Refleksje na dzień 30 stycznia

CODZIENNE REFLEKSJE

WOLNOŚĆ OD … WOLNOŚĆ KU

Poznamy nową wolność…
Anonimowi Alkoholicy, str. 72

Dla mnie wolność oznacza wolność od czegoś, jak i ku czemuś. Dzięki pierwszemu rodakowi wolności, cieszę się wolnością od zniewolenia alkoholem. Cóż za ulga! Z czasem zaczynam też doświadczać wolności od lęku – lęku przed ludźmi, przed brakiem bezpieczeństwa finansowego, przed zobowiązaniami zaangażowaniem się przed porażką, przed odrzuceniem. Następnie zaczynam czerpać radość z wolności ku czemuś – z tego, że mając wolność wyboru, mogę dziś wybrać trzeźwość, bycie sobą, wyrażenie swego zdania, przeżycie spokoju ducha i umysłu, doznanie obdarzenia miłością i przyjmowania jej, poczucie wzrostu i rozwoju duchowego. Tylko jak mam osiągnąć taką wolność? Wielka Księga jasno stwierdza, że nim w połowie dokonam zadośćuczynienia, to poznam „nową” wolność – nie dawną samowolę i robienie, co mi się żywnie podoba, nie bacząc na innych, tylko nową wolność, dzięki której w moim życiu spełnią się wszystkie obietnice Programu.
Jakaż to radość – być wolnym!


JAK TO WIDZI BILL – str. 30

Jak przestać być „pijanym na sucho ”

Czasem ogarnia nas depresja. Wiem coś o tym, byłem mistrzem w upijaniu się na sucho przygnębieniem. Na mój stan składały się przyczyny widoczne gołym okiem – wydarzenia, które go wyzwalały; ale prawdziwe przyczyny, które leżały u podstawy mojej depresji, sięgały znacznie głębiej.

Na poziomie intelektualnym, akceptowałem swoją sytuację. Jednak na poziomie emocjonalnym, nie potrafiłem się z nią pogodzić.

Na powyższe problemy z pewnością nie ma łatwych i prostych odpowiedzi. Ale częściowym rozwiązaniem jest bez wątpienia nieustanny wysiłek życia w zgodzie z zasadami Dwunastu Kroków.

List, 1954


DZIEŃ PO DNIU

Działajmy powoli
Nie spieszmy się i nie wymagajmy od razu perfekcji – to nas tylko zaślepi. Jeśli jesteśmy niecierpliwi, nie możemy pracować nad codziennym programem. Ale ćwicząc cierpliwość, uczymy się rozpoznawać codzienne okazje do rozwoju.
Warto czekać, dążyć i pracować nad rozwojem relacji z naszą Siłą Wyższą. Nie da się tego zrobić z dnia na dzień. Nie działajmy zbyt szybko, ale traktujmy każdy dzień jako nową okazję.

Czy uczę się robić to powoli?

Siło Wyższa, modlę się, abym z cierpliwością podchodził do każdego dnia i zbliżał się do Ciebie.
Uspokoję się dzisiaj poprzez . . .


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Bez uzasadnionych pretensji – inwentura osobista
Jedną z największych przeszkód w trzeźwieniu jest tak zwana uzasadniona uraza. Czujemy, że mamy prawo być źli na kogoś, kto nas zranił lub obraził. Uczucie to mogłoby być słuszne, gdyby nasz gniew mógł naprawić sprawę i doprowadzić ją do sprawiedliwego zakończenia, ale prawie nigdy tak się nie dzieje. Jeśli jesteśmy źli, zwykle bardziej pragniemy zemsty niż sprawiedliwości. Niekontrolowany gniew sprawi, że będziemy zachowywać się tak niesprawiedliwie, jak ci, którzy nas skrzywdzili. To oznacza więcej kłopotów.
Niezależnie od tego, czy pragniemy zemsty, czy nie, gniew zatruwa również nasze życie. Emmet Fox porównał to do szalonej praktyki picia kwasu pruskiego. Ludzie nie mogą wypić kwasu, a następnie przypisać go osobie, której nienawidzą. Jego działanie odczują we własnych ciałach. W ten sam sposób nasz gniew wytwarza własne kwasy, które niszczą nasz spokój umysłu i czynią nas bezużytecznymi.
Możemy poradzić sobie z „uzasadnioną urazą”, przypominając sobie, że nie ma usprawiedliwienia dla bólu i choroby, które ropiejąca uraza spowoduje w naszym życiu. Nie ma usprawiedliwionej urazy.
Dziś być może będę musiał płynąć pod prąd, nie denerwując się sprawami, które rozwścieczają innych. Nie dam się wciągnąć w gniewne prądy wokół mnie.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Idź i obudź swoje szczęście – przysłowie perskie

