Refleksje na dzień 22 czerwca

CODZIENNE REFLEKSJE

DZIŚ JESTEM WOLNY

To pouczające doświadczenie pomogło mi trzeźwo uświadomić sobie, że jest na tym świecie mnóstwo sytuacji, wobec których ja osobiście jestem bezsilny – że swą bezsilność, którą gotów byłem uznać w odniesieniu do alkoholu, muszę też ogłosić wobec wielu innych rzeczy, ludzi i spraw. Przyszło mi więc zamilknąć i pamiętać, że to On jest Bogiem, nie ja.
Jak to widzi Bill, str. 114

Aby się cieszyć spokojem umysłu, uczę się akceptacji we wszystkich okolicznościach mojego życia. Swego czasu moje życie przypominało nieprzerwaną bitwę, ponieważ czułem, że przez każdy dzień powinienem przejść, walcząc ze sobą i ze wszystkimi innymi. W końcu bitwę tę zacząłem sromotnie przegrywać. W efekcie upijałem się i rozpaczałem nad swoim nieszczęściem. Gdy zacząłem “puszczać” problemy i pozwoliłem Bogu działać w moim życiu, zacząłem też odczuwać spokój umysłu. Dziś jestem wolny. Nie muszę już walczyć z nikim ani z niczym.


JAK TO WIDZI BILL– s 173

Korzenie rzeczywistości

Rozpoczynaliśmy od dokonania osobistego rozrachunku, Kroku Czwartego. Przedsiębiorstwo, które nie sporządza regularnie bilansu zwykle bankrutuje. W handlu taki remanent obrazuje stan posiadania. Jest zatem niezbędny po to, by określić prawidłowo liczbę towarów. Jednym z celów owego remanentu jest ujawnienie przedmiotów uszkodzonych lub nie nadających się do sprzedaży oraz szybkie pozbycie się ich. Jeśli właściciel przedsiębiorstwa chce odnosić sukcesy, nie może sam siebie oszukiwać.

Dokładnie to samo robiliśmy z naszym życiem. Nasz obrachunek moralny sporządziliśmy uczciwie.

Chwile postrzegania mogą złożyć się na całe pasmo życia przesyconego pogodą ducha – już ja sam coś o tym wiem. Solidne „korzenie” rzeczywistości – zajmujące miejsce słabiutkich, znerwicowanych „zarośli” – utrzymają nas w równowadze mimo zewnętrznych sił, które próbują nas zniszczyć niczym huragan, lub też mimo sił, które sami w sobie uruchamiamy dla samounicestwienia.

1.Anonimowi Alkoholicy, str. 54-55
2.List, 1949


DZIEŃ PO DNIU

Przezwyciężanie samotności
Prawdopodobnie, gdy weszliśmy do programu, uważaliśmy się za samotników. Niektórzy z nas podzielili świat na ludzi, którzy nas nienawidzą i tych, którzy nas nie lubią. Niektórzy z nas czuli się bardzo samotni, mimo że wiedzieliśmy, że ludzie nas lubią.
Jednak nigdy więcej nie musimy być samotni. Pozostając trzeźwym, stopniowo rozpuszczamy mury, które zbudowaliśmy wokół siebie.

Czy przestałem być samotnikiem?

Panie, pomóż mi zrobić to, co muszę, by już nigdy nie być samotnym.
Dziś uniknę samotności poprzez …


