CODZIENNE REFLEKSJE
KONCEPCJA WIARY
Nie pozwól, aby jakieś twoje uprzedzenia wobec tych określeń (duchowych) powstrzymały Cię od starannego rozważenia, co one dla ciebie znaczą.
Anonimowi Alkoholicy, str. 39
Koncepcja wiary jest trudna do „przełknięcia” gdy we mnie i wokół mnie pełno jest lęku zwątpienia i złości. Niekiedy już sam pomysł zrobienia czegoś nowego, czegoś, czego nie zwykłem robić, może stać się w końcu aktem wiary, jeżeli czynność te ponawiam regularnie, nie zastanawiając się zbytnio nad tym, czy to słuszne, czy nie. Gdy zdarza się zły dzień i wszystko idzie tak, jak nie trzeba pójście na miting czy rozmowa z innym alkoholikiem często wystarcza, aby odwrócić moją uwagę od kłopotów; przekonać mnie, że różne problemy nie są ani tak niemożliwe do rozwiązania ani tak przytłaczające jak myślałem. Na tej samej zasadzie, pójście na miting czy rozmowa z innym alkoholikiem stanowią akty wiary; wierzę, że w ten sposób powstrzymuje swoja chorobę. takie metody z wolna przybliżają mnie ku wierze w Siłę Wyższą.
JAK TO WIDZI BILL – str. 65
Krok Dziesiąty – Krok rozwoju
W nadchodzących latach, jako Wspólnota AA, będziemy oczywiście popełniać różne błędy. Doświadczenie uczy nas, że nie należy się tego bać, o ile tylko zechcemy przyznać się do naszych błędów i od razu je naprawiać. Osobisty rozwój zależy zawsze od zdrowego procesu prób i błędów. Podobnie, nasz rozwój, jako wspólnoty.
Pamiętajmy zawsze, że każda ludzka wspólnota, która nie potrafi bez zahamowań naprawiać własnych błędów jest z góry skazana na upadek, jeśli nie rozpad. Taka jest bowiem powszechna kara za poniechanie procesu rozwoju. Podobnie jak każdy Anonimowy Alkoholik musi ponawiać swój obrachunek moralny i zgodnie z nim działać, tak też musi postępować cała nasza wspólnota, jeśli mamy przetrwać oraz służyć dobrze i z pożytkiem.
Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość, str. 300
DZIEŃ PO DNIU
Uczucie desperacji
Kiedy piliśmy i używaliśmy, przyzwyczailiśmy się do budzenia się z uczuciem zbliżającej się zagłady, rozpaczliwym uczuciem „Co ja wczoraj zrobiłem lub powiedziałem?” i „Co ludzie sobie pomyśleli?”.
Nawet jeśli rzuciliśmy narkotyki lub alkohol, czasami, nawet po dobrym dniu, wielu z nas nadal doświadcza tego uczucia. Jest to zły nawyk, który można stopniowo wyeliminować dzięki upływowi czasu i racjonalnemu przemyśleniu poprzedniego dnia.
Czy uczę się radzić sobie z takim uczuciem desperacji?
Siło Wyższa, pomóż mi poczuć wystarczający spokój umysłu, aby spojrzeć na sprawy racjonalnie i pomóż mi uniknąć popadania w uczucie desperacji przez stare nawyki.
Jeśli dziś poczuję się zdesperowany, poradzę sobie z tym poprzez … .
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Przykład, a nie wykład – pomaganie innym.
Zawsze miło jest, gdy inni gratulują nam zwycięstwa nad alkoholem.
Możemy przyjąć te pochwały z wdziękiem i skromnością. W pewnym momencie powinniśmy jednak podkreślić, że nasz powrót do zdrowia był przykładem działania zasad duchowych i że tysiące ludzi podążyło tą samą ścieżką. Trzeźwi członkowie AA nie są wyjątkami; są przykładami tego, co program może zdziałać w życiu ludzi.
Należy podkreślić, że jesteśmy zwykłymi ludźmi. Cudowną rzeczą w programie jest to, że działa on na zwykłych ludzi, takich jak my. Wiele osób we wspólnocie ma wielki talent i zdolności, ale te dary nie mają nic wspólnego z utrzymaniem trzeźwości. Utalentowana osoba osiąga trzeźwość w taki sam sposób, jak każdy inny człowiek….. poprzez przyznanie się do bezsilności wobec alkoholu i zaakceptowanie programu.
