Refleksje na dzień 3 marca

CODZIENNE REFLEKSJE

PRZEZWYCIĘŻANIE SAMOWOLI

A więc nasze kłopoty, jak stwierdzamy, w zasadzie pochodzą od nas samych. Powstają w nas. Alkoholik jest krańcowym przykładem upartego szaleńca, choć zwykle on sam tak o sobie myśli. A więc my, alkoholicy, musimy przede wszystkim wyzbyć się egoizmu. Musimy tego dokonać za wszelką cenę, gdyż inaczej egoizm zabije nas.
Anonimowi Alkoholicy, str. 53

Przez tyle lat moje życie obracało się wyłącznie wokół mnie samego! Pochłaniały mnie najrozmaitsze objawy mojego ja – egocentryzm, użalanie się nad sobą, szukanie swego: a wszystkie one wyrastały z pychy. Dziś, dzięki Wspólnocie, dysponuję darem stosowania w życiu Dwunastu Kroków i tradycji: darem należenia do grupy i posiadania sponsora: darem posiadania umiejętności odsunięcia na bok mojej pychy we wszystkich spotykających mnie sytuacjach – jeśli tak właśnie zechcę uczynić. Dopóki nie umiałem uczciwie wejrzeć w siebie i widząc, że nauczyłem się odpowiednio reagować wewnętrznie i na zewnątrz, dopóki nie zdołałem odrzucić swoich oczekiwań i zrozumieć, że im większe one są, tym mniejszy jest mój spokój – dopóty nie mogłem doświadczać pogody ducha i trwałej, głębokiej trzeźwości.


JAK TO WIDZI BILL – str 62

Inne wyjście

Kiedy pojawia się pośród nas pijak i stwierdza, że nie podobają mu się ludzie, służby albo zasady AA; kiedy oświadcza on, że gdzie indziej będzie mu lepiej – wcale się tym nie martwimy. Mówimy po prostu tak: „Może twój przypadek rzeczywiście różni się od naszego. Czemu nie miałbyś spróbować czegoś innego?”

Kiedy uczestnik AA twierdzi, że nie podoba mu się jego grupa, zbytnio się tym nie przejmujemy. Mówimy po prostu tak: „Czemu nie spróbujesz w jakiejś innej? Albo załóż własną”.

Tych, którzy chcą całkowicie odciąć się od AA, zachęcamy, by postąpili zgodnie ze swoim życzeniem. Jeśli dzięki innym środkom zaradczym lepiej im się wiedzie, tylko się z tego cieszymy. Jeśli jednak inne rozwiązania zawodzą, wiemy, że osoby te stają przed wyborem: mogą oszaleć, umrzeć albo wrócić do AA. Decyzja zależy wyłącznie od nich. (I, w gruncie rzeczy, większość z tych ludzi faktycznie do nas wraca).

Twelve Concepts, org. str. 72


DZIEŃ PO DNIU

Doświadczanie wzrostu
Zachowanie trzeźwości nie jest łatwe. Potrzeba do tego całej naszej siły. Możemy cierpieć psychicznie lub fizycznie, ale od tego momentu możemy wyciągać wnioski z naszych doświadczeń. W czasach używania mogliśmy cierpieć z powodu tego samego doświadczenia wiele razy i niczego się nie nauczyć.
Teraz stawiamy czoła życiu po raz pierwszy i mamy szansę rozwijać się dzięki naszym doświadczeniom. Jeśli weźmiemy tę pierwszą pigułkę, narkotyk lub drinka, zmniejszamy nasze szanse na rozwój.

Czy wzrastam dzięki każdemu nowemu doświadczeniu?

Modlę się o siłę do wytrwania i o zdolność do wzrastania poprzez każde doświadczenie życiowe bez tej pierwszej pigułki czy drinka.
Dzisiaj wzmocnię swoją abstynencję poprzez ….


