CODZIENNE REFLEKSJE
OCZYSZCZANIE WŁASNEGO PODWÓRKA
Sam na sam z Bogiem wydaje się w jakiś sposób mniej krepujące niż obnażanie swojego wnętrza przed drugim człowiekiem. Dopóki nie usiądziemy do rozmowy i nie usłyszymy własnego głosu mówiącego głośno i wyraźnie o sprawach długo ukrywanych ,nasza gotowość do oczyszczenia własnego podwórka pozostanie teorią.
Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji str. 61
Rozmowa z Bogiem i samym sobą o wadach nie była dla mnie niczym niezwykłym. Ale usiąść twarzą w twarz z drugim człowiekiem i omawiać z nim najintymniejsze sprawy – okazało się zadaniem dużo trudniejszym. Jednakże doświadczenie to przyniosło mi podobną ulgę jak przyznanie, że jestem alkoholikiem. Zacząłem doceniać ważność duchowego aspektu Programu, a także fakt, że Krok Piąty jest zaledwie wstępem do tego co czeka mnie w pozostałych Siedmiu Krokach.
JAK TO WIDZI BILL– str. 123
Nowicjusz i jego rodzina
Skutkiem choroby alkoholowej jest rozwój patologicznych sytuacji, coraz bardziej utrudniających istnienie małżeńskiego partnerstwa i zgodnego związku. Jeśli mąż jest dotknięty chorobą, żona musi stać się głową domu, a często także żywicielką rodziny. Kiedy sprawy przyjmują coraz gorszy obrót, mąż alkoholik staje się chorym i nieodpowiedzialnym dzieckiem, którym trzeba się stale opiekować oraz wyciągać z niekończących się tarapatów i „wpadek”. Stopniowo, nieraz bardzo powoli i zazwyczaj zupełnie nieświadomie żona czuje się zmuszona być matką niesfornego chłopca a alkoholik na przemian uwielbia tę macierzyńską opiekę i nienawidzi jej.
Jednak pod wpływem Dwunastu Kroków tego rodzaju stosunki często ulegają naprawie.
Bez względu na to, czy rodzina alkoholika przyjmie nasz duchowy program, czy też odrzuci go, dla alkoholika nie ma alternatywy. Aby zdrowieć musi pójść drogą duchowego rozwoju. Członkowie rodziny powinni wierzyć, ponad wszelkie wątpliwości, że idzie on we właściwym kierunku. Powinni uwierzyć w cud, gdyż są jego naocznymi świadkami.
1 Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji str. 117-118
2 Anonimowi Alkoholicy, str. 119
DZIEŃ PO DNIU
Wyzbywanie się egocentryzmu
Inwentura Czwartego Kroku pomaga nam dostrzec nasze wady charakteru. Na przykład, gdy przyjrzymy się temu, dlaczego żywimy urazę do innych, rzuca nam się w oczy nasz egocentryzm. W przeszłości tworzyliśmy sytuacje, które pomagały tylko nam samym. Następnie, gdy sprawy nie układały się po naszej myśli, szybko zaczęliśmy żywić urazę do ludzi (lub miejsc czy rzeczy).
Ten rodzaj egocentryzmu prawie nas zabił, ale mimo to wytrwaliśmy. Jeśli użyjemy tej samej wytrwałości w znajdowaniu i pracy nad naszymi wadami charakteru, nasz egocentryzm zmniejszy się i ustąpi miejsca wzrostowi obiecanemu w modlitwie Dziewiątego Kroku.
Czy używam mojego egocentryzmu?
Siło Wyższa, pomóż mi znaleźć i pracować nad moimi wadami charakteru, szczególnie nad egocentryzmem.
Dzisiaj popracuję nad moim egocentryzmem poprzez … .
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Poznanie nowej wolności – duchowy wzrost
Większość z nas przywiązuje dużą wagę do wolności, nie zawsze wiedząc, czym ona tak naprawdę jest lub powinna być. „Wolność” w świecie alkoholu jest często jedynie pozwoleniem na pobłażanie sobie bez obawy o konsekwencje. Ta fałszywa wolność zazwyczaj zmusza nas do uzależnienia się lub polegania na innych, którzy wyciągną nas z kłopotów.
