Codzienne Refleksje
..POZYTYWNE ASPEKTY NEGATYWNYCH DOŚWIADCZEŃ
Nasze duchowe i emocjonalne dojrzewanie w AA bardziej niż na sukcesach opiera się na porażkach i przeszkodach. Jeśli będziesz miał to na uwadze, twoje zapicie, zamiast ściągać cię w dół, może wywindować cię w górę.
JAK TO WIDZI BILL, STR. 184
Znosząc ból i przeciwności, jakie Współzałożyciele Wspólnoty napotykali i przezwyciężali, Bill W. pozostawił nam w spadku jasne przesłanie, nawrót i zapicie mogą przerodzić się w pozytywne doświadczenie, które przybliża nas do abstynencji i zdrowienia na całe życie. “Wpadka” potwierdza ostrzeżenie, które bez przerwy słyszymy na mityngach “NIE sięgaj po pierwszy kieliszek!” Umacnia ona naszą wiarę w postępujący charakter choroby alkoholowej i uzmysławia nam zarówno potrzebę, jak i niezwykle piękno pokory, którą przesycony jest Program. Gdy zaczyna mną rządzić moje ego, proste prawdy muszą docierać do mnie w skomplikowany sposób.
JAK TO WIDZI BILL– s 146
„Rób to co ja… ”
Częściej niż myślimy nie udaje nam się nawiązać głębokiego porozumienia z alkoholikami, którzy cierpią na brak wiary w Boga.
Są oni – bardziej niż inni – szczególnie wyczuleni na wszelkie przejawy duchowej pychy, zadufania i natarczywości. A my nazbyt często o tym zapominamy.
W pierwszych latach AA omal nie zaprzepaściłem całego przedsięwzięcia moją własną w tej dziedzinie arogancją, której sobie nie uświadamiałem. Wszystkim miał odpowiadać Bóg taki, jak ja sam Go pojmowałem. Czasem moje agresywne skłonności były zawoalowane, kiedy indziej zaś całkiem jawne. Ale tak czy owak, wyrządziły one szkodę – niekiedy śmiertelną – wielu niewierzącym alkoholikom.
Oczywiście zjawisko tego rodzaju nie ogranicza się jedynie do pracy w ramach Dwunastego Kroku. Postawa taka może wkraść się w każdą dosłownie relację. Nawet teraz przyłapuję się czasem na tym, że śpiewam ten sam stary refren, wznoszący bariery między ludźmi: „Rób to co ja i wierz tak jak ja, bo inaczej…!”
Grapevine, kwiecień 1961
DZIEŃ PO DNIU
Dni zawieszenia
Niektóre dni w tym programie trzeba po prostu „wytrzymać”. W jakiś sposób tracimy kontakt z naszą Siłą Wyższą i nie czujemy się z niczym dobrze. Musimy więc nauczyć się, co zrobić, aby odzyskać kontakt, co zrobić, aby poczuć się lepiej.
Módl się. Medytuj. Utrzymuj kontakt z innymi uzależnionymi i swoim sponsorem. Pracuj nad Krokami. Nie poddawaj się. Czas usunie większość naszych lęków, ale powinniśmy spodziewać się i być przygotowani na kilka dni po prostu trzymania się.
Ważne jest natomiast to: Czy mam się czego trzymać?
Siło Wyższa, w te dni, kiedy tylko się trzymam, pozwól mi trzymać się Twojej miłości do mnie.
Wzmocnię dziś moją trzeźwość poprzez …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Dzisiejszy problem – uporządkowane życie
Stając w obliczu dokuczliwego lub nawet groźnego problemu, czasami mamy poczucie beznadziei lub bezsensu. „Jak ja sobie poradzę z tą sytuacją?” – myślimy.
Prawda jest taka, że prawdopodobnie przeszliśmy przez wiele sytuacji podobnych do dzisiejszego problemu. To cud, że większość z nas przetrwała kryzysy wywołane przez nasz nałóg. Z pewnością będziemy w stanie poradzić sobie z dzisiejszym problemem.
Program Dwunastu Kroków to plan radzenia sobie z życiowymi problemami. Gdy stosujemy jego zasady we wszystkich naszych sprawach, zauważamy, że zaczyna pojawiać się poprawa. Możemy także odnaleźć pewność siebie i hart ducha, których zawsze potrzebowaliśmy.