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Co przyniesie ta zmiana?
Kiedy stajemy w obliczu zmiany, nie jest niczym niezwykłym że odczuwamy zarówno lęk, jak i oczekiwanie. Obawiamy się, ponieważ wiemy, że zmiana wiąże się z ryzykiem. Czujemy jednak oczekiwanie, ponieważ wiemy, że poprawa może nastąpić tylko poprzez pewnego rodzaju zmianę.
Sposobem na radzenie sobie ze zmianami jest postrzeganie ich jako części wyższego planu działającego w naszym życiu. Jeśli wierzymy, że nasze życie jest pod opieką naszej Siły Wyższej, wiemy, że wszystko jest w dobrych rękach. Gdy zachodzi zmiana, jest ona po prostu częścią planu, który rozwija się, aby wnieść więcej dobra do naszego życia.
Nie powinniśmy oczekiwać zmian bez tymczasowych zakłóceń, a nawet niespodzianek, które wydają się być niepowodzeniami. Wszystko, co jest konieczne, to wiedzieć, że zmiana jest dobra, jeśli zachowamy wobec niej właściwe nastawienie.
Pomocne jest również przeanalizowanie przeszłych zmian, które były tak ważne w naszym życiu. Po wystąpieniu zmiany akceptujemy ją jako normalną, zapominając, że kiedyś wiązała się ona z dużym niepokojem. Tak samo jest z każdą zmianą, która zachodzi teraz. To część wspaniałego planu, który nie może się nie udać.
Akceptuję zmiany bez strachu i przesądów. Zmiana jest wpisana w naturę rzeczy i zawsze będzie częścią naszego życia. Akceptuję je tak łatwo, jak akceptuję zmiany pór roku.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Ale alkoholik … będzie absolutnie niezdolny do zaprzestania picia na podstawie wiedzy o sobie samym. Anonimowi Alkoholicy
Nasz program mówi, że trzy rzeczy są ważniejsze niż poznanie siebie: (1) przyznanie, że nie mamy kontroli nad naszym uzależnieniem, (2) wiara w Siłę Wyższą i (3) oddanie naszego życia pod opiekę tej Siły Wyższej. Poznanie siebie sprawia, że nasze życie podczas zdrowienia jest lepsze. Ale nie daje nam trzeźwości. Trzeźwość zaczyna się od poddania się naszej Sile Wyższej. Teraz wiemy, że potrzebujemy wiary i siły, które otrzymujemy od Siły Wyższej. Potrzebujemy również wsparcia innych osób w naszym programie.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, dziękuję Ci za moją dzisiejszą trzeźwość. Naucz mnie tego, co muszę wiedzieć o sobie, aby spełnić dziś Twoją wolę.

Działanie na dziś: Dzisiaj porozmawiam z moim sponsorem o zmianie w moim duchu, która utrzymuje mnie w trzeźwości.


JĘZYK WYZWOLENIA

Akceptacja samego siebie
Pewna kobieta, prowadząc samochód, zobaczyła przed sobą tablicę rejestracyjną, na której było napisane: „Bądź tym, kim jesteś”. Jak to możliwe? Pomyślała. Jak mam być tym, kim jestem, jeżeli nawet nie wiem, kim jestem!
Niektórzy z nas wpadają w zakłopotanie, kiedy są zachęcani do bycia sobą. Skąd mogą wiedzieć, kim są, i być nimi, skoro przez wiele lat żyli potrzebami innych?
Mamy swoje ja. Dowiadujemy się o nim coraz więcej dzień po dniu.
Uzmysławiamy sobie, że zasługujemy na miłość.
Uczymy się akceptować siebie takimi, jakimi jesteśmy obecnie – akceptujemy nasze uczucia, myśli, wady, życzenia, potrzeby i pragnienia. Jeżeli nasze myśli lub uczucia są bezładne, również to akceptujemy.
Być tym, kim jesteśmy, oznacza zaakceptowanie naszej przeszłości dokładnie taką, jaka była.
Bycie sobą znaczy, że mamy prawo zarówno do własnych opinii i przekonań, jak i do ich zmiany. Akceptujemy nasze ograniczenia i atuty.
Bycie tym, kim jesteśmy, znaczy zaakceptowanie naszego obecnego jestestwa fizycznego, umysłowego, emocjonalnego i duchowego. Bycie tym, kim jesteśmy w procesie zdrowienia, oznacza, że idziemy w tej akceptacji krok dalej – umiemy docenić siebie i swoją historię.
Bycie sobą i okazywanie sobie miłości i akceptacji w niczym nas nie ogranicza. Okazywanie sobie miłości i akceptacji umożliwia rozwój i przemianę.
Dzisiaj będę tym, kim jestem. Jeżeli jeszcze nie jestem pewien swojej tożsamości, utwierdzę się, że mam prawo dokonać tego fascynującego odkrycia.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Krok Trzeci

„Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy”

STOSOWANIE Kroku Trzeciego można porównać do otwarcia drzwi, które wciąż jeszcze wydają nam się mocno zaryglowane. Potrzebny jest tylko klucz. No i decyzja, żeby wreszcie te drzwi otworzyć. Istnieje tylko jeden klucz: jest nim nasza gotowość. Odryglowane dzięki naszej dobrej chęci drzwi otwierają się same, ukazując ścieżkę i stojący przy niej drogowskaz: „Tędy droga do wiary, która skutku je”. Pierwsze Dwa Kroki ograniczają się do naszego myślenia. Dostrzegliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, a także uświadomiliśmy sobie, że wiara, jeśli nawet byłaby to tylko wiara w samo AA, jest dostępna dla każdego. Wnioski te trzeba było przyjąć do wiadomości, a nie wymagały one od nas działania.

Natomiast Krok Trzeci, jak wszystkie pozostałe, wzywa nas do konkretnego działania, ponieważ tylko w działaniu możemy ukrócić samowolę uniemożliwiającą Bogu – lub jeśli ktoś woli, Sile Wyższej – dostęp do naszego życia. Wiara z pewnością jest konieczna, ale sama wiara nic nie zdziała. Możemy wierzyć i jednocześnie być bardzo daleko od Boga. Toteż musimy teraz zastanowić się, w jaki sposób możemy umożliwić Mu przyjście do nas. Trzeci Krok jest pierwszą próbą na tej drodze. Skuteczność całego programu AA zależy od tego, czy rzeczywiście rzetelnie i szczerze „postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy”.

Podjęcie tego Kroku wydaje się trudne, a nawet niemożliwe, każdemu nowocześnie i praktycznie myślącemu nowicjuszowi w AA. Bez względu na to, jak bardzo tego pragnie, nowicjusz nie potrafi sobie wyobrazić, w jaki sposób może powierzyć swoją wolę i życie opiece jakiegokolwiek Boga, którego istnienie przyjmuje do wiadomości. Na szczęście my, którzy z podobnymi obawami przeszliśmy już tę próbę, możemy zaświadczyć, że każdy, absolutnie każdy może ją podjąć. Możemy też dodać, że potrzebny do tego jest tylko początek, nawet najmniejszy początek. Z chwilą, kiedy włożyliśmy klucz dobrych chęci do zamka i uchyliliśmy choć trochę drzwi, przekonaliśmy się, że zawsze można je otworzyć jeszcze szerzej. I choć często się zdarza, że nasza samowola znów je zatrzaskuje, zawsze otwierają się one z powrotem, gdy tylko bierzemy do ręki klucz dobrych chęci.