„Nowa wolność” wynikająca z 12 Kroków jest wyższego rzędu. Oznacza to, że podążając za zasadami w życiu, znajdujemy wybory i doświadczenia, które nigdy nie były możliwe w starym życiu. Jesteśmy wolni od destrukcyjnych zachowań, które zawsze kończyły się bólem i porażką.
Ta wolność jest bardziej związana z duchem niż z rzeczami doczesnymi. To poznanie prawdy o sobie i życiu. Jak mówi Biblia: „Poznacie prawdę, a prawda uczyni was wolnymi”. W tej nowej wolności nie dążymy już do działań, które są rujnujące lub bezużyteczne. Nie oszukujemy się już bolesnymi iluzjami i fałszywymi nadziejami, ponieważ nauczyliśmy się żyć i myśleć na wyższych poziomach. Znając prawdę, jesteśmy wolni od alkoholu i złego myślenia, które zatruwało nasze życie i związki.
Dzisiaj będę wdzięczny za nową wolność, którą odnalazłem w programie. Jestem wolny od kompulsji, które powodowały, że krzywdziłem siebie i innych. Jestem wolny, aby wybrać nowe możliwości służby i wyrażania siebie.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Kiedy słuchałem swoich błędów, rozwijałem się. – Hugh Prather
Każdy popełnia błędy. Wszyscy o tym wiemy. Dlaczego więc tak trudno jest przyznać się do własnych? Wydaje nam się, że musimy być doskonali. Ciężko nam patrzeć na nasze błędy. Ale nasze błędy mogą być bardzo dobrymi nauczycielami. Nasz program Dwunastu Kroków pomaga nam uczyć się i wzrastać na naszych błędach. W Kroku Czwartym połowa naszej pracy polega na myśleniu o naszych błędach. W Kroku Piątym przyznajemy się do naszych błędów przed Bogiem, samym sobą i inną osobą. Uczymy się, wzrastamy i stajemy się całością. Wszystko przez poznanie naszych błędów Darem zdrowienia nie jest uwolnienie się od błędów. Zamiast tego robimy Kroki, aby przyznać się do naszych błędów i rozmawiać o nich. Odnajdujemy dar zdrowienia, gdy uczymy się na własnych błędach.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi postrzegać moje błędy jako zmiany, które pozwolą mi lepiej poznać siebie.
Działanie na dziś: Dzisiaj porozmawiam z przyjacielem o tym, czego nauczyły mnie moje błędy. Dzięki temu będę odczuwać mniej wstydu.
JĘZYK WYZWOLENIA
Uwolnienie się od egoizmu
Proszę uwolnij moje myśli od pychy, egoizmu, nieuczciwości i niewłaściwej motywacji.
cytat z Wielkiej Księgi Anonimowych Alkoholików
Istnieje różnica między poczuciem własnej siły, aby zadbać o siebie w zgodzie z Bożą wolą, a poczuciem siły, będącej wyrazem pychy. Jest różnica między dbaniem o siebie a egoizmem. Obiektem krytyki nie są nasze zachowania, lecz przyświecająca im motywacja.
Istnieje harmonijne, łagodne, stosowne na dany moment poczucie własnej siły wewnętrznej, właściwe sytuacjom, w których dbamy o siebie lub kierujemy się zdrowymi pobudkami. Takie wykorzystanie własnej siły nie ma nic wspólnego z pychą i egoizmem. Nauczymy się to rozróżniać. Nie zawsze będziemy pewni różnicy między dbaniem o siebie a egoizmem. Czasami pojawi się uczucie winy i niepokoju bez określonej przyczyny. Może zdziwić nas fakt, że Bóg chce, abyśmy traktowali siebie samych z miłością. Z ufnością uznajmy, że dbanie o siebie jest zawsze właściwe. Dążymy do wolności od pychy i egoizmu, lecz zawsze jesteśmy na tyle wolni, aby móc zatroszczyć się o siebie.