Wiedząc, że moja Siła Wyższa jest w środku sytuacji, stawię czoła dzisiejszemu problemowi z pewnością, że wynik będzie dla mnie najlepszy.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Kiedy patrzę w przyszłość, jest tak jasna, że wypala mi oczy – Oprah Winfrey.
Podczas naszej choroby było tak, jakby nasza dusza żyła w głębokiej, ciemnej jaskini. Nasza dusza stała się ponura, zimna i samotna. Nasza dusza nie wiedziała, jak wydostać się z jaskini. Byliśmy umierający.
Powrót do zdrowia wyprowadza nas na światło słoneczne. Na początku nic nie widzimy – jest zbyt jasno! Świat rozciąga się wszędzie wokół nas – jest taki duży! Jest tyle dróg do przebycia! Często nie wiemy, co robić.
Ale nasze oczy powoli przyzwyczajają się do światła i czujemy ciepłe promienie słońca. Widzimy, że nie jesteśmy już sami. Odprężamy się. Wiemy, że nasza dusza jest w lepszym miejscu – miejscu, w którym możemy żyć!
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi poczuć się jak w domu w promieniach słońca mojego nowego życia.
Działanie na dziś: Uzależnienie uczyniło mój świat tak małym. Sprawiło, że moja przyszłość była taka ciemna. Dzisiaj wymienię trzy nowe wybory, których chcę dokonać, aby poprawić swoje życie.
JĘZYK WYZWOLENIA
Plotki
Bliskość jest ciepłym darem poczucia więzi z innymi ludźmi i radości z tego płynącej.
W miarę, jak dojrzewamy w procesie zdrowienia, odnajdujemy ten dar w wielu, niekiedy zaskakujących miejscach. Okazuje się, że zbudowaliśmy bliskie relacje z ludźmi z pracy, z przyjaciółmi, z ludźmi z grupy wsparcia, czasami z własną rodziną. Wielu z nas odkrywa intymność w związku partnerskim.
Intymność nie jest równoznaczna z seksem, chociaż seks może być wyrazem intymności. Intymność oznacza wzajemnie uczciwe, cieple, troskliwe, bezpieczne związki; związki, w których druga osoba może być tym, kim jest, i my możemy być tym, kim jesteśmy, i w których obie strony są równie ważne.
Czasami pojawiają się konflikty. Są one nieuniknione. Czasami musimy uporać się z trudnymi emocjami. Czasami granice lub parametry związku ulegają zmianie. Jednakże istnieje więź miłości i zaufania.
Istnieje wiele przeszkód w drodze do intymności i intymnych związków. Uzależnienia i przemoc blokują intymność. Nierozwiązane problemy wywodzące się z rodziny macierzystej uniemożliwiają intymność. Kontrolowanie nie dopuszcza do intymności. Niezrównoważone związki, w których istnieje zbyt duża rozbieżność sił, uniemożliwiają intymność. Nadopiekuńczość blokuje intymność. Zrzędzenie, wycofywanie się i zamykanie w sobie niszczy intymność.
Także zwykła plotka może zaszkodzić intymności – np. plotkowanie o kimś, aby go poniżyć, wywyższyć się jego kosztem lub wydać swój osąd na jego temat. Dyskutowanie problemów jednej osoby, jej braków czy niepowodzeń, z drugą osobą będzie miało możliwe do przewidzenia negatywne skutki dla związku.
Zasługujemy na to, aby cieszyć się intymnością w tak wielu związkach, jak to tylko możliwe. Zasługujemy na związki, które nie są narażane na porażkę.
Nie znaczy to, że mamy spacerować z głową w chmurach; znaczy to, że nasze motywy są czyste, kiedy mówimy o innych ludziach.
Jeżeli mamy z kimś jakąś poważną kwestię sporną, najlepiej rozwiązać ją w bezpośredniej rozmowie z samym zainteresowanym.
Bezpośrednie, jasne rozmowy oczyszczają atmosferę i torują drogę ku intymności, ku dobremu samopoczuciu w stosunku do siebie samych i naszych relacji z innymi.
