Refleksje na dzień 12 lutego

CODZIENNE REFLEKSJE

ŹRÓDŁO NASZYCH KŁOPOTÓW

Egoizm, egocentryzm – owa koncentracja na samym sobie! To właśnie jest, jak sadzimy, zasadnicze źródło naszych kłopotów.
Anonimowi Alkoholicy, str. 52

Jakie zadziwiające jest odkrycie, że świat i wszyscy ludzie będą istnieli i dadzą sobie radę- ze mną czy beze mnie! Jakąż ulgę przynosi świadomość, że ludzie, rzeczy i miejsca będą trwać w doskonałym stanie bez mojej kontroli i kierownictwa. Nie sposób wyrazić słowami zachwytu, jaki płynie z mojej wiary w to, że oprócz mnie i poza mną istnieje jakaś Siła Większa niż ja sam. Ufam, że poczucie oddzielenia od Boga, jakiego dziś doświadczam, pewnego dnia zniknie. A na razie wiara musi mi posłużyć za drogę ku centrum mojego życia.


JAK TO WIDZI BILL – str. 43

Ile anonimowości?

Z reguły każdy nowo przybyły pragnął natychmiast opowiedzieć swojej rodzinie o tym, co robi. Chciał również poinformować o tym innych ludzi, którzy wcześniej próbowali mu pomóc – lekarza, duszpasterza, przyjaciół. Gdy nabrał pewności siebie, uważał, że powinien powiadomić o swym nowym życiu pracodawcę i współpracowników. Gdy nadarzała się możliwość pomocy innym, stwierdzał, że z łatwością może mówić o AA niemal z każdym człowiekiem.

Takie dyskretne odsłanianie tajemnicy pomagało mu przemóc lęk przed piętnem alkoholika, niosąc zarazem do jego środowiska wieść o istnieniu AA. Wiele mężczyzn i kobiet trafiło do AA dzięki tego rodzaju rozmowom. I choć wykraczają one poza dosłowne rozumienie anonimowości, rozmowy takie są całkowicie zgodne z duchem tej zasady.

Dwanaście kroków i Dwanaście tradycji str. 185


DZIEŃ PO DNIU

Żyjąc dniem dzisiejszym
Czasami oczekujemy tak wiele tak szybko, że stajemy się nerwowymi wrakami. Oczekiwanie odpowiedzi na jutrzejszy lub przyszłotygodniowy problem nie jest życiem dniem dzisiejszym.
Jeśli mamy problem dzisiaj, zróbmy ponownie Trzeci Krok, ofiarujmy go naszej Sile Wyższej, by uzyskać odpowiedź i ćwiczmy cierpliwość wobec przyszłości.
Czy mogę pracować tylko nad dzisiejszym problemem?
Siło Wyższa, pomóż mi żyć z dnia na dzień i akceptować Twoje odpowiedzi, kiedy je wysyłasz.
Mój plan pracy nad dzisiejszym problemem to ….


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Zrób to na trzeźwo – Praktykowanie zasad
W naklejce na zderzaku, która przypomina nam „Zrób to na trzeźwo”, może być ukryte znaczenie, ale możemy je również odczytać jako to, że prawdziwa trzeźwość powinna kierować wszystkim, co dziś robimy.
Prawdziwa trzeźwość to trzeźwość emocjonalna. Mamy ją, gdy nasze zasady chronią nas przed obezwładniającymi uczuciami wynikającymi z chciwości, strachu i urazy. Nawet bez butelki, atak strachu lub urazy może zniekształcić osobisty osąd i prowadzić do głupich błędów. Cokolwiek robimy, czy jest to zamiatanie hali produkcyjnej, czy prowadzenie spotkania zarządu firmy, powinniśmy robić to z pewnością siebie i spokojną samokontrolą.
Kiedy pracujemy w ten sposób, pomagamy innym. Szkodzimy im tylko wtedy, gdy wnosimy do ich przestrzeni gorycz i urazę. Prawdziwa trzeźwość emocjonalna pomaga nam dawać lepszy przykład i zapewnia innych, że AA naprawdę działa w życiu ludzi. Pewien członek AA był mile zaskoczony, gdy pochwalono go za zachowanie spokoju w konfrontacji z gniewnymi ludźmi. Zdał sobie sprawę, że jego zasady AA działały w jego miejscu pracy, pomagając mu zachować spokojną godność, która czyniła go asertywnym i skutecznym. Cokolwiek robimy na trzeźwo, zawsze robimy to lepiej.
Dziś przypomnę sobie, by pozostać trzeźwym zarówno emocjonalnie, jak i fizycznie.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

