Refleksje na dzień 25 czerwca

CODZIENNE REFLEKSJE

ULICA DWUKIERUNKOWA

Jeśli poprosimy Go o to, Bóg na pewno wybaczy nam nasze wady. Ale w żadnym razie nie wybieli nas jak śnieg i nie utrzyma tej bieli bez naszego współdziałania.
12 Kroków i 12 Tradycji, str. 66

Modląc się, pomijałem wiele rzeczy, które wymagały przebaczenia. Myślałem, że jeśli nie wspomnę o nich Bogu, to nigdy się o nich nie dowie. Nie wiedziałem wtedy, że gdybym był sam wybaczył sobie swoje dawne złe uczynki, to i Bóg by mi je wybaczył. Zawsze uczono mnie, że powinienem się przygotować do podróży przez życie; i do chwili wstąpienia do AA – kiedy to stałem się gotów nauczyć się przebaczania dla siebie i dla innych – nie uświadomiłem sobie, że to samo życie jest podróżą. Podróż ta może być bardzo szczęśliwa, jeśli jestem gotów zaakceptować zmiany i przyjąć odpowiedzialność.


JAK TO WIDZI BILL– s 175

Różne aspekty tolerancji

Do Wspólnoty Anonimowych Alkoholików trafili ludzie wszelkiej maści. Niedawno siedziałem w biurze z pewną uczestniczką, która nosiła tytuł hrabiny. Tego samego wieczoru byłem na mityngu AA. Był to wieczór zimowy i pewien niskiego wzrostu, przyjemnie wyglądający, człowiek zbierał płaszcze. Nikomu nie kazał płacić za tę usługę. Robił to po prostu przez grzeczność. Zapytałem: „Kto to jest ten człowiek?” a ktoś odpowiedział: „On tu już od dawna przychodzi. Wszyscy go lubią. Kiedyś był jednym z członków gangu Al Capone’a”. To obrazuje, jak uniwersalna jest dziś Wspólnota AA.

Nie mamy zamiaru przekonywać nikogo, że istnieje tylko jeden sposób znalezienia wiary. Wszyscy -niezależnie od wiary, koloru skóry i wyznania jesteśmy dziećmi realnie istniejącego Stwórcy, z którym zawsze możemy nawiązać kontakt w prosty i zrozumiały sposób, jeśli tylko jesteśmy wystarczająco uczciwi i bardzo pragniemy spróbować.

1.Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość, str. 132
2.Anonimowi Alkoholicy, str. 23


DZIEŃ PO DNIU

Analizowanie
Nasze ciągłe analizowanie może oznaczać, że nie pracujemy nad krokami; ostatecznie może nas to kosztować życie. To tak, jakbyśmy stali w płonącym budynku, przed wyjściem przeciwpożarowym, próbując zrozumieć zasady utleniania.
Najpierw musimy wydostać się z ognia. O utlenianiu – o uzależnieniu i powrocie do zdrowia – możemy dowiedzieć się później. Niebezpiecznie jest stać na obrzeżach uzależnienia; niebezpieczne może być zwlekanie z podjęciem decyzji.

Czy dokonałem jasnego wyboru?

Siło Wyższa, pomóż mi nauczyć się odnosić zarówno do Ciebie, jak i do mojego analitycznego umysłu.
Dzisiaj odpuszczę analizowanie i podejmę Kroki!


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Przekształcanie śmieci. Postępowanie z przeszłością.
Pozostawiona sama sobie natura przyjmuje zwykłe śmieci i przekształca je w użyteczne składniki odżywcze, które pomagają podtrzymać życie. Zazwyczaj to niewłaściwe ludzkie działania sprawiają, że śmieci stają się problemem.
Nasze intelektualne i emocjonalne śmieci przybierają formę złych wspomnień, ropiejących uraz i bezużytecznych żalów. Tracimy czas na obarczanie siebie i innych złymi decyzjami i doświadczeniami, które są już za nami.
Magia programu 12 Kroków polega na tym, że możemy go wykorzystać do przekształcenia tych mentalnych śmieci w użyteczne doświadczenie. Błąd z przeszłości może stać się naszym atutem, gdy podzielimy się nim z innymi. Ból i cierpienie mogą dać lekcję, która pomoże nam wszystkim wzrastać. Wybaczając innym, urazę można przekształcić w przyjaźń.
Postanawiam dziś nie martwić się śmieciami dłużej, niż to konieczne, by je zidentyfikować i przekazać mojej Sile Wyższej do przekształcenia.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Kiedy człowiek wskazuje palcem na kogoś innego, powinien pamiętać, że trzy z jego palców wskazują na niego samego – Louis Nizer
Tak łatwo jest obwiniać innych. Inni zawsze popełniają błędy, za którymi możemy się ukryć. Tym właśnie jest obwinianie – ukrywaniem się. Kiedy obwiniamy innych za nasze błędy, próbujemy ukryć nasze wady charakteru.
To, że zachowujemy się tak, jak się zachowujemy, nie jest niczyją winą. To nasza wina. Jesteśmy odpowiedzialni za nasze działania.
Z pomocą naszej Siły Wyższej możemy się zmienić. Możemy zmienić nasze wady charakteru. Z biegiem czasu nie boimy się uczyć o sobie – nawet tych cech, które nam się nie podobają – ponieważ chcemy poznać siebie lepiej.
Modlitwa na dziś: Modlę się o pomoc w stawieniu czoła moim wadom charakteru.
Działanie na dziś: Pomyślę o minionym tygodniu. Wymienię sytuacje, w których użyłem winy, by ukryć się przed rzeczywistością.


