Refleksje na dzień 5 marca

CODZIENNE REFLEKSJE

ZADANIE NA CAŁE ZYCIE

…jak można w takiej sytuacji powiedzieć; „nie przejmuj się „? Chciałbym to zrozumieć.
Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji, str. 28

Nigdy nie byłem znany z cierpliwości. Ileż to razy pytałem: Czemu mam czekać, skoro już teraz może być OK? Tak więc, gdy pierwszy raz zetknąłem się z Dwunastoma Krokami, przypomniałem przysłowiowe „dziecko w sklepie ze słodyczami”. Nie mogłem się doczekać, kiedy dotrę do Kroku Dwunastego; przecież trzeba było na to zaledwie kilku miesięcy – albo tak mi się przynajmniej wydawało!
Teraz rozumiem już, że życie w zgodzie z Dwunastoma Krokami AA to przedsięwzięcie na całe życie.


JAK TO WIDZI BILL – str. 64

Wgląd we własne motywy

Niektórzy z nas uparcie trzymali się przekonania, że pijąc nigdy nie skrzywdzili nikogo prócz siebie. Rodzina nie ucierpiała, bo przecież pokrywaliśmy wszystkie nasze wydatki domowe i prawie nigdy nie piliśmy w domu. Nasi współpracownicy nie ponieśli żadnej szkody, ponieważ prawie zawsze przychodziliśmy do pracy. Nasza reputacja pozostawała bez szwanku, bo – jak sądziliśmy – mało kto wiedział, że w ogóle piliśmy. A ci, co wiedzieli, nieraz nas zapewniali, że wesoła popijawa może zdarzyć się każdemu. O jakich więc tu krzywdach mowa? Co najwyżej kilku takich, które bez trudu uda się naprawić zdawkowymi przeprosinami.

Taka postawa jest oczywiście rezultatem celowego zapominania. Postawę tę można zmienić jedynie przez głęboki i szczery wgląd we własne motywy i postępki.

Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji str. 80


DZIEŃ PO DNIU

Odnajdywanie szczęścia wewnątrz siebie
Kiedy braliśmy używki, szukaliśmy spełnienia i szczęścia. Nie mogliśmy stawić czoła rzeczywistości życia, więc próbowaliśmy stworzyć świat, w którym moglibyśmy czuć się komfortowo. Szukaliśmy przyjemności poza sobą, w ludziach, miejscach i rzeczach.
Pracując nad naszym duchowym programem, zdajemy sobie sprawę, że szczęście i zadowolenie można znaleźć wewnątrz. Stopniowo stajemy się świadomi naszych osiągnięć, a nasiona wdzięczności powoli zapuszczają korzenie. Stopniowo rośnie w nas spokój, przyjemność i szczęście, a wtedy możemy wyciągnąć rękę i powiedzieć: „Hej życie, oto jestem!”.
Czy jestem pełen wewnętrznego spokoju i szczęścia?
Modlę się, abym zawsze pamiętał, że pokój i szczęście pochodzą od mojej Siły Wyższej i abym był za nie wdzięczny.
Dzisiaj wyrażę wdzięczność za mój wewnętrzny spokój i szczęście poprzez . . .


