CODZIENNE REFLEKSJE
WIARA PRZEZ OKRĄGŁĄ DOBĘ.
Wiara musi być w nas i przemawiać przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Inaczej zginiemy!
Anonimowi Alkoholicy, str.13
Kwintesencja mojej duchowości i trzeźwości, zasadza się na dwudziestoczterogodzinnej wierze w Siłę Większą. Przystępując do wszystkich codziennych zajęć i poczynań, powinienem zdawać się na Boga, jakkolwiek Go pojmuję. Jakże uspakajające jest dla mnie przeświadczenie, że Bóg działa w ludziach i poprzez nich! Czy w codziennych chwilach wytchnienia umiem przypomnieć sobie konkretne przykłady Jego Obecności? Czy zadziwia mnie i podnosi na duchu fakt, że Bóg uczestniczy w moim życiu i zdrowieniu. Gdyby nie działanie tej wszechmocnej Siły we wszystkich moich poczynaniach, znów popadłbym w chorobę – a może nawet umarł.
JAK TO WIDZI BILL – str. 19
Sukces bywa niczym wino
Nie tylko nieprzyjemne i nieoczekiwane problemy wymagają opanowania. Musimy być równie ostrożni, kiedy zaczynamy odnosić sukcesy. Nikt bowiem nie kocha osobistego powodzenia bardziej od nas; upijaliśmy się sukcesem niczym winem, aż do stanu najwyższego powodzenia. Zaślepieni dufną pewnością siebie udawaliśmy wielkie szyszki.
Dzisiaj, kiedy jesteśmy trzeźwi w AA, kiedy odzyskujemy szacunek znajomych i współpracowników, przekonujemy się, że nadal musimy zachować szczególną czujność. Najlepszym zabezpieczeniem przed wygórowanym mniemaniem o sobie jest stała świadomość, że dzisiejszą trzeźwość zawdzięczamy jedynie Bożej łasce, i że obecne sukcesy są bardziej Jego niż naszą zasługą.
Dwanaście na Dwanaście, str. 91-92
DZIEŃ PO DNIU
Spokojnie
Łatwo to zrobić. Naciskanie nie pomaga naszemu programowi; powoduje tylko większą presję w nas. „Jeśli to nie zadziała”, pomyśleliśmy, „weź większy młotek”. Ale jeśli tylko poczekamy na okazję, otrzymamy możliwość przepracowania każdej z naszych trudności.
Lepiej jest rozwiązać problem, robiąc dwa kroki do przodu i jeden do tyłu, niż naciskać i próbować rozwiązać go od razu, ponieść porażkę, a następnie przestać próbować. Warto pamiętać, że nigdy nie dostajemy więcej, niż jesteśmy w stanie udźwignąć, jeden dzień na raz.
Czy nauczyłem się być spokojny?
Siło Wyższa, od Ciebie zależy mój oddech. Pomóż mi zrozumieć, że im bardziej na Tobie polegam, im bardziej przyjmuję Twoją pomoc, tym więcej jestem w stanie znieść.
Uspokoję się dzisiaj, . . .
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Siła woli nie jest siłą
Prawie wszyscy zgadzamy się, że siła woli po prostu nie działa jako bezpośrednia siła w przezwyciężaniu alkoholizmu. Alkoholik, który wierzy, że silna wola i determinacja przyniosą trzeźwość, prawdopodobnie zmierza ku katastrofie.
W ten sam sposób siła woli jest nieskuteczna w radzeniu sobie z wieloma problemami osobistymi. W rzeczywistości siła woli wydaje się wzmacniać problemy lub sprawiać, że przybierają one inne formy. Wiemy, że używamy siły woli do rozwiązywania problemów, gdy pojawia się duże napięcie i niepokój, pozwalając naszej Sile Wyższej zająć się sprawami w sposób przynoszący zadowolenie i satysfakcję. Gdy w grę wchodzi nadmierna wola, zwykle tłumimy uczucia, które powinny być wyrażane w pozytywny sposób.
