Refleksje na dzień 9 lutego

CODZIENNE REFLEKSJE

DOTKNĄĆ „WYMIARU DUCHOWEGO”

Na mitingach często słyszymy, jak jakiś uczestnik AA oświadcza: „Ale wciąż nie dotknąłem wymiaru duchowego”. Uprzednio opisał on cud przemiany, jaka w nim zaszła – polegającej nie tylko na uwolnieniu się od obsesji picia, ale także na uzyskaniu całkowitej nowej postawy wobec życia i nowych sposobów przeżywania go. Dla wszystkich słuchających oczywiste jest, że osoba ta otrzymała wspaniały dar – tyle że ona sama o tym jeszcze nie wie! Wiemy wtedy, że za pół roku czy za rok osoba taka oznajmi nam, że znalazła wiarę w Boga.
Język serca, str. 275

Doświadczenie duchowe może polegać na uzmysłowieniu sobie, że życie które dotychczas wydawało się puste i pozbawione znaczenia, jest w istocie radosne i spełnione. W moim obecnym życiu codzienna modlitwa i medytacja, połączone ze stosowaniem Dwunastu Kroków, zaowocowała spokojem wewnętrznym i poczuciem przynależności, których mi tak bardzo brakowało, kiedy piłem.


JAK TO WIDZI BILL – str. 40

Osiągnięcia materialne

Żaden uczestnik AA nie zechce potępiać osiągnięć materialnych. Nie mamy także zamiaru polemizować z resztą ludzi, którzy nadal zapalczywie utrzymują, że głównym celem życia jest zaspokajanie zasadniczych popędów naturalnych. Wiemy natomiast aż zbyt dobrze, że nikt nie prześcignie alkoholików w sztuce stosowania tej zasady w sposób prowadzący do nieuchronnej katastrofy życiowej.

Domagaliśmy się więcej bezpieczeństwa, prestiżu i miłości niż nam się należało. Kiedy wydawało się nam, że osiągamy sukces piliśmy, by snuć jeszcze wspanialsze marzenia. Kiedy coś nam się nie udawało, choćby tylko trochę, piliśmy szukając zapomnienia.

We wszystkich tych stanach wielu z nas przyświecały najlepsze zamiary, jednak paraliżującą przeszkodą był brak pokory. Byliśmy zbyt krótkowzroczni, aby zdać sobie sprawę z tego, że praca nad charakterem i wartości duchowe muszą stać na pierwszym miejscu, a dobra materialne wcale nie są celem życia.

Dwanaście kroków i Dwanaście tradycji str. 72


DZIEŃ PO DNIU

Pamiętając o naszej bezsilności
Jeśli żyjemy już tak długo, że myślimy, iż nasze złe czasy już minęły i nie możemy ponownie „zwariować”, to prawdopodobnie już „zwariowaliśmy” w głowie. Nikt z nas nie jest odporny na nawroty ani tak uduchowiony, że nie ma miejsca na poprawę. Jeśli uważamy, że nie potrzebujemy już pomocy, to być może jesteśmy już w tarapatach.
Jeśli zapomnieliśmy o naszej bezsilności, być może będziemy musieli uczyć się jej od nowa. Jako osoby uzależnione zawsze będziemy narażeni na ryzyko nawrotu, ale przy odpowiednim prowadzeniu możemy być produktywni i spełnieni.
Czy zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo jestem bezsilny i zagrożony?
Siło Wyższa, jestem dumny i cieszę się, że jestem czysty i trzeźwy, ale pomóż mi pamiętać, jak bezsilny wciąż jestem i zachowaj mnie w pokorze.
Przypomnę sobie dziś o mojej bezsilności poprzez …


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Zacznij już dziś – Odpowiedzialna aktywność
Dla osoby powracającej do zdrowia, każde zadanie lub dzień pracy może mieć nieprzyjemny moment. Problemem jest rozpoczęcie pracy – przezwyciężenie strachu przed jej podjęciem.
Prawdziwy problem jest głębszy niż chęć uniknięcia nieprzyjemności. Niektóre z naszych oporów przed rozpoczęciem pracy mogą wynikać ze strachu przed porażką. Może to być również głęboko zakorzenione pragnienie życia w bezproblemowym środowisku, w którym wszystkie nasze potrzeby mogą być zaspokojone bez wysiłku z naszej strony. Może to być nawet pragnienie powrotu do poszukiwania ciągłej ekscytacji i stymulacji.
Musimy wiedzieć, że naszą odpowiedzią jest przewodnictwo i akceptacja. Jeśli naprawdę oddaliśmy naszą wolę i życie pod opiekę naszej Siły Wyższej, znajdziemy właściwą ścieżkę dla każdego dnia pracy. Możemy również zaakceptować każdą pracę lub wyzwanie, które się pojawia, wiedząc, że jest to część wyższego porządku dla naszego życia. Nasza obecna sytuacja może być przygnębiająca lub nudna, ale z łatwością może być odskocznią do naszego długoterminowego dobra.
Sprostam dzisiejszym wyzwaniom i obowiązkom z wdzięcznością i ufnością, wiedząc, że Bóg prowadzi i kieruje moim życiem.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

