Refleksje na dzień 28 stycznia

CODZIENNE REFLEKSJE

SKARB PRZESZŁOŚCI

Dzielenie się własnym doświadczeniem z tymi, którzy cierpią, przekazywanie im sposobów skutecznej pomocy – ma szczególną wartość w naszym życiu. Trzymaj się kurczowo myśli, że w rękach Boga ciemna przeszłość jest największą wartością, jaką posiadasz. Ona jest kluczem do życia szczęśliwego innych. Korzystając z jej doświadczeń, możesz odwrócić od innych widmo śmierci i nieszczęścia.
Anonimowi Alkoholicy, str. 109

Jakimż darem jest dla mnie uświadomienie sobie, że wszystkie te z pozoru bezużyteczne lata picia nie poszły na marne! Nawet najbardziej upodlające i upokarzające doświadczenia zmieniają się w potężne narzędzia, którymi można pomóc innym w zdrowieniu. Samemu zgłębiwszy otchłań wstydu i rozpaczy, mogę z miłością i współczuciem wyciągnąć pomocną dłoń, wiedząc, że Łaska Boga jest dla mnie dostępna.


JAK TO WIDZI BILL – str. 28

I od rozrabiaki można się nauczyć

Obecnie mało który z nas obawia się złego wpływu nowicjuszy na opinię czy skuteczność AA. „Wpadkowicz”, żebrak, skandalista, „świr”, buntownik czy „przekupień” – żadna z takich postaci nie jest w stanie trwale zaszkodzić grupie AA.

Niektórzy tego typu osobnicy przekształcili się w najbardziej szanowanych i kochanych uczestników wspólnoty. Niektórzy pozostali z nami, wciąż wystawiając na próbę naszą cierpliwość, ale zachowując przy tym trzeźwość. Inni po prostu się wykruszyli. Na ludzi, którzy sprawiają kłopoty, nauczyliśmy się patrzeć nie jak na zagrożenie, ale jak na naszych nauczycieli. Ich obecność i postawa zmusza nas do kultywowania cierpliwości, tolerancji i pokory. Umiemy już widzieć w nich jedynie ludzi, którzy są jeszcze bardziej chorzy niż my sami; toteż ci z nas, którzy ich potępiają, są w istocie faryzeuszami – i ta pełna wyższości, fałszywie pojmowana prawość wyrządza grupie głębszą szkodę duchową niż wyczyny i popisy rozrabiaków.

Grapevine, sierpień 1946


DZIEŃ PO DNIU

Wiara w zmianę
Na początku alkohol lub narkotyki nas kręciły, później zwróciły się przeciwko nam. Nigdzie nie mogliśmy znaleźć spokoju. Zaczęliśmy zmieniać się w ludzi, którymi nie chcieliśmy być, ale nie wiedzieliśmy, co się z nami dzieje i jak to zmienić.
Kiedy uwierzyliśmy, że nasze życie może się zmienić, jeśli przestaniemy pić lub brać, wszystko zaczęło się poprawiać.

Czy wierzę, że mogę się zmienić?

Siło Wyższa, pomóż mi być na tyle otwartym i pokornym, by wierzyć, że to, co zmieniło życie innych, zmieni i moje.
Dzisiaj będę dążyć do zmiany poprzez . . .


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Łatwo to zrobić – Unikanie napięcia

Jako ludzie nadużywający, alkoholicy mają tendencję do wahania się między okresami dużej aktywności a okresami całkowitego znużenia. Istnieje tendencja do marnowania czasu w jednym punkcie, a następnie nadrabiania zaległości poprzez intensywną i gorączkową pracę. Oba sposoby są niezrównoważone.
Musimy podchodzić do życia w zrelaksowany sposób, pozwalając naturalnemu rytmowi wydarzeń przejąć i wykonać część pracy za nas. Zbyt duży wysiłek pokonuje sam siebie. Nadmiernie zaniepokojona osoba stara się zbyt mocno i pogarsza sytuację, podobnie jak sprzedawca, który mówi zbyt dużo i zabija sprzedaż.
W stylu życia AA oczekujemy i akceptujemy obowiązki. Nie jesteśmy jednak niewolniczo przywiązani do sukcesu za wszelką cenę. W pełni angażujemy się w każdy projekt, którego się podejmujemy i zawsze dajemy z siebie wszystko. Następnie pozwalamy rzeczom się rozwijać, zamiast próbować je wymuszać.
Często słyszy się również, że ludzie mówią: „ŁATWO TO ZROBIĆ, ALE ZRÓB TO!”. Jest to przypomnienie, że slogan ten nie jest receptą na lenistwo i obojętność. Jest to również przypomnienie, aby unikać taktyk wywierania presji i nadmiernego naciskania.

