Refleksje na dzień 25 stycznia

CODZIENNE REFLEKSJE

POTRZEBUJEMY SIEBIE NAWZAJEM”

…..w istocie AA oferuje akceptację każdemu alkoholikowi mówiąc, „TO TY SAM DECYDUJESZ, CZY NALEŻYSZ DO AA. Ty sam możesz zgłosić się do nas i nikt nie ma prawa Cię odrzucić”.
12 kroków i 12 tradycji, str. 139

Gdy na przestrzeni lat zastanawiam się nad Tradycją Trzecią („Jedynym warunkiem przynależności do AA jest pragnienie zaprzestania picia”), uważałem ją za cenną tylko dla nowicjuszy. Stanowi ona gwarancję, że nikt nie zabroni im wstępu do Wspólnoty. Dziś odczuwam trwałą wdzięczność za rozwój duchowy, jaki umożliwia mi ta Tradycja. Nie wyszukuję już ludzi, którzy w oczywisty sposób różnią się ode mnie. Tradycja Trzecia, podkreślająca moje podobieństwo do innych ludzi, pozwoliła mi poznać innych alkoholików i pomóc im – tak jak oni pomogli kiedyś mnie. Charlotte, ateistka, zapoznała mnie z wyższymi normami etycznymi i zasadami honoru: Clay, przedstawiciel innej rasy, nauczył mnie cierpliwości: Winslow, homoseksualista, pokazał mi, co znaczy odczuwać prawdziwe współczucie: a młodziutka Megan twierdzi, że to, iż widuje mnie na mitingach, trzeźwego od trzydziestu lat, pomaga jej wciąż wracać do Wspólnoty. Tradycja Trzecia stoi na straży tego, byśmy dostali to, czego potrzebujemy – czyli siebie nawzajem.


JAK TO WIDZI BILL – str. 25

Nie możemy stać w miejscu

W początkach AA niezbyt przejmowałem się tymi dziedzinami życia, w których nie czyniłem żadnych postępów. Zawsze przecież miałem alibi. „W końcu – mówiłem sobie – jestem zbyt zajęty ważniejszymi sprawami”. Taka była moja niemal doskonała recepta na poczucie komfortu psychicznego i zadowolenie z siebie.

Ilu z nas ośmieliłoby się złożyć następujące oświadczenie: „Nie piję i jestem szczęśliwy. Czegóż więcej miałbym chcieć? Cóż więcej miałbym robić? Dobrze mi tak, jak jest”. Wiemy, że za takie samozadowolenie płaci się nieuchronnym regresem, naznaczonym w którymś momencie nader brutalnym ocknięciem się. Musimy wzrastać i rozwijać się – inaczej zginiemy. Dla nas utrzymanie obecnego stanu możliwe jest tylko na dzisiaj, nigdy na jutro. Nie możemy stać w miejscu – musimy się zmieniać.
1 Grapevine, czerwiec 1961
2 Grapevine, luty 1961


DZIEŃ PO DNIU

Bycie otwartym
Czasami wydaje nam się, że powinniśmy być bardziej zdrowi (od uzależnienia). Być może czujemy potrzebę zaimponowania naszemu otoczeniu naszym sukcesem w trzymaniu się z dala od substancji zmieniających świadomość. Ale być może tak naprawdę próbujemy tylko przekonać samych siebie. Wiemy, jak trudne jest wychodzenie z nałogu i z pewnością nasza Siła Wyższa nie da się zwieść udawanemu dobremu samopoczuciu.
Jeśli staramy się ukryć nasze problemy, nie możemy uzyskać pomocy. Aby uzyskać pomoc, musimy powiedzieć ludziom, w jakim naprawdę jesteśmy stanie. Nikt nie przeczyta zamkniętej książki.

Czy jestem otwarty wobec innych?

