Refleksje na dzień 27 lutego

CODZIENNE REFLEKSJE

WYJĄTKOWA RÓWNOWAGA

Materia procesu zdrowienia utkana jest w dużym stopniu z Dwunastu Kroków i Dwunastu Tradycji. Czyniąc stopniowe postępy, uświadomiłem sobie, ze z materii tej uszyto nowy płaszcz – specjalnie dla mnie, na moją miarę.

Uczestnicy z najdłuższym stażem wysuwali delikatnie sugestie, gdy usiłowałem zmienić to, czego zmienić się nie da. Doświadczenie, którym dzielili się ze mną inni, stało się podstawą cennych przyjaźni. Wiem, że Wspólnota jest gotowa i zdolna do tego, by pomóc każdemu cierpiącemu alkoholikowi, niezależnie od tego, skąd się wywodzi i na jakim życiowym wirażu się znajduje. W świecie nękanym przez wiele problemów pewność tego faktu zapewnia mi wyjątkową równowagę wewnętrzną. Dbam o zesłany mi dar trzeźwości. Oferuję Bogu moją wdzięczność za siłę otrzymywaną we Wspólnocie, która naprawdę istnieje dla dobra wszystkich jej uczestników.


JAK TO WIDZI BILL – str 58

Słuszny, uzasadniony gniew

Pozytywna wartość tzw. usprawiedliwionego gniewu ma wymiar czysto teoretyczny – szczególnie dla alkoholika. Każdemu z nas pozostawia on otwartą furtkę do racjonalizacji, zgodnie z którą wolno nam się pieklić ile wlezie, pod warunkiem że umiemy przekonująco uzasadnić powody swojej złości.

Pielęgnując urazy i snując plan zemsty, sami raniliśmy się naszą złością skierowaną przeciwko innym. Nauczyliśmy się, że kiedy wpadaliśmy w rozdrażnienie, naszą pierwsza potrzebą było odzyskanie spokoju, niezależnie od tego kto lub co było naszym zdaniem powodem tej irytacji.

1.List, 1954
2.Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji, str. 48


DZIEŃ PO DNIU

Unikanie walki
Program zachęca nas do zaprzestania walki z ludźmi i sytuacjami. Walcząc, nasze zasady zacierają się i trudniej jest nam myśleć, więc mamy trudności z robieniem tego, co wiemy, że jest słuszne. Walcząc, nasze centrum znajduje się gdziekolwiek indziej niż w naszej Sile Wyższej.
Aby ograniczyć konflikty, skuteczniej jest pokazywać ludziom swoją drogę, niż zmuszać ich do uległości. Walka jest jednym z podejść; są też inne. Nasza Siła Wyższa pokaże nam, jak radzić sobie w każdej sytuacji.

Czy przestałem walczyć?

Siło Wyższa, pomóż mi nauczyć się nowych podejść do konfliktów i zaufać Twojej pomocy w nowych sytuacjach.
Jedną osobą lub jedną rzeczą, z którą przestanę dziś walczyć, jest …..