H.A.L.T. – slogan AA
H.A.L.T. to skrót od Hungry (głodny), Angry (zły), Lonely (samotny) i Tired (zmęczony). Te uczucia mogą być dla nas niebezpieczne. Mogą nas odciągnąć od naszego programu. Musimy jeść regularne posiłki. Gdy jesteśmy zbyt głodni, stajemy się rozdrażnieni. Wtedy mówimy i robimy rzeczy, których potem żałujemy. Musimy oddać gniew naszej Sile Wyższej, w przeciwnym razie nasz gniew zamieni się we wściekłość. Potrzebujemy przyjaciół, którzy pomogą nam w powrocie do zdrowia. Jeśli czujemy się samotni, możemy zwrócić się ku uzależnieniom w poszukiwaniu przyjaźni. Nie utrzymamy trzeźwości sami. Potrzebujemy jasnego umysłu, by radzić sobie z życiem. Jeśli jesteśmy zbyt zmęczeni, mamy tendencję do użalania się nad sobą. Zmęczenie prowadzi nas do szalonych myśli.

Modlitwa na dziś: Siło wyższa, przypomnij mi o H.A.L.T. Pomóż mi nie być zbyt głodnym, wściekłym, samotnym lub zmęczonym.

Działanie na dziś: Dzisiaj przejrzę cztery części H.A.L.T. W których obszarach praktykuję dobrą samoopiekę? W których obszarach tego nie robię? Jak mogę się poprawić?


JĘZYK WYZWOLENIA

Wyzwolenie się w duchu miłości
Kiedy ludzie z zaburzeniami kompulsywnymi robią to, do czego czują przymus, nie dają ci do zrozumienia, że nie kochają ciebie – oni nie kochają samych siebie.
Koniec współuzależnienia (tłum. Andrzej Jankowski)
Wrażliwi ludzie, wrażliwe dusze – kroczcie przez życie z miłością.
Tak, istnieją chwile, kiedy musimy być twardzi i asertywni – wtedy, kiedy zmieniamy się, uczymy się nowych zachowań, kiedy potrzebujemy przekonać siebie i innych, że przysługują nam pewne prawa.
Te chwile nie trwają wiecznie. Czasami, aby podjąć decyzję lub wyznaczyć granice, musimy pozwolić sobie na złość, lecz nie możemy pozwolić sobie na to, aby żywić długotrwałą urazę. Ciężko jest znaleźć współczucie dla kogoś, kto nas skrzywdził, lecz kiedy uda się nam wyjść z roli ofiary, możemy zdobyć się na miłosierdzie dla winowajcy.
Nasza ścieżka jest ścieżką łagodności, przebytą w miłości – miłości dla siebie i innych. Wyznacz własne granice. Zbuduj zdrowy dystans. Zatroszcz się o siebie. I jak najszybciej, jak tylko możesz, czyń to z miłością.

Dzisiaj i kiedy to tylko możliwe spraw, Boże, abym był łagodny dla siebie i innych. Pomóż mi znaleźć równowagę pomiędzy działaniem asertywnym, podjętym w obronie własnych interesów, a miłością do innych. Pomóż mi zrozumieć, że czasami te dwie idee stają się jedną całością. Pomóż mi odnaleźć własną ścieżkę.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


Życie w trzeźwości

Pamiętajmy, że alkoholizm to choroba nieuleczalna, postępująca i śmiertelna.

