Refleksje na dzień 27 stycznia

CODZIENNE REFLEKSJE

WOLNOŚĆ OD POCZUCIA WINY”

Musieliśmy wykreślić słowo „wina” z mowy i myśli o innych ludziach.
12 Kroków i 12 Tradycji, str. 49

Gdy staję się gotów zaakceptować swoją bezsilność, zaczynam rozumieć, że obwinianie siebie za wszystkie kłopoty w moim życiu może być egocentrycznym powrotem do poczucia beznadziei.
Proszenie o pomoc i wsłuchiwanie się w przesłanie zawarte w Krokach i Tradycjach Programu umożliwiają mi zmianę postaw opóźniających moje zdrowienie. Zanim wstąpiłem do AA, moje pragnienie aprobaty ze strony ludzi obdarzonych władzą i pozycją było tak przemożne, że gotów byłem poświęcić siebie i innych, aby zdobyć bezpieczny punkt zaczepienia w świecie. Niezmiennie kończyło się to żalem i zgryzotą. „Na Programie” znajduję prawdziwych przyjaciół, którzy mnie kochają i rozumieją i którym chce się pomagać mi, abym mógł poznać prawdę o sobie. Z pomocą 12 Kroków jestem w stanie zbudować lepsze życie, wolne od winy i potrzeby wyszukiwania dla siebie usprawiedliwień.


JAK TO WIDZI BILL – str. 27

Codzienny wysiłek

Nie jesteśmy wyleczeni z alkoholizmu. To, co naprawdę zdobyliśmy, jest codziennym wysiłkiem, którego celem jest utrzymanie osiągniętego stanu ducha.

My, w AA, w praktyce skrupulatnie przestrzegamy zasad duchowych. Przede wszystkim dlatego, że jest to dla nas absolutna konieczność, a także dlatego, że bardzo nam odpowiada życie będące rezultatem ich przestrzegania. Wielkie cierpienie i wielkie szczęście są najlepszymi strażnikami zasad AA i innych już nam nie trzeba.

1 Anonimowi Alkoholicy, str. 73
2 Dwanaście na Dwanaście, str. 174


DZIEŃ PO DNIU

Odnajdywanie radości
W objawieniu życia (nie w alkoholu, narkotykach czy innych używkach) naszą pierwszą radością jest sam fakt, że żyjemy. Następnie znajdujemy zadowolenie i radość w naszych codziennych czynnościach i osiągnięciach.
Wkrótce odkrywamy radość ze służby innym. Później nasze szczęście poszerza się, gdy uczymy się dzielić radość naszych braci i sióstr. I wreszcie znajdujemy radość w naszej Sile Wyższej.

Czy znajduję radość?

Siło Wyższa, pozwól mi doświadczać radości w otaczającym mnie świecie, radości z bycia sobą.
Dziś poszukam radości w …


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Żyj i pozwól żyć innym – Tolerancja

Z niezliczonych powodów ludzie z problemami alkoholowymi popadają w konflikty z innymi. Nierzadko słyszy się, że ktoś od lat nie rozmawiał z krewnym z powodu jakiegoś głupiego nieporozumienia. Niektórzy z nas, co smutne, trzymają się starych uraz nawet po wstąpieniu do AA.
Kluczem do pokoju w naszym życiu jest slogan „Żyj i pozwól żyć”. Jeśli zastanowimy się trochę nad tym hasłem, okaże się, że chcemy żyć swobodnie i powinniśmy pozwolić innym wybierać ich styl życia bez ingerencji z naszej strony. W końcu, jeśli było coś, czego my, alkoholicy, nienawidziliśmy, to byli to intryganci, którzy próbowali kształtować nasze życie za nas.
Nikt nie ma kompetencji ani zrozumienia, aby mówić nam, jak powinniśmy żyć, ani nie powinniśmy próbować kontrolować innych ludzi. Mamy wielką pracę do wykonania w przezwyciężaniu własnych problemów. Nie mamy ani czasu, ani mądrości, by kierować życiem innych ludzi.
„Żyj i pozwól żyć” – gdyby każdy człowiek i naród postępował zgodnie z tym hasłem, przyniosłoby to powszechny pokój. Możemy mądrze wykorzystać ten slogan, aby zakończyć stare konflikty w naszym życiu i zatrzymać nowe, zanim rozwiną się w poważne problemy.
Będę dziś pamiętał, że nikt nie wyznaczył mnie na strażnika manier i moralności ludzi w moim otoczeniu. Mam pełnoetatową pracę, by samemu utrzymać się w ryzach.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Nie ma ich, jesteśmy tylko my” – naklejka na zderzak

