CODZIENNE REFLEKSJE
DAWANIE JAKO ŹRÓDŁO SATYSFAKCJI
Jest to naprawdę taki dar, za który nie oczekuje się niczego w zamian. Przychodzący z pomocą nie spodziewa się ani żadnej zapłaty, ani nawet wdzięczności. Ale wkrótce przekonuje się, że mocą jakiegoś Boskiego paradoksu – bezinteresownie dając z siebie, czuję się hojnie wynagrodzony, niezależnie od tego, czy jego dar został przyjęty, czy nie.
Dwanaście Kroków i Dwanaście Tradycji, str. 109
Dzięki niesieniu pomocy w ramach Dwunastego Kroku zrozumiałem, na czym polega radość i satysfakcja, jaka płynie z dawania, gdy nie oczekuje się niczego w zamian. Początkowo spodziewałem się, że ludzie którym pomagałem, będą zdrowieć; szybko jednak przekonałem się, że wcale nie musi się tak stać. Kiedy nabrałem dość pokory, żeby zaakceptować fakt, że nie każde niesienie posłania kończy się sukcesem, stałem się otwarty na przyjęcie ,,nagród”, jakie płyną z bezinteresownego dawania.
DZIEŃ PO DNIU
Żyć w obfitości.
Porzucenie naszego życia wypełnionego używkami i zwrócenie się do naszej Siły Wyższej w tej wspólnocie nie oznacza stania się bezmyślnymi, bezdusznymi, pozbawionymi seksu robotami. Nie oznacza to, że cała zabawa zostanie nam odebrana.
Bycie jednością z naszą Siłą Wyższą nie odbiera nam życia. Daje nam możliwość życia w obfitości. Uczymy się myśleć, czuć i oddychać z większą percepcją i głębią, niż kiedykolwiek wcześniej mogliśmy sobie wyobrazić.
Czy moje życie jest pełne i bogate?
Siło wyższa, niech moje oczy zobaczą piękno, niech moje uszy usłyszą śmiech, niech moje ciało poczuje radość, a moje słowa niech szerzą nadzieję.
Dziś wzbogacę swoje życie poprzez …
SPACER W SUCHYCH MIEJSCACH
Powrót do podstaw. Ciąg dalszy.
Od czasu do czasu dyskusje AA koncentrują się na temacie „powrotu do podstaw”. To dobry moment, by pozbyć się nadmiernych trosk, które mogą zaśmiecać nasze życie.
Bez względu na to, jak długo żyjemy w trzeźwości, nigdy nie możemy pozwolić sobie na odrzucenie podstawowych powodów, dla których przyszliśmy do AA. Zrobiliśmy bałagan w naszym życiu i żadna ludzka siła nie mogła uwolnić nas od alkoholizmu. Akceptując i przyznając się do tego, byliśmy w stanie znaleźć nowy sposób na życie.
Był to również nasz bilet wstępu do społeczeństwa, w którym ludzie martwią się wieloma rzeczami. Czasami jesteśmy zbyt pochłonięci tymi wszystkimi troskami, nawet do tego stopnia, że zapominamy o własnych potrzebach. Dobrze jest od czasu do czasu skupić się na podstawach AA. Są one dziś tak samo ważne, jak wtedy, gdy po raz pierwszy dowiedzieliśmy się, że ich potrzebujemy.
Przypomnę sobie dzisiaj, że podstawy dają mi mocny fundament, na którym mogę stać.
ZACHOWAJ TO W PROSTOCIE
Istnieją dwa sposoby rozprzestrzeniania światła: być świecą lub lustrem, które je odbija. – Edith Wharton
Nasza Siła Wyższa jest świecą. A nasze serca, niczym lustro, odbijają ciepły, pełen miłości blask.
Ale kiedy używaliśmy alkoholu i innych używek, chcieliśmy być świecą. Chcieliśmy mieć kontrolę. Wielu z nas zachowywało się w ten sposób, aby ukryć, jak bardzo czuliśmy się pozbawieni kontroli. Nigdy nie myśleliśmy, że możemy być szczęśliwi, przyznając, że jesteśmy poza kontrolą.
Podczas zdrowienia akceptujemy fakt, że dobrze jest być lustrem. Akceptujemy, że nasza Siła Wyższa jest świecą, która nas prowadzi. Chcemy być lustrem, które odbija to, jak bardzo nasza Siła Wyższa nas kocha.