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Sprzedawanie siebie – relacje osobiste
Myślący ludzie mówią nam, że każdy człowiek musi „sprzedawać” siebie w codziennej pracy. Jako alkoholicy możemy odczuwać to jako zagrożenie. Niepewność i strach przed odrzuceniem lub porażką narażają nas na stres.
Możemy uniknąć tego stresu i napięcia, oddając całą odpowiedzialność za wyniki w ręce Boga. Chociaż prawdą jest, że chcemy odnieść sukces i być akceptowani, nigdy nie możemy być pewni, że nasze wyobrażenie o sukcesie jest właściwe. Czasami nasza silna determinacja, by odnieść sukces za wszelką cenę, sprawia, że stajemy się zbyt apodyktyczni i wymagający. Możemy tak bardzo chcieć wydawać się kompetentni i doświadczeni, że popadamy w przesadę i popełniamy głupie błędy.
Bóg może pokazać nam, jak radzić sobie z codziennymi sprawami w uporządkowany, rozsądny sposób. Nie trzeba wygrywać każdej kłótni ani dokonywać każdej sprzedaży. Możemy sprzedawać się bardziej efektywnie, gdy przechodzimy przez dzień spokojnie i szczerze interesujemy się pomysłami i troskami innych.
Będę postrzegać moich klientów i współpracowników jako przyjaciół i sojuszników. Nie muszę zmuszać każdej osoby do zaakceptowania mojego punktu widzenia. Jeśli szczerze staram się podążać za wolą Bożą we wszystkich moich sprawach, inni wyczują moją szczerość i chętnie rozważą to, co mam do powiedzenia.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Bez pracy całe życie gnije. – Albert Camus
Praca to coś więcej niż zarabianie pieniędzy. Praca oznacza wykorzystanie naszego czasu i umiejętności, aby uczynić życie wokół nas lepszym. Nasza praca może być naszym hobby. Uprawa żywności lub kwiatów może być naszą pracą.
Naszą pracą może być wychowywanie dzieci lub opieka nad osobami starszymi, które potrzebują pomocy. Budowanie domów lub pomaganie ludziom w ich zamieszkaniu może być naszą pracą. Dzięki naszemu programowi zdrowienia możemy znów wykonywać naszą najlepszą pracę. Co za zmiana w porównaniu do pijanych i naćpanych dni, kiedy nic nam nie wychodziło. Jesteśmy trzeźwi i mamy coś do zaoferowania.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi dostrzec, że praca czyni mnie częścią ludzkiej rodziny. Pomóż mi dziś wypełniać Twoją wolę w mojej pracy.
Działanie na dziś: Dobra praca uczy nas dobrych nawyków. W jaki sposób rzeczy, których nauczyłem się w pracy, pomagają mi w moim programie zdrowienia? Wymienię pięć sposobów.


JĘZYK WYZWOLENIA

Uprzyjemniacze
Czy zdarzyło się wam obcować z ludźmi okładającymi wszelkich starań, żeby zaskarbić sobie względy innych? Zazwyczaj trudno z nimi wytrzymać. Bycie z kimś, kto wyłazi ze skóry, żeby się przypodobać, często irytuje i wzbudzą niepokój. Być może musieliśmy nauczyć się zachowań polegających na uprzyjemnianiu innym życia, aby zapewnić sobie przetrwanie w rodzinie. Być może nie otrzymywaliśmy należnej nam miłości i uwagi. Być może nie daliśmy sobie wewnętrznej zgody, aby sprawiać sobie przyjemność, mieć zaufanie do samego siebie i na tym zaufaniu opierać własne działania.
Zadowalanie innych może mieć charakter jawny lub zawoalowany. Może nadskakujemy komuś, plotąc trzy po trzy, zamiast powiedzieć po prostu: „Mam nadzieję, że to, co robię, sprawia ci przyjemność”. Zdarza się, że działamy sposób mniej oczywisty, idąc przez życie na palcach i podejmując decyzje oparte na zaskarbianiu sobie względów innych.
Uwzględnianie cudzych potrzeb i pragnień jest ważną częścią związków. Mamy zobowiązania w stosunku do naszych przyjaciół, rodziny i pracodawców. Mamy również silne wewnętrzne poczucie obowiązku bycia kochającym i troskliwym.
Jednakże zadowalanie innych obraca się przeciwko nam. Nie tylko irytujemy tych, o których względy zabiegamy, lecz również sami jesteśmy rozdrażnieni, kiedy nasze wysiłki spełzają na niczym. Najłatwiej bowiem jest obcować z ludźmi, którzy mają wzgląd na innych, lecz w ostatecznym rozrachunku potrafią zadowolić samych siebie.
Boże, pomóż mi uporać się ze strachem i zacząć sprawiać przyjemność samemu sobie.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Życie w trzeźwości

„Żyj i daj żyć”

Stare powiedzenie „Żyj i daj żyć” wydaje się tak banalne, że łatwo można nie dostrzec jego wartości. Ale właśnie dlatego ciągle powtarzano je przez lata, że okazało się dobroczynne pod wieloma względami.

My, w AA wykorzystujemy je w szczególny sposób szukając w nim pomocy w niepiciu. W szczególności pozwala nam współżyć z ludźmi działającymi nam na nerwy.

