Refleksje na dzień 26 stycznia

CODZIENNE REFLEKSJE

BEZWZGLĘDNA UCZCIWOŚĆ”.

Każdy z nas pragnie być absolutnie szczery i absolutnie tolerancyjny. Kto zechce przyznać swoje przywary i zadośćuczynić za krzywdy wyrządzone innym? Kto zechce zawracać sobie głowę Siłą Wyższą, a tym bardziej pamiętać o potrzebie medytacji i modlitwy? Kto będzie chciał poświęcić czas i energię na niesienie posłania AA innym towarzyszom niedoli? Nie łudźmy się – żaden przeciętny alkoholik, bezgranicznie zapatrzony w siebie, nie podda się takim rygorom, dopóki nie uzna, że musi się im poddać, by ratować własne życie.
12 kroków i 12 tradycji, str. 26

Jestem alkoholikiem. Jeśli będę pił, to umrę. Ileż siły, energii i emocji rodzi we mnie to proste stwierdzenie! A przecież jest to w zasadzie wszystko, co muszę dziś wiedzieć. Czy chcę dziś pozostać przy życiu? Czy chcę dziś poprosić o pomoc i udzielić jej jakiemuś alkoholikowi, który wciąż jeszcze cierpi? Czy rozumiem swoje dramatyczne położenie? Co muszę dziś zrobić, aby przeżyć ten dzień w trzeźwości ?


JAK TO WIDZI BILL – str. 26

Niezależność ducha

Im bardziej jesteśmy gotowi podporządkować się Sile Wyższej, tym bardziej stajemy się niezależni. Toteż taka zależność, jaka istnieje w AA, w rzeczywistości jest środkiem do osiągnięcia prawdziwej niezależności ducha. Przyjrzyjmy się nieco uważniej jak sprawa zależności wygląda w naszym codziennym życiu. Będziemy zdumieni, jak bardzo zależni, a jednocześnie jak nieświadomi tej zależności jesteśmy na każdym kroku. Każdy nowoczesny dom jest wyposażony w przewody elektryczne, doprowadzające energię. W pełni akceptując zależność od tego cudownego wynalazku, czujemy się dzięki niemu bardziej niezależni osobiście; bardziej komfortowo i bezpiecznie. Siła prądu wykonuje to wszystko, czego od niej potrzebujemy. Elektryczność ta dziwna energia, niezrozumiała dla większości ludzi, bezgłośnie i niezawodnie zaspokaja nasze najprostsze potrzeby.

Chociaż chętnie akceptujemy zasady zdrowej zależności w wielu naszych sprawach doczesnych, to często ostro opieramy się tym samym zasadom, gdy mamy zastosować je jako narzędzie wzrostu duchowego. Jest jasne, że nigdy nie zaznamy wolności w Bogu, dopóki nie spróbujemy poznać Jego woli wobec nas. Wybór należy do nas.

Dwanaście na Dwanaście, str. 38


DZIEŃ PO DNIU

Przyjmowanie cnót i nowych postaw
Z powodu naszego uzależnienia, nasze działania (i bezczynność) sprzyjały cynizmowi, daremności i nieufności. Jak mogliśmy mieć nadzieję na sukces z takimi postawami?
Teraz kultywujemy cnoty zrozumienia, miłości i cierpliwości. Często jest to powolne i trudne. Wiemy, że nasza Siła Wyższa nas kocha i poprowadzi, jeśli tylko o to poprosimy.

Czy rozwijam nowe cnoty?

Siło Wyższa, weź mnie za rękę i poprowadź mnie od starych postaw do nowych cnót.
Popracuję dziś nad następującymi cnotami… .


