Refleksje na dzień 20 maja

CODZIENNE REFLEKSJE

..JEDEN DZIEŃ NA RAZ

… co najważniejsze, ogranicz się jedynie do dnia dzisiejszego.
JAK TO WIDZI BILL. STR 11

Czemu oszukuję samego siebie, twierdząc, że muszę powstrzymać się od picia tylko przez jeden dzień, skoro doskonale wiem, że nie wolno mi pić do końca życia? Otóż nieprawda, nie ma w tym żadnego łgarstwa – ponieważ koncepcja niepicia dzień po dniu to prawdopodobnie jedyny sposób, który pozwala mi zachować długotrwałą trzeźwość. Jeśli postanowię sobie, że nie napije się alkoholu do końca życia, to zastawie na siebie pułapkę. jak mogę być pewien, ze się nie napiję, skoro nie mam pojęcia, co przyniesie przyszłość?

Stosuję taktykę niepicia tylko dzisiaj, mam pewność, ze potrafię obejść się bez alkoholu przez jeden dzień. I pozwala mi ufnie wkroczyć w każdy nowy dzień. A wieczorem nagrodą jest poczucie, że mi się udało. Miło jest odnieść sukces – więc chce mi się odnosić ich coraz więcej!


JAK TO WIDZI BILL– s 140

Wady i poprawa

Alkoholik częściej niż większość ludzi prowadzi podwójne życie. Jest aktorem. Dla świata zewnętrznego prezentuje swój sceniczny charakter ten, który i jemu podoba się bardziej. Chciałby się cieszyć określoną reputacją, ale w głębi serca wie, że na nią nie zasługuje.

Poczucie winy jest w istocie drugim obliczem pychy Celem winy jest zniszczenie siebie, celem pychy – zniszczenie innych.

Obrachunek moralny polega, między innymi, na zbadaniu chłodnym okiem szkód, które stały się naszym udziałem w życiu, i na uczciwym przyjrzeniu się im z właściwej perspektywy. Pozwala nam to pozbyć się wewnętrznego ciernia – obciążenia emocjonalnego, które nas rani i hamuje rozwój.

1.Anonimowi Alkoholicy, str. 63
2.Grapevine, czerwiec 1961
3.List, 1957


DZIEŃ PO DNIU

Poszukiwanie Siły Wyższej
Aby pozostać czystym od substancji zmieniających nastrój, ważne jest, aby znaleźć Siłę Wyższą – osobistą Siłę Wyższą. Nie taką, która opiera się na czyichś ideach, nie taką, która opiera się na czyichś przekonaniach, ale Siłę Wyższą, która przemawia do nas samych.
Nasze historie są różne; nasze powroty do zdrowia są różne. Rodzaj relacji, jaką rozwijamy z naszą Siłą Wyższą, również może być inny.
Czy znajduję swoją osobistą Siłę Wyższą?
Modlę się o rozwinięcie osobistej relacji z moją Siłą Wyższą.
Dzisiaj będę pracować nad osobistą relacją z moją Siłą Wyższą poprzez …


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Wdzięczność nie jest naturalna.
„Nikt nigdy nie podał mi pomocnej dłoni” – skarżył się młody alkoholik, który trafił do więzienia. „Moje życie było jedną przykrą porażką za drugą”.
Chociaż ten człowiek rzeczywiście miał złe chwile, wątpliwe jest, by nigdy nigdy nie wyciągał do niego pomocnej dłoni. Jeśli nie jesteśmy wdzięczni, prawdopodobnie nigdy nie rozpoznamy wyciągniętej do nas pomocnej dłoni. Mogliśmy wierzyć, że każda pomoc, którą przyjęliśmy, była naszym prawem, a nawet żywić urazę do naszych dobroczyńców.
Lekarstwem na takie niedojrzałe myślenie jest świadomy wysiłek, by kultywować wdzięczność. Jeśli nie jesteśmy jej świadomi, możemy przynajmniej zachowywać się tak, jakbyśmy ją odczuwali. Dziękuj ludziom za każdą przysługę, nieważne jak małą. Wyrażaj uznanie dla wspaniałych ludzi wokół ciebie. Chwal ludzi przy każdej okazji.
Pomoże to zapoczątkować nurt wdzięczności, który z czasem może zostać wzmocniony. Rozpoznasz wiele pomocnych dłoni.
Dziś będę wdzięczny i docenię wszystko w moim życiu. Pozwolę, rosnąć mojej wdzięczności, aż będę mógł ją poczuć, a inni wyczują, że ją mam.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

A jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj wpadną do rowu. – Mateusz 15:14
Program Dwunastu Kroków jest czasem nazywany programem samopomocy. Ale tak naprawdę nim nie jest, ponieważ wszyscy pomagamy sobie nawzajem. Nie pozostajemy trzeźwi sami. Czasami nazywamy program Dwunastu Kroków programem wzajemnym, i tak właśnie jest. Wszyscy jesteśmy równi. Nikt nie jest ekspertem. Musimy jednak uważać, kogo wybieramy na sponsora. Każdy z nas powinien znaleźć kogoś, kto jest trzeźwy dłużej niż on sam. Kogoś, kto rozumie Kroki. Kogoś, kto żyje według nich. Kogoś, do kogo chce być podobny. Musimy trzymać się zwycięzców.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, wiem, że jestem jak niewidomy, który dopiero zaczyna widzieć. Pomóż mi podążać ścieżką tych, którzy widzą lepiej niż ja.
Działanie na dziś: Dzisiaj wymienię osoby w moim programie, do których udaję się po pomoc. Czy trzymam się zwycięzców?


JĘZYK WYZWOLENIA

Smutek
Opłakiwanie straty w ostatecznym rozrachunku oznacza poddanie się uczuciom.
Wielu z nas poniosło olbrzymie straty, było świadkami wielu pożegnań i przechodziło zasadnicze zmiany w życiu. Być może chcemy powstrzymać fale przemian, nie dlatego że zmiany nie są dobre, lecz dlatego że przeżyliśmy ich zbyt wiele.
Czasami, kiedy jesteśmy w trakcie przeżywania bólu i żalu, stajemy się krótkowzroczni jak członkowie plemienia z filmu „Pożegnanie z Afryką”:
– Jeżeli wsadzisz ich do więzienia, umrą – mówi jeden z bohaterów filmu, charakteryzując to plemię
– Dlaczego? – pyta drugi
– Dlatego że nie mogą pojąć, iż któregoś dnia ich wypuszczą. Dla nich uwięzienie jest permanentnym stanem, więc umierają.
Wielu z nas musi przebrnąć przez niewyobrażalny ogrom żalu. Czasami zaczynamy wierzyć, że żal lub ból są stanem trwałym.
Ból ustanie. Jak tylko pozwolimy sobie na odczucie i uwolnienie naszych uczuć, zaprowadzą nas one w lepsze miejsce niż to, z którego wystartowaliśmy. Raczej odczuwanie uczuć, a nie odcinanie się od nich czy ich minimalizowanie jest sposobem na zaleczenie przeszłości i otwarcie się na lepszą przyszłość. Odczuwanie uczuć jest sposobem na uwolnienie się z ich kurczowego uścisku. Może to boleć przez chwilę, lecz po drugiej stronie bólu jest spokój i akceptacja. Jest tam również nowy początek.
Boże, pomóż mi w pełni objąć i zamknąć niezakończone sprawy, tak żebym był gotów na nowe początki.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Tradycja Piąta
„Każda grupa ma jeden główny cel: nieść posłanie alkoholikowi, który wciąż jeszcze
cierpi”.

