CODZIENNE REFLEKSJE
DUCHOWE PRZEDSZKOLE
Prowadzimy jedynie duchowe przedszkole, w którym ludzie mają możliwość uporać się z piciem i znaleźć lepszy sposób na życie.
Jak to widzi Bill, str. 95
Gdy trafiłem do AA, byłem zniszczony przez alkohol i chciałem pozbyć się obsesji picia – ale nie wiedziałem, jak to zrobić. Postanowiłem, że zostanę we Wspólnocie, dopóki nie dowiem się tego od swoich poprzedników. Ni stąd, ni zowąd – zacząłem myśleć o Bogu! Powiedziano mi, żebym znalazł sobie jakąś Siłę Wyższą – a ja nie miałem pojęcia, jak niby miałby wyglądać. Z czasem przekonałem się, że Siła Wyższa może mieć wiele różnych oblicz. Potem powiedziano mi, żebym znalazł swoją własną koncepcję Boga – gdyż w AA nie ma żadnej obowiązującej doktryny religijnej. Wypróbowałem więc, co sprawdza się w moim przypadku, a następnie poprosiłem tę Siłę, by przywróciła mi poczytalność i zdrowie duchowe. Zostałem uwolniony od obsesji picia i – dzień po dniu – moje życie toczyło się dalej, aż wreszcie nauczyłem się żyć w trzeźwości.
JAK TO WIDZI BILL– s 174
Konstruktywne siły
Moje zamknięcie się na Boga było dokładnie tak samo dogłębne, jak to dziś często obserwujemy u nowicjuszy, którzy uważają się za ateistów czy agnostyków. Ich wola niewiary jest tak przemożna, że najwyraźniej gotowi są zaryzykować randkę z grabarzem, byleby tylko nie otworzyć się na próbę bezstronnego poszukiwania Siły Wyższej.
Na szczęście dla mnie – i dla większości tych, którzy po mnie trafili do AA – działające we wspólnocie konstruktywne siły niemal w każdym przypadku zdołały przezwyciężyć ten zatwardziały upór. Powaleni przez alkohol, przekonani żywym przykładem uwolnienia od nałogu, otoczeni przyjaznymi ludźmi, z którymi można szczerze rozmawiać – w końcu się poddaliśmy.
I choć brzmi to paradoksalnie, właśnie wtedy wkroczyliśmy w nowy wymiar – znaleźliśmy się w świecie ducha i wiary. Wystarczyła odpowiednia dawka gotowości i wolności od uprzedzeń – no i proszę, udało się!
A. A. Today, org. str. 9
DZIEŃ PO DNIU
Szczerość
Istnieje intuicyjne zrozumienie między zdrowiejącymi uzależnionymi a nowicjuszami. Starzy wyjadacze dobrze znają gierki, w które na początku grają nowicjusze. Nowych nie pyta się o to, co myślą, tylko mówi im się, co myślą! Nie muszą być uwięzieni w kłamstwach; starzy wyjadacze mówią im kłamstwa, które nowicjusze mieli powiedzieć.
Tak więc na początku zaczynamy być szczerzy, ponieważ prawie nie mamy wyboru. Rezygnujemy z gierek, ponieważ nie mamy już żadnych sztuczek w zanadrzu. W konfrontacji z innymi musimy stać się szczerzy – na tyle szczerzy, by ocalić nasze życie.
Czy przestałem grać w gierki? Czy jestem bardziej szczery?
Siło Wyższa, pozwól mi być wdzięcznym za intuicję i szybki język moich kolegów: Mogą mi pomóc stać się uczciwym.
Będę dziś praktykować uczciwość poprzez ….
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Wyrażanie wdzięczności – samodoskonalenie.
Jak możemy wyrazić wdzięczność, gdy ją czujemy? Możemy zacząć od używania odpowiednich form grzecznościowych przez cały czas; przypomina nam to, że nie możemy żyć bez innych ludzi.