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Módl się o ziemniaki – Wiara i uczynki
Jedno z powiedzeń słyszanych na spotkaniach AA brzmi: „Módl się o ziemniaki, ale weź motykę”. Mówi ono, że zarówno modlitwa, jak i działanie są potrzebne do uzyskania korzystnych rezultatów w naszym życiu.
Ale zdrowiejącym alkoholikom tak naprawdę nie trzeba mówić, by „chwycili za motykę”. Jednym z naszych problemów jest to, że często pracowaliśmy zbyt ciężko, by osiągnąć określony cel, tylko po to, by na dłuższą metę przegrać. Tak naprawdę powinniśmy wiedzieć, że nasze modlitwy współgrają z naszymi działaniami, przynosząc dobre rezultaty. Powiedzenie powinno brzmieć: „Módl się o ziemniaki i weź motykę”. Zarówno wiara, jak i czyny są potrzebne.
W silnym przekonaniu, że Bóg działa przez nas, możemy wykonywać naszą własną pracę z ufnością i wdzięcznością. Nasze własne wysiłki są wzmocnione, gdy wiemy, że nie jesteśmy sami. Podążając tą ścieżką, otrzymamy inspirację i nowe zrozumienie. Zmiany w naszym życiu okażą się pozytywne i korzystne, jeśli przypomnimy sobie, że to Bóg kieruje tym procesem.
W odpowiednich warunkach ziemniaki rosną w cudowny sposób. Inne projekty również dojrzeją w naszym życiu pod Bożym kierownictwem.
Dzisiaj będę wdzięczny za możliwość pracy nad sobą. Co więcej, będę wiedział, że Siła Wyższa żyje i działa w moim życiu.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Ten dzień postanawiam spędzić w doskonałym spokoju. – Kurs cudów

Dziś bądźmy delikatni i mili. Mówmy do siebie z miłością i szacunkiem. Bądźmy też delikatni wobec innych.
Dziś bądźmy precyzyjni w tym, jak myślimy, mówimy i działamy. A jeśli zaczniemy się gubić, przestańmy myśleć i posłuchajmy głosu naszej Siły Wyższej.
Dziś wiemy, że mamy tylko małe zadanie do wykonania. Jest nim życie z miłością w sercu. Nie możemy zająć się każdym problemem na świecie. Ale możemy sprawić, że nasze dzisiejsze działania będą częścią odpowiedzi, a nie częścią problemu. Zachowajmy prostotę.

Modlitwa na dziś: Siło wyższa, pomóż mi dziś odnaleźć Twój spokój i pokój w moim sercu.

Działanie na dziś: Czy wierzę, że pokój zaczyna się ode mnie? Dzisiaj posłucham prostego głosu pokoju wewnątrz mnie. I zachowam prostotę.


JĘZYK WYZWOLENIA

Nie połykać przynęty

Możemy nauczyć się nie łapać w sidła niezdrowych, szkodliwych zachowań w relacjach z innymi ludźmi – zachowań takich, jak odgrywanie roli opiekunki, kontrolowanie, deprecjonowanie siebie, łatwowierność.
Możemy nauczyć się, jak rozpoznawać przynętę i jej nie połykać.
Ludzie często świadomie lub nieświadomie robią rzeczy wciągające nas w autodestrukcyjne zachowania, które nazywamy współuzależnieniem. W większości przypadków wystawianie przynęty jest celowe, a rezultaty przewidywalne.
Ktoś robi aluzje lub przebąkuje, że ma problem, wiedząc lub mając nadzieję, że to wystarczy, abyśmy rzucili się mu na ratunek. Nazywa się to manipulacją.
Kiedy ktoś robi aluzje lub wzdycha, że ma problem, a potem mówi z udaną skromnością: „Och, nic takiego, nie musisz się tym martwić”, jest to gra. Musimy nauczyć się ją rozpoznawać. Damy się wciągnąć w sidła, jeżeli pozwolimy na takie zachowanie.
Możemy nauczyć się wymagać od ludzi, by zwracali się do nas w sposób bezpośredni, jeżeli czegoś od nas chcą lub potrzebują.
Jakie słowa, znaki, spojrzenia, aluzje, sygnały łapią nas w sidła przewidywalnych, często autodestrukcyjnych zachowań?
Co powoduje, że czujesz sympatię? Winę? Odpowiedzialność za kogoś?
Naszym mocnym atutem jest to, że tak bardzo troszczymy się o innych. Naszą słabością jest to, że często nie doceniamy ludzi, z którymi mamy do czynienia. Oni wiedzą, co robią. Najwyższy czas, abyśmy wyzbyli się naiwnego założenia, że ludzie nie robiąc czegoś, nie robią tego we własnym interesie, a nie w naszym.
Powinniśmy również przyjrzeć się bacznie samym sobie. Czy rzucamy spojrzenia i aluzje w nadziei, że złapiemy kogoś w nasze sidła? Powinniśmy zachowywać się w sposób bezpośredni i uczciwy w stosunku do innych, zamiast oczekiwać, że wybawią nas z opresji.
Jeżeli ktoś chce czegoś od nas, niech powie nam to w sposób bezpośredni. Wymagajmy tego również od siebie. Jeżeli ktoś zarzuca przynętę, nie musimy jej potykać.

