Refleksje na dzień 28 marca

CODZIENNE REFLEKSJE

RÓWNOŚĆ

Nasza Wspólnota powinna obejmować wszystkich, którzy cierpią z powodu alkoholizmu. toteż nie mamy prawa odrzucić nikogo, kto pragnie zdrowieć. Przynależność do AA nigdy nie powinna być uzależniona od posłuszeństwa czy pieniędzy. Nawet dwóch czy trzech alkoholików spotykających się w celu utrzymania trzeźwości może określić się jako grupa AA, pod warunkiem, że jako grupa nie maja żadnych innych celów ani powiązań.
Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji str. 188

Zanim przyszedłem do AA, często czułem, że “nie pasuję” do otaczających mnie ludzi. Zwykle “oni” mieli więcej albo mniej pieniędzy ode mnie, a mój punkt widzenia nie pokrywał się z “ich” opiniami. Ogrom uprzedzeń, z jakim zetknąłem się w społeczeństwie, dowodził jedynie, że wielu tzw. porządnych ludzi jest obłudnymi faryzeuszami.
Wstąpiwszy do Wspólnoty, znalazłem taka drogę życia, jakiej zawsze szukałem. W AA wszyscy uczestnicy są sobie równi; jesteśmy po prostu alkoholikami, którzy starają się zdrowieć ze swojej choroby.


JAK TO WIDZI BILL – str. 87

Nowy łuk triumfalny

Będąc jeszcze niedawno zagrożeni totalnym zniszczeniem przez alkohol, wkrótce staliśmy się otwarci na sprawy duchowe. W tym przypadku alkohol ujawnił swą wielką siłę perswazji. W sposób paradoksalny przywrócił on nam rozsądek.

Musimy skończyć udawać Wszystkowiedzącego Boga. Musimy uznać, że w tym dramacie życiowym Bóg ma być odtąd naszym Drogowskazem. On jest Przywódcą, my zaś Jego podwładnymi.

Wiele sprawdzonych i wielkich idei charakteryzuje się prostotą. Również ta koncepcja była kamieniem węgielnym pod nowy łuk triumfalny, przez który my, alkoholicy, przeszliśmy do wolności.

Anonimowi Alkoholicy str. 40 i str. 53


DZIEŃ PO DNIU

Dojrzewanie
Jeśli chodzi o wiek, większość z nas ma dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści lub pięćdziesiąt lat. Osoby uczestniczące w programie zaobserwowały, że jego członkowie przestali dojrzewać emocjonalnie mniej więcej w momencie, gdy zaczęli używać substancji zmieniających nastrój. Może to zabrzmieć zabawnie, ale te obserwacje wydają się trafne. Jeśli rozejrzymy się wokół siebie, wielu nowych członków wydaje się tkwić w wieku nastoletnim.
Ale abstynencja, cierpliwość i praca nad programem pomagają nam dojrzeć do naszego właściwego wieku. Z czasem możemy stać się dorosłymi, których tak długo tylko udawaliśmy.

Czy dojrzewam?

Siło wyższa, pomóż mi wzrastać emocjonalnie.
Będę dziś postępować dojrzale poprzez …..


