Codzienne Refleksje
..PRAWDZIWA TOLERANCJA
Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia.
DWANAŚCIE KROKÓW I DWANAŚCIE TRADYCJI
Krótka wersja Tradycji Trzeciej dotarła do mnie za sprawą preambuły AA. Gdy trafiłem do Wspólnoty, nie potrafiłem zaakceptować siebie, swojego alkoholizmu ani Siły Wyższej. Gdyby moje członkostwo obwarowane było jakimiś wymogami natury fizycznej, psychicznej, etycznej czy religijnej – to dziś bym już nie żył. Na taśmie z nagraniami Billa W. na temat Tradycji usłyszeć można, że Trzecia Tradycja stanowi gwarancję osobistej wolności i stoi na jej straży. Największe wrażenia wywarła na mnie akceptacja, jakiej zaznałem ze strony uczestników AA, którzy przyjęli mnie do Wspólnoty i tolerowali mnie w niej. W moim odczuciu, akceptacja jest wyrazem miłości – a miłość jest tym, czego chce dla nas Bóg.
JAK TO WIDZI BILL– s 149
Przewodnik do lepszego życia
Prawie nikt z nas nie lubi analizowania samego siebie, obniżania we własnych oczach poziomu swej dumy, przyznawania się do własnych niedoskonałości a wszystkie te czynniki są niezbędne, by powrócić do zdrowia. Niektórym się to udało. My, patrząc na nich, zaczęliśmy wierzyć w to, że nasze dotychczasowe życie było beznadziejne i pozbawione sensu.
Kiedy więc ci, u których problem został rozwiązany zaoferowali nam duchową pomoc nie pozostało nam nic innego jak ją przyjąć.
W Tradycjach AA zawarte, choć niejawnie, jest wyznanie, że nasza wspólnota nie je&t bez skazy. Przyznajemy się do wad charakteru jako towarzystwo a również do tego, że owe wady wciąż stwarzają niebezpieczeństwo. Nasze Tradycje są przewodnikiem do lepszego planowania naszej pracy i życia. Dwanaście Tradycji ma tę samą wagę i znaczenie dla grupowego przetrwania i harmonii, co Dwanaście Kroków AA dla trzeźwości i spokoju ducha każdego indywidualnego uczestnika.
1.Anonimowi Alkoholicy, str. 21
2.Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość, str. 124
DZIEŃ PO DNIU
Dzielenie się we wspólnocie
Mówi się, że zawsze można rozpoznać pokój pełen zdrowiejących uzależnionych, ponieważ wszyscy palą, piją kawę i rozmawiają – wszystko w tym samym czasie. Jest w tym wiele prawdy.
Kiedy rozmawiamy o naszych codziennych problemach i stosujemy slogany programu, czasami śmiejemy się z samych siebie. Dowiadujemy się wiele o zdrowieniu i życiu w ogóle. To wszystko działa! Nasze niewyparzone gęby – gęby, które tak długo trzymały nas w chorobie – teraz trzepoczą, by utrzymać nas w dobrym zdrowiu.
Tak więc nasze czasami wypełnione dymem, wypełnione kawą, wypełnione rozmowami grupy, mitingi i spotkania towarzyskie są podstawą czegoś więcej niż tylko śmiechu – stanowią one istotną część naszego powrotu do zdrowia.
Czy przyczyniam się do rozwoju wspólnoty?
Siło Wyższa, pomóż mi zobaczyć, co mogę wnieść do życia mojej wspólnoty zdrowienia.
Dzisiaj wezmę udział w życiu wspólnoty poprzez …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Ochrona przed ukrytą wrogością – Sprawiedliwość.
Jedną z pułapek w ciągłym zdrowieniu jest tendencja do stawania się zadufanym w sobie i osądzającym. Czasami przeradza się to we wrogość wobec nowicjuszy lub chronicznych „wpadkowiczów”. Od czasu do czasu widzimy zrzędliwych starszych członków wspólnoty domagających się, by ci, którzy się poślizgnęli, stali się uczciwi.
Chociaż możemy mieć rację, dochodząc do wniosku, że dana osoba nie wykazuje się uczciwością, NIE MAMY PRAWA potępiać ani piętnować nikogo w grupie. Nie pomagając danej osobie, możemy się popisywać. Jeśli w naszych słowach lub zachowaniu jest wrogość, druga osoba z pewnością to wyczuje.
