Refleksje na dzień 24 lutego

CODZIENNE REFLEKSJE

SERCE PRZEPEŁNIONE WDZIĘCZNOŚCIĄ

Ze wszystkich sił staram się trzymać prawdy mówiącej, że serce pełne wdzięczności nie pozwala sobie na samozadowolenie i zarozumialstwo, a jeśli po brzegi wypełnia je wdzięczność, to pulsuje ono przelewającą się zeń miłością – najszlachetniejszym uczuciem, jakie znamy.
Jak to widzi Bill, str. 37

Mój sponsor powiedział mi, że powinienem być wdzięcznym alkoholikiem i zawsze zachowywać „postawę wdzięczności” – gdyż wdzięczność jest podstawowym elementem pokory, która z kolei jest podstawowym elementem anonimowości, która z kolei stanowi postawę wszystkich naszych tradycji, przypominając nam zawsze o pierwszeństwie zasad przed osobistymi ambicjami”.
W rezultacie tych wskazówek, każdy dzień rozpoczynam od modlitwy na kolanach, dziękując Bogu za trzy rzeczy ; że żyję, za to że jestem trzeźwy i za to że należę do Wspólnoty AA – Następnie staram się przeżyć dany dzień, przyjmując postawę „wdzięczności” i w pełni czerpać radość z kolejnych dwudziestu czterech godzin azowskiej drogi życia. AA nie jest czymś, do czego się przyłączyłem – jest czymś czym żyję.


JAK TO WIDZI BILL – str. 55

Szukając przewodnictwa


Człowiek powinien myśleć i działać. Nie po to został stworzony na obraz i podobieństwo Boże, żeby być automatem.

Ja sam postępuję w tym względzie następująco: najpierw dokładnie rozważam wszystkie „za i przeciw” w każdej sytuacji, modląc się zarazem, aby nie kierowały mną egoistyczne pobudki. Utwierdzam się też w chęci wypełniania woli Bożej.

Jeśli rozważywszy wszystkie aspekty problemu, nadal nie widzę jednoznacznego czy rozstrzygającego rozwiązania, oczekuję dalszych wskazówek, które mogą nadejść bezpośrednio, w postaci kolejnych moich przemyśleń, albo pośrednio – poprzez innych ludzi czy okoliczności.

Jeśli czuję, że nie mogę zwlekać z decyzją, a wciąż nie mam wyraźnych wskazań, raz jeszcze oglądam sprawę ze wszystkich stron, ważąc „za i przeciw”, a następnie, wybrawszy optymalne wyjście, przystępuję do działania. Wiem, że nawet jeśli popełnię błąd, to świat się nie zawali. Tak czy owak, czegoś się nauczę.

List, 1950


DZIEŃ PO DNIU

Być wdzięcznym
Wzrastamy we wdzięczności za sam dar bycia czystym i trzeźwym. Z czasem dostrzegamy i jesteśmy wdzięczni za płynące z tego korzyści.
Korzyści, które doceniamy, jest wiele, w tym naprawione relacje z rodziną i przyjaciółmi, zdolność do zachowania uczciwości w związkach, świadomość naszego życia i zdrowia, zdolność do proszenia o pomoc i pomagania innym.

Czy jestem wdzięczny?

Siło Wyższa, pomóż mi być wdzięcznym każdego dnia za bycie trzeźwym i czystym oraz za wiele błogosławieństw, które to przynosi.
Dzisiaj wyrażę swoją wdzięczność poprzez . . .