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Nie przestawaj… to działa, jeśli się nad tym pracuje. Wytrwałość.
W popularnej książce samopomocowej zauważono, że powtarzanie ma ogromną moc…. jak stukanie młotka, który w końcu wbija gwóźdź w deskę. AA działa w podobny sposób; uczestnictwo w spotkaniach jest stałym stuk-stuk-stuk, które pomaga doprowadzić do trwałej trzeźwości i osobistej poprawy.
Uczęszczanie na spotkania przypomina również uczęszczanie do szkoły. Nikt nie nauczy się wszystkiego podczas jednej sesji lekcyjnej i prawdą jest, że uczeń musi włożyć wysiłek w naukę.
Powinniśmy zaakceptować AA jako coś, co stopniowo będzie w nas rosło, jeśli staniemy się jego częścią i będziemy stosować się do jego zasad. Chęć dalszego uczęszczania na spotkania jest pewnym dowodem szczerości i zaangażowania. Odkrywamy, że jest niewiele spotkań, które przynoszą nam wstrząsające światem objawienia i doświadczenia, ale w miarę jak wracamy i pracujemy nad programem, nasze własne życie będzie się stale poprawiać. Jest to rezultat wielu spotkań, a nie tylko kilku.
Zrobię dziś wszystko, co w mojej mocy, by wzmocnić moją trzeźwość i zrozumienie programu. Zamiast szukać skrótów, będę wdzięczny za stały postęp.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Bóg nie jest kosmicznym lokajem. – Harry Emerson Fosdick
Musimy się śmiać, gdy patrzymy wstecz na czasy, w których traktowaliśmy Boga jak naszego sługę. Za kogo się uważaliśmy, rozkazując Bogu, by coś dla nas zrobił? Ale uszło nam to na sucho. Bóg nawet zrobił niektóre z rzeczy, o które prosiliśmy. Teraz wiemy, że nasza Siła Wyższa nie jest sługą. Pracując nad Krokami, wiemy, że nie wydajemy rozkazów naszej Sile Wyższej. Nie oczekujemy, że Bóg będzie czynił cuda za każdym razem, gdy tego zapragniemy. Prosimy naszą Siłę Wyższą, by nas prowadziła. W końcu kto wie, co jest dla nas najlepsze – nasza Siła Wyższa czy my sami? Nasza Siła Wyższa ma dla nas wiele wspaniałych darów. Nasza Siła Wyższa wskaże nam cele, pomoże nam żyć w miłości i radości oraz da nam siłę.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pokaż mi sposoby pomagania innym tak, jak Ty pomogłaś mnie. Jestem wdzięczny, że mnie kochasz i mi pomagasz.

Działanie na dziś: Dzisiaj zrobię listę sytuacji, w których moja Siła Wyższa pomogła mi wyjść z kłopotów.


JĘZYK WYZWOLENIA

Dążenie do równowagi.
Niech rozum stanowi przeciwwagę dla twych emocji. Połącz „oderwanie się” od spraw z wypełnianiem tego, co
do ciebie należy. Utrzymuj równowagę między dawaniem a braniem. Uzupełniaj pracę zabawą, biznes – sprawami osobistymi. Utrzymuj równowagę między zaspokajaniem potrzeb duchowych, a zaspokajaniem innych potrzeb.
Wypośrodkuj między powinnościami wobec innych a powinnościami wobec siebie. Znajdź złoty środek między dbaniem o innych a dbaniem o siebie. Tam, gdzie to możliwe, bądź dobry dla innych, lecz również bądź dobry dla siebie.
Niektórzy z nas muszą nadrobić stracony czas. Dzisiaj będę usiłował osiągnąć równowagę.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Życie w Trzeźwości

Stosowanie „Modlitwy o pogodę ducha”

Na ścianach tysięcy lokali, w których odbywają się spotkania AA, można przeczytać następującą inwokację:

Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

To nie w AA powstała ta modlitwa. Jej wersje przez setki lat były stosowane przez różne wyznania, a teraz często się ją spotyka w AA i poza obrębem naszego bractwa. Niezależnie od tego, jaką wiarę wyznajemy czy też jesteśmy agnostykami albo ateistami większość z nas przekonała się, że słowa te to cudowna wskazówka, prowadząca nas do odzyskania zdrowia, trzeźwości, trwania w niej i radowania się nią. Niezależnie od tego, czy „Modlitwę o pogodę ducha” traktujemy jako po prostu modlitwę czy też żarliwe pragnienie, stanowi ona prosty przepis na zdrowe życie uczuciowe. Na czele naszej listy „rzeczy, których zmienić nie możemy” umieściliśmy nasz alkoholizm. Wiemy, że niezależnie od tego czego byśmy nie zrobili, następnego ranka nie obudzimy się nagle niealkoholikami, tak jak nie wstaniemy młodsi o dziesięć lat ani wyżsi o piętnaście centymetrów. Nie mogliśmy zmienić faktu, że jesteśmy alkoholikami. Lecz nie mówiliśmy potulnie: „Jestem alkoholikiem. Chyba będę musiał zapić się na śmierć”. Było bowiem coś, co mogliśmy zmienić. Mogliśmy stać się trzeźwymi alkoholikami. Tak, na to było potrzeba odwagi. Musieliśmy mieć też przebłysk mądrości, żeby stwierdzić, że można zmienić samych siebie.

