CODZIENNE REFLEKSJE
ZOBOWIĄZANIA RODZINNE
…życie duchowe, w którym nie ma dość miejsca na rodzinę, nie może być doskonałe.
Anonimowi Alkoholicy, str. 113
Mogę świetnie radzić sobie “na Programie” – stosując go na mityngach, w pracy i w działalności służebnej – a zarazem odkryć, że rozpada mi się życie rodzinne. Oczekuję od moich bliskich zrozumienia – a oni nie potrafią mi tego okazać. Oczekuję, że dostrzegą i docenią mój rozwój – a oni tego nie robią; chyba że sam im to uświadomię. Czy domagając się ich uwagi i troski, zaniedbuję i lekceważę ich własne potrzeby i pragnienia? Czy przebywając z nimi, jestem drażliwy albo nudny? Czy moje “zadośćuczynienie” sprowadza się do wymamrotanego pod nosem “przepraszam”, czy też przybieram formę cierpliwości i tolerancji? Czy prawię im kazania, próbując ich zmienić, ulepszyć, “naprawić”? Czy aby na pewno uporządkowałem własne podwórko również w tym “kawałku” który dotyczy ich i moich stosunków z nimi? “Zycie duchowe to nie teoria. Musimy nim żyć” (Anonimowi Alkoholicy, str. 72).
JAK TO WIDZI BILL– s 162
„Nie komplikuj ”
Musimy wyraźnie odróżnić prostotę duchową od prostoty funkcjonowania.
Gdy mówimy, że AA nie proponuje żadnej teologii poza pojęciem „Boga, jakkolwiek Go pojmujemy”, to osiągamy prostotę programu duchowego, unikając tym samym konfliktów i niebezpieczeństwa wykluczenia kogokolwiek potrzebującego naszej pomocy.
Gdy jednak w grę wchodzi współdziałanie grup, regionów i wspólnoty jako całości, to okazuje się, że aby skutecznie nieść posłanie, musimy zapewnić sobie jakiś minimalny poziom organizacji -inaczej zapanuje chaos. A chaos to nie to samo co prostota.
Przekonałem się, że tymczasowa lub pozorna korzyść może być częstokroć śmiertelnym wrogiem tego, co najlepsze i nieprzemijające. Kiedy chodzi o przetrwanie AA, nic nie może okazać się dostatecznie dobre ponad nasz największy wysiłek.
1.List, 1966
2.Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość, str. 378
DZIEŃ PO DNIU
Bycie uzależnionym
Czasami ludzie czują się bardziej uprawnieni do uczestnictwa w programie, ponieważ uważają, że doświadczyli więcej fizycznej niedoli. Ale to nie ma znaczenia: uzależniony to uzależniony, ból to ból, cierpienie to cierpienie.
Można być uzależnionym i cierpieć bez względu na to, czy ma się dziury w spodniach, czy nowy garnitur, pusty brzuch czy pełny.
Czy zdaję sobie sprawę, że uzależnienie i cierpienie to stany umysłu?
Siło Wyższa, pomóż mi zobaczyć, że ból jest bólem i nie mogę go oceniać za nikogo.
Dziś pomogę tym, którzy wciąż cierpią, bez względu na to, czy są bogaci, czy biedni….
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Co możemy zmienić? Radzenie sobie z ograniczeniami.
Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że zrezygnowanie będzie udawać akceptację. W programie 12 Kroków musimy nauczyć się różnicy między nimi. Rezygnacja odnosi się do znoszenia warunków, które w rzeczywistości powinniśmy zmienić; dotyczy narzuconych sobie ograniczeń. Akceptacja oznacza rozpoznanie rzeczywistości i pogodzenie się z nią.
Możemy pogodzić się ze złym traktowaniem, które jest nie do przyjęcia, lub możemy pogodzić się z osobistymi niedociągnięciami, które moglibyśmy zmienić. Kiedy ktoś nam to wytyka, bronimy się, twierdząc, że praktykujemy akceptację.
