Refleksje na dzień 25 lutego

CODZIENNE REFLEKSJE

PORAŻKA JAKO WYZWANIE

Bóg, kalkuluje tak, że nic nie idzie na marne. Nawet porażka jest dla nas lekcją pokory – bolesną, lecz zapewne potrzebną.
Jak to widzi Bill, str. 31

Jakże wdzięczny jestem dzisiaj, wiedząc, że wszystkie moje dawne porażki były niezbędne do tego, bym mógł znaleźć się w punkcie, w którym jestem teraz. Dotkliwy ból zaowocował doświadczeniem i dzięki cierpieniu stałem się posłuszny. Gdy zwróciłem się do Boga – jakkolwiek Go pojmuje – podzielił się ze mną swymi cennymi darami. Doświadczenie i posłuszeństwo umożliwiły mi rozwój, który zrodził we mnie poczucie wdzięczności. Aż w końcu osiągnąłem spokój ducha i umysłu – żyjąc w trzeźwości i dzieląc się nią.


JAK TO WIDZI BILL – str. 56

Przyjmowanie krytyki

Czasem doznajemy zdumienia, wstrząsu i złości, kiedy ludzie „czepiają się” AA. Porusza nas to do tego stopnia, że nie umiemy korzystać z konstruktywnej krytyki.

Tego rodzaju uraza nie przysparza nam przyjaciół ani nie służy żadnemu twórczemu celowi. Nie ulega wątpliwości, że na tym polu musimy poprawić swą postawę.

Jest oczywiste, że harmonia, bezpieczeństwo i przyszła skuteczność AA będą zależały w ogromnym stopniu od tego, czy w stosunkach ze społeczeństwem uda nam się utrzymać postawę przyjazną i wolną od wszelkiej agresywności. Jest to niełatwe zadanie, ponieważ w czasach, gdy piliśmy, byliśmy skłonni do złości i buntu, wrogo usposobieni i agresywni. I chociaż teraz nie pijemy i trzeźwiejemy, nie do końca przecież uwolniliśmy się od starych schematów zachowań – istnieje więc niebezpieczeństwo, że możemy wybuchnąć pod byle pretekstem. Ponieważ jednak wiemy o tym wszystkim, ufam, że w kontaktach publicznych zawsze okażemy klasę i zdobędziemy się na powściągliwość i opanowanie.

1.Grapevine, lipiec 1965
2.Twelye Concepts, org. str. 68


DZIEŃ PO DNIU

Trzymanie się i odpuszczanie
Mieliśmy wiele wytrwałości, ale trzymaliśmy się destrukcyjnych zachowań i postaw: urazy i użalania się nad sobą, alkoholu, używek i innych złych nawyków.
Musimy ponownie przypisać tę wytrwałość do tego, co jest realistyczne i co podtrzymuje nas w życiu, a następnie trzymać się tego ostrożnie (jak trzymanie nowo narodzonego kociaka).

Czy trzymam się dobrych rzeczy?

Siło Wyższa, pomóż mi pozbyć się strachu, który powstrzymuje mnie przed pozbyciem się moich wad.
Dobrymi rzeczami, których będę się dziś trzymać, są …..