Było to pierwsze, absolutnie oczywiste zastosowanie przez nas „Modlitwy o pogodę ducha”. Im dłuższa przerwa dzieliła nas od ostatniego kieliszka, tym piękniejsze i pełniejsze w treści stawały się te cztery linijki. Możemy stosować je do sytuacji codziennych, takich od których zazwyczaj uciekaliśmy do butelki.

Na przykład: „Odczuwam wstręt do tej pracy. Czy muszę tu tkwić, czy też mogę zmienić posadę?” Teraz na pomoc przychodzi odrobina mądrości: „No tak, jak zmienię pracę następnych kilka tygodni czy miesięcy może być trudne, ale jeśli starczy mi na to odwagi – „odwagi, żeby zmieniać” – tak, myślę, że miejsce gdzie wyląduję, będzie lepsze.

Albo można też odpowiedzieć sobie tak: „Postawmy sprawę jasno, to nie jest dla mnie pora, żeby szukać innej pracy, zwłaszcza teraz, gdy mam rodzinę na utrzymaniu. Co więcej tutaj już od sześciu tygodni trwam w trzeźwości, a moi przyjaciele z AA radzą, żebym na razie nie wprowadzał tak drastycznych zmian w swoim życiu. Lepiej skoncentrować się na dalszym unikaniu tego pierwszego kieliszka i poczekać aż się odzwyczaję. W porządku, teraz nie mogę zmienić pracy. Ale może uda mi się zmienić swój stosunek do niej. Co zrobić, żeby zacząć odnosić się do pracy z pogodą ducha?” Gdy po raz pierwszy zetknęliśmy się z tą modlitwą, słowa „pogoda ducha” wydawały się nieosiągalnym celem. Zresztą, jeśli pogoda ducha miałaby oznaczać apatię, gorzką rezygnację czy obojętne trwanie, to nie chcielibyśmy nawet stawiać sobie takiego celu. Okazało się jednak, że pogoda ducha to coś całkiem innego. Gdy przychodzi do nas dziś, oznacza coś więcej niż zwykłą rezygnację – oznacza jasne, realistyczne spojrzenie na świat, któremu towarzyszy siła wewnętrzna i spokój. Pogoda ducha to coś takiego jak żyroskop, pozwalający zachować równowagę niezależnie od zamętu panującego wokół nas. A do takiego stanu ducha warto dążyć.

Zmiana starych przyzwyczajeń

Pewne ustalone pory dnia, znajome miejsca i regularnie wykonywane czynności związane z piciem silnie się wplotły w nasze życie. Podobnie jak zmęczenie, głód, samotność, gniew czy nadmierne podniecenie mogą okazać się pułapkami niebezpiecznymi dla naszej trzeźwości.

Gdy tylko zaprzestaliśmy picia, wielu z nas uznało, że dobrze będzie spojrzeć wstecz na związane z naszym piciem przyzwyczajenia i – gdy tylko jest to możliwe – pozmieniać dużo drobnych rzeczy, które towarzyszyły piciu. Na przykład wielu z nas, którzy zaczynali od kieliszka w łazience „na obudzenie się” teraz pije kawę w kuchni. Niektórzy zmienili porządek przygotowań do rozpoczęcia dnia, na przykład najpierw śniadanie, a potem mycie i ubieranie się czy odwrotnie. Zmiana pasty do zębów i płynu do płukania ust (ostrożnie z takimi, które zawierają alkohol) sprawiła, że zaczynaliśmy dzień z nowym, świeżym smakiem w ustach. Niektórzy gimnastykowali się, inni poświęcali kilka spokojnych chwil na kontemplację czy medytację przed rozpoczęciem zajęć.

