Refleksje na dzień 27 czerwca

CODZIENNE REFLEKSJE

DOSTOSOWANIE SIĘ DO AOWSKICH “REGUŁ GRY”

Przestrzegamy i Kroków i Tradycji AA, ponieważ sami tego dla siebie pragniemy. W tym momencie nie chodzi już o dobro czy zło; przestrzegamy, bo szczerze pragniemy przestrzegać. Na tym polega nasz rozwój w jedności i działaniu. Takie są dowody działania na nas Boskiej Opatrzności i Miłości.
Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość, str. 137

Frajdą jest dla mnie patrzeć, jak dorastam w AA. Od pierwszej chwili, gdy wstąpiłem do Wspólnoty, buntowałem się przeciw panującym w niej zasadom. Jednak moje wojownicze nastawienie sprawiło mi tyle bólu, że wreszcie się do nich dostosowałem, otwierając się tym samym na łaskę Boga i miłość. Dzięki temu mogłem się dowiedzieć, co znaczy w pełni być uczestnikiem Anonimowych Alkoholików.


„JAK TO WIDZI BILL– s 177

Pieniądze – przed i po

W okresach picia zachowywaliśmy się jak gdyby nasze zasoby pieniężne były bez dna, choć w przerwach pomiędzy pijatykami wpadaliśmy w drugą skrajność, dusząc każdy grosz. Nie zdając sobie z tego sprawy, gromadziliśmy fundusze na kolejny wyskok. Pieniądze były symbolem wszystkich przyjemności i podstawą dobrego mniemania o sobie. Kiedy głębiej pogrążaliśmy się w nałóg, posiadanie pieniędzy stało się już tylko naglącą koniecznością, gwarancją zdobycia kolejnej dawki alkoholu i chwilowej ucieczki w zapomnienie.

Wielu z nas odzyskało równowagę finansową, ale wiemy, że pieniędzy nie należy stawiać na pierwszym miejscu. Postęp duchowy zawsze idzie przed dobrobytem materialnym, nigdy odwrotnie.

1.Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji, str. 120
2.Anonimowi Alkoholicy, str. 112


DZIEŃ PO DNIU

Porzucanie uprzedzeń.
Uzależnienie nie jest stronnicze, a my nie powinniśmy być stronniczy w programie. Bez względu na to, jakie były nasze przekonania, zanim znaleźliśmy to rozwiązanie, pomocne będzie jeśli nie pozwolimy, by przeszkadzały nam one w pracy nad Krokiem Dwunastym. Niewiele jest miejsc, w których ludzie są akceptowani bez względu na status, religię, narodowość czy wygląd.
Każdy z nas potrzebuje każdej innej osoby we wspólnocie. Robotnik czy sędzia, biały czy czarny, uzależniony czy alkoholik, jeśli może nieść przesłanie zdrowienia, może uratować Ci życie.

Czy pozbywam się wszelkich uprzedzeń?

Siło Wyższa, pomóż mi pozbyć się moich uprzedzeń, abym mógł lepiej pomagać w ratowaniu życia.
Dzisiaj dokonam bilansu moich uprzedzeń i poćwiczę uwalnianie się od nich poprzez…


