Refleksje na dzień 5 maja

CODZIENNE REFLEKSJE

LAS I DRZEWA.

W samotnych rozmyślaniach możemy ulec tendencji do samousprawiedliwień się i pobożnych życzeń.
Rozmowa z drugim człowiekiem, ma tę zaletę, że możemy usłyszeć bezpośrednio od niego uwagi na temat naszej sytuacji..
Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji, str. 61

Nie liczę, ile to razy wpadałem w złość i frustrację, wykrzykując – Nie widzę lasu spoza drzew. W końcu zdałem sobie sprawę ,że w takich stanach potrzebuje kogoś, kto pomógłby mi oddzielić cały las od poszczególnych drzew : kto mógłby mi zasugerować jakieś lepsze rozwiązanie, kto towarzyszyłby mi w ugaszaniu pożaru; kto pozwoliłby mi uniknąć raf i pułapek. Gdy jestem w lesie, proszę Boga, by użyczał mi odwagi potrzebnej do rozmowy z którymś z uczestników AA.


JAK TO WIDZI BILL– str. 125

Poza horyzontem

Mój warsztat stoi na wzgórzu, na tyłach naszego domu. Gdy spoglądam w dolinę, widzę budynek, w którym odbywają się miejscowe mityngi. W dali, poza horyzontem, rozciąga się cały świat AA.

Jedność Anonimowych Alkoholików jest najcenniejszą wartością naszej wspólnoty. Wyłącznie od niej zależy nasze życie, a także tych, którzy do nas dołączą. Bez jedności serce AA przestałoby bić, a nasze oplatające cały świat arterie przestałyby dostarczać życiodajną łaskę Bożą.

1. A. A. Today, org. str. 7
2 Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji, str. 129


DZIEŃ PO DNIU

Uznanie siły uzależnienia
Mówimy o substancjach zmieniających nastrój jako o przebiegłych, zaskakujących i potężnych. I to prawda – istnieje wiele subtelnych, przebiegłych sposobów, w jakie przygotowujemy się do ponownego użycia. Na przykład, jeśli wolimy jeden narkotyk, możemy spróbować przekonać samych siebie, że można użyć innego. Albo możemy powiedzieć: „Cóż, po prostu nie wiedziałem, że to takie niebezpieczne”. Niektórzy z nas po prostu trzymają się z naszymi „przyjaciółmi”.
Możemy stosować podstępne, zwodnicze rozumowanie, by wrócić do używania, mimo że wiemy, że te zachowania są niebezpieczne. Nawet jeśli wiemy, że ustawiając siebie w ten sposób raz za razem, uda nam się tylko zniszczyć nasz program.

Czy przestałem się nastawiać?

Siło Wyższa, zaopiekuj się mną, gdy nie jestem w stanie tego zrobić.
Dzisiaj przypomnę sobie o sile uzależnienia poprzez . . .