Dzisiaj, Boże, pomóż mi uwolnić się od lęku przed intymnością. Pomóż mi dążyć do jasności przekazu pozbawionego złośliwych pomówień. Pomóż mi dążyć do intymności w związkach. Pomóż mi radzić sobie z uczuciami na tyle otwarcie, na ile to możliwe.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Życie w Trzeźwości
Zaczynajmy od spraw najważniejszych
„Najpierw sprawy najważniejsze” – to stare powiedzenie ma dla nas szczególne znaczenie. Niezależnie od wszystkiego musimy pamiętać, że najważniejsze dla nas to, by nie pić.
Niepicie to dla nas kwestia życia i śmierci. Wiemy już, że alkoholizm to choroba, która zabija, doprowadzając człowieka do śmierci przeróżnymi drogami. Nie ryzykujmy nasilenia choroby przez picie.
W naszym stanie, jak stwierdza Amerykańskie Towarzystwo Lekarskie, leczenie to „przede wszystkim niepicie”. Nasze doświadczenie mówi nam to samo.
W praktyce życia codziennego oznacza to, że musimy robić wszystko co możliwe, niezależnie od kłopotów z tym związanych, żeby nie pić.
Niektórzy pytają: „Czy to oznacza, że stawiacie trzeźwość przed rodziną, pracą i opinią przyjaciół?”
Gdy patrzymy na alkoholizm jako kwestię życia lub śmierci – bo tak przecież jest – odpowiedź jest prosta. Jeśli nie uratujemy zdrowia i życia to oczywiście nie będziemy mieli ani rodziny, ani pracy, ani przyjaciół. Musimy najpierw zachować zdrowie i życie, żeby móc się tym wszystkim cieszyć. „Najpierw sprawy najważniejsze” – to powiedzenie ma także wiele innych znaczeń, które mogą być ważne w utrzymaniu naszej trzeźwości. Na przykład wielu z nas stwierdziło, że zaraz po zaprzestaniu picia podejmowanie decyzji trwało dłużej niż byśmy chcieli. Decyzje przychodziły nam z trudem, odkładaliśmy je na później i jeszcze później. Ta trudność w podejmowaniu decyzji nie ogranicza się tylko do kręgu porzucających picie alkoholików, chociaż – jak się wydaje – my właśnie martwimy się tym bardziej niż inni.
Pani domu, która właśnie zerwała z piciem, nie wie od czego zacząć porządki domowe. Urzędnik nie może się zdecydować, czy najpierw odpowiedzieć na telefony czy raczej załatwić korespondencję. Często chcielibyśmy załatwić od razu wszystko, co w każdej dziedzinie życia zaniedbaliśmy, ale rzecz jasna, nie jest to możliwe. Z pomocą znów przychodzi maksyma: „Najpierw sprawy najważniejsze”. Jeśli mamy wybierać: pić czy nie pić? to decyzja w tej sprawie będzie najważniejsza. Jeśli nie będziemy trwać w trzeźwości to nie zrobimy żadnych porządków, nie załatwimy telefonów ani nie odpiszemy na listy.
Następnie wykorzystując tę maksymę wprowadziliśmy pewien ład do naszego życia w trzeźwości. Staraliśmy się zaplanować codzienne czynności, ułożyć zadania w porządku ich ważności i unikać zbyt dokładnego planowania wielu rzeczy naraz. Cały czas mieliśmy w pamięci inną najważniejszą sprawę, czyli nasze zdrowie w ogóle, bo wiedzieliśmy, że przepracowanie i nieregularne odżywianie się może być dla nas niebezpieczne.
W okresie aktywnego alkoholizmu życie wielu z nas było kompletnie zdezorganizowane, a to z kolei często sprawiało, że byliśmy zdenerwowani i źli. Odzwyczajanie się od picia jest – jakstwierdziliśmy – łatwiejsze, jeśli wprowadzimy jakiś ład w naszym codziennym życiu – z tym. że ład ten trzeba planować realistycznie i elastycznie. Narzucony sobie ład życia uspokaja nas, a maksyma, według której należy ten ład organizować to właśnie: „Najpierw sprawy najważniejsze”.