Spoglądając raz jeszcze wstecz na dzieje naszego picia wielu z nas dostrzega, jak bardzo często nasze problemy alkoholowe wydawały się w jakiś sposób powiązane z innymi ludźmi. Eksperymentowanie z winem czy piwem we wczesnych latach młodości wydawało się rzeczą naturalną, skoro robiło to tylu innych, a nam zależało na ich aprobacie. A potem zaczęły się śluby, wypady do barów, chrzty, urlopy, mecze piłkarskie, przyjęcia i załatwianie interesów w restauracjach… listę możemy długo ciągnąć. Przy wszystkich tych okazjach piliśmy, przynajmniej częściowo, także dlatego, że pili wszyscy inni i wydawało się, że tego samego oczekują od nas.

Ci z nas, którzy zaczęli pić bez towarzystwa, czy ukradkiem wypijać kieliszek od czasu do czasu, robili to tak, aby inni nie zorientowali się, ile i jak często piliśmy. Rzadko kto lubił słuchać, jak się mówiło o jego piciu, a gdy już do tego dochodziło, to często podawaliśmy „powody”, dla których pijemy, jakby chcąc zasłonić się przed krytyką czy skargami.

Niektórzy z nas po wypiciu alkoholu stawali się kłótliwi a nawet wojowniczy wobec innych. Lecz byli i tacy, którzy uważali, że naprawdę łatwiej nam porozumieć się z ludźmi po kieliszku czy dwóch – na przyjęciach towarzyskich, przy załatwianiu trudnych interesów, w rozmowie w sprawie nowej pracy czy nawet w stosunkach miłosnych. Picie skłoniło wielu z nas do wybierania przyjaciół w zależności od tego, ile piją. Zmienialiśmy ich nawet, gdy dochodziliśmy do wniosku, że wyrośliśmy z ich sposobu picia. Woleliśmy takich, co piją „naprawdę” od ludzi wychylających kieliszek czy dwa. I staraliśmy się unikać abstynentów.

Wielu z nas miało poczucie winy, ale równocześnie gniewał nas sposób, w jaki rodzina reagowała na nasze picie. Niektórzy utracili pracę, gdyż szef albo kolega miał obiekcje do naszego picia. Chcieliśmy, żeby ludzie pilnowali swoich spraw, a nas zostawili w spokoju!

Często odczuwaliśmy złość i obawę wobec tych, którzy nas krytykowali. Poczucie winy czyniło nas przewrażliwionymi wobec otoczenia, toteż zaczęliśmy żywić urazy w stosunku do ludzi. Czasem zmienialiśmy bary, miejsce pracy czy zamieszkania tylko dlatego, żeby nie być w pobliżu pewnych osób.

Tak więc nie tylko my sami, ale i wielu innych ludzi było w jakiś sposób, w takim czy innym stopniu, wplątanych w nasze picie.

Gdy tylko przestaliśmy pić, z wielką ulgą stwierdziliśmy, że ci których poznaliśmy w AA – alkoholicy są jakby zupełnie innymi ludźmi. Odnosili się do nas nie krytycznie i podejrzliwie, lecz ze zrozumieniem i troską.

Jest jednak rzeczą całkowicie naturalną, że nadal spotykamy ludzi działających nam na nerwy i to zarówno w AA, jak i poza obrębem naszej wspólnoty. Może okazać się, że nasi bliscy spoza AA, współpracownicy czy rodzina, wciąż będą nas traktowali jak pijaków… (mogą potrzebować pewnego czasu, aby uwierzyć, że naprawdę przestaliśmy pić. Ostatecznie tyle razy w przeszłości byli świadkami, jak zrywaliśmy z piciem i znowu do niego wracaliśmy).

Aby zacząć realizować zasadę „żyj i daj żyć” musimy pogodzić się z następującym faktem: zarówno w AA, jak i gdzie indziej zawsze są ludzie mówiący rzeczy, z którymi my się nie zgadzamy lub zachowujący się w sposób, jaki nam się nie podoba. Dla naszego własnego spokoju trzeba koniecznie nauczyć się współżycia z nimi. Właśnie w takich przypadkach bardzo przydatne okazuje się hasło i powiedzenie sobie: „Och, żyjmy i dajmy żyć innym”.

