CODZIENNE REFLEKSJE
SUKCES – LECZ NIE W TRADYCYJNYM ZNACZENIU TEGO SŁOWA
Opowieść o AA nie jest opowieścią o sukcesie w potocznym rozumieniu tego słowa. Jest opowieścią o przetwarzaniu cierpienia, które, dzięki łasce, owocuje postępem duchowym.
Jak to widzi Bill, str. 35
Gdy przyszedłem do AA, słuchałem, jak inni zgodnie z prawdą opisują rzeczywistość swojego picia: osamotnienie, przerażenie, ból. Z czasem zaczęły do mnie docierać opisy całkiem innego rodzaju – mówiące o rzeczywistości niepicia. Życie w trzeźwości, to życie w wolności i szczęściu, z poczuciem celu i kierunku, z pogodą ducha i ze zgodą z Bogiem, sobą i innymi. Chodząc na mityngi, wciąż na nowo wkraczam w tę rzeczywistość. Widzę ją w oczach otaczających mnie uczestników Wspólnoty, słyszę ją w ich głosach. Praca nad Programem daje mi siłę i wskazówki, jak przeobrazić moje życie w taką właśnie rzeczywistość. Radość należenia do AA polega na tym, że dzięki niemu rzeczywistość jest dla mnie osiągalna.
JAK TO WIDZI BILL – str. 57
Cenniejsze niż złoto
Gdy byliśmy nowicjuszami z upodobaniem zanurzaliśmy się w otchłanie życia duchowego. Byliśmy jak poszukiwacze złota, którzy w pogoni za drogocennym kruszcem nie zauważyli, że kończy im się żywność. Znajdowaliśmy się w stanie bezgranicznej radości z powodu wyzwolenia się od życia będącego wielkim pasmem frustracji.
Nowicjusz sądzi, że znalazł coś cenniejszego niż złoto. Może też sądzi, że powinien cały skarb zachować dla siebie. Zauważy wkrótce, że zasoby są nieograniczone. Największe korzyści odniesie wówczas, gdy będzie eksploatował owo złoże przez całe życie, rozdając swój „urobek” innym, potrzebującym ludziom.
Anonimowi Alkoholicy, str. 113
DZIEŃ PO DNIU
Nauka życia
Tak jak uczymy się chodzić czy mówić, tak samo musimy uczyć się żyć, dzień po dniu. Kiedy staliśmy się czyści i trzeźwi, musieliśmy nauczyć się żyć od nowa. (Sądząc po naszej przeszłości, nie radziliśmy sobie zbyt dobrze w tej dziedzinie).
Jeśli nasze pragnienie jest wystarczająco silne, nasza Siła Wyższa weźmie nas za rękę i poprowadzi krok po kroku, dzień po dniu, do naszego nowego życia. Z czasem staniemy się kochającymi, dojrzałymi dorosłymi, którymi nie mogliśmy być przez tak wiele lat wcześniej.
Czy uczę się żyć?
Siło wyższa, pomóż mi porzucić moją wolę i podążać za Twoją.
Będę pracować nad tym, by nauczyć się żyć dzisiaj poprzez …..
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Naprawa, której nigdy nie było – powrót do zdrowia
W całej rozpaczy i porażce, które towarzyszyły piciu, większość z nas trzymała się ideału „fantastycznej naprawy” – doświadczenia picia tak satysfakcjonującego i kompletnego, że rozwiązałoby to nasze problemy i nie pozostawiłoby nas już więcej szukających.
Zaburzenia kompulsywne, takie jak alkoholizm, wydają się obejmować to złudzenie. Hazardzista szuka wielkiej wygranej, osoba przejadająca się szuka całkowitej przyjemności z jedzenia, a osoba uzależniona od seksu szuka idealnego partnera. Ale poszukiwania nigdy się nie kończą, ponieważ nasze kompulsje zawsze popychają nas do poszukiwania mocniejszego wina i większej ekscytacji.
Jedyne rozwiązanie, które kiedykolwiek zadziała, musi być zakorzenione w trzeźwości i właściwym życiu. Kiedy myślimy i żyjemy właściwie, wolni od alkoholu, znajdujemy rozwiązanie, które naprawdę działa. Odnajdujemy ciągłą satysfakcję zamiast gwałtownego podniecenia, zdrowe relacje z innymi ludźmi zamiast satysfakcjonujących dla ego spotkań i cel zamiast dryfowania.
