Refleksje na dzień 29 marca

CODZIENNE REFLEKSJE

ZAUFANI SŁUDZY

Oni maja służyć. Mają, często niewdzięczny, przywilej wykonywania czarnej roboty.
Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji str. 134

W Greku Zorbie Nikos Kazantzakis opisuje spotkanie głównego bohatera ze starcem zajętym sadzeniem drzewa. “Cóż pan robi?”- pyta Zorba. A stary człowiek odpowiada: “Dobrze widzisz co robię, mój synu; sadzę drzewo”. “Ale po co sadzić drzewo – dziwi się Zorba – skoro nie będzie Pan mógł zobaczyć jak wydaje owoce?”
Na to stary człowiek mówi: “Ja mój synu, żyję tak, jakbym nigdy nie umiał umrzeć”. Słowa te wywołują nieznaczny uśmiech na ustach Zorby; odchodząc, wykrzykuje on z nutka ironii w głosie: “To dziwne – bo ja żyję tak jakbym miał umrzeć jutro!”

Jako uczestnik AA odkryłem, że nasz Trzeci Legat (Służba) jest żyzną glebą, na której mogę zasadzić drzewo mojej trzeźwości. Owoce, które zbieram, są wspaniałe: spokój, poczucie bezpieczeństwa, zrozumienie i dwadzieścia cztery godziny wiecznego spełnienia; a mój jasny i otwarty umysł pozwala mi wsłuchać się w głos sumienia, który po cichutku i łagodnie nawołuje mnie: “Musisz odejść ze służby. Teraz kolej na innych,żeby zasadzili drzewo i zebrali owoce”.


JAK TO WIDZI BILL – str. 88

Siła woli i wybór
My, w AA, wiemy, jak bezskuteczne są próby przerwania obsesji picia jedynie za pomocą siły woli. Wiemy też jednak, że trzeba ogromnej woli i gotowości, aby przyjąć Dwanaście Kroków AA jako drogę życia, która może przywrócić nam zdrowie.

Choćby nie wiem jak obezwładniająca była obsesja picia, z radością odkrywamy, że możemy dokonać też innych, jakże doniosłych wyborów. Możemy, na przykład, wybrać przyznanie się do tego, że my osobiście jesteśmy bezsilni wobec alkoholu; możemy uznać konieczność zdania się na Silę Wyższą, nawet jeśli jest nią po prostu grupa AA. Potem możemy zdecydować się na życie oparte na uczciwości, pokorze oraz bezinteresownej służbie innym i „Bogu, jakkolwiek Go pojmujemy”.

Podczas gdy dokonujemy wszystkich tych wyborów, przybliżając się tym samym do owych szczytnych celów, zostaje nam przywrócone zdrowie, zaś przymus picia ustępuje.

List, 1966


DZIEŃ PO DNIU

Uśmiechanie się
Nierzadko zdarza się, że osoby uzależnione od substancji psychoaktywnych chcą odegrać się na tych, którzy je odrzucili lub skrzywdzili. Przez wiele lat prawdopodobnie działaliśmy zgodnie z prawem zemsty i nie było złej sytuacji, której nie moglibyśmy pogorszyć. Czym teraz się kierujemy?
Czy wypróbowaliśmy prawo życzliwości, aby zobaczyć, jak może ono wpłynąć na naszych bliźnich? Uśmiech może budzić nadzieję, a nadzieja jest przystanią dla nas wszystkich. Uśmiechnijmy się, aby przynieść nadzieję.

Czy jestem gotów się uśmiechnąć?

Siło wyższa, pomóż mi zaakceptować siebie i innych – i pomóż mi się uśmiechnąć.
Dziś będę obdarzać uśmiechem wszystkich, których spotkam, a zwłaszcza … .


