CODZIENNE REFLEKSJE
KULTYWOWANIE WIARY
Myślę, że niczego na tym świecie nie możemy robić dobrze bez ćwiczenia, bez praktyki. I sądzę, że AA nie będzie udanym przedsięwzięciem, jeżeli nie będziemy stosować przyjętych przez nas zasad… Powinniśmy rozwijać w sobie… ducha służby. Powinniśmy próbować uzyskać jakąś wiarę – co nie jest łatwe, zwłaszcza dla osoby o światopoglądzie materialistycznym, dostosowującej się do przyjętych obecnie w społeczeństwie norm. A jednak myślę, że wiary można dostąpić – aczkolwiek z wolna; i trzeba ją potem stale kultywować. Dla mnie samego było to niełatwe, toteż przypuszczam, że jest to trudne także dla innych.
Doktor Bob i weterani, str. 307-308
Lęk często jest siłą, która uniemożliwia mi osiągnięcie i kultywowanie wiary. Nie pozwala mi on docenić piękna, tolerancji, przebaczenia, służby i pogody ducha
JAK TO WIDZI BILL– str. 111
Przegląd przeszłości
Powinniśmy dokładnie i wyczerpująco zbadać wpływ, jaki wywarto nasze dawne życie na innych ludzi. W licznych przypadkach dojdziemy do wniosku, że choć krzywdy wyrządzone innym byty niewielkie, zraniły one dotkliwie nasze własne uczucia.
Głębokie, czasem całkiem zapomniane, ale wewnętrznie niszczące konflikty uczuciowe nadal tkwią w podświadomości. W chwili, gdy się wydarzyły, mogły gwałtownie wykrzywić nasze uczucia wpływając na dalszy rozwój osobowości i zmieniając całe nasze życie na gorsze.
Silniej niż inni reagowaliśmy na frustrację. Na nowo przeżywając te przypadki i omawiając je w zaufaniu z drugim człowiekiem, zdołamy zmniejszyć ich wagę, a tym samym i wpływ, jaki wywierają na naszą nieświadomość.
1 Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji, str. 80-81
2.List, 1957
DZIEŃ PO DNIU
Odzwierciedlanie życzliwości i miłości
My, alkoholicy i uzależnieni, możemy być wrażliwi na uwagi bliskich i przyjaciół – czasami wydają się nam niemiłe. Jeśli jednak przyjrzymy się sobie, może się okazać, że to my sami nie jesteśmy w porządku. Być może odwróciliśmy się od naszej Siły Wyższej i przestaliśmy pracować nad naszym programem.
Ważne jest, aby zdać sobie sprawę, że to, co widzimy w innych, często odzwierciedla to, co jest w nas samych. Jeśli się boję, zobaczę strach w innych. Jeśli czuję niepokój, zobaczę niepokój u innych. Kiedy zrozumiemy, że powrót do naszej Siły Wyższej i naszego programu oznacza ponowne dostrojenie się, będziemy znacznie mniej wrażliwi, a nasze odbicie będzie miękkie i pełne miłości.
Jak wygląda moje odbicie?
Panie, pomóż mi dokonać osobistej inwentury i pozostać blisko programu.
Dzisiaj będę odzwierciedlać życzliwość i miłość poprzez …..
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Dobro, które czynię – działanie.
Dlaczego powstrzymujemy się, gdy mamy okazję pomóc innym lub zrobić coś wyjątkowo dobrego? Dlaczego wielu ludzi niechętnie daje z siebie wszystko, jeśli nie zostanie to nagrodzone uznaniem lub pochwałą?
Być może powstrzymujemy się, ponieważ nie rozumiemy, że każde dobre działanie zawsze przynosi własną nagrodę. Pomimo ponadczasowego powiedzenia Szekspira, dobro, które czynimy, nie jest „pochowane z naszymi kośćmi”… ono przetrwa, teraz i w przyszłości.
W programie Dwunastu Kroków nauczyliśmy się, że praca tylko dla uznania i pochwały nie jest satysfakcjonująca. Musi też istnieć przekonanie, że nasze wysiłki przyczyniają się do wielkiego dobra i mają wartościowy cel. To właśnie czyni AA tak wyjątkowym dla ludzi, którzy są mu całkowicie oddani… wiemy, że wszystko, co robimy dla AA, czyni świat lepszym.