Siło Wyższa, pomóż mi uwierzyć w powiedzenie „Proście, a otrzymacie”.
Dzisiaj będę bardziej otwarty i szczery w kwestii…


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Znalezienie Wyższego Dobra – Radzenie sobie z kłopotami.

Zdarzają się sytuacje, w których coś się nie udaje, pomimo naszych najlepszych starań. Nawet w trzeźwości możemy mieć niepowodzenia w biznesie lub małżeństwie, wypadki, choroby lub problemy z utrzymaniem pracy. Trzeźwość nie gwarantuje, że wszystko zawsze będzie układać się zgodnie z naszymi oczekiwaniami.
Ale żadne rozczarowanie czy niepowodzenie nie musi nas odrzucać ani powodować trwałego niepokoju. Pewnym pocieszeniem może być fakt, że spotkanie dwóch pierwszych członków AA było wynikiem niepowodzenia w biznesie, a nie sukcesu. W wielu przypadkach rozczarowanie lub niepowodzenie może w rzeczywistości dać nam wgląd i zrozumienie potrzebne do podjęcia nowych, bardziej udanych wysiłków.
Oczywiście nie chcemy racjonalizować niepowodzeń. Powinniśmy również przyjąć odpowiedzialność, gdy niepowodzenie było wynikiem zaniedbania lub niewłaściwego działania z naszej strony. Niemniej jednak, gdy nadal szukamy i podążamy za Bożym przewodnictwem, znajdziemy kierunek naszego życia, który odpowiada naszym potrzebom i możliwościom. We wszystkim jest wyższe dobro. Nawet nasze picie było pośrednio korzystne w popychaniu nas w kierunku AA i zasad zdrowienia w tym programie.
Nie będę dziś tracił czasu na rozpamiętywanie błędów czy strat. Będę wiedział, że Bóg kieruje moim życiem i może przekształcić zobowiązania w aktywa, a porażki w zwycięstwa.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Najlepiej znaleźć pomocną dłoń na końcu ramienia. – przysłowie szwedzkie

Podczas choroby ranimy innych. Zraniliśmy samych siebie. Wiele zepsuliśmy.
Dlatego wielu z nas przychodzi do wspólnoty, nie ufając zbytnio samym sobie. Prawda jest taka, że jako uzależnieni nie mogliśmy być godni zaufania.
Ale w procesie zdrowienia możemy znów zacząć sobie ufać. Możemy znów żyć i kochać samych siebie. Robimy to poprzez odnalezienie naszego duchowego centrum. Jest to miejsce wewnątrz nas, gdzie mieszka nasza Siła Wyższa. Oddajemy naszą wolę i nasze życie temu duchowemu centrum. Robimy to, co mówi nam nasze duchowe centrum. Z naszego duchowego centrum odnajdziemy nasze wartości. Będziemy wieść lepsze życie. Ponownie zaczniemy sobie ufać.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, dziękuję Ci za to, że pomogłaś mi ponownie uwierzyć w siebie. Będę traktować siebie z miłością i życzliwością. Wiem, że tego chcesz.

Działanie na dziś: Dzisiaj wymienię cztery sposoby, w jakie nie można było mi ufać podczas mojego uzależnienia. Wymienię też cztery sposoby, dzięki którym teraz mogę być godny zaufania.


JĘZYK WYZWOLENIA

Pierwszy Krok

Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i że przestaliśmy kierować swoim życiem. – Krok Pierwszy
AA (i wielu innych wspólnot)
Istnieje wiele wersji Pierwszego Kroku dla zdrowiejących osób uzależnionych i współuzależnionych. Niektórzy z nas przyznają się do bezsilności wobec alkoholu czy alkoholizmu drugiej osoby. Niektórzy z nas przyznają, że są bezsilni wobec ludzi; inni do wpływu, jaki miało na ich osobowość dorastanie w rodzinie alkoholowej.
Jednym z najważniejszych słów Pierwszego Kroku jest „my”. Łączy nas wspólny problem – będąc razem, znajdujemy wspólne rozwiązanie.
Poprzez wspólnotę programu Dwunastu Kroków uświadamiamy sobie, że chociaż czuliśmy się osamotnieni w swoim bólu, inni doświadczyli podobnego cierpienia. Dzisiaj podajemy sobie ręce w procesie zdrowienia.
Poczucie wspólnoty. Nieodzowna część zdrowienia. Doświadczenie podzielane przez innych. Wspólna siła wzmocniona więzami wspólnoty. Wspólna nadzieja na lepsze życie i lepsze relacje z innymi ludźmi.