Najlepszym środowiskiem grupowym dla dobrego powrotu do zdrowia jest zawsze takie, które wyraża ciepło, akceptację i zrozumienie. Niewiele jest sytuacji, w których atak słowny może być uzasadniony. Zanim rzucimy się na brak szczerości innej osoby, musimy uczciwie spojrzeć na własne motywy i uczucia.
Będę stawiał czoła dzisiejszemu dniu z poczuciem dobrej woli i akceptacji w kontaktach z każdą napotkaną osobą. Jeśli wezmę udział w mitingu, wykażę się takim samym ciepłem i akceptacją w stosunku do każdej obecnej tam osoby.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Im więcej się ocenia, tym mniej się kocha – Balzac
Czasami musimy oceniać zachowanie innych ludzi. Stajemy z boku i patrzymy, jak ich życie wpływa na naszą trzeźwość. Musimy to zrobić, aby wybrać ludzi, z którymi relacje będą dla nas dobre. Musimy to zrobić, zanim zaufamy komuś w biznesie. Powinniśmy dobrze przyjrzeć się drugiej osobie, zanim się zakochamy. Gdy zdecydujemy się komuś zaufać lub kogoś pokochać, musimy przestać go oceniać.
Kiedy kogoś kochamy, nie stajemy z boku. Podchodzimy bliżej. Dajemy mu wszystko, co nasza miłość może zaoferować. Nie tylko myślimy i oceniamy. Czujemy. Jesteśmy po ich stronie. Szukamy w nich dobra. Nie rozbieramy ich na kawałki. Kochamy całą osobę.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi mało osądzać, a dużo kochać. Pomóż mi zaakceptować ludzi, których kocham, ich wady i wszystko inne. Pomóż mi kochać ich lepiej.
Działanie na dziś: Dzisiaj przyłapię się na tym, że zaczynam oceniać innych. Zaakceptuję ich takimi, jakimi są.
JĘZYK WYZWOLENIA
Bezsilność i chaos
Siła woli nie jest kluczem do życia, jakiego pragniemy. Jest nim pogodzenie się z rzeczywistością.
– Spędziłam większość życia, próbując nakłonić ludzi do bycia tymi, kim nie byli, robienia tego, na co nie mieli ochoty i odczuwania tego, czego nie chcieli czuć. Sprawiłam, że i oni, i ja wpadliśmy w obłęd. – Powiedziała jedna ze zdrowiejących kobiet.
– Dzieciństwo upłynęło mi na próbach nakłonienia ojca alkoholika, który nie kochał siebie samego, żeby był normalny i kochający. Potem wyszłam za alkoholika i spędziłam dziesięć lat, próbując nakłonić go, żeby przestał pić.
– Przez lata usiłowałam zmusić ludzi, którzy byli emocjonalnie niedostępni, żeby wspierali mnie emocjonalnie.
– Spędziłam jeszcze więcej czasu usiłując sprawić, aby członkowie mojej rodziny, którym było dobrze ze swoim nieszczęściem, poczuli się szczęśliwi. Przez większość życia rozpaczliwie i nadaremnie próbowałam dokonać niemożliwego i czułam się jak nieudacznik, bo nie byłam w stanie temu sprostać. Było to jak sadzenie ziaren kukurydzy i czekanie, żeby wyrosła fasola. Tak się po prostu nie da!
– Godząc się z własną bezsilnością uświadamiam sobie, że muszę przestać marnować czas i energię, próbując zmieniać i kontrolować to, na co nie mam wpływu. Teraz nie muszę porywać się na niemożliwe i mogę skupić się na tym, na co mam wpływ: na byciu sobą, na darzeniu siebie miłością, odczuwaniu swoich uczuć i robieniu tego, co chcę robić w życiu.
W zdrowieniu uczymy się nie walczyć ze smokami, z tego prostego powodu, że nie możemy z nimi wygrać. Uświadamiamy sobie również, że im bardziej koncentrujemy się na próbach kontroli i zmiany innych, tym bardziej nie do ogarnięcia staje się nasze życie. Im bardziej skupiamy się na przeżywaniu naszego własnego życia, tym więcej własnego życia mamy do przeżycia i tym bardziej możemy nad nim zapanować.
