Refleksje na dzień 29 stycznia

CODZIENNE REFLEKSJE

RADOŚĆ DZIELENIA SIĘ

Praca z innymi wniesie do życia każdego z nas nowe wartości. Zobaczyć, jak ludzie odzyskują zdrowie, jak pomagają innym, jak znika samotność i rozwija się wspólnota, mieć wokół siebie mnóstwo przyjaciół – to przeżycia, których nie wolno stracić. Wiemy, że będziesz chciał to przeżyć. Częste wzajemne kontakty między nami oraz spotkania z nowymi przybyszami do Wspólnoty są jasną strona naszego życia.
Anonimowi Alkoholicy, str. 77

Radością i wdzięcznością napawa mnie świadomość, że każdy nowicjusz, z którym dzielę się swoim doświadczeniem, ma szansę zaznać takiej samej ulgi, jakiej ja zaznałem we Wspólnocie. Czuję, że to wszystko, o czym się mówi i pisze w AA, stanie się dla nich osiągalne – tak jak się stało osiągalne dla mnie – jeśli tylko wykorzystają daną im możliwość i poważnie potraktują cały Program.


JAK TO WIDZI BILL – str. 29

Wdzięczność należy kierować naprzód

Wdzięczność należy kierować naprzód, nie wstecz.

I Innymi słowy, niosąc posłanie następnym alkoholikom, najlepiej spłacisz dług wdzięczności wobec tych, którzy niegdyś pomogli tobie.

Nic nie daje głębszej satysfakcji niż dobrze zrobiony Dwunasty Krok. Wyraz nadziei w oczach wychodzących z mroku mężczyzn i kobiet, połączone na nowo rodziny, czyjeś życie nabierające sensu i celu, wyrzucony poza margines alkoholik przyjęty na powrót przez jego środowisko, a nade wszystko świadectwo budzenia się tylu ludzi do wiary w miłującego Boga – oto istota tego co otrzymujemy niosąc posłanie AA innym alkoholikom.

1 List, 1959
2 Dwanaście na Dwanaście, str. 109-110


DZIEŃ PO DNIU

Pozbycie się strachu
Ci z nas, którzy są już w trakcie zdrowienia, mogą podzielać obawy nowoprzybyłych o przyszłość, ale nie podzielamy ich strachu. Wiemy, jak niepewnie się czują, ale wiemy też, jak bardzo są bezpieczni. Bogactwo życia jest często pomijane przez poświęcanie zbyt dużej uwagi drobnym wydarzeniom.
Pracując nad Krokami, chodząc na mitingi i uczestnicząc we wspólnocie – nowicjusz nauczy się relaksować. Nowicjusz poczuje bogactwo życia i straci strach, pracując nad programem i pozostając trzeźwym.

Czy pozbywam się strachu?

Siło Wyższa, pomóż mi uwolnić się od strachu, abym był gotowy doświadczyć bogactwa życia, które pojawia się na mojej drodze.
Dzisiaj zwalczę mój strach poprzez . . .


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Chęć jest kluczem – Silne pragnienie.
Chociaż sama siła woli nie działa w przezwyciężaniu alkoholizmu, istnieje miejsce dla woli lub chęci w poszukiwaniu szczęśliwej trzeźwości. Rzeczy mogą się wydarzyć, jeśli tylko na to pozwolimy. Co ważniejsze, postęp często zależy od naszej gotowości do rezygnacji z tego, co stoi nam na drodze. Wymaga również naszej gotowości do podjęcia działań niezbędnych do osiągnięcia sukcesu.
Ta sama gotowość, tak istotna dla znalezienia trzeźwości, ma również zastosowanie w innych obszarach naszego życia. Pionierzy AA sugerowali, że osiągnięcie trzeźwości wymaga gotowości do podjęcia wszelkich wysiłków. Jest to klucz do innych osiągnięć i przezwyciężania problemów niezwiązanych z alkoholem.
Często musimy znosić nieprzyjemne warunki tylko dlatego, że nie chcemy ich zmienić wystarczająco mocno. Na przykład, możemy nie lubić nieprzyjemnego kaszlu i ryzyka związanego z paleniem, ale brakuje nam chęci do rzucenia nałogu. Możemy rozmyślać nad utraconymi szansami, ale nie chcieć wykorzystać tych, które mamy teraz.
Kluczem do konstruktywnych zmian w naszym życiu jest chęć… i dotyczy to zarówno innych spraw, jak i alkoholu.
Postaram się być dziś szczery w kwestii tego, czego naprawdę chcę. Przypomnę sobie, że jeśli chcę czegoś wystarczająco mocno, chęć jest kluczem do działania i sukcesu


