CODZIENNE REFLEKSJE
..BEZINTERESOWNE DAWANIE
Sponsor… dobrze wie, że praca z podopiecznym uczyniła, jego życie bogatsze – przypadł mu w udziale zaszczyt bezinteresownego dawania.
JAK TO WIDZI BILL, STR. 69
Gdy po raz pierwszy zetknąłem się z Programem, koncepcja “bezinteresownego dawania” była dla mnie trudna do zrozumienia. Kiedy inni chcieli mi pomóc, stawałem się podejrzliwy. Myślałem wtedy; “Czego będą za to ode mnie chcieli?” Ale szybko sam zaznałem radości pomagania innemu alkoholikowi i zrozumiałem, czemu inni odnosili się tak na początku do mnie. Moje nastawienie uległo zmianie i zapragnąłem pomagać innym ludziom. Czasem trochę się niecierpliwiłem, bo strasznie chciałem, żeby inni również przeżywali radość trzeźwości i czuli, że życie może być piękne. Gdy moje życie jest miłującego Boga – jakkolwiek Go pojmuję – i gdy rozdaję tę miłość innym alkoholikom, to ogrania mnie poczucie jakiegoś szczególnego bogactwa, które trudno mi wyjaśnić.
JAK TO WIDZI BILL– s 139
Podstawa wszelkiej pokory
Dopóki trwaliśmy w przeświadczeniu, że własna siła i inteligencja zupełnie nam w życiu wystarczą, dopóty niedostępna była dla nas aktywna wiara w Siłę Wyższą.
I to także wtedy, gdy wierzyliśmy w Boga. Nawet jeśli mieliśmy szczere przekonania religijne, pozostawały one jałowe, ponieważ nadal graliśmy rolę Pana Boga. Polegając przede wszystkim na sobie nie mogliśmy znaleźć prawdziwego oparcia w Sile Wyższej.
Brakowało nam tego, co jest podstawowym składnikiem wszelkiej pokory, a mianowicie pragnienia poznania i czynienia woli Bożej.
Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji, str. 73
DZIEŃ PO DNIU
Życie zgodnie z zasadami
Jeśli będziemy żyć zgodnie z duchowymi zasadami, w naszym życiu zagości harmonia. Jeśli zignorujemy te zasady, nasza harmonia zostanie zniszczona.
Na szczęście zasady są niezmienne. Gdy rozpoznamy nasze błędy, naszym zadaniem będzie ponowne zastosowanie zasad, których się nauczyliśmy, a harmonia powróci.
Czy żyję zgodnie z duchowymi zasadami?
Siło Wyższa, pomóż mi być świadomym i żyć zgodnie z zasadami.
Dzisiaj zastosuję moje duchowe zasady poprzez …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Zasady są trwałe – rozwiązywanie problemów
W programie Dwunastu Kroków często kładziemy nacisk na „zasady przed osobowością”, czasami nie do końca rozumiejąc, o co w tym chodzi. Prawdziwym przesłaniem tego sloganu jest to, że powinniśmy traktować ludzi na równi, przestrzegając pewnych wytycznych w naszych własnych działaniach.
Podczas gdy jesteśmy pod wpływem silnych osobowości, nie możemy polegać na nich, jeśli chodzi o pełne przewodnictwo i kierunek. Ludzie mogą nas zdradzić lub po prostu zawieść nie z własnej winy. Z drugiej strony, zasady są trwałe i pozostaną z nami na długo po tym, jak osobiste relacje wygasną.
Jedną z niezawodnych zasad życia jest przeżywanie każdego dnia pamiętając, że Bóg prowadzi i kieruje wszystkimi działaniami i wynikami. Choć będziemy wdzięczni za pomoc i współpracę innych, nie będziemy obarczać ich odpowiedzialnością za nasze niepowodzenia.