Wielu ludzi na całym świecie zdaje sobie sprawę z tego, że nie mogą przyjmować pewnych pokarmów – na przykład jeść ostryg, truskawek, jajek albo ogórków czy cukru albo też innych rzeczy – jeśli nie chcą czuć się
bardzo źle, bądź nawet poważnie chorować. Taki człowiek cierpiący na alergię pokarmową może chodzić po świecie bardzo sobie współczując, skarżąc się każdemu, że bez powodu jest czegoś pozbawiony i wciąż narzekając, że nie wolno mu zjeść czegoś dobrego. Rzecz jasna, że choćbyśmy nawet czuli się pokrzywdzeni, nie możemy ignorować wymogów naszej fizjologii. Lekceważenie naszych ograniczeń może spowodować bardzo przykre samopoczucie albo chorobę. Żeby zachować zdrowie i czuć się w miarę szczęśliwym, trzeba nauczyć się życia z takim organizmem, jaki mamy.
Jeden z nowych nawyków myślenia, jaki alkoholik wracający do trzeźwości może w sobie rozwinąć, to spokojne traktowanie siebie jako osoby zmuszonej do unikania pewnych chemikaliów (alkoholi i innych produktów
stanowiących jego substytut), jeżeli chce zachować dobry stan zdrowia. Potwierdzają to dni, kiedy sami piliśmy, a także setki zsumowanych lat spędzonych przez mężczyzn i kobiety na piciu ponad miarę. Wiemy, że z
biegiem lat zmarnowanych na pijaństwie nasze, związane z piciem, problemy stale pogarszają się. Alkoholizm jest progresywny. Och, wielu z nas miewało oczywiście okresy, gdy wydawało się przez miesiące czy nawet lata, że nasze picie jakby się „uregulowało” Sądziliśmy, że bez szkody dla zdrowia możemy konsumować sporą ilość alkoholu. Zachowywaliśmy trzeźwość z wyjątkiem nocy, od czasu do czasu spędzanych na piciu i wydawało się nam, że z naszym piciem nie jest gorzej. Nie działo się nic dramatycznego czy strasznego.
Teraz jednak wiemy, że czy pije się długo czy krótko, problemy wiążące się z piciem muszą się zaostrzać.
Niektórzy lekarze specjalizujący się w zagadnieniach alkoholizmu mówki nam, iż nie ulega wątpliwości, że w miarę jak nam lat przybywa alkoholizm staje się coraz poważniejszą chorobą. (A czy znamy kogoś, komu lat nie
przybywa?) Przekonaliśmy się też, po niezliczonych próbach dowiedzenia czegoś przeciwnego, że – podobnie jak niektóre inne choroby – alkoholizm jest nieuleczalny. Nie możemy się z niego „wyleczyć”, bo nie jesteśmy w
stanie zmienić chemii naszego organizmu i stać się na powrót normalnymi, umiarkowanie, towarzysko pijącymi ludźmi, jakimi zdawaliśmy się być w młodości. Niektórzy z nas mówią, że zmiana taka jest równie niemożliwa jak przekształcenie się ogórka marynowanego w świeży ogórek. Żadne leki ani kuracje psychologiczne, jakim nas poddano, nie „wyleczyły” nikogo z alkoholizmu. Co więcej na podstawie obserwacji tysięcy alkoholików, którzy nie zaprzestali picia, jesteśmy głęboko przekonani, że alkoholizm to choroba śmiertelna. Nic tylko znaliśmy wielu alkoholików, którzy zapili się na śmierć – umierających po odstawieniu alkoholu na delirium tremens (D.T.), konwulsje, czy leż marskość wątroby bezpośrednio związaną z piciem – lecz wiemy również o
wielu zgonach oficjalnie nie przypisywanych alkoholowi, chociaż był on faktycznie ich przyczyną. Często, gdy jako bezpośredni powód zgonu podaje się wypadek samochodowy, utonięcie, pożar, samobójstwo, zabójstwo, atak serca, zapalenie płuc czy zawal, właśnie ciężkie pijaństwo doprowadziło do śmierci czy wypadku.
Oczywiście, w czasie gdy piliśmy, wielu z nas uważało, że nic takiego nam nie groziło. Prawdopodobnie też większość z nas nigdy nie doszła do tych strasznych końcowych stadiów chronicznego alkoholizmu.
Wiemy dziś jednak, że mogłoby to nastąpić, gdybyśmy pili dalej. Jeśli wsiadamy do autokaru jadącego do miasta odległego o tysiąc kilometrów to dojedziemy tam, chyba żebyśmy wysiedli i ruszyli w innym kierunku.
W porządku. Co robimy, jeśli dowiadujemy się, że jesteśmy chorzy na nieuleczalną, postępującą, śmiertelną chorobę, czy to na alkoholizm czy też na jakąś inną, na przykład chorobę serca czy na raka? Wielu ludzi nie