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Złośliwe plotki – szczere motywy
„Nie wiedząc tak naprawdę, co się dzieje, powiedziałem dziś coś złego o osobie, którą skrycie darzyłem niechęcią. Kiedy dotarło do mnie, że moja uwaga może mi zaszkodzić, wpadłem w panikę” – powiedział członek AA. „Po chwili zastanowienia zdałem sobie jednak sprawę, że poważniejszym problemem była nieuczciwość, która spowodowała, że umniejszyłem komuś za jego plecami!”.
Dorastamy, gdy dostrzegamy, że plotki są pożywką dla naszej niepewności i samooszukiwania się. Kiedy nie chcemy rozstać się z plotkami, opracowujemy subtelne sposoby, aby utrzymać je w naszym życiu. Możemy plotkować, kierując rozmowę na temat, który może przynieść odkrywcze komentarze. Plotkujemy również, rozkoszując się ponurymi opisami grzechów i upadków innych osób. Powinniśmy nawet zadać sobie pytanie, czy plotkujemy, gdy „omawiamy” innego członka, który nie spełnia naszych wyobrażeń o prawdziwych standardach Dwunastu Kroków. Często jest to poprzedzone uwagą: „Nie chcę robić inwentury Joego, ale…..”.
Nie możemy żyć swobodnie i szczęśliwie, jeśli praktykujemy plotkowanie w jakiejkolwiek formie. Praktyka ta może być ukryta, ale pozostawia w nas poczucie winy, strach i wstyd. Nie możemy plotkować i być całkowicie godni zaufania i wiarygodni.
Dzisiaj naprawdę zajmę się swoimi sprawami. Wybaczając sobie wcześniejsze plotki, nie będę mówić nic o innych za ich plecami. Jeśli ktoś chce podzielić się plotkami, grzecznie przejdę do innego tematu.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Uwierz, że życie jest warte przeżycia, a twoja wiara pomoże stworzyć fakty – William James
Krok Drugi mówi o wierze. Na wiele lat porzuciliśmy wiarę w siebie, w Siłę Wyższą i w innych. Wierzyliśmy w odlot. Teraz nasz program każe nam wierzyć w miłość. Jesteśmy kochani i możemy kochać innych bez ranienia ich. Oczywiście wiara jest ważną częścią zdrowienia.
Wierzyć oznacza odłożyć na bok nasze wątpliwości. Wierzyć oznacza mieć nadzieję. Wiara sprawia, że droga staje się łagodniejsza. Tak więc wiara pozwala na nieco szybsze wyzdrowienie. W ten sposób przygotowujemy się do oddania się pod opiekę naszej Siły Wyższej.

Modlitwa na dziś: Modlę się o odwagę wiary. Nie wpuszczę wątpliwości do mojego serca. Mogę wyzdrowieć. Mogę całkowicie oddać się temu prostemu programowi.

Działanie na dziś: Wymienię cztery sytuacje, w których zwątpienie stanęło mi na drodze. Zastanowię się, co mogę zrobić, by nie dopuścić do tego ponownie.


JĘZYK WYZWOLENIA

Akceptowanie niedoskonałości
„Dlaczego robię to samej sobie?” – zapytała pewna kobieta, która chciała stracić na wadze. „Poszłam na grupę wsparcia z ogromnym poczuciem winy i wstydu, bo zjadłam pół herbatnika, który był poza dietą. Uświadomiłam sobie, że każdy troszkę oszukuje, a niektórzy nawet oszukują na całego. Czułam ogromny wstyd przed grupą, jakbym była jedyną osobą, nieprzestrzegającą rygorystycznie diety. Teraz wiem, że trzymam się swojej diety tak dobrze, jak większość, a na pewno lepiej, niż niektórzy”.
Dlaczego robimy to samym sobie? Mam na myśli nie dietę, lecz samo życie. Dlaczego karzemy siebie, myśląc, że jesteśmy gorsi, będąc jednocześnie przekonani, że inni są doskonali we wszystkim, co robią – w związkach, w zdrowieniu, w konkretnych zadaniach?
Bez względu na to, czy oceniamy siebie, czy innych – jest to zawsze jedna strona tego samego medalu: perfekcjonizmu. Oba oczekiwania są bezpodstawne.
Bardziej prawdziwe i pożyteczne będzie uświadomienie sobie, że niczego nam nie brakuje i to, co robimy, jest wystarczające. Nie oznacza to, że nie powinniśmy naprawiać błędów, które popełniamy. Nie znaczy też, że od czasu do czasu nie zbaczamy z toru. Nie znaczy również, że nie możemy być lepsi. Oznacza to, że pomimo błędów i kluczenia jesteśmy na dobrej drodze.
Zachęta i akceptacja samego siebie to sposób na utrzymanie obranego kursu.

Dzisiaj obdarzę siebie miłością i zachętą. Powiem sobie, że to, co robię, jest wystarczająco dobre i pozwolę sobie cieszyć się tym uczuciem.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Życie w trzeźwości

„Żyj i daj żyć”

Stare powiedzenie „Żyj i daj żyć” wydaje się tak banalne, że łatwo można nie dostrzec jego wartości. Ale właśnie dlatego ciągle powtarzano je przez lata, że okazało się dobroczynne pod wieloma względami.