Rozwiązaniem nie jest walka z problemami w nas samych lub w świecie zewnętrznym. Przekazując wszystkie sprawy Wyższej Woli, znajdziemy najlepszy sposób radzenia sobie ze złem w nas samych i z opozycją w naszym świecie. „Własna wola” była problemem podczas picia i może być równie destrukcyjna w trzeźwości. Aby odnieść prawdziwy sukces w życiu, nasza wola powinna być połączona z Wyższą Wolą.
Będę polegał na mojej Sile Wyższej w ciągu dnia. Bóg może zrobić wiele rzeczy, których nie mogę zrobić sam.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Studiuj chorobę, gdy jesteś zdrowy. – Thomas Fuller
Nadszedł czas, aby poznać naszą chorobę – uzależnienie od substancji. Jest to choroba przewlekła. Oznacza to, że nigdy nie znika. Musimy z nią żyć najlepiej jak potrafimy. Na szczęście możemy z nią żyć – bardzo dobrze! Nasz program zdrowienia jest tak prosty i tak przyjemny, że myślimy, że nigdy z niego nie zrezygnujemy. Ale nie możemy brać naszego wyzdrowienia za pewnik. Nasza choroba jest „przebiegła, zaskakująca i potężna”. Im więcej o niej wiemy, tym mniej dajemy się jej zwieść. W niektóre dni może się okazać, że zmierzamy w kierunku poślizgu. Musimy nauczyć się rozpoznawać pierwsze oznaki problemów w nas samych, abyśmy mogli uzyskać pomoc w utrzymaniu trzeźwości.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, moje uzależnienie jest „przebiegłe, zwodnicze i potężne”. Nie pozwól mi ponownie sięgnąć po alkohol lub inne używki. Dziękuję Ci za moją dzisiejszą trzeźwość.
Działanie na dziś: Dzisiaj poznam swoje znaki ostrzegawcze: Wymienię dziesięć starych myśli, uczuć i działań, które były częścią mojej choroby. Podzielę się tym z moim sponsorem.
JĘZYK WYZWOLENIA
Uaktywnienie siły wewnętrznej
W procesie zdrowienia musimy zwrócić szczególną uwagę na niebezpieczeństwo wchodzenia w rolę ofiary. Nie musimy i nie powinniśmy przyzwyczajać się do tej roli. Co czuliśmy, stając się czyjąś ofiarą? Bezradność. Wściekłość. Bezsilność. Frustrację.
Poczucie bycia ofiarą jest niebezpieczne. Często prowadzi nas do uzależniających, kompulsywnych zachowań.
W procesie zdrowienia uczymy się rozpoznawać, kiedy czujemy się ofiarą, kiedy rzeczywiście stajemy się czyjąś ofiarą, oraz dlaczego rodzi się w nas to uczucie. Uczymy się korzystać z naszej siły, troszczyć się o siebie oraz odmawiać odgrywania roli ofiary.
Czasami uaktywnienie wewnętrznej siły sprawia, że uświadamiamy sobie, iż dobrowolnie wchodzimy w rolę ofiary – podczas gdy inni w gruncie rzeczy nie robią nic, aby nas skrzywdzić. Żyją tak, jak żyją, mając do tego pełne prawo, a my czujemy się pokrzywdzeni, ponieważ próbujemy kontrolować ich sprawy lub nierozsądnie oczekujemy, że zaspokoją oni nasze potrzeby. Możemy czuć się skrzywdzeni, jeżeli wpędzimy się w typowy dla osób współuzależnionych schemat myślenia: „to przez niego/nią czuję się „moje szczęście i los zależy od niego/niej…” lub „nie mogę być szczęśliwy, dopóki on/ona nie zacznie zachowywać się w określony sposób, albo dopóki nie zostanie spełniony pewien warunek…”.
Czasami utrzymanie władzy nad sobą oznacza, że zdajemy sobie sprawę, iż krzywdzi nas zachowanie innej osoby. Nasze granice są przekraczane. Wtedy zadajemy sobie pytanie, co możemy zrobić, aby zadbać o siebie i przerwać krzywdzące zachowanie – musimy wyznaczyć swoje granice.