„JEŚLIŚ Szewcem został, wytrwaj w szewstwie”. Lepiej robić jedną rzecz znakomicie, niż wiele rzeczy kiepsko. Oto istota Piątej Tradycji. Na niej opiera się jedność naszej wspólnoty. Samo istnienie wspólnoty zależy od przestrzegania tej zasady.
Anonimowych Alkoholików można porównać do zespołu naukowców pracujących nad lekarstwem na raka. Od ich zgodnej współpracy zależy los cierpiących na tę chorobę. To prawda, że każdy lekarz w takiej grupie ma swoje własne ambicje i zainteresowania naukowe. Każdy z nich nie kiedy chciałby się poświęcić swojej wybranej dziedzinie zamiast pracować tylko dla zespołu. Gdyby jednak wpadli na trop prowadzący do lekarstwa i gdyby stało się dla nich oczywiste, że tylko dzięki wspólnym wysiłkom mogą je wynaleźć wówczas każdy z nich czułby się zobowiązany poświęcić się całkowicie walce z rakiem. Wobec perspektywy tak wspaniałego odkrycia każdy uczony odsunąłby na bok inne ambicje i to bez względu na ogrom osobistych wyrzeczeń.
Dokładnie takie samo zobowiązanie mają członkowie AA, którzy przecież dowiedli, że potrafią pomóc ludziom nadmiernie pijącym skuteczniej niż ktokolwiek inny. Wyjątkowa umiejętność identyfikowania się z nowicjuszem oraz pomaganie mu w zdrowieniu w żadnej mierze nie zależy od wykształcenia Anonimowego Alkoholika, jego elokwencji czy też innych specjalnych uzdolnień.

Liczy się jedynie to, że jest on alkoholikiem, który znalazł klucz do trzeźwości. Alkoholicy z łatwością przekazują sobie wzajemnie doświadczenia związane z chorobą i zdrowieniem. Jest to dar Boży dla nas, a przekazywanie go innym, nam podobnym, jest tym właśnie celem, który ożywia Anonimowych Alkoholików na całym świecie.
Istnieje jeszcze jeden powód, dla którego AA ma tylko jeden cel. Wspaniały paradoks AA polega na tym, iż zdaje my sobie sprawę, że nie zdołamy utrzymać na dłużej cennego daru trzeźwości, jeżeli nie będziemy przekazywać go dalej. Gdyby zespół lekarzy wpadł na trop leku antyrakowego, ale w rezultacie indywidualizmu i egoizmu zaprzepaściłby tę szansę, każdy z członków zespołu mógłby mieć wyrzuty sumienia. Lecz niepowodzenie to nie zagrażałoby życiu i zdrowiu każdego z nich. Nam zaś, jeśli tylko zaniedbamy ludzi, którzy wciąż jeszcze cierpią, grozi nieustające niebezpieczeństwo utraty życia oraz zdrowia fizycznego i psychicznego. Tak więc wobec przymusu ocalenia samych siebie, poczucia obowiązku i miłości nasza wspólnota doszła do wniosku, że ma tylko jedno i wyłącznie jedno szczytne zadanie: nieść posłanie AA tym wszystkim, którzy nie wiedzą, że mają wyjście.
Słuszność ograniczenia się przez AA do jednego tylko celu dobrze ilustruje opowieść jednego z członków wspólnoty:
„Pewnego dnia, czując jakiś nieokreślony niepokój, po myślałem, że dobrze byłoby zrobić coś w ramach Dwunastego Kroku. Może powinienem jakoś się zabezpieczyć przed pijacką wpadką. Najpierw trzeba było znaleźć jakiegoś pijaka, z którym mógłbym popracować.
Pojechałem więc metrem do szpitala miejskiego, gdzie spytałem doktora Silkwortha, czy ma kogoś odpowiednie go. «W zasadzie nie ma nic obiecującego – odpowiedział doktor – jest tylko jeden facet na trzecim piętrze, z którym