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Samolubstwo – samodoskonalenie
Wielokrotnie słyszymy, że musimy być samolubni w kwestii naszego powrotu do zdrowia, ale wydaje się to być sprzeczne z faktem, że samolubność jest źródłem naszego problemu. Jak egoizm może być jednocześnie dobry i zły?
Egoizm, którego potrzebujemy, by wyzdrowieć, to oddanie się samodoskonaleniu, a nie samolubne pobłażanie sobie, które doprowadziło nas do choroby. Jednym z nich jest dawanie siebie, a drugim szaleńcze branie, które prowadzi do zniszczenia. Osoba, która dąży do samodoskonalenia, konkuruje jedynie ze swoim dawnym „ja”. Z drugiej strony, chory egoizm jest zwykle zaangażowany w niezdrową rywalizację z innymi.
Nie ma łatwego sposobu na sprawdzenie, czy nasz egoizm jest właściwy. Jeśli nasze postępowanie prowadzi do długotrwałego szczęścia i wyższej samooceny, prawdopodobnie jest właściwe. Jeśli szkodzi nam lub innym, coś jest nie tak. Możemy to naprawić, wracając do podstaw programu i dążąc do samodoskonalenia, a nie pobłażania sobie.
Na dzień dzisiejszy wezmę udział w tym, co z pewnością przyniesie korzyści wszystkim.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Porażka jest niemożliwa. – Susan B. Anthony
Porażka to postawa. Nastawienie na porażkę nie może nam pomóc. Może nam tylko zaszkodzić. Jeśli nie będziemy ostrożni, może stać się sposobem na życie. Kiedy więc czujemy się jak nieudacznicy, lepiej przyjrzyjmy się naszemu nastawieniu.
Postawa porażki często wynika z popełniania błędów. Możemy jednak nauczyć się postrzegać nasze błędy jako lekcje. W ten sposób błędy zamieniają się w zyski, a nie porażki. Czasami próbujemy robić rzeczy, których po prostu nie da się zrobić.
Kiedy zachowujemy się, jakbyśmy wiedzieli wszystko, poniesiemy porażkę. Jeśli spróbujemy zachowywać się jak Bóg, poniesiemy porażkę.
Nie możemy kontrolować innych. Nie możemy wiedzieć wszystkiego. Nie jesteśmy Bogiem. Jesteśmy ludźmi. Jeśli zachowujemy się jak ludzie, już wygraliśmy.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi wyciągać wnioski z moich postaw. Niezależnie od wyniku, pomóż mi się uczyć.

Działanie na dziś: Stawienie czoła naszym przeszłym „porażkom” jest pierwszym krokiem do wyciągnięcia z nich wniosków. Porozmawiam z moim sponsorem o przeszłym „niepowodzeniu” i dobru, które z niego wynikło.


JĘZYK WYZWOLENIA

Rozpoznawanie uczuć
Doświadczanie uczuć może stanowić wyzwanie dla tych, którzy poprzednio nie mieli okazji albo przyzwolenia, aby ich doświadczać. Nauczyć się rozpoznawać własne uczucia jest wyzwaniem, którego możemy się podjąć. Nie od razu będziemy w tym ekspertami – nie od razu musimy radzić sobie z nimi w sposób idealny.
Oto kilka pomysłów, które mogą okazać się pomocne w rozpoznawaniu i radzeniu sobie z uczuciami.
Weź kartkę papieru i zapisz pytanie: „Gdybym mógł czuć to, co czuję, i nie być ocenianym, co bym wtedy czuł?”. Potem napisz, cokolwiek przychodzi ci do głowy. Możesz też skorzystać z niezawodnej pomocy, z której korzysta wielu ludzi próbujących odnaleźć drogę do własnych uczuć – pisania dzienniczka uczuć lub pamiętnika. Możesz pisać dziennik, listy, których nigdy nie wyślesz, lub zapisywać w notesie pojawiające się refleksje.
Przyglądaj się i przysłuchuj sobie, jakbyś był postronnym obserwatorem. Zauważ swój ton głosu i słowa, jakich używasz. Co słyszysz? Smutek, obawę, złość, radość?
Co mówi ci twoje ciało? Czy jest spięte i sztywne ze złości? Owładnięte strachem? Ciężkie ze smutku i żalu? Tańczące z radości?
Równie pomocna jest rozmowa z ludźmi powracającymi do zdrowia. Dobrze robi chodzenie na mityngi. Kiedy mamy poczucie bezpieczeństwa, otwieramy się w sposób naturalny i z łatwością na własne uczucia.
Powracając do zdrowia, jesteśmy na niekończącej się wyprawie w poszukiwaniu skarbów. Jednym z poszukiwanych skarbów jest emocjonalna część samych siebie. Ta wyprawa nie wymaga doskonałości. Musimy być tylko uczciwi, otwarci i gotowi na podejmowanie prób. Nasze emocje czekają, aby się sobą z nami podzielić.
Dzisiaj będę bacznie przyglądał się i przysłuchiwał samemu sobie w miarę, jak upływa ten dzień. Nie będę siebie oceniał za to, co czuję – zaakceptuję to.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Życie w trzeźwości

„Żyj i daj żyć”

Stare powiedzenie „Żyj i daj żyć” wydaje się tak banalne, że łatwo można nie dostrzec jego wartości. Ale właśnie dlatego ciągle powtarzano je przez lata, że okazało się dobroczynne pod wieloma względami.