Być może wszystko to brzmi tak tajemniczo i odlegle, jak teoria względności Einsteina lub jakieś twierdzenie fizyki jądrowej. Zaraz się przekonamy, że w gruncie rzeczy jest to bardzo praktyczne. Przecież każdy, kto przyszedł do AA i ma zamiar tu pozostać, bezwiednie już zrobił początek Trzeciego Kroku. Czyż nie jest bowiem prawdą, że w odniesieniu do wszystkich spraw mających związek z alkoholem każdy z nowicjuszy postanowił powierzyć swoje życie opiece, ochronie i przewodnictwu Anonimowych Alkoholików? A więc każdy już okazał gotowość wyrzeczenia się samowoli oraz własnych wyobrażeń na temat problemu alkoholowego i przyjęcia poglądów sugerowanych przez AA. Każdy nowicjusz z dobrymi chęciami czuje się w AA jak skołatana łódka w bezpiecznej przystani. Czymże to jest, jeśli nie powierzeniem własnej woli i własnego życia opiece nowo odnalezionej Opatrzności?

Przypuśćmy jednak, że nasz instynkt nadal protestuje, co wcale nie będzie niespodzianką. „W porządku. Gdy w grę wchodzi alkohol, muszę podporządkować się AA, ale we wszystkich innych sprawach chcę zachować niezależność. W żadnym przypadku nie pozwolę zredukować się do zera. Jeśli nieustannie będę oddawał swoje życie i wolę opiece Czegoś lub Kogoś, co stanie się ze mną? Będę wyglądać jak dziura w całym. Oczywiście, jest to rozumowanie, w którym instynkt i logika zawsze wzmacniają samouwielbienie, utrudniają rozwój duchowy. Rzecz w tym, że tego rodzaju rozumowanie nie bierze pod uwagę oczywistych faktów. Faktem bowiem jest to, że im bar dziej jesteśmy gotowi podporządkować się Sile Wyższej, tym bardziej stajemy się niezależni. Toteż taka zależność, jaka istnieje w AA, w rzeczywistości jest środkiem do osiągnięcia prawdziwej niezależności ducha.

Przyjrzyjmy się nieco uważniej, jak ta sprawa zależności wygląda w naszym codziennym życiu. Będziemy zdumieni, jak bardzo zależni, a jednocześnie jak nieświadomi tej zależności jesteśmy na każdym kroku. Każdy nowoczesny dom jest wyposażony w przewody elektryczne doprowadzające energię elektryczną. Z tej zależności jesteśmy bardzo zadowoleni i mamy nadzieję, że nikt nas nigdy nie odetnie od źródła prądu. W pełni akceptując zależność od tego cudownego wynalazku, czujemy się dzięki niemu bardziej niezależni osobiście. Zresztą elektryczność zapewnia nam nie tylko większą niezależność, ale także wygodę i bezpieczeństwo. Siła prądu wykonuje to wszystko, czego od niej potrzebujemy. Elektryczność, ta dziwna energia, niezrozumiała dla większości ludzi, bezgłośnie i niezawodnie zaspokaja zarówno nasze najprostsze codzienne potrzeby, jak i takie, od których zależy ludzkie życie. Spytajmy chorego – każdy podłączony do sztucznego płuca chory opowie o tym, z jak bezgraniczną ufnością akceptuje zależność od maszyny, która podtrzymuje jego oddech i życie.

Lecz w chwili, gdy ktoś ośmiela się postawić pod znakiem zapytania naszą niezależność umysłową i uczuciową zachowujemy się zupełnie inaczej. Z jakim uporem rości my sobie prawo do wyłącznej decyzji, gdy w grę wchodzą nasze poglądy i postępowanie. Ależ oczywiście, zawsze rozważymy wszystkie argumenty za i przeciw. Uprzejmie wysłuchamy dobrych rad, ale w końcu sami podejmiemy decyzję. Nie pozwolimy nikomu naruszyć naszej osobistej niezależności. A poza tym to przecież – jak nam się wydaje – do nikogo nie możemy mieć pełnego zaufania. Jesteśmy pewni, że nasza inteligencja wsparta siłą woli, zapewnia nam kontrolę nad własnym samopoczuciem oraz gwarantuje sukcesy w otaczającym nas świecie. Ta śmiała filozofia, w myśl, której każdy jest własnym Bogiem, może imponować w słowach, ale czy zdaje ona surowy egzamin skuteczności życiowej? Jedno uważne spojrzenie w lustro powinno wystarczyć za odpowiedź każdemu alkoholikowi.

