CODZIENNE REFLEKSJE
KLUCZ SKUPIENIA
On jest Ojcem, my – Jego dziećmi. Wiele sprawdzonych i wielkich idei charakteryzuje się prostotą. Również ta koncepcja była kluczem sklepienia nowego łuku triumfalnego*, pod którym my, alkoholicy, przeszliśmy do wolności.
Anonimowi Alkoholicy, str. 53
Klucz skupienia to klinowaty kamień w najwyższym punkcie łuku, scalający i utrzymujący w miejscu wszystkie pozostałe kawałki. Te ” pozostałe kawałki” to Krok Pierwszy, Drugi oraz od Czwartego do Dwunastego. W pewnym sensie, wygląda więc na to, że Krok Trzeci jest najważniejszy – że pozostałych Jedenaście uzależnionych jest od jego wsparcia. W rzeczywistości jednak Krok Trzeci jest porostu jednym z Dwunastu. Stanowi wprawdzie klucz sklepienia, ale bez Jedenastu innych – które są podstawą i ramionami – w ogóle nie byłoby łuku. Jeśli co dzień pracuję nad wszystkimi Dwunastoma Krokami, to co dzień czeka na mnie łuk triumfalny, pod którym mogę przejść, wkraczając w kolejny dzień wolności.
*w polskim wydaniu Anonimowych Alkoholików słowa:
Również ta koncepcja była kluczem sklepienia nowego łuku triumfalnego – zostały przetłumaczone: Również ta koncepcja była kamieniem węgielnym pod nowy łuk triumfalny.
JAK TO WIDZI BILL – str. 73
Obustronna tolerancja
Kiedyś podzielałem twój punkt widzenia. Na szczęście AA jest tak pomyślane, że nie musimy dyskutować o istnieniu czy nieistnieniu Boga; jednak by osiągnąć najlepsze efekty, większość z nas musi zdać się na pomoc Siły Wyższej. Mówisz, że twoją Siłą Wyższą jest grupa – i żaden rozsądny uczestnik AA nie odbierze ci prawa do tego, by właśnie tak to widzieć. Możemy się tylko cieszyć, że ludzie zdrowieją nawet wtedy, gdy opierają się na tak wąskim znaczeniu tego pojęcia.
Ale pozwól, że odbiję piłeczkę. Skoro spodziewasz się tolerancji dla swoich poglądów, z pewnością sam również się na nią zdobędziesz. Otóż zawsze staram się pamiętać, że spór o istnienie Boga trwa nieprzerwanie od wieków, i że po obydwu stronach barykady uczestniczyło w nim mnóstwo ludzi znacznie mądrzejszych ode mnie. Mnie osobiście od paru lat dużo łatwiej jest wierzyć, że to Bóg stworzył człowieka – a nie odwrotnie.
List, 1950
DZIEŃ PO DNIU
Naprawianie błędów
Próba naprawienia krzywdy nie przyniesie żadnych korzyści, dopóki nie będziemy w pełni gotowi tego zrobić. Musimy być gotowi do naprawienia naszych błędów bez uprzednich wyobrażeń o tym, jak druga strona je przyjmie.
Sukces kroków naprawczych nie zależy od akceptacji drugiej strony, a jedynie od naszej całkowitej gotowości do przyznania się do błędu. Istnieje magia w pracy nad Krokami Naprawczymi, magia, w którą nigdy nie uwierzymy, dopóki ich nie wykonamy.
Czy dokonałem już wszystkich zadośćuczynień?
Siło Wyższa, pomóż mi być gotowym prosić Cię o przebaczenie i przyznać się do błędów tym, których skrzywdziłem. Proszę, usuń mój strach przed zrobieniem tego.
Dzisiaj zadośćuczynię ….