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Udawać, aż się uda – Odnajdywanie ducha rzeczy.
Czasami radzi się nam, by „udawać, aż się uda”. Ale jak coś fałszywego może naprawdę doprowadzić nas do wyzdrowienia? Czyż nie powiedziano nam, że jest to program uczciwości?
Nie jesteśmy nieuczciwi, zmuszając się do aktywnego zaangażowania w AA. Ruchy samopomocowe od lat wpajają nam, że musimy ukształtować w sobie obraz tego, kim chcemy być, aby osiągnąć nasze cele. Tworzymy obraz, który odpowiada trzeźwym ludziom, którymi chcemy być. W rzeczywistości ćwiczymy trzeźwe życie i pracujemy nad zaakceptowaniem obrazu trzeźwości w naszych sercach.
Jest też wiele do powiedzenia na temat „udawania” na tyle, by uczęszczać na mityngi i próbować czerpać korzyści z przebywania z ludźmi….., nawet tymi, których nie lubimy. To stawia nas w kolejce do zmiany, której naprawdę potrzebujemy.
Wielu członków mówi, że w pierwszych miesiącach lub latach trzeźwości „nie dawali rady”. Jeśli to przyniosło wyzdrowienie, musiało to być właściwe podejście.
Nawet jeśli mam w sobie bunt, dziś będę mówić i zachowywać się jak trzeźwa osoba, którą chcę być.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Wyznanie złych uczynków jest początkiem dobrych uczynków – św. Augustyn.
Zaczęliśmy zdrowieć w chwili, gdy przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec naszej choroby. Przeszliśmy od nieuczciwości do uczciwości.
Często nie widzimy, jaką siłę ma szczerość. Może wciąż nie jesteśmy pewni, czy bycie szczerym jest dla nas najlepsze. Jest! Właśnie dlatego autorzy Wielkiej Księgi proszą nas, byśmy od samego początku byli całkowicie szczerzy.
Tak jak zaprzeczanie jest tym, co sprawia, że uzależnienie działa, tak szczerość jest tym, co sprawia, że zdrowienie działa.
Szczerość oznacza szacunek dla samego siebie. Szczerość leczy. Szczerość pozwala nam spojrzeć ludziom w oczy. Jakiż komfort będziemy odczuwać, wchodząc głębiej w nasz program.
Modlitwa na dziś: Modlę się, abym całkowicie odpuścił. Modlę się, abym nie miał żadnych tajemnic, które mogłyby zagrozić mojej trzeźwości.
Działanie na dziś: Dzisiaj przeczytam pierwsze trzy strony „Jak to działa” w Wielkiej Księdze.