Będę dziś żył w przekonaniu, że dobry Boży plan działa w życiu wszystkich ludzi. Nie będę oczekiwał zbyt wiele lub zbyt mało od innych, ale raczej będę postępował z nimi sprawiedliwie i przyzwoicie.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Sztuka życia bardziej przypomina zapasy niż taniec. – Marek Aureliusz
Zmagania życiowe wiele nas uczą. Rzucają wyzwanie naszym przekonaniom. Gdy walczymy, zaczynamy wierzyć, że nasi przyjaciele, rodzina i Siła Wyższa będą przy nas w trudnych chwilach. Musimy jednak zrobić to, co do nas należy. Musimy dzwonić i szczerze informować ludzi, jak sobie radzimy. Musimy się modlić i prosić naszą Siłę Wyższą o pomoc. Jeśli zrobimy te rzeczy, będziemy szanować trudne czasy i uczyć się z nich.
Modlitwa na dziś: Modlę się o mądrość, by dostrzec, że zmagania są częścią życia. Siło Wyższa, modlę się o Twoją pomoc w nie braniu zmagań zbyt osobiście.
Działanie na dziś: Wymienię cztery sytuacje, w których zmagałem się z trudnościami i czego się z nich nauczyłem. Podzielę się tym z przyjacielem.
JĘZYK WYZWOLENIA
Rozwiązywanie problemów
„Wstyd jest pierwszą rzeczą, jaką czuję, kiedy ktoś, kogo kocham, ma problem” – powiedziała pewna zdrowiejąca kobieta.
Wielu z nas wychowało się w przekonaniu, że posiadanie problemu jest czymś wstydliwym.
To przekonanie może wyrządzić nam wiele krzywdy. Może uniemożliwić nam rozpoznanie problemu; może przyczynić się do poczucia wyobcowania lub niższości, kiedy my sami lub ktoś, kogo kochamy, ma problem. Wstyd może przeszkodzić nam w rozwiązaniu problemu i znalezieniu w nim czegoś, co można obrócić na swoją korzyść.
Problemy są częścią życia w równym stopniu, co ich rozwiązania. Wszyscy mamy problemy, lecz nasza tożsamość i poczucie własnej wartości są czymś odrębnym od naszych problemów.
Jeszcze nie spotkałam osoby, która nie miałaby jakiegoś problemu do rozwiązania, natomiast spotkałam wielu, którzy wstydzili się rozmawiać o problemach, które udało im się rozwiązać. Jesteśmy kimś więcej, niż człowiekiem, który ma problemy. Nawet jeżeli naszym problemem jest niewłaściwe zachowanie, to problem ten nie wynika z tego, jacy jesteśmy, tylko z tego, co zrobiliśmy. Normalną rzeczą jest mieć problemy. Nie ma nic złego w rozmawianiu o problemach – we właściwym czasie, z osobami godnymi zaufania. Nie ma nic niestosownego w rozwiązywaniu problemów.
Nie ma nic niestosownego w tym, że my sami lub ktoś, kogo kochamy, ma problem. Nie musimy pozbawiać się naszej siły wewnętrznej, ani naszego poczucia własnej wartości. Rozwiązaliśmy dokładnie te problemy, które musieliśmy rozwiązać, aby stać się tymi, kim jesteśmy.
Dzisiaj uwolnię się od poczucia winy z powodu posiadania problemów.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Tradycja Piąta
„Każda grupa ma jeden główny cel: nieść posłanie alkoholikowi, który wciąż jeszcze
cierpi”.
„JEŚLIŚ Szewcem został, wytrwaj w szewstwie”. Lepiej robić jedną rzecz znakomicie, niż wiele rzeczy kiepsko. Oto istota Piątej Tradycji. Na niej opiera się jedność naszej wspólnoty. Samo istnienie wspólnoty zależy od przestrzegania tej zasady.
Anonimowych Alkoholików można porównać do zespołu naukowców pracujących nad lekarstwem na raka. Od ich zgodnej współpracy zależy los cierpiących na tę chorobę. To prawda, że każdy lekarz w takiej grupie ma swoje własne ambicje i zainteresowania naukowe. Każdy z nich nie kiedy chciałby się poświęcić swojej wybranej dziedzinie zamiast pracować tylko dla zespołu. Gdyby jednak wpadli na trop prowadzący do lekarstwa i gdyby stało się dla nich oczywiste, że tylko dzięki wspólnym wysiłkom mogą je wynaleźć wówczas każdy z nich czułby się zobowiązany poświęcić się całkowicie walce z rakiem. Wobec perspektywy tak wspaniałego odkrycia każdy uczony odsunąłby na bok inne ambicje i to bez względu na ogrom osobistych wyrzeczeń.