W środku zawsze jesteśmy w tym samym wieku. – Gertruda Stein
W głębi duszy każdy z nas ma ducha dziecka. Wciąż mamy wiele uczuć, które mieliśmy, gdy byliśmy mali. Niektórzy z nas mają w sobie zranione dziecko. Jest w nas smutek, strach lub złość, które nie zniknęły. Nadal jesteśmy samotni, bez względu na to, jak wiele osób się o nas troszczy. Nasze wewnętrzne dziecko potrzebuje specjalnej pomocy, by wyzdrowieć. Możemy być dobrymi rodzicami dla naszego wewnętrznego dziecka. Robimy to poprzez bycie łagodnym i troskliwym wobec siebie. Z czasem to dziecko może stać się szczęśliwym centrum w naszych sercach.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, proszę, uzdrawiaj dziecko we mnie każdego dnia. Pomóż mojemu wewnętrznemu dziecku być żywym, wolnym i pełnym radości.

Działanie na dziś: Zamknę teraz oczy na minutę. Pomyślę o sobie dobrze. Następnie powiem na głos: „Wewnętrzne dziecko, kocham cię. Zaopiekuję się tobą”. Zrobię to dziś jeszcze dwa razy.


JĘZYK WYZWOLENIA

Uwolnienie się od tych, którzy nie zdrowieją

Możemy kontynuować własne życie i zdrowienie nawet, jeśli ci, których kochamy, nie podjęli jeszcze leczenia.
Wyobraź sobie most nad przepaścią. Po jego jednej stronie jest ciemno i zimno. Staliśmy tam z innymi w zimnie i ciemności, zgięci w pół z bólu. Niektórzy z nas uciekali w jedzenie, aby poradzić sobie z bólem. Niektórzy pili; inni używali narkotyków. Niektórzy utracili kontrolę nad zachowaniami seksualnymi. Niektórzy obsesyjnie koncentrowali się na cierpieniu ludzi uzależnionych, aby odwrócić uwagę od własnego cierpienia. Wielu z nas robiło jedno i drugie: rozwinęliśmy własne uzależnienia i odciągaliśmy uwagę od siebie poprzez skupianie się na innych uzależnionych. Nie wiedzieliśmy o istnieniu mostu. Sądziliśmy, że jesteśmy uwięzieni na skraju urwiska.
Niektórym z nas udało się. Dzięki łasce Bożej otworzyły się nam oczy, kiedy nadszedł właściwy czas. Ujrzeliśmy most. Inni ludzie powiedzieli nam, że po drugiej stronie czeka na nas jasność, ciepło i ulga w cierpieniu. Ledwie byliśmy w stanie je dostrzec lub sobie wyobrazić, jednakże zdecydowaliśmy się na mozolną wędrówkę na drugą stronę.
Próbowaliśmy przekonać ludzi stojących z nami nad przepaścią, że istnieje most do lepszego życia – lecz oni nie chcieli nas słuchać. Nie byli w stanie go zobaczyć, nie byli w stanie uwierzyć. Po prostu nie byli gotowi na tę podróż. Zdecydowaliśmy się wyruszyć w drogę sami, bo uwierzyliśmy tym, którzy wołali do nas z drugiego brzegu. Im bardziej zbliżaliśmy się do tego miejsca, tym wyraźniej widzieliśmy i przeczuwaliśmy, że obietnica nie jest gołosłowna. Po drugiej stronie istniała jasność, ciepło, ulga w cierpieniu i miłość. Druga strona oznaczała lepsze życie.
Teraz między nami a tymi, którzy pozostali na drugim brzegu, istnieje most. Czasami będziemy odczuwali pokusę, by wrócić po swoich dawnych towarzyszy i zaciągnąć ich na siłę na drugi brzeg. Jest to jednak niewykonalne. Nie można nikogo zmusić, aby przeszedł przez most wbrew swojej woli. Każdy musi dokonać własnego wyboru, kiedy dojrzeje do takiej decyzji. Niektórzy przyjdą, inni zostaną po drugiej stronie. Wybór należy do nich.
Możemy dalej ich kochać. Możemy do nich machać z oddali. Możemy do nich wołać. Możemy ich pocieszać i wspierać, tak jak kiedyś pocieszali i wspierali nas inni. Nie jesteśmy jednak w stanie sprawić, żeby do nas dołączyli.
Jeżeli nadszedł czas, abyśmy przekroczyli most lub, jeżeli już to zrobiliśmy i teraz stoimy w jasności i cieple, niech nas nie dręczy z tego powodu poczucie winy. Widocznie tutaj było dane nam się znaleźć. Nie musimy wracać do ciemnej przepaści tylko dlatego, że na innych nie przyszła jeszcze pora.
Najlepsze, co możemy zrobić – to pozostać w jasności, ponieważ ona jest dowodem na istnienie lepszego życia. Jeżeli inni kiedykolwiek zdecydują się na ten krok, będziemy we właściwym miejscu, by ich powitać.