Najlepszym sposobem na wyrażenie wdzięczności jest jednak „dzielenie się” dobrem, które nas spotkało. Jest to bardziej skuteczne, gdy dzielimy się pomysłami i doświadczeniami, które pomogły nam na drodze do samodoskonalenia.
Dobrym pomysłem jest również odrzucenie myśli i stwierdzeń, które są formą dumnego przechwalania się. Nawet mówienie ludziom, jak ciężko pracowaliśmy w ramach programu 12 Kroków, może umniejszyć naszą wdzięczność. I nigdy, pod żadnym pozorem, nie powinniśmy nakładać na innych zobowiązań wobec nas.
Odkryję dziś sposoby wyrażania mojej wdzięczności. Będę wiedział, że moim najlepszym sposobem na to jest przekazywanie innym dobrych pomysłów.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Piękno jest darem Boga. – Arystoteles
W naszym uzależnieniu często podążaliśmy za tym, co w życiu było brzydkie. Może przebywaliśmy w złych miejscach.
Może widzieliśmy wady ludzi zamiast ich piękna. Uzależnienie jest brzydką, bolesną chorobą. Najgorszą częścią uzależnienia jest to, że nie pozwala nam dostrzec piękna w otaczającym nas świecie.
W każdym z nas jest wiele piękna. Zdrowienie jest piękne. Nasze historie są piękne. Sposób, w jaki pomagamy sobie nawzajem jest piękny. Piękny jest sposób, w jaki stajemy się kochającymi członkami rodziny. Czasami jednak możemy postrzegać świat jako brzydki. W takich chwilach musimy zwrócić się do naszego programu.
Może powinniśmy pomóc komuś, pracując nad Krokiem Dwunastym. Może powinniśmy poprosić o przekazanie wybranego Kroku na naszym spotkaniu. Może po prostu powinniśmy przeczytać Wielką Księgę. Cokolwiek zrobimy, jedno jest pewne – jeśli zwrócimy się do naszego programu, zobaczymy, jak piękny jest świat.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi zobaczyć dziś piękno. Pomóż mi być dziś pięknym.
Działanie na dziś: Dziś pozwolę sobie poczuć się pięknie. Będę postrzegać powrót do zdrowia jako coś pięknego.
JĘZYK WYZWOLENIA
Oderwanie się
Dla wielu z nas oderwanie się nie przychodzi łatwo. Jednakże, jak tylko uświadomimy sobie znaczenie tej zasady zdrowienia, zaczniemy rozumieć, jak bardzo jest ona ważna. Następująca historia pokazuje, w jaki sposób pewna kobieta pojęła, czym jest oderwanie się.
„Po raz pierwszy wprowadziłam zasadę oderwania się w życiu, kiedy odeszłam od męża alkoholika. Pił od siedmiu lat, od naszego ślubu. Przez tyle lat nie przyjmowałam do wiadomości jego alkoholizmu i próbowałam nakłonić go, aby przestał pić.
Robiłam niesamowite rzeczy, aby go do tego zmusić. Chciałam, żeby ujrzał światło, żeby zrozumiał, jak wielką krzywdę mi wyrządzał. Naprawdę myślałam, że robię dobrze, próbując go kontrolować.
Którejś nocy ujrzałam wszystko z całą jaskrawością. Zrozumiałam, że moje próby kontrolowania go nigdy nie zdałyby egzaminu. Zobaczyłam również, że nie byłam w stanie ogarnąć swojego życia. Nie byłam w stanie zmusić mojego męża, aby zrobił cokolwiek, na co nie miał ochoty. Jego alkoholizm kontrolował mnie, chociaż to nie ja piłam.
Dałam mu wolność, żeby robił to, co chciał. Prawdą było, że i tak zawsze to robił. Sprawy przyjęły inny obrót tej nocy, kiedy odsunęłam się od niego. On to czuł; ja również to czułam. Kiedy zwróciłam mu wolność, dałam wolność również samej sobie, aby żyć własnym życiem.