My, w AA wykorzystujemy je w szczególny sposób szukając w nim pomocy w niepiciu. W szczególności pozwala nam współżyć z ludźmi działającymi nam na nerwy.

Spoglądając raz jeszcze wstecz na dzieje naszego picia wielu z nas dostrzega, jak bardzo często nasze problemy alkoholowe wydawały się w jakiś sposób powiązane z innymi ludźmi. Eksperymentowanie z winem czy piwem we wczesnych latach młodości wydawało się rzeczą naturalną, skoro robiło to tylu innych, a nam zależało na ich aprobacie. A potem zaczęły się śluby, wypady do barów, chrzty, urlopy, mecze piłkarskie, przyjęcia i załatwianie interesów w restauracjach… listę możemy długo ciągnąć. Przy wszystkich tych okazjach piliśmy, przynajmniej częściowo, także dlatego, że pili wszyscy inni i wydawało się, że tego samego oczekują od nas.

Ci z nas, którzy zaczęli pić bez towarzystwa, czy ukradkiem wypijać kieliszek od czasu do czasu, robili to tak, aby inni nie zorientowali się, ile i jak często piliśmy. Rzadko kto lubił słuchać, jak się mówiło o jego piciu, a gdy już do tego dochodziło, to często podawaliśmy „powody”, dla których pijemy, jakby chcąc zasłonić się przed krytyką czy skargami.

Niektórzy z nas po wypiciu alkoholu stawali się kłótliwi a nawet wojowniczy wobec innych. Lecz byli i tacy, którzy uważali, że naprawdę łatwiej nam porozumieć się z ludźmi po kieliszku czy dwóch – na przyjęciach towarzyskich, przy załatwianiu trudnych interesów, w rozmowie w sprawie nowej pracy czy nawet w stosunkach miłosnych. Picie skłoniło wielu z nas do wybierania przyjaciół w zależności od tego, ile piją. Zmienialiśmy ich nawet, gdy dochodziliśmy do wniosku, że wyrośliśmy z ich sposobu picia. Woleliśmy takich, co piją „naprawdę” od ludzi wychylających kieliszek czy dwa. I staraliśmy się unikać abstynentów.

Wielu z nas miało poczucie winy, ale równocześnie gniewał nas sposób, w jaki rodzina reagowała na nasze picie. Niektórzy utracili pracę, gdyż szef albo kolega miał obiekcje do naszego picia. Chcieliśmy, żeby ludzie pilnowali swoich spraw, a nas zostawili w spokoju!

Często odczuwaliśmy złość i obawę wobec tych, którzy nas krytykowali. Poczucie winy czyniło nas przewrażliwionymi wobec otoczenia, toteż zaczęliśmy żywić urazy w stosunku do ludzi. Czasem zmienialiśmy bary, miejsce pracy czy zamieszkania tylko dlatego, żeby nie być w pobliżu pewnych osób.

Tak więc nie tylko my sami, ale i wielu innych ludzi było w jakiś sposób, w takim czy innym stopniu, wplątanych w nasze picie.

Gdy tylko przestaliśmy pić, z wielką ulgą stwierdziliśmy, że ci których poznaliśmy w AA – alkoholicy są jakby zupełnie innymi ludźmi. Odnosili się do nas nie krytycznie i podejrzliwie, lecz ze zrozumieniem i troską.

Jest jednak rzeczą całkowicie naturalną, że nadal spotykamy ludzi działających nam na nerwy i to zarówno w AA, jak i poza obrębem naszej wspólnoty. Może okazać się, że nasi bliscy spoza AA, współpracownicy czy rodzina, wciąż będą nas traktowali jak pijaków… (mogą potrzebować pewnego czasu, aby uwierzyć, że naprawdę przestaliśmy pić. Ostatecznie tyle razy w przeszłości byli świadkami, jak zrywaliśmy z piciem i znowu do niego wracaliśmy).