JĘZYK WYZWOLENIA

Przeszłość zawodowa
Większość z nas ma przeszłość zawodową w równym stopniu, co przeszłość odnośnie związków.
Musimy zaakceptować i zająć się naszą obecną sytuacją w pracy, w takim samym stopniu, jak naszą obecną sytuacją w związku.
W miarę jak rozwijamy zdrowy stosunek do naszych związków – taki, który pozwoli nam rozwijać się i iść do przodu – możemy wypracować zdrowy stosunek do naszej przeszłości zawodowej. Podejmowałam różne prace w życiu, począwszy od szesnastego roku życia. Tak jak związki nauczyły mnie wiele o sobie samej, tak samo nauczyła mnie praca. Często lekcje przebiegały równolegle do lekcji, których uczyłam się innych obszarach mojego życia.
Miałam prace, których nienawidziłam, lecz które przez jakiś czas zapewniały mi byt. Miałam prace bez perspektyw, ponieważ bałam się ryzyka i zamiany swojej sytuacji na inną.
Niektóre prace miałam po to, aby rozwinąć swoje umiejętności. Czasami nie wiedziałam, że rozwijam jakieś umiejętności, dopóki nie stały się one ważną częścią mojej przyszłej kariery.
Miałam prace, w których czułam się wykorzystywana, w których dawałam, dawałam i nie otrzymywałam niczego w zamian. Byłam w związkach, które owocowały podobnymi uczuciami.
Miałam prace, które pokazały mi, czego zdecydowanie sobie nie życzę; inne natomiast były zwiastunem tego, czego naprawdę chcę i na co zasługuję w swojej karierze. Niektóre z moich stanowisk zawodowych pomogły mi rozwinąć charakter; inne pomogły podnieść kwalifikacje. Wszystkie były miejscem, gdzie mogłam ćwiczyć nowe, zdrowe zachowania.
Tak jak musiałam uporać się z emocjami i przekazami na swój temat w kontekście związków, tak samo musiałam radzić sobie z emocjami i przekazami o sobie i o tym, na co według siebie zasługiwałam w kontekście pracy. Tak jak musiałam uprzątnąć bałagan emocjonalny dotyczący dawnych związków, tak samo musiałam zamknąć dawne sprawy dotyczące pracy i kariery. Przeszłam przez dwie poważne zmiany kariery w życiu. Zrozumiałam, że żadna z nich nie była pomyłką, tak jak żadna z wykonywanych prac nie była stratą czasu. Każda z nich czegoś mnie nauczyła; moja przeszłość zawodowa pomogła mi stać się tym, kim jestem.
Zrozumiałam coś jeszcze: istniał Plan, a ja byłam prowadzona w określonym kierunku. Im bardziej ufałam swojemu instynktowi; temu, czego chciałam i do czego byłam przekonana, tym bardziej czułam, że jestem prowadzona.
Były momenty, że praca i pozycja w karierze zawodowej wpędzały mnie w panikę. Panika nigdy mi nie pomogła. Pomogła ufność i realizowanie programu.
Były momenty, kiedy rozglądałam się wokół siebie, dziwiąc się, dlaczego jestem tam, gdzie jestem. Były chwile, kiedy inni uważali, że powinnam być gdzie indziej. Lecz kiedy spoglądałam w głąb siebie i patrzyłam w oblicze Boga, wiedziałam, że jestem we właściwym na dany moment miejscu.
Zrozumiałam, że nie jestem bardziej skazana ani uwięziona przez daną pracę niż przez związek. Mam różne opcje. Być może nie jestem w stanie zobaczyć ich jasno w danej chwili, ale je mam. Nauczyłam się, że jeżeli naprawdę zechcę zatroszczyć się o siebie w pracy, mogę to zrobić. Jeżeli natomiast naprawdę chcę być wykorzystywana w pracy, odbędzie się to z moim przyzwoleniem.
Jestem odpowiedzialna za wybory, jakie przede mną stoją.
Najważniejsze jest to, że nauczyłam się akceptować i ufać mojej obecnej sytuacji zawodowej. Nie znaczy to, że muszę się podporządkować; nie znaczy to, że muszę zrezygnować z własnych granic. Znaczy to, że mogę ufać, akceptować, oraz dbać o siebie najlepiej, jak potrafię każdego kolejnego dnia.
Boże, pomóż mi wprowadzić nowe, zdrowe zachowania do sytuacji zawodowych.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Tradycja Szósta
„Grupa AA nigdy nie powinna popierać, finansować ani użyczać nazwy AA żadnym pokrewnym ośrodkom ani jakimkolwiek przedsięwzięciom, ażeby problemy finansowe, majątkowe lub sprawy ambicjonalne nie odrywały nas od głównego celu”