Jak bronić się przed samotnością
O alkoholizmie mówi się, że to „choroba samotności” i niemal wszyscy niepijący alkoholicy też tak twierdzą. Tysiące alkoholików, którzy wrócili do trzeźwości stosując program AA (ocenia się, że w 1999 roku na całym świecie było około dwóch milionów członków AA), wracając myślami do ostatnich lat czy miesięcy picia, przypomina sobie jak wyizolowani czuli się nawet wśród grupy rozradowanych, świętujących jakąś uroczystość ludzi. Nawet wówczas, gdy na pozór zachowywaliśmy się w towarzystwie wesoło i swobodnie, często miewaliśmy uczucie obcości, braku przynależności do grupy, w której byliśmy.
Wielu z nas utrzymuje, że zaczęliśmy pić po to, by „należeć do jakiejś grupy”. Sądziliśmy, że musimy pić żeby stać się „swoim” i poczuć, że pasujemy do reszty rodzaju ludzkiego. Oczywiście, łatwo zauważyć, że piliśmy alkohol przede wszystkim z własnego powodu – przecież wlewaliśmy go do naszych własnych żołądków, aby uzyskać określoną reakcję własnego organizmu. Niekiedy chwilowo ułatwiało to nam przebywanie w towarzystwie lub łagodziło uczucie samotności.
Gdy jednak działanie alkoholu ustawało, zostawaliśmy z poczuciem jeszcze większego odtrącenia, oddzielenia od innych, z głębszym uczuciem „inności” i smutku.
Poczucie winy z powodu pijaństwa czy naszego zachowania się w trakcie picia pogłębiało nasze przekonanie, że jesteśmy wyrzutkami społeczeństwa. Czasem zaczynaliśmy się nawet po cichu bać czy naprawdę wierzyć, że zasługujemy na ostracyzm z powodu naszego postępowania. „Może myślało wielu z nas – naprawdę jestem poza społeczeństwem”. (Być może przypominacie sobie to uczucie z czasów ostatniego ciężkiego „kaca” czy wielkiego pijaństwa).
Samotna droga przed nami wydawała się posępna, ciemna i nie mająca końca; zbyt bolesna, by o niej mówić, toteż wkrótce znowu zaczynaliśmy pić po to, by o niej nie myśleć.
Chociaż niektórzy z nas zwykle pili w samotności nie można powiedzieć, że w okresie naszego czynnego alkoholizmu brakowało nam zupełnie towarzystwa. Wokół nas byli ludzie, widzieliśmy ich, słyszeliśmy i dotykaliśmy. Lecz naprawdę ważne rozmowy toczyliśmy przeważnie w duchu, z samym sobą. Sądziliśmy bowiem, że nikt nie potrafi nas zrozumieć. Poza tym, biorąc pod uwagę naszą opinię o sobie, wcale nie byliśmy pewni, czy chcemy, by ktokolwiek nas zrozumiał.
Nic więc dziwnego, że jesteśmy tak zaskoczeni, gdy po raz pierwszy słyszymy, jak szczerze i swobodnie mówią o sobie niepijący alkoholu w AA. Ich opowieści o pijackich eskapadach, o tajonych obawach i samotności wstrząsają nami jak grom z jasnego nieba.
Zrazu, nie wierząc własnym uszom, dochodzimy do wniosku. że nie jesteśmy sami. Że w końcu nie jesteśmy tak całkiem odmienni od wszystkich innych ludzi.
Krucha skorupa ochronnego i lękliwego egocentryzmu, w której przebywaliśmy pęka pod wpływem szczerości innych niepijących alkoholików. Jeszcze nie potrafimy tego wyrazić słowami, ale już czujemy poczucie przynależności i samotność zaczyna się szybko rozpraszać.
Ulga to zbyt słabe słowo na określenie tego pierwszego uczucia zmieszanego ze zdumieniem, a nawet z przerażeniem. Czy to możliwe? Czy tak będzie? Ci z nas, którzy trwają w trzeźwości w AA już od kilku lat mogą zapewnić każdego „nowego”, obecnego na spotkaniu AA, że to możliwe, że tak jest rzeczywiście. I że to będzie trwało. Nie jest to jeszcze jeden z wielu błędnych startów, jakie zdarzały się nam aż nazbyt często. Nie jest to jeszcze jeden wybuch radości, po którym przychodzi bolesne rozczarowanie.