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Alkoholik spędza życie popełniając samobójstwo na raty – Laurence Peter
Nikt z nas nie obudził się pewnego ranka i nie odkrył, że nagle stał się uzależniony. Stało się tak dzięki praktyce. A ćwiczyliśmy często. Ignorowaliśmy nasze rodziny, wcześnie wychodziliśmy z pracy, piliśmy i braliśmy narkotyki. Codziennie wybieraliśmy substancje ponad wszystko inne. Podobnie, osiągnięcie trzeźwości nie jest przypadkiem. Pracujemy nad programem. Na mitingach przypominamy sobie, by pomagać innym. Wszyscy trzeźwiejemy na raty. Dzień po dniu. Chorujemy jeden dzień na raz; zdrowiejemy jeden dzień na raz.

Modlitwa na dziś: Dzisiaj, z pomocą mojej Siły Wyższej, będę szczęśliwszy, bardziej uczciwy i trzeźwy. Trzeźwość jest jak dobre konto oszczędnościowe. Siło Wyższa, pomóż mi wkładać więcej niż wyjmuję.

Działanie na dziś: Przejrzę mój Krok Pierwszy, aby przypomnieć sobie, że to nie przypadek, że jestem uzależniony.


JĘZYK WYZWOLENIA

Chodzenie na mityngi

Ciągle jestem zdumiony, po latach trzeźwienia, jak łatwo przychodzi mi znalezienie wymówki, aby nie pójść na mityng. Jestem również ciągle jeszcze zdumiony, jak wspaniale się czuję, kiedy mimo wszystko tam pójdę.
Anonim

Nie musimy kisić się w sosie własnego nieszczęścia i dyskomfortu. Wyjście jest w zasięgu ręki: idź na mityng grupy opartej na programie Dwunastu Kroków.
Po co wzbraniać się przed czymś, co pomoże poczuć się lepiej? Po co siedzieć po uszy we własnej obsesji czy depresji, kiedy pójście na mityng – nawet jeżeli oznacza to dodatkowy mityng – poprawi nasze samopoczucie?
Jesteś zbyt zajęty?
Każdy tydzień ma 168 godzin. Godzina lub dwie na mityng może zwiększyć potencjał pozostałych 166 godzin. Jeżeli wpędzamy się w swoje „zachowania osób uzależnionych”, z łatwością potrafimy spędzić większość czasu na obsesyjnym myśleniu, siedzeniu i nierobieniu niczego, leżeniu w łóżku, na depresji, lub na uganianiu się za potrzebami innych. Niepoświęcenie dwóch godzin na mityng może sprawić, że zmarnujemy ich znacznie więcej.
Jesteś zbyt zmęczony?
Nie ma nic bardziej pobudzającego niż wskoczenie z powrotem na właściwe tory. Pójście na mityng pomoże to osiągnąć.

Dzisiaj będę pamiętał, że chodzenie na mityngi pomaga.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