Jako istoty ludzkie i dzieci Boże mamy prawo do godnego życia i sprawiedliwego traktowania. Nigdy nie powinniśmy rezygnować z niczego, co pozbawia nas tego podstawowego uczucia człowieczeństwa. Nasza Siła Wyższa pokaże nam, jak wyeliminować rezygnację, jeśli ją praktykujemy. Przesłaniem programu jest to, że nigdy nie musimy akceptować rzeczy, które możemy i powinniśmy zmienić.
Dziś, gdy czuję się z czymś niekomfortowo, zadam sobie pytanie, czy praktykowałem rezygnację zamiast akceptacji. W moim życiu może być wiele rzeczy, które można i należy zmienić.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Kto jest najodważniejszym bohaterem? Ten, kto zmienia wroga w przyjaciela. – przysłowie Hebrajskie
W procesie zdrowienia bierzemy naszego najgorszego wroga, uzależnienie, i odwracamy go. Wstydziliśmy się naszego uzależnienia. Z czasem stajemy się dumni z naszego powrotu do zdrowia. Byliśmy swoim najgorszym wrogiem. Teraz jesteśmy naszymi najlepszymi przyjaciółmi. Jesteśmy odważnymi ludźmi.
Bycie odważnym polega na stawianiu czoła naszym lękom. Często myślimy, że odważni ludzie się nie boją, ale to nieprawda. Odważni ludzie uczą się pozostawać w miejscu, nawet gdy trzęsą im się kolana. Wiele razy podczas powrotu do zdrowia będziemy chcieli uciekać, kiedy powinniśmy pozostać na miejscu. Możemy nawet myśleć o ponownym użyciu substancji chemicznych.
Musimy pamiętać o naszej odwadze i o tym, jak zmieniliśmy naszego najgorszego wroga w przyjaciela.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, naucz mnie, kiedy uciekać, a kiedy pozostać w miejscu. Pomóż mi być odważnym.
Działanie na dziś: Oddam się dziś odwadze. Podniosę wysoko głowę i będę dumny z tego, jak daleko zaszedłem. Teraz nie mam się czego wstydzić.
JĘZYK WYZWOLENIA
Krocząc do przodu
Bez względu na to, jak bardzo tego chcielibyśmy, nie może- my zabrać każdego w podróż, jaką jest zdrowienie. Nie jesteśmy nielojalni wobec innych, decydując się na własny rozwój. Nie musimy czekać na naszych najbliższych, aż zdecydują się zmienić siebie.
Czasami musimy dać sobie prawo, aby zmieniać się i rozwijać, chociaż ci, których kochamy, nie są gotowi na zmianę. Czasami nawet musimy zostawić ich z tylu, w chorym sposobie funkcjonowania i w cierpieniu, ponieważ nie możemy zdrowieć za nich. Nie musimy cierpieć wraz z nimi.
To w niczym nie pomaga.
Nie pomaga nam tkwienie w miejscu, ponieważ ktoś, kogo kochamy, tkwi w miejscu. Możliwość udzielenia pomocy innym zwiększa się, kiedy emocjonalnie odrywamy się od nich, zaczynamy pracować nad sobą i przestajemy zmuszać ich, by zmieniali się wraz z nami.
Najkorzystniej wpływamy na ludzi, których kochamy poprzez zmianę samych siebie, poprzez udzielenie sobie prawa do rozwoju przy jednoczesnym pozwoleniu im na odnalezienie własnej ścieżki. Jesteśmy odpowiedzialni przed samym sobą, tak jak oni są odpowiedzialni przed sobą. Pozwalamy im odejść, a sobie pozwalamy się rozwijać.