przyjmuje tego do wiadomości, ignorując swój stan, nie leczy się, cierpi i umiera. Lecz jest też i inna droga.
Można zaakceptować „diagnozę” postawioną przez lekarza, przyjaciela czy samego siebie. A potem można pomyśleć, co dałoby się zrobić, jeśli coś zrobić można, aby utrzymać swój stan „pod kontrolą” i móc żyć przez jeszcze wiele lat szczęśliwie i wydajnie. Zdrowych lat pod warunkiem, że będziemy odpowiednio dbali o siebie. W pełni uznajemy powagę naszego stanu i robimy to, co dyktuje rozsądek, aby nadal żyć zdrowo.
Jeśli idzie o alkoholizm, to jest to zadziwiająco łatwe, jeśli rzeczywiście chcemy być zdrowi. A ponieważ w AA nauczyliśmy się tak bardzo cieszyć się życiem, naprawdę chcemy pozostać zdrowi. Staramy się nigdy nie tracić z oczu nie dającego się zmienić faktu, że jesteśmy alkoholikami, lecz uczymy się nie rozczulać nad sobą, nie
współczuć sobie ani nie mówić ciągle o tym. Przyjmujemy to jako cechę naszego organizmu, taką jak nasz wzrost, czy konieczność używania okularów, czy jak jakieś uczulenie, które moglibyśmy mieć. Potem łatwiej już
nam sobie wyobrazić, jak żyć pogodnie, bez żółci, z tą świadomością, dopóki będziemy zwyczajnie unikać pierwszego kieliszka (pamiętacie?) tylko dziś.
Pewien niewidomy człowiek, aowiec porównał swój alkoholizm do ślepoty. „Gdy już pogodziłem się z faktem utraty wzroku – mówił – poddałem się dostępnym zabiegom rehabilitacyjnym. Odkryłem, że rzeczywiście mogę przy pomocy laski albo psa iść wszędzie gdzie chcę, całkiem bezpiecznie, o ile tylko nie zapominam albo nie ignoruję faktu, że jestem niewidomy. Kiedy natomiast zachowuję się tak, jakbym nie wiedział, że nie widzę, zawsze wówczas coś mi się przytrafia, albo popadam w kłopoty”. Jeśli chcesz zdrowieć – powiedziała pewna kobieta z AA — to po prostu trzeba stosować kurację, postępować zgodnie ze wskazówkami i można żyć dalej. To przychodzi łatwo, jeśli tylko pamięta się o stanie zdrowia. Kto ma czas na ponure wyrzekania albo na rozczulanie się nad sobą, gdy doświadcza tylu przyjemnych rzeczy związanych ze szczęśliwym życiem bez obawy przed swą chorobą?” Podsumowując, powiemy tak: pamiętamy, że jesteśmy chorzy na
nieuleczalną, potencjalnie śmiertelną chorobę zwaną alkoholizmem. I zamiast pić dalej wolimy znajdować i stosować przyjemne sposoby życia bez alkoholu. Nie musimy się wstydzić, że jesteśmy chorzy. Nie dyskwalifikuje to nas. Nikt nie wie dokładnie, czemu jedni ludzie stają się alkoholikami, a inni nie. Nie
chcieliśmy stać się alkoholikami. Nie staraliśmy się zachorować na tę chorobę. W końcu nie dlatego jesteśmy alkoholikami, że sprawia nam to przyjemność. Nie zaczęliśmy przecież świadomie, złośliwie wyczyniać rzeczy, których później musieliśmy się wstydzić. Robiliśmy to wbrew swemu rozsądkowi i instynktowi, gdyż byliśmy rzeczywiście chorzy, w dodatku nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Wiemy już, że nic dobrego nie wychodzi z bezużytecznych żalów i zamartwiania się, jak mogło do tego dojść. Pierwszy krok w kierunku zdrowienia i pokonania naszej choroby to po prostu niepicie. Spróbujmy ocenić sytuację z takiej strony: czy nie wolelibyście przyznać, że zdrowie wasze jest w stanie nadającym się do pomyślnego leczenia niż spędzać czas na żałosnym zastanawianiu się nad swoim stanem. Uważamy, że mając taki stosunek do siebie wyglądamy lepiej i czujemy się lepiej, niż gdybyśmy nadal byli takimi cierpiętnikami jak dawniej. Ten nasz obraz jako chorych, którzy mogą się leczyć, jest także prawdziwy. Wiemy o tym. Dowodem na to jest sposób, w jaki obecnie czujemy, działamy i myślimy. Każdy, kto zechce przyjść na „bezpłatny okres próbny”, by wypróbować tę
nową koncepcję siebie samego, będzie mile widziany. A jeśli potem ktoś zechce znów iść dawną drogą, nikt go nie będzie zatrzymywał. Każdy ma prawo wrócić do swego nieszczęścia, jeśli ma takie życzenie.
Jeśli natomiast będziecie woleli utrzymać nowe podejście do siebie samego, to nic nie stoi na przeszkodzie. Do tego też macie prawo.