JĘZYK WYZWOLENIA

Wycofanie się
Niekiedy w odruchu samoobrony odcinamy się od osoby, z którą jesteśmy związani. Nasze ciało może być obecne, ale jesteśmy nieobecni emocjonalnie. Nie ma nas, aby uczestniczyć w związku.
Zamykamy się w sobie.
Niekiedy wycofanie się w głąb siebie może być właściwym i zdrowym odruchem. Może naprawdę należy się nam czas dla siebie. Czasami jednak wycofanie się w siebie obraca się przeciwko nam.
Brak otwartości, uczciwości i bycia obecnym w związku może położyć kres temu związkowi.
Druga osoba w związku nie może niczego zrobić, jeżeli nas nie ma. Poprzez zamknięcie się w sobie jesteśmy niedostępni dla partnera w związku.
Często zdarza się, że przechodzimy przejściowe okresy zamykania się na związek. Niedobrze jest natomiast, jeśli przeradza się to w stan permanentny. Może jest to jednym z naszych stałych narzędzi sabotowania związków?
Zanim zamkniemy się w sobie, musimy zadać sobie pytanie, co chcemy przez to osiągnąć? Czy potrzebujemy czasu na rozwiązanie jakiegoś problemu? Zabliźnienie ran? Rozwój? Uporządkowanie spraw? Przerwy od partnera? Czy też może wracamy do starych sztuczek – robienia uników, uciekania, zrywania związków, ponieważ obawiamy się, że nic będziemy potrafili w inny sposób zadbać o siebie?
Czy musimy zamknąć się w sobie, ponieważ druga osoba naprawdę nie jest bezpieczna, manipuluje nami, kłamie, zachowuje się w sposób szkodliwy i krzywdzący? Czy zamykamy się, ponieważ druga osoba zrobiła to samo i nie chcemy dłużej być na nią otwarci?
Zamykanie się w sobie, odcinanie się od partnera i wycofywanie naszej emocjonalnej bliskości jest bardzo silnym narzędziem oddziaływania na drugą osobę w związku. Musimy stosować je ostrożnie i odpowiedzialnie. Musimy być emocjonalnie obecni w związku, jeżeli chcemy osiągnąć intymność i bliskość. Nie możemy bronić do siebie dostępu.
Boże, pomóż mi być emocjonalnie obecnym w związkach, na które się decyduję.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Życie w Trzeźwości

Bądźmy dobrzy dla siebie

Gdy ktoś nam drogi albo nasz bliski przyjaciel wraca do zdrowia po ciężkiej chorobie, staramy się zawsze otaczać go jak najtroskliwszą opieką. Rozpieszczamy chore dziecko, dostarczając mu przysmaków do jedzenia i rozrywek, żeby przyspieszyć wyzdrowienie.

Rekonwalescencja w chorobie alkoholowej trwa pewien czas, a każdy, kto przez nią przechodzi! też powinien być otoczony czułą opieką.

W dawnych czasach wierzono, że ludzie zdrowiejący po pewnych chorobach zasługują na cierpienie, gdyż uważano, że to oni sami, świadomie i samolubnie, wpędzili się w tę chorobę.

Ze względu na to, że ludzie nie znający natury choroby alkoholowej łączą ją z winą i piętnują chorych (sami tak robiliśmy zanim dowiedzieliśmy się więcej o tej chorobie), wielu z nas niezbyt dobrze obchodziło się ze sobą wówczas, gdy bywaliśmy „w kleszczach kaca”. Po prostu cierpieliśmy uważając, że jest to słuszne – kara za nasze złe czyny.

Teraz, gdy wiemy już, że alkoholizm nie jest przejawem niemoralnego postępowania, uważamy za konieczną zmianę naszego stosunku do tej choroby. Zauważyliśmy, że jedną z wielu osób najmniej skłonnych do traktowania alkoholika jako chorego jest, ku naszemu zaskoczeniu, sam alkoholik. Raz jeszcze zbieramy owoce naszych dawnych nawyków umysłowych.