ŻYCIE W TRZEŹWOŚCI

Jak powstrzymać się od pierwszego kieliszka

Powiedzenie często słyszane w AA to: „Jeśli nie wypijesz tego pierwszego kieliszka, to nie będziesz mógł się upić” oraz „Jeden kieliszek to za dużo, a dwadzieścia nie wystarczy”. Wielu z nas, zaczynając pić nie chciało ani nie wypijało więcej niż jeden kieliszek albo dwa. Lecz z czasem ich liczba rosła. W miarę upływu lat okazało się, że pijemy coraz więcej, a niektórzy z nas upijają się i pozostają w stanie ciężkiego upicia. Zdarzało się, że naszego stanu nie zdradzały ani wymowa, ani chód, lecz w owym okresie nigdy nie byliśmy trzeźwi. Gdy zaczynaliśmy się tym bardzo dręczyć, zmniejszaliśmy liczbę kieliszków, staraliśmy się ograniczyć do jednego czy dwóch albo przerzucać się z mocnych alkoholi na piwo czy wino.
Staraliśmy się przynajmniej ograniczać ilość, żeby za bardzo nie upijać się lub ukrywaliśmy, ile wypiliśmy.
Lecz to wszystko stało się coraz trudniejsze. Zdarzało się nawet, że stawaliśmy się na krótko abstynentami i w ogóle nie piliśmy.
W końcu jednak znów wracaliśmy do picia – tylko kieliszek. A ponieważ nie było widać, żeby nam poważnie szkodził, uważaliśmy, że możemy spokojnie wypić następny. Jeśli to było wszystko, co wypijaliśmy za jednym razem, odczuwaliśmy wielką ulgę, że potrafimy wypić jeden kieliszek czy dwa, a potem przestać. Niektórzy z nas dokonywali tego kilkakrotnie.
Okazywało się to jednak pułapką. Przekonywało nas, że możemy pić bezpiecznie. A potem przychodziła okazja (jakaś specjalna uroczystość, jakaś strata osobista albo nawet bez jakiegoś specjalnego powodu), gdy po dwóch czy trzech kieliszkach poczuliśmy się na tyle dobrze, że jeden czy dwa więcej nie zaszkodzą. I zupełnie bez takiego zamiaru, znów wypijaliśmy za dużo. I znów wracaliśmy do naszego stanu – nadmiernego picia, chociaż wcale nie chcieliśmy tego.
Powtarzalność takich przeżyć zmusiła nas do wyciągnięcia logicznego wniosku – nieuniknionego, jeśli nie wypijemy pierwszego kieliszka, nigdy nie upijemy się. Toteż zamiast postanowień nieupijania się nigdy więcej, prób ograniczenia liczby wypijanych kieliszków czy ilości wypijanego alkoholu, nauczyliśmy się koncentrować wysiłki na tym, żeby nie wypić tylko jednego kieliszka — tego pierwszego. Dzięki temu zamiast martwić się, jakby tu skończyć hulankę na mniejszej liczbie kieliszków, unikamy po prostu tego pierwszego kieliszka, od którego wszystko się zaczyna.
To, co powiedzieliśmy brzmi aż śmiesznie prosto, nieprawdaż? Wielu z nas wprost nie może teraz uwierzyć, że nie pomyślało o tym przed zgłoszeniem się do AA. (Co prawda, nie zamierzaliśmy nigdy porzucać picia, zanim nie dowiedzieliśmy się, czym jest alkoholizm). Najważniejsze jednak jest to. że teraz wiemy, że właśnie takie postępowanie daje rezultat.
Zamiast próbować ustalać, na ile kieliszków możemy sobie pozwolić – cztery? – sześć? – dwanaście? – pamiętajmy tylko jedno: nie wolno mi wypić pierwszego! O ileż to prostsze! Przywyknięcie do tego sposobu myślenia pomogło setkom tysięcy spośród nas w zachowywaniu trzeźwości przez lata.
Lekarze specjalizujący się w zagadnieniach alkoholizmu też stwierdzają, że unikanie pierwszego kieliszka jest głęboko uzasadnione z medycznego punktu widzenia. To właśnie ten pierwszy kieliszek – wcześniej czy później – wyzwala w nas przymus picia przemawiający coraz silniejszym głosem, ponownie wpędzając nas w kłopoty związane z piciem.
Wielu z nas uwierzyło, że nasz alkoholizm to nic innego, jak uzależnienie się od „leku” alkoholowego; jak wszyscy narkomani pragnący uwolnić się od nałogu musimy się powstrzymać od pierwszej dawki narkotyku, od którego staliśmy się uzależnieni.
Nasze doświadczenie potwierdza takie odczucie, o czym możecie przeczytać w książce „Anonimowi Alkoholicy” i w naszym czasopiśmie „Zdrój”, a także usłyszeć na każdym spotkaniu, gdzie członkowie AA dzielą się swymi doświadczeniami.