Szczytowe doświadczenie, którego szukaliśmy, jest rozwiązaniem, które nie jest możliwe. Prawdziwą „naprawę” możemy uzyskać tylko pozostając trzeźwymi.
Dzisiaj będę żył spokojnie i z wdzięcznością, zapominając o dążeniu do ekscytacji, które mnie niszczyło. Moja Siła Wyższa wie, kim jestem i co powinienem robić.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Ostrzeżony. uzbrojony: bycie przygotowanym to połowa zwycięstwa. – Miguel de Cervantes
W naszym programie będą trudne chwile. W naszym życiu będą ciężkie chwile. Takie jest życie. Pomaga, jeśli to zaakceptujemy. Wtedy możemy przygotować się na trudne czasy. Możemy przygotować się, zdobywając zestaw dobrych nawyków i trzymając się ich. Możemy wyrobić w sobie nawyk poświęcania czasu na nasz program każdego dnia. Trzymanie się dobrych nawyków jest jak posiadanie konta oszczędnościowego: gdy nadejdą trudne czasy, możemy skorzystać z „inwestycji”, którą poczyniliśmy i przezwyciężyć nasze problemy.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi zaakceptować fakt, że nadejdą ciężkie czasy. Pomóż mi się na nie przygotować. Z Twoją pomocą pozostanę blisko Ciebie, moich przyjaciół i programu.
Działanie na dziś: Odłożę dziś coś na moje programowe „konto oszczędnościowe”. Wykonam dodatkowy telefon. Poczytam trochę dłużej lub pójdę na dodatkowe spotkanie.
JĘZYK WYZWOLENIA
Programy oparte na Dwunastu Krokach
Byłam wściekła, kiedy trafiłam na swój pierwszy mityng Al-Anonu. Wydało mi się to takie niesprawiedliwe, że on miał problem, a ja musiałam iść na mityng. Lecz wtedy nie miałam żadnego innego miejsca na świecie, dokąd mogłabym pójść ze swoim bólem. Teraz jestem wdzięczna, że Al-Anon istnieje i że dzięki niemu wychodzę ze współuzależnienia. Al-Anon pomaga mi trzymać się wyznaczonej ścieżki; zdrowienie przywróciło mi życie.
Anonim
Istnieje wiele programów Dwunastu Kroków dla współuzależnionych: Al-Anon, Dorosłe Dzieci Alkoholików, CoDa, Anonimowe Rodziny, Nar-Anon i inne. Sami decydujemy, która z grup jest dla nas właściwa i która odpowiada naszym potrzebom. Grupy Dwunastu Kroków dla współuzależnionych są bezpłatne, anonimowe i dostępne w większości środowisk. Jeżeli nie ma takiej, która nam odpowiada, możemy założyć własną.
W grupach dla współuzależnionych nie chodzi o pomaganie innym, lecz o pomaganie sobie we własnym rozwoju i zmianach. Grupa pomaga nam zrozumieć i poradzić sobie ze skutkami, jakie wywarło na nas współuzależnienie. Pomaga nam wrócić do normy i w niej pozostać.
W Dwunastu Krokach zawarty jest rodzaj magii. Kontakt z innymi współuzależnionymi powracającymi do zdrowia ma moc uzdrawiającą. Uzyskujemy dostęp do tej mocy poprzez pracę nad Krokami i przyzwolenie, aby one pracowały nad nami. Dwanaście Kroków jest receptą na zdrowienie.
Jak długo powinniśmy chodzić na mityngi? Tak długo, dopóki nie „przyswoimy” programu. Tak długo, dopóki program nie „przyswoi” nas. Wtedy chodzimy dalej – i rozwijamy się.
Wybór grupy i regularne uczęszczanie na mityngi jest świetnym sposobem na rozpoczęcie i kontynuowanie troszczenia się o siebie. Aktywny udział w terapii i praca nad Krokami jest równie ważnym posunięciem.