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Trudna uczciwość?
Termin „twarda miłość” pojawił się w użyciu, aby opisać postawę, która ma na celu skorygowanie złego zachowania poprzez odmowę pobłażania mu lub umożliwiania go. W ten sam sposób musimy uznać, że istnieje coś takiego jak twarda uczciwość, gdy sytuacja wymaga od nas radzenia sobie z nieprzyjemnymi faktami.
Pewien pracodawca lubił komplementować swoich podwładnych nawet za pracę, którą w rzeczywistości uważał za niespełniającą norm. Później jednak wyrażał swoje prawdziwe opinie pośredniemu przełożonemu, który następnie był zmuszony przekazać złe wieści zaangażowanym pracownikom. Pracodawca myślał, że jest uprzejmy, podczas gdy w rzeczywistości był zwodniczy i zdradziecki tylko dlatego, że chciał być lubiany.
Mamy moralny obowiązek praktykowania uczciwości zawsze, gdy jest to wymagane, a jeśli trzeba zająć się czymś niedopuszczalnym, musimy to zrobić w odpowiedni sposób…… Dbając o to, aby być jak najbardziej rozsądnym i sprawiedliwym w przedstawianiu naszej sprawy.
Bycie uczciwym wobec innych jest również przypomnieniem, że zawsze powinniśmy być uczciwi wobec samych siebie.
Dziś zmierzę się z potrzebą prawdziwej szczerości, gdy tylko będzie to konieczne. Będę szczery wobec siebie i innych we wszystkim, z czym trzeba się zmierzyć i z czym trzeba sobie poradzić. Nie będę używać rzekomej życzliwości jako wymówki do składania fałszywego świadectwa.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Przebaczenie jest wszechmocne. Przebaczenie leczy wszystkie choroby. – Catherine Ponder
Musimy przebaczyć, abyśmy mogli wyzdrowieć. Przebaczenie oznacza brak chęci wyrównania rachunków. Przebaczenie oznacza porzucenie własnej woli. Gniew i nienawiść to formy samowoli, które zajmują miejsce w naszym sercu. Jednak cichy, mały głos wewnątrz nas chce przebaczyć. Tak jak inni wybaczyli nam, my musimy wybaczyć im. Kiedy wybaczamy, oddajemy naszą wolę naszej Sile Wyższej. Kiedy wybaczamy, robimy miejsce w naszym sercu dla naszej Siły Wyższej. Rezygnując z gniewu i nienawiści, pozwalamy temu cichemu, małemu głosowi przemówić nieco głośniej. W ten sposób zdrowiejemy. Dlatego przebaczenie jest dla nas tak ważne.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi uwolnić się od własnej woli. Pomóż mi wybaczyć ludziom.

Działanie na dziś: Wymienię wszelkie przejawy gniewu lub nienawiści. Pomyślę o tym, jak mi to przeszkadza i pomodlę się o usunięcie tych przeszkód.


JĘZYK WYZWOLENIA

Kontrola
Wielu z nas usiłowało utrzymać cały świat w orbicie siłą własnej woli i wzmożonej energii psychicznej.
Co by się stało, gdyśmy sobie odpuścili, gdybyśmy przestali próbować utrzymać świat w orbicie i pozwolili mu się kręcić? Dalej by się kręcił. Trzymałby się swojego toru bez naszej pomocy. A my bylibyśmy wolni i na tyle rozluźnieni, aby móc cieszyć się naszym miejscem w tym świecie.
Kontrola jest iluzją. Iluzją jest szczególnie ten rodzaj kontroli, który próbujemy wymuszać. W rzeczywistości nasze próby kontrolowania życia udzielają kontroli nad nami innym ludziom, wydarzeniom i chorobom, takim jak alkoholizm. To, co próbujemy kontrolować, przejmuje kontrolę nad nami i naszym życiem.
Na własne życzenie oddawałem kontrolę nad sobą wielu osobom i rzeczom. Próby kontrolowania innych nigdy nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. To, co dostawałem w zamian za swoje wysiłki, było bezładnym życiem wymykającym się spod kontroli – nieważne, czy bezład ten tkwił we mnie, czy w zewnętrznych okolicznościach.
W procesie zdrowienia istnieje „coś za coś”. Oddajemy życie, które próbowaliśmy kontrolować, a w zamian otrzymujemy coś znacznie lepszego – życie, z którym można sobie poradzić.
Dzisiaj zamienię życie kontrolowane na życie, z którym mogę sobie poradzić.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Krok Piąty

„Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów”
KAŻDY z Dwunastu Kroków zaleca przeciwstawienie się władzy naturalnych popędów, każdy ściąga nasze wybujałe JA bliżej ziemi. Dla broniącej się przed ukróceniem miłości własnej Piąty Krok jest jednym z najtrudniej szych. Ale najprawdopodobniej żaden inny Krok nie jest równie ważny dla utrzymania długofalowej trzeźwości i spokoju umysłu.