Modlitwa na dziś: Siło Wyższa, dziękuję Ci za światło i ciepło, które mi dajesz.
Działanie na dziś: Dziś wieczorem zapalę świecę i umieszczę ją przed lustrem. Przeanalizuję, jak razem oświetlają pomieszczenie.
JĘZYK WYZWOLENIA
Oczekiwania innych
Naszym zadaniem jest określenie swoich potrzeb i znalezienie wyważonego sposobu ich zaspokojenia. W końcowym rozrachunku, źródłem zaspokojenia tych potrzeb będzie Siła Wyższa i wszechświat, a nie jedna konkretna osoba.
Nierozsądnie jest oczekiwać, że ktokolwiek będzie chciał czy mógł spełnić każde nasze życzenie. To my jesteśmy odpowiedzialni za artykułowanie naszych potrzeb i pragnień. Druga osoba jest odpowiedzialna za dokonanie wyboru dotyczącego spełnienia naszego oczekiwania lub nie. Jeżeli próbujemy wyegzekwować lub wymóc na niej spełnianie naszych oczekiwań, stosujemy zachowanie mające na celu kontrolę nad tą osobą.
Istnieje różnica między proszeniem, a wymaganiem. Każdy chce miłości, która okazywana jest w sposób niewymuszony. Nierozsądne i niezdrowe jest oczekiwanie, że jakaś konkretna osoba będzie źródłem zaspokojenia wszystkich naszych potrzeb. W rezultacie będziemy odczuwać złość i urazę, albo nawet chęć zemsty na osobie, która nie służy nam takim wsparciem, jakiego od niej oczekiwaliśmy.
Rozsądne jest posiadanie pewnych jasno określonych oczekiwań wobec naszego współmałżonka, dzieci, a także przyjaciół.
Jeżeli druga osoba nie chce lub nie może wesprzeć nas w takim stopniu, jakbyśmy tego oczekiwali, wtedy powinniśmy przyjąć odpowiedzialność za nas samych w danym związku. Możemy na nowo określić nasze granice, zmodyfikować nasze oczekiwania, lub zmienić zasięg tej relacji, biorąc poprawkę na ograniczenia postawione przez drugą osobę. Robimy to dla samych siebie.
Rozsądnie jest rozsiać wokół siebie ziarenka własnych pragnień i potrzeb, lecz z drugiej strony powinniśmy realistycznie podchodzić do naszych oczekiwań w stosunku do drugiej osoby. Możemy zaufać własnej definicji tego, co mieści się w granicach zdrowego rozsądku.
U źródła problemu dotyczącego oczekiwań leży świadomość tego, że to my sami jesteśmy odpowiedzialni za określenie naszych potrzeb, że są one godne zaspokojenia i że znalezienie właściwego, satysfakcjonującego sposobu ich zaspokajania jest podstawą zdrowego życia.
Dzisiaj będę dążył do budowania rozsądnych oczekiwań dotyczących zaspokajania moich potrzeb w relacjach z innymi ludźmi.
PODRÓŻ DO SERCA
Obchodź święta, ale szanuj swoje własne święte dni
Święta pomagają nam pamiętać o ważnych wydarzeniach narodowych i religijnych. Święta są zaznaczone w kalendarzu.
Dni święte to coś innego. Dni święte to dni, które pamiętamy nie dlatego, że są zaznaczone w kalendarzu, ale dlatego, że są dla nas ważnymi wydarzeniami duchowymi. Są to dni, które pamięta nasza dusza. Urodziny. Dzień, w którym ukochana osoba opuściła tę ziemię. Rocznica znaczącej zmiany w naszym życiu – dzień, w którym coś zaczęliśmy, dzień, w którym przestaliśmy coś robić, dzień, w którym osiągnęliśmy coś ważnego dla nas, nowy początek.
Obchodź święta oznaczone w kalendarzu w dowolny sposób. Niektóre z nich mogą być świętymi dniami także dla ciebie. Pamiętaj jednak, aby szanować swoje własne święta, te, które są dla ciebie wyjątkowe.
Obchodź święta, ale szanuj też swoje święte dni. Wybierz własne rytuały. Czcij to, co jest dla ciebie najważniejsze.