Najbardziej pomagają nam również ludzie, którzy mogą służyć za przykład w naszym życiu. Świadomość, że możemy podążać ich ścieżkami i odnaleźć to, co zostało im dane, jest zawsze inspirująca.
Chcę być dziś dobrym przykładem dla innych. Przejdę przez ten dzień pamiętając, że moja trzeźwość jest darem, którym można obdarzyć każdego – to nie był wyjątek tylko dla mnie.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Kiedy widzę ptaka, który chodzi jak kaczka, pływa jak kaczka i kwacze jak kaczka, nazywam go kaczką.
Pamiętasz, jak próbowaliśmy sprawić, by inni myśleli, że nie mamy kłopotów? Chodziliśmy i mówiliśmy jak uzależnieni. Zachowywaliśmy się jak uzależnieni. Większość ludzi znała prawdę oprócz nas. Byliśmy jak kaczki udające orły.
Widzimy siebie takimi, jakimi naprawdę jesteśmy. Ale czasami nie widzimy siebie w ten sposób. To normalne.
Dlatego potrzebujemy innych, by pomogli nam dostrzec to, czego my nie widzimy. Byliśmy uzależnieni. Teraz wychodzimy z nałogu. Potrzebujemy przyjaciół, sponsorów i członków rodziny, którzy powiedzą nam, kiedy znów zachowujemy się jak uzależnieni. To może uratować nam życie.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, daj moim przyjaciołom i członkom rodziny siłę, by powiedzieli mi, kiedy zachowuję się jak uzależniony.
Działanie na dziś: Pójdę do ludzi, którym ufam i poproszę ich, by powiedzieli mi, kiedy zachowuję się jak uzależniony.
JĘZYK WYZWOLENIA
Spokój
Niepokój jest często pierwszą reakcją na konflikt, na problemy lub na własne lęki. W takich momentach nabranie dystansu czy wyciszenie się może nawet wyglądać na brak lojalności lub apatię. Wydaje się nam, że jeżeli zależy nam na czymś, powinniśmy się tym przejmować; jeżeli coś jest dla nas naprawdę ważne, musimy się tym zamartwiać. Docho- dzimy do przekonania, że rezultaty czegoś będą pozytywne, jeżeli spędzimy wystarczająco dużo czasu, martwiąc się. Najlepszym sprzymierzeńcem w rozwiązywaniu problemów jest spokój. Rozwiązania przychodzą łatwo i naturalnie, kiedy jesteśmy w stanie wyciszenia. Często strach i niepokój blokują rozwiązania. Niepokój dodaje siły problemowi, nie rozwiązaniu. Podsycanie podniecenia w niczym nie pomaga. Nie pomaga.
Spokój jest osiągalny, jeżeli tylko tego chcemy. Pomimo otaczającego nas chaosu i nierozwiązanych problemów wszystko jest w porządku. Wszystko się ułoży. Możemy sięgnąć po zasoby wszechświata: wodę, ziemię, zachód słońca, spacer, modlitwę, przyjaciela. Możemy się wyciszyć i pozwolić, by spłynął na nas spokój.
Dzisiaj uwolnię się od potrzeby trwania w niepokoju. Będę pielęgnował spokój i ufał, że ze źródła spokoju w sposób naturalny i harmonijny wypłyną trafne rozwiązania i dobro. Świadomie odblokuję się i otworzę na Boga.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Krok Trzeci
„Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy”
STOSOWANIE Kroku Trzeciego można porównać do otwarcia drzwi, które wciąż jeszcze wydają nam się mocno zaryglowane. Potrzebny jest tylko klucz. No i decyzja, żeby wreszcie te drzwi otworzyć. Istnieje tylko jeden klucz: jest nim nasza gotowość. Odryglowane dzięki naszej dobrej chęci drzwi otwierają się same, ukazując ścieżkę i stojący przy niej drogowskaz: „Tędy droga do wiary, która skutku je”. Pierwsze Dwa Kroki ograniczają się do naszego myślenia. Dostrzegliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, a także uświadomiliśmy sobie, że wiara, jeśli nawet byłaby to tylko wiara w samo AA, jest dostępna dla każdego. Wnioski te trzeba było przyjąć do wiadomości, a nie wymagały one od nas działania.
