylko na to pozwolimy. Co ważniejsze, postęp często zależy od naszej gotowości do porzucenia tego, co stoi nam na drodze. Wymaga to również naszej gotowości do podjęcia działań niezbędnych do osiągnięcia sukcesu.
Ta sama gotowość, tak istotna dla znalezienia trzeźwości, ma również zastosowanie w innych obszarach naszego życia. Pionierzy AA sugerowali, że osiągnięcie trzeźwości wymaga gotowości do podjęcia wszelkich możliwych kroków. Jest to klucz do innych osiągnięć i przezwyciężania problemów niezwiązanych z alkoholem.
Często musimy znosić nieprzyjemne warunki tylko dlatego, że nie chcemy ich zmienić wystarczająco mocno. Na przykład, możemy nie lubić nieprzyjemnego kaszlu i ryzyka związanego z paleniem, ale brakuje nam chęci do rzucenia nałogu. Możemy rozmyślać nad utraconymi szansami, ale nie chcieć wykorzystać tych, które mamy teraz.
Kluczem do konstruktywnych zmian w naszym życiu jest gotowość…… i dotyczy to zarówno innych spraw, jak i alkoholu…………… Postaram się być dziś szczery co do tego, czego naprawdę chcę. Przypomnę sobie, że jeśli chcę czegoś wystarczająco mocno, chęć jest kluczem do działania i sukcesu.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Nie wierzę w życie pozagrobowe, chociaż zabieram ze sobą bieliznę na zmianę – Woody Allen
Większość z nas ma wiele pytań dotyczących Siły Wyższej. Czasami mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Bez względu na to, jak bardzo wierzymy w Boga, zawsze pozostają pytania. Dlaczego dzieją się złe rzeczy, skoro Bóg jest dobry? Czy Bóg karze ludzi? Czy Bóg nazywa się Jezus, Budda, czy może Wielki Duch? Być może wybraliśmy imię dla naszej Siły Wyższej, a może nie. Wiemy jednak, że istnieje jakaś Moc, Siła większa od nas samych, która pomaga nam w powrocie do zdrowia.
Wiemy wszystko, co musimy wiedzieć o Bogu na dziś. Wiemy, jak prosić o pomoc i jak ją przyjmować.

Modlitwa na dziś: Siło wyższa, pomóż mi lepiej poznać Ciebie. Wielu rzeczy nie jestem pewien. Na razie będę działać tak, jakby pomoc, którą otrzymuję, pochodziła od Ciebie.

Działanie na dziś: Pomyślę o trzech sposobach, w jakie moja Siła Wyższa zrobiła dla mnie właściwą rzecz.


JĘZYK WYZWOLENIA

Wola Boża
Wola Boża zazwyczaj spełnia się na przekór nam, a nie dlatego, że tego chcemy.
Być może próbujemy rozszyfrować intencje Boga w stosunku do nas, wypatrując, szukając, będąc wyczulonym na Jego wolę, jak gdyby był to ukryty skarb będący poza naszym zasięgiem. Jeżeli go znajdziemy, dostaniemy nagrodę. Lecz jeśli będziemy nieuważni, zostaniemy pominięci.
To zupełnie nie tak. Być może uważamy, że musimy stąpać na palcach, mówiąc, myśląc i czując to, co należy, zmuszając się jednocześnie do tego, aby być we właściwym miejscu o właściwej porze, aby odgadnąć wolę Boga. Ale to nieprawda.
Wola Boża nie jest przed nami ukryta jak zakopany skarb. Nie musimy na siłę się jej doszukiwać. Nie musimy stąpać na palcach, aby się wypełniła.
Jest w nas i wokół nas. Wypełnia się w tej właśnie chwili. Czasami jest spokojnie i nic się nie dzieje – wola Boża oznacza wtedy wypełnianie codziennych obowiązków oraz uczenie się sztuki dbania o siebie. Czasami działa w sposób uzdrawiający – kiedy znajdujemy się w sytuacji, która uruchamia stary żal i niezałatwione sprawy.
Czasami wola Boża jest spektakularna.
Odgrywamy w tym swoją rolę. Mamy obowiązki, łącznie z dbaniem o siebie. Nie należy kontrolować woli, jaką Bóg ma wobec nas. On troszczy się o nas. Ochrania nas. Siła, troszcząca się o nas i chroniąca nas, bardzo nas kocha.
Jeżeli mamy cichy dzień, zaufajmy ciszy. Jeżeli mamy dzień na działanie, zaufajmy działaniu. Jeżeli jest to dzień oczekiwania, zaufajmy pauzie. Jeżeli nadszedł czas, aby przyjąć to, na co czekamy, zaufajmy, że objawi się to w sposób klarowny i mocny i przyjmijmy ten dar z radością.