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Czy kiedykolwiek otrzymałem pomoc? Bezinteresowność.
Czasami słyszymy historie o pechu ludzi, którzy twierdzą, że nigdy „nie mieli ani jednej pomocnej dłoni”. Wszyscy byli przeciwko nim. To prawda, że niektórzy ludzie doświadczyli więcej przykrych sytuacji życiowych i porzucenia. Ale trudno uwierzyć, że pomocne dłonie nigdy nie zostały wyciągnięte… aktów dobroci, często dokonywanych przez bezinteresownych, ale zwykłych ludzi.
Naszym problemem było rozpoznanie takich pomocnych dłoni. Zagubieni w użalaniu się nad sobą, z trudem rozpoznawaliśmy pomoc, gdy ta była udzielana. Nie byliśmy też w stanie udzielić konstruktywnej pomocy innym.
Co więcej, jeśli ludzie byli przeciwko nam, mogliśmy to sami prowokować. Naszym zadaniem jest zmienić nasze myślenie o przeszłości i być wdzięcznym za ludzi, którzy byli dla nas życzliwi.
Zdaję sobie sprawę, że są życzliwi i przyzwoici ludzie, którzy mi pomogli. Na świecie jest wielu takich ludzi, a ja chcę być jednym z nich.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Piekłem jest już nigdy nie kochać. – Geogre Bernanos
Ktoś na grupie AA powiedział: „Od pierwszego dnia, kiedy rozpocząłem ten program, czułem się, jakbym umarł i poszedł do nieba”. Ta osoba weszła do pokoju pełnego miłości. Na odwyku jesteśmy ludźmi uduchowionymi, ponieważ wierzymy w miłość. Mamy wiarę w miłość. Miłość to szacunek. Miłość to prawda połączona z dobrocią. Miłość to gotowość do wybaczania i pomagania innym.
Miłość to myślenie o tym, jak nasza Siła Wyższa chce, abyśmy działali. Miłość jest tym, co robimy najlepiej. Oddaliśmy naszą wolę i nasze życie miłości.

Modlitwa na dziś: Modlę się, abym mógł kochać wszystkie części życia. Siło Wyższa, pomóż mi szukać miłości, a nie rzeczy materialnych.

Działanie na dziś: Dzisiaj pomyślę o tym, co kocham w powrocie do zdrowia. Podzielę się tym z kilkoma przyjaciółmi i moją Siłą Wyższą.


JĘZYK WYZWOLENIA

Osiągnięcie harmonii
Kiedy pianista uczy się nowego utworu, nie siada i nie gra tego utworu doskonale za pierwszym razem. Musi ćwiczyć każdą rękę osobno, żeby nauczyć się melodii i dźwięku. Jedna ręka ćwiczy kawałek, dopóki nie wyczuje rytmu i nie osiągnie swobody w graniu trudniejszych partii. Potem ćwiczy druga ręka, ucząc się nuty po nucie, dopóki nie opanuje swojej części. Kiedy obie ręce nauczą się swoich partii – brzmienia, nastroju, rytmu i barwy dźwięku – wtedy mogą grać razem.
Podczas próby muzyka może nie brzmieć tak, jak powinna. Może sprawiać wrażenie bezładnej i niezbyt pięknej.
Lecz kiedy obie ręce gotowe są na wspólne granie, powstaje muzyka – utwór łączy się w jedną harmonijną i piękną całość. Kiedy podejmujemy zdrowienie może nam się zdawać, że spędziliśmy miesiące, a nawet lata, ćwicząc pojedyncze, niepowiązane zachowania w oderwanych od siebie aspektach
naszego życia.
Powoli zaczynamy stosować nowe umiejętności w sytuacjach zawodowych, przyczyniając się do uzdrowienia naszych relacji w pracy. Zaczynamy przenosić nasze umiejętności do relacji osobistych, zdarza się, że wybiórczo, relacja po relacji. Borykamy się z nowymi zachowaniami w związkach intymnych.
Nuta po nucie, ćwiczymy nowe utwory.
Pracujemy nad naszym stosunkiem do Siły Wyższej – do naszej duchowości. Pracujemy nad miłością do samych siebie. Pracujemy nad przekonaniem, że zasługujemy na wszystko, co najlepsze. Zajmujemy się naszymi finansami. Naszym wypoczynkiem. Czasami naszym wyglądem. Kiedy indziej – domem. Pracujemy nad uczuciami. Nad przekonaniami. Nad zachowaniami. Uwalniamy się od starych nawyków, przyswajamy nowe. Pracujemy, pracujemy i jeszcze raz pracujemy. Ćwiczymy. Zmagamy się z trudnościami. Popadamy z jednej skrajności w drugą, a czasami powtarzamy wszystko od początku. Robimy niewielkie postępy, następnie cofamy się, a potem znowu posuwamy się na przodu.
Nasze wysiłki mogą wyglądać niespójnie. Mogą nie brzmieć jak piękny, harmonijny utwór, lecz jak oddzielne nuty. Aż nagle, któregoś dnia, coś się zmienia. Jesteśmy gotowi, aby zagrać na obie ręce, aby połączyć nuty.
To, nad czym pracowaliśmy nuta po nucie, stało się pieśnią. Ta pieśń to całe życie, pełne życie, życie w harmonii.
Nuty zejdą się w całość, jeżeli będziemy ćwiczyć poszczególne kawałki.
Dzisiaj będę wprowadzał uzdrawiające zachowania do indywidualnych kawałków mojego życia. Wierzę, że któregoś dnia, uda mi się połączyć je w pełną, skończoną pieśń.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Życie w Trzeźwości