Dzisiaj zaakceptuję bezsilność tam, gdzie brak mi siły, aby cokolwiek zmienić i pozwolę, aby moje życie stało się możliwe do ogarnięcia.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Życie w Trzeźwości
Zaczynajmy od spraw najważniejszych
„Najpierw sprawy najważniejsze” – to stare powiedzenie ma dla nas szczególne znaczenie. Niezależnie od wszystkiego musimy pamiętać, że najważniejsze dla nas to, by nie pić.
Niepicie to dla nas kwestia życia i śmierci. Wiemy już, że alkoholizm to choroba, która zabija, doprowadzając człowieka do śmierci przeróżnymi drogami. Nie ryzykujmy nasilenia choroby przez picie.
W naszym stanie, jak stwierdza Amerykańskie Towarzystwo Lekarskie, leczenie to „przede wszystkim niepicie”. Nasze doświadczenie mówi nam to samo.
W praktyce życia codziennego oznacza to, że musimy robić wszystko co możliwe, niezależnie od kłopotów z tym związanych, żeby nie pić.
Niektórzy pytają: „Czy to oznacza, że stawiacie trzeźwość przed rodziną, pracą i opinią przyjaciół?”
Gdy patrzymy na alkoholizm jako kwestię życia lub śmierci – bo tak przecież jest – odpowiedź jest prosta. Jeśli nie uratujemy zdrowia i życia to oczywiście nie będziemy mieli ani rodziny, ani pracy, ani przyjaciół. Musimy najpierw zachować zdrowie i życie, żeby móc się tym wszystkim cieszyć. „Najpierw sprawy najważniejsze” – to powiedzenie ma także wiele innych znaczeń, które mogą być ważne w utrzymaniu naszej trzeźwości. Na przykład wielu z nas stwierdziło, że zaraz po zaprzestaniu picia podejmowanie decyzji trwało dłużej niż byśmy chcieli. Decyzje przychodziły nam z trudem, odkładaliśmy je na później i jeszcze później. Ta trudność w podejmowaniu decyzji nie ogranicza się tylko do kręgu porzucających picie alkoholików, chociaż – jak się wydaje – my właśnie martwimy się tym bardziej niż inni.
Pani domu, która właśnie zerwała z piciem, nie wie od czego zacząć porządki domowe. Urzędnik nie może się zdecydować, czy najpierw odpowiedzieć na telefony czy raczej załatwić korespondencję. Często chcielibyśmy załatwić od razu wszystko, co w każdej dziedzinie życia zaniedbaliśmy, ale rzecz jasna, nie jest to możliwe. Z pomocą znów przychodzi maksyma: „Najpierw sprawy najważniejsze”. Jeśli mamy wybierać: pić czy nie pić? to decyzja w tej sprawie będzie najważniejsza. Jeśli nie będziemy trwać w trzeźwości to nie zrobimy żadnych porządków, nie załatwimy telefonów ani nie odpiszemy na listy.
Następnie wykorzystując tę maksymę wprowadziliśmy pewien ład do naszego życia w trzeźwości. Staraliśmy się zaplanować codzienne czynności, ułożyć zadania w porządku ich ważności i unikać zbyt dokładnego planowania wielu rzeczy naraz. Cały czas mieliśmy w pamięci inną najważniejszą sprawę, czyli nasze zdrowie w ogóle, bo wiedzieliśmy, że przepracowanie i nieregularne odżywianie się może być dla nas niebezpieczne.
W okresie aktywnego alkoholizmu życie wielu z nas było kompletnie zdezorganizowane, a to z kolei często sprawiało, że byliśmy zdenerwowani i źli. Odzwyczajanie się od picia jest – jakstwierdziliśmy – łatwiejsze, jeśli wprowadzimy jakiś ład w naszym codziennym życiu – z tym. że ład ten trzeba planować realistycznie i elastycznie. Narzucony sobie ład życia uspokaja nas, a maksyma, według której należy ten ład organizować to właśnie: „Najpierw sprawy najważniejsze”.