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Życie z depresją – zarządzanie nastrojem
Wytrzeźwienie to często tylko pierwszy mały krok na drodze do wyzdrowienia. Wielu zdrowiejących alkoholików musi również stawić czoła depresji, która zdaje się kpić z ich wysiłków na rzecz osiągnięcia prawdziwego spokoju. Ale trzeźwość nie powoduje depresji. Po prostu ujawnia stan, który był obecny przez cały czas, ale był maskowany przez powtarzające się napady. Prawdopodobnie prawdą jest również to, że wielu z nas używało alkoholu częściowo jako narkotyku w walce z depresją, ponieważ tymczasowo poprawiał on nasz nastrój i łagodził ból.
Jednym z faktów na temat depresji jest to, że przychodzi i odchodzi; możemy znieść ją częściowo wiedząc, że „to też minie”. Innym faktem jest to, że aktywność fizyczna pomaga w radzeniu sobie z nią. Współzałożyciel AA, Bill W., cierpiący na głęboką depresję nawet w okresie trzeźwości, odkrył, że spacery przynoszą pewną ulgę, choć czasami musiał się do nich zmuszać. Trzecim faktem dotyczącym depresji jest to, że zazwyczaj możemy złagodzić jej skutki, pomagając innym i pozostając blisko kręgów AA, nawet jeśli jesteśmy zbyt przygnębieni, by cokolwiek wnieść. Pomocne jest również przedyskutowanie problemu z wyrozumiałymi przyjaciółmi i sponsorami, a w razie potrzeby z terapeutą.
Uwierzę dziś, że potrafię utrzymać dobry nastrój, który będzie się utrzymywał, gdy będę wypełniać swoje obowiązki i stawiać AA na pierwszym miejscu w moim życiu. Depresja może stanowić dla mnie wyzwanie, ale nie muszę się jej poddawać.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Archie nie wie, jak się martwić, nie denerwując się. – Edith Bunker
Większość z nas jest jak telewizyjny mąż Edith, Archie. Kiedy się martwimy, denerwujemy się. Problemy wydają się nam zbyt duże. Boimy się. Czujemy się bezsilni. Co program radzi nam zrobić, gdy czujemy się bezsilni, a nasze życie jest niespokojne? Uczciwie przyglądamy się problemowi. Następnie prosimy naszą Siłę Wyższą o pomoc w rozwiązaniu problemu. Przeżywamy jeden dzień na raz. Wierzymy, że nasza Siła Wyższa zaopiekuje się nami i pomoże nam. Czasami będziemy mieć problemy. Takie jest życie! Ale możemy przez nie przejść z troską i wsparciem. Nie musimy dać się zwariować. Nie musimy pogarszać sytuacji. Możemy być dla siebie życzliwi i dobrze radzić sobie z problemami – z pomocą naszej Siły Wyższej.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi zrobić to, co mogę dzisiaj w związku z moimi problemami. Pomóż mi przestać się martwić.
Działanie na dziś: Jeśli mam dziś problemy, zrobię co w mojej mocy – i pozostawię ich rozwiązanie mojej Sile Wyższej.
JĘZYK WYZWOLENIA
Zaufaj sobie
Ufność może być jednym z najbardziej pomieszanych pojęć w zdrowieniu. Komu ufać? W czym?
Najważniejszym aspektem zaufania jest zaufanie do samego siebie. Największą krzywdą, jaką mogliśmy sobie wyrządzić, jest przekonanie, że nie możemy sobie ufać.
Znajdą się tacy, którzy nam powiedzą, że nie powinniśmy sobie ufać, że się mylimy lub jesteśmy niespełna
rozumu. Znajdą się tacy, którzy będą chcieli skorzystać na naszym braku zaufania do siebie samych. Strach i wątpliwości są naszymi wrogami. Panika jest naszym wrogiem.
Rozterka i zamęt w głowie są przeszkodą.