Natomiast Krok Trzeci, jak wszystkie pozostałe, wzywa nas do konkretnego działania, ponieważ tylko w działaniu możemy ukrócić samowolę uniemożliwiającą Bogu – lub jeśli ktoś woli, Sile Wyższej – dostęp do naszego życia. Wiara z pewnością jest konieczna, ale sama wiara nic nie zdziała. Możemy wierzyć i jednocześnie być bardzo daleko od Boga. Toteż musimy teraz zastanowić się, w jaki sposób możemy umożliwić Mu przyjście do nas. Trzeci Krok jest pierwszą próbą na tej drodze. Skuteczność całego programu AA zależy od tego, czy rzeczywiście rzetelnie i szczerze „postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy”.
Podjęcie tego Kroku wydaje się trudne, a nawet niemożliwe, każdemu nowocześnie i praktycznie myślącemu nowicjuszowi w AA. Bez względu na to, jak bardzo tego pragnie, nowicjusz nie potrafi sobie wyobrazić, w jaki sposób może powierzyć swoją wolę i życie opiece jakiegokolwiek Boga, którego istnienie przyjmuje do wiadomości. Na szczęście my, którzy z podobnymi obawami przeszliśmy już tę próbę, możemy zaświadczyć, że każdy, absolutnie każdy może ją podjąć. Możemy też dodać, że potrzebny do tego jest tylko początek, nawet najmniejszy początek. Z chwilą, kiedy włożyliśmy klucz dobrych chęci do zamka i uchyliliśmy choć trochę drzwi, przekonaliśmy się, że zawsze można je otworzyć jeszcze szerzej. I choć często się zdarza, że nasza samowola znów je zatrzaskuje, zawsze otwierają się one z powrotem, gdy tylko bierzemy do ręki klucz dobrych chęci.
Być może wszystko to brzmi tak tajemniczo i odlegle, jak teoria względności Einsteina lub jakieś twierdzenie fizyki jądrowej. Zaraz się przekonamy, że w gruncie rzeczy jest to bardzo praktyczne. Przecież każdy, kto przyszedł do AA i ma zamiar tu pozostać, bezwiednie już zrobił początek Trzeciego Kroku. Czyż nie jest bowiem prawdą, że w odniesieniu do wszystkich spraw mających związek z alkoholem każdy z nowicjuszy postanowił powierzyć swoje życie opiece, ochronie i przewodnictwu Anonimowych Alkoholików? A więc każdy już okazał gotowość wyrzeczenia się samowoli oraz własnych wyobrażeń na temat problemu alkoholowego i przyjęcia poglądów sugerowanych przez AA. Każdy nowicjusz z dobrymi chęciami czuje się w AA jak skołatana łódka w bezpiecznej przystani. Czymże to jest, jeśli nie powierzeniem własnej woli i własnego życia opiece nowo odnalezionej Opatrzności?
Przypuśćmy jednak, że nasz instynkt nadal protestuje, co wcale nie będzie niespodzianką. „W porządku. Gdy w grę wchodzi alkohol, muszę podporządkować się AA, ale we wszystkich innych sprawach chcę zachować niezależność. W żadnym przypadku nie pozwolę zredukować się do zera. Jeśli nieustannie będę oddawał swoje życie i wolę opiece Czegoś lub Kogoś, co stanie się ze mną? Będę wyglądać jak dziura w całym. Oczywiście, jest to rozumowanie, w którym instynkt i logika zawsze wzmacniają samouwielbienie, utrudniają rozwój duchowy. Rzecz w tym, że tego rodzaju rozumowanie nie bierze pod uwagę oczywistych faktów. Faktem bowiem jest to, że im bar dziej jesteśmy gotowi podporządkować się Sile Wyższej, tym bardziej stajemy się niezależni. Toteż taka zależność, jaka istnieje w AA, w rzeczywistości jest środkiem do osiągnięcia prawdziwej niezależności ducha.
Przyjrzyjmy się nieco uważniej, jak ta sprawa zależności wygląda w naszym codziennym życiu. Będziemy zdumieni, jak bardzo zależni, a jednocześnie jak nieświadomi tej zależności jesteśmy na każdym kroku. Każdy nowoczesny dom jest wyposażony w przewody elektryczne doprowadzające energię elektryczną. Z tej zależności jesteśmy bardzo zadowoleni i mamy nadzieję, że nikt nas nigdy nie odetnie od źródła prądu. W pełni akceptując zależność od tego cudownego wynalazku, czujemy się dzięki niemu bardziej niezależni osobiście. Zresztą elektryczność zapewnia nam nie tylko większą niezależność, ale także wygodę i bezpieczeństwo. Siła prądu wykonuje to wszystko, czego od niej potrzebujemy. Elektryczność, ta dziwna energia, niezrozumiała dla większości ludzi, bezgłośnie i niezawodnie zaspokaja zarówno nasze najprostsze codzienne potrzeby, jak i takie, od których zależy ludzkie życie. Spytajmy chorego – każdy podłączony do sztucznego płuca chory opowie o tym, z jak bezgraniczną ufnością akceptuje zależność od maszyny, która podtrzymuje jego oddech i życie.