Dla większości z nas uzależnienie było pełne zwątpienia. Przestaliśmy wierzyć w siebie. Nasze myśli zmieniły się w „śmierdzące myślenie”. Nie wierzyliśmy w wiele rzeczy. Nie podejmowaliśmy ryzyka. Zawsze szukaliśmy łatwiejszej, łagodniejszej drogi. Podczas zdrowienia zaczynamy znowu wierzyć. Wierzymy w program. Wierzymy w Siłę Wyższą. Wierzymy w ludzi. Z czasem znów wierzymy w siebie. Stajemy się lepsi w podejmowaniu decyzji. Jesteśmy w stanie zachować trzeźwość, ponieważ wierzymy, ponieważ podjęliśmy ryzyko. Gdy pozostajemy trzeźwi, możemy stawić czoła niemal wszystkiemu – z pomocą innych.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, nauczyłem się wierzyć w Ciebie. Pomóż mi uwierzyć w siebie. Mam coś do zaoferowania temu światu. Pomóż mi dać to bezinteresownie.


JĘZYK WYZWOLENIA

Potrzeba zależności

Możemy znaleźć równowagę miedzy nadmierną potrzebą zależności od innych ludzi a odrzuceniem jakiejkolwiek możliwości wsparcia z zewnątrz.
Wielu z nas ma niezaspokojoną potrzebę zależności, pokutującą w nas od dzieciństwa. Jakkolwiek chcemy, by inni zaspokoili nasze pragnienie bezwarunkowej miłości, być może wybraliśmy na partnerów takich ludzi, którzy nie potrafią lub nie chcą być dla nas oparciem. Niektórzy z nas mają tak olbrzymią potrzebę bycia kochanym, że odstraszają tym od siebie innych.
Niektórzy z nas posuwają się do skrajności. Być może przyzwyczailiśmy się do tego, że na innych nie możemy polegać, więc odpychamy ich od siebie. Odrzucamy potrzebę zależności poprzez bycie nadmiernie niezależnym, nie dopuszczając do siebie myśli, że możemy kogoś potrzebować. Niektórzy z nas nie dopuszczają do siebie możliwości wsparcia.
Tak czy inaczej sprawiamy, że ciągną się za nami niezałatwione sprawy. Zasługujemy na coś więcej. Kiedy zmienimy się od wewnątrz, zmieni się nasza zewnętrzna sytuacja.
Jeżeli nasze potrzeby są zbyt duże, odpowiedzią na nie jest akceptacja tej części osobowości, która pozostaje niezaspokojona. Pozwalamy starym ranom zagoić się. Przestajemy wmawiać sobie, że nie zasługujemy na miłość, ponieważ nikt nie kochał nas tak, jak tego pragnęliśmy i potrzebowaliśmy.
Jeżeli zatrzasnęliśmy tę część nas samych, która potrzebuje innych ludzi, bądźmy gotowi otworzyć ją, odsłonić się i pozwolić innym ludziom nas kochać. Pozwólmy sobie na posiadanie potrzeb.
Otrzymamy miłość, jakiej pragniemy i potrzebujemy, kiedy uwierzymy, że jesteśmy jej warci i umożliwimy jej dostęp do nas.

Dzisiaj postaram się o równowagę między nadmierną potrzebą zależności od innych ludzi, a jej kompletnym odrzuceniem. Pozwolę sobie na przyjęcie miłości, która na mnie czeka.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