Pozwolę, by wszystko się dzisiaj ułożyło. Zrobię wszystko, co trzeba.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Jesteśmy częścią wspólnoty, którą nazywamy „programem”. Pamiętajmy również, że jesteśmy częścią większej wspólnoty zwanej „rasą ludzką”. Wszyscy cierpimy tak samo. Wszyscy kochamy tak samo. Wszyscy potrzebujemy zrozumienia i troski. Jednak pod innymi względami nie wszyscy jesteśmy tacy sami. Pamiętajmy, aby rozumieć różnice między ludźmi. W przeciwnym razie będziemy się bać każdego, kto nie jest taki jak my. A to nie jest Boża droga.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi kochać wszystkich ludzi. Pomóż mi być otwartym na innych, którzy różnią się ode mnie. Pomóż mi kochać moich bliźnich.


JĘZYK WYZWOLENIA

Być tu i teraz

Często naszym najbardziej naglącym pytaniem jest: „Co dalej?”. Zadajemy sobie to pytanie w odniesieniu do naszego związku, kariery, zdrowienia, czy całego życia. Łatwo jest dać się wciągnąć w kłębowisko niepokojących myśli.
Martwienie się na zapas przeszkadza w skutecznym funkcjonowaniu. Nie pozwala w danej chwili zrobić wszystkiego, co w naszej mocy. Uniemożliwia wyciągnięcie wniosków i opanowanie dzisiejszej lekcji. Bycie tu i teraz oraz pełne zaangażowanie w to, co robimy, jest wystarczającym gwarantem, że to, co stanie się jutro, stanie się dla naszego dobra.
Zamartwianie się tym, czego jeszcze nie ma, jest negatywnym wkładem w naszą przyszłość. Bycie tu i teraz jest wszystkim, co możemy zrobić nie tylko z myślą o dzisiejszym dniu, ale i o jutrze. Pomaga w naszych związkach, w karierze, w zdrowieniu i w całym życiu.
Sprawy jakoś się ułożą, jeżeli im na to pozwolimy. Jeżeli musimy koncentrować się na przyszłości, w innym celu niż zrobienie planów, wszystko, co musimy zrobić, to powiedzieć sobie, że ułoży się ona dobrze.

Modlę się o wiarę w to, że moja przyszłość ułoży się dobrze, jeżeli obecnie żyję w sposób godny i pełen pokoju. Będę pamiętał, że bycie tu i teraz jest czymś najlepszym, co mogę uczynić dla mojej przyszłości. Skoncentruję się na tym, co dzieje się teraz, a nie na tym, co się stanie jutro.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