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Trzymaj się zwycięzców
Dokonywanie właściwych wyborów
W świecie alkoholu ludzie prowadzą się nawzajem ścieżkami dalszego zniszczenia. W świecie AA ten sam destrukcyjny proces może być kontynuowany poprzez niewłaściwe myślenie. Członkowie AA mogą zachęcać się wzajemnie do niechęci, krytykowania, plotkowania i innych ślepych uliczek.
Dlatego też zachęca się ludzi do „trzymania się zwycięzców” w celu znalezienia i utrzymania trzeźwości. Szukaj ludzi, którzy dobrze radzą sobie w programie, ludzi, których postępy są zauważalne i godne podziwu. Mogą oni być bardzo pomocni jako sponsorzy, przyjaciele lub po prostu jako wzór do naśladowania.
Ważne jest, aby pamiętać, że zwycięzcy mogą pochodzić z różnych środowisk. Pierwszy członek AA w Detroit zarabiał tylko na skromne życie, podczas gdy drugi członek z Detroit stał się bogatym producentem po znalezieniu trzeźwości. W kategoriach AA obaj mężczyźni byli zwycięzcami. Zachowali trzeźwość, pozostali aktywni we wspólnocie i pomagali innym.
„Trzymanie się zwycięzców” nie oznacza, że powinniśmy unikać ludzi, którzy mają trudności z programem. Oznacza to, że powinniśmy unikać akceptowania pomysłów i sposobów życia, które nie prowadzą do trzeźwości.
Będę spędzał czas w towarzystwie ludzi, którzy mają dobre wyniki w przestrzeganiu programu.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Cokolwiek jest w sercu, wyjdzie na język. – – przysłowie perskie
Podczas naszej choroby nie pozwalaliśmy ludziom zbliżyć się do nas. Mówiliśmy o tym, co było w naszym sercu. A wiele z tego, co wypełniało nasze serca, to smutek, złość i poczucie beznadziejności. Ci, którzy chcieli być blisko nas, słyszeli to, co było w naszym sercu. Krótko mówiąc, staliśmy się naszą chorobą. Powrót do zdrowia polega na zmianie tego, co mamy w sercu. Otwieramy nasze serca na naszą Siłę Wyższą. Pierwsze trzy Kroki dotyczą szczerości i potrzebowania innych. Chodzi w nich o oddanie naszej woli i naszego życia Sile Wyższej. Jeśli zastanawiasz się, gdzie jesteś z tymi Krokami, posłuchaj słów, które wypowiadasz.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, zachowaj moje serce otwarte na pierwsze trzy Kroki.

Działanie na dziś: Dzisiaj popracuję nad tym, by naprawdę słuchać tego, co mam do powiedzenia.


JĘZYK WYZWOLENIA

Zaspokajanie potrzeb
Wyobraź sobie, że idziesz przez łąkę. Przed tobą pojawia się ścieżka. Idąc nią, zaczynasz być głodny. Patrzysz w lewo. Widzisz drzewo pełne dojrzałych owoców. Zerwij, ile chcesz.
Parę kroków dalej chce ci się pić. Po prawej stronie tryska źródełko.
Kiedy czujesz się zmęczony, pojawia się miejsce do odpoczynku. Kiedy czujesz się samotny, spotykasz przyjaciela, który towarzyszy ci przez jakiś czas. Kiedy gubisz się, pojawia się przewodnik z mapą.
Po krótkim upływie czasu, zauważasz schemat: potrzeba i rozwiązanie, pragnienie i zaspokojenie. Być może, zastanawiasz się, Ktoś dał ci potrzebę, ponieważ ten Ktoś postanowił ją zaspokoić. Być może powinienem poczuć potrzebę po to, abym mógł zauważyć i zaakceptować dar. Może zamknięcie oczu na pragnienie zamyka również drogę do jego zaspokojenia.
Popyt i podaż, pragnienie i zaspokojenie – niekończący się cykl, dopóki go sami nie przełamiemy. Całe konieczne zaopatrzenie na tę podróż zostało już zaplanowane i dostarczone.
Dzisiaj dostanę wszystko, czego potrzebuję.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Życie w Trzeźwości

Stosowanie „Modlitwy o pogodę ducha”

Na ścianach tysięcy lokali, w których odbywają się spotkania AA, można przeczytać następującą inwokację:

Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

To nie w AA powstała ta modlitwa. Jej wersje przez setki lat były stosowane przez różne wyznania, a teraz często się ją spotyka w AA i poza obrębem naszego bractwa. Niezależnie od tego, jaką wiarę wyznajemy czy też jesteśmy agnostykami albo ateistami większość z nas przekonała się, że słowa te to cudowna wskazówka, prowadząca nas do odzyskania zdrowia, trzeźwości, trwania w niej i radowania się nią. Niezależnie od tego, czy „Modlitwę o pogodę ducha” traktujemy jako po prostu modlitwę czy też żarliwe pragnienie, stanowi ona prosty przepis na zdrowe życie uczuciowe. Na czele naszej listy „rzeczy, których zmienić nie możemy” umieściliśmy nasz alkoholizm. Wiemy, że niezależnie od tego czego byśmy nie zrobili, następnego ranka nie obudzimy się nagle niealkoholikami, tak jak nie wstaniemy młodsi o dziesięć lat ani wyżsi o piętnaście centymetrów. Nie mogliśmy zmienić faktu, że jesteśmy alkoholikami. Lecz nie mówiliśmy potulnie: „Jestem alkoholikiem. Chyba będę musiał zapić się na śmierć”. Było bowiem coś, co mogliśmy zmienić. Mogliśmy stać się trzeźwymi alkoholikami. Tak, na to było potrzeba odwagi. Musieliśmy mieć też przebłysk mądrości, żeby stwierdzić, że można zmienić samych siebie.

Było to pierwsze, absolutnie oczywiste zastosowanie przez nas „Modlitwy o pogodę ducha”. Im dłuższa przerwa dzieliła nas od ostatniego kieliszka, tym piękniejsze i pełniejsze w treści stawały się te cztery linijki. Możemy stosować je do sytuacji codziennych, takich od których zazwyczaj uciekaliśmy do butelki.

Na przykład: „Odczuwam wstręt do tej pracy. Czy muszę tu tkwić, czy też mogę zmienić posadę?” Teraz na pomoc przychodzi odrobina mądrości: „No tak, jak zmienię pracę następnych kilka tygodni czy miesięcy może być trudne, ale jeśli starczy mi na to odwagi – „odwagi, żeby zmieniać” – tak, myślę, że miejsce gdzie wyląduję, będzie lepsze.

Albo można też odpowiedzieć sobie tak: „Postawmy sprawę jasno, to nie jest dla mnie pora, żeby szukać innej pracy, zwłaszcza teraz, gdy mam rodzinę na utrzymaniu. Co więcej tutaj już od sześciu tygodni trwam w trzeźwości, a moi przyjaciele z AA radzą, żebym na razie nie wprowadzał tak drastycznych zmian w swoim życiu. Lepiej skoncentrować się na dalszym unikaniu tego pierwszego kieliszka i poczekać aż się odzwyczaję. W porządku, teraz nie mogę zmienić pracy. Ale może uda mi się zmienić swój stosunek do niej. Co zrobić, żeby zacząć odnosić się do pracy z pogodą ducha?” Gdy po raz pierwszy zetknęliśmy się z tą modlitwą, słowa „pogoda ducha” wydawały się nieosiągalnym celem. Zresztą, jeśli pogoda ducha miałaby oznaczać apatię, gorzką rezygnację czy obojętne trwanie, to nie chcielibyśmy nawet stawiać sobie takiego celu. Okazało się jednak, że pogoda ducha to coś całkiem innego. Gdy przychodzi do nas dziś, oznacza coś więcej niż zwykłą rezygnację – oznacza jasne, realistyczne spojrzenie na świat, któremu towarzyszy siła wewnętrzna i spokój. Pogoda ducha to coś takiego jak żyroskop, pozwalający zachować równowagę niezależnie od zamętu panującego wokół nas. A do takiego stanu ducha warto dążyć.

Zmiana starych przyzwyczajeń

Pewne ustalone pory dnia, znajome miejsca i regularnie wykonywane czynności związane z piciem silnie się wplotły w nasze życie. Podobnie jak zmęczenie, głód, samotność, gniew czy nadmierne podniecenie mogą okazać się pułapkami niebezpiecznymi dla naszej trzeźwości.

Gdy tylko zaprzestaliśmy picia, wielu z nas uznało, że dobrze będzie spojrzeć wstecz na związane z naszym piciem przyzwyczajenia i – gdy tylko jest to możliwe – pozmieniać dużo drobnych rzeczy, które towarzyszyły piciu. Na przykład wielu z nas, którzy zaczynali od kieliszka w łazience „na obudzenie się” teraz pije kawę w kuchni. Niektórzy zmienili porządek przygotowań do rozpoczęcia dnia, na przykład najpierw śniadanie, a potem mycie i ubieranie się czy odwrotnie. Zmiana pasty do zębów i płynu do płukania ust (ostrożnie z takimi, które zawierają alkohol) sprawiła, że zaczynaliśmy dzień z nowym, świeżym smakiem w ustach. Niektórzy gimnastykowali się, inni poświęcali kilka spokojnych chwil na kontemplację czy medytację przed rozpoczęciem zajęć.