Będę otwarty na uzdrawiającą moc Dwunastu Kroków i programu terapii.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
Życie w trzeźwości
„Żyj i daj żyć”
Stare powiedzenie „Żyj i daj żyć” wydaje się tak banalne, że łatwo można nie dostrzec jego wartości. Ale właśnie dlatego ciągle powtarzano je przez lata, że okazało się dobroczynne pod wieloma względami.
My, w AA wykorzystujemy je w szczególny sposób szukając w nim pomocy w niepiciu. W szczególności pozwala nam współżyć z ludźmi działającymi nam na nerwy.
Spoglądając raz jeszcze wstecz na dzieje naszego picia wielu z nas dostrzega, jak bardzo często nasze problemy alkoholowe wydawały się w jakiś sposób powiązane z innymi ludźmi. Eksperymentowanie z winem czy piwem we wczesnych latach młodości wydawało się rzeczą naturalną, skoro robiło to tylu innych, a nam zależało na ich aprobacie. A potem zaczęły się śluby, wypady do barów, chrzty, urlopy, mecze piłkarskie, przyjęcia i załatwianie interesów w restauracjach… listę możemy długo ciągnąć. Przy wszystkich tych okazjach piliśmy, przynajmniej częściowo, także dlatego, że pili wszyscy inni i wydawało się, że tego samego oczekują od nas.
Ci z nas, którzy zaczęli pić bez towarzystwa, czy ukradkiem wypijać kieliszek od czasu do czasu, robili to tak, aby inni nie zorientowali się, ile i jak często piliśmy. Rzadko kto lubił słuchać, jak się mówiło o jego piciu, a gdy już do tego dochodziło, to często podawaliśmy „powody”, dla których pijemy, jakby chcąc zasłonić się przed krytyką czy skargami.
Niektórzy z nas po wypiciu alkoholu stawali się kłótliwi a nawet wojowniczy wobec innych. Lecz byli i tacy, którzy uważali, że naprawdę łatwiej nam porozumieć się z ludźmi po kieliszku czy dwóch – na przyjęciach towarzyskich, przy załatwianiu trudnych interesów, w rozmowie w sprawie nowej pracy czy nawet w stosunkach miłosnych. Picie skłoniło wielu z nas do wybierania przyjaciół w zależności od tego, ile piją. Zmienialiśmy ich nawet, gdy dochodziliśmy do wniosku, że wyrośliśmy z ich sposobu picia. Woleliśmy takich, co piją „naprawdę” od ludzi wychylających kieliszek czy dwa. I staraliśmy się unikać abstynentów.
Wielu z nas miało poczucie winy, ale równocześnie gniewał nas sposób, w jaki rodzina reagowała na nasze picie. Niektórzy utracili pracę, gdyż szef albo kolega miał obiekcje do naszego picia. Chcieliśmy, żeby ludzie pilnowali swoich spraw, a nas zostawili w spokoju!
Często odczuwaliśmy złość i obawę wobec tych, którzy nas krytykowali. Poczucie winy czyniło nas przewrażliwionymi wobec otoczenia, toteż zaczęliśmy żywić urazy w stosunku do ludzi. Czasem zmienialiśmy bary, miejsce pracy czy zamieszkania tylko dlatego, żeby nie być w pobliżu pewnych osób.
Tak więc nie tylko my sami, ale i wielu innych ludzi było w jakiś sposób, w takim czy innym stopniu, wplątanych w nasze picie.
Gdy tylko przestaliśmy pić, z wielką ulgą stwierdziliśmy, że ci których poznaliśmy w AA – alkoholicy są jakby zupełnie innymi ludźmi. Odnosili się do nas nie krytycznie i podejrzliwie, lecz ze zrozumieniem i troską.
Jest jednak rzeczą całkowicie naturalną, że nadal spotykamy ludzi działających nam na nerwy i to zarówno w AA, jak i poza obrębem naszej wspólnoty. Może okazać się, że nasi bliscy spoza AA, współpracownicy czy rodzina, wciąż będą nas traktowali jak pijaków… (mogą potrzebować pewnego czasu, aby uwierzyć, że naprawdę przestaliśmy pić. Ostatecznie tyle razy w przeszłości byli świadkami, jak zrywaliśmy z piciem i znowu do niego wracaliśmy).