można by spróbować. Ale to wściekle twardy Irlandczyk. Nigdy nie spotkałem nikogo równie zawziętego. Wykrzykuje, że gdyby wspólnik lepiej go traktował, a żona przestała się go czepiać szybko sam by się uporał z piciem. Właśnie przeszedł ciężkie delirium tremens, jest jeszcze trochę zamroczony i bardzo podejrzliwy wobec każdego. Nie wygląda to najlepiej, prawda? Ale rozmowa z nim może tobie samemu pomóc, więc spróbuj, a zobaczysz co to da».
Wkrótce siedziałem przy łóżku, na którym leżał mocno zbudowany mężczyzna. Zdecydowanie nieprzyjazny wpatrywał się we mnie oczyma przypominającymi ledwie widoczne szczeliny w czerwonej i zapuchniętej twarzy. Doktor miał rację; rzeczywiście nie wyglądał najlepiej. Jednak opowiedziałem mu własną historię. Wyjaśniłem mu, jak wspaniałą mamy wspólnotę i jak dobrze się rozumiemy między sobą. Położyłem szczególny nacisk na beznadziejność pijackiego stanu. Upierałem się przy tym, że tylko nieliczni pijacy mogą wydobrzeć na własną rękę, ale w naszych grupach możemy razem zdziałać znacznie więcej niż ktokolwiek z nas z osobna. Przerwał mi drwiąc z tego i zapewnił, że sam poradzi sobie ze swoją żoną, ze swoim wspólnikiem i ze swoim alkoholizmem. Po czym z sarkazmem w głosie zapytał: Ciekawe ile te twoje machinacje kosztują?
Ucieszyłem się, że mogłem odpowiedzieć: »Nic, wszystko jest darmo.«
Wtedy zapytał: »A co ty z tego masz?«
Oczywiście moja odpowiedź brzmiała: »Własną trzeźwość i bardzo szczęśliwe życie.«
Wciąż wątpiąc zapytał: »Czy naprawdę chcesz powiedzieć, że jesteś tu tylko i wyłącznie po to, by spróbować pomóc mnie pomagając równocześnie samemu sobie?«
»Tak – odpowiedziałem. – Jest dokładnie tak. Nic się za tym nie kryje.«

Następnie z pewnym wahaniem, zacząłem mówić o duchowej stronie naszego programu. Jakże zmroził mnie ten pijus! Gdy tylko wymieniłem słowo »duchowy«, natychmiast na mnie skoczył: »No tak! Teraz rozumiem. Nawracasz na wiarę jakiejś przeklętej sekty. Wyszło szydło z worka. A mówiłeś, że nic się za tym nie kryje. Należę do wielkiego Kościoła, który znaczy dla mnie wszystko. A ty masz czelność przychodzić tu i mówić mi o religii.«
Dzięki Bogu, przyszła mi do głowy odpowiedź, która przemówiła do niego. Opierała się ona całkowicie na zasadzie jedynego celu AA. »Jesteś wierzący – powiedziałem. – Być może twoja wiara jest dużo głębsza niż moja. Na pewno jesteś bardziej ode mnie kompetentny w sprawach religijnych. Dlatego też na temat religii nic nie mogę ci powiedzieć. Nie chcę nawet próbować. Założę się również, że potrafiłbyś przytoczyć mi doskonałą definicję pokory. Jednakże na podstawie tego, co sam powiedziałeś mi o sobie, o swoich problemach, oraz o tym, jak je zamierzasz rozwiązać – widzę, jak sądzę, w czym rzecz.«
»W porządku – odpowiedział. – Wal prosto z mostu.«
»Otóż jak mi się wydaje – rzekłem – jesteś zarozumiałym Irlandczykiem, który sądzi, że może wszystkim i wszystkimi dyrygować.«
To nim naprawdę wstrząsnęło. Gdy się nieco uspokoił, zaczął słuchać moich wyjaśnień o tym, że pokora jest najważniejszym kluczem do trzeźwości. W końcu zrozumiał, że nie próbuję zmienić jego przekonań religijnych, a raczej pomóc mu znaleźć w jego własnej religii łaskę potrzebną do wyzdrowienia. Odtąd zapanowało między nami zrozumienie.
A teraz – konkluduje opowiadający tę historię – wyobraźcie sobie, że musiałbym prowadzić tę rozmowę na gruncie jakiegoś konkretnego wyznania. Albo musiałbym
154
TRADYCJA PIĄTA
powiedzieć, że AA potrzebuje dużo pieniędzy. Albo że jesteśmy zaangażowani w działalność szkoleniową, leczniczą i rehabilitacyjną. Przypuśćmy, że obiecałbym mu pomóc w sprawach rodzinnych i zawodowych. Czym by się to skończyło? Oczywiście niczym”.
Po latach ten twardy Irlandczyk lubił mawiać: „Mój sponsor sprzedał mi tylko jeden pomysł: był to pomysł na trzeźwość. W owym czasie nie kupiłbym nic innego”.