Wielu poszukało nowej drogi z domu do pracy, która nie przechodziłaby obok znanego wodopoju. Inni zaczęli jeździć do pracy nie samochodem a publicznymi środkami transportu; przesiedli się z metra na rower lub zaczęli chodzić pieszo do pracy.

Niezależnie od tego, czy zwykliśmy byli pić w bufecie pociągu dowożącego nas do pracy, w miejscowej knajpie, w kuchni, w klubie podmiejskim czy w warsztacie samochodowym, każdy z nas potrafi zidentyfikować swoje ulubione miejsce na jednego. Niezależnie od tego czy od czasu do czasu lubimy urządzić porządną popijawę czy też wolimy sączyć wino przez cały dzień, każdy z nas w głębi ducha wie, które dni, godziny i jakie okazje były najczęściej związane z naszym pijaństwem. Jeśli nie chcesz pić, to według naszego doświadczenia, dobrze jest zburzyć wszystkie te zwyczaje i wszystko poprzestawiać w swoim życiu.

Na przykład panie domu stwierdzają, że pomagała im zmiana pory i miejsc zakupów oraz porządku codziennych zajęć domowych. Pracujący, którzy mieli zwyczaj wymykać się na przerwie śniadaniowej na „jednego”, teraz zostają na miejscu i rzeczywiście piją kawę czy herbatę z pączkiem.

Jest to również dobra pora na odwiedzenie kogoś, o kim wiemy, że też nie jest „w sosie”.  W okresie, gdy piliśmy, rozmowa z kimś, kto miał podobne przeżycia podnosiła nas na duchu. Ci z nas, którzy zaczęli powrót do trzeźwości w szpitalu lub więzieniu, starali się zmieniać trasę spacerów, żeby nie spotkać miejscowych dostarczycieli alkoholu.

Pora przerwy obiadowej była dla wielu z nas czasem na alkoholowe „pokrzepienie się”. Gdy przestajemy pić, zamiast udać się do restauracji czy baru przekąskowego, gdzie kelnerzy czy barman zawsze wiedzieli bez słowa co nam podać, warto chodzić na posiłek w przeciwnym kierunku, a zwłaszcza spożywać go z innym niepijącymi. „Sprawdzanie siły woli” w sprawie związanej ze zdrowiem jest głupotą, gdy robi się to bez potrzeby. Starajmy się raczej o to, aby nasze nowe, zdrowe nawyki były możliwie łatwe do przestrzegania.

Dla wielu z nas oznacza to również obywanie się, przynajmniej przez jakiś czas, bez towarzystwa naszych pijących kumpli. Jeśli są oni prawdziwymi przyjaciółmi, to oczywiście cieszą się, że zaczęliśmy dbać o zdrowie i respektują nasze prawo do robienia tego, co się nam podoba, tak jak my respektujemy ich prawo do picia, jeśli wolą pić. Umiemy jednak strzec się każdego, kto usilnie nakłania nas do powrotu do picia. Wydaje się, że ci, którzy naprawdę nas kochają, podtrzymują nas w wysiłkach trwania w trzeźwości.

O piątej po południu, czy też o innej porze zakończenia pracy, niektórzy z nas nauczyli się wstępować do barów szybkiej obsługi na małą przekąskę. Potem szliśmy do domu nową drogą, nie prowadzącą obok naszych dawnych „przystanków pijackich”. Jeśli dojeżdżaliśmy do domu pociągiem nie wsiadaliśmy do wagonu barowego i wysiadaliśmy po drugiej stronie stacji – z dala od zaprzyjaźnionej niegdyś gospody.