Dzisiaj będę wdzięczny za to, że istnieją ludzie na całym świecie, którzy uważają się za „leczących się współuzależnionych”. Pomóż mi uzmysłowić sobie, że za każdym razem, gdy któryś z nas stawia krok do przodu, pociąga za sobą całą grupę.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


ŻYCIE W TRZEŹWOŚCI

Jak powstrzymać się od pierwszego kieliszka

Powiedzenie często słyszane w AA to: „Jeśli nie wypijesz tego pierwszego kieliszka, to nie będziesz mógł się upić” oraz „Jeden kieliszek to za dużo, a dwadzieścia nie wystarczy”. Wielu z nas, zaczynając pić nie chciało ani nie wypijało więcej niż jeden kieliszek albo dwa. Lecz z czasem ich liczba rosła. W miarę upływu lat okazało się, że pijemy coraz więcej, a niektórzy z nas upijają się i pozostają w stanie ciężkiego upicia. Zdarzało się, że naszego stanu nie zdradzały ani wymowa, ani chód, lecz w owym okresie nigdy nie byliśmy trzeźwi. Gdy zaczynaliśmy się tym bardzo dręczyć, zmniejszaliśmy liczbę kieliszków, staraliśmy się ograniczyć do jednego czy dwóch albo przerzucać się z mocnych alkoholi na piwo czy wino.
Staraliśmy się przynajmniej ograniczać ilość, żeby za bardzo nie upijać się lub ukrywaliśmy, ile wypiliśmy.
Lecz to wszystko stało się coraz trudniejsze. Zdarzało się nawet, że stawaliśmy się na krótko abstynentami i w ogóle nie piliśmy.
W końcu jednak znów wracaliśmy do picia – tylko kieliszek. A ponieważ nie było widać, żeby nam poważnie szkodził, uważaliśmy, że możemy spokojnie wypić następny. Jeśli to było wszystko, co wypijaliśmy za jednym razem, odczuwaliśmy wielką ulgę, że potrafimy wypić jeden kieliszek czy dwa, a potem przestać. Niektórzy z nas dokonywali tego kilkakrotnie.
Okazywało się to jednak pułapką. Przekonywało nas, że możemy pić bezpiecznie. A potem przychodziła okazja (jakaś specjalna uroczystość, jakaś strata osobista albo nawet bez jakiegoś specjalnego powodu), gdy po dwóch czy trzech kieliszkach poczuliśmy się na tyle dobrze, że jeden czy dwa więcej nie zaszkodzą. I zupełnie bez takiego zamiaru, znów wypijaliśmy za dużo. I znów wracaliśmy do naszego stanu – nadmiernego picia, chociaż wcale nie chcieliśmy tego.
Powtarzalność takich przeżyć zmusiła nas do wyciągnięcia logicznego wniosku – nieuniknionego, jeśli nie wypijemy pierwszego kieliszka, nigdy nie upijemy się. Toteż zamiast postanowień nieupijania się nigdy więcej, prób ograniczenia liczby wypijanych kieliszków czy ilości wypijanego alkoholu, nauczyliśmy się koncentrować wysiłki na tym, żeby nie wypić tylko jednego kieliszka — tego pierwszego. Dzięki temu zamiast martwić się, jakby tu skończyć hulankę na mniejszej liczbie kieliszków, unikamy po prostu tego pierwszego kieliszka, od którego wszystko się zaczyna.
To, co powiedzieliśmy brzmi aż śmiesznie prosto, nieprawdaż? Wielu z nas wprost nie może teraz uwierzyć, że nie pomyślało o tym przed zgłoszeniem się do AA. (Co prawda, nie zamierzaliśmy nigdy porzucać picia, zanim nie dowiedzieliśmy się, czym jest alkoholizm). Najważniejsze jednak jest to. że teraz wiemy, że właśnie takie postępowanie daje rezultat.
Zamiast próbować ustalać, na ile kieliszków możemy sobie pozwolić – cztery? – sześć? – dwanaście? – pamiętajmy tylko jedno: nie wolno mi wypić pierwszego! O ileż to prostsze! Przywyknięcie do tego sposobu myślenia pomogło setkom tysięcy spośród nas w zachowywaniu trzeźwości przez lata.
Lekarze specjalizujący się w zagadnieniach alkoholizmu też stwierdzają, że unikanie pierwszego kieliszka jest głęboko uzasadnione z medycznego punktu widzenia. To właśnie ten pierwszy kieliszek – wcześniej czy później – wyzwala w nas przymus picia przemawiający coraz silniejszym głosem, ponownie wpędzając nas w kłopoty związane z piciem.
Wielu z nas uwierzyło, że nasz alkoholizm to nic innego, jak uzależnienie się od „leku” alkoholowego; jak wszyscy narkomani pragnący uwolnić się od nałogu musimy się powstrzymać od pierwszej dawki narkotyku, od którego staliśmy się uzależnieni.
Nasze doświadczenie potwierdza takie odczucie, o czym możecie przeczytać w książce „Anonimowi Alkoholicy” i w naszym czasopiśmie „Zdrój”, a także usłyszeć na każdym spotkaniu, gdzie członkowie AA dzielą się swymi doświadczeniami.