Zaufanie do siebie samego jest uzdrawiającym darem, jaki możemy sobie podarować. Jak je zdobyć? Możemy się tego nauczyć. Jak poradzić sobie z błędami w sytuacjach, w których zdawało się nam, że możemy sobie zaufać, lecz byliśmy w błędzie? Zaakceptować błędy i ufać sobie mimo wszystko.
Wiemy, co jest dla nas najlepsze. Wiemy, co jest dla nas dobre. Jeżeli nie mamy racji, jeżeli powinniśmy zmienić zdanie, zostaniemy tak pokierowani, żeby do takiej decyzji dojrzeć. Stanie się to tylko wtedy, gdy zaufamy i zaakceptujemy miejsce, w którym znajdujemy się obecnie. Możemy zwracać się do innych o wsparcie i utwierdzenie, lecz zaufanie do siebie jest podstawą wszystkiego. Nie ufaj strachowi. Nie ufaj panice. Możemy zaufać sobie, stać przy swojej racji, trwać w świetle swojej prawdy. Mamy ją teraz. Nareszcie. Mamy całą jasność, jaka nam jest potrzebna na dzisiaj. Jasność jutra również będzie nam dana.
Zaufajmy sobie, a będziemy wiedzieli, komu można ufać. Zaufajmy sobie, a będziemy wiedzieć, co robić. Jeśli poczujemy, że nie możemy sobie w pełni zaufać, zaufajmy Bogu, a on poprowadzi nas do prawdy.
Boże, pomóż mi uwolnić się od strachu, wątpliwości i zamętu – wrogów zaufania do samego siebie. Pomóż mi iść przed siebie w spokoju i zaufaniu. Pomóż mi rozwijać się w zaufaniu do siebie i Ciebie dzień po dniu, doświadczenie po doświadczeniu.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
ŻYCIE W TRZEŹWOŚCI
Zacząć żyć aktywnie
Bardzo trudno jest siedzieć spokojnie, starając się nie robić czegoś, czy nawet nie myśleć o tym. Znacznie łatwiej jest być aktywny i robić co innego – coś innego niż to, czego chcemy unikać.
Tak samo jest z piciem. Wydaje się, że nie wystarczy po prostu starać się unikać kieliszka jako takiego albo nie myśleć o nim. Im więcej myślimy o kieliszku, którego nie chcemy wypić, tym bardziej, oczywiście, zaprząta on nasze myśli. A to jest niedobrze. Lepiej zająć się czymś, wszystko jedno czym, co zajmie nam myśl i skieruje naszą energię w innym kierunku.
Tysiące spośród nas zastanawiało się, co zrobimy z czasem, jaki będziemy mieli do dyspozycji, gdy przestaniemy pić. Rzecz jasna, że kiedy zerwaliśmy z piciem, wszystkie godziny, które kiedyś spędzaliśmy na obmyślaniu, skąd wziąć na kieliszek, na piciu, na dochodzeniu do siebie po bezpośrednich skutkach pijaństwa, nagle stały się wielkimi przerwami w czasie, które jakoś trzeba było zapełnić.
Większość z nas miała pracę. Ale mimo to pozostawały nam długie, puste minuty i godziny, z którymi trzeba było coś zrobić. Potrzebne nam były nowe nawyki działania, żeby wypełnić tę próżnię i wykorzystać energię nerwowo poprzednio absorbowaną przez naszą obsesję picia.
Każdy, kto próbował zerwać z jakimś nawykiem wie doskonale, że łatwiej to zrobić zastępując ten nawyk jakąś nową, odmienną działalnością, niż po prostu przestać robić to, co dotąd robiliśmy, nie zajmując się niczym innym. Zdrowiejący alkoholicy często powiadają, że „nie wystarczy tylko przestać pić”. Samo niepicie jest czymś negatywnym i bezpłodnym. Przekonuje nas o tym własne doświadczenie.