Boże, pokieruj dzisiaj moimi pobudkami i spraw, abym nie zbaczał z wyznaczonej przez Ciebie ścieżki. Pomóż mi darzyć miłością siebie i innych. Pomóż mi zrozumieć, że te dwie koncepcje są bardziej ze sobą związane, niż się nam wydaje.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Krok Piąty
„Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów”
KAŻDY z Dwunastu Kroków zaleca przeciwstawienie się władzy naturalnych popędów, każdy ściąga nasze wybujałe JA bliżej ziemi. Dla broniącej się przed ukróceniem miłości własnej Piąty Krok jest jednym z najtrudniej szych. Ale najprawdopodobniej żaden inny Krok nie jest równie ważny dla utrzymania długofalowej trzeźwości i spokoju umysłu.
Doświadczenie AA nauczyło nas, że nie możemy żyć samotnie z gnębiącymi nas problemami i skazami charakteru, które powodują lub zaostrzają te problemy. Kiedy dzięki Czwartemu Krokowi udaje się nam rzucić światło na całą naszą przeszłość i wszystkie jej zakamarki, dostrzegając z ulgą sprawy, o których chcieliśmy zapomnieć, kiedy już uświadomiliśmy sobie, w jaki sposób chore myślenie i złe uczynki wyrządzały krzywdę nam samym i innym ludziom odczuwamy tym większą potrzebę, by zerwać z życiem w izolacji, z dręczącymi nas samotnie zmorami przeszłości. O nich właśnie musimy z kimś porozmawiać.
Jednakże lęk i opór przed zrobieniem tego wyznania są tak intensywne, że wielu członków AA zrazu próbuje ominąć Piąty Krok. Szukamy łatwiejszej drogi, ograniczając się zazwyczaj do ogólnikowego i względnie bezbolesnego przyznania, że w pijackich okresach byliśmy na ogół kiepskimi aktorami. Żeby nie być gołosłowni, dodajemy kilka dramatycznych opowieści o tych wyczynach z pijackiej przeszłości, które nasi słuchacze i tak prawdopodobnie dobrze znają.
Nie wspominamy natomiast w ogóle o tych sprawach, które naprawdę nas gnębią i nurtują. Mówimy sobie, że nie należy wynosić własnych brudów, że najbardziej bolesne i upokarzające przeżycia powinny pozostać naszą tajemnicą. Niech nikt się o niech nie dowie. Niech pójdą z nami do grobu.
I tu także doświadczenie AA uczy nas, że tego rodzaju skrytość jest nie tylko nierozsądna, ale także bardzo niebezpieczna. Cena, jaką płacimy za ominięcie Piątego Kroku bywa znacznie wyższa niż koszty naszych innych pokręconych poglądów i postaw. Bez Piątego Kroku niektórzy w ogóle nie potrafią utrzymać trzeźwości; inni ulegają co jakiś czas nawrotom nałogu, dopóki nie uwolnią sumienia od wszystkich ciężarów. Zdarza się, że nawet weterani AA, po wielu latach trzeźwości drogo płacą za zlekceważenie Piątego Kroku. Później opowiadają, jak usiłowali samotnie dźwigać ciężar przeszłości, ile to ich kosztowało niepokoju, rozdrażnienia, wyrzutów sumienia i depresji. Jak nieraz, podświadomie szukając ulgi, zarzucali najbliższym przyjaciołom te właśnie wady, które sami próbowali ukryć. I jak w końcu dokonali odkrycia, że spowiedź z cudzych grzechów nigdy nie przynosi ulgi. Każdy musi wyspowiadać się ze swoich własnych.
Praktyka wyznawania drugiemu człowiekowi własnych wad jest oczywiście znana od wieków. Jej znaczenie znajdowało potwierdzenie w każdej epoce; zawsze była ona szczególnie ważnym składnikiem życia ludzi religijnych, dla których istotne są wartości duchowe. Dziś jednak nie tylko religia zaleca stosowanie tej zbawczej praktyki. Współcześni psychiatrzy i psychologowie wskazują na istnienie w każdym człowieku głębokiej potrzeby rozpoznania wad własnej osobowości, a także potrzeby podzielenia się tymi obserwacjami w rozmowie z kimś godnym zaufania i wyrozumiałym. Jeśli chodzi o alkoholików, AA idzie jeszcze dalej niż psychologia i psychiatria. Większość z nas uważa, że bez nieulękłego wyznania swoich wad drugiemu człowiekowi, nie będziemy zdolni utrzymać się w trzeźwości. Wydaje się nam oczywiste, że łaska Boża nie pomoże nam w uwolnieniu się od zgubnych obsesji, dopóki sami nie okażemy gotowości, by się od nich uwolnić.