My, w AA wykorzystujemy je w szczególny sposób szukając w nim pomocy w niepiciu. W szczególności pozwala nam współżyć z ludźmi działającymi nam na nerwy.

Spoglądając raz jeszcze wstecz na dzieje naszego picia wielu z nas dostrzega, jak bardzo często nasze problemy alkoholowe wydawały się w jakiś sposób powiązane z innymi ludźmi. Eksperymentowanie z winem czy piwem we wczesnych latach młodości wydawało się rzeczą naturalną, skoro robiło to tylu innych, a nam zależało na ich aprobacie. A potem zaczęły się śluby, wypady do barów, chrzty, urlopy, mecze piłkarskie, przyjęcia i załatwianie interesów w restauracjach… listę możemy długo ciągnąć. Przy wszystkich tych okazjach piliśmy, przynajmniej częściowo, także dlatego, że pili wszyscy inni i wydawało się, że tego samego oczekują od nas.

Ci z nas, którzy zaczęli pić bez towarzystwa, czy ukradkiem wypijać kieliszek od czasu do czasu, robili to tak, aby inni nie zorientowali się, ile i jak często piliśmy. Rzadko kto lubił słuchać, jak się mówiło o jego piciu, a gdy już do tego dochodziło, to często podawaliśmy „powody”, dla których pijemy, jakby chcąc zasłonić się przed krytyką czy skargami.

Niektórzy z nas po wypiciu alkoholu stawali się kłótliwi a nawet wojowniczy wobec innych. Lecz byli i tacy, którzy uważali, że naprawdę łatwiej nam porozumieć się z ludźmi po kieliszku czy dwóch – na przyjęciach towarzyskich, przy załatwianiu trudnych interesów, w rozmowie w sprawie nowej pracy czy nawet w stosunkach miłosnych. Picie skłoniło wielu z nas do wybierania przyjaciół w zależności od tego, ile piją. Zmienialiśmy ich nawet, gdy dochodziliśmy do wniosku, że wyrośliśmy z ich sposobu picia. Woleliśmy takich, co piją „naprawdę” od ludzi wychylających kieliszek czy dwa. I staraliśmy się unikać abstynentów.

Wielu z nas miało poczucie winy, ale równocześnie gniewał nas sposób, w jaki rodzina reagowała na nasze picie. Niektórzy utracili pracę, gdyż szef albo kolega miał obiekcje do naszego picia. Chcieliśmy, żeby ludzie pilnowali swoich spraw, a nas zostawili w spokoju!

Często odczuwaliśmy złość i obawę wobec tych, którzy nas krytykowali. Poczucie winy czyniło nas przewrażliwionymi wobec otoczenia, toteż zaczęliśmy żywić urazy w stosunku do ludzi. Czasem zmienialiśmy bary, miejsce pracy czy zamieszkania tylko dlatego, żeby nie być w pobliżu pewnych osób.

Tak więc nie tylko my sami, ale i wielu innych ludzi było w jakiś sposób, w takim czy innym stopniu, wplątanych w nasze picie.

Gdy tylko przestaliśmy pić, z wielką ulgą stwierdziliśmy, że ci których poznaliśmy w AA – alkoholicy są jakby zupełnie innymi ludźmi. Odnosili się do nas nie krytycznie i podejrzliwie, lecz ze zrozumieniem i troską.

Jest jednak rzeczą całkowicie naturalną, że nadal spotykamy ludzi działających nam na nerwy i to zarówno w AA, jak i poza obrębem naszej wspólnoty. Może okazać się, że nasi bliscy spoza AA, współpracownicy czy rodzina, wciąż będą nas traktowali jak pijaków… (mogą potrzebować pewnego czasu, aby uwierzyć, że naprawdę przestaliśmy pić. Ostatecznie tyle razy w przeszłości byli świadkami, jak zrywaliśmy z piciem i znowu do niego wracaliśmy).