Dzisiaj uwierzę, że wola Boża wypełnia się w moim życiu w sposób należyty. Nie wpędzę się w niepokój i zdenerwowanie, próbując gorączkowo odgadnąć wolę Bożą. Nie podejmę niepotrzebnego działania w celu kontrolowania swojego przeznaczenia ani nie będę głowił się, czy woła Boża nie przeszła obok mnie i czy nie przegapiłem swojej szansy.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Życie w Trzeźwości

Bądźmy dobrzy dla siebie

Gdy ktoś nam drogi albo nasz bliski przyjaciel wraca do zdrowia po ciężkiej chorobie, staramy się zawsze otaczać go jak najtroskliwszą opieką. Rozpieszczamy chore dziecko, dostarczając mu przysmaków do jedzenia i rozrywek, żeby przyspieszyć wyzdrowienie.

Rekonwalescencja w chorobie alkoholowej trwa pewien czas, a każdy, kto przez nią przechodzi! też powinien być otoczony czułą opieką.

W dawnych czasach wierzono, że ludzie zdrowiejący po pewnych chorobach zasługują na cierpienie, gdyż uważano, że to oni sami, świadomie i samolubnie, wpędzili się w tę chorobę.

Ze względu na to, że ludzie nie znający natury choroby alkoholowej łączą ją z winą i piętnują chorych (sami tak robiliśmy zanim dowiedzieliśmy się więcej o tej chorobie), wielu z nas niezbyt dobrze obchodziło się ze sobą wówczas, gdy bywaliśmy „w kleszczach kaca”. Po prostu cierpieliśmy uważając, że jest to słuszne – kara za nasze złe czyny.

Teraz, gdy wiemy już, że alkoholizm nie jest przejawem niemoralnego postępowania, uważamy za konieczną zmianę naszego stosunku do tej choroby. Zauważyliśmy, że jedną z wielu osób najmniej skłonnych do traktowania alkoholika jako chorego jest, ku naszemu zaskoczeniu, sam alkoholik. Raz jeszcze zbieramy owoce naszych dawnych nawyków umysłowych.

Często się mówi, że nałogowo pijący to zwykle perfekcjoniści, których niecierpliwią wszelkie niedoskonałości, szczególnie ich własne. Stawiając sobie nierealistyczne cele, walczymy mimo to wściekle o ich – faktycznie niemożliwą – realizację.

Co więcej, skoro żadna istota ludzka nie jest w stanie utrzymywać się na niezwykle wysokim poziomie, a taki cel często sobie stawiamy – okazuje się, że nie dajemy rady, co jest normalne wówczas, gdy ludzie stawiają przed sobą nierealistyczne cele. W rezultacie ogarnia nas zniechęcenie i depresja. Gniewnie karzemy siebie za to. że nie jesteśmy superdoskonali.

Właśnie wtedy możemy zacząć być dobrzy – a przynajmniej rozsądni – w stosunku do siebie samych.

Od chorego dziecka czy osoby kalekiej nie żądalibyśmy więcej, niż nakazuje rozsądek. Wydaje się. że podobnie nie możemy traktować siebie samych, alkoholików, którzy weszli na drogę zdrowienia.