Od tamtej pory wiele razy jeszcze musiałam ćwiczyć zasadę oderwania się. Musiałam stosować ją w stosunku do chorych i do zdrowych ludzi. Nigdy mnie nie zawiodła. Oderwanie się skutkuje”.
Oderwanie się jest darem. Zostanie nam ofiarowane, kiedy będziemy na to gotowi. Kiedy damy wolność drugiej osobie, sami staniemy się wolni.
Dzisiaj, tam, gdzie to możliwe, będę stosował oderwanie się w miłości.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Życie w Trzeźwości
Bądźmy dobrzy dla siebie
Gdy ktoś nam drogi albo nasz bliski przyjaciel wraca do zdrowia po ciężkiej chorobie, staramy się zawsze otaczać go jak najtroskliwszą opieką. Rozpieszczamy chore dziecko, dostarczając mu przysmaków do jedzenia i rozrywek, żeby przyspieszyć wyzdrowienie.
Rekonwalescencja w chorobie alkoholowej trwa pewien czas, a każdy, kto przez nią przechodzi! też powinien być otoczony czułą opieką.
W dawnych czasach wierzono, że ludzie zdrowiejący po pewnych chorobach zasługują na cierpienie, gdyż uważano, że to oni sami, świadomie i samolubnie, wpędzili się w tę chorobę.
Ze względu na to, że ludzie nie znający natury choroby alkoholowej łączą ją z winą i piętnują chorych (sami tak robiliśmy zanim dowiedzieliśmy się więcej o tej chorobie), wielu z nas niezbyt dobrze obchodziło się ze sobą wówczas, gdy bywaliśmy „w kleszczach kaca”. Po prostu cierpieliśmy uważając, że jest to słuszne – kara za nasze złe czyny.
Teraz, gdy wiemy już, że alkoholizm nie jest przejawem niemoralnego postępowania, uważamy za konieczną zmianę naszego stosunku do tej choroby. Zauważyliśmy, że jedną z wielu osób najmniej skłonnych do traktowania alkoholika jako chorego jest, ku naszemu zaskoczeniu, sam alkoholik. Raz jeszcze zbieramy owoce naszych dawnych nawyków umysłowych.
Często się mówi, że nałogowo pijący to zwykle perfekcjoniści, których niecierpliwią wszelkie niedoskonałości, szczególnie ich własne. Stawiając sobie nierealistyczne cele, walczymy mimo to wściekle o ich – faktycznie niemożliwą – realizację.
Co więcej, skoro żadna istota ludzka nie jest w stanie utrzymywać się na niezwykle wysokim poziomie, a taki cel często sobie stawiamy – okazuje się, że nie dajemy rady, co jest normalne wówczas, gdy ludzie stawiają przed sobą nierealistyczne cele. W rezultacie ogarnia nas zniechęcenie i depresja. Gniewnie karzemy siebie za to. że nie jesteśmy superdoskonali.
Właśnie wtedy możemy zacząć być dobrzy – a przynajmniej rozsądni – w stosunku do siebie samych.
Od chorego dziecka czy osoby kalekiej nie żądalibyśmy więcej, niż nakazuje rozsądek. Wydaje się. że podobnie nie możemy traktować siebie samych, alkoholików, którzy weszli na drogę zdrowienia.
Zniecierpliwieni, by całkowicie wyzdrowieć do wtorku -w środę stwierdzamy, że czujemy się nadal chorzy i zaczynamy mieć do siebie pretensje. Właśnie wówczas dobrze jest spojrzeć na siebie, jakby z pewnej perspektywy, w możliwie bezstronny, obiektywny sposób. Co zrobilibyśmy, gdyby ktoś kogo kochamy, albo nasz drogi przyjaciel, zniechęcony powolnym cofaniem się choroby, zaczął odmawiać przyjmowania leków?