KIEDY przekonaliśmy się już, że dysponujemy receptą na alkoholizm, mieliśmy prawo sądzić (lub tak przynajmniej wtedy nam się zdawało), iż poradzimy sobie także z różny mi innymi problemami. Wielu z nas uważało, że grupy AA mogłyby zająć się interesami, mogłyby na przykład finansować wszelkiego rodzaju przedsięwzięcia w dziedzinie zwalczania alkoholizmu. Czuliśmy się wręcz zobowiązani, by wspierać autorytetem AA każde cenne przedsięwzięcie w tej dziedzinie.
A oto niektóre z naszych dawnych marzeń. Ponieważ szpitale były niechętne alkoholikom, myśleliśmy o wybudowaniu całej sieci własnych szpitali. Należało wyjaśnić ludziom, czym jest alkoholizm, zamierzaliśmy więc uświadamiać społeczeństwo oraz przerobić podręczniki szkolne i medyczne. Myśleliśmy o tym, by pozbierać wszystkich pijaczków z rynsztoków, wybrać spośród nich tych, którzy rokowaliby nadzieję wyzdrowienia, a pozostałym zapewnić możliwość zarabiania na utrzymanie w specjalnych ośrodkach odosobnienia. Może nawet ośrodki te przynosiłyby spore dochody, z których można by finansować inne cenne inicjatywy. Poważnie myśleliśmy o doprowadzeniu do ustawowego uznania alkoholików za ludzi chorych.
Nie można by już było ich więzić, sędziowie zawieszaliby im wyroki, przekazując ich pod naszą opiekę. Zamierzaliśmy wkroczyć z działalnością AA w mroczne rejony narkomanii i przestępczości. Stworzylibyśmy grupy dla ludzi z depresją i paranoją; im bardziej ktoś byłby znerwicowany, tym bardziej by nam odpowiadał. Wydawało się oczywiste, że skoro można było poradzić sobie z alkoholizmem, można sobie również poradzić z każdym innym problemem.
Przyszło nam do głowy, że moglibyśmy dotrzeć z naszą ideą do fabryk i sprawić, by robotnicy pokochali kapitalistów, a kapitaliści robotników. Nasza kryształowa uczciwość mogłaby również szybko oczyścić z brudów życie polityczne. Obejmując jednym ramieniem religię, a drugim medycynę, mogliśmy pokonać dzielące je bariery. Nauczywszy się szczęśliwego życia, chcieliśmy przekazywać innym naszą receptę na szczęście. Dlaczegóż by – myśleliśmy – nasza Wspólnota Anonimowych Alkoholików nie miała stanąć na czele duchowej odnowy? Moglibyśmy przecież zmienić świat.
Tak, marzyły się nam w AA takie rzeczy. Było to zupełnie naturalne, zważywszy, że większość alkoholików to (zbankrutowani idealiści) Niemal każdy z nas pragnął kiedyś działać na rzecz dobra, dokonywać wielkich czynów i urzeczywistniać szczytne ideały. Wszyscy jesteśmy perfekcjonistami, którzy nie osiągnąwszy perfekcji popadli w drugą skrajność zamroczenia alkoholowego i przerw w życiorysie, Opatrzność, dzięki AA, znów otwarła przed nami możliwość urzeczywistniania najszczytniejszych ideałów, dla czegóż więc nie mielibyśmy podzielić się naszym sposobem życia z wszystkimi ludźmi?
Tak więc zaczęliśmy zakładać szpitale AA. Wszystkie jednak upadły, bo przecież grupa AA nie może prowadzić interesu. Gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Grupy AA rzuciły się też na kształcenie społeczeństwa, kiedy jednak zaczęto wychwalać publicznie poszczególne aspekty działalności AA, ludzie zaczęli się gubić. Czy AA pomaga alkoholikom, czy też jest to jakiś program edukacyjny? Czy AA jest programem duchowym, czy gałęzią medycyny? A może jest to jakiś ruch reformatorski? W tym zamieszaniu angażowaliśmy się w najróżniejsze inicjatywy, niektóre korzystne, inne znów niezbyt udane. Widząc jak bez większych ceregieli zamyka się alkoholików w więzieniach i domach wariatów, podnieśliśmy wrzask: ,,Trzeba zmienić prawo!” – waląc pięścią w stoły w lokalach komisji ustawodawczych nawoływaliśmy do reformy prawnej. To nadawało się na dobry tytuł w gazecie ale poza tym nic z tego nie wynikło. Zorientowaliśmy się, że zaraz zacznie my babrać się polityką. Uznaliśmy za konieczne, by nawet wewnątrz Wspólnoty AA przestać firmować nazwą AA kluby i schroniska dla alkoholików.