Jak planować 24 godziny

W czasie, gdy piliśmy miewaliśmy tak okropne okresy, że przysięgaliśmy: „nigdy więcej”.
Przysięgaliśmy nie pić rok, albo obiecywaliśmy komuś, że nie tkniemy alkoholu przez trzy tygodnie czy trzy miesiące. I oczywiście, nawet bez przyrzeczeń próbowaliśmy zachować abstynencję przez jakiś czas. Składając przez zaciśnięte zęby te obietnice byliśmy zupełni szczerzy. Z całego serca pragnęliśmy już nigdy nie znaleźć się w stanie upicia. Byliśmy zdecydowani. Przysięgaliśmy w ogóle zerwać z pijaństwem zamierzając nie brać alkoholu do ust aż do jakiego określonego czasu w przyszłości.
Jednakże, mimo naszych intencji, wynik był prawie zawsze te sam. Z czasem pamięć o przysięgach i cierpieniu, które sprawiło, że składaliśmy je zblakła. Piliśmy znowu i znów popadaliśmy w kłopoty. Nasza abstynencja „na zawsze” nie trwała zbyt długo.
Niektórzy z nas, podejmując takie zobowiązanie czynili sobie po cichu zastrzeżenie, że przyrzeczenie niepicia dotyczy mocnych napojów, a nie piwa czy wina. W ten sposób przekonywaliśmy się, jeśli już nie było nam to wiadome, że potrafimy upić się także winem czy piwem – po prostu musimy wypić więcej, aby skutki były taki same jak po produktach spirytusowych. Upijaliśmy się tak samo winem albo piwem jak przedtem mocnymi trunkami.
Tak, to prawda, że niektórzy spośród nas całkowicie rzucali alkohol i dotrzymywali swoich przyrzeczeń do czasu… Potem kończył się okres „posuchy” i znów wracaliśmy do picia, znowu popadliśmy w kłopoty, dźwigając dodatkowy ciężar nowego poczucia winy i wyrzutów sumienia.
Mając tego rodzaju przeżycia za sobą, tu w AA staramy się unikać takich wyrażeń, jak „okresowa trzeźwość” czy „podejmowanie zobowiązań”, gdyż przypominają one o naszych niepowodzeniach.
Chociaż zdajemy sobie sprawę, że alkoholizm jest stanem stałym i nieodwracalnym, doświadczenie nauczyło nas nie składać długoterminowych przyrzeczeń zachowania trzeźwości.
Stwierdziliśmy, iż rzeczą znacznie bardziej realną i dającą większe szanse powodzenia – jest powiedzieć: „nie wypiję kieliszka właśnie dzisiaj”. Nawet, jeśli piliśmy wczoraj, możemy postanowić nie pić dziś. Jutro może będziemy pili – kto wie, czy w ogóle jutro będziemy żyć – lecz przez te 24 godziny decydujemy się nie pić. Niezależnie od pokus czy zachęt jesteśmy zdecydowani na wszystko, aby tylko dziś nie wziąć alkoholu do ust.