ŻYCIE W TRZEŹWOŚCI

Jak powstrzymać się od pierwszego kieliszka

Powiedzenie często słyszane w AA to: „Jeśli nie wypijesz tego pierwszego kieliszka, to nie będziesz mógł się upić” oraz „Jeden kieliszek to za dużo, a dwadzieścia nie wystarczy”. Wielu z nas, zaczynając pić nie chciało ani nie wypijało więcej niż jeden kieliszek albo dwa. Lecz z czasem ich liczba rosła. W miarę upływu lat okazało się, że pijemy coraz więcej, a niektórzy z nas upijają się i pozostają w stanie ciężkiego upicia. Zdarzało się, że naszego stanu nie zdradzały ani wymowa, ani chód, lecz w owym okresie nigdy nie byliśmy trzeźwi. Gdy zaczynaliśmy się tym bardzo dręczyć, zmniejszaliśmy liczbę kieliszków, staraliśmy się ograniczyć do jednego czy dwóch albo przerzucać się z mocnych alkoholi na piwo czy wino.
Staraliśmy się przynajmniej ograniczać ilość, żeby za bardzo nie upijać się lub ukrywaliśmy, ile wypiliśmy.
Lecz to wszystko stało się coraz trudniejsze. Zdarzało się nawet, że stawaliśmy się na krótko abstynentami i w ogóle nie piliśmy.
W końcu jednak znów wracaliśmy do picia – tylko kieliszek. A ponieważ nie było widać, żeby nam poważnie szkodził, uważaliśmy, że możemy spokojnie wypić następny. Jeśli to było wszystko, co wypijaliśmy za jednym razem, odczuwaliśmy wielką ulgę, że potrafimy wypić jeden kieliszek czy dwa, a potem przestać. Niektórzy z nas dokonywali tego kilkakrotnie.
Okazywało się to jednak pułapką. Przekonywało nas, że możemy pić bezpiecznie. A potem przychodziła okazja (jakaś specjalna uroczystość, jakaś strata osobista albo nawet bez jakiegoś specjalnego powodu), gdy po dwóch czy trzech kieliszkach poczuliśmy się na tyle dobrze, że jeden czy dwa więcej nie zaszkodzą. I zupełnie bez takiego zamiaru, znów wypijaliśmy za dużo. I znów wracaliśmy do naszego stanu – nadmiernego picia, chociaż wcale nie chcieliśmy tego.
Powtarzalność takich przeżyć zmusiła nas do wyciągnięcia logicznego wniosku – nieuniknionego, jeśli nie wypijemy pierwszego kieliszka, nigdy nie upijemy się. Toteż zamiast postanowień nieupijania się nigdy więcej, prób ograniczenia liczby wypijanych kieliszków czy ilości wypijanego alkoholu, nauczyliśmy się koncentrować wysiłki na tym, żeby nie wypić tylko jednego kieliszka — tego pierwszego. Dzięki temu zamiast martwić się, jakby tu skończyć hulankę na mniejszej liczbie kieliszków, unikamy po prostu tego pierwszego kieliszka, od którego wszystko się zaczyna.
To, co powiedzieliśmy brzmi aż śmiesznie prosto, nieprawdaż? Wielu z nas wprost nie może teraz uwierzyć, że nie pomyślało o tym przed zgłoszeniem się do AA. (Co prawda, nie zamierzaliśmy nigdy porzucać picia, zanim nie dowiedzieliśmy się, czym jest alkoholizm). Najważniejsze jednak jest to. że teraz wiemy, że właśnie takie postępowanie daje rezultat.
Zamiast próbować ustalać, na ile kieliszków możemy sobie pozwolić – cztery? – sześć? – dwanaście? – pamiętajmy tylko jedno: nie wolno mi wypić pierwszego! O ileż to prostsze! Przywyknięcie do tego sposobu myślenia pomogło setkom tysięcy spośród nas w zachowywaniu trzeźwości przez lata.
Lekarze specjalizujący się w zagadnieniach alkoholizmu też stwierdzają, że unikanie pierwszego kieliszka jest głęboko uzasadnione z medycznego punktu widzenia. To właśnie ten pierwszy kieliszek – wcześniej czy później – wyzwala w nas przymus picia przemawiający coraz silniejszym głosem, ponownie wpędzając nas w kłopoty związane z piciem.
Wielu z nas uwierzyło, że nasz alkoholizm to nic innego, jak uzależnienie się od „leku” alkoholowego; jak wszyscy narkomani pragnący uwolnić się od nałogu musimy się powstrzymać od pierwszej dawki narkotyku, od którego staliśmy się uzależnieni.
Nasze doświadczenie potwierdza takie odczucie, o czym możecie przeczytać w książce „Anonimowi Alkoholicy” i w naszym czasopiśmie „Zdrój”, a także usłyszeć na każdym spotkaniu, gdzie członkowie AA dzielą się swymi doświadczeniami.