Dzisiaj zajmę się swoim życiem bez względu na to, co robią lub czego nie robią inni. Uwierzę, że mam prawo do przekroczenia mostu do lepszego życia, nawet jeżeli muszę zostawić za sobą innych ludzi. Nie będę czul się winny, nie będę się wstydził. Wiem, że tu, gdzie jestem, istnieje lepsze życie i że było mi dane tutaj się znaleźć.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Życie w trzeźwości

Pamiętajmy, że alkoholizm to choroba nieuleczalna, postępująca i śmiertelna.

Wielu ludzi na całym świecie zdaje sobie sprawę z tego, że nie mogą przyjmować pewnych pokarmów – na przykład jeść ostryg, truskawek, jajek albo ogórków czy cukru albo też innych rzeczy – jeśli nie chcą czuć się
bardzo źle, bądź nawet poważnie chorować. Taki człowiek cierpiący na alergię pokarmową może chodzić po świecie bardzo sobie współczując, skarżąc się każdemu, że bez powodu jest czegoś pozbawiony i wciąż narzekając, że nie wolno mu zjeść czegoś dobrego. Rzecz jasna, że choćbyśmy nawet czuli się pokrzywdzeni, nie możemy ignorować wymogów naszej fizjologii. Lekceważenie naszych ograniczeń może spowodować bardzo przykre samopoczucie albo chorobę. Żeby zachować zdrowie i czuć się w miarę szczęśliwym, trzeba nauczyć się życia z takim organizmem, jaki mamy.
Jeden z nowych nawyków myślenia, jaki alkoholik wracający do trzeźwości może w sobie rozwinąć, to spokojne traktowanie siebie jako osoby zmuszonej do unikania pewnych chemikaliów (alkoholi i innych produktów
stanowiących jego substytut), jeżeli chce zachować dobry stan zdrowia. Potwierdzają to dni, kiedy sami piliśmy, a także setki zsumowanych lat spędzonych przez mężczyzn i kobiety na piciu ponad miarę. Wiemy, że z
biegiem lat zmarnowanych na pijaństwie nasze, związane z piciem, problemy stale pogarszają się. Alkoholizm jest progresywny. Och, wielu z nas miewało oczywiście okresy, gdy wydawało się przez miesiące czy nawet lata, że nasze picie jakby się „uregulowało” Sądziliśmy, że bez szkody dla zdrowia możemy konsumować sporą ilość alkoholu. Zachowywaliśmy trzeźwość z wyjątkiem nocy, od czasu do czasu spędzanych na piciu i wydawało się nam, że z naszym piciem nie jest gorzej. Nie działo się nic dramatycznego czy strasznego.
Teraz jednak wiemy, że czy pije się długo czy krótko, problemy wiążące się z piciem muszą się zaostrzać.
Niektórzy lekarze specjalizujący się w zagadnieniach alkoholizmu mówki nam, iż nie ulega wątpliwości, że w miarę jak nam lat przybywa alkoholizm staje się coraz poważniejszą chorobą. (A czy znamy kogoś, komu lat nie
przybywa?) Przekonaliśmy się też, po niezliczonych próbach dowiedzenia czegoś przeciwnego, że – podobnie jak niektóre inne choroby – alkoholizm jest nieuleczalny. Nie możemy się z niego „wyleczyć”, bo nie jesteśmy w