Czasami wszystko, czego potrzebujemy, to zmiana nastawienia: Nie jesteśmy ofiarami.
Dążymy do tego, aby znaleźć w sobie współczucie dla tych, którzy nas krzywdzą, jednocześnie rozumiejąc, że współczucie często przychodzi później, po tym jak odgrodzimy się od roli ofiary cieleśnie, umysłowo i duchowo. Rozumiemy również, że zbyt wiele współczucia może oznaczać powrót do starego schematu ofiary. Zbyt wiele litości nad kimś, kto nas krzywdzi, może doprowadzić do sytuacji, w której ta osoba może nas skrzywdzić znowu.
Staramy się nie grozić drugiej osobie konsekwencjami jej zachowania, lecz także nie musimy łagodzić jego skutków, jeżeli bierzemy udział w egzekwowaniu tych konsekwencji, robimy to, co do nas należy – nie po to, aby kontrolować czy karać, lecz po to, aby zachować się odpowiedzialnie w stosunku do siebie i do innych.
Usiłujemy zrozumieć, co w naszym zachowaniu sprawia, że czujemy się ofiarami; jaką część większego systemu odgrywamy i jak możemy to przerwać. Może jesteśmy bezsilni wobec innych ludzi i ich zachowań, lecz możemy utrzymać władzę nad sobą, aby odmówić odgrywania roli ofiary.
Dzisiaj podejmę odpowiedzialność za siebie. Wyrażę ją poprzez brak zgody na wyrządzanie sobie krzywdy. Jakkolwiek nie jestem w stanie kontrolować skutków wydarzeń, mogę kontrolować swoje nastawienie do bycia ofiarą. Nie jestem ofiarą; nie zasługuję na to, żeby nią być.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
DWANAŚCIE KROKÓW I DWANAŚCIE TRADYCJI
Tradycja Pierwsza
„Nasze wspólne dobro powinno być najważniejsze, wyzdrowienie każdego z nas zależy bowiem od jedności Anonimowych Alkoholików”
JEDNOŚĆ Anonimowych Alkoholików jest najcenniejszą wartością naszej wspólnoty. Wyłącznie od niej zależy nasze życie, a także tych, którzy do nas dołączą. Jeśli nie będziemy trzymać się razem, Wspólnota AA umrze. Bez jedności serce AA przestałoby bić, a nasze – oplatające cały świat – arterie przestałyby dostarczać życiodajną łaskę Bożą. Jego dar dla nas zostałby roztrwoniony. Pogrążeni na powrót w samotności alkoholicy czyniliby nam wyrzuty mówiąc: „Szkoda tego AA, bo przecież to mogłoby być naprawdę wspaniałe!”
„Czy to oznacza – spyta ktoś z obawą – że w AA pojedynczy człowiek się nie liczy, że jest zdominowany przez grupę i całkowicie pochłonięty przez nią?”
Na to pytanie możemy zdecydowanie odpowiedzieć gromkim „Nie!”
Jesteśmy przekonani, że żadna wspólnota na świecie nie otacza równą naszej troską każdego z jej członków, a już na pewno żadna nie strzeże równie dobrze prawa jednostki do niezależności myśli, słowa i czynu. Żaden Anonimowy Alkoholik nie może zmusić drugiego do czegokolwiek, nikt nie może być karany ani wykluczony ze wspólnoty. Nasze Dwanaście Kroków to tylko sugestie, a Dwanaście Tradycji, które strzegą jedności naszej wspólnoty, nie zawierają ani jednego zakazu w rodzaju: „Nie czyń tego”.
Często występuje tu zwrot: „Powinniśmy…”, nigdy natomiast „Musisz!”