Zniecierpliwieni, by całkowicie wyzdrowieć do wtorku -w środę stwierdzamy, że czujemy się nadal chorzy i zaczynamy mieć do siebie pretensje. Właśnie wówczas dobrze jest spojrzeć na siebie, jakby z pewnej perspektywy, w możliwie bezstronny, obiektywny sposób. Co zrobilibyśmy, gdyby ktoś kogo kochamy, albo nasz drogi przyjaciel, zniechęcony powolnym cofaniem się choroby, zaczął odmawiać przyjmowania leków?

Sprawę ułatwia przypomnienie sobie, że alkoholizm bardzo niszczy organizm doprowadzając do stanu, na którego przezwyciężenie potrzeba miesięcy, a nawet lat. Nikt (a przynajmniej prawie nikt) nie staje się alkoholikiem w ciągu kilku tygodni. Nie możemy więc oczekiwać wyleczenia się z tej choroby w magicznie krótkim czasie.

Gdy nadchodzi moment zwątpienia, powinniśmy sami dodać sobie otuchy. Wielu z nas stwierdziło, że dobrze robi nam wtedy „poklepanie się po plecach” – pochwała za już osiągnięty postęp, oczywiście bez wpadania w samozachwyt czy niebezpiecznie egoistyczny stosunek do własnych osiągnięć.

Zróbmy remanent. Czy nie sięgnęliśmy po kieliszek przez ostatnie 24 godziny? Nie sięgnęliśmy, a to już zasługuje na naszą pochwałę. Czy zjedliśmy dziś porządny posiłek? Czy próbowaliśmy wypełnić nasze dzisiejsze obowiązki? Czy krótko mówiąc, zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy i w możliwie najlepszy sposób?

Jeżeli tak, to nic więcej nie powinniśmy żądać od siebie. Być może nie na wszystkie te pytania możemy odpowiedzieć twierdząco. Może w jakiejś sprawie nie stanęliśmy na wysokości zadania, coś zrobiliśmy czy pomyśleliśmy nie tak, jak powinniśmy byli, chociaż wiedzieliśmy jak należało postąpić. No to co? Nie jesteśmy istotami doskonałymi. Powinniśmy nastawić się raczej na powolny postęp, niż na opłakiwanie braku doskonałości.

Co możemy zrobić w tej chwili, żeby podnieść się na duchu? Cokolwiek, z wyjątkiem wypicia kieliszka. W każdym rozdziale naszej książki znajdują się porady na ten temat.

Ale może jest jeszcze coś więcej. Czy ostatnio cieszyłeś się życiem? Czy też może byłeś tak zaabsorbowany leczeniem się, tak bardzo trudziłeś się, żeby stać się lepszy, że nie miałeś czasu cieszyć się zachodem słońca? Wschodem księżyca? Dobrym posiłkiem? Koniecznym odpoczynkiem od „pilnowania siebie”? Dobrym dowcipem? Jakimś objawem uczucia?

Twój organizm sam chce już wrócić do normy, toteż może zasługiwać na potrzebny mu odpoczynek. Nie żałuj sobie leniwych drzemek czy długich nocy spokojnego snu. A może masz nadmiar energii, który możesz przeznaczyć na rozrywkę i zabawę? Podobnie jak inne aspekty życia, rozrywka i zabawa wydają się niezbędne dla zrealizowania naszych wszystkich zamierzeń.

A właśnie teraz jest na to czas, jedyny czas. Jeśli nie będziemy już teraz dobrzy dla siebie, to nie będziemy mieli prawa oczekiwać względów od innych.

Okazuje się, że żyjąc w trzeźwości możemy nie tylko cieszyć się tym wszystkim, czym cieszyliśmy się pijąc, ale także mnóstwem innych rzeczy. Potrzeba do tego trochę praktyki, lecz wysiłek opłaci się z nawiązką. Takie postępowanie nie jest samolubne, lecz uzasadnione ochroną siebie. Jeśli nie będziemy się cieszyć swoim powrotem do zdrowia, nie dożyjemy chwili, gdy będziemy mogli żyć życiem ludzi nie samolubnych, etycznych i odpowiedzialnych.