Powinniśmy również wiedzieć, że ci, którzy mogą pomagać innym, są szczęśliwymi, dobrze sytuowanymi ludźmi. Inni mogą chcieć pomagać, ale brakuje im narzędzi. My mamy narzędzia do niesienia pomocy, która zmienia życie – i świat.
Dobro, które czynię dzisiaj, jest skarbem, który zawsze będę posiadał. Nie muszę obawiać się tego, że pozwalam mojemu wyższemu ja przejąć kontrolę i prowadzić mnie.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Jedną z najważniejszych części programu AA jest szczere i pełne oddanie Bogu naszego problemu alkoholowego… – Dwadzieścia cztery godziny na dobę, 1 marca
Nie radzimy sobie z naszym problemem alkoholowym czy narkotykowym. Nie zajmujemy się tym problemem sami. Oddajemy nasz problem Bogu, tak jak Go rozumiemy. Musimy to sobie jasno powiedzieć. Nie możemy poradzić sobie z naszym problemem alkoholowym lub narkotykowym! Nasza Siła Wyższa utrzymuje nas w trzeźwości poprzez Kroki i wspólnotę programu.
Naszym zadaniem jest przekazanie naszego problemu naszej Sile Wyższej. Robimy to codziennie, zachowując się jak trzeźwi ludzie.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, wiem, że nie radzę sobie z piciem i używaniem narkotyków. Oddaję mój problem Tobie. Proszę, zabierz ode mnie chęć do picia lub zażywania narkotyków.
Działanie na dziś: Dzisiaj przypomnę sobie, dlaczego nie mogę poradzić sobie sam z moim problemem z alkoholem lub innymi narkotykami. Przypomnę sobie, dlaczego moja Siła Wyższa może to zrobić.
JĘZYK WYZWOLENIA
Czekanie
Poczekaj. Jeżeli nie nadszedł jeszcze czas, jeżeli droga nie jest wolna, odpowiedź lub decyzja niejednoznaczna – poczekaj.
Zdarza się, że jesteśmy zaniepokojeni, bo sytuacja wydaje się nam nagląca. Być może chcemy ją rozwiązać, robiąc coś natychmiast – cokolwiek by to było. Jednakże takie działanie nie leży w naszym najlepiej pojętym interesie.
Życie w zamęcie lub z nierozwiązanymi problemami jest trudne.
Lepiej jest je rozwiązać. Lecz podejmowanie decyzji czy działania przed czasem oznacza, że być może będziemy musieli cofnąć się do punktu wyjścia i zrobić to jeszcze raz.
Jeżeli nie nadszedł właściwy moment – poczekaj. Jeżeli droga nie jest wolna, nie pchaj się do przodu. Jeżeli odpowiedź lub decyzja wydaje ci się niejasna – nie śpiesz się.
W tym nowym sposobie na życie jest miejsce na Silę Przewodnią. Nigdy nie musimy podejmować działań przed czasem ani naruszać własnej harmonii. Czekanie jest działaniem – pozytywnym i zdecydowanym.
Czekanie jest często działaniem kierowanym przez Boga. Ma tyle samo znaczenia, co podjęta decyzja. Ma więcej znaczenia niż pochopnie podjęta, przedwczesna decyzja.
Nie musimy stresować się, wymagając od siebie wiedzy i działania, zanim nadejdzie właściwy moment. Rozpoznamy ten moment, kiedy nastąpi.
Sprzyjający moment sprawi, że będziemy poruszać się w danej kwestii naturalnie i harmonijnie. Będzie nam towarzyszył spokój umysłu i konsekwencja. Poczujemy siłę, której nie czujemy dzisiaj.
Uporaj się z paniką, poczuciem ponaglenia i strachem; nie pozwól, by te emocje przejęły wpływ i kontrolę nad twoimi decyzjami.
Czekanie nie jest łatwe. Nie jest zabawne. Jednakże czasami jest konieczne, abyśmy mogli osiągnąć to, czego pragniemy. Czekanie nie jest zmarnowanym czasem. Odpowiedź pojawi się. Siła nadejdzie. Właściwy moment objawi się. I będzie to sprzyjający moment.