stanie zmienić chemii naszego organizmu i stać się na powrót normalnymi, umiarkowanie, towarzysko pijącymi ludźmi, jakimi zdawaliśmy się być w młodości. Niektórzy z nas mówią, że zmiana taka jest równie niemożliwa jak przekształcenie się ogórka marynowanego w świeży ogórek. Żadne leki ani kuracje psychologiczne, jakim nas poddano, nie „wyleczyły” nikogo z alkoholizmu. Co więcej na podstawie obserwacji tysięcy alkoholików, którzy nie zaprzestali picia, jesteśmy głęboko przekonani, że alkoholizm to choroba śmiertelna. Nic tylko znaliśmy wielu alkoholików, którzy zapili się na śmierć – umierających po odstawieniu alkoholu na delirium tremens (D.T.), konwulsje, czy leż marskość wątroby bezpośrednio związaną z piciem – lecz wiemy również o
wielu zgonach oficjalnie nie przypisywanych alkoholowi, chociaż był on faktycznie ich przyczyną. Często, gdy jako bezpośredni powód zgonu podaje się wypadek samochodowy, utonięcie, pożar, samobójstwo, zabójstwo, atak serca, zapalenie płuc czy zawal, właśnie ciężkie pijaństwo doprowadziło do śmierci czy wypadku.
Oczywiście, w czasie gdy piliśmy, wielu z nas uważało, że nic takiego nam nie groziło. Prawdopodobnie też większość z nas nigdy nie doszła do tych strasznych końcowych stadiów chronicznego alkoholizmu.
Wiemy dziś jednak, że mogłoby to nastąpić, gdybyśmy pili dalej. Jeśli wsiadamy do autokaru jadącego do miasta odległego o tysiąc kilometrów to dojedziemy tam, chyba żebyśmy wysiedli i ruszyli w innym kierunku.
W porządku. Co robimy, jeśli dowiadujemy się, że jesteśmy chorzy na nieuleczalną, postępującą, śmiertelną chorobę, czy to na alkoholizm czy też na jakąś inną, na przykład chorobę serca czy na raka? Wielu ludzi nie
przyjmuje tego do wiadomości, ignorując swój stan, nie leczy się, cierpi i umiera. Lecz jest też i inna droga.
Można zaakceptować „diagnozę” postawioną przez lekarza, przyjaciela czy samego siebie. A potem można pomyśleć, co dałoby się zrobić, jeśli coś zrobić można, aby utrzymać swój stan „pod kontrolą” i móc żyć przez jeszcze wiele lat szczęśliwie i wydajnie. Zdrowych lat pod warunkiem, że będziemy odpowiednio dbali o siebie. W pełni uznajemy powagę naszego stanu i robimy to, co dyktuje rozsądek, aby nadal żyć zdrowo.
Jeśli idzie o alkoholizm, to jest to zadziwiająco łatwe, jeśli rzeczywiście chcemy być zdrowi. A ponieważ w AA nauczyliśmy się tak bardzo cieszyć się życiem, naprawdę chcemy pozostać zdrowi. Staramy się nigdy nie tracić z oczu nie dającego się zmienić faktu, że jesteśmy alkoholikami, lecz uczymy się nie rozczulać nad sobą, nie
współczuć sobie ani nie mówić ciągle o tym. Przyjmujemy to jako cechę naszego organizmu, taką jak nasz wzrost, czy konieczność używania okularów, czy jak jakieś uczulenie, które moglibyśmy mieć. Potem łatwiej już
nam sobie wyobrazić, jak żyć pogodnie, bez żółci, z tą świadomością, dopóki będziemy zwyczajnie unikać pierwszego kieliszka (pamiętacie?) tylko dziś.