Bądźmy dobrzy dla siebie

Gdy ktoś nam drogi albo nasz bliski przyjaciel wraca do zdrowia po ciężkiej chorobie, staramy się zawsze otaczać go jak najtroskliwszą opieką. Rozpieszczamy chore dziecko, dostarczając mu przysmaków do jedzenia i rozrywek, żeby przyspieszyć wyzdrowienie.

Rekonwalescencja w chorobie alkoholowej trwa pewien czas, a każdy, kto przez nią przechodzi! też powinien być otoczony czułą opieką.

W dawnych czasach wierzono, że ludzie zdrowiejący po pewnych chorobach zasługują na cierpienie, gdyż uważano, że to oni sami, świadomie i samolubnie, wpędzili się w tę chorobę.

Ze względu na to, że ludzie nie znający natury choroby alkoholowej łączą ją z winą i piętnują chorych (sami tak robiliśmy zanim dowiedzieliśmy się więcej o tej chorobie), wielu z nas niezbyt dobrze obchodziło się ze sobą wówczas, gdy bywaliśmy „w kleszczach kaca”. Po prostu cierpieliśmy uważając, że jest to słuszne – kara za nasze złe czyny.

Teraz, gdy wiemy już, że alkoholizm nie jest przejawem niemoralnego postępowania, uważamy za konieczną zmianę naszego stosunku do tej choroby. Zauważyliśmy, że jedną z wielu osób najmniej skłonnych do traktowania alkoholika jako chorego jest, ku naszemu zaskoczeniu, sam alkoholik. Raz jeszcze zbieramy owoce naszych dawnych nawyków umysłowych.

Często się mówi, że nałogowo pijący to zwykle perfekcjoniści, których niecierpliwią wszelkie niedoskonałości, szczególnie ich własne. Stawiając sobie nierealistyczne cele, walczymy mimo to wściekle o ich – faktycznie niemożliwą – realizację.

Co więcej, skoro żadna istota ludzka nie jest w stanie utrzymywać się na niezwykle wysokim poziomie, a taki cel często sobie stawiamy – okazuje się, że nie dajemy rady, co jest normalne wówczas, gdy ludzie stawiają przed sobą nierealistyczne cele. W rezultacie ogarnia nas zniechęcenie i depresja. Gniewnie karzemy siebie za to. że nie jesteśmy superdoskonali.

Właśnie wtedy możemy zacząć być dobrzy – a przynajmniej rozsądni – w stosunku do siebie samych.

Od chorego dziecka czy osoby kalekiej nie żądalibyśmy więcej, niż nakazuje rozsądek. Wydaje się. że podobnie nie możemy traktować siebie samych, alkoholików, którzy weszli na drogę zdrowienia.

Zniecierpliwieni, by całkowicie wyzdrowieć do wtorku -w środę stwierdzamy, że czujemy się nadal chorzy i zaczynamy mieć do siebie pretensje. Właśnie wówczas dobrze jest spojrzeć na siebie, jakby z pewnej perspektywy, w możliwie bezstronny, obiektywny sposób. Co zrobilibyśmy, gdyby ktoś kogo kochamy, albo nasz drogi przyjaciel, zniechęcony powolnym cofaniem się choroby, zaczął odmawiać przyjmowania leków?