Dzisiaj poczekam, jeżeli okaże się, że czekanie jest działaniem, które powinienem podjąć, aby zadbać o siebie. Uświadomię sobie, że czekając na nadejście właściwego momentu, podejmuję pozytywne, zdecydowane działanie. Boże, pomóż mi uwolnić się od strachu, poczucia ponaglenia i paniki. Pomóż mi posiąść sztukę czekania, dopóki nie nadejdzie właściwy moment. Pomóż mi nauczyć się rozpoznawać odpowiedni moment.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Tradycja Czwarta
„ Każda grupa powinna być niezależna we wszystkich sprawach, z wyjątkiem tych,
które dotyczą innych grup lub AA jako całości”.
AUTONOMIA to słowo o szczególnym znaczeniu. W naszym przypadku oznacza ono po prostu, że każda grupa ma prawo rozwiązywać swoje problemy według własnego uznania, chyba że jakiś problem stanowi zagrożenie dla całego AA. I znów nasuwa się to samo pytanie, co w przypadku Tradycji Pierwszej. Czyż tego rodzaju wolność nie jest zbyt niebezpieczna?
Przez wiele lat zdarzyło się już każde możliwe wypaczenie Dwunastu Kroków i Dwunastu Tradycji. Było to nieuniknione, zważywszy, że jesteśmy przede wszystkim zbiorowiskiem egocentrycznych indywidualistów. My, dzieci chaosu, wyzywająco igraliśmy z każdym możliwym rodzajem ognia, wychodząc z tych prób bez szwanku i jak sądzimy – mądrzejsi. Właśnie te wypaczenia złożyły się na szeroki wachlarz prób i błędów, dzięki którym AA, z Bożą pomocą, osiągnęło swój dzisiejszy kształt.
Już w 1946 roku, gdy po raz pierwszy zostały opublikowane Tradycje AA, byliśmy przekonani, że każda grupa AA może przetrwać niemal każdy kryzys. Uważaliśmy, że grupa, dokładnie tak samo jak jednostka, wcześniej czy później musi przyjąć sprawdzone już przez innych zasady, które gwarantują jej przetrwanie. Byliśmy przekonani, że metoda prób i błędów jest w stu procentach bezpieczna. Dowodem tej naszej pewności było znaczące zdanie, znajdujące się w pierwszej wersji Tradycji AA: „Nawet dwóch czy trzech alkoholików spotykających się w celu utrzymania trzeźwości może określić się jako grupa AA, pod warunkiem, że jako grupa nie mają żadnych innych celów ani powiązań”.
Oznaczało to oczywiście, że zdobyliśmy się na odwagę, by uznać każdą grupę za oddzielną całość, kierującą się w swych działaniach wyłącznie własnym sumieniem. Przyznając grupom tak ogromny zakres niezależności, uznaliśmy za konieczne wprowadzenie zaledwie dwóch ograniczeń: grupa nie powinna podejmować działań,
które mogłyby zaszkodzić AA jako całości, ani nie powinna mieć żadnych powiązań poza AA. Byłoby bardzo niebezpieczne, gdybyśmy zaczęli określać jedne grupy jako „tolerancyjne”, inne jako „prohibicyjne”, a jeszcze inne jako „republikańskie” lub „komunistyczne”, „katolickie” czy „protestanckie”. Grupa AA musiała ściśle trzymać się swojego celu, bo inaczej byłaby bezpowrotnie stracona. Jedynym jej celem miała być
trzeźwość. We wszystkich pozostałych sprawach grupa miała całkowitą swobodę woli i działania. Każda grupa miała prawo do popełniania błędów.
W początkowym okresie AA powstawało wiele grup złożonych z zapaleńców. W pewnym mieście, nazwijmy je Middletown zawrzało od działania AA. Mieszkańcy byli bardzo tym podekscytowani. Rozmarzeni seniorzy grup zaczęli myśleć, co by tu udoskonalić. Doszli do wniosku, że miastu potrzebne jest wielkie centrum pomocy alkoholikom, swego rodzaju model, który inne grupy AA mogłyby wszędzie powielać. Na parterze znajdowałby się klub. Na pierwszym piętrze trzeźwiono by alkoholików i wręczano by im pieniądze na uregulowanie zaciągniętych po pijanemu długów. Drugie piętro zajmowałby ośrodek edukacyjny nie budzący oczywiście żadnych wątpliwości. W wyobrażeniach twórców to wspaniałe centrum miało mieć jeszcze kilka pięter, na
początek jednak można by zacząć od tych trzech. Wszystko to kosztowałoby wiele pieniędzy, i to cudzych pieniędzy. Choć trudno w to uwierzyć, zamożni mieszkańcy miasta kupili pomysł.