Dzisiejsze refleksje – wszystkie w wersji audio
TRADYCJA DWUNASTA
„Anonimowość stanowi duchową pod stawę wszystkich naszych Tradycji, przypominając nam zawsze o pierwszeństwie zasad przed osobistymi ambicjami”
DUCHOWĄ istotę anonimowości stanowi poświęcenie. Dwanaście Tradycji stale wymaga od nas poświęcenia celów osobistych w imię wspólnego dobra. Dlatego też uważamy, że duch poświęcenia, którego symbolem jest anonimowość, stanowi podstawę wszystkich naszych Tradycji. To właśnie wielokrotnie dowiedziona gotowość członków AA do takich poświęceń pozwala nam z ufnością patrzeć w przyszłość.
Anonimowość nie wzięła się jednak wcale z ufności. Wręcz przeciwnie, jej źródłem były obawy towarzyszące nam na początku istnienia AA. Pierwsze bezimienne grupy alkoholików były tajnymi stowarzyszeniami. Nowi członkowie mogli do nas dotrzeć wyłącznie przez garstkę zaufanych przyjaciół. Każda perspektywa najmniejszej wzmianki o nas, a nawet tylko o naszej działalności, przerażała nas. Chociaż już trzeźwi, wciąż uważaliśmy, że musimy się kryć przed publiczną nieufnością i pogardą.
Kiedy w roku 1939 ukazała się „Wielka Księga”, zatytułowaliśmy ją „Anonimowi Alkoholicy”. W przedmowie znajdowało się następujące wyjaśnienie: „Ważne jest, byśmy zachowali anonimowość, ponieważ jest nas obecnie zbyt mało, by sprostać ogromnej liczbie próśb o pomoc, które mogą do nas napłynąć po ukazaniu się tej książki. Będąc w większości ludźmi czynnymi zawodowo, mogli byśmy nie sprostać w takim przypadku nadmiarowi nowych obowiązków”. Między wierszami można wyczytać naszą obawę, że gwałtowny napływ nowych osób mógłby spowodować całkowite załamanie się naszej anonimowości.
Wraz ze wzrostem liczby grup rosły problemy z anonimowością. Niekiedy rozentuzjazmowani czyimś efektownym powrotem do zdrowia, omawialiśmy intymne i bolesne szczegóły jego przypadku, które były przeznaczone wyłącz nie do wiadomości sponsora. Ktoś pokrzywdzony w ten sposób miał pełne prawo twierdzić, że nadużyto jego zaufania. Kiedy takie szczegóły wydostawały się poza AA, wiara W szczerość naszych zapewnień o anonimowości doznawała poważnego uszczerbku. Niejednokrotnie z tego właśnie powodu ludzie się od nas odwracali. Niewątpliwie nie tylko nazwisko, ale również historia każdego członka AA musi pozostać tajemnicą, jeśli tylko on sobie tego życzy. Taka była nasza pierwsza nauczka na temat stosowania anonimowości w praktyce.
Tymczasem niektórzy z nowicjuszy, z charakterystycznym brakiem powściągliwości w ogóle nie przejmowali się tajnością. Chcieli głosić wszem i wobec o AA i to robili. Ledwie co otrzeźwieni, z błyskiem w oku dopadali każde go, kto był w zasięgu, by tylko opowiedzieć swą historię. Inni rwali się przed kamery i do mikrofonów. Czasami, niestety, rozpaczliwie upijali się sprawiając publicznie dotkliwy zawód swoim grupom. Z członków AA zmieniali się oni w poszukiwaczy oklasków.
Takie skrajne przypadki zmusiły nas w końcu do myślenia. Wreszcie musieliśmy uczciwie postawić pytanie: „Do jakiego stopnia członka AA obowiązuje zasada anonimowości?” Nasz rozwój uświadomił nam, że nie możemy dłużej być tajnym stowarzyszeniem. Ale z drugiej strony było równie oczywiste, że nie chcemy być siecią imprez rozrywkowych. Wyznaczenie bezpiecznego kursu między tymi skrajnościami zajęło nam wiele czasu.