Wielu poszukało nowej drogi z domu do pracy, która nie przechodziłaby obok znanego wodopoju. Inni zaczęli jeździć do pracy nie samochodem a publicznymi środkami transportu; przesiedli się z metra na rower lub zaczęli chodzić pieszo do pracy.

Niezależnie od tego, czy zwykliśmy byli pić w bufecie pociągu dowożącego nas do pracy, w miejscowej knajpie, w kuchni, w klubie podmiejskim czy w warsztacie samochodowym, każdy z nas potrafi zidentyfikować swoje ulubione miejsce na jednego. Niezależnie od tego czy od czasu do czasu lubimy urządzić porządną popijawę czy też wolimy sączyć wino przez cały dzień, każdy z nas w głębi ducha wie, które dni, godziny i jakie okazje były najczęściej związane z naszym pijaństwem. Jeśli nie chcesz pić, to według naszego doświadczenia, dobrze jest zburzyć wszystkie te zwyczaje i wszystko poprzestawiać w swoim życiu.

Na przykład panie domu stwierdzają, że pomagała im zmiana pory i miejsc zakupów oraz porządku codziennych zajęć domowych. Pracujący, którzy mieli zwyczaj wymykać się na przerwie śniadaniowej na „jednego”, teraz zostają na miejscu i rzeczywiście piją kawę czy herbatę z pączkiem.

Jest to również dobra pora na odwiedzenie kogoś, o kim wiemy, że też nie jest „w sosie”.  W okresie, gdy piliśmy, rozmowa z kimś, kto miał podobne przeżycia podnosiła nas na duchu. Ci z nas, którzy zaczęli powrót do trzeźwości w szpitalu lub więzieniu, starali się zmieniać trasę spacerów, żeby nie spotkać miejscowych dostarczycieli alkoholu.

Pora przerwy obiadowej była dla wielu z nas czasem na alkoholowe „pokrzepienie się”. Gdy przestajemy pić, zamiast udać się do restauracji czy baru przekąskowego, gdzie kelnerzy czy barman zawsze wiedzieli bez słowa co nam podać, warto chodzić na posiłek w przeciwnym kierunku, a zwłaszcza spożywać go z innym niepijącymi. „Sprawdzanie siły woli” w sprawie związanej ze zdrowiem jest głupotą, gdy robi się to bez potrzeby. Starajmy się raczej o to, aby nasze nowe, zdrowe nawyki były możliwie łatwe do przestrzegania.

Dla wielu z nas oznacza to również obywanie się, przynajmniej przez jakiś czas, bez towarzystwa naszych pijących kumpli. Jeśli są oni prawdziwymi przyjaciółmi, to oczywiście cieszą się, że zaczęliśmy dbać o zdrowie i respektują nasze prawo do robienia tego, co się nam podoba, tak jak my respektujemy ich prawo do picia, jeśli wolą pić. Umiemy jednak strzec się każdego, kto usilnie nakłania nas do powrotu do picia. Wydaje się, że ci, którzy naprawdę nas kochają, podtrzymują nas w wysiłkach trwania w trzeźwości.

O piątej po południu, czy też o innej porze zakończenia pracy, niektórzy z nas nauczyli się wstępować do barów szybkiej obsługi na małą przekąskę. Potem szliśmy do domu nową drogą, nie prowadzącą obok naszych dawnych „przystanków pijackich”. Jeśli dojeżdżaliśmy do domu pociągiem nie wsiadaliśmy do wagonu barowego i wysiadaliśmy po drugiej stronie stacji – z dala od zaprzyjaźnionej niegdyś gospody.

W domu, zamiast wyciągnąć z miejsca lód i szkło, przebieraliśmy się, robiliśmy sobie herbatę czy też wypijaliśmy sok owocowy lub jarzynowy. Kładliśmy się na krótką drzemkę, odpoczywaliśmy z książką lub gazetą w ręku albo odprężaliśmy się pod prysznicem. Nauczyliśmy się tak zmieniać swój jadłospis, żeby zawierał potrawy nie kojarzące się z alkoholem. Jeśli naszym zwyczajem po kolacji było siadanie z kieliszkiem przed telewizorem, to pomocne okazywało się przejście do innego pokoju i zajęcie się czymś innym. Jeśli czekaliśmy zwykle z wyciągnięciem butelki aż wszyscy pójdą spać starajmy się dla odmiany kłaść do łóżka wcześniej od innych albo iść na spacer, coś przeczytać czy też zagrać w szachy.