W rzeczywistości, w miarę przybywania co roku ludzi, którzy wrócili do trzeźwości dzięki AA, mamy coraz bardziej przekonujący, naoczny dowód, że można naprawdę na trwale wyrwać się z samotności alkoholizmu.
Niemniej przezwyciężenie długoletniej, mocno w nas tkwiącej podejrzliwości i innych mechanizmów obronnych nie może być kwestią jednego dnia. Za bardzo jesteśmy przyzwyczajeni czuć się i postępować tak, jakbyśmy byli nierozumiani i niekochani – chociaż naprawdę wcale tak nie musiało być. Przecież przywykliśmy zachowywać się tak jak samotnicy. Toteż gdy po raz pierwszy przestajemy pić, niektórzy z nas potrzebują trochę czasu i praktyki, aby przełamać samotność, która stała się naszą drugą naturą. Chociaż zaczynamy wierzyć, że już nie jesteśmy sami, czasem czujemy się i postępujemy jak dawniej.
Nie wiemy, jak sięgać po przyjaźń, a także jak ją przyjmować, gdy jest nam ofiarowana. Nie jesteśmy pewni, jak się to robi i czy nam się to uda. W dodatku wciąż może wlec się za nami zgromadzony, przytłaczający ciężar lat pełnych obaw. Toteż, gdy zaczynamy się czuć samotni – a do tego nie musimy być samotni w dosłownym, fizycznym tego słowa znaczeniu — łatwo możemy ulec starym nawykom i mirażowi ukojenia w kieliszku.
Czasami, niektórzy z nas odczuwają pokusę, żeby się poddać i wrócić do dawnego trybu życia, do dawnej niedoli. Tamto życie i tamtą niedolę przynajmniej znamy i nie musielibyśmy zbytnio się trudzić, by wrócić do doświadczeń z czasów, kiedy piliśmy.
Ktoś komuś opowiedział w grupie AA, że od wieku nastolatka do czterdziestki picie wypełniało mu cały czas, toteż nie miał okazji nauczyć się rzeczy,jakich zazwyczaj uczy się mężczyzna dorastając.
Teraz ma czterdzieści lat i przestał pić. O ile jednak doskonale potrafił pić i „rozrabiać”, to nigdy nie nauczył się żadnego zawodu i nie miał pojęcia o wielu sprawach z życia towarzyskiego. „To okropne – mówił – ale nie wiedziałem, jak poprosić dziewczynę o spotkanie, czy jak się zachować na randce! Stwierdziłem też, że nie ma żadnych kursów na temat: «Co się robi na randce» dla czterdziestoletnich kawalerów, którzy wcześniej się tego nie nauczyli”.
Tego wieczoru spotkanie AA rozbrzmiewało wyjątkowo serdecznym śmiechem – wielu z obecnych potrafiło wczuć się w jego sytuację, bo sami doświadczyli przeżyć tego rodzaju. Gdy w wieku lat czterdziestu (a dziś nawet dwudziestu) odczuwamy takie niestosowne skrępowanie, moglibyśmy pomyśleć, że jesteśmy patetyczni a nawet groteskowi -gdyby nie te pokoje spotkań AA wypełnione członkami bractwa pełnymi zrozumienia dla nas. Bo przecież sami odczuwali takie obawy, a teraz mogą nawet pomóc nam spojrzeć na sprawę z poczuciem humoru. Możemy więc uśmiechnąć się i znowu próbować, aż nam się uda. Nie musimy już rezygnować, ukrywając wstyd przed innymi ani wracać do dawnych, beznadziejnych prób szukania pewności siebie w towarzystwie pijąc, co w rezultacie przynosiło nam samotność. Podaliśmy tu krańcowy przykład tego uczucia, kiedy nie wiemy jak się zachować, gdy weźmiemy kurs na trzeźwość. Przykład ten pokazuje jak niebezpiecznie zagubieni moglibyśmy się czuć, gdybyśmy płynęli sami – mielibyśmy jedną szansę na milion, że podróż zakończy się pomyślnie.
Ale teraz wiemy, że nie musimy płynąć samotnie. Rozsądniej, bezpieczniej i pewniej jest odbyć tę podróż w towarzystwie całej radosnej floty zmierzającej w tym samym kierunku. Nie ma się czego wstydzić, że korzystamy z pomocy, bo wszyscy pomagamy sobie wzajemnie.