Jeśli to lustrzane odbicie okaże się zbyt nieprzyjemne (a takie zazwyczaj jest), można najpierw spróbować przyjrzeć się rezultatom samowystarczalności ludzi normalnych, nie dotkniętych chorobą alkoholową. Wszędzie wokół nas widzimy ludzi pełnych złości i lęku, społeczeństwo podzielone na wojujące ze sobą grupy i grupki. Każda z tych grup mówi innym: „To my, a nie wy, mamy rację”. Każda z tych grup nacisku, jeśli tylko jest dostatecznie silna, arogancko narzuca swoją wolę pozostałym. Tak samo dzieje się w stosunkach między pojedynczymi ludźmi. Sumą tych wszystkich zawziętych zmagań jest coraz mniej pokoju i braterstwa na świecie. Filozofia samowystarczalności nie daje pożytku. Jest jak niszczycielski moloch, którego zwycięstwo oznacza powszechną ruinę.

Dlatego też my, alkoholicy możemy czuć się prawdziwie uprzywilejowani. Każdy z nas przeszedł przez własne, nie omal śmiertelne starcie z molochem samowoli i każdy wycierpiał pod jego razami wystarczająco wiele, by zapragnąć czegoś lepszego. Tak więc raczej wskutek okoliczności niż własnej zasługi trafiliśmy do AA, przyznaliśmy się do porażki, wznieciliśmy w sobie pierwsze iskry wiary, a teraz pragniemy powierzyć naszą wolę i życie Sile Wyższej.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że słowo „zależność” brzmi równie odstręczająco dla wielu psychiatrów i psychologów, jak i dla alkoholików. Podobnie jak nasi koledzy z dyplomami, jesteśmy świadomi istnienia szkodliwych form zależności. Doświadczaliśmy wielu z nich. Ludzie dorośli, na przykład, nie powinni pozostawać w nadmiernej zależności uczuciowej od rodziców. Jeśli nie wyszli w sensie emocjonalnym spod skrzydeł rodzicielskich w odpowiednim czasie, powinni przebudzić się i zrobić to teraz. Ten właśnie rodzaj niewłaściwej zależności doprowadził wielu buntowniczo nastawionych alkoholików do wniosku, że wszelka zależność musi być nieznośnie szkodliwa. Ale zależność od grupy AA lub od Siły Wyższej nikomu jeszcze nie zaszkodziła.

Pierwszą wielką próbą skuteczności tej zasady duchowej była druga wojna światowa. Anonimowi Alkoholicy wstępowali do wojska i zostali rozrzuceni po całym świecie. Nikt nie wiedział czy będą zdolni poddać się dyscyplinie, czy nie załamią się pod obstrzałem, czy zniosą monotonię i koszmar wojny. Czy ten rodzaj zależności, jakiego nauczy li się w AA pomoże im przetrwać? Pomógł. Zdarzało się im mniej wpadek alkoholowych i załamań emocjonalnych niż tym AA, którzy bezpiecznie pozostali w domu. W wytrwałości i męstwie nie ustępowali innym żołnierzom. Czy to na Alasce, czy na przyczółkach Salerno, ich zależność od Siły Wyższej zdawała egzamin. I nie tylko nie była ona słabością; zależność ta była głównym źródłem ich siły.