Uważajmy, gdy jesteśmy w świetnym nastroju

Wielu pijących (nie tylko alkoholicy) zmienia swój nastrój z przygnębienia na radosny przez prostą czynność wypicia kieliszka. Tę metodę przechodzenia od cierpienia do radości nazywamy „piciem eskapicznym” – ucieczką w alkohol.

Jednakże większość z nas często sięgała po kieliszek będąc w dobrym nastroju. Faktycznie, gdy spojrzymy wstecz na naszą historię picia stwierdzamy, że często piliśmy, żeby jeszcze bardziej wzmóc swój już i tak radosny nastrój.

Z tych doświadczeń wypływa nasza następna rada: bądź szczególnie ostrożny w momentach radosnych lub gdy po prostu czujesz się wyjątkowo dobrze.

Gdy wszystko idzie idealnie, gdy już się czujesz prawie tak, jakbyś nigdy nie był alkoholikiem uważaj!

W takich chwilach (nawet po kilku latach trzeźwości) myśl o kieliszku może się wydać całkiem naturalna, a pamięć o cierpieniach towarzyszących kiedyś pijaństwu ulatuje na jakiś czas. Jeden, jedyny kieliszek znów przestaje wydawać się niebezpieczny; zaczynamy myśleć, że nic tragicznego się nie stanie, nic nam nie zaszkodzi, jeśli go wypijemy.

Oczywiście, że jeden nie zaszkodzi – ale zwykłemu człowiekowi. Lecz nasze doświadczenie z piciem mówi nam, co taki jeden, pozornie nieszkodliwy, fatalny kieliszek może znaczyć dla nas, ludzi niezwykłych. Prędzej czy później wmówimy sobie, że jeszcze jeden też nam nie zaszkodzi. A może jeszcze kilka?

Szczególną pokusą jest dla nas picie z okazji świątecznych czy okolicznościowych, gdy mamy istotny powód do świętowania i jesteśmy wśród rozradowanych, pijących krewnych i przyjaciół, którzy mogą pić bezpiecznie. Widok tych ludzi wywiera na nas, jak się wydaje, towarzyską presję, aby wypróbować tego samego.

Może dzieje się tak dlatego, że przez tak wiele stuleci wypicie dawki etanolu (alkoholu etylowego) ściśle kojarzyło się w naszej kulturze z zabawą i z wesołym spędzaniem czasu (a także ze smutnymi, żałobnymi zdarzeniami). W naszym umyśle skojarzenia te mogą się utrzymywać nawet długo potem, gdy przekonaliśmy się, że nie musimy pić wcale. Wiemy teraz, że istnieje wiele sposobów odsuwania od siebie tego towarzyskiego nacisku, żeby pić. Krótko mówiąc, zapamiętajmy tylko, że żadna sytuacja nie daje nam „dyspensy” od naszego alkoholizmu – choroby, która odżywa zawsze, gdy wypijemy alkohol, w jakimkolwiek czasie, z jakiegokolwiek powodu czy też całkiem bez powodu.

Dla niektórych z nas jeszcze bardziej zdradziecką rzeczą jest wypicie kieliszka wówczas, gdy czujemy się szczególnie dobrze, a nie mamy specjalnego powodu do świętowania ani nie jesteśmy pod naciskiem towarzystwa, żeby pić. Taka chęć może przyjść na nas w najmniej oczekiwanej chwili, z powodów, których nigdy nie będziemy w stanie zrozumieć.

Nauczyliśmy się już nie wpadać w panikę, gdy przyjdzie nam do głowy myśl wypicia kieliszka. Ostatecznie w dzisiejszych czasach jest to myśl naturalna dla każdego, zwłaszcza dla ludzi, którzy mieli w tej mierze dużą praktykę.

Lecz myśl o kieliszku to jeszcze nie to samo, co chęć wypicia go i nie musi pogrążyć nas w smutku czy obawie. Jedno i drugie można uznać za dzwonek ostrzegawczy, przypominający nam o niebezpieczeństwach alkoholizmu. Niebezpieczeństwa te istnieją zawsze, nawet gdy czujemy się tak dobrze, że zastanawiamy się czy naprawdę jest w porządku czuć się tak świetnie, jak czujemy się teraz.