Doświadczenie AA nauczyło nas, że nie możemy żyć samotnie z gnębiącymi nas problemami i skazami charakteru, które powodują lub zaostrzają te problemy. Kiedy dzięki Czwartemu Krokowi udaje się nam rzucić światło na całą naszą przeszłość i wszystkie jej zakamarki, dostrzegając z ulgą sprawy, o których chcieliśmy zapomnieć, kiedy już uświadomiliśmy sobie, w jaki sposób chore myślenie i złe uczynki wyrządzały krzywdę nam samym i innym ludziom odczuwamy tym większą potrzebę, by zerwać z życiem w izolacji, z dręczącymi nas samotnie zmorami przeszłości. O nich właśnie musimy z kimś porozmawiać.

Jednakże lęk i opór przed zrobieniem tego wyznania są tak intensywne, że wielu członków AA zrazu próbuje ominąć Piąty Krok. Szukamy łatwiejszej drogi, ograniczając się zazwyczaj do ogólnikowego i względnie bezbolesnego przyznania, że w pijackich okresach byliśmy na ogół kiepskimi aktorami. Żeby nie być gołosłowni, dodajemy kilka dramatycznych opowieści o tych wyczynach z pijackiej przeszłości, które nasi słuchacze i tak prawdopodobnie dobrze znają.

Nie wspominamy natomiast w ogóle o tych sprawach, które naprawdę nas gnębią i nurtują. Mówimy sobie, że nie należy wynosić własnych brudów, że najbardziej bolesne i upokarzające przeżycia powinny pozostać naszą tajemnicą. Niech nikt się o niech nie dowie. Niech pójdą z nami do grobu.

I tu także doświadczenie AA uczy nas, że tego rodzaju skrytość jest nie tylko nierozsądna, ale także bardzo niebezpieczna. Cena, jaką płacimy za ominięcie Piątego Kroku bywa znacznie wyższa niż koszty naszych innych pokręconych poglądów i postaw. Bez Piątego Kroku niektórzy w ogóle nie potrafią utrzymać trzeźwości; inni ulegają co jakiś czas nawrotom nałogu, dopóki nie uwolnią sumienia od wszystkich ciężarów. Zdarza się, że nawet weterani AA, po wielu latach trzeźwości drogo płacą za zlekceważenie Piątego Kroku. Później opowiadają, jak usiłowali samotnie dźwigać ciężar przeszłości, ile to ich kosztowało niepokoju, rozdrażnienia, wyrzutów sumienia i depresji. Jak nieraz, podświadomie szukając ulgi, zarzucali najbliższym przyjaciołom te właśnie wady, które sami próbowali ukryć. I jak w końcu dokonali odkrycia, że spowiedź z cudzych grzechów nigdy nie przynosi ulgi. Każdy musi wyspowiadać się ze swoich własnych.

Praktyka wyznawania drugiemu człowiekowi własnych wad jest oczywiście znana od wieków. Jej znaczenie znajdowało potwierdzenie w każdej epoce; zawsze była ona szczególnie ważnym składnikiem życia ludzi religijnych, dla których istotne są wartości duchowe. Dziś jednak nie tylko religia zaleca stosowanie tej zbawczej praktyki. Współcześni psychiatrzy i psychologowie wskazują na istnienie w każdym człowieku głębokiej potrzeby rozpoznania wad własnej osobowości, a także potrzeby podzielenia się tymi obserwacjami w rozmowie z kimś godnym zaufania i wyrozumiałym. Jeśli chodzi o alkoholików, AA idzie jeszcze dalej niż psychologia i psychiatria. Większość z nas uważa, że bez nieulękłego wyznania swoich wad drugiemu człowiekowi, nie będziemy zdolni utrzymać się w trzeźwości. Wydaje się nam oczywiste, że łaska Boża nie pomoże nam w uwolnieniu się od zgubnych obsesji, dopóki sami nie okażemy gotowości, by się od nich uwolnić.