Pewien niewidomy człowiek, aowiec porównał swój alkoholizm do ślepoty. „Gdy już pogodziłem się z faktem utraty wzroku – mówił – poddałem się dostępnym zabiegom rehabilitacyjnym. Odkryłem, że rzeczywiście mogę przy pomocy laski albo psa iść wszędzie gdzie chcę, całkiem bezpiecznie, o ile tylko nie zapominam albo nie ignoruję faktu, że jestem niewidomy. Kiedy natomiast zachowuję się tak, jakbym nie wiedział, że nie widzę, zawsze wówczas coś mi się przytrafia, albo popadam w kłopoty”. Jeśli chcesz zdrowieć – powiedziała pewna kobieta z AA — to po prostu trzeba stosować kurację, postępować zgodnie ze wskazówkami i można żyć dalej. To przychodzi łatwo, jeśli tylko pamięta się o stanie zdrowia. Kto ma czas na ponure wyrzekania albo na rozczulanie się nad sobą, gdy doświadcza tylu przyjemnych rzeczy związanych ze szczęśliwym życiem bez obawy przed swą chorobą?” Podsumowując, powiemy tak: pamiętamy, że jesteśmy chorzy na
nieuleczalną, potencjalnie śmiertelną chorobę zwaną alkoholizmem. I zamiast pić dalej wolimy znajdować i stosować przyjemne sposoby życia bez alkoholu. Nie musimy się wstydzić, że jesteśmy chorzy. Nie dyskwalifikuje to nas. Nikt nie wie dokładnie, czemu jedni ludzie stają się alkoholikami, a inni nie. Nie
chcieliśmy stać się alkoholikami. Nie staraliśmy się zachorować na tę chorobę. W końcu nie dlatego jesteśmy alkoholikami, że sprawia nam to przyjemność. Nie zaczęliśmy przecież świadomie, złośliwie wyczyniać rzeczy, których później musieliśmy się wstydzić. Robiliśmy to wbrew swemu rozsądkowi i instynktowi, gdyż byliśmy rzeczywiście chorzy, w dodatku nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Wiemy już, że nic dobrego nie wychodzi z bezużytecznych żalów i zamartwiania się, jak mogło do tego dojść. Pierwszy krok w kierunku zdrowienia i pokonania naszej choroby to po prostu niepicie. Spróbujmy ocenić sytuację z takiej strony: czy nie wolelibyście przyznać, że zdrowie wasze jest w stanie nadającym się do pomyślnego leczenia niż spędzać czas na żałosnym zastanawianiu się nad swoim stanem. Uważamy, że mając taki stosunek do siebie wyglądamy lepiej i czujemy się lepiej, niż gdybyśmy nadal byli takimi cierpiętnikami jak dawniej. Ten nasz obraz jako chorych, którzy mogą się leczyć, jest także prawdziwy. Wiemy o tym. Dowodem na to jest sposób, w jaki obecnie czujemy, działamy i myślimy. Każdy, kto zechce przyjść na „bezpłatny okres próbny”, by wypróbować tę
nową koncepcję siebie samego, będzie mile widziany. A jeśli potem ktoś zechce znów iść dawną drogą, nikt go nie będzie zatrzymywał. Każdy ma prawo wrócić do swego nieszczęścia, jeśli ma takie życzenie.
Jeśli natomiast będziecie woleli utrzymać nowe podejście do siebie samego, to nic nie stoi na przeszkodzie. Do tego też macie prawo.