Dzisiaj będę świadomy sideł wciągających mnie w zachowania nadopiekuńcze, które powodują, że czuję się wykorzystany. Będę ignorował lep aluzji, spojrzeń i słów, oczekując bezpośredniości i uczciwości, na które zasługuję tak jak wszyscy.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


ŻYCIE W TRZEŹWOŚCI

Jak powstrzymać się od pierwszego kieliszka

Powiedzenie często słyszane w AA to: „Jeśli nie wypijesz tego pierwszego kieliszka, to nie będziesz mógł się upić” oraz „Jeden kieliszek to za dużo, a dwadzieścia nie wystarczy”. Wielu z nas, zaczynając pić nie chciało ani nie wypijało więcej niż jeden kieliszek albo dwa. Lecz z czasem ich liczba rosła. W miarę upływu lat okazało się, że pijemy coraz więcej, a niektórzy z nas upijają się i pozostają w stanie ciężkiego upicia. Zdarzało się, że naszego stanu nie zdradzały ani wymowa, ani chód, lecz w owym okresie nigdy nie byliśmy trzeźwi. Gdy zaczynaliśmy się tym bardzo dręczyć, zmniejszaliśmy liczbę kieliszków, staraliśmy się ograniczyć do jednego czy dwóch albo przerzucać się z mocnych alkoholi na piwo czy wino.
Staraliśmy się przynajmniej ograniczać ilość, żeby za bardzo nie upijać się lub ukrywaliśmy, ile wypiliśmy.
Lecz to wszystko stało się coraz trudniejsze. Zdarzało się nawet, że stawaliśmy się na krótko abstynentami i w ogóle nie piliśmy.
W końcu jednak znów wracaliśmy do picia – tylko kieliszek. A ponieważ nie było widać, żeby nam poważnie szkodził, uważaliśmy, że możemy spokojnie wypić następny. Jeśli to było wszystko, co wypijaliśmy za jednym razem, odczuwaliśmy wielką ulgę, że potrafimy wypić jeden kieliszek czy dwa, a potem przestać. Niektórzy z nas dokonywali tego kilkakrotnie.
Okazywało się to jednak pułapką. Przekonywało nas, że możemy pić bezpiecznie. A potem przychodziła okazja (jakaś specjalna uroczystość, jakaś strata osobista albo nawet bez jakiegoś specjalnego powodu), gdy po dwóch czy trzech kieliszkach poczuliśmy się na tyle dobrze, że jeden czy dwa więcej nie zaszkodzą. I zupełnie bez takiego zamiaru, znów wypijaliśmy za dużo. I znów wracaliśmy do naszego stanu – nadmiernego picia, chociaż wcale nie chcieliśmy tego.
Powtarzalność takich przeżyć zmusiła nas do wyciągnięcia logicznego wniosku – nieuniknionego, jeśli nie wypijemy pierwszego kieliszka, nigdy nie upijemy się. Toteż zamiast postanowień nieupijania się nigdy więcej, prób ograniczenia liczby wypijanych kieliszków czy ilości wypijanego alkoholu, nauczyliśmy się koncentrować wysiłki na tym, żeby nie wypić tylko jednego kieliszka — tego pierwszego. Dzięki temu zamiast martwić się, jakby tu skończyć hulankę na mniejszej liczbie kieliszków, unikamy po prostu tego pierwszego kieliszka, od którego wszystko się zaczyna.
To, co powiedzieliśmy brzmi aż śmiesznie prosto, nieprawdaż? Wielu z nas wprost nie może teraz uwierzyć, że nie pomyślało o tym przed zgłoszeniem się do AA. (Co prawda, nie zamierzaliśmy nigdy porzucać picia, zanim nie dowiedzieliśmy się, czym jest alkoholizm). Najważniejsze jednak jest to. że teraz wiemy, że właśnie takie postępowanie daje rezultat.
Zamiast próbować ustalać, na ile kieliszków możemy sobie pozwolić – cztery? – sześć? – dwanaście? – pamiętajmy tylko jedno: nie wolno mi wypić pierwszego! O ileż to prostsze! Przywyknięcie do tego sposobu myślenia pomogło setkom tysięcy spośród nas w zachowywaniu trzeźwości przez lata.
Lekarze specjalizujący się w zagadnieniach alkoholizmu też stwierdzają, że unikanie pierwszego kieliszka jest głęboko uzasadnione z medycznego punktu widzenia. To właśnie ten pierwszy kieliszek – wcześniej czy później – wyzwala w nas przymus picia przemawiający coraz silniejszym głosem, ponownie wpędzając nas w kłopoty związane z piciem.
Wielu z nas uwierzyło, że nasz alkoholizm to nic innego, jak uzależnienie się od „leku” alkoholowego; jak wszyscy narkomani pragnący uwolnić się od nałogu musimy się powstrzymać od pierwszej dawki narkotyku, od którego staliśmy się uzależnieni.
Nasze doświadczenie potwierdza takie odczucie, o czym możecie przeczytać w książce „Anonimowi Alkoholicy” i w naszym czasopiśmie „Zdrój”, a także usłyszeć na każdym spotkaniu, gdzie członkowie AA dzielą się swymi doświadczeniami.