Jak bronić się przed samotnością
O alkoholizmie mówi się, że to „choroba samotności” i niemal wszyscy niepijący alkoholicy też tak twierdzą. Tysiące alkoholików, którzy wrócili do trzeźwości stosując program AA (ocenia się, że w 1999 roku na całym świecie było około dwóch milionów członków AA), wracając myślami do ostatnich lat czy miesięcy picia, przypomina sobie jak wyizolowani czuli się nawet wśród grupy rozradowanych, świętujących jakąś uroczystość ludzi. Nawet wówczas, gdy na pozór zachowywaliśmy się w towarzystwie wesoło i swobodnie, często miewaliśmy uczucie obcości, braku przynależności do grupy, w której byliśmy.
Wielu z nas utrzymuje, że zaczęliśmy pić po to, by „należeć do jakiejś grupy”. Sądziliśmy, że musimy pić żeby stać się „swoim” i poczuć, że pasujemy do reszty rodzaju ludzkiego. Oczywiście, łatwo zauważyć, że piliśmy alkohol przede wszystkim z własnego powodu – przecież wlewaliśmy go do naszych własnych żołądków, aby uzyskać określoną reakcję własnego organizmu. Niekiedy chwilowo ułatwiało to nam przebywanie w towarzystwie lub łagodziło uczucie samotności.
Gdy jednak działanie alkoholu ustawało, zostawaliśmy z poczuciem jeszcze większego odtrącenia, oddzielenia od innych, z głębszym uczuciem „inności” i smutku.
Poczucie winy z powodu pijaństwa czy naszego zachowania się w trakcie picia pogłębiało nasze przekonanie, że jesteśmy wyrzutkami społeczeństwa. Czasem zaczynaliśmy się nawet po cichu bać czy naprawdę wierzyć, że zasługujemy na ostracyzm z powodu naszego postępowania. „Może myślało wielu z nas – naprawdę jestem poza społeczeństwem”. (Być może przypominacie sobie to uczucie z czasów ostatniego ciężkiego „kaca” czy wielkiego pijaństwa).
Samotna droga przed nami wydawała się posępna, ciemna i nie mająca końca; zbyt bolesna, by o niej mówić, toteż wkrótce znowu zaczynaliśmy pić po to, by o niej nie myśleć.
Chociaż niektórzy z nas zwykle pili w samotności nie można powiedzieć, że w okresie naszego czynnego alkoholizmu brakowało nam zupełnie towarzystwa. Wokół nas byli ludzie, widzieliśmy ich, słyszeliśmy i dotykaliśmy. Lecz naprawdę ważne rozmowy toczyliśmy przeważnie w duchu, z samym sobą. Sądziliśmy bowiem, że nikt nie potrafi nas zrozumieć. Poza tym, biorąc pod uwagę naszą opinię o sobie, wcale nie byliśmy pewni, czy chcemy, by ktokolwiek nas zrozumiał.
Nic więc dziwnego, że jesteśmy tak zaskoczeni, gdy po raz pierwszy słyszymy, jak szczerze i swobodnie mówią o sobie niepijący alkoholu w AA. Ich opowieści o pijackich eskapadach, o tajonych obawach i samotności wstrząsają nami jak grom z jasnego nieba.
Zrazu, nie wierząc własnym uszom, dochodzimy do wniosku. że nie jesteśmy sami. Że w końcu nie jesteśmy tak całkiem odmienni od wszystkich innych ludzi.
Krucha skorupa ochronnego i lękliwego egocentryzmu, w której przebywaliśmy pęka pod wpływem szczerości innych niepijących alkoholików. Jeszcze nie potrafimy tego wyrazić słowami, ale już czujemy poczucie przynależności i samotność zaczyna się szybko rozpraszać.
Ulga to zbyt słabe słowo na określenie tego pierwszego uczucia zmieszanego ze zdumieniem, a nawet z przerażeniem. Czy to możliwe? Czy tak będzie? Ci z nas, którzy trwają w trzeźwości w AA już od kilku lat mogą zapewnić każdego „nowego”, obecnego na spotkaniu AA, że to możliwe, że tak jest rzeczywiście. I że to będzie trwało. Nie jest to jeszcze jeden z wielu błędnych startów, jakie zdarzały się nam aż nazbyt często. Nie jest to jeszcze jeden wybuch radości, po którym przychodzi bolesne rozczarowanie.