Wielu ludzi sądzi, że tak daleko posunięta swoboda jednostki jest równoznaczna z anarchią. Każdy nowicjusz, w ogóle każdy, kto po raz pierwszy spotyka się z AA, jest głęboko zdumiony. Widzi swobodę graniczącą z anarchią, a jednocześnie natychmiast przekonuje się, że Wspólnota AA posiada niezwykłą jasność celu i moc działania. „Jak to się dzieje – pytają niektórzy – że taka gromada anarchistów w ogóle funkcjonuje? Czy możliwe, by potrafili oni stawiać wspólne dobro na pierwszym miejscu? Co na Boga trzyma ich razem?”
Ci, którzy przyjrzą się uważnie, po chwili dostrzegą sens w tym dziwnym paradoksie. Członek AA musi podporządkować się regułom, dzięki którym może wrócić do zdrowia. W istocie jego życie uzależnione jest od przestrzegania duchowych zasad wspólnoty. Jeśli zbyt daleko od tych zasad odejdzie, zostanie szybko i skutecznie ukarany, pogrąża się w nałóg i umiera. Początkowo stosuje się więc do tych zasad z konieczności, ale później dostrzega w nich sposób życia, który mu bardzo odpowiada. Stwierdza ponadto, że nie może utrzymać tego bezcennego daru, jeśli nie podzieli się nim z innymi. Ani on sam, ani nikt inny W AA nie przetrwa, jeżeli nie będzie niósł dalej posłania AA. W chwili, gdy dzięki Dwunastemu Krokowi powstaje grupa, alkoholik dokonuje kolejnego odkrycia: większość ludzi nie może zdrowieć bez grupy. Stopniowo zaczyna zdawać sobie sprawę, że jest jedynie częścią większej całości, że zachowanie wspólnoty jest warte nawet największych poświęceń osobistych. Uczy się również tłumić te spośród własnych pragnień i ambicji, które mogłyby zaszkodzić grupie. Staje się dlań oczywiste, że istnienie grupy jest nieodzownym warunkiem przetrwania poszczególnych jej członków.
Tak więc od samego początku naszej wspólnoty najważniejszym problemem było to, by jak najlepiej współżyć i współdziałać. W świecie wokół nas widzieliśmy owładnięte ambicją jednostki, które niszczyły całe narody. Walka o władzę, bogactwa i prestiż rozdzielała ludzkość jak nigdy przedtem. Nawet potężnym tego świata nie udawało się osiągnąć pokoju i harmonii, cóż więc może zdziałać gromadka zbłąkanych alkoholików. Jak poprzednio, na samym początku walczyliśmy i modliliśmy się o nasze własne wyzdrowienie, tak niedługo potem podjęliśmy równie gorliwe starania, by znaleźć zasady, dzięki którym sama Wspólnota AA mogłaby przetrwać. Na kowadle licznych doświadczeń wykute zostały zręby naszej wspólnoty.
Wielokrotnie, w niezliczonych miejscach, odtwarzaliśmy historię Eda Rickenbackera i jego dzielnych towarzyszy po katastrofie lotniczej nad Pacyfikiem. Podobnie jak my, cudownym trafem uszli z życiem, ale wciąż jeszcze ich tratwa była otoczona groźnym bezmiarem oceanu. Jakże doskonale zdawali sobie oni sprawę z tego, że ich wspólne dobro jest najważniejsze. Nikt nie mógł domagać się większej porcji chleba czy wody. Każdy musiał mieć wzgląd na innych. Wszyscy wiedzieli, że muszą znaleźć prawdziwą siłę w niezachwianej wierze. I znaleźli ją w stopniu, który pozwolił im znieść każdą próbę wytrzymałości ich kruchej tratwy, przetrwać wszystkie chwile niepewności, bólu, strachu, desperacji, a nawet śmierć jednego z nich.
Podobnie jest z Wspólnotą AA. Dzięki wierze i pracy zdołaliśmy budować na fundamencie naszych niezwykłych doświadczeń naszą wspólnotę. Doświadczenia te żyją dziś nadal w Dwunastu Tradycjach Anonimowych Alkoholików. Tradycjach, które – z Bożą pomocą – będą nas utrzymywać w jedności tak długo, jak tylko Bóg będzie nas potrzebować.