Czego możemy oczekiwać po realizacji Piątego Kroku? Po pierwsze, pozbycia się tego straszliwego poczucia izolacji, które nas nigdy nie odstępowało. Alkoholicy, niemal bez wyjątku, znają aż nadto dobrze udrękę osamotnienia. Jeszcze zanim zaczęliśmy się upijać i narażać ludziom, niemal każdego z nas męczyło uczucie, że tak naprawdę z nikim nic nas nie łączy. Albo byliśmy nieśmiali i nie mieliśmy odwagi zbliżyć się do innych, albo też graliśmy hałaśliwie rolę równych kumpli, żeby zwrócić na siebie uwagę i pozyskać towarzystwo, co jednak nigdy nam się nie udawało, a w każdym razie nie tak, jak to sobie wyobrażaliśmy. Zawsze dzieliła nas od innych tajemnicza bariera, której nie mogliśmy ani przeskoczyć, ani zrozumieć. Czuliśmy się jak aktorzy, którzy po wyjściu na scenę nagle uświadamiają sobie, że nie znają ani jednej linijki swojej roli. Była to jedna z przyczyn, dla której aż za bardzo pokochaliśmy alkohol – po wódce potrafiliśmy bez trudu improwizować. Ale nawet Bachus uderzył w nas rykoszetem, ostatecznie zwalając nas z nóg i pozostawiając w przeraźliwej samotności.

Kiedy trafiliśmy do AA i po raz pierwszy w życiu znaleźliśmy się wśród ludzi, którzy zdawali się nas rozumieć, ogarnęło nas nadzwyczaj ekscytujące poczucie przynależności. Sądziliśmy, że problem samotności został rozwiązany. Wkrótce jednak zorientowaliśmy się, że choć przestaliśmy być osamotnieni w sensie towarzyskim, nadal dotkliwie odczuwaliśmy dawny stan niepełnej przynależności, stania z boku. Dopóki nie zdobyliśmy się na wypowiedzenie, z pełną szczerością, nurtujących nas konfliktów i dopóki nie wysłuchaliśmy podobnego wyznania kogoś innego wciąż nie mieliśmy poczucia przynależności. Dopiero Piąty Krok położył temu kres. Stał się początkiem prawdziwej wspólnoty i z ludźmi i z Bogiem.

Ten zasadniczy Krok pomógł nam także uzyskać wiarę, że będą nam wybaczone wszystkie, nawet najgorsze myśli i uczynki. Bardzo często właśnie w trakcie realizacji tego Kroku z naszym sponsorem lub z innym powiernikiem duchowym, po raz pierwszy w życiu czuliśmy się zdolni wybaczyć innym, bez względu na to, jak bardzo byliśmy przeświadczeni, że wyrządzili nam krzywdę. Już poprzednio, w rezultacie obrachunku moralnego, zdaliśmy sobie sprawę z potrzeby wzajemnych wybaczeń, ale dopiero po śmiałej przeprawie przez

Piąty Krok uzyskaliśmy wewnętrzną pewność, że jesteśmy gotowi przyjąć przebaczenie i przebaczyć innym.
Jeszcze jedną cenną nagrodą za odwagę w wyznaniu naszych błędów drugiemu człowiekowi jest pokora – słowo bardzo często opacznie pojmowane. Dla tych, którzy zrobili pewien postęp w AA, oznacza ono wyraźne rozeznanie, kim i jacy naprawdę jesteśmy, a następnie szczery zamiar stania się takimi, jakimi możemy być. Toteż rozpoznanie własnych niedociągnięć jest pierwszym praktycznym posunięciem w kierunku uzyskania pokory. Aby naprawić błąd, trzeba dostrzec, na czym on polega. My jednak nie możemy na tym poprzestać. Osiągnięty w Czwartym Kroku obiektywny obraz samego siebie jest przecież tylko obrazem. Wszyscy dostrzegliśmy na przykład, że brak nam było tolerancji i szczerości, że ulegaliśmy przypływom litości nad sobą lub manii wielkości. Ale nawet jeśli uświadomienie sobie tego było upokarzającym przeżyciem, nie oznaczało to wcale, że automatycznie wstępowała w nas łaska pokory. Chociaż teraz nasze wady były już rozpoznane, nadal przecież istniały. Po diagnozie trzeba było coś z nimi zrobić. Wkrótce przekonaliśmy się jednak, że sami ani nie mogliśmy, ani nie bardzo chcieliśmy je usunąć.