Często się mówi, że nałogowo pijący to zwykle perfekcjoniści, których niecierpliwią wszelkie niedoskonałości, szczególnie ich własne. Stawiając sobie nierealistyczne cele, walczymy mimo to wściekle o ich – faktycznie niemożliwą – realizację.

Co więcej, skoro żadna istota ludzka nie jest w stanie utrzymywać się na niezwykle wysokim poziomie, a taki cel często sobie stawiamy – okazuje się, że nie dajemy rady, co jest normalne wówczas, gdy ludzie stawiają przed sobą nierealistyczne cele. W rezultacie ogarnia nas zniechęcenie i depresja. Gniewnie karzemy siebie za to. że nie jesteśmy superdoskonali.

Właśnie wtedy możemy zacząć być dobrzy – a przynajmniej rozsądni – w stosunku do siebie samych.

Od chorego dziecka czy osoby kalekiej nie żądalibyśmy więcej, niż nakazuje rozsądek. Wydaje się. że podobnie nie możemy traktować siebie samych, alkoholików, którzy weszli na drogę zdrowienia.

Zniecierpliwieni, by całkowicie wyzdrowieć do wtorku -w środę stwierdzamy, że czujemy się nadal chorzy i zaczynamy mieć do siebie pretensje. Właśnie wówczas dobrze jest spojrzeć na siebie, jakby z pewnej perspektywy, w możliwie bezstronny, obiektywny sposób. Co zrobilibyśmy, gdyby ktoś kogo kochamy, albo nasz drogi przyjaciel, zniechęcony powolnym cofaniem się choroby, zaczął odmawiać przyjmowania leków?

Sprawę ułatwia przypomnienie sobie, że alkoholizm bardzo niszczy organizm doprowadzając do stanu, na którego przezwyciężenie potrzeba miesięcy, a nawet lat. Nikt (a przynajmniej prawie nikt) nie staje się alkoholikiem w ciągu kilku tygodni. Nie możemy więc oczekiwać wyleczenia się z tej choroby w magicznie krótkim czasie.

Gdy nadchodzi moment zwątpienia, powinniśmy sami dodać sobie otuchy. Wielu z nas stwierdziło, że dobrze robi nam wtedy „poklepanie się po plecach” – pochwała za już osiągnięty postęp, oczywiście bez wpadania w samozachwyt czy niebezpiecznie egoistyczny stosunek do własnych osiągnięć.

Zróbmy remanent. Czy nie sięgnęliśmy po kieliszek przez ostatnie 24 godziny? Nie sięgnęliśmy, a to już zasługuje na naszą pochwałę. Czy zjedliśmy dziś porządny posiłek? Czy próbowaliśmy wypełnić nasze dzisiejsze obowiązki? Czy krótko mówiąc, zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy i w możliwie najlepszy sposób?

Jeżeli tak, to nic więcej nie powinniśmy żądać od siebie. Być może nie na wszystkie te pytania możemy odpowiedzieć twierdząco. Może w jakiejś sprawie nie stanęliśmy na wysokości zadania, coś zrobiliśmy czy pomyśleliśmy nie tak, jak powinniśmy byli, chociaż wiedzieliśmy jak należało postąpić. No to co? Nie jesteśmy istotami doskonałymi. Powinniśmy nastawić się raczej na powolny postęp, niż na opłakiwanie braku doskonałości.

Co możemy zrobić w tej chwili, żeby podnieść się na duchu? Cokolwiek, z wyjątkiem wypicia kieliszka. W każdym rozdziale naszej książki znajdują się porady na ten temat.

Ale może jest jeszcze coś więcej. Czy ostatnio cieszyłeś się życiem? Czy też może byłeś tak zaabsorbowany leczeniem się, tak bardzo trudziłeś się, żeby stać się lepszy, że nie miałeś czasu cieszyć się zachodem słońca? Wschodem księżyca? Dobrym posiłkiem? Koniecznym odpoczynkiem od „pilnowania siebie”? Dobrym dowcipem? Jakimś objawem uczucia?

Twój organizm sam chce już wrócić do normy, toteż może zasługiwać na potrzebny mu odpoczynek. Nie żałuj sobie leniwych drzemek czy długich nocy spokojnego snu. A może masz nadmiar energii, który możesz przeznaczyć na rozrywkę i zabawę? Podobnie jak inne aspekty życia, rozrywka i zabawa wydają się niezbędne dla zrealizowania naszych wszystkich zamierzeń.

A właśnie teraz jest na to czas, jedyny czas. Jeśli nie będziemy już teraz dobrzy dla siebie, to nie będziemy mieli prawa oczekiwać względów od innych.