Ale wśród samych alkoholików znalazło się kilku konserwatystów wątpiących w sens całego przedsięwzięcia. Napisali oni list do Nowego Jorku, chcąc się dowiedzieć, co biuro Fundacji sądzi o tych planach. Wiedzieli, że inicjatorzy centrum, pragnąc wszystko ostatecznie zaklepać, zamierzali zwrócić się do Fundacji z prośbą o nadanie centrum statusu filii. Autorzy listu byli sceptyczni i zaniepokojeni.
Jak zwykle w takich przypadkach ton całemu przedsięwzięciu nadawał jeden człowiek, który okazał się superorganizatorem. Swoją elokwencją rozpraszał wszelkie obawy, i to nawet wówczas, gdy Fundacja odpowiedziała, że nie ma prawa nadawania statusu filii oraz ostrzegła, że wszystkie dotychczasowe próby łączenia AA z medycyną i edukacją kończyły się fiaskiem. By ustrzec się przed takim niebezpieczeństwem, organizator powołał do życia trzy osobne spółki akcyjne, sam zostając prezesem każdej z nich. Świeża farba lśniła na oddanym właśnie do użytku centrum. Jego blask opromieniał całe miasto. Wkrótce wszystko ruszyło pełną parą. By zapewnić bezbłędne i nieprzerwane funkcjonowanie wprowadzono regulamin składający się z
sześćdziesięciu jeden punktów.
Niestety, początkowy blask zaczął szybko przygasać. Chaos zaczął wypierać spokój. Niektórzy pijacy, owszem, chcieli się podkształcić ale mieli wątpliwości, czy są alkoholikami. Defekty charakterologiczne innych próbowano leczyć pożyczkami. Jeszcze innych interesował klub, ale tylko po to, by zaradzić ich samotności. Czasem rozgorączkowani kandydaci odwiedzali wszystkie trzy piętra. Jedni zaczynali od najwyższego, by skończyć na parterze, jako członkowie klubu, a inni zaczynali od klubu, po czym wpadali w pijacki ciąg i – zaliczając po drodze odwykówkę – dorastali do edukacji na trzecim piętrze. I choć w centrum tym wrzało jak w ulu, to jednak w przeciwieństwie do ula panował tam niesłychany bałagan. Bo przecież grupa AA jako taka nie nadaje się do prowadzenia tego rodzaju działalności. Zrozumiano to poniewczasie. W końcu nastąpiła nieunikniona katastrofa, podobna w skutkach do wybuchu kotła parowego w wielkiej fabryce. Grupę sparaliżował czad strachu i frustracji.
Kiedy opary czadu uniosły się, nastąpił cud. Główny inicjator napisał do Fundacji. Wyraził żal, że wcześniej nie skorzystał z doświadczeń AA. Następnie zrobił coś, co przeszło do historii Anonimowych Alkoholików. Na zewnątrz złożonej we czworo karteczki z kieszonkowego notesu znajdował się napis: „Middletown. Grupa nr 1.
Regulamin grupy, punkt 62″. Po rozłożeniu całej karteczki oczom czytelników ukazywało się jedno cierpkie zdanie: „Nie traktuj sam siebie, do cholery, tak strasznie poważnie”. Tak oto, w ramach Czwartej Tradycji grupa AA skorzystała z prawa do błędu. Co więcej wyświadczyła ona wielką przysługę Anonimowym Alkoholikom, stosując z pokorą wnioski wyciągnięte z tej lekcji. Grupa wybrnęła z tego żartem i zabrała się do roboty.
Nawet główny inicjator stojąc na gruzach swych marzeń, potrafił sam z siebie zażartować, a to jest już szczytem pokory.