W jaki więc konkretnie sposób ktoś pełen dobrych chęci może wytrwale powierzać swoją wolę i życie Sile Wyższej? Jak wspominaliśmy, początek zrobił już wtedy, gdy zdał się na pomoc AA przy rozwiązywaniu swego problemu alkoholowego. Później jednak najprawdopodobniej przekonał się, że alkohol nie był jego jedynym problemem oraz że na wiele spośród dręczących go komplikacji życiowych nie pomagają nawet największa determinacja i odwaga, na jakie go stać. Po prostu kłopoty te nie ustępują, męczą go i zagrażają jego nowo odnalezionej trzeźwości. Nadal pogrąża się w goryczy, gdy myśli o ludziach, którym wciąż jeszcze czegoś zazdrości, lub których nienawidzi. Zamartwia się kłopotami pieniężnymi i popada w panikę na myśl o wszystkich bezpiecznych mostach, które alkohol za nim spalił. Czy kiedykolwiek uda mu się wydostać z tego strasznego rumowiska, na którym znalazł się rozstając się z rodziną i tracąc jej miłość? Samotna odwaga i nie wsparta czyjąś pomocą wola, nic tu nie zdziałają. Z całą pewnością musi teraz oprzeć się o Coś lub o Kogoś innego.

Początkowo tym „kimś” będzie najprawdopodobniej naj bliższy przyjaciel w AA. Nowicjusz będzie polegać na jego zapewnieniu, że liczne problemy, jeszcze bardziej dotkliwe obecnie, po odstawieniu uśmierzającego ból kieliszka dadzą się jednak rozwiązać. Oczywiście opiekun zwróci mu także uwagę na to, że mimo trzeźwości zdolność nowicjusza do kierowania własnym życiem jest bardzo ograniczona, wszak jest on zaledwie początkującym adeptem programu AA. Trzeźwość umocniona w rezultacie uznania swojego alko holizmu i uczestnictwa w kilku spotkaniach AA jest wprawdzie niezwykle ważna, ale do trwałej trzeźwości i pogodne go, pożytecznego życia, droga jeszcze daleka. Właśnie teraz trzeba podjąć pozostałe Kroki programu AA. Jedynie systematyczne stosowanie tych Kroków jako nowy sposób życia, może przynieść tak bardzo pożądane rezultaty.

Po to jednak, by skutecznie stosować kolejne Kroki AA, najpierw musimy z całą determinacją i wytrwałością spróbować Trzeciego Kroku. Stwierdzenie to może zaskoczyć nowicjuszy, którzy dopiero co się przekonali o swojej bez silności i zaczęli stopniowo nabierać przekonania, że wola jednostki jest nic nie warta. Zostali przekonani, i słusznie, że w samotnych zapasach z wieloma innymi problemami nie związanymi bezpośrednio z piciem, także nie dadzą sobie rady. A teraz okazuje się, że są pewne rzeczy, których człowiek może dokonać tylko sam. Sam jeden, stosownie do swojej własnej sytuacji, musi rozwinąć w sobie postawę gotowości. A kiedy już uzyska taką gotowość, tylko on sam może zdecydować się na podjęcie wysiłku. Taka próba jest aktem własnej woli. Cały program Dwunastu Kroków wymaga stałego i osobistego wysiłku w stosowaniu się do jego zasad i – jak ufamy – do woli Bożej.

Dopiero bowiem wtedy, kiedy próbujemy pogodzić naszą wolę z wolą Boga, zaczynamy używać jej właściwie Było to dla nas wszystkich prawdziwie cudownym objawieniem.

Cały nasz problem polegał na niewłaściwym korzystaniu z siły woli. Uderzaliśmy nią jak głową w mur naszych problemów, zamiast starać się pogodzić naszą wolę z Bożymi zamiarami wobec nas.

Stopniowe dążenie do tego jest celem Dwunastu Kroków AA, a Trzeci Krok wprowadza nas na tę drogę.

Gdy tylko uznamy tę prawdę, podjęcie Trzeciego Kroku okaże się całkiem łatwe. We wszelkich chwilach wzburzenia emocjonalnego czy niezdecydowania, spróbujmy się skupić, pomodlić o spokój i w ciszy powiedzieć po prostu:

Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Niech się dzieje wola Twoja, nie moja.