Sprawę ułatwia przypomnienie sobie, że alkoholizm bardzo niszczy organizm doprowadzając do stanu, na którego przezwyciężenie potrzeba miesięcy, a nawet lat. Nikt (a przynajmniej prawie nikt) nie staje się alkoholikiem w ciągu kilku tygodni. Nie możemy więc oczekiwać wyleczenia się z tej choroby w magicznie krótkim czasie.

Gdy nadchodzi moment zwątpienia, powinniśmy sami dodać sobie otuchy. Wielu z nas stwierdziło, że dobrze robi nam wtedy „poklepanie się po plecach” – pochwała za już osiągnięty postęp, oczywiście bez wpadania w samozachwyt czy niebezpiecznie egoistyczny stosunek do własnych osiągnięć.

Zróbmy remanent. Czy nie sięgnęliśmy po kieliszek przez ostatnie 24 godziny? Nie sięgnęliśmy, a to już zasługuje na naszą pochwałę. Czy zjedliśmy dziś porządny posiłek? Czy próbowaliśmy wypełnić nasze dzisiejsze obowiązki? Czy krótko mówiąc, zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy i w możliwie najlepszy sposób?

Jeżeli tak, to nic więcej nie powinniśmy żądać od siebie. Być może nie na wszystkie te pytania możemy odpowiedzieć twierdząco. Może w jakiejś sprawie nie stanęliśmy na wysokości zadania, coś zrobiliśmy czy pomyśleliśmy nie tak, jak powinniśmy byli, chociaż wiedzieliśmy jak należało postąpić. No to co? Nie jesteśmy istotami doskonałymi. Powinniśmy nastawić się raczej na powolny postęp, niż na opłakiwanie braku doskonałości.

Co możemy zrobić w tej chwili, żeby podnieść się na duchu? Cokolwiek, z wyjątkiem wypicia kieliszka. W każdym rozdziale naszej książki znajdują się porady na ten temat.

Ale może jest jeszcze coś więcej. Czy ostatnio cieszyłeś się życiem? Czy też może byłeś tak zaabsorbowany leczeniem się, tak bardzo trudziłeś się, żeby stać się lepszy, że nie miałeś czasu cieszyć się zachodem słońca? Wschodem księżyca? Dobrym posiłkiem? Koniecznym odpoczynkiem od „pilnowania siebie”? Dobrym dowcipem? Jakimś objawem uczucia?

Twój organizm sam chce już wrócić do normy, toteż może zasługiwać na potrzebny mu odpoczynek. Nie żałuj sobie leniwych drzemek czy długich nocy spokojnego snu. A może masz nadmiar energii, który możesz przeznaczyć na rozrywkę i zabawę? Podobnie jak inne aspekty życia, rozrywka i zabawa wydają się niezbędne dla zrealizowania naszych wszystkich zamierzeń.

A właśnie teraz jest na to czas, jedyny czas. Jeśli nie będziemy już teraz dobrzy dla siebie, to nie będziemy mieli prawa oczekiwać względów od innych.

Okazuje się, że żyjąc w trzeźwości możemy nie tylko cieszyć się tym wszystkim, czym cieszyliśmy się pijąc, ale także mnóstwem innych rzeczy. Potrzeba do tego trochę praktyki, lecz wysiłek opłaci się z nawiązką. Takie postępowanie nie jest samolubne, lecz uzasadnione ochroną siebie. Jeśli nie będziemy się cieszyć swoim powrotem do zdrowia, nie dożyjemy chwili, gdy będziemy mogli żyć życiem ludzi nie samolubnych, etycznych i odpowiedzialnych.

Uważajmy, gdy jesteśmy w świetnym nastroju

Wielu pijących (nie tylko alkoholicy) zmienia swój nastrój z przygnębienia na radosny przez prostą czynność wypicia kieliszka. Tę metodę przechodzenia od cierpienia do radości nazywamy „piciem eskapicznym” – ucieczką w alkohol.