Pod wpływem Piątego Kroku zyskujemy bardziej reali styczny, a zatem bardziej uczciwy stosunek do siebie. Już podczas obrachunku moralnego zaczęliśmy przekonywać się jak wiele kłopotów przysparzało nam samooszukiwanie się. Wywołało to niepokojącą refleksję. Jeśli bowiem w mniejszym lub większym stopniu oszukiwaliśmy się przez całe życie, jaką teraz możemy mieć pewność, że nadal nie tkwimy w samoułudzie? Czy możemy mieć pewność, że sporządziliśmy prawdziwy katalog wad i błędów, że przyznaliśmy się do wszystkiego, nie ukrywając niczego przed sobą? Jest wielce prawdopodobne, że w ogóle nie mogliśmy bezstronnie ocenić samych siebie, bo przecież nadal tkwiły w nas lęk, litość nad sobą i zranione uczucia. Zbyt wielkie poczucie winy i wyrzuty sumienia mogły przyczynić się do wyolbrzymienia naszych wad. Gniew natomiast i urażona ambicja mogły być zasłoną dymną, za którą ukrywaliśmy własne błędy, obciążając winą za nie innych ludzi. Bardzo też możliwe, że niektórych, zarówno drobnych, jak i większych wad po prostu nie byliśmy jeszcze zdolni dostrzec.

Było więc oczywiste, że dokonana samotnie ocena samego siebie i własnych wad nie wystarcza. Po to, by poznać i przyjąć całą prawdę o sobie, potrzebna była pomoc z zewnątrz – pomoc od Boga i drugiego człowieka. Jedynie przez odważną rozmowę o sobie, bez niedomówień i z gotowością przyjęcia wskazówek oraz rad, mogliśmy wejść na drogę prostolinijnego myślenia, trwałej uczciwości i prawdziwej pokory.
Mimo to wielu z nas wciąż się ociągało. Mówiliśmy: „Dlaczego Bóg, taki, jakim Go pojmujemy, nie może nam sam powiedzieć, na czym polegały nasze błędy? Jest naszym Stwórcą, musi więc dokładnie wiedzieć, co złego zrobiliśmy, czemu więc nie możemy wyznać Jemu bezpośrednio naszych błędów? Czy musimy wciągać w to kogokolwiek innego?

Na tym etapie istnieją przynajmniej dwa powody, dla których próby bezpośredniego porozumiewania się z Bogiem są niebezpieczne. Choć zrazu możemy być oszołomieni świadomością, że Bóg wie o nas wszystko, bardzo szybko oswajamy się z tą myślą. Sam na sam z Bogiem wydaje się w jakiś sposób mniej krępujące niż obnażanie swego wnętrza przed drugim człowiekiem. Dopóki więc nie usiądziemy do rozmowy i nie usłyszymy własnego głosu mówiącego głośno i wyraźnie o sprawach długo ukrywanych, nasza gotowość do oczyszczenia własnego podwórka pozostanie teorią. Dopiero szczerość wobec drugiego człowieka jest dowodem szczerości wobec siebie i wobec Boga.

Drugi powód, to niebezpieczeństwo, że w samotnych rozmyślaniach możemy ulec tendencji do samousprawiedliwień i pobożnych życzeń. Rozmowa z drugim człowiekiem ma tę zaletę, że możemy usłyszeć bezpośrednio od niego uwagi na temat naszej sytuacji i rady, co powinniśmy zrobić, nie mając żadnych wątpliwości co do treści tych rad. Samotne natomiast działanie w sprawach duchowych bywa niebezpieczne. Ileż to razy słyszeliśmy ludzi powołujących się w dobrej wierze na przewodnictwo Boże, podczas gdy w rzeczywistości było oczywiste, że są oni w błędzie. Lekceważąc fakty i pokorę ducha, uporczywie trzymali się złudzeń i usprawiedliwiali największe nonsensy rzekomym głosem usłyszanym z niebios. Warto podkreślić, że ludzie o wysokim stopniu rozwoju duchowego zawsze szukają potwierdzenia swoich intuicji i tego, co wydaje im się głosem Boga, u przyjaciół lub duchowych powierników. Tym bardziej więc, nowicjusz nie powinien się narażać na tego rodzaju nierozsądny, a czasem nawet tragiczny w skutkach, błąd w tej dziedzinie. Choć opinie i rady innych ludzi mogą nie zawsze być w stu procentach słuszne, zazwyczaj będą bardziej konkretne niż nasza własna interpretacja głosu Siły Wyższej, w początkowym okresie dość jeszcze nieporadnych prób nawiązania z Nią kontaktu.