Dane nam było wyzdrowieć. Mamy to szczęście. I jesteśmy wdzięczni. Teraz wszystko zależy od nas.
Musimy zaakceptować nasze wybory. Czy kiedy się boimy, wybieramy samotność? A może wybieramy pójście na dodatkowy miting? Kiedy nie jesteśmy szczerzy, czy trzymamy to w tajemnicy? A może przyznajemy się do tego i staramy się być bardziej uczciwi? Bez względu na to, co wybierzemy, jesteśmy odpowiedzialni za ten wybór. Dokonując wyborów sprawiamy, że nasz program jest silny lub słaby. Możemy wybrać szczęście. Albo możemy zdecydować, że nie chcemy szczęścia. Wybór należy do nas. Nasze uzależnienie pozbawiło nas możliwości wyboru. Nauczyło nas obwiniać innych. Teraz postrzegamy siebie jako odpowiedzialnych.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi wybierać mądrze. Pomóż mi pamiętać, że jestem odpowiedzialny za swoje wybory.

Działanie na dziś: Dzisiaj będę pracować nad byciem odpowiedzialnym za moje wybory. Będę postrzegał siebie jako jednego ze szczęśliwców.


JĘZYK WYZWOLENIA

Wolność religijna

„…Siła Większa od nas samych…”. „Bóg, jakkolwiek Go pojmujemy”. Powyższe słowa wprowadzają nas do duchowości Dwunastu Kroków. Są dwiema pierwszymi wzmiankami o Bogu i są sformułowane w ten sposób nie bez powodu.
Każdy z nas jest wolny, aby samemu określić i rozumieć swoją Silę Większą, Boga – tak, jak mu to odpowiada.
Oznacza to, że nie wnosimy naszych przekonań religijnych do grupy. Oznacza to, że nikomu nie narzucamy naszych przekonań religijnych ani naszego rozumienia Boga. Nie traktujemy naszej grupy, czy mityngu jak ambony, aby zdobyć nowych wyznawców. Nie próbujemy nikomu narzucić żadnych szczegółów naszych religijnych przekonań.
Dajemy sobie i innym ludziom prawo do osobistego pojmowania Siły Wyższej.
Dzisiaj uszanuję wyobrażenie swoje i innych na temat Boga. Nie pozwolę, by cudza opinia odnośnie moich wierzeń stalą się dla mnie źródłem niepokoju i zmartwienia. Będę dążył do duchowego rozwoju w procesie zdrowienia z pomocą czy też bez, swojej religii albo wyznania.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