W rzeczywistości, w miarę przybywania co roku ludzi, którzy wrócili do trzeźwości dzięki AA, mamy coraz bardziej przekonujący, naoczny dowód, że można naprawdę na trwale wyrwać się z samotności alkoholizmu.
Niemniej przezwyciężenie długoletniej, mocno w nas tkwiącej podejrzliwości i innych mechanizmów obronnych nie może być kwestią jednego dnia. Za bardzo jesteśmy przyzwyczajeni czuć się i postępować tak, jakbyśmy byli nierozumiani i niekochani – chociaż naprawdę wcale tak nie musiało być. Przecież przywykliśmy zachowywać się tak jak samotnicy. Toteż gdy po raz pierwszy przestajemy pić, niektórzy z nas potrzebują trochę czasu i praktyki, aby przełamać samotność, która stała się naszą drugą naturą. Chociaż zaczynamy wierzyć, że już nie jesteśmy sami, czasem czujemy się i postępujemy jak dawniej.
Nie wiemy, jak sięgać po przyjaźń, a także jak ją przyjmować, gdy jest nam ofiarowana. Nie jesteśmy pewni, jak się to robi i czy nam się to uda. W dodatku wciąż może wlec się za nami zgromadzony, przytłaczający ciężar lat pełnych obaw. Toteż, gdy zaczynamy się czuć samotni – a do tego nie musimy być samotni w dosłownym, fizycznym tego słowa znaczeniu — łatwo możemy ulec starym nawykom i mirażowi ukojenia w kieliszku.
Czasami, niektórzy z nas odczuwają pokusę, żeby się poddać i wrócić do dawnego trybu życia, do dawnej niedoli. Tamto życie i tamtą niedolę przynajmniej znamy i nie musielibyśmy zbytnio się trudzić, by wrócić do doświadczeń z czasów, kiedy piliśmy.
Ktoś komuś opowiedział w grupie AA, że od wieku nastolatka do czterdziestki picie wypełniało mu cały czas, toteż nie miał okazji nauczyć się rzeczy,jakich zazwyczaj uczy się mężczyzna dorastając.
Teraz ma czterdzieści lat i przestał pić. O ile jednak doskonale potrafił pić i „rozrabiać”, to nigdy nie nauczył się żadnego zawodu i nie miał pojęcia o wielu sprawach z życia towarzyskiego. „To okropne – mówił – ale nie wiedziałem, jak poprosić dziewczynę o spotkanie, czy jak się zachować na randce! Stwierdziłem też, że nie ma żadnych kursów na temat: «Co się robi na randce» dla czterdziestoletnich kawalerów, którzy wcześniej się tego nie nauczyli”.
Tego wieczoru spotkanie AA rozbrzmiewało wyjątkowo serdecznym śmiechem – wielu z obecnych potrafiło wczuć się w jego sytuację, bo sami doświadczyli przeżyć tego rodzaju. Gdy w wieku lat czterdziestu (a dziś nawet dwudziestu) odczuwamy takie niestosowne skrępowanie, moglibyśmy pomyśleć, że jesteśmy patetyczni a nawet groteskowi -gdyby nie te pokoje spotkań AA wypełnione członkami bractwa pełnymi zrozumienia dla nas. Bo przecież sami odczuwali takie obawy, a teraz mogą nawet pomóc nam spojrzeć na sprawę z poczuciem humoru. Możemy więc uśmiechnąć się i znowu próbować, aż nam się uda. Nie musimy już rezygnować, ukrywając wstyd przed innymi ani wracać do dawnych, beznadziejnych prób szukania pewności siebie w towarzystwie pijąc, co w rezultacie przynosiło nam samotność. Podaliśmy tu krańcowy przykład tego uczucia, kiedy nie wiemy jak się zachować, gdy weźmiemy kurs na trzeźwość. Przykład ten pokazuje jak niebezpiecznie zagubieni moglibyśmy się czuć, gdybyśmy płynęli sami – mielibyśmy jedną szansę na milion, że podróż zakończy się pomyślnie.
Ale teraz wiemy, że nie musimy płynąć samotnie. Rozsądniej, bezpieczniej i pewniej jest odbyć tę podróż w towarzystwie całej radosnej floty zmierzającej w tym samym kierunku. Nie ma się czego wstydzić, że korzystamy z pomocy, bo wszyscy pomagamy sobie wzajemnie.