ŻYCIE W TRZEŹWOŚCI

Jak powstrzymać się od pierwszego kieliszka

Powiedzenie często słyszane w AA to: „Jeśli nie wypijesz tego pierwszego kieliszka, to nie będziesz mógł się upić” oraz „Jeden kieliszek to za dużo, a dwadzieścia nie wystarczy”. Wielu z nas, zaczynając pić nie chciało ani nie wypijało więcej niż jeden kieliszek albo dwa. Lecz z czasem ich liczba rosła. W miarę upływu lat okazało się, że pijemy coraz więcej, a niektórzy z nas upijają się i pozostają w stanie ciężkiego upicia. Zdarzało się, że naszego stanu nie zdradzały ani wymowa, ani chód, lecz w owym okresie nigdy nie byliśmy trzeźwi. Gdy zaczynaliśmy się tym bardzo dręczyć, zmniejszaliśmy liczbę kieliszków, staraliśmy się ograniczyć do jednego czy dwóch albo przerzucać się z mocnych alkoholi na piwo czy wino.
Staraliśmy się przynajmniej ograniczać ilość, żeby za bardzo nie upijać się lub ukrywaliśmy, ile wypiliśmy.
Lecz to wszystko stało się coraz trudniejsze. Zdarzało się nawet, że stawaliśmy się na krótko abstynentami i w ogóle nie piliśmy.
W końcu jednak znów wracaliśmy do picia – tylko kieliszek. A ponieważ nie było widać, żeby nam poważnie szkodził, uważaliśmy, że możemy spokojnie wypić następny. Jeśli to było wszystko, co wypijaliśmy za jednym razem, odczuwaliśmy wielką ulgę, że potrafimy wypić jeden kieliszek czy dwa, a potem przestać. Niektórzy z nas dokonywali tego kilkakrotnie.
Okazywało się to jednak pułapką. Przekonywało nas, że możemy pić bezpiecznie. A potem przychodziła okazja (jakaś specjalna uroczystość, jakaś strata osobista albo nawet bez jakiegoś specjalnego powodu), gdy po dwóch czy trzech kieliszkach poczuliśmy się na tyle dobrze, że jeden czy dwa więcej nie zaszkodzą. I zupełnie bez takiego zamiaru, znów wypijaliśmy za dużo. I znów wracaliśmy do naszego stanu – nadmiernego picia, chociaż wcale nie chcieliśmy tego.
Powtarzalność takich przeżyć zmusiła nas do wyciągnięcia logicznego wniosku – nieuniknionego, jeśli nie wypijemy pierwszego kieliszka, nigdy nie upijemy się. Toteż zamiast postanowień nieupijania się nigdy więcej, prób ograniczenia liczby wypijanych kieliszków czy ilości wypijanego alkoholu, nauczyliśmy się koncentrować wysiłki na tym, żeby nie wypić tylko jednego kieliszka — tego pierwszego. Dzięki temu zamiast martwić się, jakby tu skończyć hulankę na mniejszej liczbie kieliszków, unikamy po prostu tego pierwszego kieliszka, od którego wszystko się zaczyna.
To, co powiedzieliśmy brzmi aż śmiesznie prosto, nieprawdaż? Wielu z nas wprost nie może teraz uwierzyć, że nie pomyślało o tym przed zgłoszeniem się do AA. (Co prawda, nie zamierzaliśmy nigdy porzucać picia, zanim nie dowiedzieliśmy się, czym jest alkoholizm). Najważniejsze jednak jest to. że teraz wiemy, że właśnie takie postępowanie daje rezultat.
Zamiast próbować ustalać, na ile kieliszków możemy sobie pozwolić – cztery? – sześć? – dwanaście? – pamiętajmy tylko jedno: nie wolno mi wypić pierwszego! O ileż to prostsze! Przywyknięcie do tego sposobu myślenia pomogło setkom tysięcy spośród nas w zachowywaniu trzeźwości przez lata.
Lekarze specjalizujący się w zagadnieniach alkoholizmu też stwierdzają, że unikanie pierwszego kieliszka jest głęboko uzasadnione z medycznego punktu widzenia. To właśnie ten pierwszy kieliszek – wcześniej czy później – wyzwala w nas przymus picia przemawiający coraz silniejszym głosem, ponownie wpędzając nas w kłopoty związane z piciem.
Wielu z nas uwierzyło, że nasz alkoholizm to nic innego, jak uzależnienie się od „leku” alkoholowego; jak wszyscy narkomani pragnący uwolnić się od nałogu musimy się powstrzymać od pierwszej dawki narkotyku, od którego staliśmy się uzależnieni.
Nasze doświadczenie potwierdza takie odczucie, o czym możecie przeczytać w książce „Anonimowi Alkoholicy” i w naszym czasopiśmie „Zdrój”, a także usłyszeć na każdym spotkaniu, gdzie członkowie AA dzielą się swymi doświadczeniami.