Jak planować 24 godziny

W czasie, gdy piliśmy miewaliśmy tak okropne okresy, że przysięgaliśmy: „nigdy więcej”.
Przysięgaliśmy nie pić rok, albo obiecywaliśmy komuś, że nie tkniemy alkoholu przez trzy tygodnie czy trzy miesiące. I oczywiście, nawet bez przyrzeczeń próbowaliśmy zachować abstynencję przez jakiś czas. Składając przez zaciśnięte zęby te obietnice byliśmy zupełni szczerzy. Z całego serca pragnęliśmy już nigdy nie znaleźć się w stanie upicia. Byliśmy zdecydowani. Przysięgaliśmy w ogóle zerwać z pijaństwem zamierzając nie brać alkoholu do ust aż do jakiego określonego czasu w przyszłości.
Jednakże, mimo naszych intencji, wynik był prawie zawsze te sam. Z czasem pamięć o przysięgach i cierpieniu, które sprawiło, że składaliśmy je zblakła. Piliśmy znowu i znów popadaliśmy w kłopoty. Nasza abstynencja „na zawsze” nie trwała zbyt długo.
Niektórzy z nas, podejmując takie zobowiązanie czynili sobie po cichu zastrzeżenie, że przyrzeczenie niepicia dotyczy mocnych napojów, a nie piwa czy wina. W ten sposób przekonywaliśmy się, jeśli już nie było nam to wiadome, że potrafimy upić się także winem czy piwem – po prostu musimy wypić więcej, aby skutki były taki same jak po produktach spirytusowych. Upijaliśmy się tak samo winem albo piwem jak przedtem mocnymi trunkami.
Tak, to prawda, że niektórzy spośród nas całkowicie rzucali alkohol i dotrzymywali swoich przyrzeczeń do czasu… Potem kończył się okres „posuchy” i znów wracaliśmy do picia, znowu popadliśmy w kłopoty, dźwigając dodatkowy ciężar nowego poczucia winy i wyrzutów sumienia.
Mając tego rodzaju przeżycia za sobą, tu w AA staramy się unikać takich wyrażeń, jak „okresowa trzeźwość” czy „podejmowanie zobowiązań”, gdyż przypominają one o naszych niepowodzeniach.
Chociaż zdajemy sobie sprawę, że alkoholizm jest stanem stałym i nieodwracalnym, doświadczenie nauczyło nas nie składać długoterminowych przyrzeczeń zachowania trzeźwości.
Stwierdziliśmy, iż rzeczą znacznie bardziej realną i dającą większe szanse powodzenia – jest powiedzieć: „nie wypiję kieliszka właśnie dzisiaj”. Nawet, jeśli piliśmy wczoraj, możemy postanowić nie pić dziś. Jutro może będziemy pili – kto wie, czy w ogóle jutro będziemy żyć – lecz przez te 24 godziny decydujemy się nie pić. Niezależnie od pokus czy zachęt jesteśmy zdecydowani na wszystko, aby tylko dziś nie wziąć alkoholu do ust.
Nasi przyjaciele i rodzina mają już na pewno dość słuchania kolejnych obietnic, że: „tym razem to już naprawdę”, patrząc jak znów wracamy pijani do domu. Nie przyrzekamy więc ani im, ani sobie nawzajem w AA, że nie będziemy pili. Przyrzekamy tylko sobie samym. Ostatecznie chodzi przecież o nasze zdrowie i życie. To my, a nie rodzina czy przyjaciele, musimy podjąć kroki niezbędne do zachowania zdrowia.
Jeśli pragnienie napicia się jest naprawdę bardzo silne, to często dzielimy te 24 godziny na mniejsze odcinki czasu. Postanawiamy nie pić, powiedzmy, przez co najmniej godzinę. Przejściową przykrość odczuwaną z powodu niepicia możemy wytrzymać jeszcze przez godzinę; potem jeszcze jedną i tak dalej.
Wielu z nas właśnie w taki sposób rozpoczęło proces wracania do trzeźwości. Prawdę mówiąc, każde zdrowienie z alkoholizmu zaczynało się od jednej godziny trzeźwości. Można tego dokonać po prostu przez postanowienie nie wypicia teraz następnego kieliszka. (No i co? Czy nadal popijasz wodę sodową? Czy rzeczywiście odłożyłeś na potem ten kieliszek, o którym mówiliśmy na początku? Jeśli tak, może to być początek twego powrotu do zdrowia).
Później można wypić, ale teraz odkładamy wypicie przynajmniej do końca dnia, czy krótszej jednostki czasu. (Na przykład do końca tej stronicy).
Plan 24-godzinny jest bardzo elastyczny. W każdej chwili możemy rozpocząć go od nowa, obojętnie gdzie byśmy się znajdowali. W domu, w pracy, w barze czy na sali szpitalnej, o czwartej po południu czy o trzeciej rano możemy postanowić, że nie weźmiemy alkoholu do ust przez następne 24 godziny czy też przez następne pięć minut.
Stale stosowany dwudziestoczterogodzinny plan nie ma takich wad jak „okresowa trzeźwość” czy podejmowanie zobowiązań niepicia. Zarówno okres abstynencji czy też czas, w jakim przyrzekliśmy nie pić kończą się z planem i wówczas czujemy się w prawie znowu zacząć pić. Lecz dzień dzisiejszy istnieje zawsze. Życie to jest codzienność; dziś – to wszystko co mamy, a każdy może wytrzymać bez picia jeden dzień.
Przede wszystkim próbujemy żyć daną chwilą, właśnie żeby zachować trzeźwość i to nam się udaje. Gdy myśl ta raz zakorzeni się w naszym umyśle, stwierdzimy, że życie 24-godzinnymi odcinkami jest skutecznym i dającym satysfakcję, efektywnym sposobem radzenia sobie także z wieloma innymi sprawami.