Aby zacząć realizować zasadę „żyj i daj żyć” musimy pogodzić się z następującym faktem: zarówno w AA, jak i gdzie indziej zawsze są ludzie mówiący rzeczy, z którymi my się nie zgadzamy lub zachowujący się w sposób, jaki nam się nie podoba. Dla naszego własnego spokoju trzeba koniecznie nauczyć się współżycia z nimi. Właśnie w takich przypadkach bardzo przydatne okazuje się hasło i powiedzenie sobie: „Och, żyjmy i dajmy żyć innym”.
Właśnie w AA kładziemy duży nacisk na naukę tolerancji – tolerowanie zachowań innych ludzi. Jeśli postępowanie ich budzi w nas odrazę, to na pewno nie jest powód, żeby pić. Zbyt ważny jest nasz powrót do zdrowia. Pamiętajmy, że alkohol potrafi zabijać i zabija.
Nauczyliśmy się, że warto podjąć bardzo duży wysiłek, aby spróbować zrozumieć innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy nas drażnią. Dla naszego zdrowienia znacznie ważniejsze jest zrozumieć niż być zrozumiany. Nie przyjdzie nam to zbyt trudno, jeśli sobie uświadomimy, że i inni członkowie Wspólnoty AA podobnie jak my, starają się zrozumieć.
Skoro już o tym mowa, to zarówno w AA jak i gdzie indziej, będziemy spotykać ludzi, którym z kolei my nie będziemy się zbyt podobać. Dlatego też wszyscy staramy się respektować prawo innych do postępowania tak jak chcą (albo muszą). Możemy wówczas oczekiwać, że i oni odwzajemnią się nam tym samym. W AA tak się zazwyczaj dzieje.
W miarę upływu czasu przestajemy się bać po prostu odejść od tych, którzy nas drażnią, zamiast skrywać irytację albo próbować ustawiać ich tak, żeby oni nam bardziej odpowiadali.
Nikt z nas nie przypomina sobie, aby został zmuszony do picia alkoholu. Nikogo z nas nigdy nie związano po to, aby siłą wlać nam coś mocnego do gardła. Tak jak nikt nas nie zmuszał do picia fizycznie, teraz staramy się, aby nie doprowadzono nas do tego również psychicznie.
Bardzo łatwo jest wykorzystać postępowanie innych jako alibi do picia. Umieliśmy to robić doskonale. Lecz wróciwszy do trzeźwości nauczyliśmy się nowej metody: nie dopuszczamy w ogóle, aby żywić do kogokolwiek tak wielką urazę, żeby fakt ten dawał tej osobie możliwość wpływania na nasze życie zwłaszcza na to, że zaczniemy znowu pić. Stwierdziliśmy, że nie mamy chęci, aby ktokolwiek panował nad naszym życiem albo je rujnował.
Stare powiedzenie mówi, żeby nie krytykować nikogo, dopóki nie przejdzie się mili w jego butach. Pamiętając o tej radzie możemy zacząć odczuwać większe współczucie dla innych, a stosując je w praktyce będziemy mieli dużo lepsze samopoczucie niż na „kacu”.
„Daj żyć” – w porządku. Ale dla niektórych ważna jest pierwsza część tego hasła: „Żyj!”
Wypracowawszy sobie sposoby cieszenia się tym, że sami żyjemy pełnym życiem, chętnie pozwalamy innym żyć w ich własny sposób. Jeśli nasze własne życie jest ciekawe i efektywne, naprawdę nie mamy powodów i chęci, żeby doszukiwać się win w innych albo martwić się ich postępowaniem. Czy teraz, w tej chwili, możesz przypomnieć sobie kogoś, kto cię naprawdę dręczy? Jeśli tak, to spróbuj czegoś takiego. Odłóż myślenie o tej osobie i o tym, co cię u niej drażni. Jeśli zechcesz, później będziesz mógł powściekać się w duszy na tę osobę. Ale czemu by nie odsunąć od siebie myśli o tym właśnie w tej chwili, gdy będziesz czytać następne zdania z tego rozdziału?
Żyj! Zajmuj się własnym życiem. Naszym zdaniem trzeźwość otwiera drogę do życia w szczęściu. Warto dla tego celu poświecić jakąś urazę czy kłótnię. Nawet, jeśli nie potrafisz całkiem oderwać się myślą od tamtej osoby. Zobaczmy więc, czy nie pomoże ci to, co powiemy dalej.