Aby trwać w niepiciu musimy zastąpić picie jakimś programem pozytywnego działania. Musimy nauczyć się żyć w trzeźwości. Wielu lęk zmusił do uświadomienia sobie, że mamy problem z piciem. I przez krótki okres tenże lęk może niektórym z nas pomóc w powstrzymaniu się od picia. Ale lęk nie jest stanem przyjemnym, który powinien utrzymać się przez dłuższy czas.
Staramy się więc wykształcić w sobie zdrowy respekt wobec potęgi alkoholu, tak jak ma się zdrowy respekt przed cyjankiem, jodyną czy innymi truciznami. Nie umierając wciąż ze strachu przed tymi truciznami większość ludzi stara się dbać o swoje zdrowie i ma dość rozsądku, żeby tych trucizn nie łykać. My, w AA wiemy już teraz, co znaczy alkohol i mamy dość rozsądku, żeby go nie pić. Ale ten nasz stosunek oparty jest na doświadczeniu z pierwszej ręki nie zaś na widoku trupiej czaszki na etykiecie butelki.
Skoro lęk nie potrafi nam podpowiedzieć, co robić z tymi pustymi godzinami bez picia, to co możemy zrobić?
Znaleźliśmy wiele różnych pożytecznych i korzystnych rodzajów działalności. Niektóre są lepsze od innych. Opiszemy tu dwa ich rodzaje. Na pierwszym miejscu to, co wydaje się nam korzystniejsze.
Po pierwsze – Działalność w AA i wokół AA
Gdy doświadczeni członkowie AA mówią, że aktywność pomogła im w zdrowieniu z alkoholizmu, zazwyczaj mają na myśli działalność w AA i wokół AA.
Jeśli macie na to chęć, możecie taką działalność rozpocząć nawet przed zdecydowaniem czy staniecie się członkami AA, czy też nie. Na to nie trzeba niczyjej zgody ani zaproszenia.
W gruncie rzeczy zanim zdecydujemy, co zrobić z problemem picia, warto pobyć jakiś czas wśród członków AA. Nie trzeba nic robić — tylko siedzieć i przyglądać się. Przebywanie na spotkaniach AA nie spowoduje, że zostaniemy uznani za alkoholików, czy że będziemy musieli stać się uczestnikami tej wspólnoty, tak jak przebywanie w kurniku nie zrobi z nas kury.
Zanim „przyłączymy się” do AA, możemy spróbować czegoś w rodzaju „suchej zaprawy” czy próby generalnej.
Rzeczy, które robimy na początku w AA, mogą wydawać się całkiem nieważne, ale ich skutki są cenne. Możemy te czynności nazwać „przełamywaniem lodów”, ponieważ dzięki nim raźniej czujemy się wśród nieznajomych nam ludzi.
Zauważycie, że po zakończeniu spotkania AA niektórzy z obecnych zwykle zabierają się do odstawiania składanych krzeseł, opróżniania popielniczek czy odnoszenia do kuchni filiżanek po kawie i herbacie.
Dołączcie do nich. Zdziwi was, jaki wpływ wywrze na was uczestniczenie w tak wydawałoby się drobnych zajęciach. Możecie pomagać w pozmywaniu naczyń, ułożeniu literatury czy pozamiataniu podłogi. Pomaganie w tych drobnych pracach fizycznych nie oznacza bynajmniej, że człowiek staje się woźnym czy dozorcą lokalu grupy. Nic z tych rzeczy. Po latach takiego postępowania i przyglądania się przyjaciołom, którzy postępowali podobnie, wiemy że praktycznie każda osoba szczęśliwie zdrowiejąca w AA przez jakiś czas zajmowała się czynnościami porządkowymi czy przygotowaniem poczęstunku i zmywaniem po nim. Wyniki tych zajęć są w naszym odczuciu konkretne, dobroczynne i zazwyczaj zaskakujące.