Nie jest tchórzostwem korzystać z pomocy przy wydobywaniu się z alkoholizmu, tak samo, jak nie jest tchórzostwem posługiwanie się kulą, gdy ma się złamaną nogę. Dla ludzi, którzy jej potrzebują i widzą jej przydatność, kula jest wspaniałym wynalazkiem.
Czy rzeczywiście można się doszukać heroizmu w ślepcu, który potyka się i szuka drogi wyciągniętymi rękami – tylko dlatego, że odmawia on pomocy, którą mógłby łatwo otrzymać?
Niemądre ryzykanctwo – nawet wtedy, gdy jest zupełnie niepotrzebne – niekiedy zyskuje niezasłużony poklask. Chwalić i podziwiać należy raczej wzajemną pomoc ponieważ zawsze daje ona lepsze rezultaty.
Nasze własne doświadczenie w zachowaniu trzeźwości w przemożny sposób potwierdza mądrość wykorzystywania wszelkiej pomocy w wychodzeniu z nałogu picia. Mimo silnego pragnienia i potrzeby nikomu z nas nie udało się tego dokonać na własną rękę. Rzecz jasna, że gdyby to było możliwe nie mielibyśmy potrzeby zwracania się o pomoc do AA, psychiatry czy gdzie indziej. Ponieważ nikt nie może być absolutnie sam, ponieważ wszyscy w większym lub mniejszym stopniu przynajmniej w zakresie pewnych dóbr i usług – jesteśmy zależni od innych stwierdziliśmy, iż rzeczą rozsądną będzie przyjąć istniejący stan rzeczy i działać w jego ramach zdążając do realizacji tak ważnego przedsięwzięcia, jakim jest przezwyciężenie własnego czynnego alkoholizmu.
Jak się wydaje, myśli o alkoholu łatwiej i bardziej podstępnie wpełzają nam do mózgu, gdy jesteśmy sami. Gdy w samotności poczujemy ochotę wypicia czegoś, pragnienie to jest bardzo silne i pojawia się bardzo szybko.
Tego rodzaju myśli i pragnienia występują znacznie rzadziej, gdy jesteśmy w towarzystwie innych ludzi, zwłaszcza niepijących. A jeśli już występują, to w znacznie słabszym stopniu, pozwalającym je łatwiej odsunąć od siebie, gdy znajdujemy się pośród innych członków AA.
Nie zapominamy, że niemal każdy potrzebuje od czasu do czasu trochę samotności,czasu dla siebie,żeby zebrać myśli, uporządkować sprawy, coś zrobić, rozwiązać swe prywatne problemy, czy też wytchnąć od napięć dnia. Stwierdziliśmy jednak, jak niebezpiecznie jest zbytnio ulegać chęci pozostawania w samotności.
Rzecz jasna, że chęć wypicia kieliszka może przyjść nawet na spotkaniu AA, tak jak można poczuć się samotnym w tłumie. Lecz znacznie łatwiej będzie nam odeprzeć to pragnienie, gdy jesteśmy w towarzystwie innych członków AA, niż gdy siedzimy sami w pokoju czy ustronnym kącie spokojnego, pustego baru.
Gdy za towarzysza rozmowy mamy tylko siebie, wówczas zaczynamy mówić jakby w kółko to samo. Nie ma nikogo, kto wniósłby do rozmowy element rozsądku. Usiłowanie odwiedzenia siebie od chęci wypicia kieliszka przypomina próbę autohipnozy. Często jest równie bezskuteczne jak próba wyperswadowania klaczy, żeby nie urodziła źrebięcia, gdy nadejdzie czas porodu.
Dlatego też, radząc unikać uczucia zmęczenia i głodu,często przypominamy jeszcze o innym niebezpieczeństwie, łącząc trzy przestrogi: „Nie dopuszczaj do zbytniego zmęczenia, głodu i samotności”.
Sprawdźcie tę radę!
Gdy tylko przyjdzie chętka wypicia, zastanów się przez chwilę. Najprawdopodobniej właśnie stwierdzisz, że jesteś w jednej z trzech wysoce ryzykownych sytuacji: przemęczenia, głodu i samotności.
A wówczas natychmiast odezwij się do kogoś. W ten sposób przestaniesz przynajmniej czuć się samotnie.