W domu, zamiast wyciągnąć z miejsca lód i szkło, przebieraliśmy się, robiliśmy sobie herbatę czy też wypijaliśmy sok owocowy lub jarzynowy. Kładliśmy się na krótką drzemkę, odpoczywaliśmy z książką lub gazetą w ręku albo odprężaliśmy się pod prysznicem. Nauczyliśmy się tak zmieniać swój jadłospis, żeby zawierał potrawy nie kojarzące się z alkoholem. Jeśli naszym zwyczajem po kolacji było siadanie z kieliszkiem przed telewizorem, to pomocne okazywało się przejście do innego pokoju i zajęcie się czymś innym. Jeśli czekaliśmy zwykle z wyciągnięciem butelki aż wszyscy pójdą spać starajmy się dla odmiany kłaść do łóżka wcześniej od innych albo iść na spacer, coś przeczytać czy też zagrać w szachy.

Dla wielu z nas wyjazdy służbowe, weekendy i urlopy, pole golfowe, stadiony piłki nożnej, gra w karty, basen pływacki czy schronisko narciarskie często oznaczały picie. Żeglarze często spędzali letnie dni pijąc w zatoce czy na jeziorze. Kiedy po raz pierwszy przestaliśmy pić, stwierdziliśmy, że warto było na jakiś czas zmienić plany wycieczkowe czy urlopowe. Unikanie picia na łodzi wypełnionej amatorami piwa, z ludźmi popijającymi z butelki, z miłośnikami wina owocowego czy rumu na gorąco jest znacznie trudniejsze niż zwykłe pójście gdzie indziej i robienie rzeczy nowych, nie kojarzących się specjalnie z piciem.

Przypuśćmy, że zostaliśmy zaproszeni na przyjęcie, na którym będzie się pić dla rozrywki czy też interesu. Co wtedy? W okresie, gdy piliśmy, bardzo zręcznie wymyślaliśmy dla siebie alibi; tę umiejętność wymyślania usprawiedliwień wykorzystujemy więc teraz, żeby uprzejmie powiedzieć: „Nie, dziękuję, nie piję”. (Na przyjęciach, na które rzeczywiście musimy chodzić, stosujemy własne bezpieczne sposoby, o których będzie mowa w rozdziale 26 niniejszej książki).

Czy w początkowym okresie niepicia pozbyliśmy się wszystkich trunków z domu? Tak i nie.

Większość tych, którym udało się zerwać z piciem, zgodnie uważa, że dobrze jest od razu pozbyć się wszystkich zapasów alkoholu pochowanych w domu – jeśli uda nam się je znaleźć. Opinie jednak różnią się, gdy chodzi o butelki alkoholu w barku czy wina w piwnicy.

Niektórzy utrzymują, że do picia nigdy nie doprowadzała nas dostępność alkoholu. Niedostępność natomiast nie powstrzymała nas, gdy rzeczywiście chcieliśmy się napić.

Pytają więc niektórzy: Po co wylewać do zlewu czy oddawać komuś dobrą szkocką whisky? Żyjemy w społeczeństwie pijącym – powiadają – i nie możemy unikać raz na zawsze napojów alkoholowych.

Trzymaj je pod ręką na wypadek przybycia gości, a samemu naucz się po prostu ignorować je. Niektórym się to udawało.

Wielu innych spośród nas stwierdza, że czasem było nam niewiarygodnie łatwo sięgnąć po kieliszek pod wpływem impulsu, prawie podświadomie, zanim zdążyliśmy pomyśleć. Kiedy nie mamy alkoholu pod ręką i musielibyśmy wyjść, żeby go kupić, to jest przynajmniej czas, by uświadomić sobie co chcemy zrobić i dokonać wyboru niepicia. Niepijący, którzy tak sądzą powiadają, że lepiej żyć bezpiecznie niż potem żałować. Rozdali więc cały swój zapas alkoholu i nie trzymali w domu ani kropli do czasu, aż ich trzeźwość umocniła się dostatecznie. Ale nawet i teraz kupują tylko tyle, ile potrzeba na dany wieczór dla gości.

Dokonajmy własnego wyboru. Sami wiemy najlepiej, jakie były nasze zwyczaje alkoholowe i co sądzimy dziś o trzeźwości. Większość drobnych zmian codziennego trybu życia, o jakich była mowa w tym rozdziale, może się wydać śmiesznie niewielka. Możemy jednak was zapewnić, że te drobne pozornie zmiany razem wzięte, stały się dla nas zadziwiająco silnym bodźcem do nowego, zdrowego sposobu życia. Także i ty, jeśli zechcesz, możesz sobie zafundować taki bodziec.