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Wizja siebie – pozytywne nastawienie
Jedną z metod pomagających w powrocie do zdrowia jest postrzeganie siebie jako trzeźwej osoby prowadzącej czyste życie. Jest to „wizja siebie”, którą założyciele stowarzyszenia oferowali w pierwszych dniach AA i która jest nadal skuteczna.
Uważając, by unikać samowoli, możemy z powodzeniem stosować tę metodę w codziennym życiu. Oprócz tego, że widzimy siebie trzeźwymi, widzimy siebie żyjących i pracujących zgodnie z najlepszymi zasadami, jakie znamy. Widzimy, jak poprawiają się relacje biznesowe. Widzimy, jak rozwiązywane są długotrwałe problemy. Możemy zobaczyć jaśniejszą stronę negatywnych sytuacji, które utrzymywały się pomimo naszych najlepszych starań, by je zmienić.
Jeden z autorów mówił również o „widzeniu Boga po obu stronach stołu w negocjacjach biznesowych”. Oczywiście pragniemy sukcesu, ale ważne jest również, aby wiedzieć, że każde negocjacje powinny być udane dla obu stron. Jeśli naprawdę praktykujemy duchowe zasady we wszystkich naszych sprawach, nie powinno być pragnienia wymanewrowania innej osoby w jakichkolwiek negocjacjach. Zawsze istnieje cena, która jest uczciwa i satysfakcjonująca dla obu stron i zawsze istnieją warunki odpowiednie dla obu stron.
Przejdę przez ten dzień wizualizując go tak, jak myślę, że powinien wyglądać zgodnie z najlepszymi zasadami, jakie znam. Odłożę na bok własną wolę i zobaczę, że wszyscy odnoszą korzyści z negocjacji, w które jestem zaangażowany.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Nie boję się jutra, bo widziałem wczoraj i kocham dziś. – William Allen White
Czekają nas wielkie zmiany, ale możemy wierzyć, że przyniosą one coś dobrego. W końcu co mamy do stracenia? Przeżyliśmy dni i lata naszego uzależnienia. Teraz, z pomocą naszej Siły Wyższej, ból tamtych dni się skończył. Nie mamy powodu do zmartwień.
Jednak wyzdrowienie nie sprawi, że nasze życie będzie idealne. Trudne rzeczy wciąż się zdarzają. Ale nigdy więcej nie musimy tracić nadziei. Nigdy nie musimy czuć się samotni z naszymi problemami. Co będzie dalej? Nie znamy szczegółów, ale możemy być pewni, że przyszłość będzie dobra, jeśli pozostaniemy na ścieżce zdrowienia.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, wiem, że życie niesie dla mnie wiele nowych rzeczy. Pomóż mi i chroń mnie, gdy żyję dziś pod Twoją opieką.
Działanie na dziś: Dzisiaj zaufam, że każdy dzień mojego życia przyniesie mi dobro. Podzielę się tą myślą z jednym przyjacielem.


JĘZYK WYZWOLENIA

Bądź tym, kim jesteś
Kiedy spotykam nowych ludzi lub wchodzę w nowy związek, zaczynam narzucać sobie tłamszące ograniczenia. Nie pozwalam sobie na własne uczucia. Nie pozwalam sobie na potrzeby i pragnienia. Nie pozwalam sobie na posiadanie przeszłości. Nie robię tego, na co mam ochotę; zagłuszam to, co czuję; nie mówię tego, co mi się ciśnie na usta. Zamieniam się w stłumionego, perfekcyjnego robota, zamiast być tym, kim jestem: sobą. – Anonim

Niekiedy instynktowną reakcją na nową sytuację jest ucieczka przed byciem sobą.
Kim innym możemy być? Kim innym chcielibyśmy być? Nie ma takiej potrzeby, abyśmy byli tym, kim nie jesteśmy.
Największym darem, jaki możemy wnieść w każdy nowy związek, jest bycie sobą.
Być może jesteśmy przekonani, iż nikt nas nie będzie lubił. Być może boimy się, że kiedy pozwolimy sobie na luz i bycie sobą, inni zostawią nas albo nas wyśmieją. Być może boimy się tego, co sobie o nas pomyślą.
Kiedy jesteśmy na luzie i akceptujemy samych siebie, ludzie zazwyczaj czują się lepiej w naszym towarzystwie, niż wtedy, kiedy jesteśmy spięci i skrępowani. Przyjemnie jest wtedy być z nami.
Jeżeli inni nas nie doceniają, czy naprawdę zależy nam, aby z nimi obcować? Czy musimy pozwalać, by kontrolowały nas opinie innych ludzi?
Udzielenie sobie przyzwolenia na bycie sobą ma uzdrawiający wpływ na nasze relacje z ludźmi. Nasz ton głosu łagodnieje. Uspokajamy się. Każdy odczuwa trochę mniej wstydu, bo poznaje prawdę. To, kim jesteśmy, jest wszystkim, czym możemy być; wszystkim, czym mieliśmy się stać. Jest w zupełności wystarczające i jest w porządku.
Nasza opinia na swój temat to wszystko, co tak naprawdę się liczy. Możemy udzielić sobie całej aprobaty, jaka jest nam potrzebna.
Dzisiaj rozluźnię się i będę sobą w relacjach z ludźmi. Nie uczynię tego w poniżający siebie, czy inny niewłaściwy sposób, lecz pokazując, że akceptuję i doceniam siebie takim, jakim jestem. Boże, pomóż mi uwolnić się od łęku przed byciem sobą.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Krok Trzeci

„Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy”

STOSOWANIE Kroku Trzeciego można porównać do otwarcia drzwi, które wciąż jeszcze wydają nam się mocno zaryglowane. Potrzebny jest tylko klucz. No i decyzja, żeby wreszcie te drzwi otworzyć. Istnieje tylko jeden klucz: jest nim nasza gotowość. Odryglowane dzięki naszej dobrej chęci drzwi otwierają się same, ukazując ścieżkę i stojący przy niej drogowskaz: „Tędy droga do wiary, która skutku je”. Pierwsze Dwa Kroki ograniczają się do naszego myślenia. Dostrzegliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, a także uświadomiliśmy sobie, że wiara, jeśli nawet byłaby to tylko wiara w samo AA, jest dostępna dla każdego. Wnioski te trzeba było przyjąć do wiadomości, a nie wymagały one od nas działania.

Natomiast Krok Trzeci, jak wszystkie pozostałe, wzywa nas do konkretnego działania, ponieważ tylko w działaniu możemy ukrócić samowolę uniemożliwiającą Bogu – lub jeśli ktoś woli, Sile Wyższej – dostęp do naszego życia. Wiara z pewnością jest konieczna, ale sama wiara nic nie zdziała. Możemy wierzyć i jednocześnie być bardzo daleko od Boga. Toteż musimy teraz zastanowić się, w jaki sposób możemy umożliwić Mu przyjście do nas. Trzeci Krok jest pierwszą próbą na tej drodze. Skuteczność całego programu AA zależy od tego, czy rzeczywiście rzetelnie i szczerze „postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy”.

Podjęcie tego Kroku wydaje się trudne, a nawet niemożliwe, każdemu nowocześnie i praktycznie myślącemu nowicjuszowi w AA. Bez względu na to, jak bardzo tego pragnie, nowicjusz nie potrafi sobie wyobrazić, w jaki sposób może powierzyć swoją wolę i życie opiece jakiegokolwiek Boga, którego istnienie przyjmuje do wiadomości. Na szczęście my, którzy z podobnymi obawami przeszliśmy już tę próbę, możemy zaświadczyć, że każdy, absolutnie każdy może ją podjąć. Możemy też dodać, że potrzebny do tego jest tylko początek, nawet najmniejszy początek. Z chwilą, kiedy włożyliśmy klucz dobrych chęci do zamka i uchyliliśmy choć trochę drzwi, przekonaliśmy się, że zawsze można je otworzyć jeszcze szerzej. I choć często się zdarza, że nasza samowola znów je zatrzaskuje, zawsze otwierają się one z powrotem, gdy tylko bierzemy do ręki klucz dobrych chęci.