Faktycznie wielu z nas zaczęło czuć się dobrze w środowisku AA dopiero wtedy, gdy zaczęliśmy pomagać w tych drobnych czynnościach. Czuliśmy się swobodniej i mniej myśleliśmy o piciu, gdy podejmowaliśmy odpowiedzialność za wykonanie jakichś drobnych, regularnych zadań – na przykład dostarczanie napojów orzeźwiających i kanapek, ich przygotowanie i podawanie, pełnienie roli witającego nowych w grupie czy innych rzeczy, które trzeba było robić. Po prostu obserwując innych możemy zorientować się, co musi być zrobione, żeby przygotować spotkanie AA i zrobić po nim porządek.
Rzecz jasna, nikt nie musi robić tego wszystkiego. W AA nie żąda się nigdy od nikogo, żeby coś robił, albo czegoś nie robił. Ale te proste, drobne usługi i zobowiązanie się (przed samym sobą) do ich rzetelnego pełnienia miały – i nadal mają – nieoczekiwanie dobry wpływ na wielu z nas. Pomagają nadać naszej trzeźwości trochę więcej fizycznej zaprawy.
Obracając się w grupie AA dostrzeżesz też inne zadania czekające na wykonanie. Usłyszysz, jak rzecznik podaje różne informacje a skarbnik zbiera datki do kapelusza. Podjęcie się tych czynności po pewnym okresie niepicia (w większości grup wymaga się 90 dni), to dobry sposób wypełnienia czasu niegdyś spędzanego na piciu. Gdy te zajęcia was zainteresują, warto zajrzeć do broszurki zatytułowanej „Grupa AA”, gdzie znajdziemy wyjaśnienie, co robią i jak są wybierani „funkcjonariusze” grupy. W AA nikt nie jest „nad” ani „pod” nikim. Wśród członków nie ma klas ani warstw czy hierarchii, ani funkcjonariuszy mających jakieś prawa kierownicze czy władcze. AA nie jest organizacją w zwykłym tego słowa znaczeniu, lecz bractwem ludzi równych.
Wszyscy zwracają się do siebie po imieniu i kolejno wykonują czynności konieczne przy organizowaniu spotkań grupy, czy inne niezbędne funkcje.
Nie jest wymagane jakieś wykształcenie czy specjalne kwalifikacje zawodowe. Nawet jeśli nigdy nie lubiłeś włączać się do grupy ani nie byłeś nigdzie przewodniczącym albo rzecznikiem, dojdziesz do wniosku – o czym przekonało się wielu z nas – że w grupie AA łatwo wykonywać zadania i że czynią one dla nas cuda, stwarzając mocny kościec dla naszego zdrowienia.
A teraz opowiemy o innego rodzaju działalności pomagającej nam powstrzymać się od picia.
Po drugie – Zajęcia nie związane z AA
Rzecz ciekawa, choć prawdziwa, że zrywając z piciem niektórzy z nas początkowo przeżywają jakby okres zaniku wyobraźni. Ciekawe, bo przecież w okresie picia wykazywaliśmy nieraz niezwykłą wyobraźnię. W ciągu tygodnia potrafiliśmy błyskawicznie wymyślić więcej powodów (usprawiedliwień?) do picia niż większość ludzi wymyśli przez całe życie dla wszystkich innych celów. (Przy okazji, w praktyce panuje zasada, że ludzie pijący normalnie – nie-alkoholicy – nigdy nie muszą usprawiedliwiać się, że piją, czy nie piją).
Gdy ustaje potrzeba wymyślania powodów do picia często odnosimy wrażenie, że nasze mózgi zastrajkowały. Niektórzy z nas stwierdzają, że nie potrafią wymyślić niczego, co robiliby bez picia! Może dzieje się tak dlatego, że rozstaliśmy się właśnie z nawykiem. A może umysłowi potrzebny jest spokojny okres rekonwalescencji – po ustaniu aktywnego alkoholizmu. W obu przypadkach stan taki nie trwa długo. Już po miesiącu trzeźwości wielu z nas zauważa różnicę, a po trzech miesiącach nasze umysły stają się jeszcze jaśniejsze. W drugim roku po porzuceniu picia zmiana jest uderzająca. Mamy wrażenie, że nasza energia fizyczna i umysłowa jest większa niż kiedykolwiek. Lecz to właśnie, w pozornie niekończącym się pierwszym okresie niepicia, niektórzy z nas mówią: „Co by tu robić?”