ŻYCIE W TRZEŹWOŚCI

Jak powstrzymać się od pierwszego kieliszka

Powiedzenie często słyszane w AA to: „Jeśli nie wypijesz tego pierwszego kieliszka, to nie będziesz mógł się upić” oraz „Jeden kieliszek to za dużo, a dwadzieścia nie wystarczy”. Wielu z nas, zaczynając pić nie chciało ani nie wypijało więcej niż jeden kieliszek albo dwa. Lecz z czasem ich liczba rosła. W miarę upływu lat okazało się, że pijemy coraz więcej, a niektórzy z nas upijają się i pozostają w stanie ciężkiego upicia. Zdarzało się, że naszego stanu nie zdradzały ani wymowa, ani chód, lecz w owym okresie nigdy nie byliśmy trzeźwi. Gdy zaczynaliśmy się tym bardzo dręczyć, zmniejszaliśmy liczbę kieliszków, staraliśmy się ograniczyć do jednego czy dwóch albo przerzucać się z mocnych alkoholi na piwo czy wino.
Staraliśmy się przynajmniej ograniczać ilość, żeby za bardzo nie upijać się lub ukrywaliśmy, ile wypiliśmy.
Lecz to wszystko stało się coraz trudniejsze. Zdarzało się nawet, że stawaliśmy się na krótko abstynentami i w ogóle nie piliśmy.
W końcu jednak znów wracaliśmy do picia – tylko kieliszek. A ponieważ nie było widać, żeby nam poważnie szkodził, uważaliśmy, że możemy spokojnie wypić następny. Jeśli to było wszystko, co wypijaliśmy za jednym razem, odczuwaliśmy wielką ulgę, że potrafimy wypić jeden kieliszek czy dwa, a potem przestać. Niektórzy z nas dokonywali tego kilkakrotnie.
Okazywało się to jednak pułapką. Przekonywało nas, że możemy pić bezpiecznie. A potem przychodziła okazja (jakaś specjalna uroczystość, jakaś strata osobista albo nawet bez jakiegoś specjalnego powodu), gdy po dwóch czy trzech kieliszkach poczuliśmy się na tyle dobrze, że jeden czy dwa więcej nie zaszkodzą. I zupełnie bez takiego zamiaru, znów wypijaliśmy za dużo. I znów wracaliśmy do naszego stanu – nadmiernego picia, chociaż wcale nie chcieliśmy tego.
Powtarzalność takich przeżyć zmusiła nas do wyciągnięcia logicznego wniosku – nieuniknionego, jeśli nie wypijemy pierwszego kieliszka, nigdy nie upijemy się. Toteż zamiast postanowień nieupijania się nigdy więcej, prób ograniczenia liczby wypijanych kieliszków czy ilości wypijanego alkoholu, nauczyliśmy się koncentrować wysiłki na tym, żeby nie wypić tylko jednego kieliszka — tego pierwszego. Dzięki temu zamiast martwić się, jakby tu skończyć hulankę na mniejszej liczbie kieliszków, unikamy po prostu tego pierwszego kieliszka, od którego wszystko się zaczyna.
To, co powiedzieliśmy brzmi aż śmiesznie prosto, nieprawdaż? Wielu z nas wprost nie może teraz uwierzyć, że nie pomyślało o tym przed zgłoszeniem się do AA. (Co prawda, nie zamierzaliśmy nigdy porzucać picia, zanim nie dowiedzieliśmy się, czym jest alkoholizm). Najważniejsze jednak jest to. że teraz wiemy, że właśnie takie postępowanie daje rezultat.
Zamiast próbować ustalać, na ile kieliszków możemy sobie pozwolić – cztery? – sześć? – dwanaście? – pamiętajmy tylko jedno: nie wolno mi wypić pierwszego! O ileż to prostsze! Przywyknięcie do tego sposobu myślenia pomogło setkom tysięcy spośród nas w zachowywaniu trzeźwości przez lata.
Lekarze specjalizujący się w zagadnieniach alkoholizmu też stwierdzają, że unikanie pierwszego kieliszka jest głęboko uzasadnione z medycznego punktu widzenia. To właśnie ten pierwszy kieliszek – wcześniej czy później – wyzwala w nas przymus picia przemawiający coraz silniejszym głosem, ponownie wpędzając nas w kłopoty związane z piciem.
Wielu z nas uwierzyło, że nasz alkoholizm to nic innego, jak uzależnienie się od „leku” alkoholowego; jak wszyscy narkomani pragnący uwolnić się od nałogu musimy się powstrzymać od pierwszej dawki narkotyku, od którego staliśmy się uzależnieni.
Nasze doświadczenie potwierdza takie odczucie, o czym możecie przeczytać w książce „Anonimowi Alkoholicy” i w naszym czasopiśmie „Zdrój”, a także usłyszeć na każdym spotkaniu, gdzie członkowie AA dzielą się swymi doświadczeniami.