Dzisiaj uznam, że moim prawem jest rozwijać się i zmieniać, nawet jeżeli ktoś, kogo kocham, nie rozwija się i nie zmienia wraz ze mną.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Wystrzeganie się gniewu i uraz
O gniewie była już mowa w naszej książce. Jednakże bolesne, świeże doświadczenia przekonały nas, że uczucie to jest tak ważne, że zasługuje na specjalną uwagę ze strony każdego, kto pragnie wyzwolić się z alkoholizmu.
Wrogość, niechęć, złość – obojętnie jak nazwiemy to uczucie – ma, jak się wydaje, ścisły związek z upojeniem alkoholowym i chyba jeszcze głębszy z alkoholizmem.
Na przykład naukowcy zadali kiedyś dużej liczbie alkoholików pytanie, dlaczego piją?
Wielu z nich odpowiedziało: „Po to, żebym mógł kogoś zwymyślać”. Innymi słowy, uważali oni, że gdy są pijani czują się na tyle silni i swobodni. że mogą okazać gniew, na co nie zdobyliby się tak łatwo w stanie trzeźwym.
Sugerowano, że może istnieć pewna subtelna, nieokreślona zależność biochemiczna między alkoholem i reakcjami organizmu, towarzyszącymi uczuciu gniewu lub złości.
W pewnym doświadczalnym studium nad alkoholikami wysunięto przypuszczenie, że urazy i złość mogą powodować we krwi alkoholików jakieś niekorzystne zmiany, likwidowane przez wypicie alkoholu.
Znany psycholog powiedział ostatnio, że pijaków może cieszyć uczucie siły wobec innych, jakie rodzi się w nich pod wpływem alkoholu.
Liczne fakty świadczą o ścisłej korelacji między piciem a napadami i zabójstwami.
Jak się wydaje, w niektórych krajach znaczna ich część wydarza się wówczas, gdy napastnik lub ofiara (czy obydwoje) znajdują się pod wpływem alkoholu.
Nadmiernemu piciu często przypisuje się także przypadki zgwałceń, kłótni domowych prowadzących do rozwodów, złego traktowania dzieci, czy rabunku z bronią w ręku. Nawet ci spośród nas, którzy nie mają takich doświadczeń z łatwością potrafią zrozumieć, że pijany pod wpływem niepohamowanego gniewu może zacząć myśleć o takich gwałtownych postępkach.
Uznajemy zatem potencjalne niebezpieczeństwo uczucia gniewu.
Bez wątpienia, występujący od czasu do czasu gniew jest naturalnym stanem człowieka. Podobnie jak lęk może on mieć pewną wartość dla przetrwania gatunku ludzkiego. Gniew skierowany przeciwko takim zjawiskom jak nędza, głód, choroba i niesprawiedliwość niewątpliwie przyczynił się w wielu kulturach do zmiany na lepsze. Trudno jednak również zaprzeczyć, że okaleczenia ciała czy nawet napaści słowne popełnione we wzburzeniu i gniewie są godne pożałowania i przynoszą szkodę zarówno jednostkom, jak i całemu społeczeństwu.
Dlatego też wiele religii i filozofii skłania nas do uwolnienia się od gniewu po to, by żyć szczęśliwym życiem.
Jednakże wielu ludzi uważa, że tłumienie w sobie gniewu jest bardzo szkodliwe dla zdrowia psychicznego i że powinniśmy w jakiejś formie dać ujście naszej wrogości.
W przeciwnym razie ona „zatruje” naszą psychikę, zwracając się przeciw nam i prowadząc do głębokiej depresji.
Gniew, we wszystkich jego aspektach, jest uniwersalnym problemem ludzkim.
Jest on jednak szczególnie groźny w przypadku alkoholików, gdyż nasz własny gniew może nas zabić. Niemal wszyscy niepijący alkoholicy zgadzają się, że wrogość, uraza czy niechęć mogą często wzbudzać w nas chęć do picia, toteż musimy się strzec tych uczuć. Na szczęście znamy lepsze od picia sposoby radzenia sobie z tymi uczuciami.