Na taką ewentualność podajemy tutaj krótką listę czynności, od których w początkowym okresie można zacząć. Lista nie wygląda, być może, interesująco czy podniecająco, lecz obejmuje czynności, jakie wielu z nas wykonywało, żeby wypełnić pierwsze puste godziny w czasie, gdy nie byliśmy w pracy czy z naszymi niepijącymi przyjaciółmi. Wiemy, że daje to efekty. Zajmowaliśmy się na przykład takimi rzeczami, jak:
- Spacery – szczególnie do nie znanych nam miejsc, w parku czy za miastem. Spokojne, łatwe przechadzki, nie żadne uciążliwe marsze.
- Czytanie – chociaż niektórzy z nas zaczynali się niecierpliwić przy czytaniu czegoś, co wymagało większego skupienia.
- Zwiedzanie muzeów i galerii sztuki.
- Ćwiczenia fizyczne – pływanie, gra w golfa, jogging, joga czy inny rodzaj ćwiczeń zalecany przez lekarza.
- Zabranie się do od dawna zaniedbanych czynności – zrobienie porządku w szufladzie biurka w miejscu pracy czy w domu, posortowanie gazet i papierów, odpisanie na listy, powieszenie obrazów czy inne zajęcia, które wciąż odkładaliśmy na potem.
Jednakże, jak stwierdziliśmy, ważną rzeczą jest, żeby nie przesadzić z żadnym z zajęć. Projekt uporządkowania wszystkich szaf (albo całego strychu, garażu, piwnicy czy mieszkania) brzmi prosto. Ale po jednym dniu ciężkiej pracy fizycznej przy porządkach możemy zmęczeni, brudni, nie skończywszy pracy rozczarować się, zniechęcić i mieć jej dość. Nasza rada jest taka: trzeba planować rzeczy, które można wykonać. Nie zaczynać od uporządkowania całej kuchni albo wszystkich naszych archiwów, lecz jednej szuflady czy jednego dużego segregatora albo teczki. Następną zrobimy nazajutrz.
- Próba znalezienia nowego hobby – nic kosztownego czy męczącego: jakaś miła, leniwa rozrywka, coś, w czym nie musimy celować ani zwyciężać, a tylko przeżywać odświeżająco odmienne chwile. Wielu z nas znalazło sobie hobby o jakim nawet nie śniło, na przykład brydż, makrama, opera, ryby tropikalne, stolarka, szycie, piłka (ręczna czy nożna), pisanie, śpiewanie, rozwiązywanie krzyżówek, gotowanie potraw, podglądanie życia ptaków, teatr amatorski, wyroby ze skóry, ogródek, żeglarstwo, gitara, kino, taniec, gra w kulki, bonsai (japońska sztuka nadawania karłowatym krzewom czy drzewkom przyjemnych form zewnętrznych) czy kolekcjonowanie czegokolwiek. Wielu z nas stwierdza, że obecnie z prawdziwą przyjemnością zajmujemy się rzeczami, których przedtem nie wzięlibyśmy w ogóle pod uwagę.
- Powrót do jakiegoś dawnego sposobu spędzania czasu – z wyjątkiem, sami wiecie, czego. Może, gdzieś upchany leży nie tknięty od lat komplet akwareli albo przybory do szydełkowania, akordeon, stół pingpongowy z rakietkami, warcaby lub kości, a może kolekcja taśm magnetofonowych, czy notatki do powieści. Niektórym z nas zrobiło dobrze „dokopanie” się do tych rzeczy, odkurzenie ich i ponowne zajęcie się nimi. Jeśli zdecydujecie, że na nic wam się nie przydadzą pozbądźcie się ich.