Jak planować 24 godziny

W czasie, gdy piliśmy miewaliśmy tak okropne okresy, że przysięgaliśmy: „nigdy więcej”.
Przysięgaliśmy nie pić rok, albo obiecywaliśmy komuś, że nie tkniemy alkoholu przez trzy tygodnie czy trzy miesiące. I oczywiście, nawet bez przyrzeczeń próbowaliśmy zachować abstynencję przez jakiś czas. Składając przez zaciśnięte zęby te obietnice byliśmy zupełni szczerzy. Z całego serca pragnęliśmy już nigdy nie znaleźć się w stanie upicia. Byliśmy zdecydowani. Przysięgaliśmy w ogóle zerwać z pijaństwem zamierzając nie brać alkoholu do ust aż do jakiego określonego czasu w przyszłości.
Jednakże, mimo naszych intencji, wynik był prawie zawsze te sam. Z czasem pamięć o przysięgach i cierpieniu, które sprawiło, że składaliśmy je zblakła. Piliśmy znowu i znów popadaliśmy w kłopoty. Nasza abstynencja „na zawsze” nie trwała zbyt długo.
Niektórzy z nas, podejmując takie zobowiązanie czynili sobie po cichu zastrzeżenie, że przyrzeczenie niepicia dotyczy mocnych napojów, a nie piwa czy wina. W ten sposób przekonywaliśmy się, jeśli już nie było nam to wiadome, że potrafimy upić się także winem czy piwem – po prostu musimy wypić więcej, aby skutki były taki same jak po produktach spirytusowych. Upijaliśmy się tak samo winem albo piwem jak przedtem mocnymi trunkami.
Tak, to prawda, że niektórzy spośród nas całkowicie rzucali alkohol i dotrzymywali swoich przyrzeczeń do czasu… Potem kończył się okres „posuchy” i znów wracaliśmy do picia, znowu popadliśmy w kłopoty, dźwigając dodatkowy ciężar nowego poczucia winy i wyrzutów sumienia.
Mając tego rodzaju przeżycia za sobą, tu w AA staramy się unikać takich wyrażeń, jak „okresowa trzeźwość” czy „podejmowanie zobowiązań”, gdyż przypominają one o naszych niepowodzeniach.
Chociaż zdajemy sobie sprawę, że alkoholizm jest stanem stałym i nieodwracalnym, doświadczenie nauczyło nas nie składać długoterminowych przyrzeczeń zachowania trzeźwości.
Stwierdziliśmy, iż rzeczą znacznie bardziej realną i dającą większe szanse powodzenia – jest powiedzieć: „nie wypiję kieliszka właśnie dzisiaj”. Nawet, jeśli piliśmy wczoraj, możemy postanowić nie pić dziś. Jutro może będziemy pili – kto wie, czy w ogóle jutro będziemy żyć – lecz przez te 24 godziny decydujemy się nie pić. Niezależnie od pokus czy zachęt jesteśmy zdecydowani na wszystko, aby tylko dziś nie wziąć alkoholu do ust.
Nasi przyjaciele i rodzina mają już na pewno dość słuchania kolejnych obietnic, że: „tym razem to już naprawdę”, patrząc jak znów wracamy pijani do domu. Nie przyrzekamy więc ani im, ani sobie nawzajem w AA, że nie będziemy pili. Przyrzekamy tylko sobie samym. Ostatecznie chodzi przecież o nasze zdrowie i życie. To my, a nie rodzina czy przyjaciele, musimy podjąć kroki niezbędne do zachowania zdrowia.
Jeśli pragnienie napicia się jest naprawdę bardzo silne, to często dzielimy te 24 godziny na mniejsze odcinki czasu. Postanawiamy nie pić, powiedzmy, przez co najmniej godzinę. Przejściową przykrość odczuwaną z powodu niepicia możemy wytrzymać jeszcze przez godzinę; potem jeszcze jedną i tak dalej.
Wielu z nas właśnie w taki sposób rozpoczęło proces wracania do trzeźwości. Prawdę mówiąc, każde zdrowienie z alkoholizmu zaczynało się od jednej godziny trzeźwości. Można tego dokonać po prostu przez postanowienie nie wypicia teraz następnego kieliszka. (No i co? Czy nadal popijasz wodę sodową? Czy rzeczywiście odłożyłeś na potem ten kieliszek, o którym mówiliśmy na początku? Jeśli tak, może to być początek twego powrotu do zdrowia).
Później można wypić, ale teraz odkładamy wypicie przynajmniej do końca dnia, czy krótszej jednostki czasu. (Na przykład do końca tej stronicy).
Plan 24-godzinny jest bardzo elastyczny. W każdej chwili możemy rozpocząć go od nowa, obojętnie gdzie byśmy się znajdowali. W domu, w pracy, w barze czy na sali szpitalnej, o czwartej po południu czy o trzeciej rano możemy postanowić, że nie weźmiemy alkoholu do ust przez następne 24 godziny czy też przez następne pięć minut.
Stale stosowany dwudziestoczterogodzinny plan nie ma takich wad jak „okresowa trzeźwość” czy podejmowanie zobowiązań niepicia. Zarówno okres abstynencji czy też czas, w jakim przyrzekliśmy nie pić kończą się z planem i wówczas czujemy się w prawie znowu zacząć pić. Lecz dzień dzisiejszy istnieje zawsze. Życie to jest codzienność; dziś – to wszystko co mamy, a każdy może wytrzymać bez picia jeden dzień.
Przede wszystkim próbujemy żyć daną chwilą, właśnie żeby zachować trzeźwość i to nam się udaje. Gdy myśl ta raz zakorzeni się w naszym umyśle, stwierdzimy, że życie 24-godzinnymi odcinkami jest skutecznym i dającym satysfakcję, efektywnym sposobem radzenia sobie także z wieloma innymi sprawami.