Właśnie w AA kładziemy duży nacisk na naukę tolerancji – tolerowanie zachowań innych ludzi. Jeśli postępowanie ich budzi w nas odrazę, to na pewno nie jest powód, żeby pić. Zbyt ważny jest nasz powrót do zdrowia. Pamiętajmy, że alkohol potrafi zabijać i zabija.

Nauczyliśmy się, że warto podjąć bardzo duży wysiłek, aby spróbować zrozumieć innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy nas drażnią. Dla naszego zdrowienia znacznie ważniejsze jest zrozumieć niż być zrozumiany. Nie przyjdzie nam to zbyt trudno, jeśli sobie uświadomimy, że i inni członkowie Wspólnoty AA podobnie jak my, starają się zrozumieć.

Skoro już o tym mowa, to zarówno w AA jak i gdzie indziej, będziemy spotykać ludzi, którym z kolei my nie będziemy się zbyt podobać. Dlatego też wszyscy staramy się respektować prawo innych do postępowania tak jak chcą (albo muszą). Możemy wówczas oczekiwać, że i oni odwzajemnią się nam tym samym. W AA tak się zazwyczaj dzieje.

W miarę upływu czasu przestajemy się bać po prostu odejść od tych, którzy nas drażnią, zamiast skrywać irytację albo próbować ustawiać ich tak, żeby oni nam bardziej odpowiadali.

Nikt z nas nie przypomina sobie, aby został zmuszony do picia alkoholu. Nikogo z nas nigdy nie związano po to, aby siłą wlać nam coś mocnego do gardła. Tak jak nikt nas nie zmuszał do picia fizycznie, teraz staramy się, aby nie doprowadzono nas do tego również psychicznie.

Bardzo łatwo jest wykorzystać postępowanie innych jako alibi do picia. Umieliśmy to robić doskonale. Lecz wróciwszy do trzeźwości nauczyliśmy się nowej metody: nie dopuszczamy w ogóle, aby żywić do kogokolwiek tak wielką urazę, żeby fakt ten dawał tej osobie możliwość wpływania na nasze życie zwłaszcza na to, że zaczniemy znowu pić. Stwierdziliśmy, że nie mamy chęci, aby ktokolwiek panował nad naszym życiem albo je rujnował.

Stare powiedzenie mówi, żeby nie krytykować nikogo, dopóki nie przejdzie się mili w jego butach. Pamiętając o tej radzie możemy zacząć odczuwać większe współczucie dla innych, a stosując je w praktyce będziemy mieli dużo lepsze samopoczucie niż na „kacu”.

„Daj żyć” – w porządku. Ale dla niektórych ważna jest pierwsza część tego hasła: „Żyj!”

Wypracowawszy sobie sposoby cieszenia się tym, że sami żyjemy pełnym życiem, chętnie pozwalamy innym żyć w ich własny sposób. Jeśli nasze własne życie jest ciekawe i efektywne, naprawdę nie mamy powodów i chęci, żeby doszukiwać się win w innych albo martwić się ich postępowaniem. Czy teraz, w tej chwili, możesz przypomnieć sobie kogoś, kto cię naprawdę dręczy? Jeśli tak, to spróbuj czegoś takiego. Odłóż myślenie o tej osobie i o tym, co cię u niej drażni. Jeśli zechcesz, później będziesz mógł powściekać się w duszy na tę osobę. Ale czemu by nie odsunąć od siebie myśli o tym właśnie w tej chwili, gdy będziesz czytać następne zdania z tego rozdziału?

Żyj! Zajmuj się własnym życiem. Naszym zdaniem trzeźwość otwiera drogę do życia w szczęściu. Warto dla tego celu poświecić jakąś urazę czy kłótnię. Nawet, jeśli nie potrafisz całkiem oderwać się myślą od tamtej osoby. Zobaczmy więc, czy nie pomoże ci to, co powiemy dalej.