Aby zacząć realizować zasadę „żyj i daj żyć” musimy pogodzić się z następującym faktem: zarówno w AA, jak i gdzie indziej zawsze są ludzie mówiący rzeczy, z którymi my się nie zgadzamy lub zachowujący się w sposób, jaki nam się nie podoba. Dla naszego własnego spokoju trzeba koniecznie nauczyć się współżycia z nimi. Właśnie w takich przypadkach bardzo przydatne okazuje się hasło i powiedzenie sobie: „Och, żyjmy i dajmy żyć innym”.

Właśnie w AA kładziemy duży nacisk na naukę tolerancji – tolerowanie zachowań innych ludzi. Jeśli postępowanie ich budzi w nas odrazę, to na pewno nie jest powód, żeby pić. Zbyt ważny jest nasz powrót do zdrowia. Pamiętajmy, że alkohol potrafi zabijać i zabija.

Nauczyliśmy się, że warto podjąć bardzo duży wysiłek, aby spróbować zrozumieć innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy nas drażnią. Dla naszego zdrowienia znacznie ważniejsze jest zrozumieć niż być zrozumiany. Nie przyjdzie nam to zbyt trudno, jeśli sobie uświadomimy, że i inni członkowie Wspólnoty AA podobnie jak my, starają się zrozumieć.

Skoro już o tym mowa, to zarówno w AA jak i gdzie indziej, będziemy spotykać ludzi, którym z kolei my nie będziemy się zbyt podobać. Dlatego też wszyscy staramy się respektować prawo innych do postępowania tak jak chcą (albo muszą). Możemy wówczas oczekiwać, że i oni odwzajemnią się nam tym samym. W AA tak się zazwyczaj dzieje.

W miarę upływu czasu przestajemy się bać po prostu odejść od tych, którzy nas drażnią, zamiast skrywać irytację albo próbować ustawiać ich tak, żeby oni nam bardziej odpowiadali.

Nikt z nas nie przypomina sobie, aby został zmuszony do picia alkoholu. Nikogo z nas nigdy nie związano po to, aby siłą wlać nam coś mocnego do gardła. Tak jak nikt nas nie zmuszał do picia fizycznie, teraz staramy się, aby nie doprowadzono nas do tego również psychicznie.

Bardzo łatwo jest wykorzystać postępowanie innych jako alibi do picia. Umieliśmy to robić doskonale. Lecz wróciwszy do trzeźwości nauczyliśmy się nowej metody: nie dopuszczamy w ogóle, aby żywić do kogokolwiek tak wielką urazę, żeby fakt ten dawał tej osobie możliwość wpływania na nasze życie zwłaszcza na to, że zaczniemy znowu pić. Stwierdziliśmy, że nie mamy chęci, aby ktokolwiek panował nad naszym życiem albo je rujnował.

Stare powiedzenie mówi, żeby nie krytykować nikogo, dopóki nie przejdzie się mili w jego butach. Pamiętając o tej radzie możemy zacząć odczuwać większe współczucie dla innych, a stosując je w praktyce będziemy mieli dużo lepsze samopoczucie niż na „kacu”.

„Daj żyć” – w porządku. Ale dla niektórych ważna jest pierwsza część tego hasła: „Żyj!”

Wypracowawszy sobie sposoby cieszenia się tym, że sami żyjemy pełnym życiem, chętnie pozwalamy innym żyć w ich własny sposób. Jeśli nasze własne życie jest ciekawe i efektywne, naprawdę nie mamy powodów i chęci, żeby doszukiwać się win w innych albo martwić się ich postępowaniem. Czy teraz, w tej chwili, możesz przypomnieć sobie kogoś, kto cię naprawdę dręczy? Jeśli tak, to spróbuj czegoś takiego. Odłóż myślenie o tej osobie i o tym, co cię u niej drażni. Jeśli zechcesz, później będziesz mógł powściekać się w duszy na tę osobę. Ale czemu by nie odsunąć od siebie myśli o tym właśnie w tej chwili, gdy będziesz czytać następne zdania z tego rozdziału?

Żyj! Zajmuj się własnym życiem. Naszym zdaniem trzeźwość otwiera drogę do życia w szczęściu. Warto dla tego celu poświecić jakąś urazę czy kłótnię. Nawet, jeśli nie potrafisz całkiem oderwać się myślą od tamtej osoby. Zobaczmy więc, czy nie pomoże ci to, co powiemy dalej.