Jednakże większość z nas często sięgała po kieliszek będąc w dobrym nastroju. Faktycznie, gdy spojrzymy wstecz na naszą historię picia stwierdzamy, że często piliśmy, żeby jeszcze bardziej wzmóc swój już i tak radosny nastrój.

Z tych doświadczeń wypływa nasza następna rada: bądź szczególnie ostrożny w momentach radosnych lub gdy po prostu czujesz się wyjątkowo dobrze.

Gdy wszystko idzie idealnie, gdy już się czujesz prawie tak, jakbyś nigdy nie był alkoholikiem uważaj!

W takich chwilach (nawet po kilku latach trzeźwości) myśl o kieliszku może się wydać całkiem naturalna, a pamięć o cierpieniach towarzyszących kiedyś pijaństwu ulatuje na jakiś czas. Jeden, jedyny kieliszek znów przestaje wydawać się niebezpieczny; zaczynamy myśleć, że nic tragicznego się nie stanie, nic nam nie zaszkodzi, jeśli go wypijemy.

Oczywiście, że jeden nie zaszkodzi – ale zwykłemu człowiekowi. Lecz nasze doświadczenie z piciem mówi nam, co taki jeden, pozornie nieszkodliwy, fatalny kieliszek może znaczyć dla nas, ludzi niezwykłych. Prędzej czy później wmówimy sobie, że jeszcze jeden też nam nie zaszkodzi. A może jeszcze kilka?

Szczególną pokusą jest dla nas picie z okazji świątecznych czy okolicznościowych, gdy mamy istotny powód do świętowania i jesteśmy wśród rozradowanych, pijących krewnych i przyjaciół, którzy mogą pić bezpiecznie. Widok tych ludzi wywiera na nas, jak się wydaje, towarzyską presję, aby wypróbować tego samego.

Może dzieje się tak dlatego, że przez tak wiele stuleci wypicie dawki etanolu (alkoholu etylowego) ściśle kojarzyło się w naszej kulturze z zabawą i z wesołym spędzaniem czasu (a także ze smutnymi, żałobnymi zdarzeniami). W naszym umyśle skojarzenia te mogą się utrzymywać nawet długo potem, gdy przekonaliśmy się, że nie musimy pić wcale. Wiemy teraz, że istnieje wiele sposobów odsuwania od siebie tego towarzyskiego nacisku, żeby pić. Krótko mówiąc, zapamiętajmy tylko, że żadna sytuacja nie daje nam „dyspensy” od naszego alkoholizmu – choroby, która odżywa zawsze, gdy wypijemy alkohol, w jakimkolwiek czasie, z jakiegokolwiek powodu czy też całkiem bez powodu.

Dla niektórych z nas jeszcze bardziej zdradziecką rzeczą jest wypicie kieliszka wówczas, gdy czujemy się szczególnie dobrze, a nie mamy specjalnego powodu do świętowania ani nie jesteśmy pod naciskiem towarzystwa, żeby pić. Taka chęć może przyjść na nas w najmniej oczekiwanej chwili, z powodów, których nigdy nie będziemy w stanie zrozumieć.

Nauczyliśmy się już nie wpadać w panikę, gdy przyjdzie nam do głowy myśl wypicia kieliszka. Ostatecznie w dzisiejszych czasach jest to myśl naturalna dla każdego, zwłaszcza dla ludzi, którzy mieli w tej mierze dużą praktykę.

Lecz myśl o kieliszku to jeszcze nie to samo, co chęć wypicia go i nie musi pogrążyć nas w smutku czy obawie. Jedno i drugie można uznać za dzwonek ostrzegawczy, przypominający nam o niebezpieczeństwach alkoholizmu. Niebezpieczeństwa te istnieją zawsze, nawet gdy czujemy się tak dobrze, że zastanawiamy się czy naprawdę jest w porządku czuć się tak świetnie, jak czujemy się teraz.