- Zapisanie się na jakiś kurs – czy nie myśleliście zawsze. że dobrze byłoby mówić po rosyjsku czy językiem Suahili? Zająć się dla przyjemności historią czy matematyką? Zdobyć wiedzę z zakresu archeologii czy antropologii? Prawie wszędzie organizowane są kursy korespondencyjne czy telewizyjne albo kursy dla dorosłych — dla przyjemności, niekoniecznie dla dyplomu, które odbywają się raz w tygodniu. Czemu nie spróbować? Wielu z nas przekonało się. że kursy nie tylko poszerzają naszą wiedzę o życiu, ale mogą również doprowadzić do podjęcia pracy w zupełnie nowej dziedzinie.
Jeśli jednak nauka ma nam ciążyć, to zrezygnujmy z niej bez wahania. Każdy z nas ma prawo zmienić pogląd i zarzucić zajęcie wymagające większego wysiłku, niż warto w nie wkładać. „Porzucenie” czegoś może wymagać odwagi i być rzeczą sensowną, jeśli to, co rzucamy nie jest dla nas dobre, albo nie nadaje naszemu życiu pozytywnego, przyjemnego czy zdrowego aspektu.
- Dobrowolne podjęcie się jakiejś pożytecznej usługi.
Bardzo wiele szpitali, zakładów opieki nad dziećmi. Kościołów i innych organizacji desperacko poszukuje ochotników do różnego rodzaju działalności. Wybór jest szeroki, od czytania niewidomemu, do klejenia kopert dla potrzeb Kościoła czy zbierania podpisów pod polityczną petycją. Sprawdź w pobliskim szpitalu, kościele, urzędzie czy klubie jakie prace ochotnicze są w waszej społeczności.
Przekonaliśmy się, że samopoczucie bardzo się nam poprawia, gdy świadczymy nawet drobne usługi dla dobra naszych braci. Nawet samo szukanie możliwości świadczenia takich usług daje dużo i jest interesujące.
- Zadbanie o swój wygląd – wielu z nas niezbyt dba o to. A przecież zmiana fryzury czy coś nowego z ubrania, nowe okulary czy nawet nowe uzębienie doskonale wpływa na nasze samopoczucie. Często postanawialiśmy sobie, że musimy coś zrobić w tym względzie, a pierwsze miesiące trzeźwości są dobrym na to okresem.
- Pozwolenie sobie na coś lżejszego. Nie wszystko, co robimy, musi być poważnym wysiłkiem w kierunku poprawy samego siebie, chociaż każdy taki wysiłek jest wart podjęcia i podnosi nasze mniemanie o sobie. Wielu z nas uważa, że ważną rzeczą jest przeplatanie spraw poważnych z rzeczami, które robimy dla zabawy. Lubicie balony? Ogród zoologiczny? Balonową gumę do żucia? Filmy z braćmi Marx? Muzykę soul? Czytanie science fiction czy powieści detektywistycznych? Opalanie się? Saneczkowanie? Jeśli nie, to sami znajdziecie jakieś zajęcie bez alkoholu, które nic wam nie da poza czystą zabawą. Spróbujcie. Zasługujecie na to.
- I w końcu ostatni punkt – Ten punkt niech każdy wypełni sam. Mamy nadzieję, że nasza lista pobudziła waszą wyobraźnię i że zrodził się w niej inny pomysł, niż te które my proponujemy… Czy tak? Świetnie! No to do dzieła.
Ale na koniec słówko przestrogi. Wielu z nas potrafi przesadzić z entuzjazmem i zabrać się do zbyt wielu rzeczy naraz. Na tę okoliczność mamy doskonały hamulec, o czym przeczytacie / posłuchacie w rozdziale 18 pod tytułem „Śpiesz się powoli”.