Nasi przyjaciele i rodzina mają już na pewno dość słuchania kolejnych obietnic, że: „tym razem to już naprawdę”, patrząc jak znów wracamy pijani do domu. Nie przyrzekamy więc ani im, ani sobie nawzajem w AA, że nie będziemy pili. Przyrzekamy tylko sobie samym. Ostatecznie chodzi przecież o nasze zdrowie i życie. To my, a nie rodzina czy przyjaciele, musimy podjąć kroki niezbędne do zachowania zdrowia.
Jeśli pragnienie napicia się jest naprawdę bardzo silne, to często dzielimy te 24 godziny na mniejsze odcinki czasu. Postanawiamy nie pić, powiedzmy, przez co najmniej godzinę. Przejściową przykrość odczuwaną z powodu niepicia możemy wytrzymać jeszcze przez godzinę; potem jeszcze jedną i tak dalej.
Wielu z nas właśnie w taki sposób rozpoczęło proces wracania do trzeźwości. Prawdę mówiąc, każde zdrowienie z alkoholizmu zaczynało się od jednej godziny trzeźwości. Można tego dokonać po prostu przez postanowienie nie wypicia teraz następnego kieliszka. (No i co? Czy nadal popijasz wodę sodową? Czy rzeczywiście odłożyłeś na potem ten kieliszek, o którym mówiliśmy na początku? Jeśli tak, może to być początek twego powrotu do zdrowia).
Później można wypić, ale teraz odkładamy wypicie przynajmniej do końca dnia, czy krótszej jednostki czasu. (Na przykład do końca tej stronicy).
Plan 24-godzinny jest bardzo elastyczny. W każdej chwili możemy rozpocząć go od nowa, obojętnie gdzie byśmy się znajdowali. W domu, w pracy, w barze czy na sali szpitalnej, o czwartej po południu czy o trzeciej rano możemy postanowić, że nie weźmiemy alkoholu do ust przez następne 24 godziny czy też przez następne pięć minut.
Stale stosowany dwudziestoczterogodzinny plan nie ma takich wad jak „okresowa trzeźwość” czy podejmowanie zobowiązań niepicia. Zarówno okres abstynencji czy też czas, w jakim przyrzekliśmy nie pić kończą się z planem i wówczas czujemy się w prawie znowu zacząć pić. Lecz dzień dzisiejszy istnieje zawsze. Życie to jest codzienność; dziś – to wszystko co mamy, a każdy może wytrzymać bez picia jeden dzień.
Przede wszystkim próbujemy żyć daną chwilą, właśnie żeby zachować trzeźwość i to nam się udaje. Gdy myśl ta raz zakorzeni się w naszym umyśle, stwierdzimy, że życie 24-godzinnymi odcinkami jest skutecznym i dającym satysfakcję, efektywnym sposobem radzenia sobie także z wieloma innymi sprawami.