Kolejnym problemem jest znalezienie osoby, której mamy się zwierzyć. Powinniśmy to zrobić bardzo rozważnie, pamiętając, że ostrożność jest wspaniałą cnotą. Być może będziemy się musieli podzielić z tą osobą takimi faktami z naszej przeszłości, o których nikt inny nie powinien się dowiedzieć. Będziemy chcieli porozmawiać z kimś doświadczonym, kto nie tylko nie pije, ale także ma za sobą wiele własnych przezwyciężonych trudności. Trudności, być może, podobnych do naszych. Osobą tą może – ale nie musi – okazać się nasz sponsor w AA. Taki wybór będzie trafny, jeśli obok pełnego zaufania mamy także podobne usposobienie i przeżycia. To, że sponsor i tak wie już o nas niemało, jest dodatkowym pożytkiem.
Być może z jakichś względów jesteśmy gotowi odsłonić przed sponsorem tylko część naszego życia. Jeśli tak, to trzeba to koniecznie zrobić nie zwlekając, bo warto jak najszybciej mieć za sobą dobry początek. Może okazać się jednak, że wybierzemy kogoś innego, komu będziemy mogli powierzyć swoje najgłębsze i najbardziej drażliwe tajemnice. Może to być ktoś zupełnie spoza AA, na przykład lekarz lub duchowny. Dla niektórych z nas najlepszym powiernikiem może być ktoś zupełnie obcy.

Najważniejszym kryterium wyboru powinna być twoja własna chęć zwierzenia się i pełne zaufanie do człowieka, z którym zamierzasz podzielić swój pierwszy obrachunek. Nawet po znalezieniu odpowiedniego powiernika, zwrócenie się do niego lub do niej z prośbą, by nas wysłuchali wymaga wielkiej odwagi. Jeśli ktokolwiek sądzi, że w programie AA nie ma miejsca na silną wolę, to tu właśnie stajemy wobec jednej z sytuacji, które wymagają tak silnej woli, na jaką tylko nas stać. Na szczęście czeka nas przyjemna niespodzianka. Gdy tylko dokładnie wyjaśnisz swój cel, a osoba obdarzona twoim zaufaniem zorientuje się, jak bardzo może ci pomóc, rozmowa potoczy się bez trudu i bardzo szybko nabierze impetu. Po chwili twój słuchacz także zapewne wtrąci jakiś przykład z własnego życia, co jeszcze bardziej pomoże ci się rozluźnić. Jeśli tylko niczego nie będziesz taić, twoje uczucie ulgi będzie rosło z minuty na minutę. Tamowane przez wiele lat emocje wyrwą się z ciemnych zakamarków i raz ujawnione znikną, jak pod działaniem cudownego zaklęcia. Miejsce ustępującego bólu zajmie kojący spokój. A jednocześnie połączenie pokory z pogodą ducha często prowadzi do jeszcze innego doświadczenia o niezwykłej wartości i wadze. Wielu członków AA, byłych agnostyków lub ateistów, wspomina, że to właśnie pod koniec Piątego Kroku po raz pierwszy w życiu poczuli realną obecność Boga. Także ludzie wierzący pod czas tego Kroku często doznawali uczucia większej niż kiedykolwiek bliskości Boga.

To uczucie jedności z Bogiem i z człowiekiem, wyjście z izolacji dzięki otwartemu i uczciwemu ujawnieniu dręczącego nas brzemienia winy, prowadzi nas w spokojne miejsce, w którym możemy przygotować się do kolejnych Kroków, zmierzających w kierunku pełnej i wartościowej trzeźwości.