Ale do tego wrócimy później. Na razie popatrzmy, w jakich formach i barwach może się objawiać nasz gniew: – – – – nietolerancja napięcie pogarda sarkazm – zawiść – – – – – – – – – – – rozczulanie się nad sobą nienawiść złośliwość snobizm nieufność surowość niepokój cynizm podejrzliwość niezadowolenie zazdrość
W okresie trzeźwości wielu członków AA potrafiło prześledzić związek tych wszystkich uczuć z jakąś ukrytą złością. Ale wtedy, gdy wciąż jeszcze piliśmy, nie mieliśmy czasu na zastanawianie się nad tym.
Przeważnie dumaliśmy nad nimi, niekiedy nawet nadmiernie, dopiero po tym, gdy kolejny kieliszek spowodował agresję.
Może na naszej liście powinien znaleźć się również strach, gdyż zdaniem wielu z nas gniew często wyrasta na gruncie lęku. Nie zawsze wiemy na pewno, czego się obawiamy; czasem jest to po prostu niejasna, ogólna, nie znana obawa przed czymś. Może ona jednak nagle wywołać równie silny skonkretyzowany gniew skupiony na kimś lub na czymś.
Gniew może również zrodzić się z uczucia frustracji. Nałogowo pijący są znani ze stosunkowo niskiego progu tolerancji w obliczu frustracji, rzeczywistej czy wyimaginowanej. Kieliszek bywał naszym ulubionym „rozpuszczalnikiem” tego niestrawnego uczucia.
Najtrudniej zapewne jest radzić sobie z „usprawiedliwioną” niechęcią. Będąc końcowym produktem „słusznego” gniewu może osłabić naszą obronę przed kieliszkiem, jeśli tylko będziemy ją nosić w sobie zbyt długo.
Nawet jeśli rzeczywiście potraktowano nas źle i niesprawiedliwie, to uczucie niechęci jest luksusem na jaki my, alkoholicy, nie możemy sobie pozwalać.
Dla nas każdy gniew grozi samozniszczeniem, gdyż może nas znowu skłonić da picia.
(W książkach zatytułowanych „Anonimowi Alkoholicy” i „Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji” dokładniej omówiono, jak sobie radzić z uczuciem niechęci i urazy). Nie chcemy pretendować do pozycji ekspertów w zakresie psychologii, toteż powinniśmy najpierw skoncentrować się nie na szukaniu przyczyn nieprzyjemnego uczucia gniewu, lecz na znalezieniu sposobów jego rozładowania i to niezależnie od tego, czy gniew uważamy za uzasadniony czy nie.
Koncentrujemy się na tym, co robić, aby tego rodzaju uczucia nie ogłupiły nas do tego stopnia, że sięgamy po kieliszek.
Ciekawe, że niektóre z metod unikania picia, o jakich mówiliśmy poprzednio, doskonale pomagają przezwyciężyć przykre uczucia doświadczone przez nas pod wpływem gniewu. Gdy na przykład zaczynamy „gotować się w środku”, często pomocne może się okazać sięgnięcie po coś dobrego do jedzenia czy po szklankę słodzonego napoju bezalkoholowego.
Bardzo skutecznym środkiem bywa również skupienie uwagi na czymś innym, sięgnięcie po słuchawkę i rozmowa na ten temat z naszym sponsorem czy innym niepijącym alkoholikiem.
Warto też zastanowić się przez chwilę, czy nie jesteśmy przypadkiem zmęczeni, a jeśli tak, to odpocząć. Stwierdziliśmy, że odpoczynek często rozprasza gniew. Przypomnienie sobie maksymy: „Żyj i daj żyć innym” niemal zawsze nas uspokaja. Innym na to sposobem jest zajęcie się szybko czymś, co nie ma żadnego związku z przyczyną naszego gniewu na przykład jakimś energicznym ćwiczeniem gimnastycznym; można też posłuchać naszej ulubionej muzyki.