Lecz w chwili, gdy ktoś ośmiela się postawić pod znakiem zapytania naszą niezależność umysłową i uczuciową zachowujemy się zupełnie inaczej. Z jakim uporem rości my sobie prawo do wyłącznej decyzji, gdy w grę wchodzą nasze poglądy i postępowanie. Ależ oczywiście, zawsze rozważymy wszystkie argumenty za i przeciw. Uprzejmie wysłuchamy dobrych rad, ale w końcu sami podejmiemy decyzję. Nie pozwolimy nikomu naruszyć naszej osobistej niezależności. A poza tym to przecież – jak nam się wydaje – do nikogo nie możemy mieć pełnego zaufania. Jesteśmy pewni, że nasza inteligencja wsparta siłą woli, zapewnia nam kontrolę nad własnym samopoczuciem oraz gwarantuje sukcesy w otaczającym nas świecie. Ta śmiała filozofia, w myśl, której każdy jest własnym Bogiem, może imponować w słowach, ale czy zdaje ona surowy egzamin skuteczności życiowej? Jedno uważne spojrzenie w lustro powinno wystarczyć za odpowiedź każdemu alkoholikowi.
Jeśli to lustrzane odbicie okaże się zbyt nieprzyjemne (a takie zazwyczaj jest), można najpierw spróbować przyjrzeć się rezultatom samowystarczalności ludzi normalnych, nie dotkniętych chorobą alkoholową. Wszędzie wokół nas widzimy ludzi pełnych złości i lęku, społeczeństwo podzielone na wojujące ze sobą grupy i grupki. Każda z tych grup mówi innym: „To my, a nie wy, mamy rację”. Każda z tych grup nacisku, jeśli tylko jest dostatecznie silna, arogancko narzuca swoją wolę pozostałym. Tak samo dzieje się w stosunkach między pojedynczymi ludźmi. Sumą tych wszystkich zawziętych zmagań jest coraz mniej pokoju i braterstwa na świecie. Filozofia samowystarczalności nie daje pożytku. Jest jak niszczycielski moloch, którego zwycięstwo oznacza powszechną ruinę.
Dlatego też my, alkoholicy możemy czuć się prawdziwie uprzywilejowani. Każdy z nas przeszedł przez własne, nie omal śmiertelne starcie z molochem samowoli i każdy wycierpiał pod jego razami wystarczająco wiele, by zapragnąć czegoś lepszego. Tak więc raczej wskutek okoliczności niż własnej zasługi trafiliśmy do AA, przyznaliśmy się do porażki, wznieciliśmy w sobie pierwsze iskry wiary, a teraz pragniemy powierzyć naszą wolę i życie Sile Wyższej.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że słowo „zależność” brzmi równie odstręczająco dla wielu psychiatrów i psychologów, jak i dla alkoholików. Podobnie jak nasi koledzy z dyplomami, jesteśmy świadomi istnienia szkodliwych form zależności. Doświadczaliśmy wielu z nich. Ludzie dorośli, na przykład, nie powinni pozostawać w nadmiernej zależności uczuciowej od rodziców. Jeśli nie wyszli w sensie emocjonalnym spod skrzydeł rodzicielskich w odpowiednim czasie, powinni przebudzić się i zrobić to teraz. Ten właśnie rodzaj niewłaściwej zależności doprowadził wielu buntowniczo nastawionych alkoholików do wniosku, że wszelka zależność musi być nieznośnie szkodliwa. Ale zależność od grupy AA lub od Siły Wyższej nikomu jeszcze nie zaszkodziła.
Pierwszą wielką próbą skuteczności tej zasady duchowej była druga wojna światowa. Anonimowi Alkoholicy wstępowali do wojska i zostali rozrzuceni po całym świecie. Nikt nie wiedział czy będą zdolni poddać się dyscyplinie, czy nie załamią się pod obstrzałem, czy zniosą monotonię i koszmar wojny. Czy ten rodzaj zależności, jakiego nauczy li się w AA pomoże im przetrwać? Pomógł. Zdarzało się im mniej wpadek alkoholowych i załamań emocjonalnych niż tym AA, którzy bezpiecznie pozostali w domu. W wytrwałości i męstwie nie ustępowali innym żołnierzom. Czy to na Alasce, czy na przyczółkach Salerno, ich zależność od Siły Wyższej zdawała egzamin. I nie tylko nie była ona słabością; zależność ta była głównym źródłem ich siły.