Być może wszystko to brzmi tak tajemniczo i odlegle, jak teoria względności Einsteina lub jakieś twierdzenie fizyki jądrowej. Zaraz się przekonamy, że w gruncie rzeczy jest to bardzo praktyczne. Przecież każdy, kto przyszedł do AA i ma zamiar tu pozostać, bezwiednie już zrobił początek Trzeciego Kroku. Czyż nie jest bowiem prawdą, że w odniesieniu do wszystkich spraw mających związek z alkoholem każdy z nowicjuszy postanowił powierzyć swoje życie opiece, ochronie i przewodnictwu Anonimowych Alkoholików? A więc każdy już okazał gotowość wyrzeczenia się samowoli oraz własnych wyobrażeń na temat problemu alkoholowego i przyjęcia poglądów sugerowanych przez AA. Każdy nowicjusz z dobrymi chęciami czuje się w AA jak skołatana łódka w bezpiecznej przystani. Czymże to jest, jeśli nie powierzeniem własnej woli i własnego życia opiece nowo odnalezionej Opatrzności?

Przypuśćmy jednak, że nasz instynkt nadal protestuje, co wcale nie będzie niespodzianką. „W porządku. Gdy w grę wchodzi alkohol, muszę podporządkować się AA, ale we wszystkich innych sprawach chcę zachować niezależność. W żadnym przypadku nie pozwolę zredukować się do zera. Jeśli nieustannie będę oddawał swoje życie i wolę opiece Czegoś lub Kogoś, co stanie się ze mną? Będę wyglądać jak dziura w całym. Oczywiście, jest to rozumowanie, w którym instynkt i logika zawsze wzmacniają samouwielbienie, utrudniają rozwój duchowy. Rzecz w tym, że tego rodzaju rozumowanie nie bierze pod uwagę oczywistych faktów. Faktem bowiem jest to, że im bar dziej jesteśmy gotowi podporządkować się Sile Wyższej, tym bardziej stajemy się niezależni. Toteż taka zależność, jaka istnieje w AA, w rzeczywistości jest środkiem do osiągnięcia prawdziwej niezależności ducha.

Przyjrzyjmy się nieco uważniej, jak ta sprawa zależności wygląda w naszym codziennym życiu. Będziemy zdumieni, jak bardzo zależni, a jednocześnie jak nieświadomi tej zależności jesteśmy na każdym kroku. Każdy nowoczesny dom jest wyposażony w przewody elektryczne doprowadzające energię elektryczną. Z tej zależności jesteśmy bardzo zadowoleni i mamy nadzieję, że nikt nas nigdy nie odetnie od źródła prądu. W pełni akceptując zależność od tego cudownego wynalazku, czujemy się dzięki niemu bardziej niezależni osobiście. Zresztą elektryczność zapewnia nam nie tylko większą niezależność, ale także wygodę i bezpieczeństwo. Siła prądu wykonuje to wszystko, czego od niej potrzebujemy. Elektryczność, ta dziwna energia, niezrozumiała dla większości ludzi, bezgłośnie i niezawodnie zaspokaja zarówno nasze najprostsze codzienne potrzeby, jak i takie, od których zależy ludzkie życie. Spytajmy chorego – każdy podłączony do sztucznego płuca chory opowie o tym, z jak bezgraniczną ufnością akceptuje zależność od maszyny, która podtrzymuje jego oddech i życie.

Lecz w chwili, gdy ktoś ośmiela się postawić pod znakiem zapytania naszą niezależność umysłową i uczuciową zachowujemy się zupełnie inaczej. Z jakim uporem rości my sobie prawo do wyłącznej decyzji, gdy w grę wchodzą nasze poglądy i postępowanie. Ależ oczywiście, zawsze rozważymy wszystkie argumenty za i przeciw. Uprzejmie wysłuchamy dobrych rad, ale w końcu sami podejmiemy decyzję. Nie pozwolimy nikomu naruszyć naszej osobistej niezależności. A poza tym to przecież – jak nam się wydaje – do nikogo nie możemy mieć pełnego zaufania. Jesteśmy pewni, że nasza inteligencja wsparta siłą woli, zapewnia nam kontrolę nad własnym samopoczuciem oraz gwarantuje sukcesy w otaczającym nas świecie. Ta śmiała filozofia, w myśl, której każdy jest własnym Bogiem, może imponować w słowach, ale czy zdaje ona surowy egzamin skuteczności życiowej? Jedno uważne spojrzenie w lustro powinno wystarczyć za odpowiedź każdemu alkoholikowi.