Jak planować 24 godziny

W czasie, gdy piliśmy miewaliśmy tak okropne okresy, że przysięgaliśmy: „nigdy więcej”.
Przysięgaliśmy nie pić rok, albo obiecywaliśmy komuś, że nie tkniemy alkoholu przez trzy tygodnie czy trzy miesiące. I oczywiście, nawet bez przyrzeczeń próbowaliśmy zachować abstynencję przez jakiś czas. Składając przez zaciśnięte zęby te obietnice byliśmy zupełni szczerzy. Z całego serca pragnęliśmy już nigdy nie znaleźć się w stanie upicia. Byliśmy zdecydowani. Przysięgaliśmy w ogóle zerwać z pijaństwem zamierzając nie brać alkoholu do ust aż do jakiego określonego czasu w przyszłości.
Jednakże, mimo naszych intencji, wynik był prawie zawsze te sam. Z czasem pamięć o przysięgach i cierpieniu, które sprawiło, że składaliśmy je zblakła. Piliśmy znowu i znów popadaliśmy w kłopoty. Nasza abstynencja „na zawsze” nie trwała zbyt długo.
Niektórzy z nas, podejmując takie zobowiązanie czynili sobie po cichu zastrzeżenie, że przyrzeczenie niepicia dotyczy mocnych napojów, a nie piwa czy wina. W ten sposób przekonywaliśmy się, jeśli już nie było nam to wiadome, że potrafimy upić się także winem czy piwem – po prostu musimy wypić więcej, aby skutki były taki same jak po produktach spirytusowych. Upijaliśmy się tak samo winem albo piwem jak przedtem mocnymi trunkami.
Tak, to prawda, że niektórzy spośród nas całkowicie rzucali alkohol i dotrzymywali swoich przyrzeczeń do czasu… Potem kończył się okres „posuchy” i znów wracaliśmy do picia, znowu popadliśmy w kłopoty, dźwigając dodatkowy ciężar nowego poczucia winy i wyrzutów sumienia.
Mając tego rodzaju przeżycia za sobą, tu w AA staramy się unikać takich wyrażeń, jak „okresowa trzeźwość” czy „podejmowanie zobowiązań”, gdyż przypominają one o naszych niepowodzeniach.
Chociaż zdajemy sobie sprawę, że alkoholizm jest stanem stałym i nieodwracalnym, doświadczenie nauczyło nas nie składać długoterminowych przyrzeczeń zachowania trzeźwości.
Stwierdziliśmy, iż rzeczą znacznie bardziej realną i dającą większe szanse powodzenia – jest powiedzieć: „nie wypiję kieliszka właśnie dzisiaj”. Nawet, jeśli piliśmy wczoraj, możemy postanowić nie pić dziś. Jutro może będziemy pili – kto wie, czy w ogóle jutro będziemy żyć – lecz przez te 24 godziny decydujemy się nie pić. Niezależnie od pokus czy zachęt jesteśmy zdecydowani na wszystko, aby tylko dziś nie wziąć alkoholu do ust.