Dokładnie takie samo zobowiązanie mają członkowie AA, którzy przecież dowiedli, że potrafią pomóc ludziom nadmiernie pijącym skuteczniej niż ktokolwiek inny. Wyjątkowa umiejętność identyfikowania się z nowicjuszem oraz pomaganie mu w zdrowieniu w żadnej mierze nie zależy od wykształcenia Anonimowego Alkoholika, jego elokwencji czy też innych specjalnych uzdolnień.
Liczy się jedynie to, że jest on alkoholikiem, który znalazł klucz do trzeźwości. Alkoholicy z łatwością przekazują sobie wzajemnie doświadczenia związane z chorobą i zdrowieniem. Jest to dar Boży dla nas, a przekazywanie go innym, nam podobnym, jest tym właśnie celem, który ożywia Anonimowych Alkoholików na całym świecie.
Istnieje jeszcze jeden powód, dla którego AA ma tylko jeden cel. Wspaniały paradoks AA polega na tym, iż zdaje my sobie sprawę, że nie zdołamy utrzymać na dłużej cennego daru trzeźwości, jeżeli nie będziemy przekazywać go dalej. Gdyby zespół lekarzy wpadł na trop leku antyrakowego, ale w rezultacie indywidualizmu i egoizmu zaprzepaściłby tę szansę, każdy z członków zespołu mógłby mieć wyrzuty sumienia. Lecz niepowodzenie to nie zagrażałoby życiu i zdrowiu każdego z nich. Nam zaś, jeśli tylko zaniedbamy ludzi, którzy wciąż jeszcze cierpią, grozi nieustające niebezpieczeństwo utraty życia oraz zdrowia fizycznego i psychicznego. Tak więc wobec przymusu ocalenia samych siebie, poczucia obowiązku i miłości nasza wspólnota doszła do wniosku, że ma tylko jedno i wyłącznie jedno szczytne zadanie: nieść posłanie AA tym wszystkim, którzy nie wiedzą, że mają wyjście.
Słuszność ograniczenia się przez AA do jednego tylko celu dobrze ilustruje opowieść jednego z członków wspólnoty:
„Pewnego dnia, czując jakiś nieokreślony niepokój, po myślałem, że dobrze byłoby zrobić coś w ramach Dwunastego Kroku. Może powinienem jakoś się zabezpieczyć przed pijacką wpadką. Najpierw trzeba było znaleźć jakiegoś pijaka, z którym mógłbym popracować.
Pojechałem więc metrem do szpitala miejskiego, gdzie spytałem doktora Silkwortha, czy ma kogoś odpowiednie go. «W zasadzie nie ma nic obiecującego – odpowiedział doktor – jest tylko jeden facet na trzecim piętrze, z którym
można by spróbować. Ale to wściekle twardy Irlandczyk. Nigdy nie spotkałem nikogo równie zawziętego. Wykrzykuje, że gdyby wspólnik lepiej go traktował, a żona przestała się go czepiać szybko sam by się uporał z piciem. Właśnie przeszedł ciężkie delirium tremens, jest jeszcze trochę zamroczony i bardzo podejrzliwy wobec każdego. Nie wygląda to najlepiej, prawda? Ale rozmowa z nim może tobie samemu pomóc, więc spróbuj, a zobaczysz co to da».