Jeśli to lustrzane odbicie okaże się zbyt nieprzyjemne (a takie zazwyczaj jest), można najpierw spróbować przyjrzeć się rezultatom samowystarczalności ludzi normalnych, nie dotkniętych chorobą alkoholową. Wszędzie wokół nas widzimy ludzi pełnych złości i lęku, społeczeństwo podzielone na wojujące ze sobą grupy i grupki. Każda z tych grup mówi innym: „To my, a nie wy, mamy rację”. Każda z tych grup nacisku, jeśli tylko jest dostatecznie silna, arogancko narzuca swoją wolę pozostałym. Tak samo dzieje się w stosunkach między pojedynczymi ludźmi. Sumą tych wszystkich zawziętych zmagań jest coraz mniej pokoju i braterstwa na świecie. Filozofia samowystarczalności nie daje pożytku. Jest jak niszczycielski moloch, którego zwycięstwo oznacza powszechną ruinę.

Dlatego też my, alkoholicy możemy czuć się prawdziwie uprzywilejowani. Każdy z nas przeszedł przez własne, nie omal śmiertelne starcie z molochem samowoli i każdy wycierpiał pod jego razami wystarczająco wiele, by zapragnąć czegoś lepszego. Tak więc raczej wskutek okoliczności niż własnej zasługi trafiliśmy do AA, przyznaliśmy się do porażki, wznieciliśmy w sobie pierwsze iskry wiary, a teraz pragniemy powierzyć naszą wolę i życie Sile Wyższej.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że słowo „zależność” brzmi równie odstręczająco dla wielu psychiatrów i psychologów, jak i dla alkoholików. Podobnie jak nasi koledzy z dyplomami, jesteśmy świadomi istnienia szkodliwych form zależności. Doświadczaliśmy wielu z nich. Ludzie dorośli, na przykład, nie powinni pozostawać w nadmiernej zależności uczuciowej od rodziców. Jeśli nie wyszli w sensie emocjonalnym spod skrzydeł rodzicielskich w odpowiednim czasie, powinni przebudzić się i zrobić to teraz. Ten właśnie rodzaj niewłaściwej zależności doprowadził wielu buntowniczo nastawionych alkoholików do wniosku, że wszelka zależność musi być nieznośnie szkodliwa. Ale zależność od grupy AA lub od Siły Wyższej nikomu jeszcze nie zaszkodziła.

Pierwszą wielką próbą skuteczności tej zasady duchowej była druga wojna światowa. Anonimowi Alkoholicy wstępowali do wojska i zostali rozrzuceni po całym świecie. Nikt nie wiedział czy będą zdolni poddać się dyscyplinie, czy nie załamią się pod obstrzałem, czy zniosą monotonię i koszmar wojny. Czy ten rodzaj zależności, jakiego nauczy li się w AA pomoże im przetrwać? Pomógł. Zdarzało się im mniej wpadek alkoholowych i załamań emocjonalnych niż tym AA, którzy bezpiecznie pozostali w domu. W wytrwałości i męstwie nie ustępowali innym żołnierzom. Czy to na Alasce, czy na przyczółkach Salerno, ich zależność od Siły Wyższej zdawała egzamin. I nie tylko nie była ona słabością; zależność ta była głównym źródłem ich siły.