Te doświadczenia zaszczepiły nam głębokie przekonanie, że w żadnym razie nie możemy popierać żadnych przedsięwzięć związanych z alkoholizmem, nawet gdyby były one najbardziej chwalebne. My, Anonimowi Alkoholicy, nie możemy być panaceum na wszystkie problemy wszystkich ludzi i nie powinniśmy nawet tego próbować.
Wiele lat temu ta właśnie zasada: „Nikogo nie popiera my” została poddana decydującej próbie. Niektóre z wielkich firm produkujących trunki wyraziły chęć udziału w edukacji społeczeństwa na temat alkoholu. Sądzili, że byłoby dobrze gdyby producenci alkoholu wykazali się poczuciem odpowiedzialności społecznej. Chcieli oni głosić, że trunkami należy się delektować, a nie upijać, że nad używający go powinni pić mniej, alkoholicy zaś w ogóle zaprzestać picia.
W jednej ze spółek zastanawiano się, jak najlepiej przeprowadzić taką kampanię. Oczywiście, należało wykorzystać do tego prasę, radio i film. Ale kto powinien tym wszystkim kierować? Natychmiast przyszło im do głowy AA. Gdyby w naszych szeregach znalazł się dobry rzecznik, byłby to na pewno idealny kandydat. Z pewnością rozumiałby problem, jego koneksje z AA też by się przydały, bo przecież wspólnota cieszyła się powszechnym szacunkiem i nie miała żadnych wrogów.
Wkrótce znaleźli w AA człowieka o potrzebnych kwalifikacjach i doświadczeniu. Natychmiast pojawił się w nowojorskiej siedzibie AA z pytaniem: „Czy cokolwiek W Tradycjach AA sugerowałoby, że nie powinienem przy jąć tej propozycji? Tego typu działalność uświadamiająca wydaje mi się pożyteczna i nie budzi szczególnych wątpliwości. Czy wy nie widzicie w tym żadnych pułapek?”
Na pierwszy rzut oka, rzeczywiście wyglądało to nieźle. Lecz zaraz pojawiły się wątpliwości. Producenci alkoholu chcieli przedstawić go pełnym imieniem i nazwiskiem jako dyrektora reklamy i członka Wspólnoty AA. Oczywiście nie byłoby najmniejszego problemu, gdyby producenci alkoholu zatrudnili członka AA wyłącznie ze względu na jego kwalifikacje zawodowe i znajomość problemu alkoholizmu. Na tym się jednak sprawa nie kończyła, bo przecież w tym przypadku, członek AA nie tylko miał publicznie złamać zasadę anonimowości, ale również miał utrwalić w świadomości milionów ludzi związek pomiędzy nazwą Anonimowi Alkoholicy a tą właśnie konkretną kampanią edukacyjną. Musiałoby wyjść na to, że AA popiera akcje uświadamiające prowadzone przez stowarzyszenia producentów alkoholu.
Gdy tylko zdaliśmy sobie z tego sprawę, zapytaliśmy potencjalnego dyrektora reklamy, co on sam myśli o tak rażącym odejściu od naszych zasad. „Ale bym się wrobił. Oczywiście, że na to nie pójdę – odpowiedział – po czym dodał: – Jeszcze atrament by nie wysechł na pierwszym ogłoszeniu, a zwolennicy całkowitej prohibicji już podnieśliby wrzask. Zaczęliby natychmiast szukać wśród nas uczciwych członków AA, którzy poparliby ich stanowisko. Wtedy AA jako całość, znalazłoby się dokładnie pośrodku kontrowersji między zwolennikami a przeciwnikami prohibicji. Część ludzi w kraju sądziłaby, ze jesteśmy za prohibicją, inni zaś, że jesteśmy jej przeciwnikami. Ale kocioł!”
Niemniej – wyjaśniliśmy – masz wszelkie prawo, by przy jąć tę posadę.
„Wiem o tym – odpowiedział – ale tu przecież nie chodzi o prawne szczegóły. AA uratowało mi życie i zawsze będzie u mnie na pierwszym miejscu. Nie mam zamiaru być tym, kto przysporzy AA poważnych kłopotów, a ta propozycja to właśnie gwarantuje!”
Nasz przyjaciel powiedział wszystko, co było do powiedzenia na temat popierania czegokolwiek. Przekonaliśmy się, jak nigdy przedtem, że nie możemy pozwolić, by używano imienia AA do jakichkolwiek innych celów niż nasz własny.