Z reguły każdy nowo przybyły pragnął natychmiast opowiedzieć swojej rodzinie o tym, co robi. Chciał również poinformować o tym innych ludzi, którzy wcześniej próbowali mu pomóc – lekarza, duszpasterza, przyjaciół. Gdy nabrał pewności siebie, uważał, że powinien powiadomić o swym nowym życiu pracodawcę i współpracowników. Gdy nadarzała się możliwość pomocy innym, stwierdzał, że z łatwością może mówić o AA niemal z każdym człowiekiem. Takie dyskretne odsłanianie tajemnicy pomagało mu przemóc lęk przed piętnem alkoholika, niosąc zarazem do jego środowiska wieść o istnieniu AA. Wielu nowych ludzi trafiło do AA właśnie dzięki tego rodzaju rozmowom. I choć wykraczają one poza dosłowne rozumienie anonimowości, rozmowy takie są całkowicie zgodne z duchem tej zasady.
Okazało się jednak, że takie ustne rozpowszechnianie informacji nie wystarcza, nasza działalność musiała zostać spopularyzowana. Grupy AA powinny szybko dotrzeć do możliwie największej liczby zrozpaczonych alkoholików. Toteż wiele grup zaczęło organizować otwarte spotkania, na które mógł przyjść każdy, kto chciał zobaczyć na własne oczy, na czym właściwie polega AA. Spotkania te spotykały się z bardzo ciepłym przyjęciem. Wkrótce do grup zaczęły napływać prośby, by członkowie AA występowali na spotkaniach różnych stowarzyszeń społecznych, kółek parafialnych i towarzystw medycznych. Spotkania te dawały dobre rezultaty, o ile tylko zachowano anonimowość mówcy, a obecni na nich dziennikarze szanowali apele o niepublikowanie nazwisk lub zdjęć.
Potem nadeszły pierwsze zapierające dech w piersiach wypady na szerokie forum. Poświęcone nam artykuły w ukazującej się w Cleveland gazecie „Plain Dealer” z dnia na dzień powiększyły liczbę członków AA w tym mieście z kilku do kilkuset. Relacje prasowe z przyjęcia, jakie wydał dla Anonimowych Alkoholików Rockefeller pomogły podwoić nasze szeregi w ciągu zaledwie jednego roku. Słynny artykuł Jacka Alexandra W „Saturday Evening Post” uczynił z AA instytucję ogólnokrajową. Takie dowody uznania stwarzały możliwość uzyskania jeszcze większego rozgłosu. Gazety codzienne i czasopisma chciały drukować nasze osobiste wyznania. Wytwórnie filmowe chciały nas nakręcać. Radio, a w końcu i telewizja, oblegały nas, prosząc o wystąpienia. Co mieliśmy robić?
W trakcie tego przypływu publicznego uznania zrozumieliśmy, że możemy wiele na tym skorzystać, ale również wiele stracić, w zależności od tego, w jakim kierunku pójdzie to zainteresowanie. Po prostu nie mogliśmy pozwolić sobie na ryzyko, by samozwańczy mesjasze reprezentowali AA na forum publicznym. Nasza wewnętrzna potrzeba autoreklamy mogłaby nas zgubić. Gdyby choć jeden członek AA publicznie się upił lub nadużył imienia wspólnoty do osobistych korzyści, mogłoby to wyrządzić niepowetowane szkody. A zatem na tym szczeblu: prasy, radia, filmu i telewizji anonimowość, i to stuprocentowa anonimowość, była jedynym dopuszczalnym rozwiązaniem. Tu właśnie zasady AA miały mieć pierwszeństwo przed osobistymi ambicjami i to bez żadnych wyjątków.
Te doświadczenia uświadomiły nam, że anonimowość to prawdziwa pokora w praktycznym zastosowaniu. Jest ona wszechobecną cechą duchową, która dzisiaj leży u podstaw całego AA. Kierowani duchem anonimowości staramy się wyrzec naturalnych pragnień, by się osobiście wyróżnić jako członkowie AA zarówno spośród innych alkoholików, jak i spośród wszystkich ludzi. Odkładając na bok te jakże ludzkie aspiracje, wierzymy, że każdy z nas bierze udział w tkaniu wielkiej opończy, która okryje i ochroni całą naszą wspólnotę, i pod którą będziemy mogli w jedności rozwijać się i pracować.
Jesteśmy pewni, że pokora wyrażająca się w anonimowości, jest najlepszą z możliwych gwarancją rozwoju Anonimowych Alkoholików.