Wkrótce siedziałem przy łóżku, na którym leżał mocno zbudowany mężczyzna. Zdecydowanie nieprzyjazny wpatrywał się we mnie oczyma przypominającymi ledwie widoczne szczeliny w czerwonej i zapuchniętej twarzy. Doktor miał rację; rzeczywiście nie wyglądał najlepiej. Jednak opowiedziałem mu własną historię. Wyjaśniłem mu, jak wspaniałą mamy wspólnotę i jak dobrze się rozumiemy między sobą. Położyłem szczególny nacisk na beznadziejność pijackiego stanu. Upierałem się przy tym, że tylko nieliczni pijacy mogą wydobrzeć na własną rękę, ale w naszych grupach możemy razem zdziałać znacznie więcej niż ktokolwiek z nas z osobna. Przerwał mi drwiąc z tego i zapewnił, że sam poradzi sobie ze swoją żoną, ze swoim wspólnikiem i ze swoim alkoholizmem. Po czym z sarkazmem w głosie zapytał: Ciekawe ile te twoje machinacje kosztują?
Ucieszyłem się, że mogłem odpowiedzieć: »Nic, wszystko jest darmo.«
Wtedy zapytał: »A co ty z tego masz?«
Oczywiście moja odpowiedź brzmiała: »Własną trzeźwość i bardzo szczęśliwe życie.«
Wciąż wątpiąc zapytał: »Czy naprawdę chcesz powiedzieć, że jesteś tu tylko i wyłącznie po to, by spróbować pomóc mnie pomagając równocześnie samemu sobie?«
»Tak – odpowiedziałem. – Jest dokładnie tak. Nic się za tym nie kryje.«
Następnie z pewnym wahaniem, zacząłem mówić o duchowej stronie naszego programu. Jakże zmroził mnie ten pijus! Gdy tylko wymieniłem słowo »duchowy«, natychmiast na mnie skoczył: »No tak! Teraz rozumiem. Nawracasz na wiarę jakiejś przeklętej sekty. Wyszło szydło z worka. A mówiłeś, że nic się za tym nie kryje. Należę do wielkiego Kościoła, który znaczy dla mnie wszystko. A ty masz czelność przychodzić tu i mówić mi o religii.«
Dzięki Bogu, przyszła mi do głowy odpowiedź, która przemówiła do niego. Opierała się ona całkowicie na zasadzie jedynego celu AA. »Jesteś wierzący – powiedziałem. – Być może twoja wiara jest dużo głębsza niż moja. Na pewno jesteś bardziej ode mnie kompetentny w sprawach religijnych. Dlatego też na temat religii nic nie mogę ci powiedzieć. Nie chcę nawet próbować. Założę się również, że potrafiłbyś przytoczyć mi doskonałą definicję pokory. Jednakże na podstawie tego, co sam powiedziałeś mi o sobie, o swoich problemach, oraz o tym, jak je zamierzasz rozwiązać – widzę, jak sądzę, w czym rzecz.«
»W porządku – odpowiedział. – Wal prosto z mostu.«
»Otóż jak mi się wydaje – rzekłem – jesteś zarozumiałym Irlandczykiem, który sądzi, że może wszystkim i wszystkimi dyrygować.«
To nim naprawdę wstrząsnęło. Gdy się nieco uspokoił, zaczął słuchać moich wyjaśnień o tym, że pokora jest najważniejszym kluczem do trzeźwości. W końcu zrozumiał, że nie próbuję zmienić jego przekonań religijnych, a raczej pomóc mu znaleźć w jego własnej religii łaskę potrzebną do wyzdrowienia. Odtąd zapanowało między nami zrozumienie.
A teraz – konkluduje opowiadający tę historię – wyobraźcie sobie, że musiałbym prowadzić tę rozmowę na gruncie jakiegoś konkretnego wyznania. Albo musiałbym
154
TRADYCJA PIĄTA
powiedzieć, że AA potrzebuje dużo pieniędzy. Albo że jesteśmy zaangażowani w działalność szkoleniową, leczniczą i rehabilitacyjną. Przypuśćmy, że obiecałbym mu pomóc w sprawach rodzinnych i zawodowych. Czym by się to skończyło? Oczywiście niczym”.
Po latach ten twardy Irlandczyk lubił mawiać: „Mój sponsor sprzedał mi tylko jeden pomysł: był to pomysł na trzeźwość. W owym czasie nie kupiłbym nic innego”.