Dla wielu z nas wyjazdy służbowe, weekendy i urlopy, pole golfowe, stadiony piłki nożnej, gra w karty, basen pływacki czy schronisko narciarskie często oznaczały picie. Żeglarze często spędzali letnie dni pijąc w zatoce czy na jeziorze. Kiedy po raz pierwszy przestaliśmy pić, stwierdziliśmy, że warto było na jakiś czas zmienić plany wycieczkowe czy urlopowe. Unikanie picia na łodzi wypełnionej amatorami piwa, z ludźmi popijającymi z butelki, z miłośnikami wina owocowego czy rumu na gorąco jest znacznie trudniejsze niż zwykłe pójście gdzie indziej i robienie rzeczy nowych, nie kojarzących się specjalnie z piciem.

Przypuśćmy, że zostaliśmy zaproszeni na przyjęcie, na którym będzie się pić dla rozrywki czy też interesu. Co wtedy? W okresie, gdy piliśmy, bardzo zręcznie wymyślaliśmy dla siebie alibi; tę umiejętność wymyślania usprawiedliwień wykorzystujemy więc teraz, żeby uprzejmie powiedzieć: „Nie, dziękuję, nie piję”. (Na przyjęciach, na które rzeczywiście musimy chodzić, stosujemy własne bezpieczne sposoby, o których będzie mowa w rozdziale 26 niniejszej książki).

Czy w początkowym okresie niepicia pozbyliśmy się wszystkich trunków z domu? Tak i nie.

Większość tych, którym udało się zerwać z piciem, zgodnie uważa, że dobrze jest od razu pozbyć się wszystkich zapasów alkoholu pochowanych w domu – jeśli uda nam się je znaleźć. Opinie jednak różnią się, gdy chodzi o butelki alkoholu w barku czy wina w piwnicy.

Niektórzy utrzymują, że do picia nigdy nie doprowadzała nas dostępność alkoholu. Niedostępność natomiast nie powstrzymała nas, gdy rzeczywiście chcieliśmy się napić.

Pytają więc niektórzy: Po co wylewać do zlewu czy oddawać komuś dobrą szkocką whisky? Żyjemy w społeczeństwie pijącym – powiadają – i nie możemy unikać raz na zawsze napojów alkoholowych.

Trzymaj je pod ręką na wypadek przybycia gości, a samemu naucz się po prostu ignorować je. Niektórym się to udawało.

Wielu innych spośród nas stwierdza, że czasem było nam niewiarygodnie łatwo sięgnąć po kieliszek pod wpływem impulsu, prawie podświadomie, zanim zdążyliśmy pomyśleć. Kiedy nie mamy alkoholu pod ręką i musielibyśmy wyjść, żeby go kupić, to jest przynajmniej czas, by uświadomić sobie co chcemy zrobić i dokonać wyboru niepicia. Niepijący, którzy tak sądzą powiadają, że lepiej żyć bezpiecznie niż potem żałować. Rozdali więc cały swój zapas alkoholu i nie trzymali w domu ani kropli do czasu, aż ich trzeźwość umocniła się dostatecznie. Ale nawet i teraz kupują tylko tyle, ile potrzeba na dany wieczór dla gości.

Dokonajmy własnego wyboru. Sami wiemy najlepiej, jakie były nasze zwyczaje alkoholowe i co sądzimy dziś o trzeźwości. Większość drobnych zmian codziennego trybu życia, o jakich była mowa w tym rozdziale, może się wydać śmiesznie niewielka. Możemy jednak was zapewnić, że te drobne pozornie zmiany razem wzięte, stały się dla nas zadziwiająco silnym bodźcem do nowego, zdrowego sposobu życia. Także i ty, jeśli zechcesz, możesz sobie zafundować taki bodziec.