W jaki więc konkretnie sposób ktoś pełen dobrych chęci może wytrwale powierzać swoją wolę i życie Sile Wyższej? Jak wspominaliśmy, początek zrobił już wtedy, gdy zdał się na pomoc AA przy rozwiązywaniu swego problemu alkoholowego. Później jednak najprawdopodobniej przekonał się, że alkohol nie był jego jedynym problemem oraz że na wiele spośród dręczących go komplikacji życiowych nie pomagają nawet największa determinacja i odwaga, na jakie go stać. Po prostu kłopoty te nie ustępują, męczą go i zagrażają jego nowo odnalezionej trzeźwości. Nadal pogrąża się w goryczy, gdy myśli o ludziach, którym wciąż jeszcze czegoś zazdrości, lub których nienawidzi. Zamartwia się kłopotami pieniężnymi i popada w panikę na myśl o wszystkich bezpiecznych mostach, które alkohol za nim spalił. Czy kiedykolwiek uda mu się wydostać z tego strasznego rumowiska, na którym znalazł się rozstając się z rodziną i tracąc jej miłość? Samotna odwaga i nie wsparta czyjąś pomocą wola, nic tu nie zdziałają. Z całą pewnością musi teraz oprzeć się o Coś lub o Kogoś innego.
Początkowo tym „kimś” będzie najprawdopodobniej naj bliższy przyjaciel w AA. Nowicjusz będzie polegać na jego zapewnieniu, że liczne problemy, jeszcze bardziej dotkliwe obecnie, po odstawieniu uśmierzającego ból kieliszka dadzą się jednak rozwiązać. Oczywiście opiekun zwróci mu także uwagę na to, że mimo trzeźwości zdolność nowicjusza do kierowania własnym życiem jest bardzo ograniczona, wszak jest on zaledwie początkującym adeptem programu AA. Trzeźwość umocniona w rezultacie uznania swojego alko holizmu i uczestnictwa w kilku spotkaniach AA jest wprawdzie niezwykle ważna, ale do trwałej trzeźwości i pogodne go, pożytecznego życia, droga jeszcze daleka. Właśnie teraz trzeba podjąć pozostałe Kroki programu AA. Jedynie systematyczne stosowanie tych Kroków jako nowy sposób życia, może przynieść tak bardzo pożądane rezultaty.
Po to jednak, by skutecznie stosować kolejne Kroki AA, najpierw musimy z całą determinacją i wytrwałością spróbować Trzeciego Kroku. Stwierdzenie to może zaskoczyć nowicjuszy, którzy dopiero co się przekonali o swojej bez silności i zaczęli stopniowo nabierać przekonania, że wola jednostki jest nic nie warta. Zostali przekonani, i słusznie, że w samotnych zapasach z wieloma innymi problemami nie związanymi bezpośrednio z piciem, także nie dadzą sobie rady. A teraz okazuje się, że są pewne rzeczy, których człowiek może dokonać tylko sam. Sam jeden, stosownie do swojej własnej sytuacji, musi rozwinąć w sobie postawę gotowości. A kiedy już uzyska taką gotowość, tylko on sam może zdecydować się na podjęcie wysiłku. Taka próba jest aktem własnej woli. Cały program Dwunastu Kroków wymaga stałego i osobistego wysiłku w stosowaniu się do jego zasad i – jak ufamy – do woli Bożej.
Dopiero bowiem wtedy, kiedy próbujemy pogodzić naszą wolę z wolą Boga, zaczynamy używać jej właściwie Było to dla nas wszystkich prawdziwie cudownym objawieniem.
Cały nasz problem polegał na niewłaściwym korzystaniu z siły woli. Uderzaliśmy nią jak głową w mur naszych problemów, zamiast starać się pogodzić naszą wolę z Bożymi zamiarami wobec nas.
Stopniowe dążenie do tego jest celem Dwunastu Kroków AA, a Trzeci Krok wprowadza nas na tę drogę.
Gdy tylko uznamy tę prawdę, podjęcie Trzeciego Kroku okaże się całkiem łatwe. We wszelkich chwilach wzburzenia emocjonalnego czy niezdecydowania, spróbujmy się skupić, pomodlić o spokój i w ciszy powiedzieć po prostu:
Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Niech się dzieje wola Twoja, nie moja.