W jaki więc konkretnie sposób ktoś pełen dobrych chęci może wytrwale powierzać swoją wolę i życie Sile Wyższej? Jak wspominaliśmy, początek zrobił już wtedy, gdy zdał się na pomoc AA przy rozwiązywaniu swego problemu alkoholowego. Później jednak najprawdopodobniej przekonał się, że alkohol nie był jego jedynym problemem oraz że na wiele spośród dręczących go komplikacji życiowych nie pomagają nawet największa determinacja i odwaga, na jakie go stać. Po prostu kłopoty te nie ustępują, męczą go i zagrażają jego nowo odnalezionej trzeźwości. Nadal pogrąża się w goryczy, gdy myśli o ludziach, którym wciąż jeszcze czegoś zazdrości, lub których nienawidzi. Zamartwia się kłopotami pieniężnymi i popada w panikę na myśl o wszystkich bezpiecznych mostach, które alkohol za nim spalił. Czy kiedykolwiek uda mu się wydostać z tego strasznego rumowiska, na którym znalazł się rozstając się z rodziną i tracąc jej miłość? Samotna odwaga i nie wsparta czyjąś pomocą wola, nic tu nie zdziałają. Z całą pewnością musi teraz oprzeć się o Coś lub o Kogoś innego.

Początkowo tym „kimś” będzie najprawdopodobniej naj bliższy przyjaciel w AA. Nowicjusz będzie polegać na jego zapewnieniu, że liczne problemy, jeszcze bardziej dotkliwe obecnie, po odstawieniu uśmierzającego ból kieliszka dadzą się jednak rozwiązać. Oczywiście opiekun zwróci mu także uwagę na to, że mimo trzeźwości zdolność nowicjusza do kierowania własnym życiem jest bardzo ograniczona, wszak jest on zaledwie początkującym adeptem programu AA. Trzeźwość umocniona w rezultacie uznania swojego alko holizmu i uczestnictwa w kilku spotkaniach AA jest wprawdzie niezwykle ważna, ale do trwałej trzeźwości i pogodne go, pożytecznego życia, droga jeszcze daleka. Właśnie teraz trzeba podjąć pozostałe Kroki programu AA. Jedynie systematyczne stosowanie tych Kroków jako nowy sposób życia, może przynieść tak bardzo pożądane rezultaty.

Po to jednak, by skutecznie stosować kolejne Kroki AA, najpierw musimy z całą determinacją i wytrwałością spróbować Trzeciego Kroku. Stwierdzenie to może zaskoczyć nowicjuszy, którzy dopiero co się przekonali o swojej bez silności i zaczęli stopniowo nabierać przekonania, że wola jednostki jest nic nie warta. Zostali przekonani, i słusznie, że w samotnych zapasach z wieloma innymi problemami nie związanymi bezpośrednio z piciem, także nie dadzą sobie rady. A teraz okazuje się, że są pewne rzeczy, których człowiek może dokonać tylko sam. Sam jeden, stosownie do swojej własnej sytuacji, musi rozwinąć w sobie postawę gotowości. A kiedy już uzyska taką gotowość, tylko on sam może zdecydować się na podjęcie wysiłku. Taka próba jest aktem własnej woli. Cały program Dwunastu Kroków wymaga stałego i osobistego wysiłku w stosowaniu się do jego zasad i – jak ufamy – do woli Bożej.

Dopiero bowiem wtedy, kiedy próbujemy pogodzić naszą wolę z wolą Boga, zaczynamy używać jej właściwie Było to dla nas wszystkich prawdziwie cudownym objawieniem.

Cały nasz problem polegał na niewłaściwym korzystaniu z siły woli. Uderzaliśmy nią jak głową w mur naszych problemów, zamiast starać się pogodzić naszą wolę z Bożymi zamiarami wobec nas.

Stopniowe dążenie do tego jest celem Dwunastu Kroków AA, a Trzeci Krok wprowadza nas na tę drogę.

Gdy tylko uznamy tę prawdę, podjęcie Trzeciego Kroku okaże się całkiem łatwe. We wszelkich chwilach wzburzenia emocjonalnego czy niezdecydowania, spróbujmy się skupić, pomodlić o spokój i w ciszy powiedzieć po prostu:

Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Niech się dzieje wola Twoja, nie moja.