Czego możemy oczekiwać po realizacji Piątego Kroku? Po pierwsze, pozbycia się tego straszliwego poczucia izolacji, które nas nigdy nie odstępowało. Alkoholicy, niemal bez wyjątku, znają aż nadto dobrze udrękę osamotnienia. Jeszcze zanim zaczęliśmy się upijać i narażać ludziom, niemal każdego z nas męczyło uczucie, że tak naprawdę z nikim nic nas nie łączy. Albo byliśmy nieśmiali i nie mieliśmy odwagi zbliżyć się do innych, albo też graliśmy hałaśliwie rolę równych kumpli, żeby zwrócić na siebie uwagę i pozyskać towarzystwo, co jednak nigdy nam się nie udawało, a w każdym razie nie tak, jak to sobie wyobrażaliśmy. Zawsze dzieliła nas od innych tajemnicza bariera, której nie mogliśmy ani przeskoczyć, ani zrozumieć. Czuliśmy się jak aktorzy, którzy po wyjściu na scenę nagle uświadamiają sobie, że nie znają ani jednej linijki swojej roli. Była to jedna z przyczyn, dla której aż za bardzo pokochaliśmy alkohol – po wódce potrafiliśmy bez trudu improwizować. Ale nawet Bachus uderzył w nas rykoszetem, ostatecznie zwalając nas z nóg i pozostawiając w przeraźliwej samotności.
Kiedy trafiliśmy do AA i po raz pierwszy w życiu znaleźliśmy się wśród ludzi, którzy zdawali się nas rozumieć, ogarnęło nas nadzwyczaj ekscytujące poczucie przynależności. Sądziliśmy, że problem samotności został rozwiązany. Wkrótce jednak zorientowaliśmy się, że choć przestaliśmy być osamotnieni w sensie towarzyskim, nadal dotkliwie odczuwaliśmy dawny stan niepełnej przynależności, stania z boku. Dopóki nie zdobyliśmy się na wypowiedzenie, z pełną szczerością, nurtujących nas konfliktów i dopóki nie wysłuchaliśmy podobnego wyznania kogoś innego wciąż nie mieliśmy poczucia przynależności. Dopiero Piąty Krok położył temu kres. Stał się początkiem prawdziwej wspólnoty i z ludźmi i z Bogiem.
Ten zasadniczy Krok pomógł nam także uzyskać wiarę, że będą nam wybaczone wszystkie, nawet najgorsze myśli i uczynki. Bardzo często właśnie w trakcie realizacji tego Kroku z naszym sponsorem lub z innym powiernikiem duchowym, po raz pierwszy w życiu czuliśmy się zdolni wybaczyć innym, bez względu na to, jak bardzo byliśmy przeświadczeni, że wyrządzili nam krzywdę. Już poprzednio, w rezultacie obrachunku moralnego, zdaliśmy sobie sprawę z potrzeby wzajemnych wybaczeń, ale dopiero po śmiałej przeprawie przez
Piąty Krok uzyskaliśmy wewnętrzną pewność, że jesteśmy gotowi przyjąć przebaczenie i przebaczyć innym.
Jeszcze jedną cenną nagrodą za odwagę w wyznaniu naszych błędów drugiemu człowiekowi jest pokora – słowo bardzo często opacznie pojmowane. Dla tych, którzy zrobili pewien postęp w AA, oznacza ono wyraźne rozeznanie, kim i jacy naprawdę jesteśmy, a następnie szczery zamiar stania się takimi, jakimi możemy być. Toteż rozpoznanie własnych niedociągnięć jest pierwszym praktycznym posunięciem w kierunku uzyskania pokory. Aby naprawić błąd, trzeba dostrzec, na czym on polega. My jednak nie możemy na tym poprzestać. Osiągnięty w Czwartym Kroku obiektywny obraz samego siebie jest przecież tylko obrazem. Wszyscy dostrzegliśmy na przykład, że brak nam było tolerancji i szczerości, że ulegaliśmy przypływom litości nad sobą lub manii wielkości. Ale nawet jeśli uświadomienie sobie tego było upokarzającym przeżyciem, nie oznaczało to wcale, że automatycznie wstępowała w nas łaska pokory. Chociaż teraz nasze wady były już rozpoznane, nadal przecież istniały. Po diagnozie trzeba było coś z nimi zrobić. Wkrótce przekonaliśmy się jednak, że sami ani nie mogliśmy, ani nie bardzo chcieliśmy je usunąć.