Okazuje się, że żyjąc w trzeźwości możemy nie tylko cieszyć się tym wszystkim, czym cieszyliśmy się pijąc, ale także mnóstwem innych rzeczy. Potrzeba do tego trochę praktyki, lecz wysiłek opłaci się z nawiązką. Takie postępowanie nie jest samolubne, lecz uzasadnione ochroną siebie. Jeśli nie będziemy się cieszyć swoim powrotem do zdrowia, nie dożyjemy chwili, gdy będziemy mogli żyć życiem ludzi nie samolubnych, etycznych i odpowiedzialnych.

Uważajmy, gdy jesteśmy w świetnym nastroju

Wielu pijących (nie tylko alkoholicy) zmienia swój nastrój z przygnębienia na radosny przez prostą czynność wypicia kieliszka. Tę metodę przechodzenia od cierpienia do radości nazywamy „piciem eskapicznym” – ucieczką w alkohol.

Jednakże większość z nas często sięgała po kieliszek będąc w dobrym nastroju. Faktycznie, gdy spojrzymy wstecz na naszą historię picia stwierdzamy, że często piliśmy, żeby jeszcze bardziej wzmóc swój już i tak radosny nastrój.

Z tych doświadczeń wypływa nasza następna rada: bądź szczególnie ostrożny w momentach radosnych lub gdy po prostu czujesz się wyjątkowo dobrze.

Gdy wszystko idzie idealnie, gdy już się czujesz prawie tak, jakbyś nigdy nie był alkoholikiem uważaj!

W takich chwilach (nawet po kilku latach trzeźwości) myśl o kieliszku może się wydać całkiem naturalna, a pamięć o cierpieniach towarzyszących kiedyś pijaństwu ulatuje na jakiś czas. Jeden, jedyny kieliszek znów przestaje wydawać się niebezpieczny; zaczynamy myśleć, że nic tragicznego się nie stanie, nic nam nie zaszkodzi, jeśli go wypijemy.

Oczywiście, że jeden nie zaszkodzi – ale zwykłemu człowiekowi. Lecz nasze doświadczenie z piciem mówi nam, co taki jeden, pozornie nieszkodliwy, fatalny kieliszek może znaczyć dla nas, ludzi niezwykłych. Prędzej czy później wmówimy sobie, że jeszcze jeden też nam nie zaszkodzi. A może jeszcze kilka?

Szczególną pokusą jest dla nas picie z okazji świątecznych czy okolicznościowych, gdy mamy istotny powód do świętowania i jesteśmy wśród rozradowanych, pijących krewnych i przyjaciół, którzy mogą pić bezpiecznie. Widok tych ludzi wywiera na nas, jak się wydaje, towarzyską presję, aby wypróbować tego samego.

Może dzieje się tak dlatego, że przez tak wiele stuleci wypicie dawki etanolu (alkoholu etylowego) ściśle kojarzyło się w naszej kulturze z zabawą i z wesołym spędzaniem czasu (a także ze smutnymi, żałobnymi zdarzeniami). W naszym umyśle skojarzenia te mogą się utrzymywać nawet długo potem, gdy przekonaliśmy się, że nie musimy pić wcale. Wiemy teraz, że istnieje wiele sposobów odsuwania od siebie tego towarzyskiego nacisku, żeby pić. Krótko mówiąc, zapamiętajmy tylko, że żadna sytuacja nie daje nam „dyspensy” od naszego alkoholizmu – choroby, która odżywa zawsze, gdy wypijemy alkohol, w jakimkolwiek czasie, z jakiegokolwiek powodu czy też całkiem bez powodu.

Dla niektórych z nas jeszcze bardziej zdradziecką rzeczą jest wypicie kieliszka wówczas, gdy czujemy się szczególnie dobrze, a nie mamy specjalnego powodu do świętowania ani nie jesteśmy pod naciskiem towarzystwa, żeby pić. Taka chęć może przyjść na nas w najmniej oczekiwanej chwili, z powodów, których nigdy nie będziemy w stanie zrozumieć.

Nauczyliśmy się już nie wpadać w panikę, gdy przyjdzie nam do głowy myśl wypicia kieliszka. Ostatecznie w dzisiejszych czasach jest to myśl naturalna dla każdego, zwłaszcza dla ludzi, którzy mieli w tej mierze dużą praktykę.

Lecz myśl o kieliszku to jeszcze nie to samo, co chęć wypicia go i nie musi pogrążyć nas w smutku czy obawie. Jedno i drugie można uznać za dzwonek ostrzegawczy, przypominający nam o niebezpieczeństwach alkoholizmu. Niebezpieczeństwa te istnieją zawsze, nawet gdy czujemy się tak dobrze, że zastanawiamy się czy naprawdę jest w porządku czuć się tak świetnie, jak czujemy się teraz.