Nasi przyjaciele i rodzina mają już na pewno dość słuchania kolejnych obietnic, że: „tym razem to już naprawdę”, patrząc jak znów wracamy pijani do domu. Nie przyrzekamy więc ani im, ani sobie nawzajem w AA, że nie będziemy pili. Przyrzekamy tylko sobie samym. Ostatecznie chodzi przecież o nasze zdrowie i życie. To my, a nie rodzina czy przyjaciele, musimy podjąć kroki niezbędne do zachowania zdrowia.
Jeśli pragnienie napicia się jest naprawdę bardzo silne, to często dzielimy te 24 godziny na mniejsze odcinki czasu. Postanawiamy nie pić, powiedzmy, przez co najmniej godzinę. Przejściową przykrość odczuwaną z powodu niepicia możemy wytrzymać jeszcze przez godzinę; potem jeszcze jedną i tak dalej.
Wielu z nas właśnie w taki sposób rozpoczęło proces wracania do trzeźwości. Prawdę mówiąc, każde zdrowienie z alkoholizmu zaczynało się od jednej godziny trzeźwości. Można tego dokonać po prostu przez postanowienie nie wypicia teraz następnego kieliszka. (No i co? Czy nadal popijasz wodę sodową? Czy rzeczywiście odłożyłeś na potem ten kieliszek, o którym mówiliśmy na początku? Jeśli tak, może to być początek twego powrotu do zdrowia).
Później można wypić, ale teraz odkładamy wypicie przynajmniej do końca dnia, czy krótszej jednostki czasu. (Na przykład do końca tej stronicy).
Plan 24-godzinny jest bardzo elastyczny. W każdej chwili możemy rozpocząć go od nowa, obojętnie gdzie byśmy się znajdowali. W domu, w pracy, w barze czy na sali szpitalnej, o czwartej po południu czy o trzeciej rano możemy postanowić, że nie weźmiemy alkoholu do ust przez następne 24 godziny czy też przez następne pięć minut.
Stale stosowany dwudziestoczterogodzinny plan nie ma takich wad jak „okresowa trzeźwość” czy podejmowanie zobowiązań niepicia. Zarówno okres abstynencji czy też czas, w jakim przyrzekliśmy nie pić kończą się z planem i wówczas czujemy się w prawie znowu zacząć pić. Lecz dzień dzisiejszy istnieje zawsze. Życie to jest codzienność; dziś – to wszystko co mamy, a każdy może wytrzymać bez picia jeden dzień.
Przede wszystkim próbujemy żyć daną chwilą, właśnie żeby zachować trzeźwość i to nam się udaje. Gdy myśl ta raz zakorzeni się w naszym umyśle, stwierdzimy, że życie 24-godzinnymi odcinkami jest skutecznym i dającym satysfakcję, efektywnym sposobem radzenia sobie także z wieloma innymi sprawami.