Sprawę ułatwia przypomnienie sobie, że alkoholizm bardzo niszczy organizm doprowadzając do stanu, na którego przezwyciężenie potrzeba miesięcy, a nawet lat. Nikt (a przynajmniej prawie nikt) nie staje się alkoholikiem w ciągu kilku tygodni. Nie możemy więc oczekiwać wyleczenia się z tej choroby w magicznie krótkim czasie.
Gdy nadchodzi moment zwątpienia, powinniśmy sami dodać sobie otuchy. Wielu z nas stwierdziło, że dobrze robi nam wtedy „poklepanie się po plecach” – pochwała za już osiągnięty postęp, oczywiście bez wpadania w samozachwyt czy niebezpiecznie egoistyczny stosunek do własnych osiągnięć.
Zróbmy remanent. Czy nie sięgnęliśmy po kieliszek przez ostatnie 24 godziny? Nie sięgnęliśmy, a to już zasługuje na naszą pochwałę. Czy zjedliśmy dziś porządny posiłek? Czy próbowaliśmy wypełnić nasze dzisiejsze obowiązki? Czy krótko mówiąc, zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy i w możliwie najlepszy sposób?
Jeżeli tak, to nic więcej nie powinniśmy żądać od siebie. Być może nie na wszystkie te pytania możemy odpowiedzieć twierdząco. Może w jakiejś sprawie nie stanęliśmy na wysokości zadania, coś zrobiliśmy czy pomyśleliśmy nie tak, jak powinniśmy byli, chociaż wiedzieliśmy jak należało postąpić. No to co? Nie jesteśmy istotami doskonałymi. Powinniśmy nastawić się raczej na powolny postęp, niż na opłakiwanie braku doskonałości.
Co możemy zrobić w tej chwili, żeby podnieść się na duchu? Cokolwiek, z wyjątkiem wypicia kieliszka. W każdym rozdziale naszej książki znajdują się porady na ten temat.
Ale może jest jeszcze coś więcej. Czy ostatnio cieszyłeś się życiem? Czy też może byłeś tak zaabsorbowany leczeniem się, tak bardzo trudziłeś się, żeby stać się lepszy, że nie miałeś czasu cieszyć się zachodem słońca? Wschodem księżyca? Dobrym posiłkiem? Koniecznym odpoczynkiem od „pilnowania siebie”? Dobrym dowcipem? Jakimś objawem uczucia?
Twój organizm sam chce już wrócić do normy, toteż może zasługiwać na potrzebny mu odpoczynek. Nie żałuj sobie leniwych drzemek czy długich nocy spokojnego snu. A może masz nadmiar energii, który możesz przeznaczyć na rozrywkę i zabawę? Podobnie jak inne aspekty życia, rozrywka i zabawa wydają się niezbędne dla zrealizowania naszych wszystkich zamierzeń.
A właśnie teraz jest na to czas, jedyny czas. Jeśli nie będziemy już teraz dobrzy dla siebie, to nie będziemy mieli prawa oczekiwać względów od innych.
Okazuje się, że żyjąc w trzeźwości możemy nie tylko cieszyć się tym wszystkim, czym cieszyliśmy się pijąc, ale także mnóstwem innych rzeczy. Potrzeba do tego trochę praktyki, lecz wysiłek opłaci się z nawiązką. Takie postępowanie nie jest samolubne, lecz uzasadnione ochroną siebie. Jeśli nie będziemy się cieszyć swoim powrotem do zdrowia, nie dożyjemy chwili, gdy będziemy mogli żyć życiem ludzi nie samolubnych, etycznych i odpowiedzialnych.
Uważajmy, gdy jesteśmy w świetnym nastroju
Wielu pijących (nie tylko alkoholicy) zmienia swój nastrój z przygnębienia na radosny przez prostą czynność wypicia kieliszka. Tę metodę przechodzenia od cierpienia do radości nazywamy „piciem eskapicznym” – ucieczką w alkohol.
