Refleksje na dzień 18 stycznia

CODZIENNE REFLEKSJE

CZY NAPICIE SIĘ MOŻE POMÓC?

Patrząc wstecz na własne pijackie życiorysy, mogliśmy wskazać, że już na wiele lat przed tym, nim zdaliśmy sobie sprawę z utraty kontroli, nasze picie straciło charakter zwyczajnego nawyku: że było początkiem fatalnego, postępującego uzależnienia od alkoholu.
12 Kroków i 12 Tradycji, str.25

Gdy jeszcze piłem, na sytuacje, jakie niesie życie, nie umiałem odpowiadać tak jak inni, zdrowsi ode mnie ludzie. Najdrobniejszy incydent wprawiał mnie w stan, w którym wierzyłem, że muszę się napić, aby zagłuszyć swoje uczucia. Ale zagłuszenie ich nie polepszało sytuacji, toteż dalej szukałem ucieczki, sięgając po następna butelkę. Dziś muszę być świadom swojego uzależnienia od alkoholu. Nie mogę sobie pozwolić na złudne przekonanie, że potrafię kontrolować moje picie, gotów byłbym znów pomyśleć, że kontroluje swoje życie. A iluzoryczne poczucie kontroli fatalnie wpływa na moje zdrowienie.


JAK TO WIDZI BILL – str. 18

Druh i współpracownik

Dr Bob nieustannie ze mną współdziałał i towarzyszył mi w wielkiej przygodzie, jaką było dla nas AA. Będąc z zawodu lekarzem – a przy tym wspaniałym człowiekiem – za swoje naczelne powołanie w AA uznał niesienie pomocy innym; rekordowe efekty, jakie osiągnął, na zawsze pozostaną niedoścignione, zarówno pod względem ilości, jak i jakości wykonanej przez niego pracy. Wspomagany przez niezrównaną siostrę Ignację ze szpitala św. Tomasza w Akron, dr Bob nieodpłatnie, udzielił pomocy medycznej pięciu tysiącom cierpiących, roztaczając nad nimi także opiekę duchową. Mimo wszystkich napięć, jakie wiązały się z początkami AA, między dr Bobem a mną nigdy nie doszło do przykrej wymiany zdań. Z wdzięcznością chcę tu podkreślić, iż było to wyłącznie jego zasługą.

Opuszczałem doktora Boba wiedząc, że ma się poddać bardzo poważnej operacji. Ten wspaniały, szeroki uśmiech znów zajaśniał na jego twarzy, gdy powiedział niemal żartobliwie: „Pamiętaj Bill, nie spaskudźmy tego. Zachowajmy to w prostocie!”. Odwróciłem się nie mogąc wykrztusić słowa. Wtedy widziałem go po raz ostatni.

1 List, 1966
2 Anonimowi Alkoholicy wkraczają w dojrzałość, str. 278


DZIEŃ PO DNIU

Dobre słuchanie
Nauka prawdziwego słuchania drugiego człowieka – poza tylko jego słowami – ma kluczowe znaczenie dla dobrej komunikacji. Wartościowa wymiana zdań między ludźmi może mieć miejsce tylko wtedy, gdy każdy uważnie słucha drugiej osoby i szczerze stara się zrozumieć jej znaczenie. Wiele gniewu i frustracji wobec innych można by uniknąć, gdybyśmy naprawdę rozumieli siebie nawzajem.
Ciągłe myśli przebiegające przez nasz umysł są formą rozmowy i nie możemy słuchać innych (w tym naszej Siły Wyższej), jeśli ciągle mówimy.

Czy naprawdę słucham?

Siło Wyższa, pomóż mi wyciszyć się na tyle, bym mógł dziś słuchać innych. Próbując zrozumieć innych, pozwól mi dowiedzieć się czegoś o sobie.
Dziś wyciszę swój umysł i naprawdę posłucham … .


SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH

Największa rzecz na świecie – miłość i dobra wola
W słynnym kazaniu Henry Drummond opisał miłość jako spektrum dziewięciu składników. Miłość to cierpliwość, dobroć i szczodrość; to pokora, uprzejmość i bezinteresowność. Wreszcie, to także dobre usposobienie, łagodność i szczerość. Drummond nazwał miłość „najwspanialszą rzeczą na świecie”.
Rozwój w trzeźwości obejmuje doskonalenie wszystkich dziewięciu składników, które składają się na miłość. W ostatnich latach modne jest mówienie i śpiewanie o miłości jako o czymś, czego świat potrzebuje, a my mamy okazję praktykować miłość, gdy wzmacniamy cechy, które czynią nas kochającymi ludźmi. A jeśli nie czujemy się komfortowo z miłością jako słowem, możemy nazwać ją dobrą wolą.
Jeśli praktykujemy elementy miłości lub dobrej woli, nie będziemy musieli śpiewać o tym ani mówić ludziom, co robimy. Zobaczą oni zmianę w naszym życiu i zostaną przez nią przyciągnięci. Miłość działa i nawet ludzie, którzy nie potrafią jej zdefiniować, zareagują na nią. Jeśli miłość jest obecna w naszych działaniach AA, przykryje wiele grzechów i zrekompensuje wiele innych niedociągnięć.
Postaram się praktykować dziewięć składników, które składają się na miłość. W kontaktach z trudnymi ludźmi będę pamiętał, że Boża miłość jest zawsze z nami.


ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE

Rzeczywistość jest taka, że nadchodzą zmiany… muszą nadejść. Ty musisz uczestniczyć w ich wprowadzaniu. – John Hersey

Zmiana. Jest przerażająca. Jest trudna. Jest potrzebna. Czasami to złe uczucie. Ale jedno jest pewne: ciągle się dzieje. Właśnie wtedy, gdy nasze życie wydaje się ustabilizowane, zmienia się. Nie możemy zatrzymać życia. Nie możemy pozostać w tym wieku na zawsze. Świat się zmienia, a życie toczy się dalej. Zawsze są nowe rzeczy do zrobienia i nauczenia się. Zmiany oznaczają, że pod pewnymi względami zawsze jesteśmy początkujący. Musimy prosić o mądrość i odwagę. Uzyskamy ją słuchając, modląc się, medytując. Kiedy prosimy, nasza Siła Wyższa nauczy nas, jak być częścią dobrych zmian.

Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, pomóż mi uwierzyć, że Twoje plany wymagają dobrych zmian.

Działanie na dziś: Dzisiaj pomyślę o zmianach w moim życiu. Przeżyłem już wiele. Z Bożą pomocą poradzę sobie, gdy nadejdą kolejne zmiany. Mogę nadal się rozwijać.


JĘZYK WYZWOLENIA

Wdzięczność

Czasami życie przybiera zbyt szybki obrót. Zaledwie uda się nam rozwiązać jeden problem, a już pojawia się następny. Rano czujemy się świetnie, ale zanim zapadnie noc, jesteśmy pogrążeni w rozpaczy.
Codziennie mamy do czynienia z rozlicznymi przeszkodami, opóźnieniami i zmianami planów i wyzwaniami. Pojawiają się konflikty z ludźmi i rozczarowania. Często, kiedy czujemy się przygnieceni ciężarem trudności, nie jesteśmy w stanie dostrzec lekcji zawartej w konkretnym doświadczeniu.
Pewien prosty koncept pomoże nam przebrnąć przez te najtrudniejsze chwile. Jest nim wdzięczność. Uczymy się mówić „dziękuję” za nasze problemy i uczucia. „Dziękuję” za to, że wszystko jest tak, jak jest. Być może nie odpowiada mi jakieś doświadczenie, ale jestem za nie wdzięczny.
Ćwicz w sobie wdzięczność, aż stanie się naturalna. Wdzięczność pomaga przestać kontrolować wyniki zdarzeń. Jest kluczem, który otwiera pozytywną energię w życiu. Jest alchemią, która zmienia problemy w błogosławieństwa, a to, co niespodziewane, w podarunki losu.

Dzisiaj będę wdzięczny. Zapoczątkuję proces przemiany dzisiejszego smutku w jutrzejszą radość.


Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio


DWANAŚCIE KROKÓW I DWANAŚCIE TRADYCJI

Tradycja Pierwsza

„Nasze wspólne dobro powinno być najważniejsze, wyzdrowienie każdego z nas zależy bowiem od jedności Anonimowych Alkoholików”
JEDNOŚĆ Anonimowych Alkoholików jest najcenniejszą wartością naszej wspólnoty. Wyłącznie od niej zależy nasze życie, a także tych, którzy do nas dołączą. Jeśli nie będziemy trzymać się razem, Wspólnota AA umrze. Bez jedności serce AA przestałoby bić, a nasze – oplatające cały świat – arterie przestałyby dostarczać życiodajną łaskę Bożą. Jego dar dla nas zostałby roztrwoniony. Pogrążeni na powrót w samotności alkoholicy czyniliby nam wyrzuty mówiąc: „Szkoda tego AA, bo przecież to mogłoby być naprawdę wspaniałe!”
„Czy to oznacza – spyta ktoś z obawą – że w AA pojedynczy człowiek się nie liczy, że jest zdominowany przez grupę i całkowicie pochłonięty przez nią?”
Na to pytanie możemy zdecydowanie odpowiedzieć gromkim „Nie!”
Jesteśmy przekonani, że żadna wspólnota na świecie nie otacza równą naszej troską każdego z jej członków, a już na pewno żadna nie strzeże równie dobrze prawa jednostki do niezależności myśli, słowa i czynu. Żaden Anonimowy Alkoholik nie może zmusić drugiego do czegokolwiek, nikt nie może być karany ani wykluczony ze wspólnoty. Nasze Dwanaście Kroków to tylko sugestie, a Dwanaście Tradycji, które strzegą jedności naszej wspólnoty, nie zawierają ani jednego zakazu w rodzaju: „Nie czyń tego”.
Często występuje tu zwrot: „Powinniśmy…”, nigdy natomiast „Musisz!”
Wielu ludzi sądzi, że tak daleko posunięta swoboda jednostki jest równoznaczna z anarchią. Każdy nowicjusz, w ogóle każdy, kto po raz pierwszy spotyka się z AA, jest głęboko zdumiony. Widzi swobodę graniczącą z anarchią, a jednocześnie natychmiast przekonuje się, że Wspólnota AA posiada niezwykłą jasność celu i moc działania. „Jak to się dzieje – pytają niektórzy – że taka gromada anarchistów w ogóle funkcjonuje? Czy możliwe, by potrafili oni stawiać wspólne dobro na pierwszym miejscu? Co na Boga trzyma ich razem?”
Ci, którzy przyjrzą się uważnie, po chwili dostrzegą sens w tym dziwnym paradoksie. Członek AA musi podporządkować się regułom, dzięki którym może wrócić do zdrowia. W istocie jego życie uzależnione jest od przestrzegania duchowych zasad wspólnoty. Jeśli zbyt daleko od tych zasad odejdzie, zostanie szybko i skutecznie ukarany, pogrąża się w nałóg i umiera. Początkowo stosuje się więc do tych zasad z konieczności, ale później dostrzega w nich sposób życia, który mu bardzo odpowiada. Stwierdza ponadto, że nie może utrzymać tego bezcennego daru, jeśli nie podzieli się nim z innymi. Ani on sam, ani nikt inny W AA nie przetrwa, jeżeli nie będzie niósł dalej posłania AA. W chwili, gdy dzięki Dwunastemu Krokowi powstaje grupa, alkoholik dokonuje kolejnego odkrycia: większość ludzi nie może zdrowieć bez grupy. Stopniowo zaczyna zdawać sobie sprawę, że jest jedynie częścią większej całości, że zachowanie wspólnoty jest warte nawet największych poświęceń osobistych. Uczy się również tłumić te spośród własnych pragnień i ambicji, które mogłyby zaszkodzić grupie. Staje się dlań oczywiste, że istnienie grupy jest nieodzownym warunkiem przetrwania poszczególnych jej członków.
Tak więc od samego początku naszej wspólnoty najważniejszym problemem było to, by jak najlepiej współżyć i współdziałać. W świecie wokół nas widzieliśmy owładnięte ambicją jednostki, które niszczyły całe narody. Walka o władzę, bogactwa i prestiż rozdzielała ludzkość jak nigdy przedtem. Nawet potężnym tego świata nie udawało się osiągnąć pokoju i harmonii, cóż więc może zdziałać gromadka zbłąkanych alkoholików. Jak poprzednio, na samym początku walczyliśmy i modliliśmy się o nasze własne wyzdrowienie, tak niedługo potem podjęliśmy równie gorliwe starania, by znaleźć zasady, dzięki którym sama Wspólnota AA mogłaby przetrwać. Na kowadle licznych doświadczeń wykute zostały zręby naszej wspólnoty.
Wielokrotnie, w niezliczonych miejscach, odtwarzaliśmy historię Eda Rickenbackera i jego dzielnych towarzyszy po katastrofie lotniczej nad Pacyfikiem. Podobnie jak my, cudownym trafem uszli z życiem, ale wciąż jeszcze ich tratwa była otoczona groźnym bezmiarem oceanu. Jakże doskonale zdawali sobie oni sprawę z tego, że ich wspólne dobro jest najważniejsze. Nikt nie mógł domagać się większej porcji chleba czy wody. Każdy musiał mieć wzgląd na innych. Wszyscy wiedzieli, że muszą znaleźć prawdziwą siłę w niezachwianej wierze. I znaleźli ją w stopniu, który pozwolił im znieść każdą próbę wytrzymałości ich kruchej tratwy, przetrwać wszystkie chwile niepewności, bólu, strachu, desperacji, a nawet śmierć jednego z nich.
Podobnie jest z Wspólnotą AA. Dzięki wierze i pracy zdołaliśmy budować na fundamencie naszych niezwykłych doświadczeń naszą wspólnotę. Doświadczenia te żyją dziś nadal w Dwunastu Tradycjach Anonimowych Alkoholików. Tradycjach, które – z Bożą pomocą – będą nas utrzymywać w jedności tak długo, jak tylko Bóg będzie nas potrzebować.