W wielu przypadkach rozważanie „Modlitwy o pogodę ducha” rozwiewa naszą wrogość. Wściekamy się na coś, czego nie możemy zmienić ani na to wpłynąć (na przykład zator na drodze, zła pogoda, długa kolejka w sklepie).
A wtedy jedyną rozsądną, dojrzałą reakcją jest przyjąć rzecz za taką jaka jest, a nie gotować się wewnątrz ze złości czy sięgać po alkohol.
Czasem, rzecz jasna, złości nas jakaś sytuacja w naszym życiu, która może i powinna ulec zmianie. Być może powinniśmy zmienić pracę na lepszą, rozwieść się czy przeprowadzić się wraz z rodziną w inne miejsce zamieszkania. Jeśli tak, to tego rodzaju decyzje powinny być podejmowane ostrożnie: nie w pośpiechu i gniewie.
Powinniśmy więc najpierw ochłonąć, a wówczas będziemy mogli przemyśleć sprawę spokojnie i konstruktywnie, aby stwierdzić czy nasza złość spowodowana jest czymś, co możemy zmienić.
Aby raz jeszcze to sprawdzić radzimy zajrzeć do rozdziału mówiącego o „Modlitwie o pogodę ducha”.
Czasem nie mamy do czynienia z długotrwałą urazą, lecz z nagłym niebezpiecznym dla nas atakiem gniewu. W takich przypadkach wielu pomogło stosowanie się do planu 24-godzinnego oraz kierowanie się zasadą „Najpierw sprawy najważniejsze”.
Chociaż wydawałoby się. że nie ma to specjalnego związku i nie wierzyliśmy, że to może pomóc, kiedy spróbowaliśmy, wyniki okazały się zaskakująco dobre.
Innym skutecznym środkiem jest podejście typu „jak gdyby”.
Wyobraźmy sobie, w jaki sposób dojrzała, zrównoważona osoba postąpiłaby w sprawie, która nas złości i potem postępujemy „jak gdyby” my bylibyśmy tą właśnie osobą. Spróbujcie kilka razy, naprawdę skutkuje.
Podobnie dobroczynny skutek miewa dla wielu z nas zawodowa porada jakiegoś dobrego doradcy czy lekarza albo i osoby duchownej.
Możemy też znaleźć ujście dla gniewu w jakiejś nieszkodliwej czynności fizycznej. Może to być, jak już wspomnieliśmy, gimnastyka, głęboki oddech, ciepła kąpiel, czy – w samotności! „tłuczenie” pięściami o krzesło albo o poduszkę, czy nawet wrzask – takie zachowanie rozprasza gniew u wielu ludzi. Tłumienie w sobie złości, fałszywe jej interpretowanie czy hamowanie, raczej nie jest wskazane.
Zamiast tego staramy się nie działać w gniewie, lecz coś z tym gniewem zrobić.
W przeciwnym bowiem razie ogromnie zwiększamy niebezpieczeństwo sięgnięcia po alkohol.
Będąc laikami, których wiedza o alkoholizmie opiera się na własnym doświadczeniu, my, niepijący alkoholicy, nie posiadamy wiedzy laboratoryjnej ani nie znamy żadnych teorii naukowych na temat picia i trzeźwości.
Niemal każdy jednak, kto chociaż raz miał kaca, pamięta jak bardzo jest się wówczas bezpodstawnie poirytowanym. Czasem wyładowywaliśmy się na domownikach, kolegach w pracy, przyjaciołach czy nawet obcych ludziach, którzy z pewnością na to nie zasłużyli. Skłonność do takiego zachowania może trwać jeszcze przez pewien okres po rzuceniu picia, tak jak dym kłębi się w zamkniętym pomieszczeniu, przypominając nam o dniach pijaństwa – do czasu, aż nie przewietrzymy porządnie naszych umysłów.