Jednakże większość z nas często sięgała po kieliszek będąc w dobrym nastroju. Faktycznie, gdy spojrzymy wstecz na naszą historię picia stwierdzamy, że często piliśmy, żeby jeszcze bardziej wzmóc swój już i tak radosny nastrój.
Z tych doświadczeń wypływa nasza następna rada: bądź szczególnie ostrożny w momentach radosnych lub gdy po prostu czujesz się wyjątkowo dobrze.
Gdy wszystko idzie idealnie, gdy już się czujesz prawie tak, jakbyś nigdy nie był alkoholikiem uważaj!
W takich chwilach (nawet po kilku latach trzeźwości) myśl o kieliszku może się wydać całkiem naturalna, a pamięć o cierpieniach towarzyszących kiedyś pijaństwu ulatuje na jakiś czas. Jeden, jedyny kieliszek znów przestaje wydawać się niebezpieczny; zaczynamy myśleć, że nic tragicznego się nie stanie, nic nam nie zaszkodzi, jeśli go wypijemy.
Oczywiście, że jeden nie zaszkodzi – ale zwykłemu człowiekowi. Lecz nasze doświadczenie z piciem mówi nam, co taki jeden, pozornie nieszkodliwy, fatalny kieliszek może znaczyć dla nas, ludzi niezwykłych. Prędzej czy później wmówimy sobie, że jeszcze jeden też nam nie zaszkodzi. A może jeszcze kilka?
Szczególną pokusą jest dla nas picie z okazji świątecznych czy okolicznościowych, gdy mamy istotny powód do świętowania i jesteśmy wśród rozradowanych, pijących krewnych i przyjaciół, którzy mogą pić bezpiecznie. Widok tych ludzi wywiera na nas, jak się wydaje, towarzyską presję, aby wypróbować tego samego.
Może dzieje się tak dlatego, że przez tak wiele stuleci wypicie dawki etanolu (alkoholu etylowego) ściśle kojarzyło się w naszej kulturze z zabawą i z wesołym spędzaniem czasu (a także ze smutnymi, żałobnymi zdarzeniami). W naszym umyśle skojarzenia te mogą się utrzymywać nawet długo potem, gdy przekonaliśmy się, że nie musimy pić wcale. Wiemy teraz, że istnieje wiele sposobów odsuwania od siebie tego towarzyskiego nacisku, żeby pić. Krótko mówiąc, zapamiętajmy tylko, że żadna sytuacja nie daje nam „dyspensy” od naszego alkoholizmu – choroby, która odżywa zawsze, gdy wypijemy alkohol, w jakimkolwiek czasie, z jakiegokolwiek powodu czy też całkiem bez powodu.
Dla niektórych z nas jeszcze bardziej zdradziecką rzeczą jest wypicie kieliszka wówczas, gdy czujemy się szczególnie dobrze, a nie mamy specjalnego powodu do świętowania ani nie jesteśmy pod naciskiem towarzystwa, żeby pić. Taka chęć może przyjść na nas w najmniej oczekiwanej chwili, z powodów, których nigdy nie będziemy w stanie zrozumieć.
Nauczyliśmy się już nie wpadać w panikę, gdy przyjdzie nam do głowy myśl wypicia kieliszka. Ostatecznie w dzisiejszych czasach jest to myśl naturalna dla każdego, zwłaszcza dla ludzi, którzy mieli w tej mierze dużą praktykę.
Lecz myśl o kieliszku to jeszcze nie to samo, co chęć wypicia go i nie musi pogrążyć nas w smutku czy obawie. Jedno i drugie można uznać za dzwonek ostrzegawczy, przypominający nam o niebezpieczeństwach alkoholizmu. Niebezpieczeństwa te istnieją zawsze, nawet gdy czujemy się tak dobrze, że zastanawiamy się czy naprawdę jest w porządku czuć się tak świetnie, jak czujemy się teraz.