Pod wpływem Piątego Kroku zyskujemy bardziej reali styczny, a zatem bardziej uczciwy stosunek do siebie. Już podczas obrachunku moralnego zaczęliśmy przekonywać się jak wiele kłopotów przysparzało nam samooszukiwanie się. Wywołało to niepokojącą refleksję. Jeśli bowiem w mniejszym lub większym stopniu oszukiwaliśmy się przez całe życie, jaką teraz możemy mieć pewność, że nadal nie tkwimy w samoułudzie? Czy możemy mieć pewność, że sporządziliśmy prawdziwy katalog wad i błędów, że przyznaliśmy się do wszystkiego, nie ukrywając niczego przed sobą? Jest wielce prawdopodobne, że w ogóle nie mogliśmy bezstronnie ocenić samych siebie, bo przecież nadal tkwiły w nas lęk, litość nad sobą i zranione uczucia. Zbyt wielkie poczucie winy i wyrzuty sumienia mogły przyczynić się do wyolbrzymienia naszych wad. Gniew natomiast i urażona ambicja mogły być zasłoną dymną, za którą ukrywaliśmy własne błędy, obciążając winą za nie innych ludzi. Bardzo też możliwe, że niektórych, zarówno drobnych, jak i większych wad po prostu nie byliśmy jeszcze zdolni dostrzec.
Było więc oczywiste, że dokonana samotnie ocena samego siebie i własnych wad nie wystarcza. Po to, by poznać i przyjąć całą prawdę o sobie, potrzebna była pomoc z zewnątrz – pomoc od Boga i drugiego człowieka. Jedynie przez odważną rozmowę o sobie, bez niedomówień i z gotowością przyjęcia wskazówek oraz rad, mogliśmy wejść na drogę prostolinijnego myślenia, trwałej uczciwości i prawdziwej pokory.
Mimo to wielu z nas wciąż się ociągało. Mówiliśmy: „Dlaczego Bóg, taki, jakim Go pojmujemy, nie może nam sam powiedzieć, na czym polegały nasze błędy? Jest naszym Stwórcą, musi więc dokładnie wiedzieć, co złego zrobiliśmy, czemu więc nie możemy wyznać Jemu bezpośrednio naszych błędów? Czy musimy wciągać w to kogokolwiek innego?
Na tym etapie istnieją przynajmniej dwa powody, dla których próby bezpośredniego porozumiewania się z Bogiem są niebezpieczne. Choć zrazu możemy być oszołomieni świadomością, że Bóg wie o nas wszystko, bardzo szybko oswajamy się z tą myślą. Sam na sam z Bogiem wydaje się w jakiś sposób mniej krępujące niż obnażanie swego wnętrza przed drugim człowiekiem. Dopóki więc nie usiądziemy do rozmowy i nie usłyszymy własnego głosu mówiącego głośno i wyraźnie o sprawach długo ukrywanych, nasza gotowość do oczyszczenia własnego podwórka pozostanie teorią. Dopiero szczerość wobec drugiego człowieka jest dowodem szczerości wobec siebie i wobec Boga.
Drugi powód, to niebezpieczeństwo, że w samotnych rozmyślaniach możemy ulec tendencji do samousprawiedliwień i pobożnych życzeń. Rozmowa z drugim człowiekiem ma tę zaletę, że możemy usłyszeć bezpośrednio od niego uwagi na temat naszej sytuacji i rady, co powinniśmy zrobić, nie mając żadnych wątpliwości co do treści tych rad. Samotne natomiast działanie w sprawach duchowych bywa niebezpieczne. Ileż to razy słyszeliśmy ludzi powołujących się w dobrej wierze na przewodnictwo Boże, podczas gdy w rzeczywistości było oczywiste, że są oni w błędzie. Lekceważąc fakty i pokorę ducha, uporczywie trzymali się złudzeń i usprawiedliwiali największe nonsensy rzekomym głosem usłyszanym z niebios. Warto podkreślić, że ludzie o wysokim stopniu rozwoju duchowego zawsze szukają potwierdzenia swoich intuicji i tego, co wydaje im się głosem Boga, u przyjaciół lub duchowych powierników. Tym bardziej więc, nowicjusz nie powinien się narażać na tego rodzaju nierozsądny, a czasem nawet tragiczny w skutkach, błąd w tej dziedzinie. Choć opinie i rady innych ludzi mogą nie zawsze być w stu procentach słuszne, zazwyczaj będą bardziej konkretne niż nasza własna interpretacja głosu Siły Wyższej, w początkowym okresie dość jeszcze nieporadnych prób nawiązania z Nią kontaktu.