Jak planować 24 godziny

W czasie, gdy piliśmy miewaliśmy tak okropne okresy, że przysięgaliśmy: „nigdy więcej”.
Przysięgaliśmy nie pić rok, albo obiecywaliśmy komuś, że nie tkniemy alkoholu przez trzy tygodnie czy trzy miesiące. I oczywiście, nawet bez przyrzeczeń próbowaliśmy zachować abstynencję przez jakiś czas. Składając przez zaciśnięte zęby te obietnice byliśmy zupełni szczerzy. Z całego serca pragnęliśmy już nigdy nie znaleźć się w stanie upicia. Byliśmy zdecydowani. Przysięgaliśmy w ogóle zerwać z pijaństwem zamierzając nie brać alkoholu do ust aż do jakiego określonego czasu w przyszłości.
Jednakże, mimo naszych intencji, wynik był prawie zawsze te sam. Z czasem pamięć o przysięgach i cierpieniu, które sprawiło, że składaliśmy je zblakła. Piliśmy znowu i znów popadaliśmy w kłopoty. Nasza abstynencja „na zawsze” nie trwała zbyt długo.
Niektórzy z nas, podejmując takie zobowiązanie czynili sobie po cichu zastrzeżenie, że przyrzeczenie niepicia dotyczy mocnych napojów, a nie piwa czy wina. W ten sposób przekonywaliśmy się, jeśli już nie było nam to wiadome, że potrafimy upić się także winem czy piwem – po prostu musimy wypić więcej, aby skutki były taki same jak po produktach spirytusowych. Upijaliśmy się tak samo winem albo piwem jak przedtem mocnymi trunkami.
Tak, to prawda, że niektórzy spośród nas całkowicie rzucali alkohol i dotrzymywali swoich przyrzeczeń do czasu… Potem kończył się okres „posuchy” i znów wracaliśmy do picia, znowu popadliśmy w kłopoty, dźwigając dodatkowy ciężar nowego poczucia winy i wyrzutów sumienia.
Mając tego rodzaju przeżycia za sobą, tu w AA staramy się unikać takich wyrażeń, jak „okresowa trzeźwość” czy „podejmowanie zobowiązań”, gdyż przypominają one o naszych niepowodzeniach.
Chociaż zdajemy sobie sprawę, że alkoholizm jest stanem stałym i nieodwracalnym, doświadczenie nauczyło nas nie składać długoterminowych przyrzeczeń zachowania trzeźwości.
Stwierdziliśmy, iż rzeczą znacznie bardziej realną i dającą większe szanse powodzenia – jest powiedzieć: „nie wypiję kieliszka właśnie dzisiaj”. Nawet, jeśli piliśmy wczoraj, możemy postanowić nie pić dziś. Jutro może będziemy pili – kto wie, czy w ogóle jutro będziemy żyć – lecz przez te 24 godziny decydujemy się nie pić. Niezależnie od pokus czy zachęt jesteśmy zdecydowani na wszystko, aby tylko dziś nie wziąć alkoholu do ust.
Nasi przyjaciele i rodzina mają już na pewno dość słuchania kolejnych obietnic, że: „tym razem to już naprawdę”, patrząc jak znów wracamy pijani do domu. Nie przyrzekamy więc ani im, ani sobie nawzajem w AA, że nie będziemy pili. Przyrzekamy tylko sobie samym. Ostatecznie chodzi przecież o nasze zdrowie i życie. To my, a nie rodzina czy przyjaciele, musimy podjąć kroki niezbędne do zachowania zdrowia.
Jeśli pragnienie napicia się jest naprawdę bardzo silne, to często dzielimy te 24 godziny na mniejsze odcinki czasu. Postanawiamy nie pić, powiedzmy, przez co najmniej godzinę. Przejściową przykrość odczuwaną z powodu niepicia możemy wytrzymać jeszcze przez godzinę; potem jeszcze jedną i tak dalej.
Wielu z nas właśnie w taki sposób rozpoczęło proces wracania do trzeźwości. Prawdę mówiąc, każde zdrowienie z alkoholizmu zaczynało się od jednej godziny trzeźwości. Można tego dokonać po prostu przez postanowienie nie wypicia teraz następnego kieliszka. (No i co? Czy nadal popijasz wodę sodową? Czy rzeczywiście odłożyłeś na potem ten kieliszek, o którym mówiliśmy na początku? Jeśli tak, może to być początek twego powrotu do zdrowia).
Później można wypić, ale teraz odkładamy wypicie przynajmniej do końca dnia, czy krótszej jednostki czasu. (Na przykład do końca tej stronicy).
Plan 24-godzinny jest bardzo elastyczny. W każdej chwili możemy rozpocząć go od nowa, obojętnie gdzie byśmy się znajdowali. W domu, w pracy, w barze czy na sali szpitalnej, o czwartej po południu czy o trzeciej rano możemy postanowić, że nie weźmiemy alkoholu do ust przez następne 24 godziny czy też przez następne pięć minut.
Stale stosowany dwudziestoczterogodzinny plan nie ma takich wad jak „okresowa trzeźwość” czy podejmowanie zobowiązań niepicia. Zarówno okres abstynencji czy też czas, w jakim przyrzekliśmy nie pić kończą się z planem i wówczas czujemy się w prawie znowu zacząć pić. Lecz dzień dzisiejszy istnieje zawsze. Życie to jest codzienność; dziś – to wszystko co mamy, a każdy może wytrzymać bez picia jeden dzień.
Przede wszystkim próbujemy żyć daną chwilą, właśnie żeby zachować trzeźwość i to nam się udaje. Gdy myśl ta raz zakorzeni się w naszym umyśle, stwierdzimy, że życie 24-godzinnymi odcinkami jest skutecznym i dającym satysfakcję, efektywnym sposobem radzenia sobie także z wieloma innymi sprawami.