Aby zacząć realizować zasadę „żyj i daj żyć” musimy pogodzić się z następującym faktem: zarówno w AA, jak i gdzie indziej zawsze są ludzie mówiący rzeczy, z którymi my się nie zgadzamy lub zachowujący się w sposób, jaki nam się nie podoba. Dla naszego własnego spokoju trzeba koniecznie nauczyć się współżycia z nimi. Właśnie w takich przypadkach bardzo przydatne okazuje się hasło i powiedzenie sobie: „Och, żyjmy i dajmy żyć innym”.

Właśnie w AA kładziemy duży nacisk na naukę tolerancji – tolerowanie zachowań innych ludzi. Jeśli postępowanie ich budzi w nas odrazę, to na pewno nie jest powód, żeby pić. Zbyt ważny jest nasz powrót do zdrowia. Pamiętajmy, że alkohol potrafi zabijać i zabija.

Nauczyliśmy się, że warto podjąć bardzo duży wysiłek, aby spróbować zrozumieć innych ludzi, zwłaszcza tych, którzy nas drażnią. Dla naszego zdrowienia znacznie ważniejsze jest zrozumieć niż być zrozumiany. Nie przyjdzie nam to zbyt trudno, jeśli sobie uświadomimy, że i inni członkowie Wspólnoty AA podobnie jak my, starają się zrozumieć.

Skoro już o tym mowa, to zarówno w AA jak i gdzie indziej, będziemy spotykać ludzi, którym z kolei my nie będziemy się zbyt podobać. Dlatego też wszyscy staramy się respektować prawo innych do postępowania tak jak chcą (albo muszą). Możemy wówczas oczekiwać, że i oni odwzajemnią się nam tym samym. W AA tak się zazwyczaj dzieje.

W miarę upływu czasu przestajemy się bać po prostu odejść od tych, którzy nas drażnią, zamiast skrywać irytację albo próbować ustawiać ich tak, żeby oni nam bardziej odpowiadali.

Nikt z nas nie przypomina sobie, aby został zmuszony do picia alkoholu. Nikogo z nas nigdy nie związano po to, aby siłą wlać nam coś mocnego do gardła. Tak jak nikt nas nie zmuszał do picia fizycznie, teraz staramy się, aby nie doprowadzono nas do tego również psychicznie.

Bardzo łatwo jest wykorzystać postępowanie innych jako alibi do picia. Umieliśmy to robić doskonale. Lecz wróciwszy do trzeźwości nauczyliśmy się nowej metody: nie dopuszczamy w ogóle, aby żywić do kogokolwiek tak wielką urazę, żeby fakt ten dawał tej osobie możliwość wpływania na nasze życie zwłaszcza na to, że zaczniemy znowu pić. Stwierdziliśmy, że nie mamy chęci, aby ktokolwiek panował nad naszym życiem albo je rujnował.

Stare powiedzenie mówi, żeby nie krytykować nikogo, dopóki nie przejdzie się mili w jego butach. Pamiętając o tej radzie możemy zacząć odczuwać większe współczucie dla innych, a stosując je w praktyce będziemy mieli dużo lepsze samopoczucie niż na „kacu”.

„Daj żyć” – w porządku. Ale dla niektórych ważna jest pierwsza część tego hasła: „Żyj!”

Wypracowawszy sobie sposoby cieszenia się tym, że sami żyjemy pełnym życiem, chętnie pozwalamy innym żyć w ich własny sposób. Jeśli nasze własne życie jest ciekawe i efektywne, naprawdę nie mamy powodów i chęci, żeby doszukiwać się win w innych albo martwić się ich postępowaniem. Czy teraz, w tej chwili, możesz przypomnieć sobie kogoś, kto cię naprawdę dręczy? Jeśli tak, to spróbuj czegoś takiego. Odłóż myślenie o tej osobie i o tym, co cię u niej drażni. Jeśli zechcesz, później będziesz mógł powściekać się w duszy na tę osobę. Ale czemu by nie odsunąć od siebie myśli o tym właśnie w tej chwili, gdy będziesz czytać następne zdania z tego rozdziału?

Żyj! Zajmuj się własnym życiem. Naszym zdaniem trzeźwość otwiera drogę do życia w szczęściu. Warto dla tego celu poświecić jakąś urazę czy kłótnię. Nawet, jeśli nie potrafisz całkiem oderwać się myślą od tamtej osoby. Zobaczmy więc, czy nie pomoże ci to, co powiemy dalej.