Nie jest tchórzostwem korzystać z pomocy przy wydobywaniu się z alkoholizmu, tak samo, jak nie jest tchórzostwem posługiwanie się kulą, gdy ma się złamaną nogę. Dla ludzi, którzy jej potrzebują i widzą jej przydatność, kula jest wspaniałym wynalazkiem.
Czy rzeczywiście można się doszukać heroizmu w ślepcu, który potyka się i szuka drogi wyciągniętymi rękami – tylko dlatego, że odmawia on pomocy, którą mógłby łatwo otrzymać?
Niemądre ryzykanctwo – nawet wtedy, gdy jest zupełnie niepotrzebne – niekiedy zyskuje niezasłużony poklask. Chwalić i podziwiać należy raczej wzajemną pomoc ponieważ zawsze daje ona lepsze rezultaty.
Nasze własne doświadczenie w zachowaniu trzeźwości w przemożny sposób potwierdza mądrość wykorzystywania wszelkiej pomocy w wychodzeniu z nałogu picia. Mimo silnego pragnienia i potrzeby nikomu z nas nie udało się tego dokonać na własną rękę. Rzecz jasna, że gdyby to było możliwe nie mielibyśmy potrzeby zwracania się o pomoc do AA, psychiatry czy gdzie indziej. Ponieważ nikt nie może być absolutnie sam, ponieważ wszyscy w większym lub mniejszym stopniu przynajmniej w zakresie pewnych dóbr i usług – jesteśmy zależni od innych stwierdziliśmy, iż rzeczą rozsądną będzie przyjąć istniejący stan rzeczy i działać w jego ramach zdążając do realizacji tak ważnego przedsięwzięcia, jakim jest przezwyciężenie własnego czynnego alkoholizmu.
Jak się wydaje, myśli o alkoholu łatwiej i bardziej podstępnie wpełzają nam do mózgu, gdy jesteśmy sami. Gdy w samotności poczujemy ochotę wypicia czegoś, pragnienie to jest bardzo silne i pojawia się bardzo szybko.
Tego rodzaju myśli i pragnienia występują znacznie rzadziej, gdy jesteśmy w towarzystwie innych ludzi, zwłaszcza niepijących. A jeśli już występują, to w znacznie słabszym stopniu, pozwalającym je łatwiej odsunąć od siebie, gdy znajdujemy się pośród innych członków AA.
Nie zapominamy, że niemal każdy potrzebuje od czasu do czasu trochę samotności,czasu dla siebie,żeby zebrać myśli, uporządkować sprawy, coś zrobić, rozwiązać swe prywatne problemy, czy też wytchnąć od napięć dnia. Stwierdziliśmy jednak, jak niebezpiecznie jest zbytnio ulegać chęci pozostawania w samotności.
Rzecz jasna, że chęć wypicia kieliszka może przyjść nawet na spotkaniu AA, tak jak można poczuć się samotnym w tłumie. Lecz znacznie łatwiej będzie nam odeprzeć to pragnienie, gdy jesteśmy w towarzystwie innych członków AA, niż gdy siedzimy sami w pokoju czy ustronnym kącie spokojnego, pustego baru.
Gdy za towarzysza rozmowy mamy tylko siebie, wówczas zaczynamy mówić jakby w kółko to samo. Nie ma nikogo, kto wniósłby do rozmowy element rozsądku. Usiłowanie odwiedzenia siebie od chęci wypicia kieliszka przypomina próbę autohipnozy. Często jest równie bezskuteczne jak próba wyperswadowania klaczy, żeby nie urodziła źrebięcia, gdy nadejdzie czas porodu.
Dlatego też, radząc unikać uczucia zmęczenia i głodu,często przypominamy jeszcze o innym niebezpieczeństwie, łącząc trzy przestrogi: „Nie dopuszczaj do zbytniego zmęczenia, głodu i samotności”.
Sprawdźcie tę radę!
Gdy tylko przyjdzie chętka wypicia, zastanów się przez chwilę. Najprawdopodobniej właśnie stwierdzisz, że jesteś w jednej z trzech wysoce ryzykownych sytuacji: przemęczenia, głodu i samotności.
A wówczas natychmiast odezwij się do kogoś. W ten sposób przestaniesz przynajmniej czuć się samotnie.