Kolejnym problemem jest znalezienie osoby, której mamy się zwierzyć. Powinniśmy to zrobić bardzo rozważnie, pamiętając, że ostrożność jest wspaniałą cnotą. Być może będziemy się musieli podzielić z tą osobą takimi faktami z naszej przeszłości, o których nikt inny nie powinien się dowiedzieć. Będziemy chcieli porozmawiać z kimś doświadczonym, kto nie tylko nie pije, ale także ma za sobą wiele własnych przezwyciężonych trudności. Trudności, być może, podobnych do naszych. Osobą tą może – ale nie musi – okazać się nasz sponsor w AA. Taki wybór będzie trafny, jeśli obok pełnego zaufania mamy także podobne usposobienie i przeżycia. To, że sponsor i tak wie już o nas niemało, jest dodatkowym pożytkiem.
Być może z jakichś względów jesteśmy gotowi odsłonić przed sponsorem tylko część naszego życia. Jeśli tak, to trzeba to koniecznie zrobić nie zwlekając, bo warto jak najszybciej mieć za sobą dobry początek. Może okazać się jednak, że wybierzemy kogoś innego, komu będziemy mogli powierzyć swoje najgłębsze i najbardziej drażliwe tajemnice. Może to być ktoś zupełnie spoza AA, na przykład lekarz lub duchowny. Dla niektórych z nas najlepszym powiernikiem może być ktoś zupełnie obcy.
Najważniejszym kryterium wyboru powinna być twoja własna chęć zwierzenia się i pełne zaufanie do człowieka, z którym zamierzasz podzielić swój pierwszy obrachunek. Nawet po znalezieniu odpowiedniego powiernika, zwrócenie się do niego lub do niej z prośbą, by nas wysłuchali wymaga wielkiej odwagi. Jeśli ktokolwiek sądzi, że w programie AA nie ma miejsca na silną wolę, to tu właśnie stajemy wobec jednej z sytuacji, które wymagają tak silnej woli, na jaką tylko nas stać. Na szczęście czeka nas przyjemna niespodzianka. Gdy tylko dokładnie wyjaśnisz swój cel, a osoba obdarzona twoim zaufaniem zorientuje się, jak bardzo może ci pomóc, rozmowa potoczy się bez trudu i bardzo szybko nabierze impetu. Po chwili twój słuchacz także zapewne wtrąci jakiś przykład z własnego życia, co jeszcze bardziej pomoże ci się rozluźnić. Jeśli tylko niczego nie będziesz taić, twoje uczucie ulgi będzie rosło z minuty na minutę. Tamowane przez wiele lat emocje wyrwą się z ciemnych zakamarków i raz ujawnione znikną, jak pod działaniem cudownego zaklęcia. Miejsce ustępującego bólu zajmie kojący spokój. A jednocześnie połączenie pokory z pogodą ducha często prowadzi do jeszcze innego doświadczenia o niezwykłej wartości i wadze. Wielu członków AA, byłych agnostyków lub ateistów, wspomina, że to właśnie pod koniec Piątego Kroku po raz pierwszy w życiu poczuli realną obecność Boga. Także ludzie wierzący pod czas tego Kroku często doznawali uczucia większej niż kiedykolwiek bliskości Boga.
To uczucie jedności z Bogiem i z człowiekiem, wyjście z izolacji dzięki otwartemu i uczciwemu ujawnieniu dręczącego nas brzemienia winy, prowadzi nas w spokojne miejsce, w którym możemy przygotować się do kolejnych Kroków, zmierzających w kierunku pełnej i wartościowej trzeźwości.