Jak planować 24 godziny

W czasie, gdy piliśmy miewaliśmy tak okropne okresy, że przysięgaliśmy: „nigdy więcej”.
Przysięgaliśmy nie pić rok, albo obiecywaliśmy komuś, że nie tkniemy alkoholu przez trzy tygodnie czy trzy miesiące. I oczywiście, nawet bez przyrzeczeń próbowaliśmy zachować abstynencję przez jakiś czas. Składając przez zaciśnięte zęby te obietnice byliśmy zupełni szczerzy. Z całego serca pragnęliśmy już nigdy nie znaleźć się w stanie upicia. Byliśmy zdecydowani. Przysięgaliśmy w ogóle zerwać z pijaństwem zamierzając nie brać alkoholu do ust aż do jakiego określonego czasu w przyszłości.
Jednakże, mimo naszych intencji, wynik był prawie zawsze te sam. Z czasem pamięć o przysięgach i cierpieniu, które sprawiło, że składaliśmy je zblakła. Piliśmy znowu i znów popadaliśmy w kłopoty. Nasza abstynencja „na zawsze” nie trwała zbyt długo.
Niektórzy z nas, podejmując takie zobowiązanie czynili sobie po cichu zastrzeżenie, że przyrzeczenie niepicia dotyczy mocnych napojów, a nie piwa czy wina. W ten sposób przekonywaliśmy się, jeśli już nie było nam to wiadome, że potrafimy upić się także winem czy piwem – po prostu musimy wypić więcej, aby skutki były taki same jak po produktach spirytusowych. Upijaliśmy się tak samo winem albo piwem jak przedtem mocnymi trunkami.
Tak, to prawda, że niektórzy spośród nas całkowicie rzucali alkohol i dotrzymywali swoich przyrzeczeń do czasu… Potem kończył się okres „posuchy” i znów wracaliśmy do picia, znowu popadliśmy w kłopoty, dźwigając dodatkowy ciężar nowego poczucia winy i wyrzutów sumienia.
Mając tego rodzaju przeżycia za sobą, tu w AA staramy się unikać takich wyrażeń, jak „okresowa trzeźwość” czy „podejmowanie zobowiązań”, gdyż przypominają one o naszych niepowodzeniach.
Chociaż zdajemy sobie sprawę, że alkoholizm jest stanem stałym i nieodwracalnym, doświadczenie nauczyło nas nie składać długoterminowych przyrzeczeń zachowania trzeźwości.
Stwierdziliśmy, iż rzeczą znacznie bardziej realną i dającą większe szanse powodzenia – jest powiedzieć: „nie wypiję kieliszka właśnie dzisiaj”. Nawet, jeśli piliśmy wczoraj, możemy postanowić nie pić dziś. Jutro może będziemy pili – kto wie, czy w ogóle jutro będziemy żyć – lecz przez te 24 godziny decydujemy się nie pić. Niezależnie od pokus czy zachęt jesteśmy zdecydowani na wszystko, aby tylko dziś nie wziąć alkoholu do ust.
Nasi przyjaciele i rodzina mają już na pewno dość słuchania kolejnych obietnic, że: „tym razem to już naprawdę”, patrząc jak znów wracamy pijani do domu. Nie przyrzekamy więc ani im, ani sobie nawzajem w AA, że nie będziemy pili. Przyrzekamy tylko sobie samym. Ostatecznie chodzi przecież o nasze zdrowie i życie. To my, a nie rodzina czy przyjaciele, musimy podjąć kroki niezbędne do zachowania zdrowia.
Jeśli pragnienie napicia się jest naprawdę bardzo silne, to często dzielimy te 24 godziny na mniejsze odcinki czasu. Postanawiamy nie pić, powiedzmy, przez co najmniej godzinę. Przejściową przykrość odczuwaną z powodu niepicia możemy wytrzymać jeszcze przez godzinę; potem jeszcze jedną i tak dalej.
Wielu z nas właśnie w taki sposób rozpoczęło proces wracania do trzeźwości. Prawdę mówiąc, każde zdrowienie z alkoholizmu zaczynało się od jednej godziny trzeźwości. Można tego dokonać po prostu przez postanowienie nie wypicia teraz następnego kieliszka. (No i co? Czy nadal popijasz wodę sodową? Czy rzeczywiście odłożyłeś na potem ten kieliszek, o którym mówiliśmy na początku? Jeśli tak, może to być początek twego powrotu do zdrowia).
Później można wypić, ale teraz odkładamy wypicie przynajmniej do końca dnia, czy krótszej jednostki czasu. (Na przykład do końca tej stronicy).
Plan 24-godzinny jest bardzo elastyczny. W każdej chwili możemy rozpocząć go od nowa, obojętnie gdzie byśmy się znajdowali. W domu, w pracy, w barze czy na sali szpitalnej, o czwartej po południu czy o trzeciej rano możemy postanowić, że nie weźmiemy alkoholu do ust przez następne 24 godziny czy też przez następne pięć minut.
Stale stosowany dwudziestoczterogodzinny plan nie ma takich wad jak „okresowa trzeźwość” czy podejmowanie zobowiązań niepicia. Zarówno okres abstynencji czy też czas, w jakim przyrzekliśmy nie pić kończą się z planem i wówczas czujemy się w prawie znowu zacząć pić. Lecz dzień dzisiejszy istnieje zawsze. Życie to jest codzienność; dziś – to wszystko co mamy, a każdy może wytrzymać bez picia jeden dzień.
Przede wszystkim próbujemy żyć daną chwilą, właśnie żeby zachować trzeźwość i to nam się udaje. Gdy myśl ta raz zakorzeni się w naszym umyśle, stwierdzimy, że życie 24-godzinnymi odcinkami jest skutecznym i dającym satysfakcję, efektywnym sposobem radzenia sobie także z wieloma innymi sprawami.